Skocz do zawartości

ogqozo

Senior Member
  • Postów

    22 391
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    53

Treść opublikowana przez ogqozo

  1. Przez ostatni tydzień robiłem sporo rzeczy, przy których ostro przeklinam i mam trochę dość. Walka z Kid G i dwoma deathclawami w symulatorze jest absurdalnym skokiem trudności, a co gorsza, trzeba za każdym razem stoczyć wszystkie kurwa poprzednie, bardzo łatwe, żeby do niej dojść. Do tego finałowego boss rucha to mi się nawet nie chce podchodzić. Nie wiem no... Mogę coś powtarzać i się stawać lepszym, ale nienawidzę jak początek jest łatwy i jego też trzeba powtarzać. Ten debil jest absurdalnie szybki i agresywny, bardzo ciężki nawet sam, a dwóch tak silnych przydupasów sprawia, że agresywne podejście jest niemalże samobójcze. Wszystkie trzy postaci ruszają się szybciej niż najszybsza nasza postać, atakują zaje'biście szybko i mocno, w tym atakami zabijającymi od razu. Wyzwanie podniecające, ale te wszystkie walki przed są wyczerpujące. Nie wiem no... sporo osób tu gada o platynie, ciekaw jestem ile osób faktycznie ją zrobiło/zrobi, na pewno jak ktoś umie to się da to wszystko wygrać, ale będzie trochę ciężej niż na pianinku.
  2. Nomura potwierdził, że materia Knights of the Round będzie tylko dostępna jako bonus za posiadanie sejwa ze splatynowanego Kingdom Hearts 4,(66).
  3. Rebirth opisuje podróż do Temple of the Ancients, więc nie ma snowboardu. Wydaje się pewny w trójeczce, biorąc pod uwagę, że Square-Enix stara się ewidentnie zmieścić każdy gatunek klasycznych hiciorów z N64 w jednej grze. Wiele gierek ma nowy wariant hard pojawiający się później, zazwyczaj pod koniec gry albo nawet po przejściu. Niekoniecznie są jakoś specjalnie trudne, ot nieco więcej i bardziej rozbudowane.
  4. Ta gra ma tyle kapitalnych wyjątkowych momentów i pomysłów, że bardzo dobrze, że można sobie odpocząć między nimi i przekąsić czosnkiem.
  5. ogqozo

    Balatro

    Jeśli nie grasz w Balatro nawet śniąc, to nie jesteś prawdziwym graczem. "Moim głównym zainteresowaniem w Balatro zawsze będzie design; i liczba sugestii, krytyki i ciekawych dyskusji naprawdę mnie zainspirowała do tego, by znowu myśleć. Pracuję obecnie nad portem na telefony i uaktualnieniem balansu, które zapewne wniesie też trochę całkiem ciekawych zmian zawartości. Myślę, że naprawdę docenicie, jak wpłyną one różnorodność i ogólne doświadczenie na wyższych poziomach trudności. Wiem, że gra nie jest obecnie idealna, i widziełm wiele pytań o to, ile będę nad nią pracował. Wiedzcie, że mam zamiar długo przy tym być, i już teraz mam masę pomysłów na kolejne fajne rzeczy. Konkrety ujawnię dopiero wtedy, gdy będą jakieś konkrety do ujawnienia - ale gra na pewno nie będzie porzucona, zbyt dobrze się z nią bawię".
  6. O to co jest kanonem to ludzie się w niektórych miejscach internetu tak ostro kłócą, że to zostawię hehe. W ogóle to próbowałem to wymaksować i przeczytałem w końcu w necie, że... się nie da. Ocena SSS jest tak naprawdę niemożliwa, KAŻDY ma zaliczone 3 goody zamiast greatów w każdej rundzie, zapewne jest to błąd gry. A myślałem, kurde, czemu wiecznie mi niby brakuje precyzji.
  7. Niemaksowaczom powiem tyle: randka Reda w Gold Saucer zaskakująco wiele wnosi. Porównanie limitów z oryginału i dzis. Ech... kiedyś to się nie trzeba było męczyć w 30 klatkach, w grze niczym z Pegazusa, przecież w takim klatkażu oczy ludziom wypadają...
  8. Platyna jest głównie za wypełnienie gabloty u Johnny'ego, tam wpada jedno trofeum za zaliczenie, styke brąz, niekoniecznie na złoto. Acz warto chyba, niezłe wyzwanie. Dla mnie zdecydowanie ulubione w karciance w całej grze - konieczność zarządzania długofalowego i to ile różnych decyzji ma jakiś wpływ na kształt tego całego wyniku 3 rund wzniosło gierkę na wyższy poziom imo, kapitalna sprawa. I taka sugestia, że gra faktycznie mogłaby dostać rozwinięcie, z bardziej rozbudowanymi walkami, celami, dynamicznymi wydarzeniami i zarządzaniem surowcami i strategicznym ryzykiem. A propos poprzednich stron i żalu, że za dużo pobocznej zawartości i mało głównego wątku. Zabawne, że pamiętam mówienie tego tyle lat temu o tym, że zapominam o głównej grze przez nadmiar minigierek w FF7, ale pamiętam raczej samotność w tym uczuciu hehe. Jakoś z czasów "bycia hejterem FF7" nie pamiętam. by to było popularne podejście. Dla mnie zaś zawsze dwa najbardziej hejtowane fajnale to były siedem i dziesięć czysto niemal z racji minigierek. A minigierki w oryginale były naprawdę duuuuużo bardziej monotonne i mniej oczywiste i często strasznie powolne. Na samym zdobyciu złotego chocobo spędziłem chyba więcej czasu, niż na całym głównym wątku, wszystkich postaci. Najlepszy summon w nagrodę to było coś, co nie pozwalało zostawić tego, ale zasady były tak mętne, a wszystko trwało tak długo. Nawet wiedząc, co trzeba robić i kogo z kim hodować, musieliśmy oglądać te wyścigi po prostej linii miliard razy. A zrobienie wszystkich misji w Fort Condor? Bez śledzenia cały czas poradnika to co, dosłownie po każdej scence wracanie tam zobaczyć, czy pojawił się nowy challenge? A z poradnikiem... wracanie tam, ile, 30 razy w ciągu gry, przez pustą mapę świata i masy losowych walk? Właściwie to tak ogólnie sporo osób tak uważało (nie w PE, z tego co pamiętam), co jednak nie było jakimś istotnym punktem dyskusji o FF7. Wiele osób na świecie uważało że gierki słabe, ale FF7 i tak najlepsza gra ever. Być może obecność TROFEÓW sprawia że ludzie bardziej myślą o tym niż tak jak na PSX, że coś jest i robisz jak chcesz a jak nie chcesz to nie i nic więcej nie ma. (Ale nawet te obowiązkowe w oryginale potrafiły dobić...) Dla mnie różnica jest taka - te gierki są znacznie lepsze niż te w siódemce czy dziesiątce po prostu. Jakby przebiegały tak jak w oryginale, to też bym narzekał.
  9. ogqozo

    NBA

    Na Zachodzie jeszcze jeden zwrot akcji, bo Houston Rockets zaczęli masowo wygrywać i są nagle blisko Lakers czy Warriors w walce o 10. miejsce hehe. Jasne, przeciwnicy byli w większości ciency, ale zrobili, co mogli. Jalen Green to przykład kolesia, który był niby tylko hype i "ma być gwiazdą" i dużo rzuca ale efektywne to nie jest, do... obecnie po prostu dobrego gracza który dużo rzuca. Bez Senguna ekipa wydaje się bardziej skupiona na prostych rolach. Sengun niby robi wszystko, bo i duży, i podaje, i rzuca i tak dalej - ale łatwo zauważyć, że nie robi żadnej z tych rzeczy najlepiej na świecie. Taki Jock Landale gra prościej, ale na swój sposób skutecznie. Ponadto on nawet trafia trójki, jeśli już rzuca, więc zostaje więcej opcji z Amenem Thompsonem, który rzucać nie umie, ale jest kapitalnym obrońcą. Ogólnie bronią mono, VanVleet i Green dyrygują ekipą, świetny jest znowu Dillon Brooks. Przeciwnicy ciency byli, ale dystans zrobił się mały, i Lakers i Warriors mają dodatkowe ciśnienie, że nie mogą nawet tylko czekać na play-in. Nadal możliwe, że chyba większość gwiazd NBA będzie naprzeciw siebie w play-in, bo całkiem możliwe nadal, że ich skład to będzie Lakers, Warriors, Suns i Dallas hehe. Będzie większa oglądalność niż finałów, chociaż duży tradycyjny fandom Bostonu może wyrównać fakt, że neutralni fani nie uważają nawet Tatuma za jakąś największą supergwiazdę. W ogóle to rok temu wyjątkowo Wschód wygrał więcej meczów, niż Zachód, a teraz znowu w to trudno uwierzyć. Prawie wszystkie największe gwiazdy ligi są na Zachodzie (Wembanyama już się chyba też wlicza, ludzie serio uważają w necie że on JEST obecnie wśród może 10-20 najlepszych ogólnie graczy w NBA lol), a ponadto wydaje się, że każda ekipa z tej dziesiątki mogłaby - jakby miała dobry dzień - powalczyć z prawie każdym na Wschodzie spokojnie. Na 15 ekip z dodatnim bilansem punktów w marcu, tylko 4 są ze Wschodu.
  10. W każdej grze są zboczeńcy. W sumie jakby potraktować to jako czysto grę akcji, to Odyn (przynajmniej pierwszy) może nie być skomplikowany i ktoś może nawet nie zauważyć, że inni płaczą. "Wystarczy" unikać wszystkich ataków i używać dowolnych z wielu dość prostych metod zadawania obrażeń (chociaż wielu takich fanów akcji może się naciąć na Reprisal, który i tak zmusza do przemyślenia podejścia - da się jednak to zrobić, bo, spoiler alert, Reprisal działa tylko na skille ATB, a w Rebirth są też synergy skills, którymi da się dużo zabrać, jak się wie kiedy) i pewnie da się tak wygrać walkę na prostaka. Opis w Asses jest w tej walce nieco mylący, jak ktoś unika obrażeń i dużo i szybko ich zadaje to wystarczy tak naprawdę. Geniusz systemu walki Rebirth jest jednak taki, że jest BARDZO elastyczny w aspekcie RPG i akcji. Teraz mamy duże nastawienie na idealny blok, ale też mamy materię, która po wymaksowaniu daje nam bardzo duże okienko na ten perfect blok. Jest wiele takich wsparć, które można sobie samemu pobudować, bo materii, umiejętności i możliwości jest mnóstwo, no mnóstwo. Kto się czuje pewnie z blokowaniem i unikaniem, może pójść w zupełnie inne rejony, a kto inny może wykorzystać levelowanie i ekwipunek i zbudować taki team, który nie będzie wymagał zaawansowanego klikania w samej walce i i tak przeżyje. I to na różnych stopniach zaawansowania jest prawda czy to na zwykłych bossów, czy ten powalony boss ruch Chadleya na hardzie. Final Fantasy XVI poszło na kompromis, który nadal rozumiem - naprawdę wiele osób na świecie nie interesuje się takimi grami, jak Rebirth. Wiem, czemu zrobili taką grę. Ale Rebirth pokazało, że kompromis nie jest potrzebny. Można mieć wszystko. Efektowne walki esperów, które powalają animacjami. Ekscytującą szermierkę 1-na-1 Cloudem. Ekipę walczącą razem. Zarządzanie składem, build jednej postaci, build ekipy. Trening. Współgranie wielu czynników. Przydaje się też refleks i wyczucie akcji. Wpływ naszej eksploracji na odczuwalny rozwój ekipy. Masa, masa rzeczy, z których można korzystać, i fajnie, ale do przeżycia wcale nie trzeba. A do tego TAKŻE wielki i spójny świat, który pod koniec gry możemy naprawdę "poczuć", przemierzając z lewa do prawa, i jasne, nie jest ten aspekt specjalnie ciekawszy niż klasyczne mapy świata z jRPG-ów,poruszanie się jest powolne i nic się nie dzieje, dziś to nie pociąga, ale udało się i to oddać tak dobrze, jak jeszcze nikt nie zrobił, z widoczkami i spójnością miejscówek, które zwiedzaliśmy przez poprzednie 100 godzin z detalami. Nie każdy to lubi, nie ma takiej gry że każdy lubi. Ale kurczę, sam ten 12. rozdział jakby wydano jako osobną grę, to bym przyznał że supersympatyczna gierka warta na pewno normalnej ceny dużej gry. Potencjał wydaje się nieskończony. Może po skończeniu FF7, Square-Enix będzie w stanie doić markę dalej i rzucić kasę na przykład na "Final Fantasy 7: Final Fantasy 8 Remake"?
  11. ogqozo

    Rise of the Ronin

    Słaba gra popularnego gatunku nadal sprzeda się lepiej, niż dobra gra niepopularnego. To nie jest wybór twórców, tylko gejmerów, klientów. Taki Days Gone został zjechany w recenzjach badziej niż Ronin, a i tak sprzedał dużo więcej sztuk za wysoką cenę, niż każdy wybitny, pomysłowy, oryginalny, 90-95 na Mecie indyk. Na forumie też miał dużo więcej fanów niż owe lepsze gry innych gatunków.
  12. Nie będę jednak ściemniał, kilka minigierek w "ostatecznym minigierkowym wyzwaniu" może być naprawdę ciężkie, ale palmę pierszeństwa w kompletowaniu gry jednak mają walki. Te dodatkowe są naprawdę, naprawdę ciężkie, w sumie już począwszy od Odyna pod koniec gry gra naprawdę testuje możliwości, no ale powiedzmy że częścią gry jest obniżenie siły tych summonów hehe, a potem spora część Harda potrafi naprawdę być ciężka, a ostateczne wyzwania potrafią wprowadzić w depresję. Co za kapitalny pomysł na walkę w ogóle. Jak kolesiowi się znudzi brak wyzwania, to cię zabije. Myślę, że to metakomentarz do fanów "trudności" gierek i narzekania na FF XVI. Być może opis w Assess powinien być bardziej zgodny z tym, jaki faktycznie jest mechanizm tej walki, bo może zmylić. W każdym razie walki z tym typem naprawdę zrobiły na mnie początkowo wrażenie "jak ja to kurwa mam przeżyć" hehe. W sumie ostatnia plansza (Czwarta na hardzie) Fort Condor to chyba jedyna rzecz, przy której uznałem, że potem to zrobię i poszedłem dalej. Może to źle, bo już przez poprzednie siedem miałem jakąś wprawę i wyczucie może, a teraz kiedykolwiek do tego wrócić i znowu rozkminiać może będzie tylko ciężej.
  13. ogqozo

    Stellar Blade

    Twórcy zawsze mówili że to jest action RPG, któremu najbliżej do Niera Automaty, jego głównej inspiracji (choć wymieniono też Sekiro i Bayonettę), i że mocne nastawienie gry jest na buildy bohaterki i świat i opowieść itd. To raczej forumek z kolejną grą, choćby miała tytuł Final Fantasy, jest zawiedziony że jak to twórcom nie udało się zrobić Devil May Cry.
  14. No, wszystkie nie, np. Fort Condor nie polega hehe, i już mam problemy. 3D Brawler jest praaawie jak "wciśnij podany przycisk", ale jednak trzeba czytać ciosy i już się męczyłem srogo. Bonusową piosenkę zrobiłem za pierwszym razem na B, a na perfecta to nie wiem, czy zrobię, może potem jak będzie czas.
  15. No w sumie nieco mnie dziwi że ludzie tyle gadają o "trudności" gier, a potem jest problem z sekcją że przez minutę trzeba wciskać przycisk napisany na ekranie. W sensie dla mnie praktycznie wszystko inne w grach jest trudne poza tym żeby wcisnąć dokładnie podany przycisk w dokładnie podanym momencie. Niestety praktycznie wszystkie gry polegające na graniu muzyki wyglądają tak, że nie grasz faktycznie melodii jaką słyszysz, tylko jakiś inny akompaniujący wariant. Tutaj też tak jest, co może dodatkowo rozczarowywać, bo PRAWIE się udało, jest całe sterowanie pozwalające normalnie zagrać każdą nutkę, zawsze ta sama nutka to to samo miejsce - niestety nie da się zrobić perfecta grając "na słuch" bo w kilku kluczowych momentach melodia i przyciski się rozmijają. Myślę, że myląca może być domyślna prędkość przesuwu, bo przy tak wolnej, człowiek może mieć problem ogarnąć szybsze sekcje dokładnie, mija zbyt wiele czasu pomiędzy pojawieniem się a wciśnięciem i jest za wiele przycisków naraz w tych kilku momentach. Na każdej da się nauczyć piosenki na wyczucie, ale chyba na domyślnej jest to trudniejsze. Ogólnie jednak to wszystko wydaje mi się trudniejsze od takich gierek, że po prostu wciskasz przycisk. A parę takich mniej oczywistych jest tutaj. Np. zdziwiłem się że nikt nie jęczy na sekcję że się rzuca Cait Sithem. Próbowałem ją robić na 10/10 tak jak Square chciało, touchpadem, ale no kiedy twórcy gier pogodzą się z tym, że ten touchpad to do niczego się nie nadaje poza tym żeby go wciskać do włączenia mapy jak jakiś ogromny Select. Poszło od razu po przełączeniu na sterowanie gałką, no ale opcja była... To jakbym obniżył poziom na easy... Ogólnie sekcja że sterujesz Cait Sithem była dla mnie ciężka i niezgrabna, zwłaszcza te trzy walki solowe.
  16. ogqozo

    NBA

    Cały czas gra się coraz mniej i coraz mocniej się min-maxuje wysiłek, nie ma co porównywać. W ostatnim sezonie tylko 9 graczy miało choćby po 36 minut na mecz, kiedyś był to dziesiątki w całej lidze i uważano to za jakąś typową średnią, 36, choć niejeden grał i ponad 40 jak Iverson czy Garnett. Thibs ma reputację mordownika, ale akurat np. w sezonie 2010-11, Rose jakoś się strasznie nie wybijał... Monta Ellis grał więcej minut, Durant grał więcej minut, LeBron, John Wall, Blake Griffin, Deron Williams, Eric Gordon... A propos rozgrywających z przeszłości, Suns podobno podpisali na próbny kontrakt Isaiah Thomasa. On też ma 35 lat i kiedyś był gwiazdą, "prowadząc Boston do wygranych" rzucając masę punktów. Przez następne 7 lat, Thomas zmieniał klub 13 razy, ale nigdzie nie przekonał. Thomas nie będzie oficjalnie najniższym graczem w NBA, bo w składzie Nets pozostaje Jacob Gilyard (173 cm). Temu to niestety się też skończyła bajka raczej. Pisałem niegdyś o jego zaskakująco przyzwoitej grze dla Memphis - jasne, tylko dlatego, że skład został dosłownie wręcz zdziesiątkowany, ale jak na to, że miał być kompletnie nikim z daleka od NBA, to nawet coś tam grał. często ponad 20, ponad 30 minut, a Memphis przegrywało, ale potrafiło powalczyć. Jednak Gilyard nie podbił NBA, Memphis ostatecznie rozwiązało kontrakt, podpisał go Brooklyn, ale na razie nie dostał tam ani minuty. Strona NBA nadal podaje też Markquisa Nowella (170 cm), który jednak tak naprawdę jest zdelegowany do ekipy D-League w Toronto. Na razie nie ma więc nikogo, kto tak naprawdę GRA w NBA mającego poniżej 180 cm.
  17. Kurde to był najbardziej poruszający moment tej gry jak Red XIII płakał
  18. Wciskasz przyciski napisane na ekranie. Melodia faktycznie nie jest oczywista i niestety nie da się grać na słuch, bo w paru sekcjach niektóre ewidentne nuty głównej melodii grasz, a inne nie, ale cała kwestia to wciskać co jest podane. Może być warto zwiększyć prędkość przesuwu, może się wtedy mniej mieszać kolejność i bardziej zmienić się we "wciskasz to co widzisz w momencie jak to zobaczysz". Na A poszło mi za pierwszym razem, na perfecta faktycznie zeszło kilka prób (i bardzo fajnych), ale te komentarze na temat tego kawałka mi pomogły hehe, bo początkowo w ogóle przeszedłem tę sekcję nigdy nie trafiając do hotelu. Kurczę, ile tam jest jakichś pobocznych pomieszczeń w Cosmo Canyon. A tam było faktycznie pianinko, trochę postaci i zawsze przydatna Chakra. Ogólnie zawsze można mieć wątpliwości do zmian w grze. Np. motyw muzyczy Cosmo Canyon oczywiście jest świenty, ale też jakoś mi szkoda, że nie jest bardziej trybalny, że nie ma w nim okrzyków "HU! HA!" do rytmu, kurde czy tylko ja zawsze sobie wyobrażałem, że powinny tam być? Obecna instrumentalizacja jest spoko, po prostu inna, niż ja bym to zrobił. Nie dostaliśmy w Cosmo Canyon jednej z ładniejszych scen z oryginalnego FF7, ale też rozumiem, że w oficjalnej historii to miejsce zawsze było tak naprawdę tłoczne od pielgrzymów... po prostu przez ograniczenia produkcyjne w praktyce w FF7 wyszło ono praktycznie jak kemping, żeby bohaterowie sobie sami posiedzieli przy ognisku na luzie hehe. Czytając wywiady, robi wrażenie, ile rzeczy w Rebirth twórcy tak naprawdę zawsze zamierzali zrobić. Np. że dopiero po wydaniu gry kapnęli się, że w grze nie ma żadnych śladów przyjaźni Tify i Aerith, i uznali "kurde, oczywiście że one się przyjaźnią, widocznie nie wstawiliśmy żadnych scen w których gracz to faktycznie widzi hehe". I tak dalej z dość wieloma rzeczami. Niesamowite, że jednak je mogli zrobić po prawie TRZYDZIESTU latach. Spartakus PSX Extreme czy giereczka o głaskaniu chocobo? "Eat a dick, lactic acid" to najlepszych cytat z gry.
  19. Ludzie mówiący że Rebirth to "top 3 generacji" strasznie przesadzają z chwaleniem, tych dwóch pozostałych gier.
  20. Rebirth nadal jest do tyłu za Xenoblade'em i nie można obniżyć sobie levelu, więc akurat z przeciwnikiem na 70 levelu nie da sięc już sprawdzić hehe. No ale takie mam wrażenie. Ten akurat jeden boss (no, paru), jak ty masz 50 level, jest po prostu słabszy na dynamic niż na normalu. Nie robiłem kopania danych, jakie dokładnie ma statsy. Ale takie mam wrażenie. Poproście kogoś, kto ma 50 level, żeby włączył tę walkę w obu trybach. Ale różnica nie jest tak ważna, jak niektórzy może myślą. Ogólnie za dużo gadacie o poziomach trudności, które nie są tak znaczące do tego, co jest faktycznie ciekawe w tej grze. Przy tych bossach ważne jest często podejście. W tej grze można przecież nawet bez zmiany materii i ekwipunku tę samą walkę rozegrać zupełnie inaczej, bo np. stagger wpadnie z odpowiednim momencie, nie zmarnujemy limita na moment desperacji, będziemy mieli szybko gotowe 3 levele limitów u każdej postaci, będziemy mieli gotowy na czas odpowiedni ward albo nabicie staggera u Tify albo Caita z setkami lucka, albo też użyjemy jednej z wielu metod na obniżenie obrażeń lub skupienie jej na jednej postaci, albo będziemy mieli nielimitowane MP na decydujące czary, albo... Jest tyle bardzo mocnych taktyk, które jednak wymagają specyficznego ustawienia ich, ale jak wyjdą, to pozwalają na rzeczy niemożliwe przy po prostu "życiu chwilą" - to jest najważniejsze w tych dodatkowych walkach, a nie sam level. Walki w FF7 Rebirth są jak granie na gitarze, możesz dać nawet tę samą gitarę z tym samym sprzętem 10 ludziom i każdy zagra na niej w swoim stylu.
  21. Te walki da się zrobić na 49 levelu, zwlaszcza na dynamic, ale łatwo nie będzie. Trzeba raczej mieć COŚ co zatrzyma ich finalne ataki, acz jest kilka różnych metod na to. Przy odpowiednim setupie i taktyce na pewno jednak do zrobienia na 50 levelu na dynamic, na normalu może być ciężko. Po zaliczeniu wszystkich questów, ten ostatni za zrobienie wszystkiego jest naprawdę ciężko, są dodatki u Chadleya które są tylko na Hard, i te to już są absolutnym testem możliwości nawet na max levelu. Materia Exp up dotyczy jednej postaci, i raczej nie ma sensu jak dla mnie, bo pod koniec gry levele nabijają się tak szybko. Lepiej poświęcić czas i slota na levelowanie kluczowych materii jak elemental. Po przejściu gry dostajemy 3x Exp i nawet na normalu maksymalny level szybko wpadnie przy robieniu praktycznie czegokolwiek.
  22. ogqozo

    NBA

    Gradey Dick ma dużą rolę w NBA od niedawna, ale już mam dość wszystkiego w mediach na ten temat lol. Dzisiaj Anthony Black podszedł do niego po meczu i ewidentnie kombinował, żeby wymienić się koszulkami, z wielkim uśmiechem.
  23. ogqozo

    Luźne gadki

    Wow, to nie była taka futbolowa nawalanka że trzymaj mnie Grażyna bo nie ręczę za siebie, serio wszyscy nawalali się jak porządne patusy hehe. Szczerze mówiąc to popłakałem się ze śmiechu oglądając wszystkie powtórki, kurva ten Batshuayi to jest mistrzowskie XD
  24. ogqozo

    NBA

    Myślę, że mecz dostarczył. W ostatnim pół minuty, Murray trafił kapitalną trójkę, Doncić trafił kapitalną trójkę na wyrównanie, a potem równo z syreną Kyrie Irving oddał niesamowity rzut. To będzie jeden z tych sławnych momentów, przez które ludzie będą myśleć, że Irving tak ogólnie jest sto razy lepszy niż jest hehe. Świetna też dramatyczna końcówka w Detroit, gdzie Pistons nie są już najgorszą ekipą w lidze. Tą jest Washington, który po pierwszej połowie przegrywa z Bostonem różnicą prawie 30 punktów... W obu ekipach brak wielu podstawowych zawodników.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...