Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Just Cause 3 - chwilę temu, ale niektózy wylewają na grę pomyje, a to jest całkiem dobra gra. Problemem jest jest totalny szrotyzm techniczny w postaci potężnych czasami spadków klatek animacji. Chłopaki z Avalanche dali ciała ze swoim silnikiem, nieumiejętnie mierząc siły na zamiary. Silnik chce za dużo i to widać. Przedmioty nie znikają, nawet są pamiętane jeśli je przestawisz, wokół ekzplozje na pół ekranu co sekunda, do tego ogromny sandbox z niskim pop upem, a do tego taka soie optymalizacja wszystkiego i mamy niestabilna papkę. Jeśłi jednak przymkniemy z impetem oko na tą niedogodność, wyłania się jedna z najbardziej rajcownych piaskownic w tej generacji. Widać, że autorzy lubili się w tej piaskownicy bawić sami. Gra przebija JC2 pod każdym względem - więcej pobocznych aktywności i wyzwań, trzy potężne mapy (z czego trzecia już z leksza za duża i znużyła mnie), obiekty do wysadzenia czasami tak duże że nie wiesz nawet od której strony zacząć, kozacki wingsuit, więcej możliwości zabaw ze sprzętem wraz z jego rozwojem, więcej bojowych pojazdów (z możliwością natychmiastowego dostępu do nich po odblokowaniu takiej możliwości), nawet fabuła ma kilka naprawdę zabawnych dialogów. Bigger, badder, better. Nic tak nie relaksowało jak wpadnięcie czołgiem w środek bazy i patrzeniem jak wszystko się sypie i wybucha, taka prawdziwa orkiestra zniszczenia. Więc gdyby nie długie loadingi i frame rate, to mamy do czynienia z dobrą grą i mega rajcownym sandboxem. Warto dać jej szansę w każdym bądź razie ;)

Odnośnik do komentarza

Wszystko fajnie, ale ta gra powstawała w bólach i to widać. Grałem ze 20h (i to na PC, gdzie odpowiednia duża moc jest w stanie zamaskować słabą optymalizację silnika) i po prostu odłożyłem, bo jak fajne by wybuchy nie były i sandboksowatość, to gra jest schematyczna i powtarzalna do bólu. Rozgrywka nie klei się specjalnie, ot nawrzucane aktywności na mapę i bawcie się. Już chociażby konieczność robienia teoretycznie pobocznych wyzwań żeby rozwijać swoją postać mnie lekko odrzucała. Gdzieś w późnym etapie produkcji kształt tej gry mocno się zmienił i próbowali z tego ukleić coś na szybko. Szkoda, bo potencjał był bardzo duży.

Odnośnik do komentarza

Super Mario Odyssey

 

Po tygodniu intensywnego grania Marian pękł i zrobiłem wszystko co można było w grze zrobić (no, brakuje mi paru ciuchów dla których muszę wyfarmić kasę, no ale to już nieistotny szczegół). Chciałem go skończyć w stu procentach by móc z czystym sumieniem się o grze wypowiadać, dlatego, choć "fabułę" ukończyłem już parę dni temu, dopiero teraz zdecydowałem się popełnić ten tekst. I... nie będzie on lekki i przyjemny. I dla mnie i dla Was. Dlaczego? Bo Odyseja wcale nie jest Mesjaszem i zbawicielem, przynajmniej dla mnie i nigdy w życiu bym nie postawił tej grze dychy. Nawet dziewiątki. Możecie spokojnie wyciągać widły i kontynuować czytanie, ale zbierać się pod moimi oknami z pochodniami w rękach.

 

"The game is fun" mówił Reggie podczas sławetnej przemowy na tegorocznych targach E3. I cóż, Mario Odyssey jest fun. Jest fun tak silny, że od konsoli autentycznie ciężko się oderwać i syndrom jeszcze jednego księżyca wchodzi tak mocno, że sam budziłem się o 8 rano, włączałem grę na chwilę by po "chwili" ogarnąć, że już jest po 12 a ja jeszcze śniadania nie jadłem. Oj tak, Odyseja ciąga straszliwie i strasznie bawi. Gra stoi eksploracją, poczuciem przygody i zadanie swoje spełnia wzorowo. Marian jest super responsywny, wachlarz jego ruchów z początku onieśmiela i micha mi się cieszyła za każdym razem jak uczyłem się czegoś nowego i dostawałem się do, zdawałoby się, miejsca do którego nie dało się wejść. Część królestw została ślicznie wykonana zachwycając widokami, a sama gra wygląda naprawdę solidnie, nieważne czy grana na 6 calowym ekranie konsoli czy na 50 calowym TV. Ale to w zasadzie wszystko co mogę pozytywnego powiedzieć na temat tego Mariana. 

 

Przechodząc do rzeczy, które mi się nie spodobały, na pierwszy ogień - sterowanie, w szczególności w trybie handheld. Nie rozumiem, dlaczego Nintendo na siłę wrzuciło do gry sterowanie ruchowe. Jasne, możesz rzucić czapką naciskając przycisk, ale już jej nie nakierujesz na najbliższy cel tak jak możesz to zrobić ruchowo. Nie puścisz czapki wokół siebie wygodnie jednym przyciskiem czy jakąś prostą kombinacją, oj nie, musisz rozkręcić Mario (co wcale nie jest zawsze takie proste jak otaczają cię wrogowie) i dopiero wtedy puścić czapkę. Ruchowo to oczywiście kwestia wykonania jednego gestu. Podobnie jest z wszystkim innym. Chcesz się wspinać szybciej? Trząś kontrolerami. Chcesz rozciągnąć się szybciej - trząś padami. Jak się gra na TV czy w trybie tabletop, nieważne czy joyconami czy pro controllerem - w sumie to aż tak dużego problemu nie ma, ale jak grasz w trybie handheld to sorry, musisz albo wykonywać niewygodne komendy przyciskami, albo trząść konsolą jak wariat. Polecam ten sposób w miejscu publicznym, ludzie patrzą się na Ciebie jak na kretyna a przy okazji mam wrażenie, że zaraz mi joy-cony się oderwą od konsoli jak nie przestanę machać sprzętem. 

 

Druga rzecz: muzyka. Jest kiepska. Jasne, niektóre utwory wpadają do ucha i słucha się je przyjemnie, ale brakuje mi tu tej epickości z Mario Galaxy. OST jest jałowy, bezduszny, ot, plumkanie w tle. Co z tego, że miłe, jak tak bardzo nijakie? To już 3D World miał lepszy OST. A skoro już o 3D World mowa, to był również lepszy od Odyssey w jednej, ale najważniejszej kwestii - platformowaniu. 

 

Nintendo jedna rzecz wyszła dobrze w Odyssey i już o tym wspominałem: eksploracja. Poczucie przygody. To im wyszło fantastycznie. Ale gdzieś w tym wszystkim, w tych dużych otwartych poziomach Big N chyba zapomniało o najważniejszej rzeczy w platformówce - o samym skakaniu po platformach właśnie. Przez 90% gry czułem, że gram w Zeldę BOTW, ale z bardziej zwinnym Marianem a nie Linkiem. Co z tego, że Mario jest responsywny i umie wiele rzeczy, skoro rzadko kiedy jesteśmy w ogóle zmuszani do ich używania? Gdybym nie starał się co chwila robić long jumpy połączone z dive jumpem z odbiciem od Cappy'ego i kolejnym dive jumpem to sporą część map bym po prostu... przeszedł z bardzo sporadycznym skakaniem. Eksploracja eksploracją, mnogość możliwości swoją drogą, ale na co to wszystko, kiedy po pierwsze: gra jest bajecznie prosta, dopiero end game miejscami pokazuje drobny pazur (ale tylko drobny, rzadko kiedy wysuwa go na całą długość), i trzeba się faktycznie postarać, żeby zginąć i tym samym Odyssey nie przedstawia graczu prawie żadnego wyzwania platformówkowego. Po drugie: power-upy a raczej ich brak. Nintendo postanowiło w Mario Odyssey porzucić całkowicie grzyby, fire flowery, gwiazdki i inne zakręcone power-upy a zamiast tego możemy przejmować ciała całkiem sporej ilości przeciwników, zyskując tym samym sporo nowych ruchów. Ale co z tego, skoro większość tych przeciwników pomaga po prostu przejść fragment mapy przy której się znajduje? Częściej czułem się jakbym grał w jakąś eksploracyjną grę logiczną dla dzieci, gdzie twórcy pod nos podają nam rozwiązanie problemu ("o, patrz, tutaj masz kamienie, które wyglądają jakby można było je rozwalić... Może spróbujesz przejąć Bullet Billa który znajduje się metr obok i w nie wlecieć?") . Na co mi ogromny T-Rex w tej grze, skoro on nawet skakać nie potrafi a jedyne do czego się przydaje to w 2,3 miejscach w całej grze do rozwalenia kilku kamulców. Po co mi robienie wieży z Goombasów skoro ten motyw ma faktyczne zastosowanie w bardzo prostych "zagadkach" 2-3 razy w ciągu gry? Cheep-Cheep? No fajnie, że mogę go przejąć i pływać szybciej pod wodą bez martwienia się o tlen, ale czemu nie dano nam jakiś ciekawych sekcji pływackich unikaniem przeszkód czy (nie)sławnym przepływaniem przez okręgi pod wodą? Fire/Hammer Bros? do rozwalania rzeczy tylko, choć były wyjątkowo jedna czy dwie sekcje czysto platformowe z nimi. Wow, mogę przejąć studzienkę kanalizacyjną, żeby ją odsunąć...  Ciekawych motywów i faktycznie interesujących umiejętności można policzyć na palcach jednej ręki. Co z tego, że mamy tyle umiejętności, skoro większosć z nich to motywy "na raz" i bardzo rzadko faktycznie zręcznościowe...

 

Aa, no i same lokacje, jak mógłbym o nich nie wspomnieć! Jedne są lepsze, inne są gorsze. Tych lepszych dla mnie było może ze 3-4. Reszta była albo "tylko" dobra, albo słaba. Zarówno graficznie jak i designowo, gdzie jak już wspomniałem we wcześniejszym akapicie - więcej w tym było eksploracji niż platformówkowania. No i tak, uprzedzając argumenty, że przecież M64 i MS były zrobione w podobnym stylu. Tak, były. Ale potrafiły w jednej "otwartej" lokacji zamieścić więcej wyzwania i więcej skakania niż w całym Odyssey.

 

Mario Odyssey to niezaprzeczalnie fantastyczna gra EKSPLORACYJNA. Zwiedzanie świata jest ultra przyjemne, zbieranie księżyców wciąga, sama gra jest po prostu bardzo ale to bardzo przyjemna. Ale jest to, dla mnie, bardzo słaba gra platformowa. W tej kwestii, Mario Galaxy 1 & 2 to w dalszym ciągu niedoścignieni liderzy trójwymiarowych gier platformowych, w których zagrało absolutnie wszystko, począwszy od mechanik, power-upów, soundtracku, lokacji, wszystkiego. 

 

Nintendo gdzieś w tej pogoni za sandboxami (bo podejrzewam, że tym właśnie była nowa Zelda i Mario, pogonią za modą na piaskownice) zgubiło sens całego Mario. Widać to w szczególności po tych kilka dodatkowych etapach, odosobnionych od głównych lokacji, w których widać, że Big N jak chce, to potrafi zrobić solidną platformówkę. I choć w przypadku Zeldy przejście w sandbox wyszło serii na dobre, bo w końcu te gry zawsze opierały się na eksploracji, tak w Mario im to za bardzo nie wyszło. Nadal to jest dobra, nawet bardzo dobra gra, ale Marian z tego kiepski. Te wszystkie dziesiątki w internetach pokazują tylko jak bardzo rynek trójwymiarowych gier platformowych podupadł w ostatnich latach... I jak Nintendo nadal ma chody u graczy.

 

Jako gra:

8.5/10

 

Jako Mario:

6/10

 

 

PS odnośnie "recenzji" Zeldy jaką tu swego czasu umieściłem zarzucano mi to, że podszedłem do tematu zbyt ostrożnie i pomimo tego, że widziałem wady tej pozycji postanowiłem jej dać pełną dychę. Wziąłem to sobie do serca i jakbym miał dziś napisać nową opinię na temat Breath of the Wild, to dychy z pewnością bym jej nie wystawił. Stąd też moja powyższa opinia na temat Mario Odyssey. Surowsza, bardziej osobista, bez przymykania oko na to co mi się nie podoba. 

  • Plusik 7
  • Minusik 3
Odnośnik do komentarza

Wolfenstein The New Order - lekki zawód. Paradoksalnie bardziej podobała mi się sama historia niż gameplay, a może bardziej sam gunplay, który jest dla mnie mocno przeciętny. Nie czułem w ogóle mocy broni, strzelanie z większości pukawek było kompletnie beznamiętne. Jedynie shotgun i snajperka z pewnym ulepszeniem dawały jako taką frajdę ze strzelania. I jak na początku irytowały mnie momenty przestoju w postaci "eksploracji' naszej bazy wypadowej, tak później tylko czekałem na jakiś spokojniejszy moment w którym nie ma zbyt dużo strzelania. Plus za to, że kilka momentów możemy załatwić po cichu. Co do samej historii jest ona momentami groteskowa, ale nie brakuje poważniejszych momentów, choć trochę typowo dla Amerykanów pompatycznych. Wciągnąłem się, szczególnie pod koniec. Lokacje też potrafią miło zaskoczyć, jest różnorodnie, trochę absurdalnie, ale tak miało być. W ogólnym rozrachunku jest to oczywiście dobra gra, jednak spodziewałem się większej frajdy ze strzelania, które niestety nie uświadczyłem. Oprawy nie oceniam, bo zagrałem w to dopiero teraz, a dobrze wiemy, że gra ma past-genowe korzenie.

 

7-

Edytowane przez MYSZa7
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Raz czytam że w Wolfie dobrze się strzela za raz że źle. Chyba sam muszę kiedyś sprawdzić

W jedynce jakos tak bez szału bo przeciwnicy slabo reagują trochę, brak takiej miesistosci strzalu w dwojce to poprawili.

 

Fabularnie i narrarcyjnie obie gry to dla mnie dzieło sztuki jesli chodzi o strzelanki fpp dlatego obie gry byly dla mnie ciekawsze niz Doom, który męczył schematami bez sekcji fabularnych.

 

Btw mysza machine games nie jest z Ameryki jeśli to miałeś na myśli mowiac o pompatycznym stylu

Odnośnik do komentarza

Super Mario Odyssey

 

Po tygodniu intensywnego grania Marian pękł i zrobiłem wszystko co można było w grze zrobić (no, brakuje mi paru ciuchów dla których muszę wyfarmić kasę, no ale to już nieistotny szczegół). Chciałem go skończyć w stu procentach by móc z czystym sumieniem się o grze wypowiadać, dlatego, choć "fabułę" ukończyłem już parę dni temu, dopiero teraz zdecydowałem się popełnić ten tekst. I... nie będzie on lekki i przyjemny. I dla mnie i dla Was. Dlaczego? Bo Odyseja wcale nie jest Mesjaszem i zbawicielem, przynajmniej dla mnie i nigdy w życiu bym nie postawił tej grze dychy. Nawet dziewiątki. Możecie spokojnie wyciągać widły i kontynuować czytanie, ale zbierać się pod moimi oknami z pochodniami w rękach.

 

"The game is fun" mówił Reggie podczas sławetnej przemowy na tegorocznych targach E3. I cóż, Mario Odyssey jest fun. Jest fun tak silny, że od konsoli autentycznie ciężko się oderwać i syndrom jeszcze jednego księżyca wchodzi tak mocno, że sam budziłem się o 8 rano, włączałem grę na chwilę by po "chwili" ogarnąć, że już jest po 12 a ja jeszcze śniadania nie jadłem. Oj tak, Odyseja ciąga straszliwie i strasznie bawi. Gra stoi eksploracją, poczuciem przygody i zadanie swoje spełnia wzorowo. Marian jest super responsywny, wachlarz jego ruchów z początku onieśmiela i micha mi się cieszyła za każdym razem jak uczyłem się czegoś nowego i dostawałem się do, zdawałoby się, miejsca do którego nie dało się wejść. Część królestw została ślicznie wykonana zachwycając widokami, a sama gra wygląda naprawdę solidnie, nieważne czy grana na 6 calowym ekranie konsoli czy na 50 calowym TV. Ale to w zasadzie wszystko co mogę pozytywnego powiedzieć na temat tego Mariana.

 

Przechodząc do rzeczy, które mi się nie spodobały, na pierwszy ogień - sterowanie, w szczególności w trybie handheld. Nie rozumiem, dlaczego Nintendo na siłę wrzuciło do gry sterowanie ruchowe. Jasne, możesz rzucić czapką naciskając przycisk, ale już jej nie nakierujesz na najbliższy cel tak jak możesz to zrobić ruchowo. Nie puścisz czapki wokół siebie wygodnie jednym przyciskiem czy jakąś prostą kombinacją, oj nie, musisz rozkręcić Mario (co wcale nie jest zawsze takie proste jak otaczają cię wrogowie) i dopiero wtedy puścić czapkę. Ruchowo to oczywiście kwestia wykonania jednego gestu. Podobnie jest z wszystkim innym. Chcesz się wspinać szybciej? Trząś kontrolerami. Chcesz rozciągnąć się szybciej - trząś padami. Jak się gra na TV czy w trybie tabletop, nieważne czy joyconami czy pro controllerem - w sumie to aż tak dużego problemu nie ma, ale jak grasz w trybie handheld to sorry, musisz albo wykonywać niewygodne komendy przyciskami, albo trząść konsolą jak wariat. Polecam ten sposób w miejscu publicznym, ludzie patrzą się na Ciebie jak na kretyna a przy okazji mam wrażenie, że zaraz mi joy-cony się oderwą od konsoli jak nie przestanę machać sprzętem.

 

Druga rzecz: muzyka. Jest kiepska. Jasne, niektóre utwory wpadają do ucha i słucha się je przyjemnie, ale brakuje mi tu tej epickości z Mario Galaxy. OST jest jałowy, bezduszny, ot, plumkanie w tle. Co z tego, że miłe, jak tak bardzo nijakie? To już 3D World miał lepszy OST. A skoro już o 3D World mowa, to był również lepszy od Odyssey w jednej, ale najważniejszej kwestii - platformowaniu.

 

Nintendo jedna rzecz wyszła dobrze w Odyssey i już o tym wspominałem: eksploracja. Poczucie przygody. To im wyszło fantastycznie. Ale gdzieś w tym wszystkim, w tych dużych otwartych poziomach Big N chyba zapomniało o najważniejszej rzeczy w platformówce - o samym skakaniu po platformach właśnie. Przez 90% gry czułem, że gram w Zeldę BOTW, ale z bardziej zwinnym Marianem a nie Linkiem. Co z tego, że Mario jest responsywny i umie wiele rzeczy, skoro rzadko kiedy jesteśmy w ogóle zmuszani do ich używania? Gdybym nie starał się co chwila robić long jumpy połączone z dive jumpem z odbiciem od Cappy'ego i kolejnym dive jumpem to sporą część map bym po prostu... przeszedł z bardzo sporadycznym skakaniem. Eksploracja eksploracją, mnogość możliwości swoją drogą, ale na co to wszystko, kiedy po pierwsze: gra jest bajecznie prosta, dopiero end game miejscami pokazuje drobny pazur (ale tylko drobny, rzadko kiedy wysuwa go na całą długość), i trzeba się faktycznie postarać, żeby zginąć i tym samym Odyssey nie przedstawia graczu prawie żadnego wyzwania platformówkowego. Po drugie: power-upy a raczej ich brak. Nintendo postanowiło w Mario Odyssey porzucić całkowicie grzyby, fire flowery, gwiazdki i inne zakręcone power-upy a zamiast tego możemy przejmować ciała całkiem sporej ilości przeciwników, zyskując tym samym sporo nowych ruchów. Ale co z tego, skoro większość tych przeciwników pomaga po prostu przejść fragment mapy przy której się znajduje? Częściej czułem się jakbym grał w jakąś eksploracyjną grę logiczną dla dzieci, gdzie twórcy pod nos podają nam rozwiązanie problemu ("o, patrz, tutaj masz kamienie, które wyglądają jakby można było je rozwalić... Może spróbujesz przejąć Bullet Billa który znajduje się metr obok i w nie wlecieć?") . Na co mi ogromny T-Rex w tej grze, skoro on nawet skakać nie potrafi a jedyne do czego się przydaje to w 2,3 miejscach w całej grze do rozwalenia kilku kamulców. Po co mi robienie wieży z Goombasów skoro ten motyw ma faktyczne zastosowanie w bardzo prostych "zagadkach" 2-3 razy w ciągu gry? Cheep-Cheep? No fajnie, że mogę go przejąć i pływać szybciej pod wodą bez martwienia się o tlen, ale czemu nie dano nam jakiś ciekawych sekcji pływackich unikaniem przeszkód czy (nie)sławnym przepływaniem przez okręgi pod wodą? Fire/Hammer Bros? do rozwalania rzeczy tylko, choć były wyjątkowo jedna czy dwie sekcje czysto platformowe z nimi. Wow, mogę przejąć studzienkę kanalizacyjną, żeby ją odsunąć... Ciekawych motywów i faktycznie interesujących umiejętności można policzyć na palcach jednej ręki. Co z tego, że mamy tyle umiejętności, skoro większosć z nich to motywy "na raz" i bardzo rzadko faktycznie zręcznościowe...

 

Aa, no i same lokacje, jak mógłbym o nich nie wspomnieć! Jedne są lepsze, inne są gorsze. Tych lepszych dla mnie było może ze 3-4. Reszta była albo "tylko" dobra, albo słaba. Zarówno graficznie jak i designowo, gdzie jak już wspomniałem we wcześniejszym akapicie - więcej w tym było eksploracji niż platformówkowania. No i tak, uprzedzając argumenty, że przecież M64 i MS były zrobione w podobnym stylu. Tak, były. Ale potrafiły w jednej "otwartej" lokacji zamieścić więcej wyzwania i więcej skakania niż w całym Odyssey.

 

Mario Odyssey to niezaprzeczalnie fantastyczna gra EKSPLORACYJNA. Zwiedzanie świata jest ultra przyjemne, zbieranie księżyców wciąga, sama gra jest po prostu bardzo ale to bardzo przyjemna. Ale jest to, dla mnie, bardzo słaba gra platformowa. W tej kwestii, Mario Galaxy 1 & 2 to w dalszym ciągu niedoścignieni liderzy trójwymiarowych gier platformowych, w których zagrało absolutnie wszystko, począwszy od mechanik, power-upów, soundtracku, lokacji, wszystkiego.

 

Nintendo gdzieś w tej pogoni za sandboxami (bo podejrzewam, że tym właśnie była nowa Zelda i Mario, pogonią za modą na piaskownice) zgubiło sens całego Mario. Widać to w szczególności po tych kilka dodatkowych etapach, odosobnionych od głównych lokacji, w których widać, że Big N jak chce, to potrafi zrobić solidną platformówkę. I choć w przypadku Zeldy przejście w sandbox wyszło serii na dobre, bo w końcu te gry zawsze opierały się na eksploracji, tak w Mario im to za bardzo nie wyszło. Nadal to jest dobra, nawet bardzo dobra gra, ale Marian z tego kiepski. Te wszystkie dziesiątki w internetach pokazują tylko jak bardzo rynek trójwymiarowych gier platformowych podupadł w ostatnich latach... I jak Nintendo nadal ma chody u graczy.

 

Jako gra:

8.5/10

 

Jako Mario:

6/10

 

 

PS odnośnie "recenzji" Zeldy jaką tu swego czasu umieściłem zarzucano mi to, że podszedłem do tematu zbyt ostrożnie i pomimo tego, że widziałem wady tej pozycji postanowiłem jej dać pełną dychę. Wziąłem to sobie do serca i jakbym miał dziś napisać nową opinię na temat Breath of the Wild, to dychy z pewnością bym jej nie wystawił. Stąd też moja powyższa opinia na temat Mario Odyssey. Surowsza, bardziej osobista, bez przymykania oko na to co mi się nie podoba.

Ja na początku byłem oczarowany, a teraz widzę te wszystkie niedogodności i oczko z dychy mi ucieka. Na przyszłość będę czekał, aż emocje opadną, SMO jest słabsze od SMG1 i 2, a nawet od SM64. Imo GOTY dla Zeldy niezagrożone. Edytowane przez zdrowywariat
Odnośnik do komentarza

Wolfenstein The New Order - lekki zawód. Paradoksalnie bardziej podobała mi się sama historia niż gameplay, a może bardziej sam gunplay, który jest dla mnie mocno przeciętny. Nie czułem w ogóle mocy broni, strzelanie z większości pukawek było kompletnie beznamiętne. Jedynie shotgun i snajperka z pewnym ulepszeniem dawały jako taką frajdę ze strzelania. I jak na początku irytowały mnie momenty w przestoju w postacie "eksploracji' naszej bazy wypadowej, tak później tylko czekałem na jakiś spokojniejszy moment w którym nie ma zbyt dużo strzelania. Plus za to, że kilka momentów możemy załatwić po cichu. Co do samej historii jest ona momentami groteskowa, ale nie brakuje poważniejszych momentów, choć trochę typowo dla Amerykanów pompatycznych. Wciągnąłem się, szczególnie pod koniec. Lokacje też potrafią miło zaskoczyć, jest różnorodnie, trochę absurdalnie, ale tak miało być. W ogólnym rozrachunku jest to oczywiście dobra gra, jednak spodziewałem się większej frajdy ze strzelania, które niestety nie uświadczyłem. Oprawy nie oceniam, bo zagrałem w to dopiero teraz, a dobrze wiemy, że gra ma past-genowe korzenie.

 

7-

Czyli nie jestem odosobniony w opinii. Bardzo podobnie odebrałem gierkę i nadal zachodzę o głowę dlaczego niektórym aż tak się spodobała. Gunplay jest strasznie nijaki, a w FPSie ja osobiście stawiam go na pierwszym miejscu. Co z tego że wszystko inne jest ok (ale też w sumie bez szału w tym Wolfie) jak nie ma przyjemności z pifpafowania? Dla mnie również 7/10.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

PS odnośnie "recenzji" Zeldy jaką tu swego czasu umieściłem zarzucano mi to, że podszedłem do tematu zbyt ostrożnie i pomimo tego, że widziałem wady tej pozycji postanowiłem jej dać pełną dychę. Wziąłem to sobie do serca i jakbym miał dziś napisać nową opinię na temat Breath of the Wild, to dychy z pewnością bym jej nie wystawił. Stąd też moja powyższa opinia na temat Mario Odyssey. Surowsza, bardziej osobista, bez przymykania oko na to co mi się nie podoba.

jezu Rayos to Twoja ocena, jak chciałeś wystawić 10 to znaczy, że wg Ciebie gra jest na 10 i cześć. Nie wystawiaj ocen pod wymagania innych bo ch,uja warte to jest wtedy.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Enslaved : Odyssey to the West 

 

Jeśli ktoś nie kojarzy, o co biega : postapokaliptyczny świat z dwójką współpracujących bohaterów (sterujemy mięśniakiem, a laska, której pomagamy, to "mózg"), bardzo luźno inspirowany chińską legendą. Miałem na liście do odhaczenia ze względu na setting i dosyć dobre recenzje sprzed lat, ale w sumie nie pamiętałem, czym ta gierka tak naprawdę jest. 

 

Otóż mamy zjadliwy i całkiem przyjemny miks eksploracji, wspinania ala Uncharted (czyli samograjowego, z rzadkimi wyjątkami w postaci skakania przez jakieś ruchome przeszkody-pułapki) i walki w formie bieda-GoWa (dosłownie dwa ciosy na krzyż z możliwością "dokupienia" mało przydatnych dodatkowych, choojowe parry i dziwne strzelanie). Gra miała premierę w 2010 i czuć tutaj pojawiające się wtedy trendy. Jest łatwo, ważne elementy się świecą/są pokazywane najazdami kamery (inna sprawa, że czasem otoczenie jest dosyć nieczytelne i zlewa się w całość, więc momentami się to przydaje), wszystko pokazane i podane na tacy, no i idziemy sobie z punktu A do B (to akurat spoko). Nic nadzwyczajnego, ot relaksujące doświadczenie bez dużych ambicji w temacie gameplay'u. Nadrabia przede wszystkim designem, czy to świata (świetne widoki zniszczonych Stanów Zjednoczonych, gdzie natura zaczyna odbierać, co jej), czy bohaterów, no i całkiem zgrabnym, choć raczej prostym scenariuszem i dialogami. Głównych bohaterów można polubić. Szkoda, że końcówka jest jakaś taka nagła i jakby urwana. Gra zresztą jest dosyć krótka (może z 8h), co akurat mi pasuje. Nie zdąży znudzić, poza tym co chwile dostajemy jakiś mały, fajny nowy patent. Szkoda, że muzyka zdaje się nie istnieć (ja w każdym razie nie zapamiętałem nawet jednej nuty). Kamera też często daje popalić. Irytować mogą też predefiniowane miejsca, w których możemy się wspinać/zeskoczyć, bywa sztywno i nienaturalnie. Ogólnie gra na mocne 7 i w sumie polecam jako odskocznię od "wielkich" tytułów. 

 

Aha, grałem na PC, który otrzymał swój port dopiero w 2013, no i konwersja jest beznadziejna. Począwszy od ograniczonych ustawień graficznych (brak chociażby AA), przez to, że ich zmiana praktycznie nie ma wpływu na wydajność (800x600 na low działa tak samo, jak FHD na high), aż po taką pierdołę, jak informacja o "niewyłączaniu konsoli w trakcie zapisywania stanu". Mój sprzęt jest nie pierwszej młodości, ale pastgenową gierkę na Unrealu powinien łyknąć aż miło, i z reguły było płynnie, ale zgrzyty pojawiały się przy ładowaniu lokacji czy filmików. No ale mniejsza z tym. 

Odnośnik do komentarza

 

PS odnośnie "recenzji" Zeldy jaką tu swego czasu umieściłem zarzucano mi to, że podszedłem do tematu zbyt ostrożnie i pomimo tego, że widziałem wady tej pozycji postanowiłem jej dać pełną dychę. Wziąłem to sobie do serca i jakbym miał dziś napisać nową opinię na temat Breath of the Wild, to dychy z pewnością bym jej nie wystawił. Stąd też moja powyższa opinia na temat Mario Odyssey. Surowsza, bardziej osobista, bez przymykania oko na to co mi się nie podoba.

jezu Rayos to Twoja ocena, jak chciałeś wystawić 10 to znaczy, że wg Ciebie gra jest na 10 i cześć. Nie wystawiaj ocen pod wymagania innych bo ch,uja warte to jest wtedy.

No ja wiem przecież, ale chciałem Mario wystawić 8.5 więc wystawiłem. Z czystym i spokojnym sumieniem

Odnośnik do komentarza

 

 

PS odnośnie "recenzji" Zeldy jaką tu swego czasu umieściłem zarzucano mi to, że podszedłem do tematu zbyt ostrożnie i pomimo tego, że widziałem wady tej pozycji postanowiłem jej dać pełną dychę. Wziąłem to sobie do serca i jakbym miał dziś napisać nową opinię na temat Breath of the Wild, to dychy z pewnością bym jej nie wystawił. Stąd też moja powyższa opinia na temat Mario Odyssey. Surowsza, bardziej osobista, bez przymykania oko na to co mi się nie podoba.

jezu Rayos to Twoja ocena, jak chciałeś wystawić 10 to znaczy, że wg Ciebie gra jest na 10 i cześć. Nie wystawiaj ocen pod wymagania innych bo ch,uja warte to jest wtedy.

No ja wiem przecież, ale chciałem Mario wystawić 8.5 więc wystawiłem. Z czystym i spokojnym sumieniem

Ale z tą Zeldą to na serio byś nie dał 10 ?

Odnośnik do komentarza

 

 

 

PS odnośnie "recenzji" Zeldy jaką tu swego czasu umieściłem zarzucano mi to, że podszedłem do tematu zbyt ostrożnie i pomimo tego, że widziałem wady tej pozycji postanowiłem jej dać pełną dychę. Wziąłem to sobie do serca i jakbym miał dziś napisać nową opinię na temat Breath of the Wild, to dychy z pewnością bym jej nie wystawił. Stąd też moja powyższa opinia na temat Mario Odyssey. Surowsza, bardziej osobista, bez przymykania oko na to co mi się nie podoba.

jezu Rayos to Twoja ocena, jak chciałeś wystawić 10 to znaczy, że wg Ciebie gra jest na 10 i cześć. Nie wystawiaj ocen pod wymagania innych bo ch,uja warte to jest wtedy.

No ja wiem przecież, ale chciałem Mario wystawić 8.5 więc wystawiłem. Z czystym i spokojnym sumieniem

Ale z tą Zeldą to na serio byś nie dał 10 ?

 

 

9.5 :usmiech: 

Archon? Zawsze szanowałem.

Odnośnik do komentarza

Po 40h, zebraniu wszystkich fioletowych monet, 505 księżyców i przejściu wszystkich światów będę odkładał nowego Mariana na półkę. 

 

+ nowa formuła - bardzo mi podszedł schemat małych, otwartych światów wypełnionych po brzegi znajdźkami. Każda kraina wprowadza nowy mechanizm (albo nawet kilka) , przez co tak naprawdę nudziłem się jedynie w momentach, kiedy lizałem ściany, żeby znaleźć YEBANE ostatnie 3 monety.

+ design/poziom trudności - nie w sensie tego, jak nisko czy wysoko zawieszona jest poprzeczka, ale w takim, że tak naprawdę jej nie ma. Każdy może sam zadecydować jak łatwo czy trudno będzie w trakcie gry. Można w kilka h pyknąć główny wątek i być zadowolonym albo wyciskać ostatnie soki robiąc dodatkowe rzeczy, które są już zdecydowanie trudniejsze. Wychodzi tutaj nieziemski geniusz designerski Nintendo, które tak naprawdę zrobiło kolejną grę dla każdego, kompletnie oddzielając od siebie te elementy różniące się ciężkością. Coś niesamowitego.

+ moveset Mariana - gdybym miał powiedzieć, w jakiej grze z 2017 najbardziej czułem, że rozwinąłem skilla, to nie byłby to żaden z "poważnych" tegorocznych tytułów, a właśnie SMO. Przeskok z pierwszych trzech godzin, w których potrafiłem się wspiąć tylko na niskie półki, przez nieudolne próby robienia prostych kombinacji, aż do drugiej połowy gry, w której odbijałem się od czapki czy ścian jak poyebany, przelatując pół planszy nie dotykając ziemi był mega satysfakcjonujący. 

 

- sterowanie - wg mnie w tym elemencie Odyssey bardzo daleko do ideału. Bardzo często miałem irytujące sytuacje, w których Mario łapał się krawędzi i randomowo wybierał sobie, czy wespnie się, czy odskoczy. Korygowanie w locie też średnie. Ale najgorsze jest to, że Nintendo tak mocno forsowało sterowanie joyconami. Na pro controllerze, czy grając w trybie handheld po prostu jest gorzej przez brak niektórych ruchów i trudność wykonywania innych. Skoro jednym z chwytów reklamowych Switcha jest mnogość opcji, to w każdym wariancie powinno być to samo, zwłaszcza w grze z flagowej serii.

 

+- oprawa - niektóre światy wyglądają i brzmią cudownie, ale są też takie, które graficznie i muzycznie są mocno nijakie. Sama grafika też pozostawia trochę do życzenia pod względem technicznym. Skoro Zelda, która wyszła też na WiiU wyglądała ogólnie dużo lepiej to nie ma chyba wytłumaczenia, dlaczego Mario chwilami wygląda jak gra z dwóch generacji wstecz.

 

Na koniec zostawiłem sobie największy plus SMO - ilość zabawy i radochy, jakie mi ta gra sprawiła. Gry Nintendo mają często w sobie coś takiego, co wymyka się schematom i Odyssey też to ma. Widać to wtedy, kiedy piątą czy szóstą godzinę siedzisz przed tv i po raz dziesiąty cieszysz ryja - do jakiegoś nowego pomysłu, easter egga, widoku w grze czy czegoś innego, czego się nie kompletnie nie spodziewałeś. W jednej z zagranicznych recek ktoś dokładnie opisał, jak się czułem grając - "Super Mario Odyssey is a celebration of video games". Nie jest idealny, ale nie musi być. Tłuste 4/5. Nintendo w tym roku po raz kolejny rozyebało system.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Super Mario Odyssey - 830 rogalów zebranych, z 15 może przy użyciu królika i kończe grę. Dla mnie najlepszy Marian 3D jaki wyszedł choć tak naprawdę nie grałem w ich zbyt wiele, ale chyba te najlepsze (SMG 1/2) mam za sobą i je pokonuje na pewno. Naprawdę do rzeczy do których mógłbym się przyczepić jest bardzo mało - na pewno end game jest hóiowy - o ile jeszcze zbieranie brakujących księżyców na poprzednich rundach nawet nie przeszkadza tak same 2 dodatkowe etapy mocną ssą pauke. OST moim zdaniem wypada bardzo dobrze choć tez mam wrazenie że w SMG był lepszy. No i kórva nie ma krainy z moją ulubioną tematyką Marianowa tj. haunted house, duszki itp. Może w DLC
​Jeśli chodzi o plusy to wiadomo - otwarta struktura świata, mnóstwo rzeczy do roboty i kolekcjonowania które sprawia radość, niektóre krainy naprawdę są przegenialny jak pustynia, plaża, miasto czy taka jedna lokacja z bossem któa klimatem niszczy cała reszte i az szkoda że jest to tylko malutka plansza bo chciałoby się pełnokrwista kraine. Zestaw ruchów Mariana i kombinacji to sam segz, nie mogę się doczekać pierwszych speedrunów. 

Ogólnie to wlepiam grze ocenke 9/10 co u mnie jest tytułem wprost wyyebanym pod stratosferę. Jest lekki niedosyt, to fakt, chcoałoby się więcej większych i rownie genialnych swiatów jak pustynia czy plaża, ale liczę że DLC albo SMO2 już dadzą do palnika zdrowo. 

 

Zelda, Nier, Marian - TOP 3 jak na te chwile.

 

EDIT:

Obejrzałęm teraz reckę arhn - co jak co, ale do tego minusa ze niespójność świata, ludzie i miasto mega kontrastuje z reszta i slabo to wygląda OJACIEPANIE jak ja się nie zgadzam. Dla mnie ta roznorodnosc jest jednym z większym plusów tytułu i nie ma to jak chwile zapier.dalac cavemanem po jungli obok TRexa, a zaraz jezdzic na skuterku po miescie czy skakać po

księżycu

 

Edytowane przez XM.
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...