Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Czy Romek musi zajmować się grafiką ?
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na macGyver odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazynNo jednak jest różnica między stroną z samym, zazwyczaj niezbyt atrakcyjnym artem, a stroną z treścią (gdzie można dyskutować, jak wielu czytelników dany dział interesuje, ja np. lubię Region Filmowy, na recki komiksów też zerknę z zaciekawieniem, mimo, że ich nie czytam, i akurat dla mnie te "niegrowe" działy stoją dużo wyżej w hierarchii, niż kilka recek na 1/3 strony) Z autorem tematu pozostaje mi się tylko zgodzić. Żeby było śmieszniej, uważam, że Romek zaczął słabo, później się mocno poprawiło, żeby od parunastu miesięcy znowu było momentami naprawdę źle. Nie mógłbym nie wspomnieć też o mojej ulubionej "wpadce" ostatnich lat, czyli wpychaniu do artykułów/recek grafik ni z gruchy ni z pietruchy, nie związanych stricte z tematem/opisywaną grą, albo związanych bardzo luźno. Grafiki na całą stronę, szczególnie te w niskiej rozdziałce, to też już klasyka. I nie chodzi mi teraz o jakąś rewolucję, gonienie trendów w projektowaniu strony wizualnej czy nawet zatrudnianie kogoś innego. Czasem wystarczy po prostu odpuścić i darować sobie coś, co wygląda źle.
-
Video shows o grach
Jego działalność internetową znam gdzieś od roku-dwóch, czasem obejrzę streama i ostatnie, co bym na podstawie tej twórczości powiedział, to że ma jakieś skrajne jazdy xD. Jak widać trzeba do tego prowadzić twitterowe "śledztwo". Cóż, 90% tamtejszego towarzystwa ma odchylenie w drugą stronę, więc w sumie spoko odmiana i dodatkowa zaleta tego użytkownika. Bo przecież koleś odwołujący się bezpośrednio do komunizmu będący regularnie w topce wyświetleń twitcha to już normalna i godna pochwały postać.
-
Konsolowa Tęcza
Już ostatnie dwie generacje to 7 (a w przypadku łoniaka 8) lat czekania, więc zważywszy na coraz to nowe, dziwne okoliczności, zero zaskoczenia tudzież nic nowego.
-
własnie ukonczyłem...
Nawiązując do wcześniejszych postów: odnośnie TEW 2 to zobaczę, generalnie po serię w ogóle bym pewnie nie sięgnął, gdyby nie mocno pozytywne opinie dotyczące dwójki, zaintrygował mnie art design itd, ale teraz to ja mam dość współpracy z panem Castellanosem (jeszcze w formule półotwartego świata, bleh). Dla detoksu sięgnąłem po interaktywny film na 2 godzinki pod tytułem Erica. I w tym przypadku rzeczywiście przypisanie do tego gatunku jest w pełni uzasadnione, bo to dosłownie film z występującymi co jakiś czas momentami "gameplay'u" typu "otwórz drzwi ruszając myszką w prawo" (całkiem fajnie wizualnie wplecione w realne sceny). Fabuła postępuje nieliniowo i nasze decyzje mają wpływ na jej rozwój, ale żeby w pełni to dostrzec, wypadałoby zaliczyć "grę" ze dwa razy (do czego zresztą w zakończeniu zachęcają twórcy), na co niestety nie mam za bardzo ochoty, chociażby z racji tego, że w żaden sposób nie możemy przyspieszyć akcji (co w sumie zrozumiałe), więc kolejne playthrough będzie trwało przynajmniej tyle samo, przy czym część scen na pewno się powtarza. Sama historia to mieszanka thrillera (tajemnicze morderstwa), horroru (okultyzm i te sprawy) i klimatów paranormalno-schizofrenicznych (nie do końca wiaodomo, co jest autentyczne, a co urojone). Nie porwała mnie jakoś specjalnie, ot w pewnym momencie poszło to nie do końca w moje klimaty, ale wciąga. Aktorsko jest nieźle, nie czuć tu, że to jakaś trzecia liga dorabiająca w "mniej poważnym" medium (choć twarzy i nazwisk nie kojarzę). W sumie polecam jeśli ktoś ma ochotę na taką zabawę.
-
Jaki masz backlog?
Backlog to dla mnie przede wszystkim forma odnotowania interesujących mnie tytułów, w które niemal na pewno prędzej czy później zagram, a to, kiedy to będzie, zależy od różnych czynników, w tym nastroju, dostępnego czasu etc. Nie wiem, po co dorabiać do tego głębszą teorię czy implikować, że to jakieś gonienie króliczka, nie dające miejsca na faktyczną radość z grania. Nie gram tylko w nowości (wręcz przeciwnie), nie kupuję ich też "na zapas" więc siłą rzeczy czytając recki/oglądając jakieś materiały retro jeśli coś mnie zainteresuje, to sobie zwyczajnie wpisuję na listę, bo nie da się wszystkiego zapamiętać. Co więcej, jak kończę gierkę i sięgam po następną, to taka lista fajnie podpowiada, po co sięgnąć. Ot, zaliczyłem jakieś duże AAA, mam ochotę na coś krótszego i lżejszego, poskakałbym se jakimś futrzakiem po platformach, więc robię szybki rzut oka na listę i cyk, w sumie to może odpalę sobie zaległego Sly'a? To oczywiście przykład, bo równie dobrze mogę sięgnąć po coś spontanicznie, zobaczyłem gdzieś gameplay i za chwilę gierka się ściąga. Oczywiście tworzenie listy idącej w setki pozycji, której fizycznie nie da się wyczyścić, bo po prostu życia nie starczy (a przecież wskakiwać będą kolejne tytuły), to już bezsens wynikający z braku umiejętności sensownej selekcji. Oczywiste, że nie zagram we wszystko, co wg jakiegoś mitycznego wyznacznika "warto sprawdzić", oczywiste też, że nie wszystko, co "warto" sprawdzić, akurat DLA MNIE warto, więc nie wrzucam do backlogu przykładowo jakichś nowych jrpgów, wyścigów, choćby do byli pretendencie do GOTG. Bo niektórzy to chyba mają taką tendencje, że dopisują coś, bo "na forumku polecają", nawet jeśli z gatunkiem im w ogóle nie po drodze.
-
PSX Extreme 303
Ja to mam przede wszystkim taki zarzut, że trochę sporo w niej spoilerów (szczególnie z punktu widzenia kogoś, kto ogranicza do maksimum materiały dotyczące gier, w które zamierza zagrać), i to w sumie bez ostrzeżenia. Druga sprawa to niestety stające się już standardem w PE walnięcie do recki arta z innej gry (w tym przypadku GoW z 2018), weźcie ogarnijcie tam grafika bo to serio nie przystoi, pachnie klimatem pism typu Play czy Click we wczesnych latach 2000. A sama recka jak najbardziej na dobrym poziomie, ocena mnie nie rusza, ba, spodziewam się, że pewnie wystawię podobną, bo prequel też oceniłem na mocne 8. Słusznie, że w zalewie "dziesiątek" i tytułów GOTY, udziela się głosu komuś, kto podchodzi do tego z trochę większym dystansem. Nie widzę za bardzo powodu do "kontrowersji", na tym etapie życia PE chyba większość czytelników wczytuje się w treść recki, ba, kojarzy konkretnych autorów i ich podejście do gejmingu, a nie rzuca okiem na cyferkę (może się mylę?), więc dla mnie nie ma w ogóle problemu z tym, że jeden zgred ocenę zawyży (casus TLoU), drugi może oceni gierkę bardziej "surowo", niż by się tego spodziewał nahajpowany ogół graczy (GoW: R?). Zresztą tak po ludzku zazwyczaj bardziej ciekawią mnie te mniej standardowe głosy w dyskusji.
-
własnie ukonczyłem...
The Evil Within Oj nie pykło. Wymęczyła mnie ta gra strasznie, mentalnie i wręcz fizycznie. Abstrahuję tu od samego "horroru", bo to akurat na mnie nie działa, zresztą w tym przypadku opiera się głównie na typowym gore, którego zwyczajnie nie lubię. Licznik na koniec pokazał ok. 15h, a czułem się, jakbym grał ze 30 (inna sprawa, że powtórki chyba się nie wliczają do czasu). Zdecydowanie gra jest o parę godzin za długa. Nie jest to oczywiście crap, ale zbyt dużo rzeczy jest tu zjebanych, żebym mógł powiedzieć, że dobrze się bawiłem. Sterowanie z lagiem, mało intuicyjne. Poruszanie się ociężałe, drewniane i mało precyzyjne. Kamera skutecznie przeszkadza, na dodatek jest jakoś dziwnie, niewygodnie ustawiona, za blisko postaci. To wszystko nie miałoby aż tak dużego znaczenia w lajtowym samograju, ale TEW na domyślnym poziomie trudności jest naprawdę trudny i wymagający, więc frustracja, kiedy w ferworze walki nasz bohater nie zrobił tego, co chcieliśmy i kolejny raz giniemy, sięga momentami zenitu. Do tego słabiutka fabuła i totalnie nijakie postacie. Ok, taka konwencja, ale jakoś w innych przypadkach mimo konwencji całość potrafi mieć swój urok (Residenty chociażby), a tutaj zupełnie nie działa. Wspomniany wcześniej oziom trudności to niestety nie zaleta. Nie uległem i do końca go nie obniżyłem, mimo bycia naprawdę mocno wkurwionym w niektórych fragmentach, ale serio, wbrew trendom w gejmingu, tutejszy normal to jak hard w typowej grze AAA. Niestety, to jest trudność typu "jest ciemno jak w dupie, wszystko dookoła niewyraźne, idziesz spokojnie i wpierdalasz się prosto na wybuchową pułapkę" albo "masz tu bydlaka, który ma cię na jednego hita i ucz się go metodą prób i błędów". Ciągle brakuje ammo i apteczek, sprint wyczerpuje staminę, operowanie broniami jest ślamazarne, a trafić dokładnie też nie jest łatwo. Przeciwnicy, pozornie mało ruchliwe i tępe "zombie", potrafią mocno zaleźć za skórę, szczególnie w grupie, a ich wytrzymałość jest lekko przesadzona. Do tego wisienka na torcie, czyli rzadkie i niefortunnie porozstawiane checkpointy no i mamy komplet spierdolenia. Gunplay i ogólnie pomysł na zabawę ma mocno odczuwalny vibe RE4 (w końcu to Mikami), ale, no właśnie, wszystko jest tu gorsze i mniej przyjemne, jakby jakieś świeżaki próbowały nieudolnie skopiować lepszy tytuł lepszego developera, albo jakby to była jakaś niedopieszczona beta. Ale odkładając na bok negatywne emocje, przyznam, że rozwalanie "mutantów" zapewnia jakaś frajdę, czuć moc strzałów, jest "mięsiście". Miejscówki są zaprojektowane tak, żeby zapewnić nam możliwość kombinowania na różne sposoby, począwszy od skradania (rzucanie butelką w celu odwrócenia uwagi, stealth kille, ale wszystko jakieś takie niedorobione), przez korzystanie z elementów otoczenia (wysadzanie wybuchowej pułapki, łatwopalne beczki) czy w końcu otwarta wymiana ognia (generalnie i tak chyba najskuteczniejsza). Wybierając ostatnią opcję też lepiej nie lecieć na hurra, tylko wdrożyć minimum taktyki i np. strzelać w nogi, a leżącego bydlaka podpalić (zapałki trzeba odnajdywać po drodze), zamiast pakować w niego pół magazynku. Poza tym mamy eksplorację i zbieractwo, bieda crafting i poszerzanie umiejętności naszego bohatera (baaardzo powolnie to idzie, nie wiem, czy na koniec gry rozwinąłem choćby połowę dostępnych perków, ilość "expa", jaki trzeba włożyć choćby w przyspieszone o ćwierć sekundy przeładowanie jednej broni, jest ogromna). Technicznie The Evil Within to bubel, a i tak obecnie już popatchowany (tuż po premierze grało się z obowiązkowymi czarnymi pasami na górze i dole ekranu xD). Framerate woła o pomstę do nieba, co jest tym bardziej dziwne, że gra jest typowym cross-genem i nie przesadzę mówiąc, że wygląda jak wzięta prosto z PS3 (nawet rozdziałka to chyba nie pełne HD). Odradzano mi wersję na PS3, ale z ciekawości sobie ją odpaliłem (niestety gra ma ultra przeciągnięty, zamulasty prolog i nie chciało mi się dłużej ciągnąć tego eksperymentu) i w sumie na TV CRT wyglądało to znośnie, tyle, że (abstrahując od ekranu 4:3 xD) wersja na chlebak nie umożliwia wyłączenia letterboxa. No ale to taka dygresja . Swoją drogą, gra wywaliła mnie do dasha kilka razy przez te paręnaście godzin, z czego ostatni raz, na miłe pożegnanie, w trakcie podziwiania końcowych scenek po zajebaniu ostatniego bossa xD. Także no gra mnie zawiodła i po dwójkę raczej nie sięgnę. Poza w miarę satysfakcjonującym strzelaniem i momentami udzielającym się, ciężkim klimatem, ciężko mi wymienić jakieś jej zalety.
-
Zakupy growe!
Nie znam takowego, raczej szedłbym po prostu w kierunku googlowania hasła typu "is Evil Within PS3 port worth playing". Takie dyskusje lubią być na reddicie chociażby.
-
Zakupy growe!
Slim jest spoko, ale od pewnego modelu wywalili małe elementy "wykończenia" typu podświetlane przyciski power/eject, niby nic, a jednak całościowy efekt wizualny już gorszy. Co do wyboru platformy, to myślę, że temat nie byłby tak KONTROWERSYJNY gdyby nie to, jak marne technicznie były najczęściej porty na PS3. Rozdziałka to jedno (miłego podziwiania ~720p na dużym TV 4K), ale ten framerate.... Ja też co do zasady wolę konsolę, ten mityczny klimat i bądź co bądź większą wygodę, ale czasami wybór niedomagającego sprzętu mając alternatywę to już lekki masochizm. I sam bywam tego ofiarą, np. teraz gram w The Evil Within na PS4, z pełną premedytacją wybierając gorszy port, ale widząc, jak to działa, momentami żałuję swojej decyzji. A początkowo miałem grać właśnie na PS3 xD (co odradzano mi, i słusznie, nawet tutaj).
-
Właśnie porzuciłem...
Porzuciłem Incredible Crisis na PSX. W okolicach premiery mocno mnie ten tytuł zaciekawił, ale jakoś nigdy nie miałem okazji zagrać, to niedawno postanowiłem sobie go nadrobić. No i cóż, konstrukcja gameplay'u sprawia, że raczej nie podołam. O co konkretnie chodzi? Cała zabawa to następujące po sobie mini gierki na parę minut, opierające się głównie na mashowaniu przycisków lub innych zręcznościowo/refleksowych sprawach. No i sęk w tym, że save robimy co 2-3 etapy, a "żyć" mamy ograniczoną liczbę, więc jeśli trafimy na wyjątkowo irytujący poziom, wpadamy w pętlę powtarzania poprzednich leveli, żeby dojść do tego, na którym znowu możemy się wyłożyć. Co więcej, każda nowa mini gierka rzuca nas do "zabawy" z mocno lakoniczną instrukcją, co mamy właściwie robić, więc najczęściej pierwsza próba z automatu jest nieudana (a naszym wrogiem dodatkowo jest czas i spadające przy błędach "hp"). Za stary jestem na takie tracenie czasu. Cóż, IC to i tak mocno japońska, dziwaczna ciekawostka na ~2 godziny, więc nie jest to wielka strata, no ale trochę szkoda, że z takiego powodu.
-
PSX Extreme 303
Fajnie, jakby Łapusz w końcu pomyślał o ustanowieniu zastępstwa i udostępnienia jakiemuś wybrańcowi "dostępów" na wypadek kolejnych problemów zdrowotnych, bo to nie pierwszy raz i wypada to już trochę kuriozalnie.
-
Prenumerata i cena PSX Extreme
Rozumiem ludzi, którzy faktycznie mają daleko do kiosku/marketu (sam nie mam go pod nosem, ale wolę przejść się na długi spacer, niż czekać w nieskończoność na przesyłkę), ale wchodzenie w taki interes mając sensowną alternatywę, przy znanych od wielu miesiącach problemach, to już jakaś forma masochizmu. No ale ja kupuję pismo, bo faktycznie mam ochotę dosyć szybko i na świeżo sobie je przewertować, a przykładowo taka recka nowego GoWa byłaby pierwszą większą opinią na temat tej gry, jaką zamierzałem przeczytać i jakiej w ogóle jestem ciekaw, więc w tym miesiącu tym bardziej słabo.
-
God of War: Ragnarok
No mając Prosiaka to naprawdę jest się w komfortowej sytuacji, bo sporo gierek nie dość, że nadal wygląda rewelacyjnie, to jeszcze celuje w 60 klatek w performance mode, a to jak dla mnie jedyny naprawdę ważny aspekt oprawy, który oferują mocniejsze konsole. Ale i tak ogra się z przyjemnością na prawie 10 letnim sprzęcie A exy Sony zazwyczaj oferują stałe 30 klatek, więc nie jest źle, będzie FILMOWE doświadczenie.
-
własnie ukonczyłem...
Stray Przyjemna, śliczna gra. Nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać, ot uległem lekkiemu hype'owi (choć z opóźnieniem) i nie żałuję, czasem warto sobie pozwolić na taki strzał w ciemno. Kociarzem nie jestem, więc pewnie z automatu przynajmniej jedno oczko w ocenie niżej, ale mimo wszystko ciężko nie pochwalić poziomu odwzorowania zachowań naszego futrzaka. Gra się lajtowo, można się odprężyć, choć momentami trzeba gdzieś poszperać, wrócić się, chwilę zastanowić, a i zdarzy się jakiś irytujący fragment bardziej zręcznościowy. Brak "czystego gatunkowo" skakania mi nie wadził, przy takiej budowie leveli mógłby niepotrzebnie wprowadzić zamieszanie. Podobał mi się mocno specyficzny klimat i tajemnica miasta, po którym łazimy. Design "postaci" i miejscówek całkiem niezły, no i wygląda to wszystko (z naciskiem na oświetlenie) naprawdę dobrze, co więcej, gierka jest dobrze zoptymalizowana i śmiga płynnie nawet na słabym kompie (bo na tym sprzęcie raczyłem się Stray'em). No także fajna, odpowiednio krótka przygoda, żadne wiekopomne dzieło skłaniające do refleksji, ale dla samego uroku świata przedstawionego no i bądź co bądź, nietypowego bohatera, którym kierujemy, warto sprawdzić.
-
patent, który psuje Wam całą grę...
Crafting to rak, mógłby zdechnąć i nie wracać i wyszłoby to tylko z korzyścią dla gamingu. Nie wnosi wartości dodanej, żadnej.
-
EXTREME PARTY 2022!
Prawdopodobnie 110.
-
Wiedźmin Remake
No ale drewno to drewno i nie ma sensu sięgać po argumentum ad skrajnościum, bo między "utartymi schematami" a drewnem jest dużo pomiędzy. Jak dla mnie chyba pierwszy naprawdę bardzo potrzebny remake z ostatnich paru głośniejszych tego typu zapowiedzi. Jebać blacharskie klikanie myszką w celu robienia młynków, nie mówiąc już o innych archaizmach typowo gamingowych (backtracking i męczące, powolne łażenie, swoją drogą jeszcze dwójka na to cierpiała). A dorabianie do tego jakiegoś niemalże elitaryzmu to już w ogóle beka. Jakoś w przypadku ME, który też wyszedł w 2007, nikt nie ma problemu ze stwierdzeniem, że to drewno, ale setting, fabuła i bohaterowie są pryma sort. No ale Wieśmak i klikanie miało DUSZĘ.
-
Silent Hill 2 Remake
Czy ci "fanboje oryginału" są teraz z nami w pomieszczeniu? Widzę, że teraz to trzeba być EXCITED i hypować z automatu wszystko, co oferują nam wspaniałomyślni developerzy (nawet, jeśli jeszcze daleko do premiery), bo jak nie to boomerstwo i stetryczałość xD Zresztą to taki trochę chochoł z tymi starymi fanami, bo więcej widzę pisania o tym, jacy to oni są źli, niż rzekomego marudzenia w ich wykonaniu.
-
God of War: Ragnarok
No z tą delikatną różnicą, że dwie generacje wstecz takie rzekomo podobne sequele pojawiały się co dwa lata i to w obrębie tej samej generacji, a w czasach prehistorycznych nawet co rok. A i tak często były mocno odmienne od prequela.
-
Assassin’s Creed: Origins
To nie jest kwestia "czucia", tylko obiektywnych czynników, gra na każdym kroku wyczerpuje "definicję" ubiraka i pozostaje kwestia subiektywnej tolerancji tego typu zabawy, plus tego specyficznego, Ubisoftowego braku duszy, który sprawia, że w teoretycznie podobne w założenia gry innych devów gra się zazwyczaj dużo lepiej. Poprawili walkę, setting i prezencja są super, odświeżono parę kwestii, ale schemat jest dokładnie ten sam od lat, misje poboczne są męczące i generyczne, fabuła pretekstowa, mapa przerosnięta i zapełniona absurdalną ilością gówno wartych znaczników, do tego wszelkiego rodzaju żmudne craftingi, loot i inne zdobycze gejmingu drugiej dekady XX wieku. Dla mnie to był powrót do serii po zmęczeniu się jej formułą w trylogii Ezio (może gdybym grał we wszystkie crapowate sequele po kolei, to bardziej bym "docenił" przygodę Baeka) i mimo, że grało się znośnie, to tylko utwierdziłem się w swoim zdaniu na temat serii i tym mocniej zniechęciłem do jakiegokolwiek kontaktu z nią w przyszłości.
-
PSX Extreme 302
Tak, tylko trochę beka, że nawet jego ksywa się tam nie pojawiła xD. No i ten, kto składał tę rubrykę, też mógł zrobić to bardziej przejrzyście. Listy i tak zajmują mało miejsca, to ranking i posty z forum można było jakoś ładniej opakować i wyeksponować. Czytam sobie po trochę nowy numer i tradycyjnie doczepię się elementów graficznych w tekstach, tym razem "padło" na (skądinąd dobry) tekst o Alienie na PSXa. Zamiast mniej lub bardziej pasujących do kontekstu artów (Alien i Lara...?) uważam, że obowiązkowo powinny pojawić się jakieś screeny z wersji TPP.
-
własnie ukonczyłem...
Terminator: Resistance Gra znana tu i ówdzie jako "ponoć crap, a w rzeczywistości całkiem spoko FPS". No i w sumie tak jest. Oceny marne, powierzchowność (i nie tylko) słaba, ale gierka coś w sobie ma i grało się nieźle, choć nie da się ukryć, że to nawet nie druga, ale trzecia liga gejmingu. Zaznaczę, że jestem fanem uniwersum (w zasadzie to dwóch pierwszych filmów, ale z większym lub mniejszym entuzjazmem oglądałem następne, no bo po prostu byłem ciekaw, co tam znowu wymyślili, nie widziałem tylko serialu, podobno zjadliwego), może nie jakimś die-hard, ale T2 to jeden z filmów życia. Tutaj opisywana gierka ma z automatu plus, bo realiów trzyma się w miarę blisko i czuć tu klimat znany z futurospekcji właśnie z obu dzieł Camerona. Bo, jak zainteresowani pewnie wiedzą, akcja ma miejsce w post apokaliptycznej przyszłości, tej klasycznej, czarno-niebiesko-metalicznej (choć sporo biegamy też za dnia, w sumie gra prezentuje się wtedy znacznie lepiej), znanej z T1 i T2, z Johnem Connorem jako przywódcą ruchu oporu. Jest trochę easter eggów i nawiązań, ale generalnie mniej, niż się spodziewałem. Inna sprawa, że ciężko tu o jakąś znajomą postać czy choćby nazwisko (nie spoilerując powiem tylko, że ta, którą spotkamy, niezbyt przypomina wersję filmową). Tu potencjał uważam za zmarnowany, bo ogólnie historia jest straasznie miałka, postacie bez wyrazu (abstrahując od ich powierzchowności, o czym później), a plot twisty prostackie. No ale jak się gra? Cóż, podsumowałbym to doświadczenie jako, paradoksalnie, powrót do przeszłości. Jeśli chodzi o ogólny feeling, to gierka totalnie siedzi w generacji PS360. Jest archaicznie i o ile niektórzy mogą uznać, że ma to swój urok, tak ja sentymentu do tego akurat okresu gejmingu aż tak dużego nie mam. Ma to jakieś tam plusy, bo nie jest samograjowo, można trochę pokombinować i grać w swoim stylu (levele, pomijając te opierające się na czystej rozwałce i te "fabularne", gdzie chodzimy po bazie i gadamy z NPCami, są rozległe i półotwarte). Raczej trzeba tu stawiać na skradanie (moim zdaniem za mocno utrudnione przez swoją upierdliwość i przegiętą czujność wrogów), otwarta wymiana ognia ma sens dopiero później, gdy zdobędziemy lepsze pukawki. Mamy tu klasykę generycznej gry akcji, czyli nabijanie expa i rozwój postaci (o dziwo, dosyć sensowny), gównomisje dodatkowe, których nie chce się robić, "crafting" czy rozszerzenia broni. Wszystkie te "poboczne" elementy są zwyczajnie meh, a lootowanie miejscówek po jakimś czasie wychodzi już bokiem (a i tak gromadzimy głównie "kasę", której nie wydajemy). Czułem tu trochę klimat Falloutów i tamtejsze wygrzebywanie śmieci z każdej szafki. Dobrze, że samo strzelanie jest całkiem przyjemne i mięsiste, choć w tym przypadku może bardziej pasuje powiedzieć "metaliczne". Ogólnie gra jest nawet na normalu dosyć trudna, głównie ze względu na wspominane już OP Terminatory, trochę kwadratowe sterowanie, szybko spadające HP (używamy apteczek) no i przede wszystkim rzadkie save/checkpointy. No można się wkurwić, kiedy przeczeszemy mapę, oczyścimy pół "obozu" Terminatorów i powinie nam się noga, zanim wskoczy autosave. Co gorsza loadingi są KOSZMARNIE długie, ponad minuta po każdej śmierci czy między misjami. W ramach przerywników mamy minigierkę hakerską (w sumie przyjemne, ale zdecydowanie za często występuje) i włamywanie się do zamków (niemal żywcem zerżnięte ze wspomnianych już Falloutów). Co poza tym? No niestety na każdym kroku czuć tu tanioszkę. Fabularnie, jak już wspomniałem, jest słabo. Dialogi nie są interesujące i widać, że twórcy nieco na się próbowali przepchać tu interakcję z innymi osobami, poznawanie ich historii (ziew) i jakąś mniej lub bardziej iluzoryczną możliwość wyborów i wpływania na losy bohaterów i świata. W sumie nie sprawdzałem, czy są inne zakończenia i jakie one są, no ale niech będzie, że plus za dobre chęci xD. Gra wygląda biednie, choć design, kolorystyka i (przede wszystkim) wierne oryginałom modele przeciwników i wszelkiego rodzaju sprzętu robią robotę i tworzą klimat. Niestety, sylwetki postaci klimat już trochę psują. Gęby zalatują wczesnym PS3, a mimika i animacja nie pomagają. Zresztą, wystarczy zobaczyć na screeny niżej xD. Cóż, grafika to nie wszystko, ale trochę z immersji wybija, a to w końcu gierka z 2019. Animacja na PS4 to jakieś 35-45 klatek na sekundę ze spadkami, co ciekawe można zablokować framerate na 30, ale gra działa wtedy okropnie, coś im ten tryb nie pyknął xD. Lepiej jest z oprawą muzyczną, oczywiście z tematem przewodnim na czele. Początek był trochę odrzucający, później się mocno wciągnąłem i autentycznie dobrze bawiłem, żeby pod koniec być już zmęczony schematem i brakiem urozmaiceń. Nie wiem, ile zajęło mi zaliczenie całości (platyna wpadła niejako przy okazji), obstawiam z 10h i te dwie, trzy godziny mniej mogłoby wyjść grze na plus, tym bardziej, że lokacje w pewnym stopniu się powtarzają (ot zwiedzamy je raz w dzień, raz w nocy). Gunplay jest ok, gra jest mocno "growa", a największym plusem jest atmosfera zniszczonego świata i poczucie niepewności, jakie budzi (szczególnie na początku) każde pojawienie się Elektronicznych Morderców (lub większych gagatków). Uczciwie byłoby dać takie 5+, ale niech będzie 6 ze względu na uniwersum. Czy polecam? Za grosze/za darmo, jeśli lubi się te klimaty, warto dać szansę przynajmniej do momentu po prologu. Jak nie pyknie, to olać, bo już dużo lepiej nie będzie. No i trzeba przymknąć oko na nieco tandetny vibe całości. xD
-
PSX Extreme 302
Z tymi młodymi to racja, choć i tak mam wrażenie, że większość z nich ma gdzieś w tle, bardziej lub mniej podświadomie, wizję większej i łatwiejszej kabzy i/lub fejmu w przyszłości, nie bez powodu od jakiegoś czasu najpopularniejsza odpowiedź na pytanie "kim chcesz być w przyszłości" to "jutuber". Zabrzmię teraz boomersko, ale myślę, że z uwagi na panujący teraz, wszechobecny konsumpcjonizm i wręcz fetysz bogactwa i swagu (na przykładzie chociażby tego, jaki "rap" ma teraz najwięcej wyświetleń) wygląda to obecnie inaczej, niż za "naszych czasów". Może się mylę. No ale meritum było stricte pisanie o gierkach, w kontekście samego PE. A tutaj nie zaprzeczysz, że do dyspozycji naczelnego są głównie same, no właśnie, zgredy xD. I chyba każdy zasuwa gdzieś na etacie. Co do reszty, to poniekąd o to mi chodzi: domyślam się, że kasa z tego jest na tyle sensowna, że oprócz czystej zajawki jednak motywacją jakaś jest, ale dopóki sobie gdybamy i tylko czytamy w hyde parkach, jaka to jałmużna, to takie dyskusje będą się pojawiać. Dla plusików, to chyba jasne. Nie no osobiście robię selekcję i raczej nie gram na siłę,
-
PSX Extreme 302
Generalnie się z nim nie zgadzam, szczególnie w temacie takiego zimnego "kapitalistycznego" spojrzenia na pisemko o grach (choć nie oszukujmy się, że wydawca nie skupia się na tym, żeby wyjść na plus i na dłuższą metę ma gdzieś, górnolotne hasła o pasjonatach) , ale w poszczególnych podpunktach trochę racji ma (szczególnie o tej prenumeracie xD). Padło tu porównanie do siłowni czy innych pasji, którym się poświęcamy "za darmo" po godzinach. Ok, tylko jak dla mnie zajawka powinna być satysfakcjonująca i przyjemna sama z siebie. A jak czytam jedną czy drugą reckę kolejnego generycznego rogalika ocenionego na 6/10 (o prawdziwych crapach nie mówiąc), gdzie z tekstu wynika, że autor męczył/nudził się kilka-kilkanaście godzin, a takich tekstów trzeba wysmażyć przynajmniej kilka, to jak dla mnie trochę się to mija z prawdziwą pasją. Oczywiście, koniec końców jakaś kasa za to wpływa (może kiedyś przestanie to być tabu i trochę się w temacie rozjaśni, jak ze słynną stawką za newsy), ale myślę, że takie rozkminy są dosyć naturalne, gdy mówimy o 30-40 latkach z rodzinami i mieszkaniami do utrzymania. Tu dochodzimy do kwestii, która już kiedyś była poruszana. Obecnie nie znajdziesz 15-20 latka, który chciałby pisać do "gazety", będąc podjaranym samym faktem, że ma za darmo gierki, a jego ksywa będzie widoczna w świeżym numerze. A sam fakt dostania kasy za wierszówkę byłby potężną gratyfikacją (wiem co mówię, bo też w czasach szkolnych miałem epizod z pisaniem dla zajawki a jak już trafiła mi się jakaś promka za fatygę, to czułem się jak gość). Czasy się zmieniły, ten pociąg odjechał i tyle. A przecież w dużej mierze tego typu demografia to był trzon redaktorów piszących do PE przez -naście lat. No, może później to już bardziej 20-25, ale wiecie, o co chodzi.
-
Death Stranding
Raczej: jak atrakcyjna dziewczyna, która po pierwszych paru zdaniach rozmowy wydaje się interesująca i czarująca, ale na dłuższej randce męczy bułę opowieściami o astrologii i swoim ukochanym kocie, nie dając facetowi dojść do słowa, więc po 3h spotkania jesteś zmęczony bardziej, niż po fizycznej harówce.