
Treść opublikowana przez Mendrek
-
Diablo II: Resurrected
Nie wiem czy wiecie, ale D2R na PS4 ma fajny feature, otóż jak włączycie w bocznym menu ze Spotify jakąś muzę, to gra sama wycisza swoją i możecie lecieć na jakiejś customowej muzyce przy farmieniu
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Top Gun Maverick - spodziewałem się jakiegoś super wow, a dostałem trochę meh. Tom Cruise chyba za dużo nagrał się Ace Combat czy jakiś innych starych japońskich schmupów, bo fabuła i cała ta drama wokół jednego wątku tak męczy bułę, że zęby potrafią wypaść od zgrzytania. Do tego zalana boomerskim sosem a la "Rocky". Miałem też wrażenie, że Tom Cruise z tym ciągłe niezmiennym uśmiechem wciela się w "hide the pain Harolda" z memów. Wątek miłosny to też straszne drewno. No dobra, ale czy film jest zły? W zasadzie ratują go sceny powietrzne. Widać gdzie poszedł budżet. Aha, w momencie gdy Cóż, nie wiem czemu ten film uratował kina, ale może właśnie dlatego, że było aż tak źle. Obejrzeć, nie myśleć za dużo, zapomnieć. Nie chwyciłem się na boomerski haczyk, więc wyszedłem z kina z mieszanymi odczuciami.
-
Żabka [Frog Shop]
W Kauflandzie też takowe kupiłem ostatnio.
-
Anime godne polecania
Wujek nie z tego świata (Isekai Ojisan) - jako, że jest na Netfllix to spróbowałem, choć tytuł dość infantylny. Ale anime jest naprawdę lekkie, zabawne i nieco boomerskie. Wujek głównego bohatera (raczej samotnika) po 17 latach budzi się ze śpiączki po wypadku i deklaruje, że był w innym świecie (takim wyjętym z oldschool jrgpa w dodatku). I że potrafi uprawiać magię. Co okazuje się prawdą Może też pokazywać swoje wspomnienia czy ma swój "inventory" z zachowanymi przedmiotami. Inna sprawa, że wujek to totalny nerd, przegryw i fanatyk SEGA. I w sumie film jest takim hołem dla dawnej SEGI, sporo tu wątków i ciekawostek wplecionych w dialogi. Postaci w serialu przybywa, ale generalnie nie wychodzi z ram lekkiej komedii. W sumie miło się zaskoczyłem
-
Właśnie zacząłem...
Split/Second - czysta frajda. Model jazy prosty i przyjemny, pure arcade z naciskiem na drifty i jazdę w tunelu aerodynamicznym. Za to ładujemy pasek "power play" i to największa przyjemność z gry. Paskiem tym odpalamy "przeszkadzajki" przed sobą (nad gło... ehm, karoseriami innych samochodów zaświeca się ikonka) lub uaktywniamy skróty. Te pierwsze to przeważnie jakieś wybuchające zbiorniki, spadające przedmioty, albo np. maszyny budowlane które zachciały "zgarnąć" co nieco z toru. Jest tego sporo. Ale jak naładujemy pasek x3, to możemy odpalić super power play i wtedy dzieje się masakra - a to rozbije się pasażerski samolot na torze, a to ogromny prom wparuje w nadbrzeżny tunel, wielki statek zsunie się akurat w stoczni... Taka akcja może zmienić w ogóle trasę i wygląd toru, o zgarnięciu kilku kierowców w pobliżu włącznie. I najlepsze jest to, że możemy być jednym z nich Tak, trzeba ostrożnie wyczuwać te power playe, albo sami padniemy ich ofiarą. Nie ma zmiłuj. No i gra ma fajne dodatkowe tryby, np. Airstrike, gdzie Apache leci nad nami i strzela w tor rakietami, a my wymijając te wybuchu otrzymujemy punkty czy nawet combosy. Kurcze, dawno się tak świetnie w ścigałce nie bawiłem. Szkoda, że nie ma raczej szans na sequel, może co najwyżej ktoś zrobi duchowego następce, ale dziś przy obecnych silnikach to by naprawdę była miazga
-
Diablo II: Resurrected
Ktoś wie może kiedy startuje season 2 laddera? Miał być parę dni temu, a nie odpalalem D2 od miesięcy, czekając na ten 2 sezon. Nie chce i się zaczynać na samym końcu S1, a w sumie zastęskniłem za tym szpilem
-
własnie ukonczyłem...
Killzone Shadow Fall (kampania) - mająca prawie dekadę na karku gra z serii, która niegdyś była wyznacznikiem technicznych możliwości konsol PlayStation. Jakby nie patrzeć, historia serii naznaczona jest niezwykłymi wydarzeniami, od okrzykiwaniem jej halo-killerem na PS2, przez render-trailer na PS3 (i dopnięcie swego przy premierze KZ2), przez nierealne wręcz z perspektywy mocy konsoli PS3 otoczenie w KZ3, ciekawą odskocznię na PSP, najładniejszą grafikę na PS Vita, aż w końcu po Shadow Fall, który jak od niedawna wiadomo ma być w sumie ostatnią częścią. Jak trzyma się dziś ta gra? Ano bardzo dobrze. Grafika jest bardzo ładna, a monumentalne otoczenie potrafi zapierać dech w piersiach. Ba, w pewnym momencie poczułem się jak w pierwszym Unreal w drodze do Wielkiej Iglicy - po prostu spojrzałem w górę i westchnąłem ciche: "wow". W tej grze w otwartym otoczeniu czujesz się malutki. Mamy okazję zwiedzać obie strony konfliktu, więc mamy czystą i schludną Vektę, oraz industrialny i czarny jak smoła Nowy Helghan. Cały czas jest to jak starcie blue i red team, co jest wizytówką serii. Ale nasza wędrówka nie ogranicza się tylko do tych dwóch rejonów, bo mamy też misje w kosmosie, oraz... o nie, tutaj nie zaspoileruje, ale jest klimat Gameplay? Cóż, mieszamy nieco skradania z klasycznym mordem na Helghastach, a także potem dokuczają nam killroomy. Tu nie wychodzimy poza pewien kanon. Ot, zdarzy się kogoś osłaniać, albo postrzelać z działka pokładowego. To co jednak dodaje nieco smaczku, to gadżety z dronem na czele. Sam dron ma kilka funkcji - może wyłączać osłony wrogom, może ich atakować, generować tarcze, oraz przede wszystkim robić za tyrolkę. Jako, że gra stara się być quasi-open worldem, mamy czasami wiele możliwości wyboru drogi, acz trzeba ją samemu odkryć. Jeśli chodzi o gunplay, to nie jest to może poziom KZ2, ale bronie są spoko. Jest dbałość o detale i faktycznie inna myśl techniczna w przypadku broni Vektan i Helghastów. Muzyka? Hm, w sumie jakoś nie zwróciłem uwagi, poza klasycznym utworem w creditsach. To co mnie trochę urzekło, a trochę skonsternowało to kwestia lore i fabuły. W zasadzie całe story wydaje się prostackie, ale zupełne inne spojrzenie następuje w momencie odnajdywania znajdziek pokroju audio-logów, gazet, czy nawet komiksów. Ukazują one różne oblicza tej wojny, a im więcej odnajdujemy, tym większy dysonans między oficjalnymi komunikatami, a tym co słyszymy czy czytamy w tych znajdźkach. Dziwne to trochę podejście, bo idąc "na jana" w zasadzie nie odkryjemy głębi fabularnej. Sami zresztą Helghaści zostawieni sami sobie rozmawiają do siebie lub ze sobą, dzieląc się swoimi dygresjami, historiami czy wątlpiwościami. Niektóre takie motywy są dość mocne (szczególnie jeden audiolog nie jest dla ludzi o słabych nerwach, serio serio), a grze nie brakuje próby pokazania wojny jako zła, niezależnie jak kto je określa. W jakimś tam stopniu Killzone ma więc wydźwięk antywojenny. Podsumowując - nie żałuję spędzonych godzin. To nie jest najlepszy FPS w jakiego grałem, nawet nie jakieś tam top. Porządnie skrojony, ale jakoś tak wszystko trochę w pędzie, więc brakuje czasu na zbudowanie atmosfery, a mało wyrazista muzyka nie pomaga. Epickość tej gry jest jakby nieśmiała, choć fajerwerków jej nie brakuje. Jak ktoś szuka ładnej grafiki, lubi sobie poszukać ukrytych motywów, a przy okazji wesoło postrzelać (ew. poskradać się), to nie powinien taką grą pogardzić
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Death Race 2: Frankenstein Żyje - na początek dygresja. Są filmy, które są głupie i próbują nie być głupie, co czyni je przeważnie smutnym crapem. A są filmy, które są głupie i chcą być głupie i próbują być w tym najlepsze, a wtedy zwykle zaj*biście się je ogląda. I takim właśnie filmem jest Death Race 2. Kinem klasy B do potęgi, akcyjniakiem z przepalonym budżetem na to by na ekranie było przede wszystkim ładnie, krwawo, odjazdowo. Wiecie, kiedy w pierwszej minucie filmu wchodzi pólnagi Dany Trejo, w drugiej jest jakaś masakra, w trzeciej cycki - to wiecie, że film będzie właśnie taki. Z tym, że to nie jest taki do końca tępy film. Jasne, fabuła jest kiczowata (więzienia w USA przejęte przez medialne korporacje XD), ale całość stara się być spójna. To jednak nie jest istotne, bo cały czas ma się wrażenie, że po planie chodzil dyrektor kreatywny i krzyczał: "Dajcie więcej bzdur!". I tak właśnie się działo. Film non stop dostarcza subtelnie komicznych momentów bez popadania w parodię. To coś co obserwujemy np. w produkcjach typu "The Boys", gdzie jest mrocznie, ale w sumie często micha się przy tym cieszy. Co ciekawe, głównie satyra dotyczy mediów i ich pazernością za oglądalnością, co było pierwotnie przesłanką reżysera oryginału Death Race 2000 (która w swej kiczowatości słabo to uwidaczniała, że autor aż musiał monolog wyjaśniający na końcu filmu puścić). Co więcej, film nie od razu przechodzi do tytułowego wyścigu (nie brakuje mu jednak scen samochodowych), ale to się tak fajnie ogląda, że nie przeszkadza. Na pewno duża tu zasługa ról boomerskich aktorów pokroju Dany'ego Trejo, Robina Shou (Liu Kang!), czy drugoplanowych ról Seana Beana czy Vina Rhamesa (Luther z Mission Impossible). Glówny protagonista grany przez Luke Gross'a również wzbudza sympatię nie wychylając się z pewnych typowych good guy'owych ram. Film trwa półtorej godziny i trudno znaleźć w nim zmarnowane sceny. Nie jest przegadany, jest pełen dynamicznych momentów, nie jest przesadnie gore. Zrobiony w 2010 nie jest skalany poprawnością polityczną (co niektórych może drażnić, a niektórych ucieszyć), w sam raz na dobry nastrój przy piwku i chipsach w niedzielny wieczór. Ma 17 procent na Rotten Tomatoes, ale uwierzcie mi - w tym przypadku to tylko potwierdza czaderskość tej produkcji. Zapnijcie pasy i wyjmijcie mózgi. Polecam
-
PSX Extreme - numer Zerowy
18 sierpnia zamówiłem przez sklep. Skrzynka pusta. Z Amigi w Pixelu też nie dotarło nic. No tak trochę lipa. Ale poczekam jeszcze.
-
Targi: E3, GC, TGS
Kiedyś pewien mądry dev, nie pamiętam który, ale było to na premierę konsol tej generacji, wypowiedział dwie mądre rzeczy. Raz, że konsole poprzez swoją stałą strukturę i zamkniętą architekturę, mają z tego tytułu dodatkowego boosta względem PC. Dwa, źe nie zmienia to jednak faktu, że to co my rozumiemy jako ograniczenia, jest świadomą decyzją developerów gier. Mając pewną skonkretyzowaną moc, będzie ona przekierowana w te elementy, które zwiększą sukces samej gry. Jeśli jakiejś grze wystarczy 30 fps (bo i tak ludziom się będzie dobrze grało) i tą moc potrzebną na 60 fpsów można użyć w innym elemencie zwiększającym atrakcyjność gry, to wybór będzie oczywisty. Co więcej trendy się zmieniają i już przeskok graficzny nie jest jakimś pryncypium. Także jak ktoś liczy na stare dobre fajerwerki, to niezależnie od generacji i rewizji konsol, napotka po prostu na niewybredne wybory samych twórców
-
Właśnie zacząłem...
Mafię 3 fajnie wspominam, miała świetny soundtrack, znajdźki w postaci archiwalnych numerów Playboya (i nie tylko z paniami w negliżu, ale artykułami np. wywiad z Kubrick'iem przed premierą Odysei Kosmicznej), do tego gameplay naprawdę był spoko i postać głównego bohatera niczego sobie. Obecnie zacząłem Killzone: Shadowfall. Grze za rok stuknie dekada. I nadal wygląda bardzo ładnie. W dodatku to FPS z nieco otwartym otoczeniem, który nie zalewa póki co milionem mechanik, punktów do odwiedzenia, aktywności i ch*jwieczego. Ot, mamy drona do zabawy, oraz po prostu idziesz i strzelasz. Dubbing to stary dobry Jetix z budżetem na aktorów Power Rangers. Czyli ten sam Killzone, który się zapamiętało z PS3. Fabuła póki co drętwa. Czyli jeszcze bardziej ten sam Killzone, który się zapamiętało z PS3. Ale kurcze, fajnie się strzela do Helghastów i to też ten sam Killzone, który się zapamiętało z PS3. A i jeszcze mega rzecz - gra błyskawicznie ładuje ostatni checkpoint i nie trzeba mieć do tego SSD. Co Guerilla to Guerilla
-
własnie ukonczyłem...
Mafia 1: Definitive Edition (remake Mafii 1) - z remake'ami jest czasami ten problem, że jak gra się zbyt zestarzeje, to wierny remake jej nie odmłodzi. Mafia 1 należy do tego gatunku gier trochę, ale tylko trochę. W sensie grając w nią, będziesz czuł "że takich gier się nie robi już". W swoim czasie tarmosiła siura samemu GTA, pokazując że można zrobić mniej slapstickowy tytuł z jeżdżeniem po mieście. Chociaż nie było i nie będzie sprawiedliwe porówywanie tych serii. W zasadzie to Mafii bliżej do L.A. Noire niż do GTA, choć oczywiście L.A. ostatecznie wyszło później. Remake Mafia bardzo mocno trzyma się oryginału i nie próbuje go znacząco ulepszać. Choć przecież mógł - np. dodać lepsze znajdźki niż tylko okładki komiksów, dorzucić sklepy z ubiorem czy drobną aktywnością, albo choćby dodać jakieś materiały dodatkowe z produkcji gry. Mamy tu taki grubo ciosany city open world, nawet nie sandbox, bo miasto służy tylko do poruszania się po nim między misjami i w ich trakcie (głównie pościgi). Gameplay również jest bardzo konserwatywny - misje to głównie strzelaniny z użyciem osłon, misje skradankowe, czy misje samochodowe (pościg/wyścig/strzelanie z auta). I tyle. Nie ma tu misji pobocznych, nie ma dodatkowych aktywności, nie ma praktycznie też się gdzie zgubić - bo gra prowadzi gracza za rączkę i nawet jak przez moment się zastanawia co zrobić, to szybko gra go doprowadzi do celu. Czy jednak to coś złego? Niekoniecznie, bo mimo prostych schematów gra się przyjemnie. O ile nie wyskoczą jakieś babole techniczne, co niestety może się zdarzyć - raz mi się zglitch'owało dźwięk (musiałem zrestartować grę), innym razem zastrzeliłem cel misji, a gra dała game over bo "cel uciekł" (chyba na tamten świat ). To co ma być najsilniejszą rzeczą, to fabuła. Historia jest dojrzała, brutalna i zróżnicowana - dzieje się na przełomie różnych lat, dzięki czemu zmienia się nieco atmosfera i otoczenie, widać np. jak rozwija się miasto, zwiększa liczba samochodów, ludzie nieco inaczej się ubierają, w radiu są historyczne różne komunikaty z owych lat oddających tło historyczne - od prohibicji, po wielką depresję, aż po atmosferę przedwojenną. Z drugiej strony, gra pochodzi z czasów, gdy story potrafiło jakby rozjechać się z gameplay'em. Choćby klasyk, że w cutscence bohater ma dylemat czy zabić, czy nie - ale jakieś 5 minut temu wystrzelał dziedziniec pełen oprychów. Zresztą historia pragnie być dramatyczna czasami na siłę i wychodzą głupotki. Mimo wszystko fajnie było ją śledzić i chciało się zobaczyć co dalej. Podsumowując - Mafia 1 to w swym czasie na pewno gra lepsza niż dziś, ale nawet dziś jest dobra. Nie wybitna, ale dość porządna. Na pewno było tu pole do tego aby trochę ją jednak udzisiejszowić. Tak jak np. RNG Studio zrobiło przy okazji Yakuza Kiwami 2. W każdym bądź razie dla boomerów to i tak pozycja obowiązkowa, dla reszty - jak chce pograć w grę o mafii w city open worldzie i klimacie lat 30, to też powinna im się ta gra spodobać
-
Niegranie w gry
Niekoniecznie. Ja z PS Plus Premium mam tak, że też próbuję znaleźć grę, która akurat mi "zaklika" w danym momencie. Ostatnio tak po długim szukaniu zaklikały mi Mafia 1 Remake, Sparkle Unlimited (zabijacz czasu) i Werewolf: The Apocalypse - Earthblood. Ten ostatni został zjechany przez recenzentów, ale na razie gra mi się zacnie Także to kwestia czasami żmudnego kopania po backlogu i abonamencie, aż znajdzie się "tę grę". Pomaga też streaming, bo można od ręki coś sprawdzić bez czekania na pobranie i instalację
-
Marvel Cinematic Universe
https://natemat.pl/430024,giancarlo-esposito-dolaczy-do-marvela-chce-zagrac-znanego-mutanta Znaki czasów. Kiedy w 2008 roku w parodii filmów o superbohaterach "Superhero movie" Tracy Morgan zagrał czarnego Xaviera, to w sumie miał być taki żart "hehe, patrzcie czarny łysy Xavier". Dziś nikt sobie żartów z tego nie robi
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Zawsze możesz iść w kompromis i obczaić Rune Factory. JRPG + farma. Najbardziej żałuję, że Rune Factory: Oceans nigdy nie dostał remastera na PS4, ani nie ma go w streamingu. Kurde, najlepsza część. Lubię intro słuchać do zachodu słońca...
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Shadowman. I co się okazuje? Promka, jak nigdy. Nightdive Studios rzadko przecenia gry. W sumie dojrzała gra, ale port na PSOne to była jakaś zbrodnia, z kolei na PC port miał coś porąbane z ustawieniami pod pada. Najlepszą wersję miał DC. A uj, kupuję. Może w końcu przejdę grę, która mnie urzekała w dzieciństwie
-
NETFLIX
Nie wiem czy wiecie, ale na Netflix jest nowa seria z Oggym i Karaluchami pt. "Nowe pokolenie", nadal ten sam autor (ale produkcja już Netflix) i ten sam humor. Fajnie, że ktoś utrzymuje tę głupkowatą kreskówkę przy życiu
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Kupiłem ten pożegnalny Komputer Świat i powiem, że poczułem dokładnie ten sam vibe co 10-15 lat temu. Z taką samą pasją opisywane programy użytkowe, obok Discorda czy CCleanera, opisy jakiś programów o dziwnyc nazwach i o których pierwszy raz się słyszy. Opisy sprzętu, poradniki o dronach czy test akumulatorów w smatfonach. W tej samej szacie graficznej co zawsze. Bez spiny, pelna kultura, jakbyś czytał pismo o jodze. I żal mi, choć wiem że odejść musiał. Płytę DVD sobie głęboko schowam i zachowię na pamiątkę, jak relikt dawnej ery pism z programami użytkowymi. Żegnaj stary druhu. Przypomniałem sobie też, że kiedyś był Komputer Świat Gry. I że też było tak samo kulturalnie jak w KŚ. I gry CD były z cyklu: "Nie znasz, ale polubisz" (mam Get Medieval i 3D Ultra Pinball)
-
SAINTS ROW - cała seria
Spoko materiał, ale nie zgodzę się co do dwójki. Bo ta miała nadzwyczaj... mroczną fabułę. Jasne, było tam polane to sosem misji pobocznych typu jeżdżenie szambiarką i polewanie wszystkiego g*wnem, ale w fabule działy się naprawdę okrutne rzeczy, np. Taka naprawdę bezpardonowa wojna między gangami. Może nie był to poziom wybitnej dramy, ale też nie było totalnej głupoty. Ta pojawiła się w trójce, którą uważam za najgorszą z części, bo tak jakby nie potrafila się do końca określić i poza paroma momentami, to ogólnie była średnia. Dopiero czwórka odjechała fabularnie i dzięki temu mogła być w pełni superhero-sandboxem z elementami satyry/parodii popkultury. Ja osobiście czwórkę uwielbiam. Ilość pracy i pomysłów w nią włożonych, sprawia że stała się magnum opus studia i jednym z najlepszych miejskich sandboxów w historii. Nie open worldów, tylko sandboxów właśnie. Ta nowa część (którą kupię) wygląda trochę dziwnie. Najlepiej by jej było, jakby wróciła do statusu quo z dwójki, albo poszła o bandzie jak w czwórce. A takie zlepianie tego i owego, ze slapstickiem niestety może ją wstawić bliżej trójki. No nic, zobaczymy. Ważne, że seria żyje i stara się być oryginalna
-
Prime Video
E, Netflix ma ciągle rotację. Z tym, że głównie z filmami. Seriale wylatują głównie z powodu, że ktoś sobie je zabiera dla siebie na jakąś swoją (czasem niszową) platormę, lub też za licencję sobie nagle dużo zażyczono. Zwłaszcza, jeśli chodzi o seriale dużego kalibru - one zwykle generują stałą publikę, więc nikt chętnie się ich nie pozbywa
-
The Best of Wszystkie Czasy, półfinały.
Zależy na które FPS-y patrzysz. Te konsolowe 3D faktycznie miały w pewnym momencie trudną ścieżkę z powodu pada, ale gameplay'owo stare FPS-y świetnie się trzymają. Ba, Nightdive Studios robi na nich dobry interes remasterując i dostosowując je do dzisiejszych systemów i realiów. W Quake 1, Doom 64 czy Exhumed gra się nadal wybitnie. Zresztą obecnie panuje moda na retro-fpsy, bo właśnie one były sprawdzoną i prostą formułą do której wielu z powodu przesycenia open worldami zatęskniło. A platformówki 3D to akurat przykład zestarzenia, co głównie zasługa kamery, która w ich przypadku była często największym utrudnieniem dla gracza. Czasami dokuczały też draw distance i framerate, a także no platformówki 3D nie należały do najłatwiejszych do zaprojektowania. Co do finału, jeśli będzie MGS vs. TLOU, to nie wiem co wybiorę. Obie te gry są przełomowe na tyle, że zasługują na zwycięstwo...
-
The Best of Wszystkie Czasy, półfinały.
No ale w którym aspekcie ma przestarzałą mechanikę? Kontrola postaci jest niesamowicie responsywna, logika gry jest stosowana w dzisiejszych grach skradankowych (minimapa z zasięgiem wizji postaci, przyleganie do ściany, zwabianie, etc. ), automatyzacja niektórych czynności (jak np. automatyczne wzięcie przedmiotu leczącego), nawet te infantylne czasami tutoriale typu "press the action button to...". Jak dla mnie gra wyznaczyła/wypromowała pewne standardy i dlatego wciąż jest grywalna. Też co jakiś czas odświeżam sobie i nie czuję, że nostalgia poprawiła wspomnienia. Jasne, gra nie zawsze prowadzi za rączkę, ale to akurat uważam za atut. Dla odmiany odpaliłem ostatnio pierwszego Syphon Filtera. Trochę jakbym czerstwy chleb zagryzł. Toporne strasznie, tragedii nie ma, ale gdzie tu ta dynamika jak z Metal Gear Solid właśnie...
-
The Best of Wszystkie Czasy, półfinały.
MGS w pełni zasłuży na swoje zwycięstwo. To gra, która jest w pełni grywalna do dziś, której sekrety i smaczki odkrywane są do dziś, która jest świetnie napisana, przemyślana i wyreżyserowana. Która żyłowała możliwości PSX-a, przekraczała granice (czytanie save'ów, przepinanie pada, zabawa z wibracjami, etc. ). I chwytała za serce dramatycznymi scenami i dialogami - nasze młodociane serca, a dziś chwyta je dalej jako dorosłych. Nie wierzycie? Odpalcie sobie i poczujecie ten chwyt...
-
TRANSFERY
Uznał, że 4 to za mało. Akurat tam wykonczeniowca od dawna brakuje, wiec powinien się dobrze wkleić
-
Inwestycje, kredyty na 500 lat ogolnie liczymy pieniazki
Jeszcze na koniec, tak aby zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt wobec tego co poprzednio napisałem. PiSowczyki uwielbiają się pławić w cudzych sukcesach. PO nas wyprostowało gospodarczo, to PiS miał z czego rozdawać i chełpić się. Skończyła się kasa i wyszły z nich patałachy. Albo taki gazoport w Świnoujściu. Jasne PO bujało się z nim długo, ale ostatecznie powstał. A PiS teraz twierdzi, że to ich zasługa. Niczym Jarosława, który swym aktywnym snem zwalczał komunę w stanie wojennym