Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Miałem pochwalić za to, że PE wrzuca sobie do numeru co chce i ma wyjebane na szczekających kryptofanów cenzury, którym wiecznie wszystko nie pasuje, ale jeszcze nie zdążyłem kupić nowego numeru, a już jakieś przeprosiny latają po necie xD. Zrozumcie, że takim zachowaniem ("w sumie nic złego nie zrobiłem, ale i tak przepraszam, bo ktoś się pewnie czuje urażony") daje się właśnie takim ludziom, jak te płaczki z twittera, sygnał, że mają rację i przesuwa granicę tego, co wolno, a czego nie, świadomie lub podświadomie wprowadzając autocenzurę (bo przecież rysownik i rednacz za miesiąc się trzy razy zastanowi, czy wrzucić dany komiks/opinię do numeru) a to jest chora sytuacja.
  2. @maciucha ja mam coś takiego, tyle, że ja miałem dofinansowanie z NFZ na określony rodzaj ortezy, więc nie miałem ich zbyt dużo do wyboru, w rezultacie dałem jakieś 20 zł. Dosyć wygodnie nosi się w bucie (zarówno niskim, lekkim, jak i trekkingowym). Nosiłem ją parę miechów po kontuzji, ale tylko na jakieś wycieczki górskie, dłuższą jazdę rowerem etc. i swoją funkcję spełniała, no ale jest to mimo wszystko dosyć delikatne usztywnienie. https://helpik24.pl/stabilizatory-ortezy-i-opaski-na-lydke-kostke-i-stope/900-stabilizujaca-orteza-stawu-skokowego-malleo-dynastab-2350-03-thuasne.html W ogóle, ponad rok minął od skręcenia kostki i przymusowej przerwy w ćwiczeniach nóg (która się przeciągnęła w związku z pandemią), ale powiedzmy, że od początku 2021 robię już normalnie przysiady etc. i mam taki problem, że nadal czuję, że jedna noga przejmuje część pracy drugiej, mimo, że już nic mnie nie boli, ot podświadomie wyrobił się nawyk przenoszenia ciężaru na jedną stronę. Wkurwia mnie to mocno, bo po treningu (a czasem nawet w trakcie) czuję zdecydowanie większe zmęczenie/ból jednej nogi, no i w rezultacie pogłębić to może dysproporcje w rozwoju mięśni (a szerzej patrząc, może to źle wpłynąć na całą sylwetkę). Przechodził ktoś z Was coś takiego, macie jakieś rady, jak "wyrównać" pracę nóg?
  3. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Nsp odpowiedź w temacie w SpartakuS
    Po dwa ćwiczenia na duże partie 3 razy w tygodniu? No nie powiem, przy dobrej regeneracji może i ma to sens, ale 1,5h samego treningu to sporo i taki program oznacza duże zapotrzebowanie energetyczne, szczególnie jak zaczniesz dorzucać ciężaru/powtórzeń. Przede wszystkim jednym z fundamentów FBW zawsze była wymiana ćwiczeń w poszczególnych treningach. Dziś zrobiłeś wiosło, to pojutrze zrób martwy, a na następnej sesji podciąganie. A jak chcesz się trzymać jednego zestawu, to przynajmniej zmień go całkowicie po kilku tygodniach. No i może przemawia przeze mnie tradycja/przyzwyczajenie, ale 8 powtórzeń w serii to dla mnie ogólnie mało (jasne: zależy od ćwiczenia i zmęczenia), no chyba, że na jedną z ostatnich serii. Ale takie ćwiczenia, jak unosy na kaptur czy barki to raczej przyjęło się, że lepiej porządnie wymęczyć mniejszym ciężarem, ale wieloma powtórzeniami, niż robić do odcięcia dużym obciążeniem. Jak miałbym coś sugerować, to ciężkie, wielostawowe ćwiczenia proponowałbym robić stosunkowo dużym ciężarem w mniejszej ilości powtórzeń, a pozostałe na odwrót (rozpiętki). Osobiście nie lubię FBW, robię go w ostatnich miesiącach z czystej konieczności, ale i tak trochę go sobie dostosowałem pod siebie i w rezultacie robię mieszankę splita i fbw xD. Nie czuję odpowiedniego zmęczenia mięśni w takim trybie, mam za mało czasu w jednej sesji, żeby swobodnie zrobić wszystko do końca (tracą na tym łydki, przedramiona, kaptury, brzuch). No chyba, że bym spędził właśnie ze 2h na siłce, ale to bez sensu. Dlatego po wakacjach zamierzam wrócić na normalną siłkę i zapierdalać "sebixowy split", bo w tym się najlepiej czuję i progresuję i mądrości internetowe tego nie zmienią.
  4. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Zacznijmy od tego, że pracownicy za kasą mają zwyczajnie wyjebane na ~tysięcznego w tym dniu klienta i to, co on kupuje xD Ten wątek to się ciągnie (bardziej lub mniej żartobliwie) przynajmniej od 2003 i właśnie słynnej okładki z Marianem (bodajże numer 63, chyba też pierwszy z lakierowaną okładką).
  5. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Figaro odpowiedź w temacie w CD Projekt Red
    Dla mnie najgorsze jest to, że mam zajebistą ochotę na tę gierkę biorąc pod uwagę całe jej założenia, no ale serce jedno a rozum drugie: mam tylko PS4 i po prostu nie ma sensu sobie psuć zabawy, choćby gra kosztowała 40 zł, bo już nawet w tytułach, które obiektywnie są całkiem spoko działające, odczuwałem braki w mocy mniej lub bardziej psujące zabawę (na czele z długimi loadingami). A co gorsza, nawet jakbym miał PS5 to i tak szału by nie było, bo łatki next-gen ani widu ani słychu. No zjebali sprawę.
  6. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Hellblade: Senua's Sacrifice No zawiodłem się i mimo, że kupiłem gierkę w "historycznie niskiej" cenie na PSN, to i tak momentami mi było trochę szkoda kasy. Grałem w sesjach po godzinie dziennie, a i tak mi się dłużyło, co chyba jest najgorszym podsumowaniem całej przygody (całe szczęście stosunkowo krótkiej). Szkoda tym bardziej, że lubię czasem taką "samograjową" odskocznię, a ze względu na tematykę miałem pewne oczekiwania wobec gry. Przede wszystkim wszystko jest tutaj okropnie powolne, ociężałe i ślamazarne. No nie lubię takiego gameplay'u i nikt mi nie powie, że taki urok symulatorów chodzenia etc., bo twórcy jednak wyraźnie aspirowali do czegoś więcej. Zagadki oparte na dwóch-trzech patentach szybko robią się (w ramach danego "epizodu") powtarzalne i męczące, a całość sprowadza się czasem do latania w te i wewte po planszy i szukaniu sposobu na przejście dalej ("podświetlenie" run). Krytykowaną często walkę przyjmowałem mimo wszystko jako przyjemne urozmaicenie, bo mimo prostoty systemu i, a jakże, toporności ruchu (cały czas miałem wrażenie, że każda moja akcja ma sporego laga), mieczem ciachało się całkiem sympatycznie i potencjał w tym względzie był całkiem spory. Inna kwestia to prezencja: gra wygląda pięknie i abstrahując od tego, że na taki przepych można było sobie pozwolić za sprawą ograniczonych, korytarzowych leveli, to efekt końcowy może zachwycić i czysto powierzchownie patrząc to jeden z piękniejszych tytułów ubiegłej generacji, co więcej działający cały czas płynnie (framerate ma chyba unlocka, bo w niektórych rejonach plansz skakał widocznie powyżej 30 fps). Muzyka miała momenty, ale niestety tylko momenty, jakoś jej mało. Za to udźwiękowienie (oczywiście na słuchawkach, zresztą niemal zawsze tak gram) to rewelacyjna robota, szczególnie na początku, kiedy się jeszcze przyzwyczajamy. Głosy dochodzące z różnych stron z różnym natężeniem nieźle podkreślają atmosferę i tracenie zmysłów. Tu przejdę do kolejnej, jednej z najważniejszych kwestii, czyli fabuły i całego pomysłu na przedstawienie zaburzeń psychotycznych. Za samą ideę i jej formę przedstawienia (znawcą tematu nie jestem, choć trochę się nim interesuję, ale film dokumentalny zawarty w grze ładnie pewne rzeczy pokazuje i widać, że twórcy podeszli do tematu naprawdę poważnie i profesjonalnie) duży plus. Szkoda tylko, że jest to włożone w realia i mity ludów północy, którymi jakoś się nie jaram i mimo obecności w coraz większej ilości dzieł popkultury, nadal są dla mnie bardzo chaotyczne i po prostu niezbyt ciekawe. To tak czysto subiektywnie, choć rozumiem, że to nie był całkiem przypadkowy wybór. Sama historia mnie jednak nie wciągnęła. Czyli gameplay'owo marnie, przedstawiona fabuła też niespecjalna, propsy za poważne, interesujące w formie i nadal raczej rzadko spotykane przedstawienie choroby psychicznej oraz warstwę wizualną. Dziwny twór, który na pewno zyskałby dużo na rozwinięciu trzonu zabawy i dwójka ma szansę stać się czymś bardzo dobrym, jeśli twórcy pójdą w odpowiednim kierunku. Ale ja jej wyczekiwać nie będę.
  7. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Ukukuki odpowiedź w temacie w Seriale
    Wpadłem trochę przypadkiem na ten temat, nakręciliście mnie swoimi postami na to Banshee i po pilocie jestem lekko, delikatnie mówiąc, zawiedziony. Pomijając sam absurdalny pomysł wyjściowy, to takiego natężenia klisz "kina akcji" na godzinę serialu dawno nie widziałem. Pościgi, strzelaniny (w biały dzień na środku skrzyżowania, bez przypału), sidekick Azjata-haker o nieokreślonej orientacji, bandzior z ruskim akcentem, złowieszczy boss-podstarzały, siedzący w cieniu gangster, barman z przeszłością, zbuntowana nastolatka, odwracanie się plecami do wybuchu, nie no jest wesoło xD. Jak zobaczyłem akcję z przewracającym się autobusem sunącym po ulicy, to po cichu liczyłem, że to jakiś sen głównego bohatera czy coś w tym stylu xD. Nie chcę zrzędzić, bo może serial w swojej kategorii jest spoko, nie wszystko musi być realistyczne i mieć kija w dupie, no ale jak rzucacie tutaj tym tytułem na luzie obok SFU to jednak oczekiwałem czegoś innego. Nie wiem, czy dokończę, dam szansę jeszcze paru odcinkom. Ehh coś nie mogę trafić ostatnio na naprawdę zadowalający serial, a prawie cały kanon mam już zaliczony.
  8. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Hubi. odpowiedź w temacie w SpartakuS
    Jakbym miał w obecnych warunkach pogodowych zrobić coś więcej, niż przejażdżka do sklepu albo na siłkę, to bym chyba dostał udaru. Za to w poniedziałek strzeliłem niecałe 70km (w obie strony) na południe od Krakowa, więc co chwilę na zmianę górka i zjazd. O ile w momencie podjazdów momentami miałem wrażenie, że ledwo dycham, tak w skali całego wyjazdu czułem się kondycyjnie dobrze, a nogi nawet się nie zakwasiły. No ale generalnie w moim rejonie jakiekolwiek ciekawsze trasy do 100km wiążą się z mocniejszymi przewyższeniami i szczerze mówiąc zniechęca mnie to czasami, co gorsza ciężko o spokojne trasy, a najszybsza droga prowadzi zazwyczaj jakąś śmierdzącą krajówką. Chętnie bym sobie strzelił jakiś większy wypad po płaskim, wybrzeże i te sprawy.
  9. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Figuś odpowiedź w temacie w Ogólne
    Przede wszystkim marne nowe postacie zepsuły trochę scenariusz. W jedynce groteska i ogólnie mówiąc klimat był z grubsza podobny, ale tam działało to jakoś lepiej, wszystko wydawało mi się bardziej spójne, miałem wrażenie jakbym brał udział w ciekawej przygodzie z ekipą, którą lubię i coś mnie łączy. W TNC, z małymi wyjątkami, za bardzo tego nie odczułem. Natomiast te słynne "rozterki" Blazko to w ogóle mnie nie drażniły i nawet nie jestem w stanie sobie zbytnio przypomnieć, co tam mogło być problemem. A gierka generalnie świetna.
  10. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MBeniek odpowiedź w temacie w Mass Effect
    Nie no dodatki do ME2 są już naprawdę dobre, zarówno ilościowo, jak i jakościowo (abstrahując od tego, że niektóre to chamsko wycięty content z podstawki, wepchnięty ludziom do preorderów). Dwie dodatkowe postacie (w tym potężny Zaeed) ze swoimi lojalnościówkami (u Kasumi fajna odmiana od kosmicznych scenerii i odwiedziny ziemskiej kolonii), do tego rewelacyjny epizod z Shadow Brokerem i mniej emocjonujące, ale mające swoje momenty Arrival i Overload. Jak dla mnie mocny pakiet.
  11. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MBeniek odpowiedź w temacie w Mass Effect
    Ogólnie słabe te DLC w jedynce, no ale poznajemy w nim Batarian, więc z punktu widzenia lore warto zaliczyć.
  12. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MBeniek odpowiedź w temacie w Mass Effect
    Citadel DLC to cymesik. Cudownie siadło jako ostatni dodatek i jednocześnie ostatnie spotkanie z całą ekipą (fakt, fabularnie wciśnięty przed końcówkę wątku, ale to szczegół). Oczywiście grunt to podejść do niego z dystansem i nie wczuwać się w sens tej mini historyjki, bo chodzi tu o masę easter eggów, cameo, pogawędki z każdym z bohaterów i bekowe teksty na imprezie. O ile po samej trójce nie miałem takiego "growego kaca" jak po skończeniu ME2, tak zaliczając Cytadelę poczułem przez chwilę ten klimacik, jakkolwiek śmiesznie to może brzmieć, pożegnania ze starymi znajomymi.
  13. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kre3k odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    No sroga projekcja milordzie. Co do reszty to nie chce mi się odnosić po kolei, tym bardziej, że Kmiot dosyć ładnie wyjaśnił. Wygląda to w skrócie tak: jesteś botem to propsujesz potężną konfę, niesamowitą ilość nowych gier i spamujesz twittami o niesamowitym sukcesie "twojej drużyny" i można sobie udawać, że CW zostaje w CW, i "chodzi o gry i dobrą zabawę", no ale kurwa to po prostu widać xD. Zupełnie jak ludzie, którzy nawet w rozmowę o muzyce wepchają politykę. No ja to widzę inaczej: ludzie wyrazili swoje zdanie i brak entuzjazmu w stosunku do konfy i gierek, ale zawsze znajdzie się parę osób, które tym uruchomisz, bo MASZ SIĘ JARAĆ. No i obowiązkowe racjonalizowanie sobie czyjejś dezaprobaty motywami rodem z wojen konsolowych. Ale to, że dwie najciekawsze gierki, które wymieniłem, to na ten moment exy Microsoftu, to już nieważne, przecież nie pasuje do narracji. A jeśli chodzi o boomerstwo i stetryczenie to trochę beka, bo największe jaranko liczbą giereczek zazwyczaj uskuteczniają gawędziarze z syndromem pirata, którzy nie za wiele tych tytułów kończą. I to jest właśnie kwintesencja tej dyskusji: jarać się, bo dużo, nie ważne, czy w moim guście, nie ważne, kiedy wyjdzie, nie ważne, czy będzie to dobry tytuł. Jest dużo, można wojować cyferkami na forumie. No ale jeszcze zawsze zostaje załadowanie protokołu "nie jarasz się małymi ambitnymi produkcjami, bo pewnie grasz tylko w CoDy i Assassyny każulu xdddd".
  14. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kre3k odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    To była figura retoryczna odnosząca się do osób, które się jarają. Mnie bardziej interesują chyba tylko Starfield i Stalker 2, a i to rzutem na taśmę.
  15. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Control No spoko gierka, ale ma sporo wad, używając dzisiejszej nomenklatury określiłbym ją jako mocny, wysokobudżetowy, ale jednak tylko AA. Bez licznika ciężko określić, ile grałem, ale spotykając się tu i ówdzie z informacjami, że to tytuł na 10-12 h mocno się zdziwiłem widząc jego rozbudowanie, bo grałem spokojnie z 20-25h robiąc misje główne i poboczne (plus parę h na platynę). Może na początek, co mi się podobało. Przede wszystkim movement (choć to kwestia mocno zależna od postępu w grze, bo pierwsze parę godzin, zanim dopakujemy postać, wszystko jest dosyć ślamazarne i drewniane) i strzelaniny. Może sam gunplay nie jest jakiś wybitny (nie mówiąc o tym, że do sensownej gry w zupełności wystarczy używanie dwóch z sześciu pukawek, może więcej bym nimi żonglował, gdyby nie to, że, z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego powodu, jednocześnie możemy "nosić" dwie, a ich zmiana wiąże się z arcyniewygodnym wchodzeniem do ekwipunku), ale zabawa fizyką, dynamika, wertykalność i nastawienie na ciągłą akcję, polane sosem potężnego rozpierdzielu otoczenia i skąpane w niezłych efektach wizualnych (inna sprawa, że konsola często nie wyrabia, ale o tym później) sprawiają, że kolejne kill roomy przyjmujemy na zajawce, bo całość zwyczajnie zapewnia frajdę i satysfakcję. Nie jest też zbyt łatwo (nawet "żyćko" trzeba zbierać, żeby uzupełnić pasek), co z jednej strony jest spoko, z drugiej może przyprawić momentami o niezły wkurw. No bo twórcy, z sobie tylko znanych powodów, postanowili wepchać zupełnie nie pasujący tu element "soulsowy", czyli checkpointy przy "ogniskach", do których wracamy po każdej śmierci, tracąc trochę "expa" (tutaj bardziej waluty). W rezultacie dostajemy bezsensowny backtracking (czasem do bossa trzeba przebiec kilka sporych pomieszczeń), co w połączeniu z niemiłosiernie wlekącymi się na PS4 loadingami, mocno irytuje. Chętnie bym spytał kogoś z Remedy, co, poza jakąś dziwną "modą", kierowało nimi przy takiej decyzji designerskiej. Trochę casus SW: Jedi Fallen Order. No niefajne to. To już sobie płynnie przejdę do kwestii, które mi nie pasowały. Technicznie, przynajmniej na PS4, jest niezbyt dobrze. Grafika mocno surowa, ale nadrabia stylem i głośną już destrukcją otoczenia. Gorzej, że w momentach większej akcji gra naprawdę mocno szarpie, momentami utrudniając rozgrywkę. Tekstury, szczególnie wiszące w korytarzach obrazy, potrafią nie załadować się w pełni przez kilka-kilkanaście sekund. Jak dla mnie to skandaliczne w grze, która przeszła beta testy. Żeby było śmieszniej, czasem to, co na obrazie, ma znaczenie dla postępu w rozgrywce xD. O loadingach już pisałem, są długie (choć nie rekordowe) i niestety, z racji na skakanie po lokacjach za pomocą szybkiej podróży, raczej częste. Fabuła jest przekomplikowana, ot historia prowadzona w stylu "na początku nie wiadomo, o co chodzi, a później pytania się mnożą". No i jesteśmy dosłownie zasypywani obsranymi notatkami "poszerzającymi" (w praktyce: większość jest nic nie warta) lore. No dosłownie co krok, w każdym pomieszczeniu, mamy coś do czytania. Na dodatek interfejs też działa tragicznie (mocny lag za każdym razem, kiedy chcemy coś przeczytać). Główna bohaterka mogłaby brać udział w plebiscycie na najmniej charyzmatyczną postać ubiegłej generacji. No strasznie nijaka, zero emocji, nic ciekawego do powiedzenia. Zresztą drugi plan też marny. Pochwalę za to ogólną atmosferę i "dziwność", choć w pewnym momencie to powszednieje. Z innej beczki: mapa to też już klasyka. Nie sprawdza się w ogóle (a w tej grze często trzeba pozwiedzać labiryntowe korytarze, co przy ich niezbyt wyróżniających się wizualiach, może być kłopotliwe), przede wszystkim za sprawą zerowego odzwierciedlenia wielopoziomowości pomieszczeń. Kolejna rzecz, która powinna być zmieniona na wczesnych etapach testów. Niezbyt ciekawie wypadły zadania poboczne w postaci swego rodzaju wyzwań, no ale to nieobowiązkowe, więc powiedzmy, że nie będę się nad nimi pastwił. No także ogólnie trzon jest spoko, tym bardziej, że wraz z postępem dostajemy coraz to nowe umiejętności i dostęp do nowych "terenów" (choć zabiegi w stylu metroidvanii mnie jakoś nie cieszą, szczególnie w takim wykonaniu, przy nieczytelnej mapie i mało charakterystycznych miejscówkach), więc cały czas coś się dzieje. Wolałbym jednak bardziej spójną i sensowniej przedstawioną fabułę z ciekawszymi bohaterami. Na pewno ogólne wrażenia byłyby lepsze, gdyby całość śmigała na zadowalającym poziomie technicznym. Przyznam też, że wraz z postępem wkręcałem się coraz mocniej i na koniec bez wielkiego zmuszania się robiłem rzeczy dodatkowe. Jedno jest pewne: jak na dzisiejsze standardy to mocno nietypowy, charakterystyczny tytuł i choćby dlatego należy mu się plus i warto go ograć. Tym bardziej, że podstawowa wersja jest warta grosze (no i z tego co wiem to była już wrzucana w abonamentach). No ale jeśli ktoś nie ma ciśnienia, a dysponuje tylko pastgenami, to lepiej niech już sobie zostawi na czasy, kiedy wejdzie w posiadanie nowej konsoli. Całość oceniłbym na 7-. Vanquish Krótko, bo i gierka to krótka (na liczniku na koniec jakieś 5,5h): fajny gunplay i zajawkowy sposób poruszania się (odrzutowe "ślizganie się po ziemi"), ale ze względu na narzucone nam ograniczenia (ilość odnawiającego się paliwa) jesteśmy non stop zatrzymywani (kiedy nie możemy korzystać z dopałek, warto się schować za zasłonę, przeciwników zazwyczaj jest masa, są mocno aktywni, a nasze HP, nawet na normalu, spada dosyć szybko) i dynamika siada. No i Vanquish to nie Gearsy, choć chyba ta klasyczna seria była dla twórców momentami wzorem do naśladowania. Fabułka jest pretekstowa i wręcz zabawna w swoim przesadzonym patosie i kliszach (szczególnie postać podstarzałego pułkownika), szkoda, że większość i tak krótkiej gry spędzamy w wyglądających na robione metodą kopiuj wklej szaro-burych pomieszczeniach/arenach (swoją drogą mocno korytarzowa konstrukcja leveli i całkowita liniowość, no ale to akurat żaden minus w tym przypadku). Co gorsza, mimo tak krótkiego czasu gry, i tak dostajemy recykling bossów, słabo. Poza paletą barw, gra wygląda na PS3 całkiem spoko i nawet się często nie krztusi, ale i tak zdecydowanie lepiej sprawdzić ją na PS4/PC w 60 klateczkach. Jako odskocznia i odmóżdżacz, ot tak, żeby popykać z godzinę dziennie: spoko. Ale ogólnie bez szału, wracać ani masterować nie będę.
  16. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kre3k odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    No dla mnie też mało ciekawego na tej "imprezie" i trochę bawi mnie jakieś poprawne głoszenie, że "przecież pokazano multum interesujących gier" (tyle, że akurat w 90% z nich nie zagram/odpalę na godzinę, bo dali w GP). Robienie graphic whores z ludzi, którzy ponad pół roku po premierze next genów oczekują łaskawego zaprezentowania jakichś mocnych, pokazujący ich potęgę gier AAA, to też niezłe odwracanie kota ogonem. Nie wiem, czy to efekt wieloletniego, stopniowego przyzwyczajenia środowiska graczy do cieszenia się z byle czego, czy kwestia osobistego podejścia, bo serio nie widzę tu za bardzo powodów do jarania się. Nintendo to od dawna nie moja bajka, no zachowując trochę obiektywizmu nie da się udawać, że BoTW 2 to nie jest mocna zapowiedź. Forza i Halo: podziękuję. Poza tym co? Elden Ring: obiektywnie duży hit, subiektywnie na ten moment widzę tam kolejne DARK FANTASY z rolowaniem i wielkimi, ciężkimi bossami, tyle, że tym razem w otwartym świecie, wow. No ale może From mnie pozytywnie zaskoczy i będzie tam trochę więcej dynamiki i "ruchomości" z Sekiro. Starfield: jeden z niewielu tytułów, który autentycznie mnie interesuje, ale: a) nie wierzę, że Todd i spółka będą w stanie zerwać ze stylem gameplay'u i przedstawiania historii, który serwują nam od lat, i w zasadzie nie miałbym z tym aż dużego problemu, ale zwyczajnie rewolucji się nie spodziewam, a na dłuższą metę gra może zmęczyć po pierwszych kilku-kilkunastu godzinach zachwytu; b) to tylko teaser, data zapowiedzi mocno odległa, a i tak niepewna E3 od dawna nie wywoływało u mnie przyspieszonego bicia serca, ale przed pandemią przynajmniej mieliśmy te wszystkie konferencje i cringe'owe wydarzenia, przez które udzielała się atmosfera i mimo, że z zapowiedziami też było różnie (albo najgłośniejsze wyciekły wcześniej, albo powtarzały się przez 2-3 lata, vide megatony Sony), to jednak jakiś tam "prestiż" całość miała. No cóż, standardowo trzeba przyjąć postawę "za rok już na pewno będzie lepiej" i grać sobie dalej.
  17. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Mass Effect
    Plus za posta, ale czytając o graniu w Andromedę trzy razy, łącznie 111h, to w pierwszym odruchu miałem kliknąć "smutny/wtf" xD
  18. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Fakt, trudną bym jej nie nazwał, ale trochę czasochłonna i męcząca. Zeszło mi spokojnie z 5-6 h post game na samym lataniu tam i z powrotem w celu zrobienia tych 25 "challange'y" (poroniony pomysł z możliwością uruchomienia maksymalnie 3 na raz), alarmów i nabijania skill pointów (głównie poprzez odkrywanie ukrytych miejscówek). Gdyby to wszystko faktycznie było zwyczajną listą do odhaczenia, to pół biedy, ale tutaj niestety wchodził duży element losowości, gdzie się wygeneruje jaki wróg, czekanie na nowy alarm, a to wszystko polane sosem dłużących się loadingów. No ale zadziałał mechanizm, że skoro zostało mi tak niewiele do platyny, to już się przemęczę.
  19. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Sylvan Wielki odpowiedź w temacie w PS5
    Nie będę tu się bawił w adwokata gierki, której nawet nie mam, tym bardziej, że sam raczej lubię, kiedy płacąc za coś kasę dostaję uczciwą zawartość i satysfakcjonujący czas zabawy (to akurat mocno względne pojęcie, szczególnie w tej dziedzinie rozrywki), ale między innymi dlatego nie robię zakupów na gorąco. No bo sorry willy, teraz wygląda to tak, że kupiłeś grę, której wszystkie poprzednie części są raczej lajtowymi i niezbyt długimi tytułami, wziąłeś ją day one, nie dając sobie chociaż jednego dnia zapasu, żeby z recek i opinii dowiedzieć się, ile trwa i czy jest wymagająca, a żeby było lepiej, wybrałeś najdroższą możliwą edycję (na dodatek cyfrówkę, bez opcji odsprzedaży), i teraz masz niesmak i poczucie bycia wyruchanym xD.
  20. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Fanek odpowiedź w temacie w Ogólne
    Typowo Kojimowe teasowanie mające na celu wywołanie dokładnie takich rozmów, jak tutaj xD. Nie dopatrywałbym się w tym niczego głębszego, może poza wspomnianym symbolicznym odcięciu od pudła-MGSa. No i potwierdzam, że muzyka to nowa aranżacja, choć klimatycznie ładnie nawiązująca do przygód Snejków. Poza tym: meh. DS zaliczone a o powtórce nawet nie myślę. Jak rzucą kiedyś coś faktycznie związanego z Metalem, to może drygnie.
  21. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Te konkretne poboczne wyczyściłem przed finałem, nie lubię takich rzeczy zostawiać, no chyba, że dana gra mnie już nudzi. Miałem na myśli właśnie te wyzwania etc. Ale w sumie i tak dziś siadłem i powoli sobie je zaliczam, zanim zacznę kolejny tytuł to akurat może platynę wbiję. Mimo wszystko wydaje się dosyć łatwa, a najciekawsze są statystyki trofeów na PSN: mniej niż 20% graczy skończyło fabułę lol.
  22. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Nie i nie będzie, mam zwykła edycję i nie zamierzam nic dokupować.
  23. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Ja właśnie skończyłem i zanim zasiądę do jakichś internetowych rozkmin i analiz to śmiem twierdzić, że nadal sensu to ma niewiele więcej, niż na początku xD. Może trochę przesadzam, no ale ogólnie nie jarają mnie scenariusze oparte na mnożących się z każdą godziną nowych pytaniach i niewielu odpowiedziach na poprzednie. Trochę casus Death Stranding, ale tam jednak bełkot był większy. Dobra, mam pytanie: jest tu jakiś "tru ending", wymagający zaliczenia jakichś tam misji pobocznych, czyszczenia budynku etc.? Bo skończyłem główną historię no i mogę teraz latać po biurze zaliczając jakieś poboczne bzdety, ale poza ewentualną platyną to wolałbym wiedzieć, czy jest jakiś wyższy cel takiej zabawy. Może wynika to z "nierówności" w tym aspekcie. Miałem parę momentów, które powtarzałem kilka razy (pominę już dodatkowe wkurwienie wynikające z jakże sensownego patentu z checkpointami i backtrackingiem, no i długaśne loadingi) i ginęło się łatwo, ale po podpakowaniu bohaterki większość gry i typowych mobów rozwala się z palcem w tyłku. Z drugiej strony, możesz w ferworze walki zrobić parę błędów, źle zagrać taktycznie i zostaniesz z żyletką HP i pustym paskiem energii sam na sam z detonującymi się przeciwnikami. Lekki chaos, ale w sumie dodający kolorytu, bo starcia się aż tak nie nudzą.
  24. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Hubi. odpowiedź w temacie w SpartakuS
    No ale w sumie co Ci tu przeszkadza, poza czysto legalistycznym rozumowaniem BO TU NIE WOLNO? Cały ten przepis funkcjonuje chyba tylko po to, żeby rowerzysta nie wjeżdżał rozpędzony na przejście dla pieszych, więc skoro ktoś zwyczajnie stoi przy przejściu i czeka, aż samochody przejadą, a jeden życzliwy go puści to nie widzę problemu w tym, że przejedzie po zebrze, w końcu nie wtargnął nikomu przed maskę. Gorzej, jakby na jednym pasie samochód wpuścił takiego, a na drugim (jak to mają nasi kierowcy w zwyczaju) jechał ktoś rozpędzony. Zresztą wcześniej sam wspomniałeś o tym, że babki na wioskach mogłoby śmiało po chodniku jeździć bo to nikomu nie przeszkadza, więc sam widzisz, że życie i przepisy nie zawsze muszą być tak mocno powiązane. Co do mema i ogólnej kultury jazdy, to trochę się z nim zgadzam. Jeżdżę rowerem dużo, ale łatwo idzie odróżnić panów kolarzy od zwykłych użytkowników ścieżek i niestety szkoda, że tacy napinacze psują i tak nienajlepszą opinię o rowerzystach, nie mówiąc o zwyczajnym wkurwianiu innych korzystających z dwóch kółek. Choć mam wrażenie, że antagonizmy między użytkownikami dróg są tak silne, że i tak nic naszej "prasy" nie poprawi, niektórzy mają po prostu zakodowaną niechęć, żeby nie powiedzieć nienawiść do rowerzystów i widzę to co krok. Najlepsze jest to, że w tej wojence często samochodziarze nawet nie zdają sobie spawy, że dopierdalają się do czegoś, co jest zgodne z przepisami. Generalnie prawie każdy mój wyjazd, czy to w trasę, czy "po bułki" to przynajmniej jedna okazja do bezpośredniej obserwacji buractwa drogowego i z każdym takim epizodem coraz mocniej okopuję się na stanowisku "a jebać wszystkich" i odpuszczam sobie zabawę w jakieś życzliwości i ustępstwa.
  25. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Tyle, że to opancerzenie to był taki, nomen omen, plot armor: kiedy trzeba, to wytrzymuje zmasowany ostrzał z karabinków, a kiedy trzeba, to przepuszcza gdzieś tam kulkę. Motywacja grupy to jedno ale tolerowanie w ekipie takiej chodzącej bomby zegarowej, jak Jan zwyczajnie stoi w sprzeczności z profesjonalizmem wykazywanym w każdym innym elemencie funkcjonowania drużyny (no w końcu tak precyzyjnie dopracowanych planów nie ogarnia pierwsza lepsza banda napinaczy). No i nie wiem, jak to tam w USA teraz jest, ale mam wrażenie, że seryjne skoki na przewożące gruby hajs furgonetki to nie jest coś tak powszechnego, jak kieszonkowcy w metrze, a w tym filmie zostało to trochę sprowadzone do poziomu "dzień jak co dzień w Kalifornii". Ogólnie film to, jak już wspomniałem, przyjemny akcyjniaczek z aspiracjami, ale porównania do The Town czy Heat (a z takimi się spotkałem) są mocno na wyrost, bo to inny poziom "ciężaru" i realizmu, i takie właśnie niezbyt przekonujące motywiki składają się na całość, którą oglądając po prostu czuję cały czas (no, może poza pierwszymi 30 minutami), że to tylko film. Ostatnio widziałem: Amadeus: nie była to może w pełni "wina" poziomu filmu (ot, uroki rozpoczynania seansu w nocy), ale oglądałem go na 3 albo nawet 4 raty. Tu dodam, że nie do końca świadomie zdecydowałem się na wersję DC, trwającą ok. 3 godziny. Cóż, na pewno nie da się nie pochwalić obiektywnych zalet w postaci warstwy czysto artystycznej, w tym oczywiście muzyki, scenografii (choć dominują tu zamknięte przestrzenie) czy w końcu charakteryzacji (inna sprawa, że nie znoszę tej XVII wiecznej mody i tych jebanych peruk, nigdy nie zrozumiem, jak coś takiego mogło się kiedykolwiek upowszechnić). Aktorsko jest bardzo dobrze, oczywiście dominuje tutaj tytułowy bohater, ale dla mnie (i sądząc po nagrodach i wyróżnieniach, to raczej popularna opinia) show skradł odtwórca Salieriego, fantastyczna gra (z naciskiem na wersję "retrospekcyjną", nie lekko groteskową "zestarzałą"). Niestety przeciągające się fragmenty oper i generalnie czas trwania dzieła nie wpłynęły zbyt dobrze na tempo filmu. No ale ja jestem tylko przyziemnym zjadaczem popkultury, więc sztuka wysoka to niekoniecznie mój konik. Mimo wszystko Forman przedstawił to w sposób zjadliwy i atrakcyjny dla masowego widza, więc seans nie był bolesny.