Skocz do zawartości

bieganie


Rekomendowane odpowiedzi

fenix to zegarek bardziej wyprawowy. Owszem ma wszystkie funkcje wyżej wymienione, ale jeśli patrzeć czysto sportowo to brałbym 920xt lub 735xt i droższe od fenixa nie są. 

http://www.eazymut.pl/seria-dla-biegaczy-forerunner/1334-forerunner-735xt-czarny.html

 

920xt trzeba gdzieś poszukać to już starszy model, ale uwielbiany przez triatlonistów, większość czołówki z niego korzysta. Była na niego jakiś czas temu promocja w euro za 899 zł. 

rekiny biznesu kupowały i sprzedawały z zyskiem bo cena bardzo dobra.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza

Mam 735xt polecam, typowo triatlonowy zegarek.

 

Tak nawiasem ogarnalem tego weterana w 4 tyg, 3x kazdy etap rmg od 6km i 30 przeszkod do finalu w myslenicach 25km i 70 przeszkod ale rozpisze sie cos wiecej jak juz dojde do siebie bo to co bylo w gorach to ja prdl.

Statuetka i mapa wysokosci trasy xD

vR2HTU3.jpg

YioIAy7.jpg

Edytowane przez kanabis
  • Plusik 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza

Dobra jako ze juz jestem w stanie sie masturbowac to i wysmazyc posta. Skupie sie glownie na tym biegu w gorach bo w sumie to on mnie przeoral jakies 10 razy bardziej niz pozostale nawet razem wziete. Jakies rok temu uslyszalem o runmageddon, no i ze to dla prawdziwych rambo jest no i ze fajne, no ok. Co ja nie pojade? No i skusilem sie na najnizszy szczebel medalowy czyli 6km i 30 przeszkod. Wtedy nawet nie biegalem bo raczej bylem zdania jak wojtas ze co ja bede tutaj pawiana swirowal przeciez jestem taki meski bo jestem ulancem robiacym pompki i chu.j ze po 30 sekundach walki w klatce pewnie bardziej ogarniety biegacz by dyszacemu mi naje,bal. No i tak tez bylo. Zlekcewazylem zawody i bylem nawet w polowie zdania o rezygnacji xD Typowo silowych zadan to moze bylo ze 2 czy 3. Jakies przerzucanie opony albo niesienie 25kg trelinki po bagnie. Reszta mix szybkosc/sila/dynamika. Jednak ja jak to ja nie poddalem sie ze tak mi to ciezko poszlo tylko wyciagnalem wnioski zweryfikowalem trening i zaczalem zapier.dalac. Od listopada zeszlego roku dosyc intensywny trening. 4x w tyg bieganie tygodniowo ok 50km i 3 razy w tyg silownia. Z tym ze nacisk mocny na cwiczenia na drazku(podciaganie/brzuch) i dipy. Oczywiscie tez do pewnego etapu ciezkie martwe ciagi i wioslowanie bo jednak niesienie 300m trelinki wazacej 25kg na barku jednak wymaga mocnych prostownikow. No i ok i zaczalem tak zapie.rdalac, oczywiscie co 2 miesiace po tych treningach 7 razy w tyg tydzien roztrenowania. Bo jednak taki trening ryje chyba jeszcze bardziej psychike z czasem niz same cialo. Ale ok przejdzmy do sedna. Mialem plan na ten rok zdobyc weterana i korone czyli procz kazdego etapu dodatkowo zaliczenie zawodow w kazdej czesci polski. Zaczalem od wroclawia , 460km drogi. Standard autobus do warszawy i z warszawy pindolino. Akurat mam ciotke we wro wiec tam przenocowalem. Byl to etap classic 13km (bede pisal ile bylo rzeczywiscie bo chu,je nigdy nie robia tak jak pisza czyli 6/12/21) i 50 przeszkod. Odbywal sie na hipodromie , w sensie tam zaczynal. Swietny klimat sarny biegajace po hipodromie my startujacy jak konie z boxow :D pomine fakt ze stresowalem sie tak ze ledwo na oczy widzialem i chodzilem, badz co badz podwojny dystans a rok temu mialem problem z polowa. Ale po jakis 20min od startu juz poczulem moc. Od przeszkody do przeszkody niemal plasko troche wody , blota no spokojnie mozna bylo tempem 5mkm biec. Bylem dobrze przygotowany biegajac regenerowalem sily stracone podczas wysilku beztlenowego a podczas przeszkod tlenowego i szlo to naprawde sprawnie. Czas mialem 2h, w dodatku niespecjalnie sie spinajac takze bylem mega zadowolony i nabralem pewnosci siebie. 

Dwa tyg pozniej rekrut 6,5km 30 przeszkod w gdyni 315km podrozy. Tutaj za to logistycznie bylo pieknie wynajalem hotel 200m od startu. Niby mniej sie stresowalem ale jakos tak nie czulem mocy, no i wbrew pozorom wspominam gorzej niz 2 razy dluzszy dystans we wroclawiu. Start byl z workami na plecach z piaskiem, nie wiem bieglem w 1 serii wiec albo mi sie wydawalo albo byly jakies zwyczajnie ciezkie jak na start. W dodatku poczatek trasy biegl plaza a chyba nie musze mowic jak wyglada bieg po mieciutkim plazowym piasku. Slabo. W dodatku 6 spacerow 200m po 6 stopniowym baltyku w tym raz z nurkiem. Slabo. Jakis lekki nawet wstrzas mialem, musialem przystanac bo we wlbie zaczynalo sie krecic i jakos bujac na boki. Potem juz lasek jakis i bylo lepiej. Zle wspominam ten wystep ale cale szczescie te 6km szybko sie konczy wiec poszlo szybko. Choc tez nie moge powiedziec ze to byl zly wystep bo caly bieg pokonalem bez ani jednej pomocy przy przeszkodach czy kary w postaci 20 burpees. Wszystko.Co zdarza sie tylko elicie :D Pierwszy raz sciane pokonalem zupelnie sam. Fajna sytuacja biegne przede mna typ z jakiejs niby druzyny probuje wbic na sciane no ale spada. Patrzy na mnie i juz stoi z lapami zlozonymi ze dawaj podsadze ja mowie czekaj sprobuje fśśśśt nozka odbicie od sciany zlapanie podciagniecie i jestem za scianka.Trzeba tez wziac pod uwage ze duze utrudnienie przy takich sprawach to mokre buty czy rece. No i pokonalem tez ponoc jedna z najtrudniejszych przeszkod multiring ktory zawsze jest na koncu przed meta. I to naprawde dobrze mi poszlo, mega zaprocentowal trening na drazku. Robilem dwa razy w tyg trening gdzie robilem 6 serii podciagniec nachwytem i 6 serii podciagniec podchwytem. I po 5 serii unoszenia nog do klatki i unoszenia kolan. Chwyt wzmocniony niesamowicie ze moglem je,bac jakies podbiegi i na nich plakac  ale przyszkody typu malpiego przechodzilem jak pros. 

No i ok kolejne 2 tyg minelo i mamy deser. Samo to ze to juz nie to co poprzednie etapy sugeruje liczba zgloszonych. Hardkor jest tylko 2 razy w roku. Takie classici nie wiem. Co miesiac gdzies sa. Liczba uczestnikow classica we wrocku wynosila 2500 osob, hardkora 1000 w dodatku tak jak mowie jest tylko 2 razy w roku a classicow jest z 10, to o czyms musialo swiadczyc. No i ok tym razem myslenice 430km od domku. Dzien przed oczywiscie stres, kiepski sen. No ale jestem na starcie. Jakos mniej stresu bo licze ze bedzie dobrze ze to tylko taki classic jak we wrocku tylko dwa razy. Jak bardzo juz pierwsze 3 km mnie zweryfikowaly. Opona na plecach i wspinaczka 2km w gore mocno daly z liscia. Potem byly zaraz zasieki jakies 100m rowniez w gore. Troche slabo mi sie zrobilo jak to przeszedlem stamina niemal na zero a garmin mi mowi ze to czwarty km. Na szczescie nie bylem sam tak zje.bany bo ten poczatek zrobil niezla selekcje. Jak sie potem okazalo ponad 100 osob nie ukonczylo zawodow. Na 6km byl bufet, tam juz bylem mniej wiecej tak w 90% przekonany o tym ze schodze. Koncze to, pie.rdole. we lbie sie kreci, serducho bije a tu kur.wa jeszcze z 15km :yao: no ale dobra najwyzej padne to mnie ktos uratuje przeciez sa karetki albo juz myslalem ze wycofam sie i powiem ze to przez kontuzje xD ale za chwile mysle wiktor ty kur.wo jestes spartakusem je,banym polbogiem ostroleckim czy jakims lamusem od pompusi pozerem. No i bieglem dalej, akurat bylo lekkie wyplaszczenie. Tam spotkalem kompanow. Mieli napoje w plecakach wiec musialem sie przylepic bo ja tylko zele i strzaly z magnezem. No i od tego 8km jakos troche sie pogadalo, troche przeszkod, troche przepraw przez strumyki. No i w koncu je,bana 600m gora. No ale w sumie juz mialem tak wyje,bane ze tylko mysl ze skoro tyle sie wpie.rdala w gore to w koncu bedzie i w dol ratowala mnie. Choc przyznam ze po izotonikach, zelach i czekoladzie w bufecie troche jednak energii wrocilo i szlo to dosyc sprawnie. Czas pewnie bym mial z godzine lepszy ale czekalem na druzyne gdzie robili karne petle bo tak jak mowilem np bylo trzeba przejsc na druga strone po wiszacych oponach wiec mi to z moim malpim chwytem poszlo elegancko, tak samo chyba bylo 5 lin i trzeba bylo jak tarzan skakac z jednej na druga i tez sie udalo a im nie. Co zabawne jak to zobaczylem mowie ze dobra biore trylinke i robie kare. A ten typ pilnujacy ty ale wez chociaz kur.wa szarpnij te line, ja mowie nie dam rady ale dobra. No i jak tarzan rozje,balem przeszkode xd Potem bufet na szczycie gory , mial byc na 14km byl na 16km oczywiscie. No ale chu.j wazne ze juz blizej niz dalej. Potem w dol. Tylko co z tego jak bylo tak stromo ze trzeba bylo pilnowac zeby sie nie zje,bac a nie nadrobic droge. Powoli slychac mikrofon wiec juz coraz blizej. Oczywiscie na ostatnich 6km wolontariusze mowili co kilometr ze to ostatnie 2 xD W koncu widze juz miasto, ojapier.dole. Uczucie mniej wiecej jak odkrycie zaginionego miasta w anczarted. No i na koniec standardowe przeszkody multiring, oponeo. Obie zrobione, multiring oczywiscie przy aplauzie publicznosci, to zabawne ze po 25km zrobilem niemal najtrudniejsza przeszkode i gorne partie miesniowe mialem w doskonalej formie ale za to nogi  wchodzily juz w du,pe. Pelne kwasu mlekowego, kolana tez od zeskokow. No i meta. Wstapienie na olimp. Moge wszystko. Choc oczywiscie teraz nawet nie mysle o powtorce, jednak uksztaltowanie terenu robi swoje, ryje nogi po same jaja o psychice nie wspominajac. Szczerze nie wiem jak ja to ogarnalem. Kryzys po pierwszych 6km byl ogromny. Jak nigdy. Jednak jakies sily drzemia w tym kabanoskim ciele. Takze chyba nie jest zle. Chyba sam mialem za malo wiary we wlasny organizm.

Takze podsumowujac, z rekrutem poradzi sobie kazdy sprawny facet. Z classiciem to juz zalezy od czasu. Jak ktos biega to zrobi z fajnym czasem jak nie biega to tez pewnie da rade tylko dwa razy dluzej. A hardkor? Bez szans ktos kto nie ma zrobionej wydolnosci i silnych miesni, to juz inna bajka. Choc i tak jestem zdania ze jednak szanse goscia uprawiajacego same biegi a sama silownie sa w stosunku 70/30.Oczywiscie tutaj juz wazne jest odzywianie na trasie. Bez tego giniesz.Mialem 3 zele energetyczne. Zdecydowanie za malo. Ziomek czestowal mnie rodzynkami, piciem. Ciezko by bylo bez tego. Poza tym najzwyczajniej czlowiek sie robi glodny. Zoladek nie chce zelu, chce trawic. No ale teraz tydzien bez silowni bez biegania. Zero. No a potem za dwa miechy w Ełku rekrut zeby dostac statuetke korony. Ale to juz deser, 100km ode mnie. Tutaj juz zepne du.pe i polece jak sie da najlepiej, mam juz doswiadczenie ktore jest wazne po prostu w kwesti pokonywania przeszkod. Wiedziec jak najszybciej jak najlatwiej to wazne. Nie trzeba sie zatrzymywac i drapac po jajach jak sie zabrac za to. Takze juz na luzaku i fśśśt przed siebie.

 

Skrocona wersja : Nie bylo lekkiej gry, pozdrawiam.

I pare fotun. Pierwszy to ten multiring, w dodatku na hardkorze dodali ostatni etap nie kolka a jakies pilki ktore ciezko bylo chwycic szczegolnie po 25km. Pozdrawiam serdecznie prawdziwych zeswirowanych spartakusow!

ROCTIdv.jpg

 

fE4XPyQ.jpg

6s91ez6.jpg

 

 

  • Plusik 4
  • Lubię! 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza

Ściany to dla mnie najgorsze przeszkody,zaraz obok rampy skate i liny bez supełków.U mnie z racji wzrostu wchodził w rachubę tylko spory rozbieg i dobre wybicie od ściany,często kolesie po 180 cm wzrostu nie dawali rady a tu pyk,mały pawian ich zadziwiał ;) Ale wypstrykało mnie to na tyle z mocy i pomaganie innym że ostatnia mała ściana było już nie do przejścia bez pomocy,dlatego stwierdziłem ze już nie pomagam.Nie masz siły to nie startuj.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...