
Treść opublikowana przez Mendrek
-
NETFLIX
Skończyłem Unabombera i jestem pod pozytywnym wrażeniem. Generalnie wszystko fajnie gra, jest dramaturgia, jest przesłanie, jest oparcie o fakty. Od serialu idealnego kilka rzeczy mi nie zagrało, ale wezmę w spoilery na wszelki wypadek:
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Ni w pindę ni w oko, no 7 epizodów żeby to zakończyć, to sobie tego epilogu nie wyobrażam. Gdzie tajny plan Jirena, gdzie knowanie Friezy, gdzie może jakaś teoria spiskowa dot. Daishinkana i świty, gdzie choćby jakaś konkluzja po co to wszystko, albo zachęta do nowego arc'a z pozostałymi uniwersami (chyba by ich dla picu nie tworzyli?). Frieza pewnie chce wyskoczyć z życzeniem: "chce być bogiem", albo coś w ten deseń. Ale Jiren zasługuje na jakąś głębszą motywację, bo ten gość jest póki co bardzo nijaki i w zasadzie wszyscy oczekują że coś tam na koniec ujawni. A tu 7 odcinków, to nawet nie zdziwiłbym się jakby nie udało się pokonać Jirena, ale skończyłby się czas i Jiren powiedziałby coś w stylu: "Zawiodłem, ok, godzę się na ten los. Jesteś silny Goku, ale nie silniejszy ode mnie". A Goku po sprzedaniu fangi Friezie za próbę ninja-życzenia, mówi że chce wszystkie wszechświaty ożywić, wszyscy się pojawiają, a Jiren: "Ok Goku, powalczymy kiedyś jeszcze". No i koniec, muzyczka, papa, wszyscy zadowoleni (poza Friezą i tradycyjnie trochę Vegitą) i może kinówka jakaś...
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Masters of the Universe (1987) - jakby ktoś nie jarzył, to jest to He-Man. Wersja aktorska, a w roli głównej Dolph Lundgren. Nie jest to ambitne kino, ale na pewno widowiskowe (jak na swoje lata) i klimatyczne. Zabieg reżysera jest oczywiście kontrowersyjny - bo He-man i przyjaciele po krótkiej potyczce trafiają przypadkiem na Ziemię, gdzie będą walczyć o Kosmiczny Klucz z oddziałami Wiedźmy i Szkieletora. Ten drugi wypadł naprawdę fajnie, zasadniczo nawet lepiej od samego He-Mana, który tutaj jest takim blondaskiem od sprawiania łomotu. Urzeka dbałość o szczegóły i odniesienia do uniwersum, które przypomina nieco skrzyżowanie Conana ze Star Wars. A także film wybitnie siedzi w końcówce lat 80 - syntezatory, mikrofalówki, kabriolety i Burger King. I nie musi niczego udawać. Oczywiście nie dało się uniknąć kiczowatości, a produkcja jest dość grzeczna (zamiast krwi, iskry i laserki), a także czasami ma chyba luki w scenariuszu. Ale to nieważne, bo każdy kto oglądał He-Mana poczuje się tu jak w domu i w ogóle to każdy wychowany w latach 90 przymknie oko na te niedoróbki i obejrzy z wypiekami na twarzy
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Generalnie to cecha każdego obecnie shonena bitewnego, że poziom jest różny. Tak jak w Bleachu czy Naruto. To chyba bardziej kwestia technologii rysunku niż umiejętności twórców. Nie ma co marzyć że w cotygodniowym tasiemcu o wojownikach dostaniemy kreskę w stylu DBZ czy Hokuto no Ken. Nie ma co się spinać, należy zdjąć klapki nostalgii i cieszyć się fan servicem, który ostatnio mocno się wylewa. Praktycznie co tydzień jakaś kozacka akcja z epicką muzyką. Mogliby jedynie popracować na choreografią walk, bo dwie klatki animacji i "dadadadadadada" krzyczane przez postać, albo slideshow "raz tu jesteśmy, raz tam" to trochę słabo. USSJB spoko, ale te kudły i gęba przypominają mi półprzytomnego Sonica. Mogliby dać Vegecie swojego UI, a nie jakieś pół-środki żeby tylko nie dorównał Goku. Whis mówi, że Goku uwolnił pełnie mocy, a przecież pełnia mocy to teraz UI
-
Anime godne polecania
Juuni Taisen: Zodiac Wars (2015) - to anime wygląda jakby było na podstawie jakiejś gry, w dodatku multiplayerowej. Gra byłaby skrzyżowaniem Twisted Metal i gry z gatunku Battle Royale. Nic dziwnego, że obecnie jest wśród najbardziej popularnych na Crounchyrollu. Ot pewna potężna osobistość cyklicznie organizuje turniej dla 12 najlepszych zabójców (zwanych zodiakami) o niezwykłych mocach. Jego organizacja sprawiła, że jedno z miast ot tak opustoszało, stając się głównym terenem walk. Nagrodą jest dowolne życzenie zwycięzcy, ale tak czy owak ocaleje tylko jeden (wszyscy połknęli truciznę która zabija po dobie, zwycięzca otrzyma też antidotum). I tyle wstępu. Potem to po prostu rzeźnia przeplatana flashbackami mającymi nam trochę opowiedzieć o postaciach, które są najsilniejszym elementem anime. Każdy bowiem zabija na swój sposób (a te trzeba przyznać, że bywają dość nietypowe) i każdy ma jakąś ukrytą umiejętność. Kreska jest w porządku, sceny zabójstw nie są zbyt przesadne, generalnie nie ma tu większej głębi, ale fajnie się to ogląda
-
Konsolowa Tęcza
Ograłem wszystkie GTA i ograłem wszystkie Saints Row poza pierwszym, więc nie możesz mi wypominać czegokolwiek. To nie jest żaden trolling ani promowanie PS Plusa (po co miałbym to robić? ;/ ), w zasadzie chcę jakoś wybronić "wydmuszkowatość" GTA V. W tym porównaniu GTA V wygrywa 3:2, ale gameplay leży po stronie SR IV. http://www.nonfictiongaming.com/2014/07/5-crucial-things-saints-row-iv-better-gta-v/ W tym artykule powyżej jest z kolei świetnie wypunktowane, co GTA V zrobiło dobrze, ale SR IV zrobiło to lepiej
-
Konsolowa Tęcza
Nieprawda. Nie każdy :] Dochodzę do wniosku że należałoby podzielić sandboxy na trzy typy - fabularne, niefabularne i hybrydowe. Fabularne to np. L.A. Noire czy Mafia 1/2, w których to otwarte otoczenie służyło głównie do przemieszczania się po nim, oraz jako tło. Niefabularne to np. Goat Simulator, w którym nie ma fabuły, ale jest masa aktywności. Hybrydowe to te, w których mamy i sporo dobrej zabawy z fabułą i z aktywnościami pobocznymi. W tym kontekście przesuwałbym GTA V bardziej w stronę sandboxa fabularnego jeśli chodzi o single player. Minigry są tam zrobione ewidentnie na doczepkę, a głównym rdzeniem gry jest kampania uwzględniająca trzy postacie protagonistów. Minigry są zaś nudne, nie ma zbyt wielu znajdziek, power upów, "grach w grze" (jak np. w Bully). Dlatego IMO niesprawiedliwie porównywać Saints Row, które jest wspaniałą hybrydą stawiającą na fajną fabułę, a także na świetną zabawę poza nią. Zresztą wystarczy że sandbox będzie miał jakiś aspekt trzymający nas przy grze poza misjami (np. rozwałka w Just Cause, czy parkeur w Infamous) i to już czyni z niej bardziej hybrydę. GTA V hybrydą nie jest, bo aktywności poboczne są nudne jak flaki z olejem i gdyby ich nie było, grze wyszłoby to chyba lepiej. Ps. Pupcio, czemu dajesz mi minusa za pisanie prawdy... ?
-
Jakie pierwsze Trophy / Achievment taki cały rok
Szlag, będę musiał uważać z piecykami...
-
Battlefield 1 (BF5)
Jak dla mnie, to Farquhar to spełnienie potrzeb medyka, tylko trzeba uważać z dystansem - na dalsze odległości wymaga skilla lub szczęścia. To taki odwrócony Selbstlader, lepiej sprawdza się z bliska niż z bardzo daleka. Trzy strzały z close lub mid range i zabija zwykłego żołnierza z full zdrowiem. Czyli coś wypadkowego między Cei a Selbstem. Oczywiście nie zdejmiemy tym grupy wrogów, ale 1v1 powinniśmy wygrywać z palcem w nosie (o ile przeciwnik nie ma Farqa ). Jeśli jednak z pół-automatykami mamy problem, to zawsze zostaje M1907SL w wersji wymiatającej. Prosty w obsłudze, choć nie wysnajpimy nim nawet kłody. Za to na close i mid nawet nie trzeba zbytnio mierzyć by coś zabić Długo się zastanawiałem nad dobrą bronią dla wsparcia. KM Lewis mi nie siadł zupełnie. BAR fajny, ale za szybko traci naboje i za mały magazynek, w zasadzie to bardziej szturmówka niż LMG. Madsenem nie umiałem celować. Przez jakiś czas grałem Benet-Mercie który jest niezwykle celny, póki nie zdałem sobie sprawy że ten firerate pozwala mi zabić kogoś jedynie z zaskoczenia, bo byle każda inna spluwa była szybsza. Przerzuciłem się na MG15 i w sumie pewnie bym został, bo najbardziej przypomina klasycznie powolne LMG z BF-a i nawet dwójnóg jak w starych dobrych czasach. Jednak wraz z używaniem lekkiego MG15 wpadł mi Perino. I OJAAAAPIERDYKAM. Przecież toż to stary dobry PKP Pecheneg z BF3 Powolny, silny, mocny. Wszyscy wiemy jak op był PKP w BF3, tak też jest w przypadku Perino. Można iść i przekosić całą drużynę jedną serią. Nawet nieco dziwne celowanie (drąg z lewej strony nieco zasłaniający obraz) nie jest po chwili problemem i idzie się szybko przyzwyczaić. Pewnie go znerfią, bo bardzo odstaje od pozostałych. Chociaż nie widzę zbyt wielu nim grających, pewnie jeszcze ludzie nie załapali
-
Konsolowa Tęcza
Tak, to Prawo Krwi. Polski Mortal Kombat lat 90 w pełnej krasie Jednak trzeba oddać chłopakom, że zebrali ekipę z osiedla i zapewne dobrze się bawili
-
Konsolowa Tęcza
Blisko, ale nie Grę z reklamy wydała firma z Wrocławia
-
Konsolowa Tęcza
A gdzie tam. Franko nie posiadał digitalizowanych postaci. Za to był rajcowniejszy. I zawsze jak wstawał po bęckach, to mówił: "spoko!". Swoją drogą dźwięki jego specjali były zajumane prosto z Final Fighta Tak czy owak, próbujcie dalej
-
Konsolowa Tęcza
Myślicie, że teraz wydawcy ciu*ają nas w trailerach? Wyobrażcie sobie, że internet raczkuje, o grach dowiadujecie się z prasy i czytacie taką reklamę: Gra w cenie 36 PLN, czyli 1.5 pirata z dobrej tłoczni. Gra oczywiście była "trochę" kupowata Kto pierwszy zgadnie jaka to gra, dostanie plusikopucharek
-
Cyfrowe zakupy growe!
W związku że do nowo kupioneego pieca trzeba było dosypać niezbędnego surowca, to trzeba przyznać, że w te święta z GoG-iem zasypało, że ho ho!
-
Noworoczne postanowienia kĄsolowe
- przejść 20 % zakupionych gier - zostać klapem 2018 - kupić TLOU 2 na premierę - wbić się na jakiś turniej Tekkena 7
-
Konsolowa Tęcza
No BC 2 to był obok Killzone 2 i Heavy Rain zestaw startowy dla mojej konsoli. BF2 trochę katowałem na PC, ale ostatecznie moim sercem wtedy władał Delta Force. Delta Force Xtreme dostarczał fanowskimi mapami i multum pojazdów (czego tam nie było!). Przejście na BC2 zeszło się z moim rozwodem z PC gamingiem online, gdyż poziom cheaterstwa pomimo Punkbustera czy Hradby (ten drugi to system dla serii Vietcong, którą też lubiałem) był masakryczny i to w żywe oczy (w sensie nawet się z tym nie kryli). BC 2 z kolei był mega dealem. Był kolorowy, miał system zniszczeń (który pomimo powtarzalności był epicki i praktyczny, w sensie dużo killi robiło się rozwalając ścianę za którą czaił się gostek), kampania była ok - zwłaszcza że postacie rozmawiały ze sobą (nawet jak stanąłeś gdzieś w miejscu, to czasami wywiązywała się zabawna gadka niczym w filmach Tarantino). A potem przyszedł dodatek Vietcong i to w ogóle już spazmy i orgazmy. Atak na wzgórze, które zostało świeżo potraktowane napalmem, aż czuło się ten swąd. I te celowanie z muszki, przekrzykiwanie się zamiast komunikacji radiowej, stare kawałki puszczane z megafonu czołgu, tuc tuci XD Ech, mogliby zrobić remake
-
Dragon Ball Fighter Z
No jak obejrzałem nieco Beerusa, to chyba mam powód by zainteresować się tą grą. Przypomina mi Venoma z GG. Akurat będzie w sam raz do stopowania tych rush'ujących Gohanów, czyli pewnie jakieś 80 % grających KSzAków i szkopów. Beerus, Android 16, Frieza - wydają mi się moim team'em po tym co widziałem
-
Gwiezdne Wojny, Epizod 8: Ostatni Jedi
Wróciłem z seansu. Plusy: - Mark Hamill, który zagrał świetnie. Co jest symboliczne, bo w oryginalnej trylogii był młokosem jeśli chodzi o rolę i jeśli chodzi o aktorstwo. Teraz jest mistrzem Jedi i mistrzem aktorstwa. - dobrze budowana dramaturgia, choć ta karuzela wydawała się nie mieć końca. - wstawki humorystyczne, widać że gdzieś tam śmieszki od Marvela podrzucały sugestie ekipie Star Wars, bo już dość pompatycznego kija w pupach. - udana wielowątkowość, taka w sam raz, skaczemy od ekipy do ekipy i żadna nas nie zdąży zanudzić. Minusy: - zbyt duża asekuracyjność filmu, nawet plot twisty nie robiły tutaj zdziwka, ot widzimy Star Wars przez 2.5 godziny i nic ponadto. - motyw i rola Snoke'a wyjątkowo słaba, nawet jak na standardy SW. - ten fan service to chyba trochę już na siłę, że nie wspomnę o ilości słodkich zwierzątek jak w jakiejś bajce Disneya. Oh wait. - kosmiczne bitwy znowu na odwal się, ot tak żeby były.
-
NETFLIX
Jeśli szukacie super lekkiego i przyjemnego serialu, to polecam "Kantaro, sprzedawa który kochał słodycze". To w zasadzie taki foodporn, gdzie bohater (typowy salaryman) pracuje jak szalony, byleby tylko resztę czasu wynagrodzić sobie wyjątkowymi deserami - a że odwiedza prawdziwe miejsca (przy okazji je szczegółowo opisując), to możemy to także potraktować jako kulinarna wycieczka po japońskich cukierniach. Wszystko okraszone jest typowo japońsko-absurdalnym (lekkim) humorem, a także jest nieco perypetii biurowych. Na pochwałę zasługuje montaż - zbliżenia, slow mo i efekty specjalne przy prezentacji sposobu robienia deserów - pierwsza klasa Serial na podstawie mangi i generalnie bardzo przypomina anime pod pewnymi względami
-
Overwatch
Wbrew pozorom od czasu do czasu randomy były ok, dało się znaleźć drużynę wśród kompletnie nieznających się ludzi, a dobrzy gracze potrafili uciągnąć mecz. Do ostatniego patcha, który miał naprawić matchmaking, a jedyne co zrobił to wydłużył szukanie meczu i wymieszał dobrych z debilami. Efektem jest kompletny bajzel. Gracze którzy do tej pory grali może z 1-2 graczami i resztą randomów, są bezsilni. Wśród poszkodowanych jest wspomniany w moim poprzednim poście finalista World Cup - XQC (który ma to do siebie, że gra tankiem i wymaga kumatej drużyny), którego wyrzuciło w jedną noc z top 500 do klasy niżej (mastersów) i w desperacji zaczął grać dps-ami. MickiePP miał 13 przegranych meczy z rzędu. Blizzard albo trolluje, albo kompletnie nie ma pojęcia o matchmakingu. Chce udobruchać wszystkich i wychodzi, że wszyscy cierpią. Z tego wszystkiego nie chce mi się grać w tą grę i kupno BF1 okazało się najlepszym pomysłem od dawna...
-
Zakupy growe!
- Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Mnie ciekawi, czy będą trzymać się tradycji z Z, że Goku jest zawsze transformację dalej niż Vegita, albo pójdą w stylu GT że ich zrównają i zostawią ich rywalizację nierozstrzygniętą. W sumie co byście woleli? Należy się Vegicie ten UI, czy jednak Goku zawsze na propsie? ;)- Ostatnio widziałem/widziałam...
Cicha Noc - myślałem że będzie coś trochę w stylu "Wesela" czy "Ostatniej rodziny", a dostałem najbardziej gorzko-polski film jaki widziałem. I nie wiem czy mam się z tego cieszyć. Wychodząc z kina po seansie, czułem się jakbym z niego nie wyszedł Film w sposób seryjny punktuje polszyznę, nie dając nam za bardzo odpowiedzi czy morału. Jest jak surowy kat, który znęca się nad widzem. Niby w zsadadzie dość prosta historia o wielu wątkach, której dramat od początku zrozumiemy tylko my. Pewnie jakiś Anglik czy Holender z zapartym tchem oglądałby to do końca, mając nadzieję na jakiś niespodziewany zwrot akcji. Polak obejrzy i już na starcie wie, że to się nie uda, że nasze bagno wciągnie bohatera i wypluje jego zwłoki. Ale jest w tym filmie coś magnetycznego i masochistycznego zarazem, że chcemy go obejrzeć do końca. Monolog Jakubika o sensie polskiej egzystencji stanie się zapewne kultowy. Tak czy owak nie jest to przyjemne kino, ale na pewno wybitne, takie kino moralnego niepokoju dzisiejszych czasów. Raczej nie dla relaksu. Złote Lwy moim zdaniem zasłużone...- Silnik forum 3.0
No to test: https://www.youtube.com/watch?v=c66u4LTdUcY- Silnik forum 3.0
Pytanie noobka - jakiego taga użyć, by z linka przerobiło na stream bezpośredni z YouTube? Niedawno było to [ media], a nawet samo przerabiało. A teraz nie chce... - Dragon Ball (także Z, GT i Super)