Skocz do zawartości
View in the app

A better way to browse. Learn more.

Forum PSX Extreme

A full-screen app on your home screen with push notifications, badges and more.

To install this app on iOS and iPadOS
  1. Tap the Share icon in Safari
  2. Scroll the menu and tap Add to Home Screen.
  3. Tap Add in the top-right corner.
To install this app on Android
  1. Tap the 3-dot menu (⋮) in the top-right corner of the browser.
  2. Tap Add to Home screen or Install app.
  3. Confirm by tapping Install.

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. Jako że przeczytałem całość, to parę słów odnośnie samej "merytoryki". Pierwsze wrażenie to było "wow". Uwielbiam szaraka, V generacja to moje ukochane czasy w gejmingu, a lata pre-Extrimowe (a bardziej po prostu czasy sprzed posiadania przeze mnie wspomnianej konsoli) mają w sobie coś tym bardziej magicznego. Szata graficzna kreowana na wczesne numery PE idealnie łechtała nostalgiczną część duszy, a że lubię ulec takim zagrywkom, to zostałem kupiony. Zwyczajnie dobrze czytało się teksty o nawet niezbyt interesujących mnie tytułach (bo w sumie co mnie dzisiaj obchodzi Disruptor czy pierwszy Ridge Racer). Ktoś w tym wątku już o tym wspomniał, mianowicie oldschoolowa oprawa pisma sprawiła, że paradoksalnie teksty nabrały jakby większej "przejrzystości" (ot, większa czcionka, mniej samego tekstu). No także sama idea i wykonanie na plus i obcowanie z numerem 0 było osobliwym i przyjemnym przeżyciem, czego dowodem jest to, że przeczytałem dosłownie każdy tekst. Jednak pochłaniając magazyn nie mogłem nie dostrzec (prędzej lub później) pewnych mankamentów. Po pierwsze, problem, który dotyczy również "głównych wydań" PE i o którym nieraz (nie tylko zresztą ja) już tutaj pisałem, a teraz pewnie łatwo będzie można próbować go usprawiedliwiać "zamierzonym efektem": jakość materiałów graficznych i konsekwencja/sens ich użycia. Pierwsza kwestia jest dość oczywista: rozmazane lub brzydkie, nienajlepiej dobrane arty czy zdjęcia. O ile częściowo faktycznie można się zasłonić kreowaniem "oldskulowego klimatu", tak osobiście nie przypominam sobie, żeby w dawnych latach jakoś szczególnie często trafiały się jakieś rozpaćkane babole vide środek recenzji Soul Edge. Druga sprawa, to screeny z emulatora. Powiedzmy, że z oczywistych powodów można to wybaczyć, choć przy odrobinie zaangażowania osoby "łapiącej" fotki, można było uzyskać o wiele ciekawszy efekt, choćby odpalając na emulatorze odpowiednie filtry i chociażby scanlines (żaden wysiłek, kilka kliknięć). Trzecia sprawa, to już zwyczajne niedbalstwo/bałaganiarstwo/nieznajomość tematu i wrzucanie artów/screenów nie z tej części gry, co trzeba (ktoś wspominał o Suikodenie, od siebie dodam choćby Raymana z młodszej o kilkanaście lat serii Legends/Origins, czy Jill i Chrisa z RE Remake w recce pierwszego Residenta). Wrzutki związane z Dragon Ballem (który, owszem, był nadawany w Japonii w połowie lat 90, ale pierwsza emisja i boom w Polsce to rok 2000 i później) też są tu trochę na siłę. Czepialstwo? Nie powiedziałbym, w końcu to nie są aż tak trudne do uniknięcia błędy, a moim zdaniem (znowu nawiążę do tego, że podobne motywy obserwuję w "normalnym" PE regularnie od jakiegoś czasu) wynikają właśnie z niedokładności/wygody, a nie zaplanowanego efektu. Ale może się mylę. Jeśli chodzi o meritum programu, czyli recki, to powiem tak: na początku miałem lekki problem z brakiem zdecydowania, jaka to ma być ogólnie forma oceny gry: z dzisiejszej perspektywy, z perspektywy "udawania, że mamy 1997" czy jako luźne wrażenia i osobista ocena na podstawie przeżyć z tamtych lat. To ostatnie jest chyba najfajniejsze, choć rozumiem, że niekoniecznie możliwe do zastosowania w przypadku mniej popularnych gier (i określonej liczby redaktorów gotowych do pisania, notabene odniosłem wrażenie, że cały numer "ciągnie" dosłownie kilku autorów). No ale powiedzmy, że taki miszmasz też ma swój "urok". Inna sprawa, że nawrzucano tu tych gierek chyba trochę na wyrost (choć to też fajne nawiązanie do tego, jak dużo recenzji "dużych" tytułów potrafiło swego czasu pojawiać się co miesiąc w pismach o grach). Po prostu wolałbym więcej miejsca na inne teksty, no ale trudno. Przechodząc płynnie od powyższego: mam trochę niedosyt w temacie publicystyki/wspominek. Trochę czuć w tym dziale lekką przypadkowość i to, że materiały zbierano bez większego "klucza" od wielu miesięcy. A już szczególnym przypadkiem jest wywiad Dziatkiewicza z mitycznym Piotrkiem: nie wiem, o co tu chodziło i dlaczego w ogóle ten tekst pojawił się w tak wyjątkowym numerze PE, choć skłamałbym mówiąc, że czytałem to ze zgrzytem. No ale jednak trochę kuriozum bez większego kontekstu. Mimo wartości "sentymentalnej", można było sobie też darować/skrócić tipsy i kącik szperacza, ewentualnie ująć je w jakąś będącą nawiązaniem do tamtej tematyki, ale mogącą faktycznie zainteresować czytelnika formę (jaką? nie wiem, ja tu tylko narzekam na efekt). Plus dla Soqa za jego "Co Nowego? i udane nawiązanie do stylu pisania z tamtych lat, widać, że zadał sobie trochę trudu, żeby to odwzorować (a może poszło "z głowy"? tym bardziej props). No także trochę ponarzekałem, może dlatego, że efekt wspominkowo-jubileuszowego hype'u trochę opadł, a najwięcej splendoru doznał numer 300. Nie zmienia to faktu, że z całokształtu #0 jestem kontent i chętnie zobaczę kolejne tego typu skoki w bok, choć wolałbym, żeby nie nastąpił efekt przesytu.
  2. Też niedawno obejrzałem Bezsenność (choć może powinienem napisać "powtórzyłem", bo na fb mam wystawioną ocenę, choć nic z niego nie pamiętam xD) no i na mnie zrobił średnie wrażenie. Intryga jest grubymi nićmi szyta i w kontekście psychologii bohaterów pewne zachowania są po prostu od czapy. DeNiro robi swoje, ale jego postać mnie zupełnie nie przekonała. Początek zwiastuje dobrą, klimatyczną intrygę w (bez)sennym klimacie, a po postrzeleniu wiadomokogo robi się już coraz bardziej naiwnie i sztampowo. Meh.
  3. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Fallout: New Vegas Tak grałem i grałem i z każdą godziną coraz mocniej mi przelatywała przez głowę myśl "skąd ten kult?". Jasne, główny wątek ciekawszy niż w trójce, opcji dialogowych i szeroko pojętego wpływu na kreowaną historię chyba więcej (piszę chyba, bo w F3 grałem jakieś 5 lat temu), ale poza tym? Pod względem technicznym i gameplay'owym (z kilkoma różnicami, które osobiście mi zwisają, typu chujowy crafting czy rozbudowa arsenału) to jest Fallout 3 i cały czas się czułem, jakbym grał w jakieś, ogromne bo ogromne, ale jednak DLC. Obiektów i tekstur przeniesionych z "prequela" jest tu na pęczki, ale najważniejsze jest to, że po prostu cały feeling gry jest niemal taki sam. Oczywiście ma to swoje plusy, jak i minusy. Trójkę oceniam na solidną ósemkę, gdzie największą wadą, poza bugami, archaizmami i prezencją (nawet biorąc pod uwagę, że to 2008 rok) była wkradająca się po -nastu godzinach monotonia i powtarzalność rozgrywki, a w efekcie zmęczenie materiału. A no i obesrane tunele, których tu nie ma i to chyba największa zmiana na plus (ale są inne miejsca na mapce drażniące swoją niewygodą). Ten cały Bethesdowy schemat z lootowaniem niekończącej się ilości śmieci, mnożącymi się co krok fedexowymi misjami pobocznymi, "labiryntami" etc. sprawia, że gracz, po początkowym zachwycie i zachłyśnięciu się wolnością i swobodą eksploracji, w pewnym momencie ma dość. New Vegas jest pod tym względem takie samo i kiedy po parunastu godzinach na pustyni wkroczyłem do miasta, w światek gildii rządzących tym rejonem, to poczułem się trochę oszołomiony nagłym namnożeniem kolejnych odgałęzień wątku, nowych frakcji i nowych zadań na liście. Koniec końców, fabuła i sporo pobocznych misji (choć mapki jeszcze całej nie odkryłem) zajęła mi ok 40 godzin i jak na rozbudowanego RPGa to jeszcze w miarę sensowny wynik, ale sporo tego czasu to niezbyt ekscytujące zajęcia, które odhacza się trochę z rozpędu, trochę z pogoni za expem/lootem, a trochę przez "natręctwa gracza". Jest kilka wątków i epizodów zasługujących na wyróżnienie, ot choćby "przygoda" z ex kanibalami, sęk w tym, że niektóre z nich można dosyć łatwo pominąć albo olać zniechęcając się przez tak prozaiczne powody, jak np. problem z nawigacją na ultra nieczytelnej mapie i wkurw wywołany krążeniem po kolejnym identycznie wyglądającym korytarzu budynku z dziesięcioma drzwiami po obu stronach. Faktem jest, że całokształt nadal ujmuje specyficzną atmosferą (niekiedy naprawdę gęstą), ciekawymi postaciami (na czele z Mr. Housem) i swobodą w rozwijaniu relacji z nimi. Nie jestem fanem motywu "masz tu kilka frakcji i wybieraj, z kim się trzymasz, ale uwaga, jak jedni cię lubią, to drudzy cię nie lubią", ale muszę przyznać, że system w New Vegas pozawala na osiągnięcie naprawdę ciekawych i różnorodnych rezultatów naszych poczynań, przede wszystkim w kontekście zakończenia. Mimo, że raczej mam tendencję przechodzić gierki w sposób, że tak powiem po Mass Effectowemu "idealistyczny", tak tutaj w pewnym momencie sobie pofolgowałem i nacieszyłem się możliwością bycia cynicznym i wbijającym nóż w plecy chujkiem Muzyka w radiu jak zwykle buduje klimacik, ale lista kawałków jest dosyć krótka jak na tak długą przygodę i szybko zaczynają się one powtarzać, więc po jakimś czasie poszło w odstawkę. Aha, standardowo w grze roi się od bugów, łącznie z takimi, które mogą mocno popsuć rozgrywkę i wymagają wczytania save'a (o ile został zrobiony w odpowiednim momencie). Problemy z fizyką, zacinający się w pomieszczeniu kompanii, crash do pulpitu, to niestety tutaj standard. Grałem oczywiście na PC i nie wyobrażam sobie, jaką męczarnią musi być "zabawa" na konsolach. No także ogólnie F3 i NV źle się zestarzały, choć nadal wciągają. Przez te 40h miałem sporo różnych przemyśleń, które mi do tej pory uleciały, ale sedno jest takie, że dużo tu drażniących mechanik i niestety są momenty nudy. Mimo wszystko ta seria "zasługuje" na nowocześniejszą technologię i dlatego też dużo lepiej grało mi się w czwórkę. Inna sprawa, że w takie molochy dobrze się gra w długich sesjach, na skupieniu i wciągnięciu w ten świat, najlepiej późnymi wieczorami, a ja sobie pykałem w dość krótkich sesyjkach przez pół wakacji, no ale trudno. Generalnie wrażenia pozytywne, ale kolejnej części w tym schemacie bym chyba nie zdzierżył.
  4. O ile nie jesteś geekiem, który musi znać wszystkie powiązania, smaczki i cameo z uniwersum, tylko traktujesz filmy z MCU jako niezobowiązującą rozrywkę w stylu "obejrzeć i zapomnieć" (jak ja), to olewaj seriale.
  5. Wypowiadam się w kontekście PS2, ale myślę, że to dosyć uniwersalna dla tamtej generacji kwestia: najlepiej będzie nie grać na takim TV. Tylko CRT, najlepiej płaski (obowiązkowo przez kabel RGB). Jak w pomieszczeniu jest na tyle miejsca, to można się szarpnąć na panoramę, ale one z reguły były dosyć duże, a to już niezbyt korzystnie wpływa na jakość obrazu (w mojej ocenie wszystko powyżej 21 cali skutkuje już niezbyt wyraźnym obrazem w grach SD, no ale to też zależy od odległości gracza od ekranu). Po prostu wyżej pewnych rzeczy się nie przeskoczy, czysto technicznie. Jak już musisz, to component dla gier, które obsługują ten tryb (domyślnie w systemie PAL chyba niewiele, natomiast odpalając przez jakiś modyfikowany soft albo stosując specjalne "triki" to nawet na PALowskich grach można to wymusić), ale osobiście byłem rozczarowany efektem na 40 calowym TV FHD (więc mogę się tylko domyślać, co by było na większym, z większą natywną rozdziałką). Tyle, że w tych ultra rzadkich przypadkach, gdy gra na PS2 obsługuje wyższe rozdzielczości (nawet HD) można sobie taki tryb sprawdzić w ramach eksperymentu. Na Xboxie było tego chyba całkiem sporo.
  6. Chyba większą bekę mam z tego panicznego usuwania (aka "cancelowania") materiałów na Kanale Sportowym, niż z samej działalności Burneiki (oczywiście rozumiem biznesowe i wizerunkowe aspekty tej sprawy, no ale w takim razie po kiego w ogóle zaczęli z nim "poważną" współpracę?) no bo w sumie czy po tym człowieku ktoś oczekiwał jakichś wysokich standardów? W sumie i tak dosyć jawnie (jak na to zakłamane "kulturystyczne" środowisko) gadał o różnych środkach w wywiadach. Wesoły pokemon to pooglądania "dla beki" (choć i z tym już dość słabo), ale kupowanie czegoś z jego sklepów czy chodzenie na jakieś kurwa Burneikowe stejki to już mocne iksde z klientów. Do tego wyjaśniacz patryk (wyjaśnianie pajaców samo w sobie na propsie, ale sam jest mocnym hipokrytą, opieram się na tym, co oglądałem po łebkach na jego kanale parę lat wstecz) i mamy kompletny zestaw internetowej afery.
  7. No trochę beka, że mając gotowego Deacona, który przecież nie tylko użyczał gęby, ale jest też aktorem, wyszukują sobie innego randoma.
  8. A ja się pobawię w adwokata diabła, mimo że (co może kojarzą niektórzy z moich postów) raczej jestem uczulony na wszelkiego rodzaju propagandę SJW w popkulturze i rzygam wciskanymi w mainstreamowym kinie kliszami "facet to świnia/szowinista/nieracjonalny agresor/ciamajda". Moim zdaniem Prey ma po prostu gorzej napisane, płytsze postacie i chwyta się prostych tropów fabularnych, również "zaangażowanych społecznie" w dzisiejszym stylu. Ale nie robi to z niego z automatu jakiegoś mocno feministycznego wysrywu na poziomie chociażby Kapitan Marvel, gdzie było to po prostu nie do wytrzymania, a cierpiała na tym jakakolwiek głębia postaci. W Prey bardziej odczuwam te schematy jako wadę scenariusza, a nie jakąś specjalnie mocną agendę. Tak, sam fundament historii uderza w modną obecnie narrację, ale z drugiej strony patrząc, czy wątek zbuntowanej wobec narzuconej jej roli dziewczyny, usiłującej udowodnić swoją wartość "bigotom", to jakaś nowość w kinie rozrywkowym? Przez większość filmu Naru daje sobie radę (albo i nie) raczej ze względu na umiejętności "zbierackie" i tropicielskie, niż stricte waleczne (a o to zawsze chodziło w starych Predatorach). No dobra, ta przewaga w solówce z kolegą z plemienia to już naciągana była, no i sama końcowa walka, ale kurwa, to nadal tylko film akcji xD. A poza tym? Często jej coś nie wychodzi albo ratuje się fartem, ucieczką albo dzięki czyjej pomocy, więc nie ma tu motywu Mary Sue. Koniec końców Są tu "silne, pozytywne postacie męskie" (wiem, że dostrzeganie zalety w czymś, co powinno być normalności, brzmi śmiesznie, no ale rozmawiamy w kontekście nachalnej ponoć propagandy). Pomijam przerysowanych Francuzików, ale im to akurat dobrze tak xD Inaczej mówiąc, propaganda może być mocniejsza i słabsza, uważam, że w Prey jej poziom jest akurat zjadliwy i trudno mi się złościć na siłę tylko dlatego, że było parę mało subtelnych aluzji typu WOMAN STRONG. No chyba, że już się przyzwyczaiłem do walenia propagandą jak łopatą prosto w mordę i teraz odbieram jako zaletę lekkie spuszczenie z tonu xD Także no nie spodziewałbym się, że w tego typu dyskusji będę "bronił" twórców, ale po prostu film w mojej ocenie nie zasługuje na tak kategoryczne zaszufladkowanie i poniekąd przekreślenie. Widocznie jestem simpem.
  9. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Zaginięcie Ethana Cartera Gierkę miałem na celowniku w czasach, kiedy ją zapowiedziano/wydano (o ile pamiętam, najpierw tylko na PC), nie ukrywam, że pierwotnie głównie z dwóch względów: po pierwsze autorzy to polski zespół The Astronauts z Adrianem Chmielarzem, a po drugie, wrażenie robiła będąca jeszcze nowością (i wg opisów robiąca niesamowite wrażenie) technologia fotogrametrii. No i tu od razu mogę powiedzieć, że to ostatnie faktycznie zdało egzamin i mimo, że gierka ma ~8 lat na karku, to wygląda (na PS4, niestety tylko 30 klatek) rewelacyjnie. No, może uściślę: otoczenie, przyroda, wszelkiego rodzaju przedmioty i budynki wyglądają rewelacyjnie, bo już postacie ludzkie prezentują się mocno przeciętnie i pachną jeszcze późnym PS3. Z oczywistych względów obecnie pewne aspekty czysto techniczne już niedomagają i co bardziej wyczulonych mogą trochę mierzić (tu i ówdzie słabsza rozdzielczość tekstur), ale ogólne wrażenie, szczególnie gdy spacerujemy po lasku z przebijającymi się przez korony drzew promieniami światła, jest bardzo dobre. Poza tym mamy do czynienia z typowym do bólu walking simulatorem, bez większych (znanych chociażby z późniejszych reprezentantów tego gatunku) różnorodności czy jakichś mocniej wyróżniających grę elementów. Mamy śledztwo, szukamy zaginionego chłopaka, po drodze poznając historię jego skrzywionej rodzinki. "Zagadki" rozwiązujemy poprzez odtwarzanie w odpowiedniej kolejności wspomnień-wizji. Nie wchodząc w szczegóły: jest to czasem mocno upierdliwe i mimo krótkiego czasu gry (jakieś 3-4h) momentami czułem się zmęczony. Takie samograje z racji swojej mechaniki powinny być raczej relaksującymi, liniowymi tytułami. A tutaj rzucono nas na dosyć obszerne przestrzenie, dano wolną rękę (co można poczytywać jako zaletę, no ja w tym przypadku tak tego nie odebrałem) i szukaj sobie przedmiotów, wskazówek i innych notatek. Momentami jest to szukanie igły w stogu siana i bieganie tam i z powrotem. Co ciekawe, w pewnym momencie okazuje się, że w sumie dużo rzeczy po drodze nie trzeba robić, żeby skończyć "fabułę", ale przy pierwszym playhrough człowiek nie ma prawa tego wiedzieć (no i raczej nikt z nas nie lubi pozostawiać rozgrzebanych "zadań"). A sama historia jest przekombinowana i mało wciągająca. Generalnie: lekki zawód, ale gierka kosztowała 8 zł na PSS, więc jestem w stanie jej wybaczyć. Doznania A/V (muzyka momentami całkiem przyjemna) w miarę rekompensują wady. Cóż, po kilku doświadczeniach z "blantmanami" coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że to po prostu nie do końca typ zabawy dla mnie, ale mimo wszystko sięgam co jakiś czas po jakiś głośniejszy/oferujący ciekawy koncept tytuł tego rodzaju.
  10. Oj "prawie w pełni" to trochę naciągane, nie patrzyłem na konkretną listę wywalonych kawałków, ale znając OST z THPS 1 i 2 prawie na pamięć, to od razu rzuciło mi się w uszy, że dużo tego brakuje.
  11. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Figaro temat w Seriale
    Czy będzie lepiej? Czwarty sezon to najlepszy sezon The Wire, a być może jeden z najlepszych sezonów jakiegokolwiek serialu.
  12. Obejrzałem, no i fajny film. Oczywiście brak jakichkolwiek oczekiwań i niesmak po ostatnim epizodzie w uniwersum sprawił, że dzieło Trachtenberga (swoją drogą Cloverfield Lane było spoko i to była jedna z niewielu przesłanek za tym, że może nie wyjdzie z tego crap) zyskuje z automatu, no ale w sumie nie mam za bardzo się do czego przyczepić. Nawet krytykowane CGI mnie jakoś niespecjalnie raziło, tym bardziej, że ostatnio efekty komputerowe zawodzą nawet w filmach z o wiele większymi budżetami. No dobra, design Predka (zarówno w masce, jak i bez) mi nie siadł, drażni mnie to uparte poszukiwanie w tym względzie "czegoś nowego" i próby wprowadzenia za wszelką cenę w każdym filmie po P2 jakichś udziwnionych, nowych "rodzajów" Łowców. Ogólnie wizualnie, ze względu na krajobrazy, jest bardzo ładnie. Inna sprawa, to sporo obecnych tu głupotek, no ale zazwyczaj działa to u mnie tak, że jeśli film jako całokształt działa, to jestem w stanie na to przymknąć oko (oczywiście bez przesady). Przede wszystkim przyczepiłbym się tu motywu "Yautja 300 lat temu też mieli gorszą technologię", co jest po prostu nielogiczne. No i albo mi coś umknęło i nie załapałem do końca zasady wykorzystania celownika laserowego, albo Predzio okazał się niedorozwinięty umysłowo, skoro Podszedłem też z dystansem do wiszącego w powietrzu "wokeizmu" i cieszy, że w sumie nie ma tu nachalnego "komentarza społecznego", ot parę oczywistych aluzji, ale można oglądać bez skrzywienia. Aktorsko solidnie, ale mimo wszystko brak tu kogoś charyzmatycznego, "z jajami" (chyba ekipa przerysowanych traperów wypadła w tym temacie najlepiej). Poza tym: parę fajnych scen (wiadomo, każde pojawienie się Łowcy, oszczędnie zresztą dawkowane), brutalność z odpowiednim wyczuciem, nijaka muzyka, odpowiednia długość. Generalnie: spoko. Tylko tyle i aż tyle.
  13. Pierwszy był Pingwin, po nim właśnie Butcher, sięgnąłem po losowy numer i w okolicach 2005 był już późniejszy naczelny, natomiast w 2002 jeszcze Ping.
  14. To swoją drogą, ale pisał też na forumie. Czasy, gdy o jednym filmie bywało po kilkanaście stron dyskusji. Notabene obecny tu nadal JJ również się tam udzielał xD. W ogóle ten "skok w bok" z LoLem to osobliwy epizod i też fajnie by było jakieś kulisy/historię poczytać.
  15. O ile dobrze pamiętam, to Brodek (ten od cyklu "Przychodzi zgred...") załapał się do PE z jakiegoś naboru/konkursu (może nawet pierwszy Gigatest, bo chyba z drugiego załapał się Hauwa). Swoją drogą bardzo lubiłem ten jego "dział", no ale formuła, z oczywistych względów, szybko się wyczerpała. Poza tym, co wyjaśniali już przedmówcy, jeśli (znowu) pamięć mnie nie myli, to Ping wprowadził też Okiem Maniaka, które z początku było taką mieszanką jego pisanych lekkim piórem (dobrze się to czytało) komentarzy na temat różnych wydarzeń z branży. Mocno dało się odczuć jego odejście, bo później ktoś inny przejął rubrykę. A Mashter to swego czasu dużo się też udzielał na FPE (z czego najmocniej chyba "błyszczał" w tematach o Matrixie, bo to było jakoś po premierach dwóch ostatnich części). Mnie tam zawsze trochę drażnił, ot taki try-hard/atencjusz z tendencją do odlotów. A no i miał też swój udział w piśmie dla MŁODZIEŻY LoL.
  16. No ale jak można traktować poważnie ranking, w którym to gówno obesrane z 2018 jest wyżej, niż cokolwiek innego z serii xD? Przecież The Predator to może sobie co najwyżej walczyć z AvP: R o miano największego crapa w zestawieniu, a nie lądować w TOP4, bądźmy poważni.
  17. PS4, ulubiony żółw: Donatello
  18. Ja bym molochy od razu odrzucił, szczególnie po Cyberze. Rozgrzebane rzeczy dokończyć, a potem MGS. A Zelda, skoro do tej pory nie pykło, to do odstrzału. No, tak bym to widział podchodząc do gierek ZADANIOWO.
  19. Hajp i ogólna zajawka też mi się udzieliła, choć PE i tak kupuję co miesiąc. Udało się bez problemu "upolować" (cudzysłów, bo po prostu była w pierwszym kiosku, do którego się skierowałem) należytą okładkę, no i zabrałem się za czytanie. Tak prosta rzecz, jak zobaczenie mord dawno niewidzianych zgredów (i nie tylko: miłą niespodzianką był występ Banana z N+, pierwszy jego tekst, jaki czytałem od wielu lat) wywołało uczucie nostalgii za dawnymi czasami, a cały segment wspominkowo-hyde parkowy wciągnął mnie w lekturę mocniej, niż większość interesujących tematów na przestrzeni ostatnich lat. I spoko, że przyjęto trochę inną formułę, niż klasyczne "ciekawostki i retrospekcje", bo, po pierwsze, to już było, i to nie raz (o czym przekonałem się dziś na świeżo przeglądając starsze jubileuszowe numery), a po drugie, zwyczajnie ciekaw byłem, co tam porabiają "znajome" postacie. Nie zawsze są to kariery, które jakoś mocno mi imponują (ten cały światek marketingu, PRu czy wydawnictw to nie moja bajka i już bardziej mi się podoba prowadzenie sklepiku ala Norbi, no ale to taka mocno subiektywna dygresja), ale grunt, że z grubsza wiążą się one z giereczkami i zajawka u wielu ex-redaktorów nie wygasła (z drugiej strony u niektórych całkiem się wypaliła, no cóż, życie). Przy okazji całych tych wspominek wzięło mnie na wyciągnięcie z zakamarków mojej kolekcji PE, zrobienia małego remanentu, powrzucanie kolejnej porcji makulatury do koszulek i zwyczajne przeglądnięcie niektórych numerów (na tym to akurat mógłby zlecieć cały dzień). Są roczniki, gdzie sama okładka przenosi mnie w konkretny moment mojego życia, a po samym numerze magazynu mógłbym z pamięci przywołać temat miesiąca, ale to jest właśnie kwestia odpowiedniego momentu w życiu (wiadomo, dzieciak czy zajawiony nastolatek przeżywa wszystko inaczej), realiów i ogólnego stanu branży. Tak szczerze mówiąc to jakoś w okolicach startu poprzedniej generacji pismo zaczęło tracić dla mnie "to coś", abstrahując od realnej jego wartości. Sam trochę zezgredziałem, choć w gierki gram namiętnie, prasę czytam nadal i nie wyobrażam sobie pełnego "przejścia" do netu (swoją drogą, zabawne, jak przy okazji 200 numeru jakoś w 2014 już pojawiały się komentarze gościnnych autorów, że "w czasach śmierci printu PE trzyma się mocno" xD), ale taka kolej rzeczy. Nie zmienia to faktu, że PE to pewien stały element życia (w moim przypadku od 23 lat, a od 2002 praktycznie bez przerw) i cieszy mnie, że trwa nadal, mimo różnych perturbacji, zmiany trendów czy roszad wśród ekipy. Do obecnej formy magazynu mam pewne zarzuty, nie lubię patosu i truizmów, ale jeśli ktokolwiek z redakcji to czyta: gratulacje, dzięki i oby tak dalej. Na co dzień nie bawię się w takie akcje, ale okazyjnie niech będzie:
  20. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    No ale kto tu narzeka na trudność? Bo w moim poście padło w tym kontekście tylko to, że gra nie jest zbyt trudna, ale ma frustrujące momenty (z czym chyba ciężko dyskutować, skoro mają miejsce takie akcje, że biegnę po wąskim "podeście" i nagle coś mi zasłania postać i zostaję przez to strącony w otchłań przez przeszkadzajkę). Notabene fiolki zdobywa się z postępem gry i na początku masz jedną/dwie/trzy. @michalMedievil nigdy nie dał się dopasować do takich prostych podziałów, ma po trochę z różnych gatunków, przy czym ta "platformówkowość" to akurat nie stoi na zbyt wysokim poziomie.
  21. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Medievil 2019 No fajna gierka, taka oldschoolowa. Z jedynki mało co pamiętam, demo męczyłem za dzieciaka i element nostalgii dotyczy właśnie tych pierwszych paru poziomów, natomiast pełniaka zaliczyłem dopiero w "dorosłości" jakieś 10 lat temu (i to na emulatorze), no także w nową wersję grałem w dużym stopniu jak w "nowość". Tyle, że mocno archaiczną i to w tym najgorszym sensie. Zawodzi tu przede wszystkim kamera, która dosyć często i dosyć skutecznie działa na naszą niekorzyść, powodując choćby klasyczne wpadnięcie do przepaści (które w drugiej połowie gry występują prawie na każdym levelu, strasznie sobie twórcy upodobali taką formę "wyzwania"), kończące się oczywiście zgonem. Sterowanie też jest dosyć drewniane, choć tu akurat nie miałem większych problemów i zgrzytów, ma swój urok i specyficzny feeling. Te dwa elementy można było (i powinno się) zdecydowanie poprawić, zamiast stawiać na "nostalgiczną zgodność z oryginałem", bo predefniowana w określonych momentach kamera bez możliwości jej zmiany nie ma tu już logicznego uzasadnienia. Inna sprawa to zagrywki typu "jak zginiesz to powtarzasz cały poziom" tudzież "jak chcesz odnowić energię to musisz sobie znaleźć jej źródełko na jakimś levelu i zaliczyć go od nowa", co w paru momentach skutkuje żenującym w dzisiejszych czasach lataniem i "farmieniem" HP poprzez przebiegnięcie przez jakiś łatwy poziom. Wierne oryginałowi, ok, ale tu można by zacząć dyskusję, czy warto było to tak zostawiać. Gra generalnie nie jest trudna (choć poziom jest nierówny), ale właśnie takimi pojawiającymi się raz na jakiś czas motywami może sfrustrować. Inna sprawa, że może już straciłem wprawę lub mam za mało cierpliwości, ale ze dwa razy musiałem sięgnąć "po opis", bo nie wiedziałem, gdzie iść/co robić (w praktyce bywał to efekt nieczytelności otoczenia i np. niedostrzegalnych na pierwszy rzut oka drzwi). No i nie pamiętam już, jak to było w wersji z 1998, ale tutaj Enchanted Earth zaliczyłem chyba kurwa z 5 razy zanim faktycznie mogłem ten level skończyć, bo za każdym razem czegoś mi brakowało albo ginąłem (przegięty level). No ponarzekałem trochę, a przecież zacząłem od pochwały. No bo ogólnie rzecz biorąc grało się sympatycznie, formuła ~20 dosyć krótkich levelów, które można sobie zaliczyć w dosyć krótkim czasie, sama w sobie się sprawdza (choć z przyczyn obiektywnych grałem tylko w weekendy wieczorami i przez to gra na ~10h rozciągnęła mi się na prawie 3 tygodnie xD). Na dodatek motywacja do maksowania level jest spora (nowe bronie, prawdziwe zakończenie) i zwyczajnie satysfakcjonujące jest odnajdywanie tych różnych sekretów. Ogólnie niemal każdy poziom ma swoją specyfikę, jakiś wyróżniający go patent gameplay'owy, nie mówiąc o wizualiach czy bardzo dobrej (i fajnie zaaranżowanej) muzyce. Trzon rozgrywki jest niby dosyć prosty, żeby nie powiedzieć prostacki (szczególnie dosyć chaotyczna walka), ale co ja poradzę, że to jest po prostu fajne? No i sam Sir Daniel i obecny w grze humor to zdecydowane jej plusy. Fabuła może i prosta, ale jakoś mnie ten świat kupił, a atmosfera, choć fanem klimatów Burtonowskich specjalnie nigdy nie byłem, jest w świecie giereczek wyjątkowa. Co do odświeżenia samego w sobie...no cóż, grałem na PS4 i framerate był żałośnie słaby i to zwyczajnie wstyd, żeby gierka na takim poziomie wizualnym i technicznym tak szarpała. Sama grafika mi w pełni pasuje, wygląd całości jest dosyć wierny oryginałowi, ale ma swój specyficzny, "lśniący" styl, który niekoniecznie musi się podobać. O muzyce już pisałem. W pełnej cenie na premierę byłbym raczej mocno zawiedziony, ale kupując obecnie za grosze/dostając w Plusie deal jest już uczciwy i w sumie dziwię się, że gierka miała (przynajmniej w mojej ocenie) tak słaby odbiór i praktycznie przeszła bez echa. Szkoda tylko, że nie dostaliśmy (i pewnie nie dostaniemy) remake'u Medievila 2, tym bardziej, że osobiście do sequela mam większy sentyment. Generalnie: polecam, jeśli ktoś chce odmiany od dzisiejszych standardów, rozbuchanych światów, strzelania i gejmizmów.
  22. Mnie natomiast zawsze te pisemka z samymi opisami odrzucały (choć Playstation Plus miało również trochę innych tekstów, no i robiącą wrażenie grubą okładkę), mam dosłownie kilka egzemplarzy. Nawet w czasach piracenia po prostu nie wyobrażałem sobie, ile trzeba kupować gierek, żeby potrzebne mi było ~10 opisów miesięcznie xD. No ale może po prostu nie byłem aż tak HARDKOROWY. Co innego, jeśli faktycznie gdzieś utknąłem i dany opis był mi potrzebny, no ale to też trzeba się było wstrzelić w odpowiedni moment wydania numeru. Generalnie śmieszne czasy w kontekście braku internetu i łatwego dostępu do danych. Pamiętam, jak utknąłem w gierce i pomógł mi dopiero opis z którejś gazetki przeczytany w Empiku (notabene tamtejszy kącik prasowy czy sekcja z giereczkami na przełomie lat 90/00 to był kurwa raj). Albo kumpel, który wiedział, że mam w domu jakieś tam Kompendium Gier i wydzwaniał do mnie na stacjonarkę, żebym mu czytał, co robić w pewnej pecetowej przygodówce xD. No ale dobra, bo offtop się pogłębia, więc powiem tylko, że również będę polował na okładkę z MGSami, choć abstrahując od samej konwencji, ustawienie Gray Foxa jest co najmniej zastanawiające.
  23. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MBeniek temat w Region Filmowy
    Czyli nadal lepiej, niż większość komiksowych wysrywów Disney'a i spółki. Cóż, myślałem, że moda na bekę z Nolana minęła razem z największym hypem na jego twórczość (klasyczna reakcja na ogromną popularność twórcy), a tu proszę. Oczywiście, że gość ma swoje wady i sam lubiłem czepiać się debilizmów w jego filmach, ale odstawiając cynizm na bok fakty są takie, że w wersji bardziej "kameralnej" (a zakładam, że raczej w tym kierunku idzie jego najnowszy film) się sprawdzał, a w wersji "epicki blockbuster za 500 mln" nawet jak momentami słabuje scenariuszowo czy ma zbyt dużego kija w tyłku (Tenet jest podsumowaniem tej "drogi"), to zwyczajnie świetnie to wygląda i dobrze się ogląda w kinie. Tak, również dzięki hehe epickiej muzyce.
  24. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MBeniek temat w Region Filmowy
    Nolan jest jaki jest, ale każdy jego film to wydarzenie i widowisko, więc czekam jak na niewiele już rzeczy z Hollywood, szkoda, że jeszcze rok czekania.
  25. Dobrze, że chociaż wynik ostatniego plebiscytu przywraca resztkę wiary w forumowiczów, po tych wielokrotnych żenadach i/lub trollingach w kilku wcześniejszych starciach. TLoU w ogóle pretendujący do takiego tytułu to już duże wyróżnienie, no ale król jest jeden. Nie będę się już silił na bardziej lub mniej naciągane złośliwości wobec Lasta, bo to nadal bardzo dobra gra z fajną historią i mocnymi postaciami (w przeciwieństwie do sequela). Tylko tyle i aż tyle. No to akurat na plus dla ND, bo rudy to ich opus magnum lol.

Configure browser push notifications

Chrome (Android)
  1. Tap the lock icon next to the address bar.
  2. Tap Permissions → Notifications.
  3. Adjust your preference.
Chrome (Desktop)
  1. Click the padlock icon in the address bar.
  2. Select Site settings.
  3. Find Notifications and adjust your preference.