Skocz do zawartości

Xenoblade Chronicles 2


XM.

Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, hennepin napisał:

Dzięki za porady, tak zrobię. Opłaca się chyba bardziej kupić season pass niż ten dodatek osobno? Bo z tego co widziałem w SP jest sporo innych rzeczy, których chyba na płytce z dodatkiem nie będzie?

Na płycie(a raczej na karcie) jest dosłownie wszystko.

Edytowane przez Strife
Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące temu...
Bijesz potwory i exp wpada. Dodatkowy exp za questy mozna wykorzystac podczas odpoczynku w hotelach
Zaczynam dopiero grę. Więc muszę ją ogarnąć. Mimo tego, że uwielbiam jrpg. To ten jest troszkę inny. A jak wygląda nabijanie expa? Walki są losowe,nie każdy wpada w battle.

Wysłane z mojego Redmi Note 7 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc temu...

No nareszcie! Po 310h, latach upokorzeń, setkach rare i legendary crystals, w końcu i ja mam KOS MOS!

 

Do tej pory nie farmilem kryształów, ale zdążyłem skończyć NG+ i ta ciagle nie wypadała więc ostatnie kilka dni spędziłem na nieustannym driver combo na biednym relentless arduranie. Nie wiem nawet ile tych kryształów w tym czasie "pootwieralem" ale myślę że spokojnie ponad 500.

  • Plusik 1
  • Lubię! 2
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Z ciekawosci, co to za sposób?

 

W ramach wyjaśnienia te 300h w tej grze to  była czysta przyjemność, jeszcze pewnie ze 100 spokojnie wejdzie bo nie mam Patroki, quest z Mikhailem czeka, sporo affinity chartow do wymaksowania no i challenge mode ledwo musnąłem.

 

XC2 to dla mnie powoli religia! Ostatnia gra ktora tak mnie trzymała przy sobie to Morrowind. Ciekawe czy następne projekty MS będą potrafiły to przebić... 

 

Czekam na razie niemiłosiernie na remake jedynki (no i licze ciągle na port X), ale boje się że nie koniecznie będą się bawić w poprawę systemu walki, a niestety ten z oryginału w porownaniu do XC2 wypada blado.

  • Lubię! 3
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 1 rok później...

W środę znowu dotarł do mnie Xeno 2. Na szczęście nie usunąłem save’a, więc tym razem mogłem polecieć z New Game +. Zastanawiałem się czy przy drugim przejściu wrażenia będą równie dobre co przy pierwszym poznawaniu fabuły. W środę pograłem tylko chwilę, wczoraj nie miałem możliwości, ale dzisiaj korzystając z dnia wolnego i tego, że żona była cały dzień w pracy odpaliłem grę o 6 rano.. i skończyłem grać po 22.. żadna seria gier nie przyciąga mnie do konsoli tak mocno jak Xenoblade.. a fabuła mimo, że jest mi znana dalej mocno wbija się w głowę i gra na emocjach do tego stopnia, że aż nie chciałem zbliżać się do końca trzeciego rozdziału.. 

  • Lubię! 3
Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc temu...

New Game + jest fajny pod tym względem, że Skille przeszły z pierwszego przejścia, a w miejscach do spania możesz sobie zmniejszać i zwiększać level (możesz grać nawet z levelem, który miałeś na końcu pierwszego przejścia). Gra mi się w to nadal fenomenalnie, ale nie spieszę się i robię questy, których nie zaliczyłem za pierwszym razem. Jestem teraz w 6 rozdziale. Ta gra to złoto. Teraz jeszcze bardziej chciałbym ograć port Xeno Chronicles X na Switchu, bo jak dotąd oceniałem XCX jako najlepszą część, ale zaczynam mieć wątpliwości czy 2 jednak nie jest lepsza 

Edytowane przez funditto
Odnośnik do komentarza
  • 9 miesięcy temu...

Odpaliłem 7 rozdział po długiej przerwie, zmotywowany zapowiedzią Xeno 3. Wypadałoby skończyć dwójkę, skoro już tak daleko się zabrnęło.

 

No i nie wiem, męczą mnie okrutnie te 20 minutowe filmiki będące jedną wielką ekspozycją. Mam wrażenie, że bohaterowie ze sobią nie rozmawiają zdaniami, tylko wykrzykują do siebie słowa ze zbioru:


PYRA
MYTHRA
AEGIS
ADAM

 

Miałem wczoraj grać, a po obejrzeniu filmiku wyłączyłem w pizdu. Dzisiaj kolejne podejście, jak znowu nie siądzie to usuwam, zaczynam SMT V i czekam na Xeno3, które mam nadzieję będzie trochę jak XenoX.

 

Pewnie nie będzie.

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc temu...

Okej, pora na ostateczne rozliczenie ogóra z Xeno 2. Kontekst: jestem znanym hejterem tej gry od dnia premiery. Jako lawer "jedynki".

 

Spędziłem z Xenoblade Chronicles 2 ponad 200 godzin. Kontekst: to dużo. Staram się grać mało. Jak gra mnie nie wciąga, bez żalu ją wyłączam na początku, w połowie albo pod koniec. Rzadko gram w gry więcej niż kilka godzin. Nie wiem, czy od dzieciństwa spędziłem z jakąkolwiek grą 200 godzin. Moooooże tylko Breath of the Wild. Nic więcej.

 

Zznaczmy, że bez DLC byłoby tych godzin jeszcze więcej. Doceniam, że DLC i patche naprawiły część bolączek oryginalnej premiery, na które wszyscy narzekali. Mapa wiele zmienia, dodatkowe przedmioty też - naprawdę fajniej startować w grze mając ten zapas złota, kilka blade'ów, kilka przedmiotów do zmiany drivera itd. Przyspiesza to grę znacznie. Dobrze jest pod koniec gry mieć możliwość w miarę szybkiego robienia przedmiotu dającego 3000 trusta. Tryb challenge zachęca do wtopienia dodatkowych godzin, bo wymaga przechodzenia gry drugi raz, ale oferuje najważniejszy przedmiot w grze - strój kąpielowy dla Morag.

Naprawiło to część bolączek, choć przyznam - tylko część, bo jest ich jeszcze wiele. Ale, tak, możliwość dodania sobie 3000 trustu zamiast 10 trustu ułatwia zwiększanie trustu, dzięki.

 

 

 

Xenoblade 2 pokazuje przyszłość jRPG-ów, ale też przeszłość. Od pierwszych momentów triumfalnej muzyki, starwarsowego gwaru targowiska i tlumu dobrze napisanych "śmiesznych" postaci, myślałem: w takim kierunku mogłoby pójść Final Fantasy po "dziewiątce". FF IX-2. Tak myślałem wiele razy, bo inspiracje są ewidentne (komu np. Torna nie pachnie "trzynastką"). Ktoś powie, że seria FF od dawna stawia na bardziej filmową prezencję, realistyczne twarze postaci, zachodni klimat akcji itd. Trochę prawda, ale... co najwyżej w wersji offline. Bo jednak najbardziej udany "fajnal" ostatnich 15 lat to bez wątpienia FF XIV, a ten nie stara się rywalizować z Last of Us. Zamiast tego dając graczom mocny główny wątek w nieco skromniejszej oprawie, bardzo słodki i akceptujący klimat wielkiej społeczności, a do tego masę repetytywnych, ale uroczych aktywności i małych wątków, tworzących przebogaty, wszechogarniający świat gry.

 

Xenoblade 2 jest w wielu, wielu względach jak MMORPG offline. Dużo bardziej niż jedynka, która też była często określana tym mianem. Podobnie jak w  obecnej wersji FF XIV, jest jednak wybór. Można się skupić na parciu do przodu, bo przez bardzo mocne skalowanie doświadczenia gra nie wymaga nigdy wielu walk, by być na zakładanym poziomie, a podstawowe blade'y w zupełności wystarczą, by przejść grę (by nie powiedzieć, że dwa z nich mogą spokojnie to zrobić w pojedynkę). Tak chyba zrobiła większość osób tutaj.

Można też jednak zagłębić się w świat... Świat wielu AKTYWNOŚCI... I niekończącego się grindu. Tego w "jedynce" nie było. Tutaj jest. Część rzeczy, jak w MMORPG, po prostu wymaga powracania do tych samych miejsc 100 razy i klepania tego samego przedmiotu. Takie jest jednak życie, kowal kuje, ciastkarz robi ciastka. Dopełnia to świat.

 

W dobrym MMORPG, jeteśmy zalewani questami nie bez powodu. Stanowią one dobry pretekst - żeby nacieszyć się grą. Dają zawsze powód, żeby po coś toczyć te kolejne walki, próbować różnych postaci, czarów i przedmiotów, po coś zwiedzać to wszystko, po coś kompletować tabelki. Są treścią gry, a jak dobrze pójdzie, to mają w sobie zabawną i robiącą klimat historyjkę. Świetny przykład to quest typu "zbierz kwiatek" w pierwszym Xenoblade. Nie był to jakiś wielki quest Barona, sam w sobie - miałem wziąć kwiatek, nic więcej mnie nie obchodziło. Ale ten kwiatek był tylko do zebrania na szczycie góry o świcie. W ten sposób gracz mógł nienachalnie się przekonać, jak przepiękne jest to miejsce i jak zarąbiście wygląda ten szczyt góry o świcie.

 

W Xenoblade 2, widoczki rzadko są aż tak ekscytujące, a każdy quest wypełniony gadaniem (niepotrzebnie aż tyle). Ale większość lokacji jest wystarczająco ciekawa, by questy miały sens. Masa powiązanych systemów sprawia, że robiąc typowe zadania, zyskujemy pod wieloma względami - zbieramy przedmioty do walki, zbieramy składniki do tworzenia, zbieramy żetony do losowania blade'ów, nabijamy drzewko blade'om, nabijamy drzewko postaciom, toczymy trochę walk, słyszymy trochę historii. i tak dalej. To wszystko sprawia, że świat żyje jak w mało której grze, i rozwijamy więź z nim w sposób, który nie jest bardzo monotonny. Przykładowo, ciągle odwiedzamy te same miejsca, ale postaci tam stojące zazwyczaj mają coś nowego do powiedzenia, w reakcji na ostatnie wydarzenia.

 

Jest też jednak nadal czysty grind, którego nie cenię zbyt wysoko, i w jedynce go nie było. Tutaj część rzeczy da się zrobić TYLKO powtarzając to samo masę razy. Znamienny przykład to wątek Vess. Jej historia jest dość ciekawa i słodka, jak wiele w tej grze. Na koniec dołącza ona do naszej ekipy. I... kurde, co się stało? Od tego momentu Vess ciągle gada tylko o jednej rzeczy, o robieniu pierogów. Na KAŻDĄ okazję ma tekst skupiający się na robieniu pierogów. Rozwinięcie jej drzewka na maksa wymaga zrobienia masy pierogów, które są do chu'ja nikomu niepotrzebne, a ponadto nie da się ich zrobić w żaden inny sposób, jak ciągle teleportując się w 1-2 miejsca, oglądając loadingi, i zbierając z tego samego miejsca ten sam Salty Soil. To skrajny przykład, dotyczący zdecydowanie najbardziej absurdalnego grindfestu w grze, ale elementy tego designu są obecne wszędzie.

 

No i oczywiście losowanie blade'ów. Boże. Ileż godzin gry mam na koncie tylko z tego powodu. Nie ma drogi naokoło. Musisz farmić setki rare crystals, i je otwierać do wyrzygu, aż ci wypadnie wszystkie 30 postaci. Ale CHCĘ mieć te 30 postaci! Większość z nich jest naprawdę fajna! Ma fajne historie! Ciekawie jest je mieć w ekipie! Byłaby szkoda je ominąć. Twórcy chcieli zrobić grę ekscytującą do omawiania w społeczności - ja ci opowiem quest Sheby, ty mi opowiesz KOS-MOS (szanse są tak zaprojektowane, że różne grupy graczy losowo natrafią na początku na inne blade'y). Niestety ja taki nie jestem, ja chcę mieć wszystko sam. 

 

No i oczywiście field skills. Pomysł naprawdę fajny w zarysie, kręci mnie takie rpg-izowanie wszystkiego. Kurna, ile z tych 200 godzin spędziłem tylko zmieniając nieustannie blade'y w menusach. Żeby chociaż to trzeba było robić raz, a nie że np. ile razy wchodzisz pod tę samą górę i musisz za każdym razem grzebać w menu, żeby ustawić wind mastery... 

 

No i oczywiście menusy. Nawet teraz, spędzimy wiele godzin gry po prostu potwierdzając: tak, chcę wysłać na misję... tak, chcę wylosować blade'a... nie, nie chcę ustawić go teraz w składzie... tak, chcę sprzedać ten przedmiot...

 

 

 

Xenoblade 2 nie jest grą open world, ale nie jest też więc grą liniową. Od początku widzimy potwory, których nie możemy jeszcze pokonać, i szkatuły, które będziemy w stanie otworzyć dopiero za 100 godzin. System rozwoju w tej grze zakłada nieustanne podróżowanie po tych ośmiu lokacjach w tę i z powrotem, robiąc nie tyle krok naprzód, w górę ani wstecz, co ciągle krążąc, po bardzo, bardzo powoli idącej w górę spirali.

 

Walki na przykład niby dają masę możliwości, ale... po co? Każda postać może mieć masę sprzętu i blade'ów, ale 99% z nich nie ma po co używać. Czy ktokolwiek kiedykolwiek założył core dający 25% do ataku przeciwko insektom? Na szczęście gra da ci ich jeszcze 200 dla pewności, i każdy z nich musisz osobno sprzedać, potwierdzając w menusach. Jak to bywa w grach MMORPG, walka w Xenoblade 2 udaje głęboką, ale skłania do bardzo ustandaryzowanych rozwiązań i robienia ciągle tego samego. Cała masa ustalonych z góry combosów i ich siła mówi za siebie. Zwłaszcza driver combos - nie tylko potężny, ale też, co najważniejsze, pozwalający uzyskać masę przedmiotów (w tym setki rare i legendary crystali. No i tutaj pada na ryj atrakcja, że każda postać może używać wszystkich broni. Nie ma sensu, skoro tylko kilka z nich daje możliwość wykonywania driver combosów. Większość z nich daje rozkoszny wachlarz 4 kompletnie bezużytecznych skilli - pasujące w grze, w której bezużyteczne jest też 99% prawie identycznych przedmiotów, wypadających w liczbie 10 na sekundę podczas każdej walki.

 

Zazwyczaj jeśli z kimś walczymy, to albo i tak nie ma szans przegrać, albo szans wygrać. Jeśli jesteśmy faktycznie na granicy, to jest kilka prostych metod, najbardziej skutecznych, by tę granicę przekroczyć. Cała reszta jest więc głównie ciekawostką. Nie możemy jako gracz tak naprawdę zrobić wiele, mimo całego tego zalewu opcji w menu i całego krzyczenia i tysiąca kolorowych ikonek na ekranie. Nie nazwałbym tego genialnym system walki, jak w FFVII Remake czy WEWY. Jest jednak całkiem dobry, i będzie mi go brakować w innych grach. Na pewno jest go... dużo. Xenoblade 2.

 

Wiele mówi fakt, że ostatecznie najlepiej całą grę może rozwalić nam sam Tora, czyli jedyna postać, której nie można prawie nic zmienić. Nie tylko może on sam rozwalić wszystkich superbossów, ale też, co ważniejsze, wytrzepać z nich setki rare i legendary crystali. Ustawiony na AI zrobi całe combo do smasha lepiej, niż 99,9% możliwych ustawień drużynowych. Oczywiście, Tora do wymaksowania też wymaga tony grindu - w postaci mini-gierki na 30 sekund, którą masz powtarzać przez 15 je'banych godzin, jeśli chcesz naprawdę zebrać wszystkie najlepsze elementy. Taki właśnie jest Xenoblade 2. Mini-gierka nawet jest fajna, ogólnie jej pomysł mi się bardzo podoba! Spędziłem z nią wiele czasu, by zebrać trochę elementów, ale nawet nie zbliżylem się do wszystkich. Nie jest to konieczne do osiągnięcia ww. celów. Ot, jeśli ktoś chce robić więcej, to w Xeno 2 ma co robić.

 

Oczywiście nie używałem Tory tak wiele, bo różnorodność była celem samym w sobie. Miałem sporo frajdy z eksplorowania wszystkich postaci, wszystkich blade'ów i wszystkich questów. Jednak Xenoblade 2, inaczej niż jedynka, dość mocno mnie za to "karał". Bo na koniec i tak NADAL nie miałem wszystkich bladeów, mimo że zrobiłem WSZYSTKIE questy, i nadal musiałem po prostu pójść do tego jaszczura w jaskini na 104 levelu dziesiątki razy, napieprzając ciągle smash, smash, smash... Rare crystal, rare crystal, legendary crystal, rare crystal... Aż KOS-MOS była moja.

 

 

 

Xenoblade 2 jest grą typu "ale najpierw...". Ciągle miałem to wciągające uczucie. Chcę zrobić X - ale najpierw muszę pokonać potwora Y w innym miejscu cztery razy, by zdobyć Fortitude level 3... I dokończyć quest dający Lockpicking 2... Ale żeby dokończyć ten quest, muszę mieć Fire Mastery 5... Co osiągnę gdy skończę quest innego blade'a... Ale to wymaga najpierw skończenia misji mercenaries... Do tego potrzebuję mieć więcej elektrycznych blade'ów... Polosuję je, ale najpierw zwiększe szanse na elektryka boosterami... Więc najpierw zrobię trochę salvage'u...

Wszystko się zazębia w ten sposób bez końca, co jest i geniuszem, i nieco przekleństwem tej gierki.

 

 

Ostateczny werdykt... grałem w tę grę ponad 200 godzin, jaki może być werdykt? Jest dużo słabsza od "jedynki", postaci chodzą powoli, ale muszę przecież oddać, że mnie wciągnęła na tyle, że mimo powolnego tempa grałem. A w żadną inną grę tego typu jednak aż tyle nie grałem. Ba, szczerze mówiąc to chciałbym grać jeszcze więcej, ale postanowiłem dać sobie spokój. Głównie dlatego, że musiałbym przechodzić grę od początku, a to jednak oznacza masę powtarzania.

 

Ostatecznie:

 

- estetycznie gra dużo poniżej jedynki, ale szczerze to chyba i tak jakaś czołówka gier które wyszły w ostatniej dekadzie

- Monolith ma nadal unikalny talent do robienia tych lokacji. Jest coś pięknego w tym, patrzeć przed siebie i widzieć jak to wygląda z efektami, oświetleniem, i te piękne punkciki światła do zbierania przedmiotów

- jednak te muzyczki słuchane TYLE razy ile ja ich słuchałem w kółko nie mogą robić specjalnie świetnego wrażenia. Lepiej by było, jakby było więcej utworów, albo subtelniejszych

- narzekania na grafikę z premiery świadczą o nierealnych oczekiwaniach wobec Switcha. Ludzie myśleli że gry na Switcha będą jeszcze lepsze, mdr. Dzisiaj, Xeno 2 nadal robi świetne wrażenie w trybie handheld. Stacjonarnie trochę mniej, głównie dlatego, że naprawdę zwalnia, momentami czułem się jakbym włączył pecetową grę na sprzęcie dużo poniżej wymagań. Kamera jest tak ustawiona, a wszystko tak duże, że granie w trybie handheld nic nam raczej nie odbiera

- do stylu wykonania postaci się przyzwyczaiłem

- twarze i ich ekspresje są jednak świetne

- cycki i ich animacje nadal są dość absurdalne, ale grałem w życiu w setki jRPG-ów, więc widziałem gorsze rzeczy. Nasz blade jest kapitalną postacią i kapitalną waifu, piękna twarz, piękny charakter, piękny głos (jak słyszę "don't worry, I'll protect you from the scary dark", no ciepło na serduszku...), relacja z nimi jest opowiedziana zaskakująco subtelnie i uroczo... te cycki niezbyt pasują i są dziwną decyzją

- ogólnie gra jest dużo mniej "japońska" niż się wydawało bez kontekstu; ogólnie raczej inteligentnie i zimno podchodzi do różnorakich śmiesznych i zboczonych wątków, zwłaszcza w angielskim tłumaczeniu; uwielbiam nopony

- gra ma wiele wspaniałych momentów, małych i dużych, poważnych i śmiesznych

- scenki są długie, zazwyczaj nie wiem o co w nich chodziło

- dialogi poza scenkami zazwyczaj mają dobre tempo i często nie są czytane, ogólnie bardzo fajnie, cieszę się że zrobiono tak dużą i fajną grę 3D bez konieczności słuchania ciągle gadających głów

- obsada 30 blade'ów i naszych postaci jest wspaniała... postaci, wygląd, animacje

- mimo wszystko, wiele z nich to pociągające waifu

- ogólnie scenariusz jest dobry pod względem jakości słowa, a cudowny pod względem rozpisania na świat gry i główne i poboczne historie

- walki są dość fajne. Jest co robić. Świetny jest system skalowania doświadczenia połączony z faktem, że słabsze potwory po prostu nas po prostu olewają. Wiele innych gier zyskałoby na takim oczywistym rozwiązaniu - niech potwory, które są na strzała, nie męczą mnie już co 5 sekund

- 200 godzin i chciałbym więcej, więcej blade'ów, więcej walk, więcej Zek'a, więcej Morag, więcej noponów, Vale, Sheby, Zenobii, Kos-mos, itd....

- 9/10?

- w sumie mógłbym powiedzieć, że Xeno 2 to GOTY i Torna też GOTY następnego roku

- "meh meh" to świetny tekst, będę go używał

- nie mogę się doczekać Xeno 3, to teraz moja najbardziej oczekiwana gra

 

 

To tak w skrócie. Trochę głupio napisane ale za długie żeby poprawiać mdr.

  • Lubię! 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
11 godzin temu, ogqozo napisał:

No i oczywiście losowanie blade'ów. Boże. Ileż godzin gry mam na koncie tylko z tego powodu.

 

Najgłupsza mechanika rodem z gacha games, nie wiem jak mozna bylo to wjebac do gry za 2 bomby.

11 godzin temu, ogqozo napisał:

 Nie ma drogi naokoło. Musisz farmić setki rare crystals, i je otwierać do wyrzygu, aż ci wypadnie wszystkie 30 postaci. Ale CHCĘ mieć te 30 postaci!

Jest, na start dostajesz jakies kryształy z dlc. Wrzucasz save do chmury, losujesz, jak nie wpadnie co chciales, sciagasz poprzedni save z chmury i tak do skutku.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...