Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Yaiba: Ninja Gaiden Z - zupełnie nie ogarniam tak dramatycznie niskich ocen wśród "branżowych profesjonalistów". Coś w okolicach 2/10? Serio? Grali w to dłużej niż 15 minut? Chyba nie, bo pewnie zarobieni i czeka kolejka gier do zrecenzowania. Owszem, Yaiba nie robi dobrego pierwszego wrażenia i przez całą swoją szerokość na poziomie wykonania nie reprezentuje godnie poprzedniej generacji, ale nie powiem - szarpie się w to z zauważalną przyjemnością i widać, że jednak trochę pracy w ten tytuł włożono, szczególnie w temacie najważniejszym - systemie walki. Trzy rodzaje ciosów, blok, unik, egzekucje, zużywalna broń dodatkowa, żywioły, dynamika, krew, urywane członki - potencjał do masterowania jest spory i slaszerowi fetyszyści z pewnością go docenią. Do tego należy dorzucić świetnego głównego bohatera (kozak złowieszczo się śmiejący podczas odrywania przeciwnikowi ramion), zresztą miss Monday (mrau) i Del Gonzo też niczego sobie (jedynie Hayabusa z kijem w (pipi)e), fajne soczyste dialogi między bohaterami (mnie tam śmieszyły, nie ma to jak mocny "fuck" podkreślający wydźwięk komentarza). Smutne, że przez tak niskie oceny tak niewielu da szansę Yaibie, ale yebać to i yebać branżę.

 

Muszę też się przyznać, że gra jest trudna jak na moje amatorskie możliwości i miejscami musiałem dane sekwencje walk powtarzać kilka, a nawet kilkanaście razy (już na normalu, a wyżej są jeszcze dwa czy trzy poziomy trudności). Trzeba się w ten mechanizm walki mocno wgryźć i świadomie stosować szczególnie elementale (żywioły), z których połączenia powstają czasem niszczycielskie efekty ostro przerzedzające szeregi wrogów. Dodatkowo należy jak najczęściej stosować egzekucje, które dają "apteczki". Ale to wszystko mocno wymagające, szczególnie w chaosie walki, kiedy chwilami nie wiadomo nawet gdzie znajduje się postać gracza. Jednak najbardziej w tych ciągłych porażkach zniechęcały mnie długie plansze loadingu, poprzedzone dodatkowo blisko 10-15 sekundową animacją "umierania". To spory minus, bo wiadomo, że czekanie na powrót do gry najbardziej frustruje gdy się przegrywa.

 

Irytujące bywały też "sekcje platformowe" choć nie w całości, a jedynie te fragmenty, które wymagały odpowiedniego timingu by uniknąć gorącej pary i kwasu. W moim odczuciu zaburzały one płynność i flow akrobacji Yaiby, bo samo skakanie i bujanie się na lince wypadły całkiem przyjemnie i intuicyjnie - najgorzej gdy trzeba było się zatrzymać w tym balecie i poczekać na wolne przejście. Szczęśliwie skuchy nie skutkują loadingiem, bo to byłoby już zbyt wiele.

 

W każdym razie pomimo niezaprzeczalnych wad (i mojego stopnia inwalidztwa w tak wymagających zręczności grach) zupełnie nie żałuję, że Yaibę kupiłem (nową, za śmieszne pieniądze: 30 zł) i zaliczyłem pomimo licznych nerwowych momentów. XM polecał, więc dzięki :rep_up:

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

O, druga gierka ukończona w ten sam weekend. Mało czasu było, a tak się udało. Widocznie byłem blisko końca w obu :).

 

Shadow of Mordor - Batman skrzyżowany z AC. Gierka nosi znamiona raka, który mógłbym hejtować, ale... bawiłem się nadspodziewanie dobrze. Coś przyjemnego jest w tym bezmyślnym zbieraniu gówien po całej mapie (w ślicznej grafice) i walczeniu systemem kontra, atak, atak, kontra, atak, atak, zapętlić. Do tego system rozwoju postaci, gdzie na początku gry się męczymy, a wraz z postępami stajemy się właściwie bogami szlachtującymi wszystko na swojej drodze. I to właściwie tyle, fabuła niby jest, ale nic szczególnego. Do tego system nemesis, wokół którego kręci się rozgrywka. Du,py nie urywa, ale ogólnie spoko. Może osoby lubiące Śródziemie coś znajdą tu ciekawego, ja zapomnę co tam się działo za 2h. To w sumie tyle, ale bawiłem się dobrze, więc czuję się brudny, ale IMO to całkiem niezła gierka. 7+/10

Odnośnik do komentarza

Virtue's Last Reward - poprzednicy już sporo napisali, dorzucę swoje 3 grosze. Bardzo dobry design postaci i fantastyczny, oryginalny VA. Ciekawa, angażująca historia razem z dowolnością jej eksploracji. Zagadki z paroma wyjątkami świetnie wyważone, idealnie wpasowują się w sweet spot - ani nie irytują, ani nie są zbyt łatwe. Solidne ~35h zabawy. Z minusów - niektóre sekcje czytane jak dla mnie trochę za długie, zdarza się, że czytamy coś co znamy już z innej gałęzi, ale nie można tego przewinąć ponieważ wypowiadają się inne postacie. Wielkich zaskoczeń w gruncie rzeczy nie było: głównie na zakończenie. W zagadkach, bardzo rzadko, ale jednak zdarzył mi się co najmniej jedno rozwiązanie "z dupy".

 

 

Jedno z haseł do sejfu w Crew Quarters, zdobywało się je przez spojrzenie na ciąg cyfr do góry nogami i nic w całym pokoju nie wskazywało na takie rozwiązanie.

 

 

Dodatkowo

 

 

Fajnie by było gdyby zdobyte hasła potrzebne do wykorzystania w innej gałęzi zapisywały się w archiwum. Na szczęście gra jasno wskazuje miejsca na "mapie", w których je znajdujemy - więc nawet jak się ich nigdzie nie zapisało, można było je sobie w miarę sprawnie przypomnieć.

 

 

Fajnie, że historia nie odcina się od 999, chociaż ja, grając już spory czas temu, niewiele z tej gry pamiętałem, to VLR bardzo sprawnie przypomina wymagane wątki.

 

SUPERHOT - mój bliski przyjaciel był dyrektorem artystycznym, więc aż głupio, że dopiero w ten weekend siadłem i skończyłem. IMO pomysł fantastyczny, przebłysk geniuszu na poziomie Portala. Irytowałem się całkiem sporo, ale nie na tyle, aby ragequitować. Szkoda trochę, że nie dało się w paru miejscach zrobić "na przekór". Jeżeli chodzi o sam design to jest dla mnie perełka: OS fantastyczny, IRC przezabawny. Szkoda, że całość króciutka i pęka spokojnie w 2-3h.

Edytowane przez chmurqab
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

God of War : Ascension

 

Wrażenia mam nieco podobne do tych Farmera z poprzedniej strony. Jest to na pewno najsłabsza z "dużych" części serii, w sumie to chyba nawet mogłaby walczyć o tytuł najsłabszej w ogóle. Dostajemy z grubsza klasyczną formułę GoWa, z kilkoma dosyć znaczącymi modyfikacjami w systemie walki. Tutaj z jednej strony plus za odrobinę świeżości, bo dostajemy chyba największe zmiany w tym temacie od początku sagi, z drugiej zaś strony, ciężko mi pochwalić rozwiązania, które w rezultacie spowodowały spadek frajdy z gry. I bynajmniej nie jest trudniej (grałem na normalu i było łatwiutko), problem z tym, że walki stały się nudniejsze. Rozkręcamy się dopiero z nabiciem paska "specjala", z którym to dostajemy część znanych i lubianych ciosów z poprzednich części. Pasek łatwo wyzerować, i zostajemy z kilkoma efektywnymi ciosami na krzyż, plus wątpliwej jakości odmianami naszych ostrzy. Dodać do tego tragiczne parry i mamy skutecznie obniżoną przyjemność ze starć, czyli rzeczy najważniejszej w tego typu grze.

 

Poza tym, to standardowy GoW, tyle, że wszystko ma jakąś mniejszą skalę. Historyjka beznadziejna, wrogowie też, muzyka jeszcze bardziej nijaka, niż w trójce (która to mogła się pochwalić przynajmniej kilkoma charakterystycznymi, dobrymi motywami). Plus za niektóre scenerie (cały epizod z figurą Apolla), no i graficznie jak zwykle mamy do czynienia z absolutnie najwyższą półką (niestety, mam wrażenie, że występuje tu też najwięcej spadków animacji). Gra się dobrze, a znudzić się nawet nie zdążymy, no ale ostatecznie oceniłbym całość na takie 6+. Szkoda, że najwyraźniej priorytetem było multi, którego nawet nie tknąłem.

Odnośnik do komentarza

Final Fantasy Tactics: na co ja tyle czekałem? co prawda to było moje drugie podejście do tej gry, ale za pierwszym razem(lata temu) się zaciąłem dość tragicznie robiąc sejwa w miejscu z którego nie mogłem potem wyjść(także polecam mieć kilka sejwów). tym razem wszystko poszło dobrze.

jezusie niebieski jakie to było dobre :banderas:. no ale squaresoft za czasów psx'a i w sumie wszystko powinno być jasne. scenariusz jest świetny. bardzo lubię takie klimaty intryg. zdrada goni zdradę i tak dalej. śledziłem to z wielkim zainteresowaniem i toczyłem bitwe za bitwą żeby tylko dowiedzieć się co się dalej stanie, tak to mnie trzymało w napięciu :banderas: ogólnie nie ma tu miejsca na żelki i miecze większe od osób które je noszą i inne waifu. gra porusza kilka ciężkich tematów i nie owija w bawełne. można się czasami zdołować. szkoda że w wersji PSX'owej w którą grałem kuleje trochę tłumaczenie. mam wrażenie że tłumacz dostał po prostu skrypt po japońsku i miał tłumaczyć nie wiedząc za specjalnie o co chodzi, a on potem dał to dalej no i poszło. jednak w ogólnym odbiorze fabuły to nie przeszkadza.

 

sam gameplay to właściwie chodzenie po mapie, odwiedzanie sklepów, eventy i przedewszystkim bitwy które są zrobione bardzo dobrze. mamy dostęp do wielu klas postaci przez co jest przy czym eksperymentować. co prawda jest kilka op rzeczy dzięki którym gra nie jest zbyt trudna i dosyć łatwo to wyczaić ale co tam. mógłbym się odrobinkę przyczepić do kamery którą co prawda możemy sobie ustawiać w 4 rogach planszy i oddalać, ale mimo to czasami ciężko było zobaczyć cel ataku przez co musiałem czasem szukać celu na ślepo, ale i tak w sumie to nic bo takie sytuacje mogę policzyć na placach jednej ręki.

 

muzyka to kolejna mocna strona. utworki zostają w głowie a motywy w bitwach to :obama:. kawał mocnego soundtracku.

 

doprawdy wspaniale spędzone 40 godzin z małym hakiem. polecam każdemu fanowi RPG jakiegokolwiek rodzaju chociaż pewnie wszyscy co w tym siedzą już pewnie ograli lata temu. napewno jeszcze do niej wrócę 9+/10

 

SQUARE to kiedyś robiło gierki :frog:

Edytowane przez Mace
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

@chmurqab

odblokowałeś true ending po zaliczeniu wszystkich alternatywnych haseł dla puzzli? mnie ono w(pipi)iło, ale hajp na zero time dilemma i to co w niej zapowiedziano jest teraz mega

 

Holy shit, nie, bo nie chciało mi się wracać do pierwszego pokoju, a ending jakoś nie rzucał niedopowiedzeniami. Sprawdzę dzisiaj jak wrócę z roboty.

Odnośnik do komentarza

Skończyłem właśnie call of duty 5 world at war no i w sumie to sam nie wiem co dać tej gierce. Strasznie mnie wymęczyła ta kampania, to chyba jasny sygnał żeby już przestać grać w te serie ale była to ostatnia część którą chciałem ograć.

Po mw nie dziwie się że ta część nie została jakoś zapamiętana, misje są raczej nudne, ale podobało mi się ukazanie wojny, chyba zrobili to najlepiej z wszystkich części. Palenie japońców miotaczem ognia, niemiaszki dopijające czerwonych itp. szczególnie wejście na polane po bombardowaniu zrobiło na mnie wrażenie, super są też filmiki przed misjami. 

 

Ale w sumie grało się fajnie bo już trochę czasu minęło od kiedy grałem w strzelanke a do tego w czasach 2wś. I teraz nadszedł czas wypróbować zombiaki :fsg:

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
Titan Souls - jedna z trudniejszych gierek w jakie ostatnio grałem, ale ojejuniuuu jaka z tej gry satysfakcja leci :obama: Mechanika one hit -> one kill aplikująca się do oczywiście do naszej postaci, ale (w lwiej większości) także do tytanów, z którymi walczymy jest świetna. Każda walka na krawędzi, dosłownie ułamki sekund na zatrzymanie się, wycelowanie - ten moment gdy trafiasz :banderas: Z minusów w sumie nie podobało mi się tylko to, że respawn trwał zbyt długo i wymagał ponownego (nudnego) dojścia do tytana. Chociaż muszę przyznać, że nie wiem czy z takim insta-respawnem gra nie straciłaby trochę na napięciu. Oczywiście czuć bardzo mocno "inspirację" Shadow of The Colossus, ale IMO gra zachowuje swój charakter.
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Titan Souls - jedna z trudniejszych gierek w jakie ostatnio grałem, ale ojejuniuuu jaka z tej gry satysfakcja leci :obama: Mechanika one hit -> one kill aplikująca się do oczywiście do naszej postaci, ale (w lwiej większości) także do tytanów, z którymi walczymy jest świetna. Każda walka na krawędzi, dosłownie ułamki sekund na zatrzymanie się, wycelowanie - ten moment gdy trafiasz :banderas: Z minusów w sumie nie podobało mi się tylko to, że respawn trwał zbyt długo i wymagał ponownego (nudnego) dojścia do tytana. Chociaż muszę przyznać, że nie wiem czy z takim insta-respawnem gra nie straciłaby trochę na napięciu. Oczywiście czuć bardzo mocno "inspirację" Shadow of The Colossus, ale IMO gra zachowuje swój charakter.

 

Właśnie ogrywam na Vitę i odczuwam dokładnie to samo, super gierka :obama: 

Odnośnik do komentarza

Dark Souls 2 (PS3)

 

moja skromna opinia.

 

Cóż to była za przygoda! Grę zakupiłem rok temu od Etam5 i tak sobie leżała bardzo długo, zanim ostatnio do niej w końcu przysiadłem na poważnie. Nie jest to gra idealna, ba, nie jest nawet najlepszymi Soulsami, ale czy jest dobrą grą? Jasne!

 

Zacznę od najważniejszego minusa DkS2, a mianowicie poziomu trudności. Soulsy przyzwyczaiły nas już do częstego widoku napisu YOU DIED, jednak zawsze kiedy umieraliśmy, to było to z naszej winy. Pisałem o tym w odpowiednim temacie, ale napiszę też tutaj: Może spadł mi skill, a może to coś nie tak z grą, ale dużo częściej w tej grze czułem, że umieram nie do końca z własnej winy. Co rusz spotykamy na swojej drodze w ciasnym korytarzu silnego przeciwnika z POISE tak dużym, że go nie ruszymy, póki sami nie wyczerpiemy się z staminy, bądź sam nie zaatakuje. Natrafimy na trochę większe korytarze, w których wpadniemy w zasadzkę i 5 przeciwników nas zaatakuje, praktycznie uniemożliwiając jakikolwiek ruch czy obronę. W pierwszych lokacjach trafimy na mnóstwo drzwi prowadzących w przepaść, trafimy na ciemne rejony, w których bez problemu wpadniemy w odmęty otchłani, bossowie zamiast przemyślani i ciekawi, zazwyczaj są humanoidami robionymi na jedno kopyto, a żeby nie było za łatwo to, oczywiście, towarzyszy im kilka/naście mniejszych mobków. Osobiście uważam, że takie podejście do gry "zróbmy grę trudną w tani sposób" nie przysporzyło jej tylu fanów co pierwszej odsłonie cyklu. 

W momentach w których faktycznie było czuć stare, dobre soulsy, z wymagającymi, sensownymi i uczciwymi przeciwnikami, bawiłem się przednio nie mogąc się oderwać od TV. W końcu i do ostrego rżnięcia w odbyt przez stado kosynierów też się przyzwyczaiłem, ale chyba nie o to chodziło?

 

Drugim największym zgrzytem jaki słyszałem w stosunku do Dark Souls 2 jest projekt świata, który znacznie bardziej przypomina tunele kreta z jedną centralną jamą z kilkoma odnogami od niej, niż do skupionego, żywego i połączonego w jedną całość mnóstwem skrótów i przejść świata Dark Souls. Tam, prawie wszystkie lokacje były w jakiś sposób ze sobą związane, z jednej mogliśmy przejść bez problemu do drugiej, wszystko sprawiało wrażenie bardziej skondensowanego. Dark Souls 2 przypomina mi bardzo światy z Demon's Souls, gdzie w zasadzie mieliśmy 5 osobnych światów, które każdy z nich byl de facto długim korytarzem. Tam, w centrum gry był Nexus ze swoimi portalami. Tu mamy Majulę z kilkoma wyjściami, które nas doprowadzą do różnorakich lokacji. Te, zazwyczaj nie są ze sobą połączone z innymi, dostępnymi z osobnej ścieżki w Majuli (z drobnymi wyjątkami). Sprawia to, że w grze dużo trudniej się jest zgubić, co najwyżej na początku gry, bo potem już non stop wiemy gdzie powinniśmy się udać dalej. Zablokowana droga przez postać zamienioną w kamień? Nic strasznego, w końcu dostaniemy item by ją odczarować. Droga zablokowana kratą, którą tylko ktoś inny może przesunąć? Żaden problem, w połowie gry znajdziesz tego NPCa. Nie przeszkadza mi ten model świata, dzięki temu przynajmniej czułem ciągły progres w grze i nie gubiłem się tak często, jak to miało miejsce w Dark Souls. Same poziomy raczej nie zaskakują i nic nie zapadło mi w pamięci. Jasne, Shrine of Amana jest ładna, podobnie Tower of Heide czy klimatem ociekają grobowce, ale mam wrażenie, że to już wszystko gdzieś widziałem. Same lokacje są dość spore i zazwyczaj bardzo puste, NPCów jak na lekarstwo, ogniska są czasem tak bezsensownie rozstawione, że nie wiem czy się śmiać czy płakać, a poziomy, chociaż skrywają wiele sekretów, jakoś nie bardzo zachęcają do przeszukiwania. Straszą momentami słabym wykonaniem i pustką. Black Gulch i the Gutter to najgorsze lokacje w grze. Klimatem silą się na Blighttown i Valley of Defilement, ale przez ogromną ciemność, nieprzeniknioną bez pochodni tylko irytuje i wkurza, przez co prawie przebiegłem przez nie.

 

No dobra, ale co zagrało? Walka tradycyjnie jest bardzo dobra. Ciągle czuć tę siłę ciosów, każdy ruch jaki postać wykonuje. Nadal gra nie wybacza błędów nawet podczas walki z pojedynczym mobkiem, nawet jeden błąd jest surowo karany. Tradycyjnie do wyboru mamy całe multum broni, zbroi, czarów, cudów, pyromancji, hexów, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jest też kilka convenantów, każdy ze swoimi unikalnymi mechanikami, które muszę przyznać są ciekawe i interesujące, nawet jeśli sprowadzają się do tego samego - PvP. 

Gra wydaje mi się, że wypiękniała od czasów DkS1. Modele postaci są lepsze, wrogowie mają ciekawy design, poziomy momentami potrafią oczarować wyglądem. Gorzej z muzyką, jak w Demon's Souls i Dark Souls bossom towarzyszył genialny soundtrack, tak w DkS2 jakoś mi on w większości umykał. Zdecydowanie na plus jest samo działanie gry, nie spotkamy spadków do 5 FPSów w stylu blighttown, a sama gra tylko w paru lokacjach potrafi lekko chrupnąć.
Nadal jest ogromna satysfakcja z pokonywania kolejnych przeciwników. Nadal cieszy każdy drobny sukces, każda ominięta pułapka. Cieszy i jednocześnie smuci kontakt z NPCami popadającymi w szaleństwo.

 

Chociaż twórcy zdecydowali się na chamskie utrudnianie gry, zrobili też parę ułatwień. Dużo szybciej zdobywa się nowe estusy i ulepszenia do nich. Dodali też parę nowych itemów do leczenia się. Od samego początku gry możemy bezstresowo podróżować między ogniskami, a bronie się same naprawiają w trakcie odpoczynku przy ognisku. Dużo łatwiej jest zachować swoją ludzką postać z wykorzystaniem human effigy i prawie do każdego bossa możemy podejść z jakimś NPC, który nam pomoże. Same walki z bossami, o ile walczymy 1 vs. 1 są stosunkowo proste, większość szefów to humanoidy z prostym do wyuczenia schematem ataków. Późniejsi bossowie to często gęsto kopia poprzednich, a sama ich ilość jest zdecydowanie zbyt duża. Powinno być z 10 bossów mniej.

 

Bawiłem się przy tych Soulsach przednio. Jak już przestałem się wkurzać na nieuczciwy poziom trudności, zacząłem czerpać znacznie większą przyjemność z grania i poznawania historii królestwa Drangleic. Ta jest naturalnie podawana w dialogach z NPC i opisie przedmiotów, jednak wydaje mi się przedstawiona bardziej bezpośrednio niż w poprzedniej części. Gra pękła w jakieś 30 godzin bez żadnych poradników, w tym czasie wbiłem prawie wszystkie trofea i z tego co widzę, to ominąłem jednego, prostego bossa w lokacji w której nie byłem. 

 

 

8+/10

 

 

Się rozpisałem :obama:

 

dla TR;DR;

 

Dobre soulsy z kiepsko wywazonym poziomem trudnosci, dosc slabymi lokacjami, slaba muzyka i bossami. Nadal lepsze od większości gier na rynku 

 

8+/10

Edytowane przez Rayos
Odnośnik do komentarza

Finał Fantasy VII

 

Który to już raz - nie wiem, ale gierka ciągle tak samo miodna. Jedyna rzecz, która sprawia ból, to losowe walki, ale poza tym to dalej :banderas:

Ucieczka z Midgar, flashbacki z Sephirothem, śmierć Aeris, atak weapona na Junon, składanie umysłu Clouda w całość(chyba najlepszy moment w grze), desant na Midgar

i wiele, wiele innych momentów bawią ciągle tak samo. Mógłbym wczytywać sejwa i przejść każdy z tych fragmentów z pięć razy i nadal by mi się nie znudziło.

No i za muzyka :obama: Uematsu w życiowej formie




to chyba moje dwa ulubione kawałki.

Grafika dosyć umowna i te hipki będące postaciami moga trochę śmieszyć dzisiaj.
W ogóle FF VII miało cinematic experience z kontrolowaniem postaci podczas scenek oraz płynnymi przejściami ze scenki do gamrplayu(lub vice versa) zanim to stało się modne. Zawsze robiło to na mnie wrazenie w tej grze, jak np leci render

z maszerującym weaponem

, a na ten render "naklejone" są postacie, którymi można dalej biegać po ekranie podczas tego filmiku. Co prawda w 15-20 fpsach, no ale i tak wrażenie to robiło i robi nawet dziś. Albo jak biegniesz sobie ulicą Junon i nagle odpala się render, kamera leci tam gdzies nad miasto, a ty dalej możesz sobie biec po ulicy. Miało się to uczucie interaktywności i trochę się boje, że w rimejku tego nie będzie i dostaniemy sztywny podział gameplay-cutscenka z obowiązkową przerwą na czarny ekran przy każdej scence. Śmiesznie będzie, bo cofną się o krok względem oryginału, jeśli tak to się skończy. 

Gameplayowo jest spoko, dużo materii i możliwości, ale w większości niestety i tak się z tego nie korzysta, bo po prostu nie ma takiej potrzeby. Brakuje trochę więcej dodatkowych bossów, którzy zmusiliby nas do zabawy systemem. Dwa weapony to trochę za mało imo. 

Co mi się rzuciło tez w oczy, to szybkie tempo prowadzenia historii. Momentami nawet za szybkie. Nie dziwię się, że chcą to rozciągnąć na jakieś 100 godzin gry, bo jakby to przenieść w pełne 3d z dzisiejsza grafą, to wszystko się znacznie rozrośnie. Takie akcje jak przebiegnięci całej kopalni mithrilu w 20 sekund czy miasto składającej się z jednej ulicy i przylegających do niej budynków raczej nie przejdą w rimejku. Dialogi też na pewno zostaną rozbudowane, bo czasami ma się uczucie, że się ogląda jakąś skondensowaną wersję wydarzeń. Z taką grafą, bez "gry aktorskiej" i VA to się w oczy nie rzuca, ale przedstawienie tego w bardziej realistycznej postaci mogłoby nie zadziałać.

No tak czy owak, goty gierka, wypełnione po brzegi fabułą i różnorodnym gameplayem. Serio, jak tak gram sobie teraz w Tales of Grafec F i porównuje do tego Finala to niebo a ziemia jest w kwestii tempa historii. Fabuła w fajnalu, w porównaniu do tego talesa, zapieprza z prędkością światła do przodu. Zero tu dłużyzn czy bezsensownego latania w kółko, konkret goni konkret i intensywność nie spada ani na chwilę. Gdyby ta gra miała tempo prowadzenie historii jak wspomniany wyżej tales, to by spokojnie na 100 godzin starczyła. I owe tempo niewątpliwie zwolni w rimejku, bo musi, jest to po prostu konieczne, bo nie będziemy mieli już umownej grafiki, umownych postaci i ich animacji, czy braku voice actingu. Oby tylko SE nie rozpędziło się za bardzo z rozciąganiem tej historii, bo z kilkoma grami mogą łatwo przegiąć.

Dobra nie chce mi się dalej pisać. Dla mnie gra życia i 10/10. A jak się dzisiaj prezentuje? Jeśli olać grafikę, to tak naprawdę jedyną wadą dla mnie są losowe walki. System jest turowy, ale dynamiczny, fabuła świetna, muza gniecie jaja, tempo historii jakiego w dzisiejszych jRPGach ze świecą szukać, gameplay mocno urozmaicony. Polecam :banderas:

Edytowane przez Dahaka
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Skończyłem Arkham City i myślę, że największą wadą tego tytułu jest jego otwarty świat. Asylum było świetne, bo było taką metroidvanią, tutaj jak miałem się przemieszczać po tym świecie, to mi się odechciewało grać.

 

No ale muszę powiedzieć, że gra jest naprawdę dobra i pokazuje pazur w zamkniętych lokacjach. To, co w nich dostałem, podobało mi się chyba nawet bardziej niż to, co było w poprzedniej grze.

 

Wciągnąłem się troszkę i bardzo szybko ją przeszedłem, ale ten otwarty świat, ech...

 

7+/10

  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...