Treść opublikowana przez Wredny
- The Last of Us Part II
 - 
	
		
		Assassin’s Creed: Origins
		
		Nie chodzi o fabułę, choć lubię, gdy wyłapuję jakieś smaczki. Tu chodzi o pewną ewolucję rozwiązań gameplayowych i technikalia - po prostu muszę grać po kolei i chooy :) Przemęczę się, tak jak pisałem - żeby dotrzeć do mojego upragnionego ACIII, musiałem zmierzyć się z nudnym i powtarzalnym AC, nudnym ACII i dopiero Brotherhood mi podszedł (Revelations również, bo to więcej tego samego było, plus klimat ciekawszy), więc tutaj może być podobny scenariusz - chcę zagrać w Origins, a po drodze może któraś z tych części mi się spodoba - na razie Unity jest fajne :)
 - 
	
		
		Assassin’s Creed: Origins
		
		Starh, jaka recenzja Kuźwa, powiem wam, że gdyby moje "wewnętrzne JA" nie było tak bardzo restrykcyjne w temacie zaliczania Assassinów po kolei (aktualnie Unity, a później jeszcze Syndicate) to pewnie bym żałował, że tego 27.10. kupiłem Wolfenstein II (który lekko mnie zawiódł), a nie AC Origins. Dla mnie jest to kolejny kamień milowy w serii i wabik do niej, bo kiedyś była mi ona obojętna. Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłem zwiastuny ACIII to zainteresowałem się serią, ale żeby do niej dotrzeć, zacząłem "po bożemu" - od jedynki, po kolei wszystkie części - od Brotherhood polubiłem tego tasiemca. Później mega zaskoczenie w postaci Black Flag, aktualnie Unity, które jest dla mnie nową jakością w temacie grafy, więc mimo ułomności gameplayowych na razie również jestem pod wrażeniem... Wiem, że po kolejnym miejskim AC (Syndicate), odpalenie takiego obszernego sandboxa z wielkim żywym światem w tych egipskich klimatach, to będzie czysta przyjemność :)
 - 
	
		
		L.A. Noire
		
		@szczudel - pięknie napisane, aż mi się tak refleksyjnie zrobiło :) Masz absolutną rację i ciężko nie zgodzić się którymkolwiek zdaniem. Ja niestety nie traktowałem gry jako serialu i po dłuższych posiedzeniach wkradła mi się monotonia i powtarzalność. Do tego stopnia, że grę porzuciłem i dopiero po chyba rocznej przerwie wróciłem, by ukończyć - stąd też wspominam ją miło, ale bez szału. Twój wpis rzucił jednak nowe światło na moje poglądy i chyba będzie trzeba powrócić, żeby należycie zasmakować tej podróży w czasie. Brak platynki może być niezłym pretekstem, by znów to odpalić (a i dodatki nie ruszone) :)
 - 
	
		
		METAL GEAR SURVIVE
		
		A taka łatwa kasa byłaby z remastera Twin Snakes na konsole obecnej generacji... Skoro Capcom mógł swoje gamecube'owe Residenty uwolnić, to i Konami pewnie by mogło, ale nie ku#wa - MGS Survive i chooy...
 - 
	
		
		W co teraz grasz..?
		
		Ale dla Pleyaka to Ty skombinuj jakieś niebieskie podświetlenie
 - 
	
		
		Assassin’s Creed: Origins
		
		Tu kilka ciekawostek i smaczków od ACG:
 - 
	
		
		Horizon: Zero Dawn
		
		Ja na tym UBER HARD to praktycznie przeleciałem tylko wątek główny i omijałem większość pasących się robocików, bo inaczej srogi vpyerdohl się szykował :)
 - 
	
		
		Ghost of Tsushima
		
		Z całym szacunkiem do Yakuzy, ale jeśli by tak było, to pewnie bym nie kupił, bo ani nie przemawiają do mnie brawlery, ani nie chciałoby mi się męczyć z drewnianą mechaniką, niewidzialnymi ścianami i loadingami co lokację. Seria inFamous też już mi się przejadła, ale mam nadzieję, że ludzie z SP rozwinęli się na tyle, że wzorem Guerrilla Games dostarczą mi swój odpowiednik Horizona - czas już najwyższy, by awansowali do wyższej ligi developerów.
 - 
	
		
		Assassin’s Creed: Origins
		
		Ależ doskonale wiem - gra z otwartym światem, oferująca masę atrakcji poza wątkiem głównym, a więc na pewno nie Mafia II czy LA Noire, które miały spore, otwarte światy, ale raczej nie było w nich do roboty nic, poza śledzeniem wątku głównego. Reszta jak dla mnie jest właśnie taką piaskownicą i używam tego sformułowania dość luźno, bo też nie chce mi się wierzyć, że masz jakąś konkretną definicję (no chyba, że własnego autorstwa). W każdym razie najnowszy AC zdecydowanie jest sandboxem (i to nawet dosłownie, bo chyba tylko w Mad Max ostatnio było tyle piachu:)).
 - 
	
		
		Elex
		
		OK, pograłem parę godzin dłużej (chyba około 15 aktualnie) i już nie jest tak różowo, jak się zdawało na początku. Przede wszystkim poziom trudności jest zbyt wysoki jeśli chodzi o walki. Starcia na krótkim dystansie są strasznie drewniane i ślamazarne, więc ciężko wyprowadzić tego combosa, a pojedyncze szlagi zabierają zbyt mało HP (no chyba, że później, wraz z lepszym żelastwem, będzie lepiej). Ostatnie parę godzin spędziłem z towarzyszem (Ray), bo samemu zwyczajnie większości starć bym nie przeżył. Niestety towarzysze to idioci, w warunkach zagrożenia nic ich nie rusza i dopiero mój pierwszy zadany cios motywuje go do wyciągnięcia broni i włączenia się do walki. Eksploracja nadal robi, ale teraz większość przedmiotów podnoszę na ślepo, uciekając przed przelevelowanymi potworkami. Na plusik także interakcje pomiędzy przeciwnikami - ostatnio wpadłem do obozu Outlawsów, zaggrowałem całą wiochę i wyprowadziłem ich na plac zabaw trolla - później pozostało jedynie przeszukać trupy :) No i lokacje, zwłaszcza te "organiczne", czyli przyroda, a nie jakieś bazy - podoba mi się ich różnorodność i ogólnie są ładne - przyjemnie się je przemierza i ogląda. Wkurza też strasznie nieintuicyjne menu, zwłaszcza sekcja z Questami - wszystko takie samo, jedną czcionką. Kij wie, czy to misja główna, czy poboczna, mało to estetyczne i na pewno nie przejrzyste. podobnie jak wykres zdobywanego XP - goovno widać i nie mam pojęcia, kiedy czeka mnie następny level up. Jednak nadal to słynne "ka-ching" z Fallout 3/NV pozostaje moim ulubionym sposobem informowania o osiągnięciu następnego poziomu. Kiedy na początku mierzyłem się z pojedynczymi wrogami i zwiedzałem miejscówki, zostawiając za sobą ich truchła, byłem zachwycony. Teraz wydaje się, że gdziekolwiek bym się nie ruszył, wszędzie wszystko jest dużo mocniejsze ode mnie i do tego rzadko w pojedynkę - trochę skopano tu balans. Na razie się wstrzymuję, ale kusi, by obniżyć poziom trudności - już nie pamiętam, kiedy w jakiś tytuł grałem na Easy, a tu może do tego dojść...
 - 
	
		
		The Evil Within 2
		
		To w takim razie podium u mnie zamyka PREY, choć Resident Evil VII też blisko. Ogólnie strasznie mocarny rok, masa hiciorów i w sumie sam się sobie dziwię, że zdążyłem już tyle z nich ograć/ukończyć, a kilka nawet splatynować. No i po kontynuacji bardzo fajnego, ale jednak mocno specyficznego TEW, nie spodziewałem się takiego sztosa.
 - 
	
		
		Assassin’s Creed: Origins
		
		Ale też sandbox i to najlepszy ever. Bzdurne jest szufladkowanie gier i próba jednoznacznej ich klasyfikacji. Równie dobrze mogę nazwać dowolnego z ostatnich trzech części Far Cry RPGiem akcji w open world, bo w końcu mamy open world, akcję i rozwój postaci...
 - The Evil Within 2
 - 
	
		
		Elex
		
		Ale technicznie to jest straszna padaka. Wpadłem na tę farmę z wysokolevelowymi mobkami i tam ich chyba z siedem sztuk było, to mi się taki pokaz slajdów załączył, że aż Fallout 3 mi się przypomniał. Zresztą nie musi być ich siedmiu - jak mnie wcześniej 3 szczury na raz zaatakowały to było tak samo. Wygląda na to, że dwóch agresorów na raz to wszystko, co gra potrafi udźwignąć :)
 - God of War
 - Wolfenstein 2: New Colossus
 - 
	
		
		Wolfenstein 2: New Colossus
		
		Ale to ja tu o trofeach, czy wy? Ja dokładnie opisałem moje zarzuty wobec samej gry, do trofeów odnosząc się jedynie w ramach odpowiedzi. Nie muszę mieć platyny w każdej grze i nie wymieniam/sprzedaję gier po przejściu - wszystko zasila moje przepastne zbiory, więc nie kumam tych aluzji.
 - 
	
		
		Wolfenstein 2: New Colossus
		
		Dobre :D Platyna nie do wbicia, jak ja wymiękam na Hard, a tam trzeba na Mein Leben całą grę na jednym życiu, bez save'ów, za jednym posiedzeniem... Ja chcę po prostu wycisnąć ile się da i z czystym sumieniem odstawić na półkę. Tu nie chodzi o to, że gra mnie wkoorvia po całości, tylko te fragmenty są mega irytujące. Reszta zarzutów do przełknięcia, choć oczywiście odbiją się na ocenie końcowej. No i jak to sobie wyobrażasz? Że nie przejdę gry, a później będę pisał, jaka jest zyebana itp? Ja wiem, że to bardzo w stylu forumka, ale mam zupełnie inny styl - jak czegoś nie przeszedłem, nie poznałem w miarę dogłębnie, to nie mam prawa się wypowiadać, bo goovno wiem.
 - 
	
		
		Elex
		
		Za mną dopiero półtorej godziny i już wiem, że gierkę uwielbiam :) Nie grałem nigdy w Gothica, Risena (choć to jeszcze nadrobię, bo mam R2, a i R3 pewnie dokupię) czy nawet Arcanię, ale po gameplayach wiedziałem, że ten tytuł mi podejdzie - głównie ze względu na setting post-apo i eksplorację wielkiego i ciekawego świata. Bohater jest generyczny do bólu, więc szkoda, że nie ma jakiejś customizacji wyglądu, ale trudno - też jestem łysy, więc jakaś wczuwka jest :P Do tego jego dubbing (angielski! o polskim nawet nie chcę myśleć) to tragedia, ale może tak ma być - w końcu jest wypranym z emocji Albem :) Walka też drewniana, ale daje sporo satysfakcji, bo starcia są wymagające i bardzo łatwo gryźć piach (gram na Normalu). Ale ten świat i eksploracja, a jeszcze do tego ten jetpack... Na początku wybrałem opcję zwiedzania ruin i jakież to było dobre! Wspiąłem się gdzieś, później wskoczyłem wyżej, później ukryta miejscówka na dachu - no bajka. Dotarłem do miejscówki Berserków i zamiast wejść do środka, polazłem na prawo, a tam jakiś ciul mówi mi, że tu jest PIT i nie mam wstępu... No ale przecież jetpack Myk, kilka skoków po palisadzie i już przeczesuję złomowisko za plecami nieświadomego strażnika :) Tak się zastanawiam nad konsekwencjami - kiedy podnoszę przedmioty opisane jako "Forbidden" to ktoś to przy mnie zauważy? Ścigną mnie za to, jak w Fallout3/NV? Bo w sumie było tam trochę złomu, elexit i jakieś grudki siarki i złota, więc pewnie i tak na crafting wszystko. Mam nadzieję, że dopóki nie będę chciał tego sprzedać to będzie OK. W każdym razie wracam do grania, jeszcze chociaż z pół godzinki, bo rano trzeba wstać do roboty, ale już wiem, jaka gra będzie koiła moje skołatane nerwy po zgonach w nowym Wolfie :D
 - 
	
		
		The Evil Within
		
		Eeee tam - większość z tego co wymieniłeś to cechy charakterystyczne klasycznych survival horrorów z czasów PS2 i PS3 (sterowanie, ślamazarność itp). Ma sporo wad, technicznie bywa skopana, ale sęk w tym, że tam gdzie ma być dobrze, to jest zayebiście i za to uwielbiam The Evil Within. Może to moment wyjścia tej gierki tak zboostował moje pozytywne wrażenia, ale pamiętam, że byłem załamany tym, co się dzieje z gatunkiem po RE6, a tu taka niespodzianka :) Cieszę się, że mimo tego dajesz gierce szansę i próbujesz ją poznać. Na pocieszenie dodam, że dwójeczka jest już yebaniutkim majstersztykiem pod praktycznie każdym względem :)
 - 
	
		
		The Evil Within
		
		Sam jesteś sobie winien - tam przeważnie tak jest (plus cenzura na brutalność, czasem zielona krew i takie tam). W Niemczech nie kupuje się gier i tyle :)
 - 
	
		
		Wolfenstein 2: New Colossus
		
		No Hard, ale to tylko jeden poziom wyżej niż Normal. Biorąc pod uwagę ilość tych poziomów, spodziewałem się nieznacznego skoku trudności, a zawsze to coś więcej niż Normal, więc jakieś wyzwanie i gra starczy na dłużej. Nie chcę teraz zmieniać w trakcie gry. Dam radę, tylko co się nawkoorviam to moje. @Janush - grałem w jedynkę, też na Hard i nie miałem takich problemów, bo też nie było tam tylu chamskich killroomów.
 - 
	
		
		Assassin’s Creed: Origins
		
		Jakie "znów"? Przecież to jest system podobny do tego z FOR HONOR i wydaje mi się, że zastosowany jest w AC po raz pierwszy.
 - 
	
		
		Wolfenstein 2: New Colossus
		
		10 razy WIĘKSZE, niekoniecznie "lepsze"... Oprócz tych wszystkich znajdziek i ogólnego rozdmuchania, najbardziej wkurza mnie zbyt duża ilość killroomów inspirowanych DOOMem. Zbyt wiele razy jesteśmy na przysłowiowego strzała, a tu pomieszczenie zasypywane jest Niemcami z każdej strony, lecą granaty, chaos, bezsensowna bieganina niczym bezgłowy kurczak i liczenie na fart, że za trzydziestą próbą w końcu uda się nie zginąć. Wielokrotne powtarzanie jednego fragmentu, połączone z dość długimi loadingami + te wszystkie śmieci do zebrania powodują, że gra nie jest ani trochę płynna, a każde spowolnienie (także długie scenki czy wizyty w bazie) sprawia, że czuję się jak pies który chce się cieszyć ze spaceru, ale mój pan non stop szarpie smyczą, skutecznie mi to uniemożliwiając.