Opublikowano 17 kwietnia17 kwi Ta recka przypieczętowała to że zaczne przygode z serią od nowej części a jak się spodoba to już na własną odpowiedzialność ogram tego prajma
Opublikowano 17 kwietnia17 kwi 5 minutes ago, Pupcio said:Ta recka przypieczętowała to że zaczne przygode z serią od nowej części a jak się spodoba to już na własną odpowiedzialność ogram tego prajmaTy lubisz grać w stare gierki to powinien Ci przypasować Prime. I zacznij od Dread jak już
Opublikowano 17 kwietnia17 kwi Przyłączam się, że Prime mi nie poszedł, ani na WiiU jako wersja z Wii, ani na Switchu. Pewnie w końcu przemęczę.Natomiast Dread polecam bez zastrzeżeń, pełne cudo. Grałem jeszcze w Fusion na 3DS i od niego zaczęła się moja sympatia do metroidów. Edytowane 17 kwietnia17 kwi przez dominalien
Opublikowano 17 kwietnia17 kwi Ja w zasadzie zgadzam się z recka chociaż gry nie ukonczylem. Może i na premierę uchodziła za genialną, ale zwyczajnie brzydko się zestarzała (czego nie mogę powiedzieć o takim RE4OG z tej samej platformy).Zaś o Metroid Dread napisano już wszystko - gra wybitna w gatunku, śmiga jak wściekła i zwyczajnie ta formuła po prostu bardziej pasuje do gatunku. Czekam na następcę.
Opublikowano 17 kwietnia17 kwi Dread pewnie wpadnie prędzej czy później chociaż nie jestem fanem tego pomysłu z robotami co masakrują babe na strzała i graficzki pod względem art stajlu
Opublikowano 17 kwietnia17 kwi Prime był po prostu pierwszą metroidvanią w 3D, w 2002 roku to musiało robić piorunujące wrażenie. Znam ludzi, którzy ogrywali to po raz pierwszy przy premierze tego remastera i byli zachwyceni, więc myślę, że osobista tolerancja na pewne rzeczy ma tutaj duże znaczenie. Gra stoi przede wszystkim niesamowitym klimatem, muzyką, poczuciem zwiedzania czegoś obcego i zagubienia się w tym. Mnie backtracking też trochę męczył swego czasu, ale przez aspekty wymienionej wyżej nigdy mi to mocno nie przeszkadzało, bo bieganie po tych lokacjach nawet 30 raz zawsze było tak samo magiczne. Tak jak w BOTW ludzie narzekali że pustawo, tak tutaj można narzekać, że kręcisz się w kółko non stop. Dla mnie zarówno w jednej i drugiej grze te ich aspekty tworzą unikalny "vibe" gry, który by po prostu wyparował bez nich. Niemniej na pewno przydałaby sie lepsza mapka i jakaś możliwość oznaczania sobie na niej rzeczy.
Opublikowano 17 kwietnia17 kwi Ten Beyond ma być nowym otwarciem, więc i tak się sprawdzi jak wygląda Prime przystosowany do dzisiejszych standardów.
Opublikowano 17 kwietnia17 kwi Monster Hunter WildsPlatforma: PS5Rok wydania: 2025Platyna #171Miodność: 9/10Trudność: ŚredniaCzas: 134 godz. (1 miesiąc i 2 tygodnie)Marzyłem o tym, by zagrać w Monster Huntera stworzonego z myślą o obecnej generacji konsol.Capcom oczywiście znowu dostarcza i na szczęście dostarcza po polsku.Nie obyło się bez uproszczeń w stosunku do poprzednich części, ale Wilds to wciąż jeden z najlepszych rpgów nastawionych na kooperację z innymi graczami. Japończycy, którzy nigdy nie śpią, zawsze czekają w pogotowiu, aby nam pomóc.Dla mnie jednak kluczowe było, aby znaleźć dobrą ekipę, z którą będzie można konie kraść. Chciałbym im gorąco podziękować za pomoc w polowaniach, za ich cenne rady i za ogromną beczkę śmiechu, którą dostarczyli. Bez nich nie dałbym rady zdobyć najbardziej irytujących koron. Ta platyna to także ich platyna.Nie mogę się doczekać momentu, gdy wrócę do kooperacyjnego okładania potworów na randze mistrzowskiej. Moja lanca już się grzeje. Tymczasem trzeba pójść na spacer z koleżkotem. Edytowane 17 kwietnia17 kwi przez squaresofter
Opublikowano 17 kwietnia17 kwi Po trzech dniach ostrego ciorania zakończyłem przygodę z RE4 (2005) w wersji na Xboxa One, ogólnie chyba czwarty albo piąty raz w życiu.To przejście jest to tyle istotne, że jest pierwszym po skończeniu w zeszłym roku REmake4 i nawet w tej perspektywie muszę przyznać, że ten 20 letni klasyk naprawdę godnie się zestarzał. Co prawda wymagał chwili przyzwyczajenia do poruszania się postacią (coś pomiędzy tank control, a nowożytnymi grami akcji) i stania w miejscu podczas strzelania, ale jak już przez to przejdziemy to leci samo gęste. Trzy różne „mapy”, przyjemna mieszkanka horroru z grą akcji, satysfakcjonujący gunplay (+ obowiązkowa kontrola tłumu), zbieranie skarbów i ulepszanie broni. To wszystko wciąż przypomina o kolosalnym wrażenie jakie sprawił odpalony na czarnym Gacku oryginał i tego, że nic innego nie dorosło już później do poziomu ekscytacji jakiego dostarczył. To gra-legenda, w mojej opinii absolutnie najlepsza gra w historii i słowem podsumowania… dam jej już odpocząć na stare lata i ustąpię miejsca następcy.Tak, chociaż REmake4 nie miał prawa wywołać identycznego efektu jak swojego czasu oryginał to zwyczajnie jest bardziej dopieszczona grą i powątpiewając, że doczekamy się trzeciego remake’u czwórki każdemu kto chciałby się sprawdzić z tą częścią mogę z czystym sumieniem polecić właśnie wersję odświeżoną.Ocena oryginału zaś? RE4(2005)/10
Opublikowano 18 kwietnia18 kwi Co prawda Switcha mam dla innych gier, ale uznałem, że pyknę sobie w Super Mario Odyssey. Ostatni Marian 3D, w którego grałem, to był Super Mario 64 na emulatorze w czasach podstawówkowo-gimnazjalnych, więc podchodziłem do Odysei bez żadnych obrazków w głowie - zwłaszcza, że w czyste platformery gram stosunkowo mało. No i wyszło na to, że bawiłem się nieźle, rozumiem czemu ludzie tak ten tytuł komplementowali i jednocześnie kolejne Mario 3D też nie będzie dla mnie jakimś szczególnym motywatorem do zakupu Switcha 2. Ogra się je tam przy okazji, jak już kupię ten system dla ciekawszych dla mnie exów.No ale skupmy się na przygodach hydraulika, tym razem wspomaganego magiczną czapką dającą mu niepokojącą lekko jak na tytuł w tej stylistyce umiejętnością do opętania innych istot. Marian goniąc za Bowserem i księżniczką będzie musiał zwiedzić szereg krain, a jego statek pozwalający mu się między nimi przemieszczać zasilają księżyce. Księżyce te leżą sobie w poszczególnych krainach i różnią się stopniem dostępności - niektóre wymagają dosłownie jednego skoku czy zbicia jakiegoś pudła, inne poukrywane są za większymi wyzwaniami czy minigierkami. Ogólnie zabawa zarzuca haczyk na gracza w postaci ciągłej niemalże gratyfikacji - momenty, kiedy księżyc nie wpada co 2 minuty, za co zostajemy nagrodzeni niepomijalną niestety animacją, należą do rzadkości. Nie kryje się za tym zazwyczaj jakakolwiek trudność - łazimy, skaczemy, rzucamy czapką i zbieramy nagrody. Na swój sposób fajno.Ogólnie tytuł należy do - niespodzianka - dosyć prostych, co samo w sobie nie jest zarzutem. Dzięki temu relaksuje i dobrze siada na krótkie posiedzenia. Przynajmniej ja najlepiej bawiłem się odpalając Odyseję na dwie posiadówy po pół godziny w ciągu dnia. Gra też bardzo sprawnie urozmaica swoją formułę - poza zwiedzaniem świata w standardowy sposób mamy też sekcje w 2D, czasówki, minigierki, sekwencje, kiedy poruszamy się opętanym stworkiem i w związku z tym zmienia się sposób interakcji ze światem (a więc np. sekcje platformowe dostają nowego twistu) czy toczymy sympatyczne walki z bossami. Naprawdę, to tytuł zaprojektowany z dużą dozą kreatywności i dający przez to radość z grania.Tylko to po prostu nie mój typ gry - bawiłem się całkiem całkiem, doceniam wiele rzeczy, ale w ogóle nie mam weny na zbieranie kolejnych księżyców i odblokowywanie post game. Jeżeli chociaż wszystkie byłyby dostępne do zebrania od razu, to może spędzałbym na kolejnych mapach więcej czasu. Tak się jednak nie dzieje i dopiero po przejściu "normalnej" gry odblokowują się kolejne księżyce do zebrania na poprzednich mapach, więc trzeba na nie wracać. W tym momencie stwierdziłem, że wystarczy, po prostu nie chce mi się poświęcać temu tytułowi więcej czasu.To dobra gra, którą mogę śmiało polecić - a już szczególnie, jeżeli szukacie przy okazji uroczej i stosunkowo łatwej gierki dla domownika dopiero wchodzącego do gier. Na pewno osoby lubiące platformówki, a szczególnie związane z wyczilowanym zbieractwem, będą bawić się tutaj doskonale. Gdyby ten tytuł trafił do mnie w czasach, kiedy jako mały szczyl byłem zakochany w Spyro, to pewnie zostałbym fanem hydraulika. Tyle, że trafił do mnie w czasie, kiedy mój giereczkowy gust ukształtował się już w totalnie inną stronę.
Opublikowano sobota o 16:265 dni Robocop Rogue City (PC)W końcu dobrnąłem do mety. Na plus trzeba zaliczyć klimat. Odrapane, obskurne i zniszczone miejscówki to idealne miejsce, gdzie nasz Roboglina musi posprzątać. Strzela się przyjemnie, łby wybuchają, nasz gun po ulepszeniach ma moc.Czuć też ciężar naszego cyborga, bo porusza się on ociężale i dość powoli, ale nadrabia wytrzymałością. Co nie znaczy że nie jest nieśmiertelny.Oprócz parcia przed siebie mamy tutaj bieda wolność i cele poboczne, oraz zbieramy narkotyki, fałszywki, skradzione przedmioty, itp. Wystawiamy też mandaty lub pouczenia. Wszystko daje nam XP do ulepszania postaci. Niestety nie jest tak różowo w kwestiach technicznych. Gra chodzi mi gorzej na moim lapku na średnich niż taki KCD2 na wysokich, a graficznie szału nie robi. Kilka razy nie zaskoczył skrypt i musiałem zaczynać od checkpointa, a po pewnym czasie to strzelanie zaczyna jednak nużyć, bo gra mogłaby być ciut krótsza. Co by nie było- lizałem ściany i zrobiłem co się dało. Nie licząc kilku mandatów.Mimo wszystko za te niecałe 5 dyszek dobrze się bawiłem i chciałbym zobaczyć od Teyonu np. DREDDA. Tylko do cholery, przyłóżcie się do optymalizacji w kolejnej grze. Czymkolwiek by nie była.
Opublikowano sobota o 21:125 dni Final Fantasy VII: Rebirth (Steam Deck)Mieliście kiedyś tak, że piszecie klasówkę z matematyki i w równaniu już na początku robicie błąd w obliczeniach, przez co dalsze części równania – mimo że zapisywane zgodnie ze sztuką – siłą rzeczy będą błędne? I taki właśnie jest Rebirth. Nie można oczekiwać, że gra będzie przez kilkadziesiąt godzin interesująca, gdy u podstawy leży błąd polegający na rozbiciu jednej 40-godzinnej gry na trylogię. Owszem, w porównaniu do części pierwszej dzieje się sporo, ale nie jest to wielki wyczyn, bo patrząc się na schnącą farbę na ścianie możemy śmiało stwierdzić, że też dzieje się więcej niż w pierwszej części rimejku. Podobnie jak w Remake, również w Rebirth pierwsze 2-3 godziny są co najmniej intrygujące, a potem tempo siada, niby podróżujeny po różniących się od siebie lokacjach, ale czy towarzyszy temu natłok wydarzeń? No tak średnio. Scenariusz jest mało ciekawy, gra ma dziwne wahania nastrojów – raz jest poważnie, raz śmiesznie i często to jest tak przemieszane i następujące po sobie, że traci na tym wydźwięk wydarzeń, które miały być przejmujące, a nie są, bo co z tego, że ktoś umrze, jak zaraz bijemy się z bossem rzucającym one-linerami w rytm dubstepu. Chodzi ta nasza ekipa po tych krainach, w sumie nie wiadomo po co. Brakuje tutaj jakiegoś ciągu przyczynowego pomiędzy lokacjami – raz się przemieszczamy bo podążamy za zakapturzonymi ludzikami (xdd), a drugim razem bo akurat jesteśmy w pobliżu jakiegoś miejsca więc co nam szkodzi tam iść. Fabuła jest tak głupia, tak naiwna że masakra. Może to kwestia tego, że oryginał też jest tak głupi, ale nie przeszkadzało to aż tak w grze na 40h gdzie poruszamy się kwadratami, a mocno to się ujawnia w grze wyglądającej jak życie rozciągniętej na grubo ponad 40h? Co chwilę wywracałem oczami na filmikach zachodząc w głowę dlaczego bohaterowie zachowują się tak nielogicznie, tak naiwnie. Oczywiście najnudniejsze są te wszystkie starania twórców związane z rozwijaniem czy wręcz tworzeniem wątków, które w oryginale albo nie istniały, albo nie były na tyle istotne, żeby poświęcać im czas. A dodajmy jeszcze do tego te bzdury z multiversum, jakimś łączeniem światów kto to rucha xddd. Ogólnie mocno to śmiedzi Kingdom Hearts. A no i chuj im w dupę za wplątywanie w cały ten syf Crisis Core. Bez znajomości tej gry dużo się traci. Plusy? Ładne, walki z bossami są efektowne, muzyka jest okej, ale tak jak w Remake trochę za delikatne są te nowe aranżacje – w większości wypadków wolę oryginały z PS1. Nad minigrami i misjami pobocznymi nie będę się już nawet pastwił – gówno w chuj. No ok, te minigierki niektóre jeszcze ujdą, ale te misje poboczne to jest poziom nie wiem, inFamous na ps3? Otwarty świat? Niby jest, ale szczerze mówiąc nie zawracałem sobie nim gitary, no bo po co? Żeby odhaczać misje poboczne? A może żeby frustrować się sterowaniem skrojonym typowo pod korytarzyk, przez co Cloud blokuje się na każdej przeszkodzie w open-world? Bawiłem się mocno tak sobie, przeszedłem szczerze mówiąc na siłę żeby odhaczyć. Dawno nie zawiodłem się aż tak bardzo na jakiejś dużej produkcji. Czy lepsze niż Remake? Chyba tak, ale nie jakoś znacznie. Niby naprawiono kilka bolączek jedynki, ale dołożono drugie tyle.
Opublikowano niedziela o 00:115 dni Pokemon Dark VioletTytuł jest romhackiem Pokemon Fire Red, akcja ma miejsce w Kanto tak jak oryginalna gra. Główny wątek jest klasyczny, złapać je wszystkie i zostać mistrzem, ale został rozbudowany o dodatkowe postacie. Wątek poboczny Team Rocket i Giovanniego został również mocno przebudowany i rozwinięty. Fabuła jest poważniejsza, na tyle na ile pokemony na to pozwalają. Mimo, że to fanowska produkcja, to fabuła przebija to co serwował nam gamefreak na switchu. Lokacje zostały przemodelowane, kolejność w jakiej odwiedzamy miasta też została zmieniona. Jeśli chodzi o poziom trudności, to jest dużo ciężej niż w głównej serii, wybrałem jako starter Charmandera i żałowałem tego później w dwóch pierwszych gymach u Brocka i Misty. Pokemony przeciwników mają wyższe levele i dużo bardziej zróżnicowane move sety. Poza kilkoma nieczystymi zagraniami, że walczymy z dwoma trenerami jeden po drugim bez żadnej przerwy, to raczej taka przyjemna trudność, niefrustrująca. Pokemonów w grze jest 210, nie dam sobie ręki uciąć, ale chyba jest cała pierwsza generacja, reszta to mix od 2 do 4 generacji. Doszło sporo autorskich ataków z nowymi animacjami i efektami. Ewolucje pokemonów które potrzebowały wymiany zostały zmienione na ewolucje przy pomocy odpowiednich kamieni dostępnych w sklepach. Z minusów, to brakowało mi takich usprawnień jak zapominanie HMów, trzeba popierdalać do npc, żeby je wymazać, ale to stary hack.Jak ktoś ma ochotę na staroszkolne poksy, ale nie chce znowu ogrywać tego samego to polecam. Na bugi żadne nie natrafiłem i całość od początku do końca przeszedłem bez problemu.
Opublikowano niedziela o 05:395 dni 8 godzin temu, tlas napisał(a):Final Fantasy VII: Rebirth (Steam Deck)..... gra ma dziwne wahania nastrojów – raz jest poważnie, raz śmiesznie i często to jest tak przemieszane i następujące po sobie....Eeee....pierwszy raz zagrałeś w jakiegoś jrpg?
Opublikowano niedziela o 05:515 dni nie, grałem np. W FF7 gdzie Spoilerpo śmierci kolegi Barreta czy po śmierci Aerith gra nie wywracała nastroju o 180 stopni :)
Opublikowano niedziela o 08:175 dni FF7r part1 mial ten sam problem co finalnie jako całość jest miernym średniakiem mimo genialnego wstępu właśnie.Dlatego part2 odpuściłem, bo ten fabularny kingdom hearts z part1 dogłębnie obrzydził mi obcowanie z tym rimejkiem. Oryginal jednak mimo tych pixelow to miał dobre tempo i wiedział jak przekazać to co chcial w przystępnym pacingu. Ja już się boje part3 i tego pomieszania z poplątaniem z liniami czasowymi. Jak zrobią z tego zakonczenie disneyowskie to niech spłoną, bo zazwyczaj zakoczenia final fantasy nigdy nie byly happy endingowe, a tutaj się zapowiada na tragedię narracyjną tej marki.
Opublikowano niedziela o 13:194 dni Właśnie z powodu tego cringu od którego zęby bolą zrezygnowałem z gry (FF7 part 1). Nie wiem po co to robili, Midgar w oryginale kończyłem ze trzy razy i nie pamiętam, żeby tak to wyglądało. Pewnie są tego fani, ja do nich nie należę
Opublikowano niedziela o 13:214 dni Skoro według Ciebie Remake był krindżem to na Rebirth nawet nie spoglądaj.
Opublikowano niedziela o 13:244 dni 1 minute ago, Bzduras said:Skoro według Ciebie Remake był krindżem to na Rebirth nawet nie spoglądaj.No nie zamierzam. Żałuję mocno, bo bardzo lubię świat FF7.
Opublikowano niedziela o 13:264 dni Godzinę temu, Mejm napisał(a):Ale akurat zakonczenie 7 to bylo happyendowe.To z redem?SpoilerNiby wszystko ok, ale ludzkość umarła więc planeta pozbyła się raka ktorym byli ludzie i kosmici.Takie słodko gorzkie bym powiedział. But still przesłanie to jakieś mialo jako całość.Tak samo FF X I FF XVI mialo slodko gorzkie zakoczenia, ktore zawsze sobie cenie w tych grach.
Opublikowano niedziela o 13:324 dni 3 minutes ago, oFi said:To z redem?SpoilerNiby wszystko ok, ale ludzkość umarła więc planeta pozbyła się raka ktorym byli ludzie i kosmici.Takie słodko gorzkie bym powiedział. But still przesłanie to jakieś mialo jako całość.Tak samo FF X I FF XVI mialo slodko gorzkie zakoczenia, ktore zawsze sobie cenie w tych grach.FFX miało słodko-gorzkie zakończenie? No dawno temu ukończyłem, aleSpoilerto nie było tak, że większość postaci z Auronem na czele to były żywe trupy, a Tidus był jakimś tam wspomnieniem, czy czymś takim i oni wszyscy znikali? A ogólnie ich cała religia i światopogląd to było jedno wielkie kłamstwo? Ja odebrałem zakończenie FFX jako totalnie depresyjne i zdecydowanie gorzkie. Nie wiem co tam słodkiego było
Opublikowano niedziela o 13:404 dni 6 minut temu, Bzduras napisał(a):Skoro według Ciebie Remake był krindżem to na Rebirth nawet nie spoglądaj.Ja nie mam nic do cringu bo super się bawie z bekowymi sidequestami yakuz, FF7r tez ma bekowe momenty. Niektóre nawet byly genialnie udźwiękowione jak pojedynek na silowni:Tu pełna wersje tego masterpiecu:Ale te duszki, cloud mruczący pod nosem jak coś serio powinien powiedzieć (nawet old snake który zrzędził umiał się odezwać).
Opublikowano niedziela o 13:474 dni Rebirth miał absolutnie GOTG momenty jak i takie, przy których wysiedziałem chyba tylko mocną siłą woli. Bardzo nierówna pod tym kątem gra, chociaż całościowo chyba bardziej mi się podobało niż nie-podobało. Pewne rzeczy z tej gry będą już do końca żyć za darmoszkę w mojej głowie więc nie będę się nad nią zbytnio pastwić, ale jednak względem Part I jest o wiele bardziej stonowany jako całość. Rebirth to taki FF7 po dwóch piwkach który już powoli zaczyna za dobrze się bawić sam ze sobą.
Opublikowano niedziela o 13:584 dni 9 minut temu, Bzduras napisał(a):Rebirth miał absolutnie GOTG momenty jak i takie, przy których wysiedziałem chyba tylko mocną siłą woli. Bardzo nierówna pod tym kątem gra, chociaż całościowo chyba bardziej mi się podobało niż nie-podobało. Pewne rzeczy z tej gry będą już do końca żyć za darmoszkę w mojej głowie więc nie będę się nad nią zbytnio pastwić, ale jednak względem Part I jest o wiele bardziej stonowany jako całość. Rebirth to taki FF7 po dwóch piwkach który już powoli zaczyna za dobrze się bawić sam ze sobą.Od Nibelheim do akcji w mieście Shinry z przemową Rufusa jest luksja. Wtedy uwierzyłem, że Rebirth to jest to. A potem bywa niestety różnie.Zrobić z całości grę na 40-50h, na silniku Rebirth, bez tych duchów i innych multiversów i mamy instant klasyka. Edytowane niedziela o 14:004 dni przez tlas
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.