Treść opublikowana przez Jukka Sarasti
-
Steam Deck
https://store.steampowered.com/app/2287560/Vengeance_of_Mr_Peppermint/ Elegancki beatem up na jakieś 3h z niezłą fabułą inspirowany koreańskim kinem. Działa na Decku bez problemów.
-
Silent Hill 2 Remake
Widzę, że tło dobrze przygotowuje do eksplorowanych tematów seksualności z oryginału.
-
Silent Hill 2 Remake
Tak jak się trochę wahałem czy brać już teraz, tak po tym poście kupiłem. Późnym wieczorem pierwsze obsranie gaci przyjemne chwile z gierką.
-
PS5 PROpremiera, preorder i ogólna szajba :]
Mam nadzieję, że wspierając biznesową postawę dajesz np. napiwki wynajmującemu.
- Anime - temat ogólny.
-
Cyfrowe zakupy growe!
-
The Legend of Heroes Trails of Cold Steel
Ja dodam tylko, że pierwsze Sky ma tragicznie nudne pierwsze kilkanaście godzin i chciałem stosować przemoc wobec kolegi, który mnie na to namówił, ale potem rusza. A dwójka to już kawał giery i tendencja się utrzymuje. Zresztą Kevin z trójki (no, ma też udział w innych grach, ale w trzecim Sky jest głównym protagonistą) to chyba mój ulubiony główny bohater w jRPG.
-
własnie ukonczyłem...
Bardzo miło oba te Spider Many wspominam - pamiętam, że jak w nie grałem, to zepsuła mi się karta pamięci, więc wymasterowałem je do punktu, kiedy przechodziłem na jednym posiedzeniu
-
Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
Ja z GP jestem niesamowicie zadowolony - wpadają rzeczy, których być może normalnie bym nie sprawdził (bo zawsze kupi się coś bardziej priorytetowego), regularnie wpadają gry, które i tak miałem na wishliście. Nie mam też problemu, że wszystko muszę odpalić i ograć - nawet jak jakaś gra, którą chciałem ruszyć wypadnie, no to nie spadnie mi korona z głowy, jak ją sobie potem kupię. Są miesiące, że pykam w jakąś gierkę z GP tylko w tle, ale są też takie, kiedy ogram z niego jakąś dużą gierkę i poprawię jeszcze indykiem. Jak się ma czas na gierki i w miarę szeroki gust, to GP jest naprawdę sztosem. A z drugiej strony gierek dalej kupuję więcej, niż jestem w stanie ograć i nie jest mi smutno, że jednak coś, co mam wjechało do GP i więcej graczy się może pobawić.
- Hell is Us
-
Ghost of Yōtei
Mnie nasuwa się jeszcze jeden ciekawy trop, choć w sumie nie spodziewam się jego wykorzystania - 1588 przyniósł słynny edykt o konfiskacie mieczy, który zupełnie rozbroił niższe stany społeczne (i podobno mocno przyczynił się do rozwoju technik skrytobójczych i walki wręcz;). Patrząc na rok akcji, to można by jeszcze mocniej zarysować potencjalny konflikt naszej babki niebędącej samurajem i teoretycznie pozbawionej nawet możliwości bronienia się wedle ówczesnego prawa (bieganie z kataną podkreśla jej bunt i sprzeciw wobec klasy wyższej) z zepsutą arystokracją z odpicowaną bronią i poczuciem bycia jedynymi panami życia i śmierci w społeczeństwie. W sumie pierwszy Ghost też opierał się mocno na motywie sprzeniewierzenia porządkowi społecznemu i byciu honorowym samurajem na rzecz podjęcia brudnej, ale przez to skutecznej walki z najeźdźcami.
-
Ghost of Yōtei
Musisz mieć dużo mokrych snów o wyborcach PiS.
-
Właśnie zacząłem...
Ninja Gaiden Sigma (nie mam dostępu do Black) zainstalowane, a backlog rośnie
-
Lies of P
Druga faza faktycznie jest wymagającą, ale warto złapać timing tych piorunów, które rzuca - zawsze przede wszystkim serią na początku walki. Perfekcyjny blok odsyła je w jej kierunku i tak "za darmo" na starcie można jej ściąć z 15 procent paska życia.
-
własnie ukonczyłem...
Rozpykałem sobie na Decku w końcu Blasphemous, a że lubię metroidvanie, to miałem swoje oczekiwania. No i zostały spełnione, co tu kryć. Nasz chłopek roztropek w masce-czapce i po ślubach milczenia trafia tutaj na naprawdę spore wyzwania - tak jeśli chodzi o świat, w którym przychodzi mu bytować, jak i starcia jakie będzie musiał stoczyć. No ale po kolei. Rzeczywistość w Blasphemous czerpie z XVI-wiecznego chrześcijaństwa, ale tutaj wykręconego poprzez złowrogą siłę zwaną Cudem. Gra nie odwołuje się jednak bezpośrednio do rzeczywistej religii, czyni to bardziej w warstwie nazwijmy to estetycznej. Tak czy siak, w drodze do kilku możliwych zakończeń Penitent One będzie musiał zmierzyć się z szeregiem umartwiających się biczowników, demonicznych ministrantów czy zakonnic, rycerzy, a przede wszystkim szeregiem bardzo dobrze zaprojektowanych bossów. Umożliwi mu to nieprzekombinowany, ale zaskakująco sycący system walki - można, a nawet czasem trzeba parować ciosy, używać wślizgu, a także używać paru kombosów/ciosów specjalnych. Do tego jeszcze drogę ułatwiają mu soulsowe ectusy, fragmenty różańca nadającego magiczne właściwości oraz parę przypakowanych akcji ofensywnych wymagających uprzednio naładowania paska. Blasphemous ma w sobie też jednak istotny komponent platformówki - nie jest to może gra wyginająca palce jak niektóre partie Hollow Knighta czy całe Aeterna Noctis, ale skakanie nie pełni jedynie roli ozdobnika między bieganiem pomiędzy przeciwnikami. I też działa to bardzo dobrze - w dodatku twórcom świetnie udało się uzyskać soulsowy efekt połączenia świata, gdzie kolejne zwiedzone partie mapy przekładają się na odblokowywanie skrótów. Graficznie to kawał ślicznego pixel artu z masą własnej tożsamości, a plumkająca muzyka również jest charakterystyczna. Poza niezwykle przyjemnym gameplayem (dawno nie wciągnęła mnie tak metroidvania), to olbrzymią zalety gry pozostaje klimat - przygniatający, dający mocne wrażenie obcowania z wykrzywionym światem bez większej nadziei. Penitent One wcale nie przyszedł tutaj po to, aby wygrać. On jedynie może próbować naprawić swoje przewiny. Niekoniecznie mu się to uda.
-
własnie ukonczyłem...
Pierwsze zapowiedzi Lies of P wcale mnie nie zaintrygowały, a wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że patrzę na "mamy Bloodborne w domu", a mechaniczni przeciwnicy nie jarali mnie ani trochę. Słyszałem jednak sporo zachwytów od znajomych, których gust cenię, więc gra wpadła na listę do zagrania. No i jej czas w końcu nadszedł, a było to świetnie spędzone 25 godzin. Ogólnie o samych założeniach nie ma się raczej co rozpisywać - weźmy miasto rodem z Bloodborne (aczkolwiek na szczęście nie zwiedzamy tylko jego), a z walki zróbmy wypadkową Soulsów (stamina, nie ma co lecieć przesadnie wściekle) i Sekiro (lepiej parować, niż się turlać). Nawet wzięli mechaniczną rękę i niektóre zagrywki bossów z przygód Wilka, że też tylko wspomnę o pani miotającej piorunami, które można w nią skontrować czy ostatniego bossa mającego pewne ruchy zadziwiająco podobne do pierwszej fazy finalnego przeciwnika wspomnianego już tytułu FromSoftu. Jeśli szukacie oryginalności, to generalnie nie tutaj. Owszem, historia zaskakująco fajnie przetwarza motywy z Piniokia z XIX-wiecznymi robotami w rolach głównych (aczkolwiek gra od pewnego momentu zaczyna rzucać organicznymi przeciwnikami i ci mają dużo lepszy design), ale ani nie znajdziecie tu nowinek gameplayowych, ani też traktatu o transhumanizmie. I wiecie co? Ani trochę mi to nie przeszkadza, bo gra się rewelacyjnie. Nasz P porusza się całkiem żwawo (podobały mi się z takich drobnostek animacje jego uników, gdzie zamiast turlać się jak debil rzeczywiście odskakuje i się pochyla albo pomaga sobie ręką utrzymać równowagę po "wślizgu") i przynajmniej przy mojej preferowanej statystyce (Technice) nie brak mu żywotności w ostrzeliwaniu wrogów ciosami. Gra nie jest ślamazarna i choć nie premiuje aż tak agresywnego grania jak Sekiro (jednak trzeba patrzeć na pasek staminy), to już tempem nie ustępuje Bloodborne. Nie ma więc zamulania, zwłaszcza, że lepszym wyjściem od uników jest parowanie. Miałem ciut dziwne wrażenie, że łatwiej złapać timing bossów, niż zwykłych przeciwników, aby zrobić perfekcyjną gardę. A czymże jest ta perfekcyjna garda? Ano, jeśli sparujemy w odpowiednim momencie, to nie stracimy HP, a przeciwnikowi uszczupla się niewidoczny pasek jego wytrzymałości. Po odpowiednio dużej ilości udanych zbić i ataków można go usadzić na tyłku ciężkim atakiem i zafundować cios krytyczny. A jeśli nie wychodzą perfekcyjne bloki? Zawsze można od razu zaatakować przeciwnika i tak sobie przywrócić utracone zdrowie (ponownie, wariacja na temat BB). Gra zachęca też ciut bardziej do zabawy z narzucaniem przeciwników statusów, bo na podorędziu mamy zarówno łapę zagłady z różnymi trybami, jak i od pewnego momentu ostrzałki pozwalające nadać moc "żywiołu". Sam przez większość gry przeszedłem radośnie podpalając przeciwników flambergiem, a ostatnią walkę zbanalizowałem sobie absolutnie elektrycznymi bajerami. Ogólnie to poziom trudności jest dosyć wyważony - pewnie obecnie gra jest po tonie nerfów, ale naprawdę, nigdy nie czułem tu frustracji krążąc po mapie (lokacje są zbudowane zgodnie z najlepszymi prawidłami gatunku, ale wywaliłbym tę pomiędzy Strażnikiem Drzwi i Kaine z Wisha - zwyczajnie trochę zamula), a praktycznie wszystkich bossów kładłem w kilku, góra kilkunastu podejściach. Dwa wyjątki to Bestia z Bagien i Szymek Czarodziej - skurczysyny zajęły mi kilkadziesiąt podejść i przy okazji ujawniały problemy, jakie ta gra miewa z kamerą przy walkach z dużymi bydlakami. Dużo więcej frajdy miałem z szybkich bossów pchających się na wymiany cios za cios - bardzo miło wspominał będę Raidena, kłóliki czy ostatnią walkę, choć ta okazała się zaskakująco łatwa (może to i dobrze). Rzecz prezentuje się bardzo ładnie i nieźle brzmi (choć nasz pomagier mógłby zamknąć ryja, bo nic nie wnosi, a tylko trochę irytuje). Czas gry też siadł mi idealnie - czuję się nią w pełni nasycony i nie mam wrażenia, że coś wycięto. Na DLC obstawiam albo wsadzenie do gry wiadomej postaci z pociągu albo jakiegoś epizodu z wcześniejszego życia Raidena. Ogólnie to niech już klepią dwójkę najszybciej, bo widzę wielki potencjał w tym studiu. Soulslajki to nie jest mój ulubiony gatunek gier (i trochę się na nie focham, że zabiły w dużej mierze slashery), ale potrafi mnie wkręcić, a Lies of P ląduje na prywatnym podium tego gatunku tuż za Bloodborne i Nioh.
-
Legacy of Kain: Soul Reaver 1&2 Remastered
Pewnie kupię, bo bardzo lubię tę serię i w zasadzie wszystko poza nudnawym Blood Omen 2 jest dalej grywalne, choć czasem wymaga zagryzienia zębów przez parę pierwszych chwil (kamera w Defiance). Choć najbardziej ucieszyłoby mnie zwieńczenie fabuły w formie jakiegoś komiksu, bo anulowano ostatnią część (The Dark Prophecy), ale tego pewnie nie doczekam. Szkoda, że za remaster nie odpowiada Nightdive, ani nie będzie prawdopodobnie żadnego przywracania części anulowanego contentu. W sensie przywracanie wszystkiego nie miałoby sensu (bo część rzeczy, które nie weszły do SR pojawiło się w jakiejś formie w SR2 itp.), ale nie obraziłbym się.
-
NINJA GAIDEN: Master Collection
Od tej pisaniny postanowiłem, że dzisiaj po robocie instaluję NGS (nie mam dostępu do innej wersji). Będę się zaś frustrował, dzięki
-
UFO 50
Na ten moment pocykałem parę losowych tytułów, a skupiłem się na Bushido Ball - ukończone z przyjemnością, miła wariacja na temat gier futbolowych w stylu Goal 3 z tymi magicznymi strzałami - i gram sobie głównie w Warptank, elegancka gra logiczna. Pewnie nie wszystko mi w tym zbiorze przypadnie do gustu, ale zdecydowanie dobrze wydane pieniądze.
-
Like A Dragon: Pirate Yakuza In Hawaii
Day one!
-
Steam Deck
Poczekaj do jesiennej/zimowej wyprzedaży Steam, wtedy też powinna byc obniżka.
-
Dragon Age: Veilguard
Może to takie szachy 4D - podkreślają już teraz bardzo progresywne elementy, żeby można potem płakać o złych graczach nazistach winnych porażki jak gra już zaliczy flopa.
-
10 gier 10/10
Ja muszę wrócić do KC, pierwsze godziny były bardzo miłe. Pierwszym wrażeniem było "jakby zrobić realistycznego i dobrze napisanego TES, który jednocześnie byłby bękartem Operation Flashpoint", cokolwiek to tak naprawdę znaczy.
-
Cyfrowe zakupy growe!
Niby wyrażałem wątpliwości w temacie, czy to gra dla mnie, ale ciekawość wygrała i na Steam nabyłem właśnie UFO 50.
-
Lies of P
Ja ostatnio miałem chwilę jedynie na króliki. Nie było tak źle, najtrudniej było mi tak pokierować walką, żeby nie wchodzić w drugą fazę z którymś z typów z pierwszej, któremu pozostałoby dużo HP. Ogólnie to najlepszym przyjacielem był ogień na mieczu i miotacz, bo nieraz łapał więcej niż jednego przeciwnika. No i to była jedyna walka, gdzie warto dużo się turlać, bo typy są podatne na backstaby. Byle żadna dalsza walka w grze mnie nie zgnoiła znowu jak typ z bagna