Po ukończeniu syberyjskich przygód Lary przyszedł czas na Shadow of the Tomb Raider i o panie, jak w to się przyjemnie gra. Gra to kolejny krok w ewolucji nowej trylogii. Twórcy postawili tym razem bardziej na eksplorację, niż walkę. Mam za sobą około 10 godzin i miałem może 3 potyczki w tym czasie. Główne mamy tutaj do badanie grobowców i innych pradawnych ruin. Dla większej wczujki wyłączyłem sobie pomaganie przy rozwiązywaniu środowiskowych zagadek (żadnych podświetleń, graficznych wskazówek itp.).
Mamy tu kilka nowych animacji i rozwiązań usprawniających i urozmaicających pokonywanie terenów, grobowców i innych nieodkrytych miejscówek. Zaczynam jednak zauważać pewne uproszczenia growe, które tutaj już wyraźnie zaczynają być po oczach, szczególnie ogrywając ten tytuł bezpośrednio po dwóch wcześniejszych odsłonach. Duży nacisk jest postawiony na polowanie, ale Lara nie może manualnie wejść w tryb skradania się, więc podejście do zwierzyny niezauważonym nie wchodzi w grę. Panna Croft skrada się automstycznie tylko wtedy, kiedy w etapie pojawiają się wrogowie i jeszcze nas nie zauważyli.
Przymykam na to jednak oko, bo dali wreszcie photo mode i aż się spociłem. Wreszcie można cykać fotki tych wspaniałych krajobrazów niezbadanych obszarów. Dla przykładu takie dwie miejscówki szczególnie przykuły moją uwagę.