kotlet_schabowy
Użytkownicy
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda temat: PSX EXTREME 332
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
OFFTOPIC
Czyli klasyka "naturali" xD.
-
Days Gone
No ale czemu ktoś ma pisać, że to "przyjemny średniak", skoro to indywidualna ocena i dla mnie gra jest zdecydowanie powyżej średniej xD? Jako całokształt działa i nie bardzo widzę powód, żeby odnosić się za wszelką cenę do jakichś rzekomych, "obiektywnych" prawd i obniżać własną ocenę poprzez odniesienia poszczególnych elementów do innych gier. Idąc tym tropem można by o Uncharted, napisać, że to fajna gierka, ale strzelanie jest lepsze w Gearsach, fabuła w Personie, reżyseria scenek w MGSV, a skakanie w Tomb Raiderze, więc no sorry, średniak. Nie chodzi o to, żeby udawać, że to gry przełomowe czy jakoś bardzo wyjątkowe, bo w sumie wszystko powyższe to prawda, ale odpowiednie połączenie tych elementów dało w wyniku SYNERGII pewną satysfakcjonującą całość.
-
The Last of Us Part II
No nie, mnie zawiodła strona scenariuszowa, charakter i tło postaci, a nie żadna aparycja (choć jedno łączy się w pewnym sensie z drugim, bo jej wygląd nie jest w żaden, ale to żaden sposób znaczący dla budowania jej jako bohaterki tej historii, ot jest sobie przypakowany babochłop i już, czemu w ogóle zwracacie na to uwagę jako na coś nienaturalnego, bigoci?). Grałem w TLoU 2 jakieś 2 lata temu i w sumie abstrahując od jej wyglądu, nie jestem w stanie powiedzieć nic o Abby, poza tym, że jest mściwa i wredna. Choć to w sumie i tak sporo. W słynnej już recenzji Star Wars: E1 Mr. Plinketta jest takie "ćwiczenie": spróbuj opisać bohatera, nie odnosząc się do jego wyglądu/funkcji. No i meritum jest takie, że w starej trylogii możesz to zrobić bez problemu, a E1 ciężko cokolwiek sensownego powiedzieć o takiej Padme, młodym Anakinie, Qui Gonnie itd. (czy się z tym zgadzam, to inna sprawa). Tutaj jest analogicznie. Opisz, jaką osobą jest Abby. Albo Lev xD. Albo Yara (autentycznie musiałem googlować te imiona). Z drugiej strony bierzemy TLoU1 i takiego Billa czy nawet Henry'ego i Sama. Spadek poziomu jest nie do zignorowania i ciągłe chwytanie się przez apologetów motywu "gracze nie tolerują lgbt i tyle" jest od dawna delikatnie mówiąc strzałem kulą w płot.
-
Sekiro: Shadows Die Twice
Bez przyspieszonej "regeneracji" postawy na bloku to bym chyba nie skończył tej gry xD. Dlatego też dziwi mnie jak czasem wpadam na twitcha popatrzeć, jak się tam męczą z Sekiro i niektórzy w ogóle nie korzystają/nie znają tego patentu. No ale z drugiej strony ja skończyłem gierkę nie używając chyba ani razu petard ani toporka, więc różnie bywa.
- 3 919 odpowiedzi
-
- sekiro
- shadows die twice
- fromsoftware
- ps4
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
PSX Extreme - THE MOVIE - Zbieramy materiały
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Domino BoChcieć odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazynTak na świeżo po seansie, bez wczytywania się w poprzednie posty: dobra robota i przede wszystkim szacun dla twórcy za poświęcony czas, energię i, jak mniemam, niemałe koszty, tym bardziej, że wbrew pierwotnym deklaracjom (obracanym teraz w żart z brodą, ale przecież początkowo całkiem serio) skończyło się na pełnym metrażu i to za darmoszkę. Inna sprawa, że gdybym teoretycznie zapłacił za dostęp/fizyczne wydanie "w ciemno", to po seansie chyba bym tego trochę żałował. Dlaczego? Odpowiedź poniżej. Merytorycznie jest spoko, ale w czasie seansu często miałem wrażenie, że to "filmowa adaptacja numeru 300". Dużo anegdotek czy nawet konkretnych kwestii się powtarza i doskonale rozumiem, że nie da się tego uniknąć, opowiadając (kolejny zresztą raz) pewne historie związane z PE. No ale z racji świeżości numeru jubileuszowego dało się to mocniej odczuć i osobiście nie dowiedziałem się za wiele nowego, tudzież nie zobaczyłem za wiele nieznanych materiałów (pojawiały się tu raczej jako przebitki, np. scenki z prywatnych nagrań EP czy wyjazdów na targi). Biorę jednak pod uwagę, że film nie trafia tylko (choć przede wszystkim) do wyjadaczy siedzących cały czas w temacie. Niestety poważniejszy zarzut mam do warstwy, nazwijmy to, technicznej, a raczej montażu. Tym bardziej, że autor nieraz podkreślał swoje zawodowe doświadczenie w temacie. Przede wszystkim niewypałem jest wplatanie oderwanych całkowicie od treści (w tym przypadku: wypowiedzi zgredów) urywków jakichś reklam, gameplay'ów, prezentacji etc. Moment, w którym np. Rozbo rozwodzi się nad realiami pracy dziennikarza, a my "podziwiamy" reklamę Xboxa (notabene w marnej jakości), albo Dziadu mówi o "Śmietniku", a na ekranie leci reklama pierwszego MGSa: WTF xD. A było tego więcej, dużo więcej. Serio, widz wytrzymałby oglądanie przez minutę-dwie zwykłych "gadających głów", w ostateczności przebijanych jakimiś zdjęciami z dawnych lat (materiałów ponoć było multum). Tu już nie chodzi tylko o wrażenia estetyczne, taka zagrywka jest zwyczajnie rozpraszająca uwagę. A tak już trochę bardziej się czepiając: momentami, szczególnie podczas wizyt w jakichś mniejszych pomieszczeniach u redaktorów, fonia mocno niedomaga (pogłos). No także sorry, ale tradycyjnie musiałem dolać trochę dziegciu. Mimo wszystko obejrzałem całość z uwagą i uśmiechem, a szczególnie sympatycznie wypadły oczywiście wszystkie fragmenty interakcji starej ekipy, ze Ścierą na czele. Widać, że między nimi do dziś jest ta słynna "chemia" (i nie wiem, czy to tylko tak niefartownie wyszło w tym konkretnie momencie, ale mocno widać ten kontrast w jednej scenie, gdy Alien opowiada z zaangażowaniem i śmiechem jakąś anegdotkę, obok komentują i śmieszkują Myszaq z Kalim, a Butcher siedzi z boku prawie że naburmuszony xD). Ciekawie było też zobaczyć pewne historyczne dla magazynu miejscówki. Generalnie: spoko, choć z lekkim niedosytem (dużo nieobecnych, i tak szczerze mówiąc jak czytam wyjaśnienia typu "raz był chory, później miał remont, a w końcu zabrakło czasu" to się lekko uśmiecham pod nosem, bo okazja nie byle jaka, a w XXI wieku przy takim dostępie do cudów techniki nie dograć się choćby na chwilkę, zdalnie, do filmu powstającego od lutego i tłumaczyć to brakiem czasu, to już pachnie wymówką) . Ale na wersję rozszerzoną raczej chętny nie będę.
-
Jaki masz backlog?
Filmweb: przycisk "chcę zagrać". I potem masz listę na profilu. Rzuciłem właśnie okiem u siebie i widnieje tam 48 pozycji, z czego myślę, że może połowa to takie faktycznie must play. Przy czym do mojego backloga potrafi wskoczyć coś zupełnie z dupy, na podstawie impulsu typu artykuł w dziale retro w PE, i cyk, jakaś gierka z PSXa wlatuje na listę. Bo nowych/świeżo zapowiedzianych rzeczy to już tam jest naprawdę niewiele.
-
Metal Gear Solid Collection HD
Uwierz mi, rzekomo "ucięta" końcówka to najmniejszy problem fabuły tej gry.
-
PSX Extreme - numer Zerowy
Jako że przeczytałem całość, to parę słów odnośnie samej "merytoryki". Pierwsze wrażenie to było "wow". Uwielbiam szaraka, V generacja to moje ukochane czasy w gejmingu, a lata pre-Extrimowe (a bardziej po prostu czasy sprzed posiadania przeze mnie wspomnianej konsoli) mają w sobie coś tym bardziej magicznego. Szata graficzna kreowana na wczesne numery PE idealnie łechtała nostalgiczną część duszy, a że lubię ulec takim zagrywkom, to zostałem kupiony. Zwyczajnie dobrze czytało się teksty o nawet niezbyt interesujących mnie tytułach (bo w sumie co mnie dzisiaj obchodzi Disruptor czy pierwszy Ridge Racer). Ktoś w tym wątku już o tym wspomniał, mianowicie oldschoolowa oprawa pisma sprawiła, że paradoksalnie teksty nabrały jakby większej "przejrzystości" (ot, większa czcionka, mniej samego tekstu). No także sama idea i wykonanie na plus i obcowanie z numerem 0 było osobliwym i przyjemnym przeżyciem, czego dowodem jest to, że przeczytałem dosłownie każdy tekst. Jednak pochłaniając magazyn nie mogłem nie dostrzec (prędzej lub później) pewnych mankamentów. Po pierwsze, problem, który dotyczy również "głównych wydań" PE i o którym nieraz (nie tylko zresztą ja) już tutaj pisałem, a teraz pewnie łatwo będzie można próbować go usprawiedliwiać "zamierzonym efektem": jakość materiałów graficznych i konsekwencja/sens ich użycia. Pierwsza kwestia jest dość oczywista: rozmazane lub brzydkie, nienajlepiej dobrane arty czy zdjęcia. O ile częściowo faktycznie można się zasłonić kreowaniem "oldskulowego klimatu", tak osobiście nie przypominam sobie, żeby w dawnych latach jakoś szczególnie często trafiały się jakieś rozpaćkane babole vide środek recenzji Soul Edge. Druga sprawa, to screeny z emulatora. Powiedzmy, że z oczywistych powodów można to wybaczyć, choć przy odrobinie zaangażowania osoby "łapiącej" fotki, można było uzyskać o wiele ciekawszy efekt, choćby odpalając na emulatorze odpowiednie filtry i chociażby scanlines (żaden wysiłek, kilka kliknięć). Trzecia sprawa, to już zwyczajne niedbalstwo/bałaganiarstwo/nieznajomość tematu i wrzucanie artów/screenów nie z tej części gry, co trzeba (ktoś wspominał o Suikodenie, od siebie dodam choćby Raymana z młodszej o kilkanaście lat serii Legends/Origins, czy Jill i Chrisa z RE Remake w recce pierwszego Residenta). Wrzutki związane z Dragon Ballem (który, owszem, był nadawany w Japonii w połowie lat 90, ale pierwsza emisja i boom w Polsce to rok 2000 i później) też są tu trochę na siłę. Czepialstwo? Nie powiedziałbym, w końcu to nie są aż tak trudne do uniknięcia błędy, a moim zdaniem (znowu nawiążę do tego, że podobne motywy obserwuję w "normalnym" PE regularnie od jakiegoś czasu) wynikają właśnie z niedokładności/wygody, a nie zaplanowanego efektu. Ale może się mylę. Jeśli chodzi o meritum programu, czyli recki, to powiem tak: na początku miałem lekki problem z brakiem zdecydowania, jaka to ma być ogólnie forma oceny gry: z dzisiejszej perspektywy, z perspektywy "udawania, że mamy 1997" czy jako luźne wrażenia i osobista ocena na podstawie przeżyć z tamtych lat. To ostatnie jest chyba najfajniejsze, choć rozumiem, że niekoniecznie możliwe do zastosowania w przypadku mniej popularnych gier (i określonej liczby redaktorów gotowych do pisania, notabene odniosłem wrażenie, że cały numer "ciągnie" dosłownie kilku autorów). No ale powiedzmy, że taki miszmasz też ma swój "urok". Inna sprawa, że nawrzucano tu tych gierek chyba trochę na wyrost (choć to też fajne nawiązanie do tego, jak dużo recenzji "dużych" tytułów potrafiło swego czasu pojawiać się co miesiąc w pismach o grach). Po prostu wolałbym więcej miejsca na inne teksty, no ale trudno. Przechodząc płynnie od powyższego: mam trochę niedosyt w temacie publicystyki/wspominek. Trochę czuć w tym dziale lekką przypadkowość i to, że materiały zbierano bez większego "klucza" od wielu miesięcy. A już szczególnym przypadkiem jest wywiad Dziatkiewicza z mitycznym Piotrkiem: nie wiem, o co tu chodziło i dlaczego w ogóle ten tekst pojawił się w tak wyjątkowym numerze PE, choć skłamałbym mówiąc, że czytałem to ze zgrzytem. No ale jednak trochę kuriozum bez większego kontekstu. Mimo wartości "sentymentalnej", można było sobie też darować/skrócić tipsy i kącik szperacza, ewentualnie ująć je w jakąś będącą nawiązaniem do tamtej tematyki, ale mogącą faktycznie zainteresować czytelnika formę (jaką? nie wiem, ja tu tylko narzekam na efekt). Plus dla Soqa za jego "Co Nowego? i udane nawiązanie do stylu pisania z tamtych lat, widać, że zadał sobie trochę trudu, żeby to odwzorować (a może poszło "z głowy"? tym bardziej props). No także trochę ponarzekałem, może dlatego, że efekt wspominkowo-jubileuszowego hype'u trochę opadł, a najwięcej splendoru doznał numer 300. Nie zmienia to faktu, że z całokształtu #0 jestem kontent i chętnie zobaczę kolejne tego typu skoki w bok, choć wolałbym, żeby nie nastąpił efekt przesytu.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Też niedawno obejrzałem Bezsenność (choć może powinienem napisać "powtórzyłem", bo na fb mam wystawioną ocenę, choć nic z niego nie pamiętam xD) no i na mnie zrobił średnie wrażenie. Intryga jest grubymi nićmi szyta i w kontekście psychologii bohaterów pewne zachowania są po prostu od czapy. DeNiro robi swoje, ale jego postać mnie zupełnie nie przekonała. Początek zwiastuje dobrą, klimatyczną intrygę w (bez)sennym klimacie, a po postrzeleniu wiadomokogo robi się już coraz bardziej naiwnie i sztampowo. Meh.
-
własnie ukonczyłem...
Fallout: New Vegas Tak grałem i grałem i z każdą godziną coraz mocniej mi przelatywała przez głowę myśl "skąd ten kult?". Jasne, główny wątek ciekawszy niż w trójce, opcji dialogowych i szeroko pojętego wpływu na kreowaną historię chyba więcej (piszę chyba, bo w F3 grałem jakieś 5 lat temu), ale poza tym? Pod względem technicznym i gameplay'owym (z kilkoma różnicami, które osobiście mi zwisają, typu chujowy crafting czy rozbudowa arsenału) to jest Fallout 3 i cały czas się czułem, jakbym grał w jakieś, ogromne bo ogromne, ale jednak DLC. Obiektów i tekstur przeniesionych z "prequela" jest tu na pęczki, ale najważniejsze jest to, że po prostu cały feeling gry jest niemal taki sam. Oczywiście ma to swoje plusy, jak i minusy. Trójkę oceniam na solidną ósemkę, gdzie największą wadą, poza bugami, archaizmami i prezencją (nawet biorąc pod uwagę, że to 2008 rok) była wkradająca się po -nastu godzinach monotonia i powtarzalność rozgrywki, a w efekcie zmęczenie materiału. A no i obesrane tunele, których tu nie ma i to chyba największa zmiana na plus (ale są inne miejsca na mapce drażniące swoją niewygodą). Ten cały Bethesdowy schemat z lootowaniem niekończącej się ilości śmieci, mnożącymi się co krok fedexowymi misjami pobocznymi, "labiryntami" etc. sprawia, że gracz, po początkowym zachwycie i zachłyśnięciu się wolnością i swobodą eksploracji, w pewnym momencie ma dość. New Vegas jest pod tym względem takie samo i kiedy po parunastu godzinach na pustyni wkroczyłem do miasta, w światek gildii rządzących tym rejonem, to poczułem się trochę oszołomiony nagłym namnożeniem kolejnych odgałęzień wątku, nowych frakcji i nowych zadań na liście. Koniec końców, fabuła i sporo pobocznych misji (choć mapki jeszcze całej nie odkryłem) zajęła mi ok 40 godzin i jak na rozbudowanego RPGa to jeszcze w miarę sensowny wynik, ale sporo tego czasu to niezbyt ekscytujące zajęcia, które odhacza się trochę z rozpędu, trochę z pogoni za expem/lootem, a trochę przez "natręctwa gracza". Jest kilka wątków i epizodów zasługujących na wyróżnienie, ot choćby "przygoda" z ex kanibalami, sęk w tym, że niektóre z nich można dosyć łatwo pominąć albo olać zniechęcając się przez tak prozaiczne powody, jak np. problem z nawigacją na ultra nieczytelnej mapie i wkurw wywołany krążeniem po kolejnym identycznie wyglądającym korytarzu budynku z dziesięcioma drzwiami po obu stronach. Faktem jest, że całokształt nadal ujmuje specyficzną atmosferą (niekiedy naprawdę gęstą), ciekawymi postaciami (na czele z Mr. Housem) i swobodą w rozwijaniu relacji z nimi. Nie jestem fanem motywu "masz tu kilka frakcji i wybieraj, z kim się trzymasz, ale uwaga, jak jedni cię lubią, to drudzy cię nie lubią", ale muszę przyznać, że system w New Vegas pozawala na osiągnięcie naprawdę ciekawych i różnorodnych rezultatów naszych poczynań, przede wszystkim w kontekście zakończenia. Mimo, że raczej mam tendencję przechodzić gierki w sposób, że tak powiem po Mass Effectowemu "idealistyczny", tak tutaj w pewnym momencie sobie pofolgowałem i nacieszyłem się możliwością bycia cynicznym i wbijającym nóż w plecy chujkiem Muzyka w radiu jak zwykle buduje klimacik, ale lista kawałków jest dosyć krótka jak na tak długą przygodę i szybko zaczynają się one powtarzać, więc po jakimś czasie poszło w odstawkę. Aha, standardowo w grze roi się od bugów, łącznie z takimi, które mogą mocno popsuć rozgrywkę i wymagają wczytania save'a (o ile został zrobiony w odpowiednim momencie). Problemy z fizyką, zacinający się w pomieszczeniu kompanii, crash do pulpitu, to niestety tutaj standard. Grałem oczywiście na PC i nie wyobrażam sobie, jaką męczarnią musi być "zabawa" na konsolach. No także ogólnie F3 i NV źle się zestarzały, choć nadal wciągają. Przez te 40h miałem sporo różnych przemyśleń, które mi do tej pory uleciały, ale sedno jest takie, że dużo tu drażniących mechanik i niestety są momenty nudy. Mimo wszystko ta seria "zasługuje" na nowocześniejszą technologię i dlatego też dużo lepiej grało mi się w czwórkę. Inna sprawa, że w takie molochy dobrze się gra w długich sesjach, na skupieniu i wciągnięciu w ten świat, najlepiej późnymi wieczorami, a ja sobie pykałem w dość krótkich sesyjkach przez pół wakacji, no ale trudno. Generalnie wrażenia pozytywne, ale kolejnej części w tym schemacie bym chyba nie zdzierżył.
-
Marvel Cinematic Universe
O ile nie jesteś geekiem, który musi znać wszystkie powiązania, smaczki i cameo z uniwersum, tylko traktujesz filmy z MCU jako niezobowiązującą rozrywkę w stylu "obejrzeć i zapomnieć" (jak ja), to olewaj seriale.
-
PSX Extreme - numer Zerowy
Wypowiadam się w kontekście PS2, ale myślę, że to dosyć uniwersalna dla tamtej generacji kwestia: najlepiej będzie nie grać na takim TV. Tylko CRT, najlepiej płaski (obowiązkowo przez kabel RGB). Jak w pomieszczeniu jest na tyle miejsca, to można się szarpnąć na panoramę, ale one z reguły były dosyć duże, a to już niezbyt korzystnie wpływa na jakość obrazu (w mojej ocenie wszystko powyżej 21 cali skutkuje już niezbyt wyraźnym obrazem w grach SD, no ale to też zależy od odległości gracza od ekranu). Po prostu wyżej pewnych rzeczy się nie przeskoczy, czysto technicznie. Jak już musisz, to component dla gier, które obsługują ten tryb (domyślnie w systemie PAL chyba niewiele, natomiast odpalając przez jakiś modyfikowany soft albo stosując specjalne "triki" to nawet na PALowskich grach można to wymusić), ale osobiście byłem rozczarowany efektem na 40 calowym TV FHD (więc mogę się tylko domyślać, co by było na większym, z większą natywną rozdziałką). Tyle, że w tych ultra rzadkich przypadkach, gdy gra na PS2 obsługuje wyższe rozdzielczości (nawet HD) można sobie taki tryb sprawdzić w ramach eksperymentu. Na Xboxie było tego chyba całkiem sporo.
-
Odżywki, Gainery itp.
Chyba większą bekę mam z tego panicznego usuwania (aka "cancelowania") materiałów na Kanale Sportowym, niż z samej działalności Burneiki (oczywiście rozumiem biznesowe i wizerunkowe aspekty tej sprawy, no ale w takim razie po kiego w ogóle zaczęli z nim "poważną" współpracę?) no bo w sumie czy po tym człowieku ktoś oczekiwał jakichś wysokich standardów? W sumie i tak dosyć jawnie (jak na to zakłamane "kulturystyczne" środowisko) gadał o różnych środkach w wywiadach. Wesoły pokemon to pooglądania "dla beki" (choć i z tym już dość słabo), ale kupowanie czegoś z jego sklepów czy chodzenie na jakieś kurwa Burneikowe stejki to już mocne iksde z klientów. Do tego wyjaśniacz patryk (wyjaśnianie pajaców samo w sobie na propsie, ale sam jest mocnym hipokrytą, opieram się na tym, co oglądałem po łebkach na jego kanale parę lat wstecz) i mamy kompletny zestaw internetowej afery.
-
PlayStation Cinematic Universe
No trochę beka, że mając gotowego Deacona, który przecież nie tylko użyczał gęby, ale jest też aktorem, wyszukują sobie innego randoma.
-
Predator Cinematic Universe
A ja się pobawię w adwokata diabła, mimo że (co może kojarzą niektórzy z moich postów) raczej jestem uczulony na wszelkiego rodzaju propagandę SJW w popkulturze i rzygam wciskanymi w mainstreamowym kinie kliszami "facet to świnia/szowinista/nieracjonalny agresor/ciamajda". Moim zdaniem Prey ma po prostu gorzej napisane, płytsze postacie i chwyta się prostych tropów fabularnych, również "zaangażowanych społecznie" w dzisiejszym stylu. Ale nie robi to z niego z automatu jakiegoś mocno feministycznego wysrywu na poziomie chociażby Kapitan Marvel, gdzie było to po prostu nie do wytrzymania, a cierpiała na tym jakakolwiek głębia postaci. W Prey bardziej odczuwam te schematy jako wadę scenariusza, a nie jakąś specjalnie mocną agendę. Tak, sam fundament historii uderza w modną obecnie narrację, ale z drugiej strony patrząc, czy wątek zbuntowanej wobec narzuconej jej roli dziewczyny, usiłującej udowodnić swoją wartość "bigotom", to jakaś nowość w kinie rozrywkowym? Przez większość filmu Naru daje sobie radę (albo i nie) raczej ze względu na umiejętności "zbierackie" i tropicielskie, niż stricte waleczne (a o to zawsze chodziło w starych Predatorach). No dobra, ta przewaga w solówce z kolegą z plemienia to już naciągana była, no i sama końcowa walka, ale kurwa, to nadal tylko film akcji xD. A poza tym? Często jej coś nie wychodzi albo ratuje się fartem, ucieczką albo dzięki czyjej pomocy, więc nie ma tu motywu Mary Sue. Koniec końców Są tu "silne, pozytywne postacie męskie" (wiem, że dostrzeganie zalety w czymś, co powinno być normalności, brzmi śmiesznie, no ale rozmawiamy w kontekście nachalnej ponoć propagandy). Pomijam przerysowanych Francuzików, ale im to akurat dobrze tak xD Inaczej mówiąc, propaganda może być mocniejsza i słabsza, uważam, że w Prey jej poziom jest akurat zjadliwy i trudno mi się złościć na siłę tylko dlatego, że było parę mało subtelnych aluzji typu WOMAN STRONG. No chyba, że już się przyzwyczaiłem do walenia propagandą jak łopatą prosto w mordę i teraz odbieram jako zaletę lekkie spuszczenie z tonu xD Także no nie spodziewałbym się, że w tego typu dyskusji będę "bronił" twórców, ale po prostu film w mojej ocenie nie zasługuje na tak kategoryczne zaszufladkowanie i poniekąd przekreślenie. Widocznie jestem simpem.
-
własnie ukonczyłem...
Zaginięcie Ethana Cartera Gierkę miałem na celowniku w czasach, kiedy ją zapowiedziano/wydano (o ile pamiętam, najpierw tylko na PC), nie ukrywam, że pierwotnie głównie z dwóch względów: po pierwsze autorzy to polski zespół The Astronauts z Adrianem Chmielarzem, a po drugie, wrażenie robiła będąca jeszcze nowością (i wg opisów robiąca niesamowite wrażenie) technologia fotogrametrii. No i tu od razu mogę powiedzieć, że to ostatnie faktycznie zdało egzamin i mimo, że gierka ma ~8 lat na karku, to wygląda (na PS4, niestety tylko 30 klatek) rewelacyjnie. No, może uściślę: otoczenie, przyroda, wszelkiego rodzaju przedmioty i budynki wyglądają rewelacyjnie, bo już postacie ludzkie prezentują się mocno przeciętnie i pachną jeszcze późnym PS3. Z oczywistych względów obecnie pewne aspekty czysto techniczne już niedomagają i co bardziej wyczulonych mogą trochę mierzić (tu i ówdzie słabsza rozdzielczość tekstur), ale ogólne wrażenie, szczególnie gdy spacerujemy po lasku z przebijającymi się przez korony drzew promieniami światła, jest bardzo dobre. Poza tym mamy do czynienia z typowym do bólu walking simulatorem, bez większych (znanych chociażby z późniejszych reprezentantów tego gatunku) różnorodności czy jakichś mocniej wyróżniających grę elementów. Mamy śledztwo, szukamy zaginionego chłopaka, po drodze poznając historię jego skrzywionej rodzinki. "Zagadki" rozwiązujemy poprzez odtwarzanie w odpowiedniej kolejności wspomnień-wizji. Nie wchodząc w szczegóły: jest to czasem mocno upierdliwe i mimo krótkiego czasu gry (jakieś 3-4h) momentami czułem się zmęczony. Takie samograje z racji swojej mechaniki powinny być raczej relaksującymi, liniowymi tytułami. A tutaj rzucono nas na dosyć obszerne przestrzenie, dano wolną rękę (co można poczytywać jako zaletę, no ja w tym przypadku tak tego nie odebrałem) i szukaj sobie przedmiotów, wskazówek i innych notatek. Momentami jest to szukanie igły w stogu siana i bieganie tam i z powrotem. Co ciekawe, w pewnym momencie okazuje się, że w sumie dużo rzeczy po drodze nie trzeba robić, żeby skończyć "fabułę", ale przy pierwszym playhrough człowiek nie ma prawa tego wiedzieć (no i raczej nikt z nas nie lubi pozostawiać rozgrzebanych "zadań"). A sama historia jest przekombinowana i mało wciągająca. Generalnie: lekki zawód, ale gierka kosztowała 8 zł na PSS, więc jestem w stanie jej wybaczyć. Doznania A/V (muzyka momentami całkiem przyjemna) w miarę rekompensują wady. Cóż, po kilku doświadczeniach z "blantmanami" coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że to po prostu nie do końca typ zabawy dla mnie, ale mimo wszystko sięgam co jakiś czas po jakiś głośniejszy/oferujący ciekawy koncept tytuł tego rodzaju.
-
Tony Hawk's Pro Skater 1 + 2
Oj "prawie w pełni" to trochę naciągane, nie patrzyłem na konkretną listę wywalonych kawałków, ale znając OST z THPS 1 i 2 prawie na pamięć, to od razu rzuciło mi się w uszy, że dużo tego brakuje.
-
The Wire
Czy będzie lepiej? Czwarty sezon to najlepszy sezon The Wire, a być może jeden z najlepszych sezonów jakiegokolwiek serialu.
-
Predator Cinematic Universe
Obejrzałem, no i fajny film. Oczywiście brak jakichkolwiek oczekiwań i niesmak po ostatnim epizodzie w uniwersum sprawił, że dzieło Trachtenberga (swoją drogą Cloverfield Lane było spoko i to była jedna z niewielu przesłanek za tym, że może nie wyjdzie z tego crap) zyskuje z automatu, no ale w sumie nie mam za bardzo się do czego przyczepić. Nawet krytykowane CGI mnie jakoś niespecjalnie raziło, tym bardziej, że ostatnio efekty komputerowe zawodzą nawet w filmach z o wiele większymi budżetami. No dobra, design Predka (zarówno w masce, jak i bez) mi nie siadł, drażni mnie to uparte poszukiwanie w tym względzie "czegoś nowego" i próby wprowadzenia za wszelką cenę w każdym filmie po P2 jakichś udziwnionych, nowych "rodzajów" Łowców. Ogólnie wizualnie, ze względu na krajobrazy, jest bardzo ładnie. Inna sprawa, to sporo obecnych tu głupotek, no ale zazwyczaj działa to u mnie tak, że jeśli film jako całokształt działa, to jestem w stanie na to przymknąć oko (oczywiście bez przesady). Przede wszystkim przyczepiłbym się tu motywu "Yautja 300 lat temu też mieli gorszą technologię", co jest po prostu nielogiczne. No i albo mi coś umknęło i nie załapałem do końca zasady wykorzystania celownika laserowego, albo Predzio okazał się niedorozwinięty umysłowo, skoro Podszedłem też z dystansem do wiszącego w powietrzu "wokeizmu" i cieszy, że w sumie nie ma tu nachalnego "komentarza społecznego", ot parę oczywistych aluzji, ale można oglądać bez skrzywienia. Aktorsko solidnie, ale mimo wszystko brak tu kogoś charyzmatycznego, "z jajami" (chyba ekipa przerysowanych traperów wypadła w tym temacie najlepiej). Poza tym: parę fajnych scen (wiadomo, każde pojawienie się Łowcy, oszczędnie zresztą dawkowane), brutalność z odpowiednim wyczuciem, nijaka muzyka, odpowiednia długość. Generalnie: spoko. Tylko tyle i aż tyle.
-
PSX Extreme 300
Pierwszy był Pingwin, po nim właśnie Butcher, sięgnąłem po losowy numer i w okolicach 2005 był już późniejszy naczelny, natomiast w 2002 jeszcze Ping.
-
PSX Extreme 300
To swoją drogą, ale pisał też na forumie. Czasy, gdy o jednym filmie bywało po kilkanaście stron dyskusji. Notabene obecny tu nadal JJ również się tam udzielał xD. W ogóle ten "skok w bok" z LoLem to osobliwy epizod i też fajnie by było jakieś kulisy/historię poczytać.
-
PSX Extreme 300
O ile dobrze pamiętam, to Brodek (ten od cyklu "Przychodzi zgred...") załapał się do PE z jakiegoś naboru/konkursu (może nawet pierwszy Gigatest, bo chyba z drugiego załapał się Hauwa). Swoją drogą bardzo lubiłem ten jego "dział", no ale formuła, z oczywistych względów, szybko się wyczerpała. Poza tym, co wyjaśniali już przedmówcy, jeśli (znowu) pamięć mnie nie myli, to Ping wprowadził też Okiem Maniaka, które z początku było taką mieszanką jego pisanych lekkim piórem (dobrze się to czytało) komentarzy na temat różnych wydarzeń z branży. Mocno dało się odczuć jego odejście, bo później ktoś inny przejął rubrykę. A Mashter to swego czasu dużo się też udzielał na FPE (z czego najmocniej chyba "błyszczał" w tematach o Matrixie, bo to było jakoś po premierach dwóch ostatnich części). Mnie tam zawsze trochę drażnił, ot taki try-hard/atencjusz z tendencją do odlotów. A no i miał też swój udział w piśmie dla MŁODZIEŻY LoL.
-
Predator Cinematic Universe
No ale jak można traktować poważnie ranking, w którym to gówno obesrane z 2018 jest wyżej, niż cokolwiek innego z serii xD? Przecież The Predator to może sobie co najwyżej walczyć z AvP: R o miano największego crapa w zestawieniu, a nie lądować w TOP4, bądźmy poważni.
- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Ja bym molochy od razu odrzucił, szczególnie po Cyberze. Rozgrzebane rzeczy dokończyć, a potem MGS. A Zelda, skoro do tej pory nie pykło, to do odstrzału. No, tak bym to widział podchodząc do gierek ZADANIOWO.