Skocz do zawartości

Outer Wilds


Gość _Be_

Rekomendowane odpowiedzi

Szkoda, liczyłem chociaż na te niestabilne 50-60 fpsów. Jak One nie trzyma 30, to na ps4 jest zapewne podobnie.

 

No nic, wstrzymam się z zagraniem w ten nietuzinkowy tytuł do następnej generacji. Obie nowe konsole powinny zapewnić betonowe 60 klatek.

 

(pipi)e Jaguary:/

Edytowane przez Hal Emmerich
Odnośnik do komentarza
  • 4 miesiące temu...
  • 1 rok później...
  • 11 miesięcy temu...

Ja się odrobinę pospieszyłem i ograłem przed apgrejdami, ale tym bardziej może kogoś zachęcę:

 

(kopia z tematu "właśnie ukończyłem"):

 

Co prawda grę już od dawna miałem na wishliście, ale wiadomo jak to z nimi bywa - stale się tylko wydłużają i zawsze jest coś innego do sprawdzenia. Aż wreszcie któregoś pięknego dnia uznałem (tak, dzięki PS+/Extra/Premium, ale nie mówmy o tym), że wreszcie sprawdzę co to za gra. Wcześniej miałem jedynie mgliste pojęcie, tym bardziej rozmyte przez upływający czas, ale wciąż utrzymywałem zainteresowanie. I zanim przejdę w głębsze szczegóły, to zaznaczę, że długo się przekonywałem do tej gry. Grube godziny na policzenie których zabrakłoby mi palców u rąk. A jednak nie odpuściłem. Coś mnie trzymało, coś zwiewnego i nieuchwytnego, jakiś powabny woal. To jest jedna z tych w chwil, gdy się niezmiernie cieszę, że nie zrezygnowałem z drążenia Outer Wilds.

 

Co można zrobić w 22 minuty? Ugotować i zjeść jajka na twardo? Zaparzyć herbatę? Wyskoczyć do Żabki po Maczugi? W sumie wiele drobnych rzeczy, ale tych znaczących już mniej. A gdybyśmy mieli nieskończenie wiele takich 22 minut? To otwiera nowe możliwości. Wyboru nam nie dano żadnego, więc jako bohater (urocza, czterooka rasa) budzimy się przy ognisku. Pieczemy piankę, zagadujemy towarzysza, który poleca nam udać się do pobliskiego obserwatorium po kody startowe do rakiety. Udajemy się tam, po drodze zagadujemy (lub nie) do innych mieszkańców wioski, a potem wsiadamy w Kosmolot, odpalamy silniki i jesteśmy w kosmosie. Choć "kosmos" to może zbyt naciągane określenie, bo mamy do dyspozycji ledwie kilka planet, więc jest dość kameralnie. Uczymy się obsługi naszego Kosmolotu i prawdopodobnie giniemy. Budzimy się przy ognisku. Ale kody startowe już mamy, więc ładujemy się od razu do Kosmolotu i śmigamy, gdzie nas ciekawość zagna. Po drodze wpadamy w pole grawitacyjne Słońca, więc giniemy w męczarniach. Budzimy się przy ognisku. Łapiecie już.

 

Jesteśmy wraz z bezimiennym bohaterem uwięzieni w pętli czasowej. Każda nasza śmierć ją resetuje, a jeśli uda nam się przetrwać 22 minuty, to zabija nas nasze Słońce przechodzące w stan supernowej i anihilujące wszystko dookoła. Jaki mamy cel? Nikt nam nie mówi i go nie narzuca. Gna nas wyłącznie nasza dociekliwość. Początkowo błądzimy zupełnie po omacku. Mamy do dyspozycji raptem kilka narzędzi (przede wszystkim urządzenie tłumaczące język innej, bardziej zaawansowanej technologicznie rasy) i dziesiątki pytań bez odpowiedzi. Dlatego też pierwsze godziny potrafią być niezwykle zniechęcające, wręcz bełkotliwe, bo choć odkrywamy kolejne informacje, to są one często wyrwane zupełnie z kontekstu, podane bez chronologii i pełne określeń, które nam kompletnie nic nie mówią (gra jest po polsku, co tylko w niewielkim stopniu może niektórym graczom ułatwić sprawę). Swoje żniwo w tym przypadku zbiera fakt, że twórcy w żaden sposób nie trzymają gracza na smyczy, od startu oferując pełną swobodę eksploracji. Koncepcja jest taka, że łatwiejsze w dostępie miejsca oferują w zamian wskazówki na temat tego, jak dotrzeć w te mniej oczywiste okolice. A tam poznajemy kolejne niezbędne fakty oraz informacje. I tak po przysłowiowej nitce do kłębka, poprzez uważne śledzenie wskazówek, łączenie faktów i spostrzegawczość poznajemy kolejne tajemnice tego świata, również te najbardziej istotne - dlaczego jesteśmy uwiezieni w pętli czasowej i czy możemy ją jakoś przerwać. Choć zasadnicze pytanie powinno brzmieć - czy powinniśmy i czy chcemy.  

 

Trudno jest polecić tę grę bez wdrażania się w detale fabuły. A te chciałbym zostawić każdemu do indywidualnego odkrycia. Nie jest to jakiś "wybuchmózgu", ale w zupełności spełnia swoje zadanie. Intryguje, napędza naszą ciekawość, dostarcza małych, acz satysfakcjonujących nagród. I mimo narzuconego limitu 22 minut na pętlę zupełnie nie wywiera presji. Jeśli mamy już niezbędną wiedzę, to wszędzie jesteśmy w stanie dotrzeć w minutę, dwie. Co więcej, jeśli wiemy co robić, to możemy obejrzeć kanoniczne (przynajmniej tak mi się wydaje) zakończenie w trakcie tylko jednego cyklu 22 minut. Mnie to zajęło 22, ale godzin. Czy potrzeba więcej dowodów na otwartość i oferowaną swobodę tej gry? W trakcie rozgrywki zdobywamy bowiem wyłącznie tekstowe podpowiedzi, rady oraz instrukcje. Żadnych nowych umiejętności, ulepszeń czy narzędzi. Od samego początku jesteśmy wyposażeni wystarczająco, by podbić cały układ planetarny i ukończyć grę. Nasza zdobyta wiedza każdorazowo przenoszona jest między cyklami, a wszystko pomaga nam uporządkować pokładowy komputer, który sprawnie łączy fakty i na bieżąco aktualizuje bazę danych. Wystarczy rzut oka na niego i już wiemy gdzie warto się w kolejnej pętli udać. Sugestia, nie przymus.

 

Napisałbym, że fani eksploracji będą jak w niebie, ale będą nawet wyżej, bo w kosmosie, hehe. Ale to niezwykle satysfakcjonujące uczucie, gdy każdorazowo nasza spostrzegawczość czy dociekliwość jest odpowiednio wynagradzana, gdy trafiamy w ciekawą miejscówkę, ukrytą bazę, czy pozostałości po dawnej cywilizacji. Albo na śmierć, bo to też się często zdarza. Jednak jeśli już uda nam się odpowiednio pobłądzić, to mile łechce naszą duszę odkrywcy. Zawzięcie obserwujemy nowe otoczenie, uważnie czytamy logi uświadamiające "co tu się wydarzyło", uczymy się nowych faktów, które bez presji pchają nas w objęcia kolejnych tajemnic. 

 

Outer Wilds to gra iście specyficzna i nie potrafię nikomu jej polecić z czystym sumieniem, bo nikogo nie znam aż tak dobrze, by wiedzieć, że się nie zniechęci. Mało spektakularna, oferująca dużo izolacji. Odrobinę irytacji, gdy giniemy (zazwyczaj przez własną nieuwagę czy zlekceważenie sytuacji). Odrobinę kojarzyła mi się z Subnauticą, ale tam było więcej izolacji i survivalu. W Outer Wilds co prawda chwilami martwimy się o tlen czy paliwo, ale to są sporadyczne sytuacje poza Kosmolotem, więc to marginalny problem i gra jest survivalem w okrągłych 0%. 

 

Jeśli Outer Wilds trafi w gust to zaoferuje wiele w zamian. Co prawda zrobi to subtelnie, ale jednak zauważalnie. Zapamiętam wiele nienarzucających się fragmentów, które potrafiły celnie ukłuć mnie w specyficzny punkt odsłoniętej wrażliwości gracza. "Skradanie się" pośród Żarnic. Nieliczne rozmowy z równie nielicznymi rozbitkami na planetach (Chert, pewien dżentelmen na Księżycu Kwantowym <3). Każdorazowo odnalezione zwłoki i "odsłuchiwanie" logów na temat tego co tu się wydarzyło. Ręczne dokowanie do Stacji Słonecznej co jest wymogiem jednego z trofeów/osiągnięć, więc podjąłem się wyzwania. Brakowało mi tylko muzyki z kultowego dokowania w Interstelarze, ale oczywiście ktoś już wpadł na ten pomysł przede mną, więc polecam. Wygląda na prostą czynność, ale grawitacja Słońca na przemian przyciągająca nas w swoją piekielną czeluść i wyrzucająca na orbitę, ciągła regulacja prędkości, plus pomieszanie perspektyw i kierunków czyni ten manewr szalenie precyzyjnym.

 

 

Czy Outer Wilds ma wady? Z całą pewnością. Ale to głównie kwestia źle obsadzonych oczekiwań i minięcia się z koncepcją. Jeśli założenia gry do nas jednak trafią, to możemy przyczepić się do zaledwie kilku detali. Brakuje udźwiękowienia tych nielicznych dialogów. Brakuje podręcznej opcji "samobójstwa", szczególnie gdy trafimy w próżnię i musimy z grubsza bezczynnie czekać na wyczerpanie się tlenu.  Niektóre logi, zapiski i podpowiedzi są dość problematycznie ukryte. Do kilku z nich trafiłem przypadkiem, dwa razy utknąłem beznadziejnie (komputer pokładowy podpowiadał kolejny cel, ale nie mogłem rozkminić co na miejscu zrobić) - pewne kwestie są niewystarczająco jasne nawet po 20 godzinach. Cóż, domyślam się, że taka jest cena swobody. Niemniej jestem Outer Wilds zachwycony tylko odrobinę mniej, niż rok temu Subnauticą. Obie gry rewelacyjne i zupełnie w moim guście, ale nie biorę odpowiedzialności za polecanie ich innym.

 

Zguba, depresja, nieuchronność losu, ale bywa kolorowo i fascynująco. Nagroda BAFTA GOTY 2019 coś może sugerować, choć nie jest ostatecznym arbitrem.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...
W dniu 28.07.2022 o 23:13, Crazy Horse napisał:

Pewnie wtedy zabiorą z GPassa.

Spensi rozdawał preordery już kilka lat temu za oglądanie jakiegoś show Xboxa na Mixerze. W sumie fajnie, bo zachęcony postami Kmiota włączyłem i jednak poczekam ten miesiąc na update, skoro już i tak tyle przeleżało w bibliotece to jeszcze chwilę wytrzyma.

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc temu...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...