Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. OPSM, mimo, że miałem tylko kilka numerów (wiadomo, cena), to było moje wprowadzenie w świat PSXa i za to zawsze będą w moim serduszku. W sumie zwisało mi, że to tłumaczone teksty (za dzieciaka zresztą długo o tym nie wiedziałem) czy tam grzeczne/kupione recki. To były wrota to innego wymiaru. No i demka, wiadomo. Ale nie było nigdy jak z CDA: 150 stron, na które większość miała wyje.bane, bo liczył się pełniak. Tam było naprawdę sporo fajnych, ekskluzywnych (z racji "oficjalności") materiałów, a szata graficzna broni się do dziś (ale screeny często wołały o pomstę do nieba, i rozdziałka PSXa nie jest tu wytłumaczeniem). No profeska. Zabawne, że konsekwentnie wpychali do magazynu hasło "klon Dooma" na każdą strzelankę FPP. Gatunek: klon dooma xd.
  2. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Zaliczyłem MGR z 6 lat temu i jedyne, co z tego soundtracku pamiętam, to że mi się nie podobał. A i że Figaro jakoś emocjonalnie reagował na jego krytykę xd. A ja, bez złośliwości, bo Rising to fajna giereczka, powiem, że z "prawdziwym" klimatem MGSa ma tyle wspólnego, co nowe Terminatory z klasykami Camerona. Wiadomo, Raiden, Sunny, MG Ray, jakiś tam lekki zapaszek uniwersum w tle, ale w praktyce nie jest to żaden sensowny rozwój świata, który poznaliśmy u Kojimy, ot fetyszyzacja Raidena-cyborga, mechów i innych super-duper motywów.
  3. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kornela odpowiedź w temacie w PS2
    Jak sprawdzane na dwóch konsolach to obstawiałbym jednak winę po stronie płyty (uszkodzenie). Raczej małe prawdopodobieństwo, żeby dwa różne sprzęty miały dokładnie ten sam problem z laserem (choć istnieje).
  4. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Ja się będę powtarzał, ale dla mnie jego trudność to bardziej kwestia kilku etapów walki. Jeśli miałbym oceniać pod kątem czysto technicznym, upierdliwości i stosowanych ciosów, to dla mnie (poza Demonem) pierwsze miejsce zajmuje Sowa (walka w połowie gry). Poza nim najwięcej krwi napsuła mi chyba Pani Motyl (ale to początek gry, kwestia obcykania) i paru sub bossów (też kwestia skilla, po jednym z generałów miałem rage quita, mimo, że z perspektywy ukończonej gry to był lamus, o czym zresztą łatwo się przekonać gdy pod koniec mamy recykling). Mocno zwątpiłem przy Żyrafie w lokacji Twierdza, ale to był moment przełomowy: dzięki niemu faktycznie opanowałem system parrowania, mikiri i zbijania postury. To było olśnienie: przeskok między bieganiem, unikami i dostawaniem w du.pe po 30 sekundach, a szybkim rozwalaniem gościa jak szmatę praktycznie bez straty życia. Po wszystkim zmieniłem w ogóle nastawienie do gry: nie czekałem już z obawą na moment, że pojawi się kozak, od którego się odbiję, tylko nabrałem podejścia "na każdego jest sposób". Walki stawiają mocno na schemat, no tyle, że zanim się go nauczymy, to musimy zginąć, i to zazwyczaj nie jeden raz. Tu też wychodzi brak jasnego i dobrego wprowadzenia w tajniki. Jasne, są te pseudo tutoriale, jest Hanbei do potrenowania, ale nie udawajmy, że to wszystko jest czytelne i klarowne. Inna sprawa: jakoś w połowie gry (za sprawą informacji w czasie loadingu) dowiedziałem się, że trzymanie gardy obniża nasz poziom zbicia postury, i to naprawdę szybko obniża. A z tego co oglądałem na różnych filmikach na YT, to wiele osób tego nie robi, więc zakładam, że część z nich też nie wie xd.
  5. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    No i poszło. Tak jak piszesz, dwie rundy skillowo, kolejne dwie bieganie i dziabanie. Tyle, że robiłem tak samo poprzednie kilka godzin i jakoś nie wychodziło xd. Ze dwa razy użyłem zgodnie z radą kolegi wyżej konfetti , bodajże raz cukierka Ako no i jedno dodatkowe wskrzeszenie (którego w rezultacie nie użyłem, ale dmuchałem na zimne, bo czułem, że to już "to"). Protezy nie ruszałem, nie było sensu, a symboli ducha też nie miałem (a co bym miał, to przez te X prób bym zużył). No jednak element farta musi być, cierpliwość i zachowanie spokoju też. Ogólnie o grze coś pewnie napiszę we "właśnie ukończyłem", teraz powiem tylko tyle, że dawno mnie żadna gierka tak nie wymęczyła czysto fizycznie i psychicznie. Satysfakcja po wszystkim duża, ale za dużym kosztem. Nie po to gram w gierki. Poziom trudności tak z 20-30% w dół i byłoby pięknie wyważone między frustracją a motywacją do walki. Ot, taki GoW na hardzie byłby tu dobrym wzorem. Po wszystkim wybiłem jeszcze dwie małpy i Demona Nienawiści (przyznam bez bicia, że to był jedyny raz kiedy scheesowałem, ale miałem dość, po parunastu próbach mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że jest gorszym przeciwnikiem, niż końcowy boss). Kusi NG+, ale raczej nie od razu. Potrzebuję detoksu w postaci czegoś lajtowego xd.
  6. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Spróbuję, myślałem, że to pomaga tylko na Bezgłowych i im podobne towarzystwo.
  7. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Teoretycznie (w i praktyce, jak ktoś ma skilla) tak jest, ale jak dobrze by nie szło, to mimo wszystko trochę czasu na całość tracisz, więc wpadka na koniec i dostajesz korby. Dwie pierwsze fazy: zgoda, można je obcykać. Powiedziałbym wręcz, że druga runda to modelowy przykład walki z bossem, jaka idealnie mi pasuje. W fazie 3-4 zaczyna się jak dla mnie za duży element chaosu i losowości. Próbowałem skillowej walki na kontry, próbowałem latania po planszy i "dziabania" i sam już nie wiem, co lepsze. Na filmikach YT "Sekiro bosses no dmg parry only" wszystko wygląda ślicznie i ładnie, w praktyce jeden mały błąd, dam przeciwnikowi trochę odpocząć i odbudowuje mu się postawa, ergo wszystko trwa dłużej. Ja już mam dość, dziś wracam na tarczy. Chyba ostatnio się tak wymęczyłem prawie 15 lat temu z Aresem z GoWa na poziomie trudności God (walka z "klonami", pozdro dla kumatych). Ten sam casus: kilka faz, początek mam już obcykany na perfekt, niby wiem co i jak, ale zawsze w końcówce jakiś je.bany błąd niweczył plan i jedziemy od nowa. Co więcej, tam nie można było przerywać cut scenek xd. No taka dygresja.
  8. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na amsterdream odpowiedź w temacie w Ogólne
    Z ogólną oceną i większością zarzutów mogę się zgodzić, z tą różnicą, że dla mnie np. hackowanie było lepszą zabawą, niż strzelanie "samolocikiem", tragedia, szczególnie w tak częstych i dużych dawkach. A przez brak jakiegokolwiek wyzwania na normalu (za to hard skrajnie karzący gracza) wkrada się tu po prostu nuda.
  9. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Fanek odpowiedź w temacie w Ogólne
    No niestety, też się już chyba powtarzam, ale Hideo odleciał. W MGS4 były pierwsze poważne symptomy. Peace Walker to już mocna grafomania i plucie na lore serii. Piątka fabularnie i narracyjnie to po prostu chu.jnia, z niszczącym jak dla mnie cały sens historii główny twistem (który jest typowym do bólu kojimizmem, sztuką dla sztuki, czymś, co sobie upier.dolił w głowie i próbował to nadmuchać do poziomu objawienia). DS jest wg mnie finałem tej drogi, ostatecznym dowodem, że facet wcale nie nadaje się do opowiadania dobrej historii i pokazania jej w ciekawy sposób. Nudy, ekspozycja, papierowe postacie z kijem w tyłku, dziwactwa do potęgi. Postać Maddsa i Higgs to jedyne w miarę jasne punkty.
  10. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Nie ma to jak w ostatniej fazie walki z ostatnim bossem, będąc na skraju śmierci postawić wszystko na jedną kartę i zużyć figurki Jizo (dodatkowe odrodzenie), po czym zostać zaje.banym dosłownie parę ciosów przed zwycięstwem. Jednak to kopiowanie save na usb to nie taki zły pomysł xD Na dodatek nie mogę tego szajsu nigdzie odkupić, bo, jak się okazuje, specjalne towary u handlarza miałbym tylko po wykonaniu side questa. No i skończę grę mając kilkanaście tysięcy senów w sakwach, bo i tak nie było za bardzo ich na co wydawać. Co do samej walki, to jest baardzo męcząca, ale nie nazwałbym ją trudną w takim Sekirowym znaczeniu. Po prostu z uwagi na 4 fazy, trzeba mocno uważać i gospodarować tykwami, a całość po prostu długo trwa, więc frustracja, kiedy dostaje się po du.pie w 3 albo 4 fazie jest potężna. Powtórek już miałem od chu.ja, z czego, tak jak wyżej opisałem, raz byłem od krok od zakończenia tej męki.
  11. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na SzczurekPB odpowiedź w temacie w PS4
    Nieuzbrojoną kobietę, także tutaj sprzeczności brak.
  12. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na sprite odpowiedź w temacie w Seriale
    Fakt, że nie ma tutaj jakichś rewelacji a po finale musiałem dosłownie sprawdzić, czy sezon ma tylko 10 odcinków, bo zostawił z mocnym niedosytem (wątek Hamlina i "zimnej" Kim straaasznie naciągany i mehowy), ale z drugiej strony to nadal BCS. Kocham ten serial równie mocno, co BB, jak nie mocniej i po prostu chłonę każdy odcinek i ten klimat. Odcinek na pustyni na pewno pretenduje do jednego z lepszych w całej serii. Lalo niby początkowo sprawiał wrażenie typowego latynoskiego bad guy'a, a jednak charyzmy i umiejętności budowania mocno niepokojącej atmosfery (a przy tym pewnej paradoksalnej sympatii) nie da się mu odmówić, w czym oczywiście duża zasługa aktora wcielającego się w jego postać. Jeden z plusów sezonu, o dziwo.
  13. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Podpisuje się w zasadzie pod wszystkim. Też naczytałem się takich se opinii i narzekania na batmobil, a gra okazała się świetna, a śmiganie "autem" bardzo fajnie rozwiązane gameplay'owo (poza wspomnianym, absurdalnym obłożeniem pada, też do końca mi się yebało). Co prawda mnie znajdźki szybko odrzuciły (milion pytajników, podziękuję), ale inne poboczne zadania nawet wciągnęły. No i gra wygląda do dziś fenomenalnie. Ja chyba nawet postawiłbym ją nad AC.
  14. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Nawet nie wiem, co to za sposób, więc nie xd. Zresztą przechodzę grę praktycznie na ślepo, po swojemu, nie szukając jakichś dziwnych rozwiązań (czasem zapytam o radę kumpla z RL, ale w miarę możliwości bez prowadzenia za rękę). Ma to też taki efekt, że zdarza mi się ominąć coś, co jest podstawowym, wcześnie dostępnym gadżetem (nadal nie mam toporka xd ale chyba go w końcu wygoogluję), albo gram trochę od du.py strony (wyczyściłem całą świątynię Senpou, wioskę Mibu i większość Zatopionej Doliny, zanim fabuła mnie tam posłała po kluczowe itemy, ale za to później miałem podpakowaną postać do walki na "dachu"). Ale w sumie taka wolność ma swój urok. Wczoraj zaliczyłem sesyjkę 7h, złapałem dobre flow. Małpa, której, ze względu na bycie wręcz symbolem tej gry, trochę się obawiałem, okazała się stosunkowo prosta. Dziś dał mi popalić chyba najwięcej powtórek ze wszystkich dotychczasowych starć. Kilka z nich tylko przez utknięcie przy yebanych drzwiach, gdzie kamera całkowicie odmawiała współpracy.
  15. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Te skille były jednymi z pierwszych, które wziąłem, fakt, ratują czasem du.pę. Taktycznie wolę pocisnąć jakiegoś mobka i doładować pasek zdrowia, zamiast wyrywać się z flow i napić z tykwy. Z drugiej strony, niedawno wtopiłem 6 skill pointów w umiejętność, o której już wiem, że nigdy jej nie będę używał, i takich skillów jest niestety sporo. Co do używek, to ostatnio rozje.bałem Wodną Rin po 3 browarach: nie ten kaliber co Wiolku, ale da się xd.
  16. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na SzczurekPB odpowiedź w temacie w PS4
    Myślę, że chodzi mu bardziej o to, co się działo przed wydarzeniami, w których uczestniczymy. Też mam podobny zarzut, słabo nakreślone lore, nagrania NERO w większości nieciekawe i mało znaczące dla całej sprawy. W sumie najwięcej konkretów dowiadujemy się z dosłownie jednej misji/scenki z Sarah, trochę mało jak na 40 godzin gry.
  17. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na YETI odpowiedź w temacie w PS5
    Slimy są cichutkie. Zrównywanie problemu YLoDa i RRoDa to znana manipulacja, ale niestety, nie przejdzie, nie ta skala. Tak samo mityczna awaryjność starszych Plejaków. Mam 4 stacjonarki Sony, z żadną nie było problemów, może poza laserem w PSXie, zajechanym marnej jakości kopiami, ale oryginały śmigają do dziś, po ponad 20 latach. Zresztą to samo się tyczyło dwójek, które padały tym, co męczyli je DVDripami z du.py. Czemu od razu zaczepka? Zwykłe fakty, ludzie trzymają konsole w ciasnym, ciepłym kącie, nie dbają o czystość w pokoju, więc proszą się o kłopoty. Za zaproszenie do siebie podziękuję.
  18. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Ta gra ryje beret, uzależnia i nie daje o sobie zapomnieć. Jak pisałem wcześniej, miałem to rzucić, a na drugi dzień wróciłem i męczyłem się dalej. Pękła stara ku.rwa Motylowa, pękło paru wku.rwiających sub bossów i po trochę do przodu, coraz lepiej ogarniając, jak grać efektywnie. A niestety, efektywnie w tym przypadku jest dalekie od efektownie. Cierpliwe, mozolne pilnowanie "gardy", kontry (z naciskiem na mikiri, niestety) i wyuczenie kombinacji wroga. Nie cofam żadnych zarzutów, a z każdą godziną wręcz dodałbym kolejne, ale co z tego, skoro, jak wspomniałem, Sekiro wjeżdża na ambicję i nie wychodzi z głowy? Zobaczymy, kiedy znowu zrobię rage quita xd. Nawiasem mówiąc poczytałem sobie też pierwsze strony tematu po premierze i nieskromnie stwierdzam, że chyba nie jest ze mną tak źle, skoro z lamusami typu troll w dybach albo generał na koniu poradziłem sobie po paru próbach, a niektórzy męczyli się kilkanaście razy, a mimo to grali dalej i gierkę skończyli xd. Podziwiam za cierpliwość. Aha, im dalej w las, tym częściej kamera i namierzanie przeciwnika dają du.py. W mniejszych pomieszczeniach praktycznie nie da się walczyć. Słabo. Tutaj mam właśnie duży zarzut, bo raz, że (przynajmniej jak do tej pory) większość gadżetów i przedmiotów ma nikły wpływ na przebieg walki, dwa, że jeśli popełnię parę błędów, to i tak kilka hitów i gryzę piach, więc co mi z cukierka, który działa 30 sekund, i w końcu trzy, że ze względu na kur.ewski patent ze stratą przedmiotów po każdej powtórce, praktycznie mija się to z celem. Przykładowo, mam 5 cukierków, akurat tyle podejść do bossa potrzebuję, żeby go wyczuć xd. Efekt jest taki, że przez te, nie wiem 12-15 h gry używałem itemów może parę razy. Albo taka tykwa. Co mi z tego, że z biegiem gry i rozwojem postaci mogę jej użyć nawet 10 razy, skoro w czasie walki zwyczajnie nie zdążę xd. Nie mówiąc o tym, ile trwa "picie" i jak mało energii odnawia. Zdecydowaną większość starć zaliczyłem używając jej może ze 2-3 razy, jej użycie jest po prostu obarczone za dużym ryzykiem w stosunku do korzyści (imo oczywiście).
  19. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Daffy odpowiedź w temacie w Kącik RPG
    Wiesz, po fakcie łatwo pisać, z drugiej strony gdzie lipiec 2019 a gdzie marzec 2020 z pojawiającymi się z dnia na dzień problemami i nowymi obostrzeniami. Zadziałało zwyczajne prawo popytu i podaży, pudełek jest mało, więc ludzie dostają szału i ceny rosną, a łatwe do przewidzenia rzucenie się graczy nie ma tutaj nic do rzeczy, bo sytuacja jest raczej (przynajmniej jak na moją pamięć) bez precedensu. Druga sprawa, że z tego co widziałem na necie, to często nawet preorderowcy nie mieli gwarancji odbioru pudełka 10 kwietnia, ewentualnie co bardziej zawzięci mogli się pocieszyć wersją z francuską okładką... A temat sensu preorderów to osobna dyskusja, ja z zasady nie uznaję mechanizmu obdarzania wydawcy zaufaniem i pieniędzmi "w ciemno" (tak, wiem, było demo, a gra nie mogła się nie udać).
  20. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na YETI odpowiedź w temacie w PS5
    No chyba, że miał X360, to musiał wymieniać czasem tylko całą konsolę. Jak patrzę, w jakich lokalizacjach niektórzy trzymają sprzęt (albo jak dbają o jego czystość, jak pokazał swego czasu któryś z czołowych fanów marki MS na forum) to śmiem twierdzić, że sami są winni swoim problemom.
  21. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik odpowiedź w temacie w Ogólne
    Dobra, odbiłem się. Szkoda, bo w przeciwieństwie do pozostałych dzieł From, Sekiro ma największy dla mnie potencjał: fajny klimat, sporo mechanik mimo wszystko odmiennych od typowo soulsowych (stamina, roll, mniej elementów rpg), elementy stealth i mocno wyczuwalny vibe Tenchu, które kocham. No i zwyczajnie spoko się gra. Mimo wszystko nie mam na tyle cierpliwości/za bardzo szanuję swój czas i nerwy, żeby się męczyć (zresztą jak to brzmi, żeby rozrywka, jaką jest granie, mnie męczyła xd). Jako osoba "z zewnątrz" pozwolę sobie na takie spostrzeżenie: są tu elementy sprawiające wrażenie po prostu wciskanych na siłę trademarków FS, żeby był ten słynny POZIOM TRUDNOŚCI, a w praktyce to jest "złośliwość" systemu, uprzykrzającego życie dla zasady. Co mam na myśli? No chociażby utratę zużytych itemów oraz połowy expa i hajsu po śmierci. Nie dość, że karą za nieumiejętne granie jest śmierć i powtarzanie danego etapu (plus oglądanie loadingów...), to jeszcze dostaję podwójnie po du.pie. Oczywiście mogę sobie pogrindować po śmierci i zaraz odnowię xp i kasę, a itemy odkupić (nie wszystkie), ale to jest właśnie dla mnie wspomniane nieposzanowanie mojego czasu. Jasne, jest sakiewka, (abstrahuję od formy wyjaśnienia jej działania, która, jak wiele rzeczy w grze, jest mocno niejasna, na co dowodem są miliony pytań na necie o teoretycznie proste sprawy), ale to jest półśrodek. A najśmieszniejsze jest to, że ludzie nie kryją się z obchodzeniem tych barier poprzez np. kopiowanie save'a na pendrive. To jak dla mnie to zakrawa już na niezły absurd. No ale jak zaznaczyłem na początku, mówię jako nie-fan FS i można takie zarzuty skwitować krótkim "takie są soulslike i albo to łykasz, albo nie". Oczywiście mogę zacisnąć zęby, poświęcić godzinę na jednego bossa i spocony odczuć tą słynną satysfakcję, po czym kontynuować grę i za chwilę mieć kolejne wyzwanie powodujące ataki agresji. I tak 40 h xd. No to jak dla mnie taka zabawa mija się z celem, odkładam pada i śmiało mogę znieść bycie nazwanym noobem. Może to też kwestia zbytnio nerwowego podejścia do giereczek, no ale swojej natury już nie przeskoczę. Ale nie zgodzę się, że problemy w tych grach wynikają tylko z braku skilla. Aha, kamera często jest kolejnym przeciwnikiem. No, trochę mi się ulało. Kusi wrócić mimo wszystko, bo gra wjeżdża na ambicję. O ile przy DS i BB podziękowałem praktycznie od razu, tak tutaj już troszkę postępu zrobiłem (trochę po walce z Płonącym Bykiem, a we wspomnieniach Pani Motyl, ale daję se radę tylko z pierwszą fazą walki xd) i, jak już pisałem, generalnie gra mi się dobrze, ale z dwojga złego lepiej odpuścić teraz, niż stracić 20 h i dojść do momentu, w którym już całkiem zwątpię.
  22. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Kwestia gustu, co nie zmienia faktu, że w cutscenkach CGI miała potężne bimbały, więc nie do końca się mylił chłopak. Zresztą uczepiliście się biustu, ale meritum jest takie, ze Square trochę pocięło i dobrze, że to zauważył, bo ja jako osoba jeszcze nie grająca bym o tym nie wiedział, opierając się np. na opiniach z forum.
  23. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Days Gone Ciekawy przypadek. O ile, jak już gdzieś wspominałem, na grę przed i tuż po premierze miałem wywalone (jestem uczulony na zombie), tak po parunastu godzinach stwierdziłem, że (jak też już ktoś tu pisał), Days Gone zostało mocno skrzywdzone przez recenzentów. Chyba nawet jeszcze bardziej przez opinie "zwykłych" graczy. Oczywiście, możemy zacząć dyskusję, czy "siódemki" oznaczają słabą grę itd. no ale chyba ciężko się nie zgodzić, że po premierze dominowały raczej głosy "zawód w ch.uj". Może zdystansowane podejście po roku od premiery działa na korzyść gry, w każdym razie ja jestem z niej bardzo zadowolony, a przez pierwszą połowę byłem bliski zachwytu. Po pierwsze, setting. Oregon, czyli górzyste, zalesione tereny, można powiedzieć, że dosyć swojskie i bliskie Polakowi klimaty. Dla nie bomba, zawsze w GTA uwielbiałem latać po podmiejskich miejscówkach, dlatego też tak lubię Blaine County z piątki. A tutaj taka jest prawie cała mapa. Dla odmiany dostajemy miejscówki typu ośrodek wypoczynkowy czy małe (naprawdę małe) miasteczka. Co najlepsze, świat, choć dosyć duży, jest dobrze zaprojektowany i skondensowany i nie mamy tu poczucia rozdmuchania rozmiaru na siłę. Jest co robić, ale jednocześnie nie spotykamy na każdym kroku nachalnie wpychanych nam znaczników, dodatkowych czynności etc. Gracz wie, że, o ile nie trafi mu się randomowa, czysto opcjonalna akcja (przydatne do nabicia xp lub poziomu przyjaźni z obozami), to miejscówki służą mu głównie do tankowania, nazbierania lootu i ewentualnie postrzelania. Tu tylko wtrącę, że sam patent związany z pilnowaniem paliwa i stanu technicznego motocykla jest spoko, ale trochę za często musimy się w to bawić. Koniec końców, przez kilkadziesiąt godzin może ze dwa razy zostałem na lodzie bez wachy, ale stosunkowo szybko wszedłem w posiadanie kanistra. Co do lootu, to gra mocno opiera się na słynnym craftowaniu, i za to akurat minusik. Ok, w 2013 w TLoU to mogło być fajną nowością, ale obecnie mam dosyć tego patentu, wciskanego co chwila w grach AAA. Co prawda przy rozsądnym podejściu do czyszczenia lokacji ze znajdziek, raczej nie powinno nam zabraknąć podstawowych gadżetów, ale i tak jest to upierdliwe. Nie pomaga też niewygodny interfejs (zarówno wybór broni i samo craftowanie w locie-tragedia, jak i menu pauzy, do którego trzeba przyzwyczajać się parę godzin, a i tak do końca jest nieprzejrzyste) Z innych spraw gameplay'owych: strzela się bardzo przyjemnie i chociażby dlatego stosunkowo powtarzalny przebieg misji (szczególnie pobocznych) do samego końca nie nudzi. Z biegiem gry zdobywamy nowe zabawki, więc jest jakieś tam uczucie postępu. DG stawia też mocno na walkę melee, i tu znowu kłania się crafting, ale jak wejdziemy w posiadanie odpowiadającej nam broni, to naprawiając ją regularnie, w zasadzie nie trzeba sobie zawracać głowy szukaniem czegoś innego. Poruszanie po mapie nie do końca mi siadło. Sterowanie (a właściwie samo skręcanie) ma okropny input lag, co skutkuje częstymi wypadkami (jak jechałem szybko i widziałem kilka drzew w oddali, to mogłem być niemal pewien, że w któreś je.bnę). Fizyka płata figle, często mamy do czynienia z niewidzialnymi ścianami lub niezniszczalnymi przeszkodami, no także ogólnie jest mocno topornie, choć jazda ma swój urok (pochwalę na pewno pracę zawieszenia i ogólny "feeling"). Jak prawie wszystko w tej grze, pojazd możemy też upgrade'ować, i to z w miarę sensownym rezultatem. Nie do końca natomiast sensowne są dodatkowe umiejętności Deacona nabywane za skill pointy, ale to też ostatnio norma w grach AAA. Na 45 skilli, może z 10-15 jest wartych uwagi. Sztuka dla sztuki. Historyjka jest w miarę wciągająca, choć moocno rozwleczona, a pod koniec zupełnie już trochę mota się między tym, kto w zasadzie jest naszym wrogiem, a co celem. Plus przede wszystkim za postacie i dialogi, z naciskiem na głównego bohatera. No nie da się nie polubić tego drania. Duża w tym zasługa jego voice actora, dawno nikt nie zrobił na mnie w tym temacie tak dobrego wrażenia swoją naturalnością. Trochę taka mniej grzeczna wersja Nathana Drake'a, zresztą w dialogach w ogóle czuć ten Unchartedowy vibe Na drugim planie też dosyć ciekawe charaktery, ale nie ma ich zbyt dużo, a część to raczej takie standardy "kina akcji", klisze. Mimo wszystko sam wątek zagłady i odkrywania lore miał większy potencjał, a odnajdywane gadżety i nagrania, które mają poszerzać ten świat, w większości są zwyczajnie nieciekawe. Dobra, parę minusów. Po pierwsze, czuć tu niedopieszczenie techniczne. Sporo bugów, to raz. Okropne, częste i długie loadingi, to dwa. Nie spotykam się w ostatnich latach z sytuacją, gdzie przejścia między gameplay'em a scenką na silniku, w której padają dosłownie dwa zdania, są oddzielane od siebie ekranami ładowania, a tutaj to norma. Mocno zaburza ogólne flow. Co ciekawe, szybka podróż, jak na dzisiejsze standardy, idzie całkiem szybko. Mamy tu często sytuacje, typu niewczytywanie napisów dialogowych, nakładanie się dialogów/myśli bohatera (to akurat nie błąd sam w sobie, co nieprzemyślany przez twórców patent), powtarzanie rozmów, bo przerwała nam jakaś akcja, niewczytane tekstury etc. Niby żaden big deal, ale jednak w tej skali robi mocną rysę na całości. Misje fabularne często są słabe, szczególnie, jeśli udział w nich biorą NPCe. Jak widziałem, że na "akcję" jadę z towarzyszem, to już przewracałem oczami. Klasyczne gamizmy, czyli powolne chodzenie za kimś i słuchanie dialogów, podpieranie, żeby wszedł wyżej etc. Zwyczajnie ślamazarne i nudne. Co więcej, w przypadku zgonu czy jakiejś wpadki (chory motyw z restartem misji po lekkim zboczeniu z trasy/wyjściu poza "obszar misji") często musimy powtarzać długi fragment drogi i słuchanie kolejny raz tej samej rozmowy. Słabe. Gra ogólne jako całość zaprezentowałaby się lepiej, gdyby trochę ją skrócić i skondensować. Misje poboczne od obozów polegają praktycznie na tym samym, a jest ich sporo. Czas gry przy czyszczeniu mapy i zadań to spokojnie 50h (nie ma licznika, ja grałem przez 4 tygodnie po 2-3h dziennie, ale nie codziennie, więc ciężko to przełożyć na konkretne liczby) i jakoś tak z 10h przed końcem zaczyna wdzierać się zmęczenie materiału, tym bardziej, że nie dostajemy już na koniec za bardzo nic nowego (poza rozwojem fabuły oczywiście). A właśnie, dwa słowa o oprawie. Gra jest przepiękna. Na ten moment wskakuje do mojej topki jeśli chodzi o stronę wizualną na PS4 (w moim przypadku Slim). Może lekko przesadzę, ale jak dla mnie to jest poziom Uncharted 4, ale w otwartym świecie. Pierwsze -naście godzin nie mogłem się nacieszyć graficzką, każda miejscówka zasługiwała na polizanie ścian i pooglądanie szczegółów przez lornetkę. Modele postaci (szczególnie pierwszoplanowych) są świetne. Roślinność, efekty pogodowe (burza, śnieg!) - rewelacja. Dbałość o szczegóły potężna (elementy ubioru, choćby słynna czapka Deacona). No i wszystko w FHD, bez aliasingu. Na minus dosyć często niedomagający framerate. Występują tu naprawdę mocne spadki. Muzyka natomist dobrze buduje klimat, moim faworytem jest "motyw hordy" (w ogóle hordy to fajny, choć później przez powtarzalność już tracący na świeżości, patent, potrafią nakręcić adrenalinę). Ogólnie więc: dla mnie jedno z największych zaskoczeń na plus z ostatnich gierek. Nie nudziłem się, mimo pozornie nudnych i powtarzalnych czynności, bo po pierwsze, gameplay'owo sprawiały frajdę, a po drugie ten świat mnie zwyczajnie wciągnął. Fajnie było przyjechać po misji do obozu, zagadać do ludzi, naprawić sprzęt, coś kupić, sprzedać i ruszyć dalej na łowy. Klimat jest naprawdę dobry, choć nie jest to jakieś strasznie ciężkie post-apo. Obiektywnie patrząc, gra jest zbudowana ze znanych i mniej lub bardziej lubianych elementów (może poza słynnymi hordami), nic tu nie odkrywa Ameryki, ale Bend połączyli to w naprawdę dobrą całość. Będąc świeżo po Assassin's Creed: Origins mogę powiedzieć śmiało, że ubi gierki mogą się chować przy DG. Ba, powiem więcej, przygody Deeka były dla mnie większą atrakcją, niż przykładowo taki Horizon. Niezdecydowanym mocno polecam.
  24. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Fanek odpowiedź w temacie w Ogólne
    Bo jest zwyczajnie mętna, rozciągnięta i prowadzona w beznadziejny sposób, bohaterowie są w większości nieciekawymi głosicielami ekspozycji, a Kojima odleciał już parę lat temu. Król jest nagi i tyle. Gdzie tak? Bo na forum akurat raczej merytorycznie, na podstawie samej gry.
  25. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na SzczurekPB odpowiedź w temacie w PS4
    W Mad Maxa nie grałem i nie zamierzam, ale abstrahując od gameplay'u, gra wygląda jak kwintesencja generycznego, pustynnego post-apo, którego nie znoszę. DG urzekł mnie właśnie między innymi górskimi krajobrazami z gęstymi lasami, rzeczkami etc., no miodzio, a rzadko mimo wszystko spotykane. U mnie pykła wczoraj platynka, jak to w exach Sony, dosyć przyjemna i wpadająca naturalnie w czasie zaliczania gry "na poważnie". Na koniec trochę się dłużyło, ale generalnie grało się dobrze. Tylko ku.rwa miniaturka YT mi true ending zepsuła...