Skocz do zawartości

Łotr 1. Gwiezdne Wojny: historie


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 371
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Pierwsza połowa filmu to nuda i przeciąganie, serio myślałem wtf! Ale druga zaś to esencja, świetne walki powietrzne i fajnie prowadzona końcówka z równie ciekawym zakończeniem. Jak dla mnie zdecydowanie mało walk, niektóre postaci z d.upy totalnie i wciśnięte na siłę a muzyka to zwykłe remiksy, zero nowych zapadających w pamięci utworów. TFA miał więcej Gwiezdnych Wojen w sobie chociaż też był średniakiem. Cóż moja ocena po obejrzeniu w Imax 3d to 7/10.

 

 

Ps. Jestem w stanie zrozumieć brak początkowych napisów i walk na miecze chociaż brakowało mi ich bardzo

 

Edytowane przez Wesker
Odnośnik do komentarza

Bardzo fajny film ale bez podjary - takie 7/10. Wrzucam wszystko w spoiler.

 

 

 

1) Zaje.biście,  że ten film tak dobrze łączy się z NH. Szczerze mówiąc rzygałem w SW wszystkimi wpier.dalanymi na siłę sequelami, prequelami i interquelami,  które rozje.bywały całą koncepcję oryginalnego dzieła. Patrz: Wojny Klonów, cała historia Skywalkerów po EP VI (z poprzedniego kanonu) czy choćby Force Unleashed z gierek. Tutaj nie miałem poczucia, że coś było wpier.dolone na siłę, wszystko ładnie pasuje do starej trylogii. I jeszcze ta ostatnia scena z Leią - poezja.

 

2) Super,  że nie wciskano na siłę 'trademarków' SW, żeby nabić sprzedaż zabawek czy tam innego gów.na. R2 i C3PO byli tylko na chwilę, z Vaderem i Tarkinem nie było przesytu, nie było żadnych Obi-Wanów, Sokołów Millenium, Tatooine, mieczy świetlnych itd. Służy to samej fabule i ogólnemu klimatowi filmu.

 

3)Spoko, że zaje.bali wszystkich na końcu. W sumie można było się tego spodziewać, ale i tak szacun, że zrobili zamkniętą historię,  która nie będzie rozwlekana. (mam nadzieję)

 

4)No właśnie, ale z drugiej strony żadnego zaskoczenia w filmie. Z punktu widzenia spójności do przewidzenia było, że cała wesoła ferajna zginie i wiadomo było,  że plany DS zostaną zaje.bane. Więc cała końcówka zupełnie bez emocji.

 

5)Pewnie też dlatego,  że miałem kompletnie wyje.bane na głównych bohaterów. Chyba dlatego,  że kiepsko zostali wprowadzeni na początku filmu. Nawet Jyn i Cassian byli jacyś niemrawi, a reszty było w filmie za mało, żeby kogokolwiek obchodzili. Ktoś jeszcze pamięta jak się nazywał ten pilot,  który uciekł albo kolo z termosem na plecach? No właśnie. No ale z nowych postaci Chimruta i droida dało się lubić, ale jak wyżej - nie miałem powodu, żeby mnie jakkolwiek obchodzili. To samo robo-Kavanagh.

 

6) ogólnie cała fabuła chyba schludniejsza i lepiej zamknięta niż w FA,  ale w zeszłym roku wyszedłem z kina pod dużo większym wrażeniem. Może właśnie dlatego, że R1 był dużo mniej star-warsowy a FA to jednak pierwsza dobra(IMO) ekranizacja ze świata SW za mojego życia, ale tak właśnie było. No ale sam film bardzo fajny chociaż bardziej poprawny niż wybitny.

 

 

Odnośnik do komentarza
(...) miałem kompletnie wyje.bane na głównych bohaterów.

Tak jest, kiedy bohaterów z krwi i kości zastępuje się wesołą bandą składającą się z reprezentantów każdej możliwej rasy, których charaktery zastępuje się w miarę unikalnym wyglądem.

Nieważne, że żaden z nich nie został wystarczająco ciekawie zarysowany, aby w finale przejąć się ich losem. Ważne, że film trafia w każdą możliwą grupę demograficzną i napędza sprzedaż klocków i figurek.

 

SPOILERY PONIŻEJ:

 

Sam film, pomijając nijakich bohaterów, był dla mnie wizualną ucztą. Niezwykle podobało mi się rzucanie nowego światła na znane elementy. Udział Lorda Vadera został umiejętnie wpleciony w historię i nawet dostał scenę z jakimś nowym spojrzeniem na postać (choć jego wyłonienie się z ciemności przy Krennicu przedstawia jednak podejście "na klęczkach" do tej postaci, ale sama scena była fajna, więc nie narzekam). Znana i mielona w kółko Gwiazda Śmierci miała tu szansę na nowo zabłysnąć, gdyż postarano się, aby każda scena z jej udziałem była interesująco zaaranżowana i pokazywała jej ogrom.Sam motyw przewodni z celowo wbudowaną wadą w konstrukcję i końcowe momenty filmu tworzą wspaniałe dopełnienie i idealne połączenie z Nową Nadzieją. Nie znoszę bezcelowych "mrugnięć" do widza w filmach z odnośnikami do innych filmów (dlatego też uważam, że scena ze starymi droidami powinna zostać wywalona w cholerę), ale to co dzieje się w końcówce filmu to istna poezja. Ostatnia bitwa, ślizganie się X-Wingów na polu ochronnym, zderzenie dwóch Niszczycieli, Jadha i jej wybuch - coś pięknego. I jeszcze ta scena, kiedy Jyn z tym gostkiem leżą na plaży i widzą zbliżającą się falę. :obama: Szkoda, że film nie postarał się bardziej związać widza z tymi postaciami - wtedy wrażenie byłoby jeszcze lepsze.

 

PS.

Przez większość seansu po głowie chodziła mi myśl, że Disney ostro skopał Epizod VII, wplatając do niego na siłę nową Gwiazdę Śmierci, bagatelizując ją i pozwalając rozwalić ją rebelii bez żadnych przygotowań. Tutaj cały film poświęcony jest wywiadowi i samobójczej misji dzięki której rebelia ma szansę odzyskać nadzieję, podczas gdy w Przebudzeniu wystarczył Han Solo mówiący z przekąsem, że to taka sama Gwiazda, tylko większa. Tak się nie robi.

 

PS2.

Też oczekiwaliście "krzyków" Allahu Akbar w scenach z zamachowcami na Jedha? Trochę było to nie na miejscu, zwłaszcza, że pracowali oni dla starego przyjaciela głównej bohaterki. Jeszcze tego trzeba, aby Gwiezdne Wojny popierały terrorystów.

Edytowane przez Wojtq
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Niektórzy ludzie zadają pytanie czy potrzebujemy R1 w uniwersum. Ja CHCIAŁEM ten film bo jak widać potencjał na spin-offy jest.

O filmie nie wiedziałem nic. Nie wiedziałem w którym momencie jest umiejscowiona akcja, kto w filmie gra i jakie pomysły miał reżyser na pchnięcie fabuły. Nie zostałem wciśnięty w fotel, ale bawiłem się świetnie choć początek nie wskazywał na to. Felicity poradziła sobie, moim skromnym zdaniem, całkiem poprawnie. Jedynie zbieranina przypadkowych hirołów niezbyt mnie obeszła, ale koniec końców nie denerwowali mnie kiedy się pojawiali na ekranie.

Vader był, był też ten jeden moment z czerwienią i demonstracją Mocy.

Cały film to naprawdę niezłe ścierwo.

 

8+/10

Odnośnik do komentarza

Dolne rejony przeciętniactwa. Z dobrych rzeczy to właściwie wszystkie sceny batalistyczne, DV jako coś więcej niż tani fan service i sensowny mostek między R1 i ep. IV, a tak poza tym, to długimi momentami można się za głowę łapać i pytać kto panu to tak spier/dolił.

 

Aktorstwo jest tu na takim poziomie, że najlepsze performęsy zaliczają robot, postać cgi i voice actor. Postać Whitakera, nie dość, że sama w sobie od czapy, to jego "interpretacja" spokojnie może rywalizować z Luthorem w wykonaniu Eisenberga w kategorii full retard.

Co my tu mamy, garstka nie pasujących do uniwersum, beznadziejnie napisanych, nie budzących grama sympatii, antypatii czy czegokolwiek postaci gada do siebie głupimi/banalnymi dialogami. My w tym czasie mamy udawać przejęcie ich chaotycznymi poczynaniami, których wynik jest z góry znany, a

na koniec przeżywać ich zgony

. Brzmi jak gotowa recepta na sukces.

 

To kalekie zawiązanie akcji ze skakaniem bez ładu i składu między kolejnymi planetami miało w sobie ducha trylogii prequeli 

Odnośnik do komentarza

A scena powyżej zupełnie jak w '2012' i z prezydentem.

Z Gloverem to jednak trochę inaczej wyglądało, w tej ze statkiem jednak była klata do przodu.

 

Milan, zapomniałeś wytłuścić "mam duży dystans"

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza

 

A scena powyżej zupełnie jak w '2012' i z prezydentem.

Z Gloverem to jednak trochę inaczej wyglądało, w tej ze statkiem jednak była klata do przodu.

 

Milan, zapomniałeś wytłuścić "mam duży dystans"

 

mam

 

żeby ci iść na rękę zrobię edytkę i będę również odpowiadał na każdy post

Edytowane przez milan
Odnośnik do komentarza

Dla niewtajemniczonych oraz ignorantów polecam poczytać (nie mówiąc o oglądaniu bajek) kim była postać Whitakera, bo nie była to postać z czapy jak napisał tokar:

http://starwars.wikia.com/wiki/Saw_Gerrera

 

 

Jakby zrobili bande przyjemniaczków z ekipy Rogue 1 to potem byłby szloch, że takie fajne postaci pozabijali. Z drugiej strony ci bohaterowie mieli tak mało czasu na ekranie indywidualnie, że ciężko by było ich lepiej przedstawić, całe szczęście, że nie wcisnęli do filmu tyle durnych śmiesznych scen co w TFA. Tu było tego mniej niż w TFA samych heheszków murzyna.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...