Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

@XM: twoja recka spowodowała,że znów zainteresowałem się tym NG. Jeszcze przed premierą troszkę śledziłem newsy o tym tytule ale potem zaczęły pojawiać się jakieś negatywne recki i opinie i zapomniałem o grze. Widać,że niepotrzebnie bo wychodzi na to,że jest to całkiem dobry szpil. W dodatku chodzi za śmieszne sumy więc będzie trzeba się skusić.

Odnośnik do komentarza

No naprawdę bardzo spoko gra, żaden wybitny tytuł tylko typowy średniak w którego gra się bardzo przyjemnie. Jeszcze wspominając o wadach wymieniłbym słabą pracę kamery (nie wiem czemu jest to główna składowa każdego slashera) i zbyt długie loadingi i animacje śmierci, w takim tytule kiedy ginie się często i gęsto powinno być to ultra szybkie, niedościgniony wzór szybkiego loadingu po zgonie to TloU. Teraz znasz wady i nie będę czuł się winny jak Ci nie przypadnie do gustu. :usmiech:

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dead Space Extraction(PS3) - emocje jak na grzybach. Przed zagraniem na nieszczęście tego średniaka odświeżyłem sobie Dead Space 1 i 2 co uwydatniło mi jak nijaką produkcją jest ta gierka. Klimatu DS tu prawie nie ma, strzelanie tak drętwe, że frajdy z czynienia jego nie stwierdzono. Kamera cięgle się buja(filmowo hoho), że można odczuć nundości, przez co trudno było mi grać jednym ciągiem.

 

Sam game desing jest ziebany, można nosić tylko 4 bronie, w tym jedna to(wrócimy do niej)gwoździarka czy co to tam jest, daje nam to 3 bronie, bo tej pyrkawki nie da się wymienić na inne narzędzia mordu. Że to mały problem i 3 bronie to luksus?  Przez to ziebane rozwiązanie można się zablokować na bossie, bo jeśli nie chwycimy w trakcie misji Pulse Guna(ten karabin) to jesteśmy w (pipi)e, bo tylko tym karabinem i gwoździarką,która ma moc kapiszonów można skutecznie ostrzeliwać charakterystyczne żółte punkty bossa. Dlaczego? Bo macki bossów falują jak chorągiewki na wietrze, przez co trafić je broniami innymi niż te złomy wymienione wyżej to rzadkość, bo pociski z Line Guna i innych mocnych broni lecą tak wolno, że macki zmienią położenie 3 razy zanim doleci tam pocisk. Ta gwoździarka to chyba kara od twórców dla graczy co olewali (chuiowego)Pulse Guna. Ile to się nadenerwowałem, że muszę prykać w bossa z gwoździarki, bo wolałem w misji kosić potężnymi broniami niż kapiszonować Pulse Gunem? Dzięki wam twórcy szmaciarze.

 

Na dobitkę rzuca się w oczy olewactwo twórców. Przypominam, że akcja w Extraction dzieje się przed DS1.

Pamiętacie w DS1 akcję gdzie trzeba było spalić regeneratora ogniem silników statku kosmicznego? W Extraction twórcy zaserwowali nam w tej lokacji epickie sceny, szyby w pomieszczeniu z rozbite w drobny mak, wszystko roziebane i obczadzone co nie powinno mieć miejsca, bo w DS1 ta lokacja jest jak nowa kiedy do niej przybywamy - twórcy musięli mieć wywalone na chronologię, co za pajace. No chyba, że czegoś nie zrozumiałem.

 

Nie polecam tego crapa, jednocześnie cieszę się, że w niego zagrałem, bo wyleczył mnie z innych "celowniczków" takich jak Resident Umbrella Crhonicles, na które miałem ochotę. Trzymać się z daleka od takich bieda portów z WII. W sumie to gierka w sam raz na WII, casual kupi, bo nazwa znana i słyszał, że gierka dobra! Postrzela, zapije piwkiem i się obliże.

 

Ponad 80 na metacritic to kpina. Więcej niż na 5/10 to nie zasługuje.

Edytowane przez Pure Bladestone
Odnośnik do komentarza

Bloodborne

 

Uwaga - w tej mini opinii padną nazwy bossów.

 

Uwielbiam RPG-i i jRPG-i. Płaczę nad dzisiejszym stanem branży, jednak przyznaję się - nie grałem nigdy w serię Dark Souls. Odstraszyła mnie ta "ukryta" fabuła oraz filmiki z YT pokazujące na pierwszy rzut oka toporność tej gry - oczywiście po zagraniu w Bloodborne zweryfikowałem swoje poglądy. Do Bloodborne też mnie nie ciągnęło, ale wszyscy zachwalali, więc kupiłem i ja. Pierwsze odpalenie - co za drewno, gó.wno i w ogóle. Chciałem sprzedać, potem gierka przeleżała, aż w końcu usiadłem na poważnie i była to dobra decyzja.

 

Trzeba się w to nauczyć grać - gra nic nie podpowiada, nie ma samouczków, wszystko należy samemu odkrywać i próbować, jaki item do czego służy. Fabułę też należy odkrywać, eksplorując ten piękny świat oraz doczytując pewne rzeczy w sieci. Czasem śmiać mi się chciało, jak z czymś miałem problem i myślałem, jak growi janusze kupowali Bloodborne na fali reklam i  musieli się irytować, że gra za trudna, sprzedając ją dwa dni później :)

 

A czy gra jest trudna? Na dzisiejsze czasy tak, ale jeszcze dziesięć lat temu poziom trudności byłby standardem. Jednak na wszystko pomaga bycie w ciągłym ruchu i po prostu tanie pakowanie postaci. No i cierpliwość. A jak jeszcze rozwinie się na maksa toporek i korzysta np. z "rozwinięcia" tego toporka w broń długą i tego drugiego, mocnego ataku, to już w ogóle idzie się jak przecinak. Atak zwala przeciwników z nóg, a w grupach robi rzeźnię :)

Ja miałem problem z Gascoignem (nie umiałem jeszcze dobrze w to grać) oraz z Bestią Żądną Krwi. Z resztą sobie jakoś poradziłem, nawet te Lochy Kielicha nie były takie straszne, a niby miało się płakać z bezsilności. Ten z Królową zrobiłem z marszu, przed snem.

 

Design gry jest obłędny, piękno i pomysłowość świata porażają - trzeba jednak chcieć go poznać i go zgłębiać. Gierka ma niepowtarzalny klimat, tylko trzeba dać jej szansę i trochę pograć.

 

Podobało mi się na tyle, że wbiłem platynę i ukatrupiłem bossów sam, bez żadnej pomocy. Czasem się zaciąłem na jakimś przeciwniku, ale cierpliwość, parę prób oraz lekkie dopakowanie postaci to klucz o sukcesu.

 

Polecam każdemu zagrać w Bloodborne, mnie zachęciło to na tyle, że sięgnę kiedyś po Dark Souls :)

 

Moja ocena: 9/10.

Edytowane przez [InSaNe]
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Splinter Cell Blacklist - zaczne z gruben rury - ta gra jest przechuy! Ile razy lapalem sie na wychylaniu zza rogu razem z Samem to ja nawet. Doswiadczenie w grach spod szyldu SC mam wiec zapodalem sobie od razu Professional i bawilem sie z typami w ciuciubabke mijajac badz ubijajac cale ich zastepy. Miejscowki, korytarzyki, altrnatywne sciezki, kolesie z latarkami, termowizjerami, dronami i zaklocaczami radaru, wszystko to zlozylo sie na nisamowite emocje podczas gry, a kazdy takedown podwyzszal poziom adrenaliny. Poszukam teraz kogos do wbicia calaka bo czuje, ze warto.

 

9/10

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Call of Duty Black Ops I i II 

 

Po, wydawało by się, całkiem znośnym aczkolwiek niesamowicie płytkim Modern Warfare 3, kontakt z pierwszym Black Ops to czysty orgazm. Gra dopracowana praktycznie pod każdym kątem,  fabularnie prawie doskonale, graficznie - widać, że to past-geny, ale całość to cud, miód i orzeszki. Ani przez chwilę się nie nudziłem, każda kolejna misja zaskakuje bardziej niż poprzednia. 

 

Część druga przynosi jeszcze więcej dobrego (o ile ktoś lubi lekkie futurystyczne klimaty) oraz możliwość wpływu na zakończenie, dzięki czemu mam ochotę przejść grę jeszcze raz zmieniając dokonane wybory.

Sama kampania dla pojedynczego gracza kontynuuje i rozwija fabułę części pierwszej, przy czym tak samo mocno wciąga.

Na początku lekko zirytowały mnie opcjonalne misje, w których dowodzimy odziałem składającym się z różnych typów jednostek, Przewidziano tu sterowanie typowe dla rts-ów - co jest niestety tragiczne ze względu na fatalną SI sojuszników Na szczęście dano nam również możliwość bezpośredniego sterowania jednostką, a że SI przeciwników jest tak samo nędzne jak naszych, więc w tym trybie gra się o wiele przyjemniej. W kampanii są tylko takie cztery misje i można je teoretycznie olać, jednak to między innymi one maja wpływ na zakończenie gry, warto więc chociaż spróbować je wykonać.

 

 

Jeżeli ktoś nie grał - polecam. Gry w każdym razie zostają u mnie na półce na ewentualne przyszłe przejście.

 

 

Wspomnę jeszcze nieśmiało, że "ukończyłem"  Super Mario Galaxy, chociaż w tym przypadku to za duże słowo, zebrałem 85 gwiazdek, na maksowanie gry nie mam niestety czasu, zwłaszcza że gram z dzieciakami na karku, a te się strasznie irytują jak przechodzę poziomy ponownie :)

O ile dwuwymiarowe mariany nie są moimi ulubionymi i prawdę rzekłszy żadnego nie przeszedłem (chociaż ostatnio na DS-e próbowałem), to ta część jest podręcznikowym przykładem jak powinna wyglądać doskonale skrojona platformówka z możliwością poruszania się w 3 wymiarach. Zaskoczony też jestem możliwościami sterowania jakie daje nam kombo wiilot+nunchak.

Co do oprawy graficznej - gra jest po prosty śliczna, nie tak śliczna jak małe kotki, ale śliczna jak zmysłowe, pozbawione niepotrzebnej wulgarności zdjęcie pięknej kobiety.

Edytowane przez Andreal
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Syndicate (1993) - kiedy lapie zajawke na cyberpunk przed oczami automatycznie staja mi dwie pozycje: Blade Runner i Syndicate produkcji Bullfroga (Peter Molyneux). Film wymeczylem co najmniej kilka razy, z gra od zawsze byl problem.

 

Moj pierwszy kontakt z nia nastapil w momencie kiedy wzialem od kumpla plyte z nagrana wuchta starych gierek. Bylo to oczywiscie w szkole podstawowej, chyba trwaly wakacje. Wrocilem autobusem do chaty, wlozylem plyte do mojego high tower Pentium 60Mhz CD-ROM 2x i zaczalem przegladac katalogi. Jednym z nich bylo Synd (Syndicate nie moglo byc bo DOS obslugiwal nazwy do 8 znakow wlacznie), cos mi to mowilo, gdzies chyba to widzialem. Chyba, bo pewnie nazwa gry przewijala sie w Secret Service aczkolwiej recenzji widziec nie moglem, gdyz gra wyszla w 1993 roku a ja SS kupowalem jakos od koncowki 94. Ale nic to, sprobowac trzeba. Ok, zainstalowane, na monitorze odtwarza sie intro, spoko. Potem menu i wielka mapa swiata. Wow, o co tu chodzi? Jakie to skomplikowane. Jakos doklikalem sie do menu wyposazenia agentow i znow zostalem przytloczony ta masa opcji. Uff, udalo sie uruchomic misje ale jak w to sie gra?! Ok ide, ide, ide, zabili mnie. Ale luz, mam jeszcze "3 zycia". Pobawilem sie suwakami pod ikona danego agenta ale za wiele mi to nie pomoglo, poleglem. Chyba czas na kolejny tytul z bogatej biblioteki otrzymanej tego dnia od kumpla.

 

Przez nastepne lata od czasu do czasu wracalem do Syndicate ale zawsze konczylem podobnie jak przy pierwszym kontakcie. Tak narastal mit gry trudnej, nieprzystepnej, skomplikowanej, oldschoolowej, nieuczciwej itd. Ale jak to zazwyczaj bywa z mitami, jest w nich jedynie ziarenko prawdy. Przekonalem sie o tym jakis tydzien temu instalujac gre na fali zajawki na stare dosowe gierki. Tym razem dalem sobie czas, poczytalem co nieco w necie, obadalem jakis film na yt. I okazalo sie, ze gre da sie nawet ukonczyc (inaczej przeciez nie pisalbym w tym temacie). Co wiecej, ten caly efekt przytloczenia gra i zakladania, ze jest skomplikowana ulecial bardzo szybko. W zasadzie ta gra jest mega prosta, zarowno jesli idzie o globalna strategie (mapa) i ekonomie jak i taktyke kiedy przechodzimy do rzutu izometrycznego i przejmujemy sterowanie agentami. Zatem - mapa to nic innego jak klikanie panstwa gdzie przeprowadzimy akcje a potem regulowanie podatku jesli uda nam sie teren zdobyc, opcje uzbrojenia i badan nad ulepszeniami to wybranie kategorii i pare klikow na + zeby przetransferowac gotowke, dozbrajanie agentow to rownie banal, pare klikniec, wybranie z listy co potrzeba i nara, odpalamy misje.

 

I moze, ale tylko moze, dopoki nie wynajdziemy miniguna gra sie niebyt latwo. Potem zostajemy z usypiaczem az do konca, ewentualnie dodajac sobie jakies inne bronie w zaleznosci od misji. Wynika to stad, ze gra jest strasznie niezbalansowana i posiada pewien bug, ktory wywraca rozgrywke do gory nogami. Otoz na terenie danej misji (sa ich cztery typy: pozyskanie ludzi, zabojstwo, zabicie wszystkich agentow i eskorta) oprocz naszych agentow sa tez ludki z dwoch (lub wiecej) innych korporacji. Zalozenie bylo takie aby przeciwne obozy walczyly rowniez miedzy soba. Niestety, jak przyznaja sami tworcy, nikt tego nie przetestowal przed wypuszczeniem gry na rynek i w efekcie wszyscy atakuja nas xD. I to nie tyle nawet jak podejdziemy pod ich terytorium. Sa misje, ze juz na samym poczatku widzimy jak przez mape ciagnie sznurek zapie.dalajacych kropek ulepszonych do 3lvl zabojcow. Nie pozostaje nam wtedy nic innego jak ukryc sie za winklem, przesunac trzy paski na maks, wyekwipowac bron i czekac az nasi z automatu wyrzna wroga. Tak, z automatu bo trzeci pasek (brazowy) pod ikona agena to autonamierzanie i strzal. Dwa pozostale to szybkosc (czerwony) i celnosc (niebieski). Ogolna zasada jest taka, ze jesli nic nas nie atakuje to przesuwamy paski w lewo, one sie wtedy laduja a jak co do czego przyjdzie to wcisniecie dwoch przyciskow myszy na raz powoduje ich wystrzelnie na max. I tak przez cala gre i przez wszystkie misje.

 

Tym sposobem skonczylem gre, ktora urosla w mojej glowie do rangi trudnego i nieprzystepnego tytulu. A okazala sie w zasadzie gra z prostymi regulami i z dosc prosta i powtarzalna rozgrywka. Misje nie roznia sie od siebie praktycznie niczym. Dotrzec do punktu, wybic wszystkich i ew. zwerbowac kogos. Wszystko oczywiscie z wykorzystaniem paskow i, jak potrzeba, winkla. Szkoda, ze tak to mniej wiecej wyglada i przydaloby sie wiecej taktyki ale z drugiej strony niemozliwym by bylo sterowanie kazdym agentem z osobna bo po prostu by nas wytlukli zanim bysmy cos zrobili (i stad tez brazowy pasek). Dlatego zawsze lazi sie czterema agentami w kupie i to jest sposob na ukonczenie tej gry.

 

Nawet nabralem ochoty na reboot, ktory jest FPSem ale wczesniej przydaloby sie zabrac za czesc druga czyli Syndicate Wars. Jednak lata temu, kiedy kumpel ja sobie kupil i pogral chwile, mowil ze trudna. Ciekawe czy dzis tez tak jest, czy to tylko projekcja w jego glowie.

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Batman Arkham Knight - techniczna perla w koronie unreal engine3, nic lepszego na tym silniku nie powstalo i chyba nie powstanie - swietny framerate, doskonale tekstury, masakrujace detale, gdyby nie lekki aliasing i ziernisty filtr przez co dalszy plan w miescie czesto nie jest tak ostry jakbym sobie zyczyl napisalbym, ze to praktycznie jedna z najladniejszych gier tej generacji pomimo tego, ze chodzi na starym silniku. Fabularnie najlepszy batman z serii - watek psychologiczny schiz nietoperza swietny, twisty swietne, ending swietny - nie mam sie do czego przyczepic, tak samo jak do walki - nowe patenty jak finishery z wykorzystaniem otoczenia czy wielokrotne nokauty z ukrycia wprowadzaja jeszcze wieksza glebie do rozgrywki, zabawa w kotka i myszke czy same otwarte bijatyki jeszcze nigdy w serii nie byly tak dobre - sam miod

 

gra bez skaz? niestety nie i to skazy sa dosc glebokie - praktycznie brak walk z bossami - SKANDAL, seria z tego slynela, uniwersum zlych charakterow cudowne, a oni w tej czesci walki z bossami praktycznie sprowadzili do starc batmobilu z innym pojazdem....wlasnie batmobil, o ile mi nie przeszkadzal przez dlugi czas i nawet tego rozwiazania bronilem bo prowadzi go sie fajnie, a rownie dobrze mozna przez wiekszosc czasu radzic sobie bez niego to ostatnie procenty glownego watku to skandaliczne world of tanks - zniszcz 40 czolgow, za chwile 50, za chwile 10 kobr i musisz sie skradac...za duzo tego. Misji pobocznych dosc sporo, nie czuje by okradziono gracza i wycieto pelno zawartosci dla platnego dlc, jest co robic, nawet gra nagradza za poboczne misje true endingiem wiec mamy dodatkowa motywacje. Niestety wiekszosc zadan pobocznych jest na jedno kopyto, nie lezaly one nawet obok tych z arkham city co jest kolejna skaza tej czesci

8/10

 

Mortal Kombat X -  Boonowi znowu wyszedl swietny mortal, gram praktycznie dziennie od premiery, wielbiciele MK9 na pewno sie nie rozczaruja choc w ogolnym rozrachunku uwazam, ze obecna czesc nie robi takie wow jak poprzednia. Przede wszystkim gorsza jest os fabularna pomimo o wiele lepszej rezyserki ujec czy wprowadzenia QTE do przerywnikow (ktore i tak sa dla zasady bo nawet jak sie nic nie naciska to negatywnych konsekwencji tego nie ma), wyprano tez gre z trybu tag team i wiezy 300 wyzwan, zamiast tego mamy godzinowe/dniowe/tygodniowe drabinki,ktore niby mialy sprawic, ze zawartosc co chwile jest inna, w praktyce to tylko zwykle walki w drabince z roznymi modyfikatorami. Wojny klanow to tez totalnie zmarnowany potencjal - raz na tydzien mamy kolejna drabinke, bossa, ktorym jest postac w rage mode, ktorej nawet nie da sie zabic. Boli tez mala ilosc aren (12) choc te sa wykonane przeswietnie. 

 

Same mieso czyli walka jest jednak swietna, system z MK9 z pewnymi nowosciami (przelamanie bloku, comba, pasek staminy, interaktywne elementy areny) sprawdza sie swietnie, balem sie stylow postaci (kazda ma 3) ale procz paru wyjatkow wyszly one swietnie i dodatkowo wzbogacaja gameplay, do tego o dziwo gierka jest dobrze zbalansowana, nawet na evo czolowka walczyla praktycznie innymi postaciami. Finisherow od groma - po 2 fatality, po 5 brutality (dochodza ukryte), po 5 faction kills - jeszcze nigdy w serii nie bylo tyle mozliwosci zadania ostatecznego ciosu. Lineup postaci tez dobry, boli brak kilku ikon ale Boon nie chcial robic z tej czesci kolejnej Trilogy, nowi w wiekszosci sprawdzaja sie fajnie, obstawiam, ze raczej wiekszosc na stale zagosci w serii. 

8+/10 (gdyby nie pamiec o tym jak swietna byla MK9 i fakt, ze kilka rzeczy mozna bylo lepiej przygotowac byloby moze nawet i ciut wyzej)

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Uncharted: Golden Abyss

 

To było moje drugie podejście, pierwsze było już jakiś czas temu, ale nie skończyłem, bo pozbyłem się konsoli. Anyway...

 

Golden Abyss to pełnoprawna odsłona serii, ale jej jakość nie jest, niestety tak wysoka jak gier na stacjonarkę. Wcale nie wynika to z aspektów technicznych gry. Przeciwnie, tytuł prezentuje się fenomenalnie. Grafika jest przepiękna, muzyka bardzo dobra. Wykorzystanie "bajerów" Vity nie męczy (poza przechodzeniem przez wąskie kładki/deski, wkurzało mnie niesamowicie te balansowanie). To co zawodzi to rozmach. A raczej jego brak. Uncharted 2 i 3 to ostra jazda. Ciągle coś nowego, ciągle akcja, zmieniające się lokacje. Nawet w jedynce jest jakaś różnorodność. Tutaj tego nie ma. Dżungla, dżungla, dżungla. Na początku spoko, piękne widoki, soczyste kolory. Ale po kilku godzinach miałem już dość i dopiero w końcówce nastąpiła tak wyczekiwana przeze mnie zmiana. Szkoda wielka.

Czytałem narzekania na postacie, ale tutaj byłbym raczej umiarkowany. Seria skomplikowanymi relacjami międzyludzkimi nie stoi i tutaj też tego nie ma. Ogólnie poziom serii i ani zawodu ani zachwytu nie odnotowałem.

Gameplayowo standard, chociaż strzelania chyba jeszcze więcej niż w poprzednich częściach, a trupy idą w setki. Niezbyt to fajne, bo strzelanie w Uncharted ciekawe nie było nigdy. Zagadek jest dosłownie kilka, wymagają smyrania palcem po ekraniku, a gra w zasadzie rozwiązuje je sama. Minus.

Gra jest na pewno warta zagrania, widoki są super, wspinanie fajne, klimat przygody jest. Ale nie jest to w żadnym wypadku must have nawet dla fanów serii. A już na pewno nie jest to powód do zakupu Vity. Można spokojnie przejść sobie jeszcze raz którąś część na PS3 albo poczekać na remastera na PS4, a GA olać bez poczucia, że się coś straciło. To dobra gra, ale okrutnie wtórna i nie wnosi absolutnie nic do serii. Moja ocena to 7,5. Jak ktoś jest fanem Uncharted niech odejmie 1 punkt a jak dla kogoś to pierwsze spotkanie z Natem i ekipą może dodać punkt. A nawet półtorej

Odnośnik do komentarza

The Stanley Parable

 

Ta "gra" jest równie oryginalna i intrygująca, co nudna... Jej urok tkwi w głosie narratora, który z jednej strony komentuje poczynania gracza, jak i mówi co wg niego powinien zrobić, gdzie się udać itp. Ścieżek i możliwych zakończeń jest mnóstwo, wiele z nich całkiem pomysłowych, tudzież dających do myślenia ze względu na specyficzny komentarz wspomnianego narratora. Nie zmienia to jednak faktu, że całość jest zwyczajnie nudna. Chodzimy, zwiedzamy, słuchamy narratora. Tyle. Jedyne elementy, które sprawiają, że można to nazwać grą, to możliwość wyboru ścieżki oraz zgonu. "Żarty", choć klawe, często wałkowane są zbyt długo, do niczego nie prowadzą. "Grałem" z nieustannym poczuciem, że tracę tylko czas. Niekiedy nawet nie miałem wpływu na komentarz w tle, a "gra" kazała mi czekać w zamkniętym pomieszczeniu, aż gość łaskawie przestanie gadać i otworzy mi jakieś drzwi, albo zresetuje całość.

 

Gdzie nie spojrzę, to widzę same zachwyty. Sam nawet chciałem kiedyś "grę" kupić, ale ostatecznie dorwałem ją z bundla. I to chyba największy plus, bo choć całość jest naprawdę przemyślana i oryginalna, tak gdybym wydał na to więcej kasy, to bym był po prostu wściekły. Ot zwyczajnie nie uważam czasu spędzonego przy The Stanley Parable ani za przyjemny, ani pożyteczny. Może nie załapałem "głębi" tej całej narracji, 2deep4me itd. Nie mam jednak ochoty poznawać pozostałych "zakończeń". Te "główne" natomiast można zobaczyć w przeciągu raptem 5 minut.

 

Gdyby było za darmo, to inaczej bym całość oceniał. W obecnej postaci i przy obecnej cenie bazowej... NOPE.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...