Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Wlasnie skonczylem Alan Wake's American Nightmare

 

Wlasnie skonczylem Alan Wake's American Nightmare

 

Wlasnie skonczylem Alan Wake's American Nightmare

 

21bvdht.jpg

 

Trzy razy bo czuje sie jakbym w to rzeczywiscie gral trzy razy... Gra oferuje tylko trzy lokacje. Wracamy do nich... TRZY razy. Trzy. 3. Trzy razy... Gra sie w to rownie dobrze co w oryginalne Alan Wake - historia raczej malo ciekawa, sporo powtarzalnosci. Klimat dalej jest ok. To glownie zasluga glownego zlego. Przyjemnie oglada sie bonusowe nagrania z nim w roli glownej. To nie ratuje gry jako calosci. Alan Wake to jedna z moich ulubionych gier z poprzedniej generacji i wolalbym, zeby zamiast tego czegos zwanego American Nightmare wyszla pelnoprawna kontynuacja. Wczesniej czytalem, ze AN ma duzo wiecej strzelania niz oryginal. Moze to i prawda ale nie psuje to gry. Dopiero jak uswiadamiamy sobie, ze niemalze te same czynnosci bedzie trzeba wykonac jeszcze dwa razy gra traci. Traci. Traci. 

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Odpaliłem sobie wieczorkiem Resident Evil 2, co skończyło się tym czym zwykle - ukończeniem gry. Co prawda do mojego rekordowego 1:18 wiele brakuje, ale tym razem grałem dla relaksu i bez spiny, wesoło strzelając do zombiaków i zbierając większość broni. Teraz kolej na scenario Claire B, który nie tak rozpracowany wciąż daje sporo radości. Zastanawiam się tylko, dlaczego przez całe życie gram w te same gry.

 

qNjtj7n.jpg

  • Plusik 7
Odnośnik do komentarza

Ja wiem czy to źle. Jak śmigam jedną gierkę za drugą to czasami pojawia się myśl, że może fajniej by było skupić się na jednej i odkryć jej wszystkie sekrety, ewentualnie przejść coś po raz drugi, trzeci itd. coby ją wymasterować.

Odnośnik do komentarza

Fallout 4

 

Chryste co za kaszana... F4 cierpi na wszystkie przypadłości Skyrima i troche wiecej. 

Jest to wielka, kompletnie pusta i pozbawiona głębi i funu piaskownica, z fabułą pełną dziur wielkości Titanica, kompletnie wykastrowanymi elementami RPG, kompletnie skaszanionym rozwojem postaci itp. 

Bethesda po raz kolejny pokazuje, że kompletnie nie potrafią wywołać jakichkolwiek emocji u gracza oprócz irytacji i parsknięć śmiechu - introdukcja to jawna kpina pt "byle szybciej gracza zająć szczelaniem bo inaczej generacja CODa nam sie znudzi i bedzie flamić na forumie". 

Bethesdo PROTIP - jeśli chcecie wziąć graczy na poruszające serce sceny TO NIE RÓBCIE ICH NA SWOIM ZYEBANYM NA MAKSA SILNIKU GRAFICZNYM !! Bo jak przy wchodzeniu do Vaultu widze te manekiny snujące sie po pomieszczeniu, znikające i glit(pipi)ące Vault suity w rekach osoby je rozdającej i kompletnie drewniane animacje ludzi którzy podobno w stresie uciekają przed wielkim zagrożeniem to mi sie śmiać chce a nie sciskać mocniej myszke/klawe/pada z przejęcia. 

 

Cała ta gra jest po prostu przesiąknięta duchem "łatwo, prosto, beznadziejnie nudno". 

Pamiętacie jak w KOTOR 2 po dwudziestu godzinach grania dostawaliśmy nasz pierwszy miecz świetlny i jaka frajda z tego była ??

A (pipi)a tam, tutaj power armoura i miniguna dostajemy po 10 minutach gry. Limitującym użycie czynnikiem ma być obecnośc zasilania zbroi ( fusion cores ) co powoduje że A - zbroja i tak leży nieużywana przez połowe albo i wiecej czasu gry aż do czasu zdobycia zapasu FC, B - zbroja jest bezużyteczna bo po połowie gry gracz ma taki zapas perków/amunicji/broni/i tak wyrąbany ekwipunek że jej po prostu nie potrzebuje żeby masakrować wszystko co sie rusza i jest wrogie a C - gracz ładuje łbem w biurko na myśl o tym że jakakolwiek kompetentna armia używałaby czegoś co zużywa NUKLEARNA BATERIE w 10 minut ( i to biegania a nie masakrowania polowy kontynentu bronią wodorową ). 

 

Pamiętacie jak w Morrowind trzeba było mieć napraaaawde wysokie skille i wykonać naprawde dużo misji żeby dochrapać sie tytułu Arcymaga/Mistrza Gildii Wojowników/Złodzieji ??

No tutaj zostajemy Generałem Minutemens w DRUGIEJ (pipi) MISJI. 

 

 

Pamiętacie jak w Baldurs Gate kompani mieli rozbudowane misje fabularne, dialogi które mozna było permanentnie spieprzyć i sprawic że odejdą ?? No tak, tutaj rekrutacja Dogmeata ogranicza sie do dwóch zdań, poklepania go po głowie et voila - ma sie psa... 

Wszystkie debilizmy z poprzednich Falloutów powróciły - Fat Man, raiderzy z minigunami, wiecej raiderów niż NPCów, osady po dwie osoby bez ochrony, ludzie żyjący z szabrowania 200 LAT po wojnie, magiczny ekwipunek dodający punkty do statystyk ( element skórzanej zbroi dodający charyzmy i szczęścia ?? Bezcenny widok ), kompletnie wykastrowane, bezosobowe dialogi ( na dodatek ala Mass Effect - wybieram jedno, moja postać mowi coś zupelnie innego ), fetch questy ( pojdz tam, porozmawiaj, idz do lokacji, wybij wszystkich, zbierz nagrode, powtorz w nowej lokacji ) itp itd. 

Napisać o tym badziewiu można by jeszcze dużo więc ogranicze sie tylko do oceny - 4/10

 

Mniej nie dam bo 3 i mniej to oceny zarezerwowane dla Big Rigs i tym podobnych cudeniek ale jakoś to dobrze nie świadczy o produkcie Bethesdy.

Może jak wgra sie z 80 GB modów to budowanie osad i run and gun robi sie choć troche zabawny i gra zyskuje ten jeden punkcik ale jak chce sobie pobudować osady w post apo to włączam Dwarf Fortress które mam za darmo i nie zawala mi 100 GB na HDD. 


P.s. Najlepszy dowód na to w jaki target celuje Bethesda ? Jak wszyscy wiemy Codsworth ma nagrane ponad tysiąc imion które mozna nadać swojemu bohaterowi a wtedy bedzie zwracał sie do nas imieniem zamiast zwykłego Pan/Pani. 
Problem ? Cod ma nagrane chyba z pięćdziesiąt określeń cycków, kutasów i dup ( plus fuckface, fucker, asshole, erectus, itp okreslenia które przyprawiają 12latków z XBLive o wzwód ) a nie ma nagranych tak popularnych imion jak Miranda, Kyle Susan czy Rita. 

Edytowane przez Canaris
  • Plusik 7
Odnośnik do komentarza

Madworld - pseudo beat em up od Platynowych na Wii. Średni system walki opierający się na łapaniu przeciwnika i wrzucaniu go w przeróżne pułapki i walka przy użyciu piły na mocniejszych przeciwników. OST słaby, graficznie git, do tego świetne starcia z bossami i fajny klimat, ale gameplayowo mega zawód i monotematycznosc która nie przeszkadzała tak w inny grach PG. Przeszedłem i więcej nie tknę i ogólnie duży zawód, Anarchy Reigns z tego starcia wychodzi zwycięsko.

 

Dla fanów gier PG polecam sobie przeczytac o powiazaniach miedzy AR a MW
http://kotaku.com/5926548/the-confusing-universe-of-madworld-and-anarchy-reigns

Edytowane przez XM.
Odnośnik do komentarza

Quake 4 - No i takie gry, to ja ku,rwa, rozumiem. Obiektywny żem nie jest, gdyż azaliż takie giery to mój dżemik, ale i tak - jest lepiej, niż oczekiwałem. Zawsze słyszałem, jaka to czwórka jest chuyowa, a tu miłe zaskoczenie. Strzela się mięsiście, railgun wchodzi jak masełko, a level design nie jest zły - gra jest liniowa, ale w ogóle tego nie odczuwasz, oznaka dobrych developerów. 

 

Gra za to ma okropne loadingi oraz tragiczny framerate. Obie wady ponoć znikają gdy grę zainstalujesz - szkoda, że dopiero pod koniec gry dowiedziałem się o tym. 

 

A w pudełku jest jeszcze płytka z Quakiem 2, który po wstępnym zapoznaniu, wygląda na znakomitego porta.

 

Poletzam i czekam na Quake 5. 

 

7+/10

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

A ja dzisiaj zmęczyłem Killer is Dead (PS3) i ogólnie wyczuwam, jak to się zgrabnie mówi, niewykorzystany potencjał. Bo tak: system walki z każdą godziną uzależnia coraz bardziej i choć nie należy do zbytnio skomplikowanych, to w momencie należytego opanowania go "siada" niezwykle przyjemnie. Przede wszystkim uniki, które przechodzą w miażdżące kontry (bardzo przypominało mi to popisy kataną Raidena w MGR:R). Wtedy też cały swój urok pokazuje charakterystyczna oprawa graficzna, bo zabarwiona na czerwono i nieco bardziej monochromatyczna prezentuje się lepiej niż ten błyszczący i ciemny szrot podczas zwykłej eksploracji. Niestety, krzywdę udanemu systemowi walki zrobili designerzy poziomów, których jest a)mało, b)są krótkie i nie za bardzo jest gdzie się rozpędzić z masakrowaniem przeciwników. Etapów fabularnych jest teoretycznie 12, ale raptem tylko połowę można litościwie określić "rozbudowanymi" (a jeden jest powtórką z rozrywki). Co prawda pojawiają się misje poboczne, ale z nimi także bywa różnie - na palcach jednej ręki można policzyć te, które pozwalają się nieco wyżyć. Wyrywanie lasek przy pomocy swojego "wzroku żigolo" (pewien rodzaj pobocznej rozrywki między misjami) bawi przez pierwsze 3-4 razy, "chodzone" etapy irytują mocno, pracy kamery tutaj brak, a wstawki pełne dłużyzn sprawiały, że odkładałem ze znużenia pada. O fabule nie wspomnę, bo opiera się ona na ucinaniu głów, cyckach, amnezji głównego bohatera, bionicznych członkach i, kurwa, jednorożcach. Z bossami również bywa różnie pod względem wyzwania, bo wraz z postępami i rozwojem Mondo (główny bohater) jest łatwiej, a ostatnie starcie, choć prawilnie wieloetapowe, nie stanowiło większej przeszkody nawet dla takiej lamy jak ja. Ogólnie w okolicach piątej misji miałem ochotę rzucić grą w pizdu, ale się przemogłem. Ochota wróciła w okolicach ósmej misji, potem w okolicach jedenastej, więc zaliczanie tej gry było dla mnie prawdziwym spacerem na linie tolerancji. A na koniec pozostał mimo wszystko niedosyt niewykorzystanego potencjału, bo udany system walki zasługiwał na większe pole do popisu. 

 

Ale to i tak lepiej, niż zaliczony wcześniej Order 1886, który poza podziwianiem grafiki nie zaoferował nic więcej. Jedynie ludzie odpowiedzialni za artystyczne aspekty tej gry spisali się na medal. Fabuła to obraza i najwyraźniej ukłon w kierunku piątej generacji gier. Gunplay i ciasne pomieszczenia to kpina i zamach na swobodę gracza. Fragmenty stealth przypominają pierwszego Metal Geara z MSX, a nawet gorzej, bo wykrycie to automatyczny restart. Trochę mi żal tych ludzi, którzy z pewnością włożyli ogrom pracy, by ta gra graficznie i artystycznie wyglądała jak wygląda, a cała reszta ekipy urządziła ostry sabotaż projektu. Ordera zaliczyłem, ale ta gra jest tak bardzo liniowa i jednorazowa, że nie ma absolutnie żadnego powodu, by kiedykolwiek do niej wrócić.

Odnośnik do komentarza

To the Moon - wlasnie ukonczylem, poszlo w jednej sesji. Ojezu jak ja kocham te snesowo-finalowa stylistyke ((pipi).ac smoki, unreal enginy, 4k i inne 1080/60). Ciekawa historia z kilkoma zwrotami akcji i doskonale nakreslonymi bohaterami (tak doskonale, ze w sumie nie wiedzialem czy historia skupiac sie bedzie na Johnnym czy na River, przez co gra mnie ciagle zaskakiwala). Emocjonalnie rowniez dobrze wywazona dzieki luzniejszym wstawkom (wlasciwie dialogom), ale Figaro i tak pewnie jeszcze plakal jak odinstalowywal. 8+/10.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Singularity

 

nn7eio.jpg

 

Gra lezala na polce juz ponad rok. Zdecydowalem sie za nia w koncu zabrac i dobrze - okazalo sie, ze to jedna z ciekawszych kampanii w fpsach na minionej generacji. Strzela sie wybornie a do tego cala zabawe napedza ciekawa fabula oraz interesujace widoki. Calosc jest raczej liniowa i nie da sie zgubic (cale szczescie autorzy nie postawili na strzalke, ktora nas non stop prowadzi do celu). Dzieki temu grajac nie czulem sie jak malpa. Prawie na starcie otrzymujemy "bron" dzieki ktorej mozemy w ograniczony sposob manipulowac czasem. Fabula w skrocie podejmuje watek badan prowadzonych na wyspie nalezacej do Zwiazku Radzieckiego. Nie chce zdradzac wiecej - moze ktos jeszcze nie gral. Po lokacjach "porozrzucane" sa notatki pracownikow wyspy lub audiologi. Slucha sie ich przyjemnie i mozna poglebic troche wiedze na temat tego co sie wydarzylo. Tak jak pisalem strzela sie bardzo przyjemnie. Nie trzeba chowac sie za przeszkodami. Nie ma odnawiajacego sie zdrowia. Nie masz apteczki? No to zaraz pewnie padniesz. Chociaz nie. Gra do trudnych nie nalezy wiec nikt nie powinien sie spocic przy graniu.

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Przeszedłem pierwszego God of Wara. Dopiero teraz, bo zacząłem w niego grać na początku lutego. Tak, trochę się męczyłem grając w tę grę. No ale włączyłem kilka dni temu i się mocno wciągnąłem.

 

Walka mi na początku średnio leżała, ale jak już trochę ulepszyłem ostrza, to zrobiła się całkiem dobra. Wkurzało mnie tylko, gdy wyprowadzałem atak, a przeciwnik nic sobie z tego nie robił i sam mnie atakował.

Ogólnie muszę przyznać, że druga połowa jest lepsza od pierwszej, a Path of Hades to fantastyczny poziom, mój ulubiony.

 

Aha, coś jest w tych grach z PS2. Są takie, nie wiem, jak to nazwać, czyste? Żadnych wskaźników i innych tego typów bzdetów, za(pipi)ioza. I ostatni boss trudny, kolejny plus.

 

Daję mocną siódemkę i biorę się za dwójkę. Czuję, że jest lepsza od jedynki.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...