Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MYSZa7 odpowiedź w temacie w Ogólne
    Te tekstury twarzy, szczegółowość modelu pistoletu na screenach przed premierą, faktura kurtki, no robiło to wrażenie. Ja miałem jakąś integrę przy Celeronie 433 i 64 MB RAM i jakimś cudem dało się grać, widocznie dobra optymalizacja była. Wspaniała gra. Info o remake'u jakoś mocno mi tętna nie przyspieszyło, ale jestem ciekaw, co z tego będzie. W sumie z punktu widzenia branży sytuacja, w której w każdej części gry ten sam bohater wygląda inaczej jest mocno nietypowa i nieco kuriozalna, ale Sam Lake na zawsze w sercu jako ten prawdziwy Max.
  2. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Moonfall Czyli "Księżyc zmienił orbitę i spada na Ziemię" xD. W tle wątki obcych, AI i rodzinna drama, wszystko to sygnowane nazwiskiem niezawodnego Rolanda Emmericha. W skrócie: absolutne gówno. Tak głupiego filmu (a przynajmniej tak głupiego i jednocześnie udającego poważny i epicki, bo przykładowo taki "Old" jest równie debilny, ale przynajmniej śmieszny) nie widziałem od dawna, w sumie to chyba od czasu poprzedniej premiery tego samego reżysera, czyli "Dnia Niepodległości 2". Tak, Emmerich znowu "dostarczył", co w jego przypadku ostatnio oznacza, że od filmu najlepiej trzymać się z daleka. Mógłbym tu długo się znęcać nad poszczególnymi nielogicznościami, ale pewnie i tak ktoś w internecie dawno mnie wyręczył, zresztą nie ma to dużego sensu. Wystarczy powiedzieć, że jest tu więcej głupot, niż w takim "Armageddonie", ale w przeciwieństwie do klasyka z Brucem i spółką, tutaj nie dostajemy w zamian żadnych zalet. Pomijając denny scenariusz, chyba największym grzechem tego dzieła jest to, że w ogóle nie wykorzystano potencjału na fajne wizualia, które miał w całym swoim absurdzie motyw zbliżającego się do naszej planety Księżyca. W ogóle jak na 2h filmu to epickich, kosmicznych scen czy nawet dobrej rozpierduchy na Ziemi dostajemy dziwnie mało, a jak już się pojawia, to CGI w ogóle nie robi wrażenia. Zamiast tego mamy jeden z najbardziej dennych i najmniej wizualnie kreatywnych motywów sci-fi ostatnich lat, czyli "złego" w formie "chmury nanocząsteczek". Bohaterowie mają kija w dupie i nikogo mnie da się polubić (pomijam to, że są absolutnymi kliszami i reżyser kseruje zarówno swoje ulubione tropy, jak i motywy przerabiane dziesiątki razy w innych filmach: nieporadny nerd-sidekick, którego nikt nie brał na poważnie, ale jednak miał rację, silny żołnierz z problemami rodzinnymi/służbowymi, jego równie silna partnerka, zbuntowany dzieciak, wahający się przed trudną decyzją generał, do tego oczywiście motywy typu "ucieczka przed falą oceaniczną w ostatniej sekundzie", deszcz meteorytów, który w sumie nikomu nie robi krzywdy itd. Zresztą miałem się nie rozpisywać i nie pastwić, ale w sumie ciężko mi się powstrzymać, bo to nie jest crap w stylu "obejrzeć i się pośmiać z głupotek". "Moonfall" nie ma prawie żadnej wartości rozrywkowej, obraża inteligencję widza i jest wręcz szkodliwy. Dodajcie do tego niesmaczne biznesowe zagrywki, czyli wepchanie chińskich motywów i aktorów pod kątem tamtejszej widowni, czy product placement ruskich produktów i macie mniej więcej podsumowanie tego syfu. Na koniec niech będzie, że dam jakiegoś plusa: występuje tu paru niezłych aktorów i cóż, robią co mogą ze swoimi rolami, więc raczej nikt jakoś mocno nie gryzie w oczy. Aha, z seansu zapamiętam na pewno to, że jakieś pół filmu nie był pewien, czy główną rolę kobiecą odgrywa Halle Berry, czy ktoś zajebiście do niej podobny, ale o połowę młodszy. I niestety mam wrażenie, że to nie tylko efekt ładnego starzenia się tej aktorki (czego nie neguję), ale jakiegoś dziwacznego, nienaturalnego makijażu i filtra.
  3. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na PiotrekP odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Od niedawna w sklepach. Delikatnie mówiąc, nie polecam, parę zdań napisałem we "właśnie widziałem".
  4. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Yano odpowiedź w temacie w PS4
    Czasem miewałem podobne dylematy, ale staram się z tego wyleczyć, bo to strasznie męczy. Obiektywnie: lepiej kupić PS5 i we wszystkie zaległości (w tej samej przecież cenie, co grając na PS4) zagrać w lepszej jakości, a zakup jest przyszłościowy. Natomiast jeśli chodzi o kwestie subiektywne, czyli Twoje finanse, to już musisz sam sobie konkretnie odpowiedzieć na pytanie, na co mnie teraz stać? Jeżeli definitywnie nie możesz sobie pozwolić na wydatek 3k (minus gadżety z bundla, więc i tak wyjdzie ok. 2500 zł), no to wykreśl tę opcję od razu. PS4 Slim w tej cenie to niby dużo (swego czasu nowe za tyle śmigały), ale patrząc na inflację i chorą sytuację na rynku, to nie ma aż takiej tragedii (wystarczy porównać do ceny nówki, jeśli w ogóle jeszcze gdzieś są dostępne). Prosiak to już droższa zabawa i, jak sam zauważyłeś, polowanie na niepewne okazje na rynku wtórnym, więc jak ma być budżetowo, to bierz tego Slima, istnieje prawdopodobieństwo, że odsprzedasz go za rok może nawet bez straty. A jak nie, to kupuj to PS5 na raty i elo. No i wiem, że teraz takie gadanie nic nie daje, ale tak się kończy to dziwaczne kupowanie i odsprzedawanie konsol (swego czasu popularne na forumie).
  5. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Sunset Overdrive W sumie fajna gierka, ale długo się rozkręcała, zanim złapałem bakcyla. Po prostu przez parę godzin, zanim zdobędzie się kilka określonych umiejętności ruchowych (głównie dash i odbicie od ziemi), przemieszczanie się jest dosyć ślamazarne, a przemieszczać się trzeba dużo. Całe szczęście później robi się naprawdę miodnie i śmiganie po mieście daje fun. W wielu momentach czuć, że to gra Insomniaków. Poruszanie się w locie przywołuje późniejszego Spider-Mana, elementy strzelankowe to wypisz wymaluj Ratchet (ale niestety dużo bardziej chaotyczny). Do tego niezły humor (na czele z łamaniem czwartej ściany), przyjemna dla oka, mocno kolorowa grafika (grałem na PC i 60 fps robi robotę, co ciekawe, gra defaultowo działała w 30 i trzeba było to zmienić w ustawieniach, różnica kolosalna, szczególnie w tak dynamicznej produkcji). Co prawda design postaci i przeciwników jest raczej meh, no ale trudno. Jeśli chodzi o wady, to ogólnie całość jest dosyć płytka, bo z grubsza cały czas robimy to samo. Otwarty, duży świat i milion znajdziek (tyle dobrze, że ilość potrzebna do postępu fabularnego jest dosyć mała i wpada niejako przy okazji) raczej męczą, a side questy są wręcz stereotypowo sztampowe, choć mają swoje momenty. Ale tutaj znowu kłania się Spidey z 2018, w którym też mieliśmy wielkie miasto i setki standardowych czynności do wykonania, ale za sprawą frajdy, jaką sprawiał sam gameplay, i tak robiło się te zadania z przyjemnością. I w Sunsecie jest podobnie. Poza tym na minus muzyka (nie dość, że całkowicie nie moje klimaty, to jeszcze mała różnorodność i niewielka playlista) i słabo przemyślany system rozwoju, czy to bohatera, czy broni. Opiera się on głównie na perkach, ale jak znajdziemy pasujący nam zestaw na początku gry, to w sumie możemy bez większych dylematów przejechać na nim całą przygodę. Analogicznie z arsenałem: wymyślne, groteskowe pukawki są wręcz symbolem tej gry i pod względem designerskim włożono w nie sporo pracy, ale co z tego, skoro z około 20 broni i tak używać jest sens może z 5 (tu casus Ratcheta). Co więcej, większość z nich jest opcjonalna, do kupienia w sklepiku, a kwoty są naprawdę ogromne i nawet po skończeniu fabuły nie było mnie stać na wszystko. Ogólnie waluta w grze jest słaba. No także niezła zabawa, takie luźne arcade bez większych ambicji, długość w sam raz (12h z DLC, które już mnie trochę zmęczyły), poziom trudności w sam raz, można się zrelaksować i pobawić czysto gameplay'owo. Ale jednocześnie w żadnym momencie nie byłem jakoś strasznie podjarany, nie oczekiwałem z niecierpliwością kolejnego odpalenia gry, takie trochę zagrać i zapomnieć.
  6. Wierzę, że będziesz takim samym zwolennikiem głosu ludu w momencie, kiedy w końcu odpadnie RDR
  7. Chwilowy dylemat chyba tylko w parze Batman vs. Uncharted. Abstrahując od memicznego i w sumie nudnego już hejtowania (nie lubię tego słowa w typowo internetowym znaczeniu, ale tutaj akurat pasuje jak ulał) przygód Drake'a, faktycznie nie jest to tytuł ani specjalnie oryginalny, ani jako całokształt wybitny. Ale oddam mu sprawiedliwość, że po prostu świetnie się przy nim bawiłem, zaliczyłem chyba ze trzy razy (przy czym "zabawa" na crushingu to prawie inna gra), splatynowałem i nawalałem w multi wiele godzin. Na dodatek to początek mojej przygody z PS3, więc jakiś tam sentyment też mam. Te wszystkie subiektywne przesłanki sprawiają, że głos poszedł na U2, mimo, że Batman: AA to gra wspaniała i najlepsza z serii Arkham. Jednak to do niej jakoś zbytnio nie miałem ochoty już wracać. W sumie równie dobrze mógłbym rzucać monetą albo robić jakąś politykę typu "głos na AA, bo U2 i tak wygra", ale bez przesady, to tylko forumkowe głosowanie. Bioshock>RDR i GTA>TLoU, tutaj już bez rozkminek. Tyle ode mnie. Zrozumiałbym to rozgoryczenie, gdyby nie to, że chwilę później wychwalasz absolutnie zachowawcze GTA IV i TLoU xD Swoją drogą ta para i jej wyniki to też ciekawy casus w kontekście forumowego LORE i fetyszu GTA IV, które (przynajmniej na razie) dostaje po dupie od obśmianego symulatora palet xD. No ale narracja.
  8. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na selene odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Tymczasem internetowi detektywi wyciągają brudy: Ja mimo, że sam nie żartuję z takich tematów i "sumienie" mam czyste, to nie lubię świętego oburzenia, a już tym bardziej, jak wyrażające je osoby same święte nie są. Nie oszukujmy się, ważnym elementem tej sprawy jest fakt, że adresatką żartu była kobieta, co jest o tyle ironiczne, że Hollywood i ogólnie popkultura USA tak mocno forsuje siłę kobiet i wręcz odrzuca etos "damy w opałach", którą musi ratować facet. Ciekawe, jak sama zainteresowana to ocenia, ale tak szczerze, nie w przemyślanym pod publiczkę tekście.
  9. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kalel odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Fanbase to akurat za każdym razem jest podniecony i dosłownie przy każdej nowej filmowej inkarnacji tej postaci od czasów Ledgera w szeroko pojętych komentarzach widzę "nie no poprzedni Joker był kozak, ale dopiero TEN jest mistrzowski". I mam też wrażenie, że twórcy filmów siadając do tej postaci za każdym razem stawiają sobie za cel sprostanie temu hype'owi. Może lepiej by było po prostu dać sobie/nam chwilę odpocząć od tej postaci? Liczyłem na to właśnie w przypadku najnowszego Batmana
  10. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Observer: System Redux Pierwsza styczność z tytułem, więc pomijam tu ocenę różnic między wersją z 2017. Jedna z nielicznych już gierek z poprzedniej generacji, która tkwiła w backlogu, no i stanęło na tym, że skończyłem ją na PC. Nie obyło się oczywiście bez pewnych zgrzytów technicznych (crashe, początkowe problemy z padem), no ale już zdążyłem się przyzwyczaić, że PC gaming w pewnych kwestiach chyba nigdy się nie zmieni. No nic. Observera można by podsumować jako reprezentanta słynnych symulatorów chodzenia, ale interakcji i czystej gry jest tu naprawdę sporo (to zupełnie inny biegun niż niektóre blantmany, np. taki Dead Esther, gdzie praktycznie się nie gra). Sporo chodzenia, oglądania przedmiotów, urozmaiconego dwoma trybami wizji (co samo w sobie jest trochę upierdliwe i prowadzi do ciągłego mieszania "wizjerami" przy zwiedzaniu każdego pomieszczenia), jakieś tam dialogi, a nawet elementy skradania (raczej niepotrzebne, choć nie tak upierdliwe, jak się spodziewałem). Robotę robi przede wszystkim klimat i naprawdę gęsta, cyberpunkowa otoczka. Dodatkowy plusik za osadzenie akcji (co w sumie poza małymi smaczkami nie jest w ogóle odczuwalne) w Krakowie. W powietrzu cały czas czuć ducha Blade Runnera. No dla fanów takich motywów jest to naprawdę dobra przygoda (z wisienką na torcie w postaci-co prawda mocno zmęczonego życiem, ale dobrze pasującego do roli-Rutgera Hauera w roli głównej). Szkoda tylko, że jakoś tak w połowie gry (trwającej ok. 8-10h, w zależności od tego, ile pobocznych zadań zaliczymy) wjeżdżają już na grubo motywy horrorowe, co zupełnie mi nie siadło i stało się zwyczajnie męczące. Paranoje, surrealizm, makabryczne motywy: nie moje klimaty i gryzą się z dystopijnym sci-fi. Co gorsza, kilka razy zwiedzamy umysły innych postaci, co wiąże się z naprawdę długimi i męczącymi sekwencjami psychotycznych wizji, które są na dodatek mało interaktywne. Ot przemy przed siebie i "podziwiamy" kolejne odjechane obrazki, oczekując końca. To chyba największy minus tej gry. Scenariusz też w pewnym momencie dosyć mocno się gmatwa i w rezultacie nie jest specjalnie wciągający, ale końcówka jest dosyć mocna. Graficznie bardzo dobrze, choć z dosyć mocnym ziarnem i momentami mało wyraźnie. Dobry design (retrofuturyzm ze sprzętami rodem z lat 80) i niezłe efekty. Ogólnie ciekawe doświadczenie, warte przeżycia, ale wolałbym inne proporcje horror: cyberpunk.
  11. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na selene odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Nie no udawanie ataku paniki w stylu gimnazjalisty wydurniającego się przed klasą to jednak co innego, niż powiedzieć, że ze względu na łysienie pasujesz teraz do roli G.I. Jane. Tym bardziej, że często ludzie np. po chemioterapii sami sobie toczą bekę z takich spraw. I tym bardziej, że pewnie jakby mi się chciało googlować, to bym znalazł 100 żartów z łysych facetów rzucanych publicznie przez celebrytów. Owszem, nie każdy musi mieć ten mityczny dystans i sam nie jestem z tych, co przyjąłby takie coś z zadowoleniem, no ale też nie każdy jest gwiazdą na afiszu, która powinna liczyć się (szczególnie uczestnicząc w takiej czy innej formie "imprezy") z żartem, no i też umieć wybrnąć z tego w inny sposób, niż metody plemienne. No i powtórzę się: chłop sam się z tego odruchowo śmiał, więc widz ma niezły dysonans między jego szczerym śmiechem, a miną w stylu "zajebę go". Bo później efekt w skali makro będzie taki, że komicy będą stosować coraz mocniejszą autocenzurę. Przecież idąc tym tropem to Ricky Gervais powinien regularnie dostawać po mordzie xD. A tak w ogóle to Smith przeprosił Rocka: https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-will-smith-publicznie-przeprosil-chrisa-rocka,nId,5924634
  12. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Bad Company 2 w sumie spoko, choć po latach pamiętam z niej głównie niezłą grafikę i polski dubbing (z Pazurą na czele), jedna z ostatnich gier, w które grałem z polskimi dialogami i nie powiem, miało to klimat. Poza tym, wiadomo, rozwałka i raczej dosyć generyczne strzelanie. xD
  13. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na selene odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Raczej nie ustawka, no ale z drugiej strony to profesjonalni aktorzy, mogą swoimi reakcjami zmylić obserwatora. Mimo wszystko cały przebieg wygląda dosyć, że tak powiem, autentycznie. Inna sprawa, że Will sam śmiał się początkowo z żartu, co zdecydowanie działa na jego niekorzyść abstrahując już od ogólnej oceny takiego zachowania. Jak już faktycznie musiał "bronić honoru żony" (xd), to myślę, że wystarczające by było, gdyby tam wszedł i powiedział przy wszystkich, że Rock przegiął i ma przeprosić. Beka.
  14. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na selene odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Pewnie linki będą latać choćby po wykopie. Ja raczej kolejny rok odpuszczam, choć może, jak nie padnę, odpalę sobie choćby początek do snu. Zestaw nominowanych trochę lepszy, niż rok czy dwa lata temu i nawet sporo z nich obejrzałem bez zmuszania się (a że mało co ostatecznie zrobiło na mnie wrażenie, to inna sprawa). Abstrahując od chorej dla Europejczyków pory emisji, czasu trwania i formy gali, to jak widzę, kto ma ją w tym roku prowadzić, to tym bardziej skłaniam się do decyzji o spasowaniu xD Psie Pazury za najlepszy film i/lub reżyserię, Diuna techniczne, ale może jednak coś z głównej puli, Licorice Pizza jako największy pominięty (słusznie), może "niespodzianka" z nagrodą za scenariusz dla Nie Patrz w Górę. Aktorsko czuję, że wyróżnią Willa Smitha. Tak to widzę.
  15. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MBeniek odpowiedź w temacie w Mass Effect
    Oj tak, Lair of the Shadow Broker to kozak. Do wymienionych zalet warto dopisać jeszcze świetny, nowy kawałek w OST. No i ta atmosfera: najpierw wizyta na jednej z bardziej klimatycznych planet/miast w serii, a później oryginalny i interesujący patent ze statkiem poruszającym się w atmosferze na granicy dnia i nocy. Kreatywnie i ciekawie. Jedno DLC i jedna nowa rasa, ciekawsza, niż cała menażeria z Andromedy (a tam ile tych nowych ras było w całej grze, dwie, trzy xD?).
  16. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Walking Dead: Sezon 3 (A New Frontier) i sezon 4 Powrót do świata WD po kilku latach przerwy. 1 i 2 sezon (plus DLC) ogrywałem na kompie, przenosząc dalej save'y, ale trójki już mój blaszak nie pociągnął, więc utknąłem trochę w próżni, bo sięgać po konsolowy port i robić jakieś cuda z importem save'a mi się nie uśmiechały. Koniec końców, kiedy już odpaliłem trzeci sezon na nowym sprzęcie, okazało się, że "fizycznie" importować zapisu już się po prostu nie da, a jedyna opcja to instalacja S2, eksport do chmury i import w trójce, oczywiście wszystko to z używaniem konta Telltale, które swego czasu już w ogóle nie obsługiwało tych gier xD. No ogólnie jebać takie motywy, musiałem sobie symulować swoje wybory na początku S3, co w sumie i tak opierało się bardziej na instynkcie, bo wielu rzeczy już po prostu nie pamiętałem Ogólnie to mniej więcej nadal te same gry, co zawsze, tyle, że tym razem chyba jeszcze bardziej ograniczające nam kontrolę nad postaciami (a jakakolwiek "zabawa" ekwipunkiem praktycznie zaniknęła). To chyba najmniej interaktywne sezony z całej serii. Nie, żebym jakoś mocno potrzebował łażenia postacią i rozwiązywania zagadek akurat w serii Walking Dead, która przecież zawsze opierała się na budowaniu relacji z postaciami, fabule i trudnych decyzjach, no ale tutaj już naprawdę czuć, że to samograj bardziej do oglądania, niż grania. Historia i postacie w przypadku Nowej Granicy to odbicie w bok od przygody Clementine (która pełni tu rolę drugoplanowego NPC) i jak można się było spodziewać, taka decyzja to niewypał. Jakby chociaż nowa ekipa bohaterów była interesująca i charakterna, to nie byłoby to aż takim problemem. Sęk w tym, że są to postacie w większości bezjajeczne i nieciekawe, nie mówiąc o tym, że funkcjonują w oderwaniu od reszty serii i ani nie mamy tu powrotu znajomych z poprzednich sezonów, ani bohaterowie ANF nie wracają w finałowych odcinkach. Czyli ogólnie mówiąc dygresja, z której największe znaczenie dla całej serii ma wątek Alvina Juniora. Tu przejdę do tej lepszej z opisywanych części. W czwartym sezonie twórcy (swoją drogą proces produkcyjny to był niezły bajzel, w praktyce pół gry zrobiła jedna ekipa, a pół druga) naprawili swój błąd i oddali nam kontrolę nad znaną i lubianą Clem. Historyjka jest całkiem zgrabnie poprowadzona i zabieg pachnący Władcą Much, czyli mała społeczność ocalałych dzieciaków ze swoimi rządami i zwyczajami, całkiem mi przypasował. Mamy powroty, mamy dylematy, mamy wzruszenia (wywołane dosyć tanią i oczywistą metodą, ale spełniającą swoje zadanie) no i przede wszystkim w miarę ciekawych bohaterów i swego rodzaju pętlę, bo tym razem to Clem jest opiekunem i nauczycielem młodego podopiecznego. Całość była wciągającą przygodą, nawet dla osoby nie mającej dosłownie nic wspólnego z szeroko pojętym światem Walking Dead. To też najlepszy (przynajmniej z tych, w które grałem) samograj od Telltale.
  17. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Średniaczek z naprawdę głupimi zagrywkami fabularnymi, z pomysłem wyjściowym na czele. Wiadomo, że fajnie było oglądać różnych bohaterów z innych uniwersów, ale w dużej mierze to był tylko fan service bez jakiejkolwiek głębi ich charakterów. Wychodzi na to, że pierwszy Spider z Hollandem (którego swoją drogą lubię i pasuje mi jego interpretacja pająka, no ale jak scenariusz niedomaga, to aktor wiele nie wskóra) udał się chyba przez przypadek. Typowe MCU, co w sumie nie jest zaletą, ale oznacza też, że poniżej pewnego poziomu zjadliwości nie spada, ot luźne, plastikowo-kolorowe kino, obejrzeć i zapomnieć. Pomyśleć, że w okolicach premiery korciło mnie, żeby iść do kina. No i tak zmarnować potencjał sceny z wejściem Doc Ocka, nie używając jego motywu muzycznego z S2, no słabo słabo.
  18. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kalel odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    W Multikinie nadal są, przynajmniej poniedziałek-piątek, co prawda z wyłączeniem kilku rzędów, no ale i tak spoko.
  19. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kalel odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    O widzisz, jakoś mi umknęła wzmianka o tych 20 latach, to by miało sens, w sumie to nie nowina, że aktorzy grają często dużo młodszych bohaterów. Co nie zmienia faktu, że to już nie młokos.
  20. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kalel odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Wczoraj byłem, no i wrażenia po seansie mógłbym podsumować memem "jakieś to wszystko takie nie wiem". Najpierw wtrącę jeszcze parę uwag o czynnikach "zewnętrznych", mianowicie jakość obrazu w Multikinie była po prostu tragiczna, na granicy wyjścia z sali z niesmakiem. Nie wiem, czy to jednorazowa wpadka techniczna, kwestia trafienia na gorszy rzutnik, wina operatora czy ki chuj (pierwszy raz czegoś takiego doświadczyłem), no w każdym razie pomijając rozmazanie przywołujące skojarzenie z niską rozdzielczością obrazu, wszystko było niewyraźne, mdłe, bez czerni, za to ze znanym z niektórych gierek "mlekiem". Tyle dobrze, że nie przepłaciliśmy, ale niesmak duży. Co do samego filmu: dawno nie miałem takiego hajpu, podkręcanego zarówno przez świetne trailery, teasowaną ścieżkę dźwiękową, obsadę no i o oczywiście spływające od premiery opinie. Niestety, zawiodłem się na efekcie końcowym, choć to nadal dobry film. Pierwsza rzecz: zdecydowanie zadziałała zasada, że czasem mniej=więcej. Film jest rozwleczony i po ~2,5h byłem zwyczajnie znużony niekończącą się "końcówką". A nie jestem widzem, który traci uwagę oglądając cokolwiek powyżej dwóch godzin, wręcz przeciwnie, raczej lubię długie seanse. Sporo scen można by skrócić/wywalić bez żadnego negatywnego wpływu na całość. Nie pomaga powolne tempo, którego nie uznaję za wadę, ot taki trochę inny, bardziej "detektywistyczny" Batman, co do zasady nie mam nic przeciwko. Ale momentami odczuwałem pewien chaos w narracji i wrzuconych wątkach czy bohaterach. Nie mówiąc już o pomniejszych głupotkach scenariusza, których punktowanie pewnie już w temacie miało miejsce. I nie panowie, to nie jest tak, że wszystko można sprowadzić do hasła "przecież to film o gościu przebierającym się za nietoperza, a wy oczekujecie logiki beka z was xD", bo jest coś takiego, jak konwencja, a tutaj jest ona prawie naturalistyczna, chyba nawet bardziej, niż u Nolana. Sam gacek ze względu na sympatię do Pattinsona ma u mnie taryfę ulgową, choć casting wcale nie jest taki oczywisty i w ogóle nie zdziwią mnie głosy, że nietrafiony. W masce i zbroi prezentuje się świetnie i jako Rycerz Mroku robi robotę: metodyczny, skuteczny, zimny, a kiedy trzeba, to nakręcony i agresywny. Ale jako Bruce Wayne...no nie, nie siadło. W ogóle ciężko mi po tym filmie powiedzieć, "jaki" był ten Batman. Na pewno cichy i smutny xD. Mógłbym tu użyć wyświechtanego "emo", bo w sumie tak jest. Co byłoby bardziej na miejscu, gdybyśmy faktycznie oglądali pierwsze jego kroki w stroju nietoperza, ewentualnie dostali jakąś 20 letnią wariację tego bohatera, ale nie bardzo pasuje do doświadczonego już kolesia przed czterdziestką (tak, opieram się na wieku aktora, bo w filmie nigdzie nie ma mowy o wieku, no ale z kontekstu można wywnioskować, że to nie młody "panicz Wayne", który dopiero co przejął majątek rodziny). Momentami wypadł też naiwnie, choćby ten wątek Na plus na pewno Pingwin, cała postać w punkt, a od Farrella czuć, że dobrze się bawił w tej roli. Poza tym oczywiście Dano, rozmowa choć momentami moocno szarżował i to w takim dosyć oczywistym dla "geniusza-świra-złoczyńcy" stylu. W ogóle film był mniej subtelny i oryginalny, niż bym się spodziewał, czego przykładem jest też No ale może teraz się już czepiam. Props dla Kobiety Kot, choć jej zachowania momentami niepoważne (szczególnie "skuteczność" kamuflażu xD). Reszta trzymała poziom. Na plus OST (ale main theme mi się trochę osłuchał przed premierą, potwierdzenie, że nie warto tak robić), udźwiękowienie mocarne (po raz pierwszy od daawna poczułem świetnie zrobione efekty przestrzenne, w pewnym momencie zastanawiając się, czy to na sali komuś dzwoni telefon), wizualnie cacko, no ale ten aspekt miałem zepsuty. Sceny akcji w większości świetne i emocjonujące. Na minus końcówka w Garden. Hollywood jakoś nie radzi sobie z sensownym zamykaniem filmów, a często w ogóle z klasycznym III aktem opowieści. Pasowałoby sobie powtórzyć seans w domowym zaciszu, żeby docenić estetykę, no tyle, że nie bardzo mam na to ochotę xD. Potencjalnej kontynuacji nie wyczekuję, ale może będzie jak z trylogią wspomnianego już Nolana i druga część rozwali system po poprawnej jedynce? Zobaczymy. Wizyty w kinie (abstrahując od wspominanych problemów) nie żałuję i każdy, kto choć trochę lubi Batka i DC i tak ma obowiązkowy seans, ale to nie było to. Albo ja już nie jestem w stanie się emocjonować superbohaterami tak, jak powiedzmy w tym 2008. Proste rozwiązanie: chodzić na seanse tak z 2 tygodnie po premierze i omijać weekendy. Generalnie od -nastu lat tak oglądam filmy w kinie i naprawdę na palcach jednej ręki policzyłbym sytuacje, kiedy ktoś mnie drażnił swoim zachowaniem (najczęściej szeleszczenie papierkami, ale w skali całego filmu to jest kilka minut, nie żebym to tłumaczył, bo oczywiście mnie wkurwia, ale da się przeżyć). Jest jeszcze wersja dla twardzieli: seanse w porach typu 12:00-15:00 (o ile są), ale to już trochę masochizm, aczkolwiek raczej skuteczny (no chyba, że trafi się na wycieczkę szkolną xD). No nie wiem, tutaj przecież z miastem jest dokładnie ten sam motyw: misz masz typowych metropolii USA (nie znam ich na tyle, żeby rozkminić, czy to jest sklejone z istniejących budowli, czy zaprojektowane od zera), no ale stylu to zbytnio nie ma, pomijając styl wizualny filmu jako całości.
  21. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Rayman: Legends Może nie do końca na miejscu jest odhaczanie tej gry jako "ukończonej", skoro nie zaliczyłem jeszcze wszystkich etapów Origins i w ogóle mam jakoś z 400/700 lumów, ale creditsy już były więc niech będzie. Tu od razu pytanie do znających temat: warto sięgać po Origins w postaci osobnej gry, czy nic nie stracę, zaliczając te poziomy zawarte w Legends? Może to brzmieć śmiesznie, ale pytam głównie w kontekście poznawania "fabuły" xD. Co do samego Legends, to gra jest fantastyczna, no nie da się nie ulec urokowi tej oprawy, animacji, wesołych odgłosów i ogólnie bajkowego klimatu. Ostatni Rayman, w jakiego grałem, to dwójka, miło go wspominam, ale ta seria chyba faktycznie lepiej się "czuje" w 2D. Responsywność i sterowanie są świetne, levele mają odpowiednią długość, checkpointy są (w większości przypadków) tam, gdzie należy. Dostajemy różnorodność pod względem estetycznym (różne tematyczne światy-obrazy) i pod względem patentów (tu latamy, tu uciekamy, tu korzystamy z pomocy kompana), proporcje są odpowiednie i w rezultacie nie ma nudy. Poziom trudności jest dobrze wyważony, choć były momenty frustracji, no i dużo zależy od tego, czy chcemy grę maksować (mi do pewnego czasu się chciało), bo trzeba być uważnym i zręcznym, żeby znaleźć wszystkie znajdźki na każdej planszy. Tu niestety mam zarzut do devów, bo system jest stworzony tak, że powtórki poziomów mogą nam pogorszyć rezultaty. Powiedzmy, że na danym poziomie znaleźliśmy 8/10 Małaków i ponad 600 lumów (tyle trzeba, żeby dostać złoty puchar). Odpalamy go ponownie. Znaleźliśmy brakujących kurdupli, ale jeśli tym razem nie chciało nam się łapać wszystkich świetlików, to na koniec dostaniemy np. brązowy puchar i w rezultacie nadal level nie jest wymaksowany xD. Koniec końców, ile byśmy nie zrobili za pierwszym razem, przy powtórce i tak musimy zrobić wszystko od nowa. Niezbyt sensowne. No także trochę żałuję, że tyle lat zwlekałem (demko było jedną z pierwszych gier odpalonych przeze mnie na PS3 w 2013), ale gra się dosłownie nic a nic nie zestarzała, nawet śmiga w FHD na PS3, więc zgrzytu brak. Syte, cieszące oko, zabawne, platformówkowe doświadczenie.
  22. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kmiot odpowiedź w temacie w Archiwum
    Dynamiczne gry dla DOJRZAŁYCH graczy, z przełomowymi patentami, ciekawą narracją i potężną oprawą vs. jakieś nerdowskie fantazje i klikanie mieczykiem w smoki? Wybór jest oczywisty. Aż dziwne, że bożek polskich pececiarzy, czyli Gothiczek, tak wcześnie odpadł, jednak minimum rigczu jest na forum.
  23. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Ori and the Blind Forest W związku z upgradem PC zaczynam duże nadrabianie pozycji, których z takich czy innych względów nie zaliczyłem na poprzedniej generacji. Wyżej wymieniona jest jedną z nich. Wchodziłem w sumie w ciemno, wiedząc jedynie, że "artyzm" i czytając zachwyty w necie. No i faktycznie to bardzo dobry tytuł. Na wspomniany artyzm, szczególnie w takim baśniowym, natchnionym stylu, nie jestem zbyt wrażliwy, więc nie przeczytacie o jakichś wzruszeniach itd. Oczywiście oprawa jest fantastyczna, muzyka ładna (co prawda nie będę do niej wracał, ale ma swoje momenty), na czele z animacją. Niestety są z nią pewne problemy gameplay'owe, bo tła i przeszkody czasem się zlewają (szczególnie, kiedy skupiamy się na jakimś szybkim, wymagającym fragmencie planszy), nie mówiąc o sytuacjach, kiedy coś jest wręcz zasłonięte. Czasem z czytelnością jest problem, a nie jest to przecież powolny samograj, w którym podziwiamy widoczki, tylko dosyć wymagająca, momentami wręcz skillowa, platformówka. Ale to w sumie szczegół. Gra się natomiast dobrze, choć żeby "pyknęło" musiała minąć ta godzina-dwie, kiedy już zacząłem trochę rozwijać bohatera i dostałem do dyspozycji nowe ruchy. Ori to metroidvania i mimo, że przy każdej kolejnej grze tego typu początkowo jestem sceptyczny i cały ten trend trochę mnie męczy, to nie da się ukryć, że schemat po prostu działa i potężnie wciąga. Generalnie nie dostajemy tu nic specjalnie odkrywczego w tej materii, choć pojawiają się ciekawe patenty typu zabawa z grawitacją. Mimo, że nie byłem jakoś mocno do tego motywowany, to i tak starałem się zwiedzać wszystkie zakamarki i odkryć jak najwięcej obszarów mapy. Szkoda, że są momenty, kiedy nieodwracalnie tracimy dostęp do niektórych z nich, a NG+ ani powrotu na mapę po skończeniu fabuły już nie ma. Przez to też nie mogę sprawdzić, ile ostatecznie razy zginąłem, bo i taki licznik jest w menu (przed ostatnią sekcją było to coś ponad 300 deadów). A ginie się często, oj często. Ori jest wymagającą i momentami po prostu trudną gierką. Wjeżdżającą na ambicję, satysfakcjonująca, ale czasami też niezbyt sprawiedliwą. Niestety byłem zmuszony grać na klawie i myszce (dash w tym układzie to niemal akrobacja), co nie było tutaj bez znaczenia. W ogóle za sekcje "uciekane", na czele z końcówką, karny kutas dla designerów, bo to jedna z tych zagrywek, kiedy nagle dostajemy plaskacza i poziom trudności skacze na chwilę kilka poziomów w górę, a cała "zabawa" opiera się na wielokrotnym powtarzaniu levelu i uczeniu się go na pamięć. Nie lubię takich akcji. Nie pomaga system save/continue, szczególnie, póki nie wyrobimy sobie nawyku (albo nie starcza nam "many", jak to bywa na początku przygody) częstego tworzenia punktu zapisu. No parę razy zakląłem, ale ogólnie nie było tragedii. Całość pękła w 9h i nie nudziłem się ani trochę. Ogólnie świetna, piękna gierka, ale z tych, po których nie nosi mnie, żeby brać się jak najszybciej za sequel.
  24. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na ProstyHeker odpowiedź w temacie w Rockstar☆ Games
    Był checkpoint, jakoś przed pościgiem za wozem strażackim, o ile się nie mylę, to pierwszy taki przypadek w serii. edit: nie widziałem, że następna strona z odpowiedziami już jest.
  25. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na ProstyHeker odpowiedź w temacie w Rockstar☆ Games
    Ja sobie dziś odpaliłem "remaster" na PC, parę minut GTAIII na próbę (sterowanie na klawie nie działało xD no ale i tak miałem grać na padzie), a następnie VC, też "na "chwilę", ale wciągnąłem się i zaczęło się robienie misji, zajęć pobocznych i zwyczajne jeżdżenie ze znaną i lubianą muzyczką w tle. Ze wszystkimi wadami i problemami tej edycji, jedno jest niezmienne: jej trzon to nadal świetne gry i mimo wszystko odświeżenie pomaga w dosyć bezbolesnym wskoczeniu do rozgrywki w 2022 roku. Wizualnie są fajne momenty, przede wszystkim dobre wrażenie robi oświetlenie (uprzedzam, że nigdy nie bawiłem się w jakieś mody do starych odsłon, nie moja bajka). Oczywiście, że powinno być to zrobione lepiej, porządniej i taniej, ale co ja poradzę, że jak zobaczyłem ukochane Vice City w nowej odsłonie i śmigałem sobie słuchając klasycznego OST, to zwyczajnie mi się gęba uśmiechała? No ale więcej, niż 50 zł bym za to nie dał xD.