Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Halo 4 - po ograniu poprzednich części ( Halo 3 ostatnio skończyłem ) przeskok na czwórkę to było coś nowego. Nowy silnik, grafika, która moim zdaniem jest lepsza niż w KZ3, dalsze losy MC...

Grałem w wersję z Polskimi napisami, tłumaczenie niezłe, + za to że nie dowalili na chama polskiego dubingu.
Fabularnie ( SPOILERY! )

zwiedzanie planety prekursorów to coś czego w Halo nie było, całkiem nowy świat, do tego postać Dydakta i jego wojowników ( w końcu coś nowego po Covenantach ). Jako że nie czytałem żadnej z książek Halo byłem zaskoczony jak Dydakt postanowił unicestwić ludzkość, widząc w niej zagrożenie.
Szkoda że nie ma wyjaśnienia co sie działo w ciągu 4 lat od zaginięcia MC i Cortany, nie powiedziano nic o losach Arbitra, kwestie graveminda i floodu przemilczano całkowicie itd. 



Zakończenie

myślałem że będzie jakaś epicka walka przy rdzeniu, a tu krótka sekwencja. Śmierci Cortany sie nie spodziewałem, mimo że jej odbijało miałem nadzieję że jednak da się ją uratować :(




Ocena? Jako zagorzały fan serii Killzone, musze przyznać że Halo 4 to najlepsza gra na 360-tke, a po skończeniu wszystkich części Halo ( oprócz Halo Wars ) wiem co widzą ludzie w tej serii.

9/10

PS. Ze względu na pożyczoną konsolę i braku golda nie mogłem sprawdzić trybu multiplayer*
 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

 

 

 

zwiedzanie planety prekursorów to coś czego w Halo nie było, całkiem nowy świat

 

 

Nie do końca ;) 

 

Pamiętasz wyjście z kapsuły w drugiej misji Halo:CE, to był moment w którym Halo przestało być zwykłym fpsem, olbrzymi na tamte standardy gier fps świat, obcy i fascynujący, podobnie było tak jak piszesz w Halo 4. Sekwencja w której  rozbijamy się na Requiem, wsiadamy do hoga i uświadamiamy, że czeka nas wspaniała jest chyba moim ulubionym wspomnieniem z genereacji. Nie jakieś pseudo-epickie katastrofy samolotów, czy inne QTE

 

Odnośnik do komentarza

 

Myślałem, że historia będzie smutna, a to ot taka przygodówka.

Liczyłem, że chociaż jedna osoba z dwójki Ellie/Joel zginie, ale nawet tego się nie doczekałem.

 

Odnośnie

braku smutnego zakończenie, to nie wiem jak mogłeś uznać je za happy end, a co dopiero mówić o "przygodówce" w świecie, w którym co rusz poruszana jest np. śmierć dzieci (znajdowane zapiski, ciała, czy motyw z Samem przed zakończeniem wiosny. 

 

Cała nadzieja na uratowanie ludzkości została zaprzepaszczona z powodu egoizmu jednego samotnego człowieka, który nie chcę po raz trzeci stracić bliskiej mu osoby. Wszystko to kosztem ambicji młodej, dla której poświęcenie się dla dobra ogółu, po wyjściu cało ze zdarzenia wraz z przyjaciółką, było celem nadrzędnym.

Dziewczyna przeżyła, ale co to za życie, kiedy nie dane jej będzie założyć normalnej rodziny, współżyć z wybrankiem życia, czy mieć dzieci w świecie, gdzie większość ludzi ginie zarówno z rąk zarażonych, lub innych ludzi? Dobrze to widać podczas przedostatniej sceny na parkingu, oraz w ostatnim dialogu, gdzie dziewczyna przyjmuję odp. Joela najprawdopodobniej zdając sobie sprawę że ten ją okłamał i godząc się z tym ostatecznie wkracza w wiek dorosłości.

 

Nie znam za wiele gier, filmów, czy książek, w którym człowieczeństwo zostaję potraktowane jako źródło słabości i przyczyna zaprzepaszczonych nadziei. I choćby dlatego zakończenie tej "przygodówki" jest na swój sposób unikalne. Śmierć jednej z gł. postaci była by niczym więcej jak typową, holiłudzką kliszą.

 

 

 

 

Widzisz, to co piszesz to po części prawda, z tą przygodówką to przyznaje, przesadziłem, ale generalnie chodzi mi o to, że gra nieszczególnie mnie poruszyła. Ewentualnie moment, gdy Ellie dosłownie dziobie po głowie nożem Davidsa czy jak mu tam było i wpada Joel.

O happy endzie nie wspominałem.

 

Z tym co napisałeś w drugim akapicie generalnie mogę się zgodzić, tylko jest jeden problem. Świat przedstawiony w grze nie przemówił do mnie na tyle, żebym był w stanie przejąć się losami ludźmi, których listy znajdujemy. Przez całą grę, nie odniosłem wrażenia, że z światem naprawdę jest źle i jedyna szansa na ocalenie to poświęcenie Ellie. Wiem że to nie to samo, ale na przykład ostatnio grając w Sillent Hilla 2 (b.dobra gra swoją drogą)  naprawdę czułem, że jestem TYLKO JA i jestem zdany TYLKO na siebie. Tutaj, przemierzając wymarłe miasteczka, opuszczone domy itp. nie czułem nic. Ani razu nie odniosłem wrażenia, że naprawdę coś zależy ode mnie, ani że ludzkość jest zgubiona. Nie czułem, żeby coś zależało od Joela i Ellie.. Ot idę, wcisnę trójkąt, obejrzę cutscenkę i tyle. Nie czułem, że ludzie w dramatyczny sposób walczą o przetrwanie i to w sumie chyba największy zarzut wobec gry z mojej strony, o którym z zresztą nie wspomniałem wyżej. Szanuje twoje zdanie, ale to co napisałeś to dla mnie lekka nadinterpretacja.

 

Gdyby zginął któryś z głównych bohaterów, albo oboje, choć może byłoby to „typowe”, byłoby bardziej poruszające, bo przez te 15 godzin zdarzyłem się do tych postaci przyzwyczaić. Na tyle, że byłem rozczarowany, że to już koniec, gdy gra się skończyła.

 

Edytowane przez ssxx1
Odnośnik do komentarza

 

 

Myślałem, że historia będzie smutna, a to ot taka przygodówka.

Liczyłem, że chociaż jedna osoba z dwójki Ellie/Joel zginie, ale nawet tego się nie doczekałem.

 

Odnośnie

braku smutnego zakończenie, to nie wiem jak mogłeś uznać je za happy end, a co dopiero mówić o "przygodówce" w świecie, w którym co rusz poruszana jest np. śmierć dzieci (znajdowane zapiski, ciała, czy motyw z Samem przed zakończeniem wiosny. 

 

Cała nadzieja na uratowanie ludzkości została zaprzepaszczona z powodu egoizmu jednego samotnego człowieka, który nie chcę po raz trzeci stracić bliskiej mu osoby. Wszystko to kosztem ambicji młodej, dla której poświęcenie się dla dobra ogółu, po wyjściu cało ze zdarzenia wraz z przyjaciółką, było celem nadrzędnym.

Dziewczyna przeżyła, ale co to za życie, kiedy nie dane jej będzie założyć normalnej rodziny, współżyć z wybrankiem życia, czy mieć dzieci w świecie, gdzie większość ludzi ginie zarówno z rąk zarażonych, lub innych ludzi? Dobrze to widać podczas przedostatniej sceny na parkingu, oraz w ostatnim dialogu, gdzie dziewczyna przyjmuję odp. Joela najprawdopodobniej zdając sobie sprawę że ten ją okłamał i godząc się z tym ostatecznie wkracza w wiek dorosłości.

 

Nie znam za wiele gier, filmów, czy książek, w którym człowieczeństwo zostaję potraktowane jako źródło słabości i przyczyna zaprzepaszczonych nadziei. I choćby dlatego zakończenie tej "przygodówki" jest na swój sposób unikalne. Śmierć jednej z gł. postaci była by niczym więcej jak typową, holiłudzką kliszą.

 

 

Widzisz, to co piszesz to po części prawda, z tą przygodówką to przyznaje, przesadziłem, ale generalnie chodzi mi o to, że gra nieszczególnie mnie poruszyła. Ewentualnie moment, gdy Ellie dosłownie dziobie po głowie nożem Davidsa czy jak mu tam było i wpada Joel.

O happy endzie nie wspominałem.

 

Z tym co napisałeś w drugim akapicie generalnie mogę się zgodzić, tylko jest jeden problem. Świat przedstawiony w grze nie przemówił do mnie na tyle, żebym był w stanie przejąć się losami ludźmi, których listy znajdujemy. Przez całą grę, nie odniosłem wrażenia, że z światem naprawdę jest źle i jedyna szansa na ocalenie to poświęcenie Ellie. Wiem że to nie to samo, ale na przykład ostatnio grając w Sillent Hilla 2 (b.dobra gra swoją drogą)  naprawdę czułem, że jestem TYLKO JA i jestem zdany TYLKO na siebie. Tutaj, przemierzając wymarłe miasteczka, opuszczone domy itp. nie czułem nic. Ani razu nie odniosłem wrażenia, że naprawdę coś zależy ode mnie, ani że ludzkość jest zgubiona. Nie czułem, żeby coś zależało od Joela i Ellie.. Ot idę, wcisnę trójkąt, obejrzę cutscenkę i tyle. Nie czułem, że ludzie w dramatyczny sposób walczą o przetrwanie i to w sumie chyba największy zarzut wobec gry z mojej strony, o którym z zresztą nie wspomniałem wyżej. Szanuje twoje zdanie, ale to co napisałeś to dla mnie lekka nadinterpretacja.

 

Gdyby zginął któryś z głównych bohaterów, albo oboje, choć może byłoby to „typowe”, byłoby bardziej poruszające, bo przez te 15 godzin zdarzyłem się do tych postaci przyzwyczaić. Na tyle, że byłem rozczarowany, że to już koniec, gdy gra się skończyła.

 

 

 

Niecały rok wcześniej ukończyłem The Walking Dead od Telltale Studio i tam zakończenie pierwszego sezonu jest dość podobne do tego o który wspomniałeś;

gł. bohater opiekujący się małoletnią dziewczynką na końcu umiera

- więc tego rodzaju rozw. w przypadku TLOU było by niczym więcej jak zrzynką z zaledwie rok starszej gry, o podobnej tematyce. Niezła była by za to opcja ze śmiercią Joela i Ellie, z tym że tutaj mieli byśmy do czynienia z zaprzepaszczeniem całego sensu podróży (no chyba że komórki Ellie faktycznie przysłużyły by się Świetlikom), a co za tym idzie bezsensownością całego wątku córki Joela.

 

Swoja drogą kiedy pierwszy raz doszedłem do etapu w szpitalu, w głowie cały czas miałem myśl z cyklu "po chooj to robi? dałby jej umrzeć, skoro sama na pewno by się na to zgodziła, a być może znaleziono by lekarstwo dla reszty ludzkości". Kiedy jednak przechodziłem kampanię po raz drugi i zacząłem bardziej zwracać uwagę na ich relacje, zrozumiałem że sam na jego miejscu zrobiłbym to samo.

 

Jeśli chodzi o klimat beznadziei i nihilizmu, tworzony przez znajdowane notatki, czy fotografie, jak np. odkrywana krok po kroku historia upadku komuny zamieszkującej kanały, to w moim przypadku umiały zrobić swoje. No ale ja prostu kocham tego rodzaju tematykę i klimaty.

 

Odnośnik do komentarza

Super Mario Advance 3 czyli Yoshi Island:

 

nie przychodzi mi nic innego do głowy jak: GENIALNE. to najlepsza gra od samego nintendo w jaką póki co grałem. wszystko jak dla mnie zagrało, widać że gra była robiona z sercem. takie super mario world może tej grze buty czyścić, niebo a ziemia. no nie mam się do czego przyczepić. kto jeszcze nie ograł niech ogrywa, na co ja czekałem, geez :). na pewno do gry wrócę, ale to już na snesie podłączonym do crt ;). aż zapragnąłem go mieć.

9+/10

Odnośnik do komentarza

popełniłem recenzję ostatnio, więc w sumie mogę tutaj wrzucić też, co by to 2x nie pisać tego samego.

 

Shovel Knight (3DS)

 

Czasy świetności NESa minęły jakoś 20 lat temu. Wówczas platformówki typu DuckTales, Chip & Dale, Darkwing Duck były jednymi z najlepszych w swoich rodzaju i ja po dziś dzień z radością do nich wracam. Dlaczego o nich wspominam? Shovel Knight – gra, która rozpoczęła swój żywot na serwisie kickstarter, blisko pięciokrotnie przebijając potrzebną kwotę na jej zrealizowanie – bardzo, ale to bardzo mocno nawiązuje do klasyki 8 bitowych platformerów. Czy oldschool w dzisiejszych czasach może się udać? Uprzedzając – może i robi to w diabelnie dobrym stylu! SZPADLE W DŁOŃ!
 
Na ratunek księżniczce!
 
Fabuła, jak przystało na rasową 8-bitową platformówkę nie należy do szczególnych. Shovel Knight, wraz z Shield Knight w latach swojej świetności podróżowali razem i byli najsławniejszymi rycerzami w królestwie. Pewnego razu jednak zapędzili się za daleko, do niebezpiecznego Tower of Fate, gdzie Shovel Knight utracił swoją lubą. Nasz protagonista popadł w rozpacz i przestał dbać o „swoje” tereny, przez to Enchantress i jej Order of No Quarter zaczęli sprawować rządy. Rycerzowi nie zostało nic innego, jak wziąć łopatę i wyruszyć na ratunek królestwa jak i Shield Knight, która być może nadal znajduje się w Tower of Fate.
 
Get diggin’!
 
Jak się gra? FE-NO-ME-NA-LNIE. Na myśl od razu przychodzą gry wymienione we wstępnie, na czele z Kaczymi Opowieściami. Co my tu mamy? Zbieranie skarbów? Jest. Otwieranie skrzyń? Jest. Skakanie na łopacie jak na pogo? JEST! Oczywistym jest, na czym najbardziej wzorowali się developerzy z Yacht Club Games. Rycerzem steruje się nad wyraz dobrze, nigdy nie miałem problemów z opanowaniem postaci. Na dolnym ekranie mamy cały czas dostęp do naszego ekwipunku, a na górnym oczywiście widzimy rozgrywkę. Cała gra jest podzielona na kilka sekcji: Główny level z bossem , mapa świata, miasto, specjalne levele – wyzwania gdzie możemy całkiem sporo zarobić o ile nie zginiemy po drodze. A ginąć w tej grze będziemy często.
 
Wzorem klasycznych tytułów na NESa poziom trudności jest dość mocno wyśrubowany. To nie jest w żadnym razie gra dla świeżaków bądź ludzi o słabych nerwach! Nawet ja miałem nieraz problem z przejściem jakiegoś fragmentu gry. Śmierć jest tym bardziej bolesna, że gdy giniemy, tracimy część naszego złota, za który kupujemy ulepszenia zbroi i łopaty. Gdy po drodze do miejsca naszego zgonu uda nam się nie umrzeć, jest szansa, że odzyskamy worki z naszym złotem. Jeśli po drodze zginiemy… Cóż, wzorem Dark Souls – przepada nam to, co utraciliśmy. Jest to tym bardziej bolesne, gdyż checkpointy są dość skąpe na głównych levelach (na wyzwaniowych ich w ogóle nie ma), a przy New Game + ich ilość zmniejsza się jeszcze o połowę. Dla mnie poziom trudności jak najbardziej na plus, widać kolejne próby nawiązania do klasyków, jednak dla niektórych to mimo wszystko może być przeszkodą przed zakupem.
 
Każdy level charakteryzuje się innym stylem. Biegamy po zamkach, łodziach podwodnych, laboratoriach, kopalniach. Na każdym poziomie czekają na nas nowe wyzwania, twórcy na każdym kroku zaskakują nas nowymi pomysłami, nie sposób się nudzić. Oczywiście zwieńczeniem każdego poziomu jest walka z bossem. Tutaj mały zgrzyt, bo praktycznie każdego dało radę przejść na jedno kopyto atakując od góry…
 
W trakcie gry zdobywamy nowe wyposażenie, ułatwiające nam przygodę, jak i również umożliwiające dostęp do miejsc wcześniej nieosiągalnych. Znajdujemy także kartki z muzyką, gdy zwrócimy takowe do barda w mieście, będziemy mogli bezproblemowo odsłuchać utwory z gry.
 
Oldschool!
 
A jak gra wygląda? Świetnie! A przynajmniej patrząc przez pryzmat 8-bitowców. Pixele oczywiście są widoczne, ale cały feeling gry, desing lokacji, postaci, sprawia, że grafika ani trochę nie razi, ba – jest nawet atutem. Dodajmy do tego ładne efekty specjalne typu wybuchy bomb, błyskawice, deszcz, bardzo dobrze zrealizowany efekt paralaksy czy naprawdę dobry efekt 3D i obrazuje nam się naprawdę ładna pozycja do ogrania. W zasadzie w tej kwestii nie ma się do czego przyczepić, najwyżej do tego, że często postacie nachodzą częściowo na ściany, ale to już czepianie się na siłę.
 
THAT MUSIC!
 
Mamy staroszkolny poziom trudności, mamy 8-bitową grafikę, więc logicznym jest to, że muzyka również będzie nawiązywać do czasów świetności Famicoma. Muzyka w większości przypadków jest bardzo udana, niektóre utwory zapadają w pamięć i aż chce się ich słuchać. Z drugiej strony, niektóre utwory wyraźnie odstają, jakby w pewnym momencie brakło twórcom inwencji twórczej na kreowanie utworów. Szkoda, bo większość to naprawdę bardzo dobrze skomponowane dzieła. Oczywiście nie samą muzyką soundtrack stoi, ale wszelkie dźwięki tła, dialogów (klasyczne „pikanie”), ataków, itd. Itp. są w porządku, raczej ciężko było coś w tej kwestii zawalić.
 
Shovel Knight to typowy powrót do przeszłości. Istna sentymentalna podróż w czasy dzieciństwa, kiedy to w dniu I komunii ogrywało się DuckTales 2 i wcale nie chciało się iść do kościoła. Jest niemal perfekcyjnym trybutem dla starych, dobrych czasów. Dość krótki czas przejścia (~7 godzin bez większego przeszukiwania leveli, oczywiście nie licząc New Game+) przy wysokiej jak na nasze standardy cenie wynoszącej 60 złotych sprawia, że trzeba się parę razy zastanowić, czy warto. Jednak, kiedy przebolejemy cenę, dostajemy produkt niemalże idealny w każdym aspekcie. Jeśli chcecie poczuć się jak w latach 90. kiedy w Polsce królował Pegasus – kierujcie się do eShopu. Nie pożałujecie.
 
9+/10 i znak jakości Reggiego :reggie:
 
PS w drodze są darmowe DLC, w tym 3 osobne kampanie dla bodaj Plague, Specter i King Knight. Więc te 60 zł wygląda trochu lepiej patrząc przyszłościowo :)
Edytowane przez Rayos
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

MGR Revengence - w zwiazku z przeprowadzka do innego kraju niewiele gralem. Po dorwaniu konsoli skupilem sie na serii Borderlands ktorej jestem absolutnym maniakiem. Zaspokoilem jednak glod i zaczalem szarpac w inne gierki. MGR:R poszlo na pierwszy ogien, a jej koncowke zobaczylem jakies pol godziny temu. Bez zbednych ceregieli strescmy gierke: konflikt, prezydent, frakcja, eksperymenty, ratowanie dzieci, nanomaszyny, badguy'e z wyszukanymi liniami dialogowymi, Raiden. Fabula typowo MGSowa. Masa gadaniny o celowosci wojennych dzialan, o bohaterach, bla bla bla. Zapomnijmy o tym. Nic tu nie ma takiego znaczenia jak sama rozgrywka. A ta jest nad wyraz imersyjna. Juz od pierwszych minut tempo jest solidnie podkrecone, Raiden wyma(pipi)e ostrzem z predkoscia swiatla krojac przeciwnikow niemilosiernie. Kiedy juz dokupi sie stosowne ciosy i wlasciwosci dla katany wrogowie gina dosc szybko. Raidena prowadzi sie sprawnie i intuicyjnie, choc niestety nie obywa sie bez zgrzytow w sterowaniu, a to wszystko za sprawa braku jakze potrzebnej w slasherach funkcji. O tym jednak za chwile. Combat system daje sporo satysfakcji, szczegolnie biorac pod uwage miazge, ktora mozemy zrobic z przeciwnika. Siekanie na plasterki jak w Kajku i Kokoszu. Doslownie. Ciesze sie, ze patent ze zwolnieniem czasu i poszatkowaniem korpusu na kawalki wyszedl programistom tak dobrze, bo szkoda byloby zaprzepascic jego potencjal.

Gra jest przepchana typowymi dla serii MGS wrazeniami graficznymi. Mamy wiec kojarzone z poprzednimi grami z uniwersum srodowisko graficzne, cutscenki pelne patosu, slow-mo i stroje postaci uwydatniajace najdrobniejsze sciegno i miesien ciala. Raiden jest przerysowanuy do bolu, ale kto gral w MGS 4 ten nie bedzie za bardzo tego zauwazal.

Sa niestety rowniez i minusy, a raczej wielki minusiska, ktorych nie sposob przebolec. W grach tego typu nie sposob nie zaimplementowac przycisku bloku. Mozna pfzytoczyc przyklad DMC, ale tam wszystko opieralo sie na ataku i skokach. W MGR:R jest blok, ale jest on tak skopany, ze moja frustracja na brak reakcji siegala czasem zenitu. Kolejna sprawa to kamera. Co to ma kutwa byc? Jak moze rzut zmieniac sie samodzielnie i to z taka intensywnoscia w najbardziej kluczowych momentach? Ostatni boss przez te dwa mankamenty przyprawil mnie o kilka siwych wlosow. Nienawidze glupich walk, a ostatnia jest nad wyraz popier#£×ona. No i na sam koniec zostawilem sobie dlugosc gry. Jak mozna wypuscic szesciogodzinny produkt na rynek to ja nie mam pojecia. Polecam poszperac w zakamarkach za znajdzkami bo dlugo sie gra nie nacieszycie.

To caly czas solidny, dynamiczny i nje nudzacy sie szpil, ale dodatkowe trzy godzinki i przycisk bloku urozmaicilyby go o dodatkowe oczko, a tak...

7+/10

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Nie jest i brakuje bloku.

 

Yap - przyznam, ze i tak wysoko oceniles jak na tak duze minusy, ktore wymieniles.

Dla mnie wlasnie brak bloku to chyba najwiekszy minus MG:R, te ciagle wychylanie analoga w kierunku przeciwnika jest po prostu bez sensu.

 

Bayonetta tez co prawda nie ma bloku, ale jest unik, wiec tutaj sprawa zostala zalatwiona dobrze bo mozna sie w pewien sposob "bronic" przed atakami - nawet podczas ruchu czy w powietrzu.

Edytowane przez saptis
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

 

na xboxie wykonuje się to A+X, na ps3 tak jak powiedział Figaro :Cross18x18:+ :square18x18:

 

 

a to wykonuje się gałka w przód+ X/ :square18x18: i to są dwie rózne rzeczy, jak wy tak oceniacie gry bez znajomości system to ja się nie dziwie, że dead space 3 to 10/10 :teehee:

Edytowane przez _Be_
Odnośnik do komentarza

Super Metroid - Co mogę napisać o tej grze, by nie brzmiało to banalnie? Na przestrzeni ostatnich 20 lat o tym tytule napisano już wystarczająco dużo peanów, więc silić się nie będę.

 

Ale powiem jedno - teraz jeszcze bardziej szanuję Retro. Przenieśli tę serię w 3D w mistrzowskim stylu, zachowując każdy znany aspekt Metroida.

Druga rzecz - Gdy Ninny chce zrobić coś poważnego i mrocznego, to nie ma penisa we wsi. Majoras Mask to kolejny przykład. Mogliby robić to częściej.

 

Wiecie, to niesamowity cud, że ze wszystkich firm na świecie, to właśnie Nintendo podniosło upadniętą branżę. Ot tak. I od razu, już przy premierowym Mario Bros zrobili coś tak grywalnego, że do dzisiaj większość devów nie umie tego powtórzyć. Raz za razem tworzyli klasyki. I dalej jako nieliczni rozumieją priorytety. Rozumieją że 60 fpsów > grafika, do dzisiaj. Kontrola postacią > efektowność i uproszczenia. I za to wieczny szacunek.

 

Co do Super Metroida, level design to ekstraklasa. Podoba mi się jak gra nic nam nie mówi i wszystko na tej nieprzyjaznej planecie odkrywamy sami. Podoba mi się, jak można używać wall jumpa od początku, choć minie sporo czasu zanim się skapniemy. Podoba mi się atmosfera, tak gęsta, że można ją kroić nożem do masła

 

Nie podoba mi się tylko, że gdy pauzujesz, to ekran pauzy pojawia się pół sekundy później, a nie natychmiastowo. Skoro muszę się silić na takie wady, to chyba coś świadczy o perfekcji tego tytułu.

 

SMG 2 i SM w jeden miesiąc. Zasmakowałem tyle ďobrego gamingu w tak krótkim czasie, ze aż prawie czuję się winny. Aż mi głupio, jak obok moi forumowi bracia babrają się w błocie obecnych crapów, pełnych mikrotransakcji i wall hacków.

 

Aż mam ochotę niektórym wysłać pocztą taką perełkę, tylko żeby ich oświecić.

 

10 banderasów na 10.

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

 

 

MGR Revengence - w zwiazku z przeprowadzka do innego kraju niewiele gralem. Po dorwaniu konsoli skupilem sie na serii Borderlands ktorej jestem absolutnym maniakiem. Zaspokoilem jednak glod i zaczalem szarpac w inne gierki. MGR:R poszlo na pierwszy ogien, a jej koncowke zobaczylem jakies pol godziny temu. Bez zbednych ceregieli strescmy gierke: konflikt, prezydent, frakcja, eksperymenty, ratowanie dzieci, nanomaszyny, badguy'e z wyszukanymi liniami dialogowymi, Raiden. Fabula typowo MGSowa. Masa gadaniny o celowosci wojennych dzialan, o bohaterach, bla bla bla. Zapomnijmy o tym. Nic tu nie ma takiego znaczenia jak sama rozgrywka. A ta jest nad wyraz imersyjna. Juz od pierwszych minut tempo jest solidnie podkrecone, Raiden wyma(pipi)e ostrzem z predkoscia swiatla krojac przeciwnikow niemilosiernie. Kiedy juz dokupi sie stosowne ciosy i wlasciwosci dla katany wrogowie gina dosc szybko. Raidena prowadzi sie sprawnie i intuicyjnie, choc niestety nie obywa sie bez zgrzytow w sterowaniu, a to wszystko za sprawa braku jakze potrzebnej w slasherach funkcji. O tym jednak za chwile. Combat system daje sporo satysfakcji, szczegolnie biorac pod uwage miazge, ktora mozemy zrobic z przeciwnika. Siekanie na plasterki jak w Kajku i Kokoszu. Doslownie. Ciesze sie, ze patent ze zwolnieniem czasu i poszatkowaniem korpusu na kawalki wyszedl programistom tak dobrze, bo szkoda byloby zaprzepascic jego potencjal.
Gra jest przepchana typowymi dla serii MGS wrazeniami graficznymi. Mamy wiec kojarzone z poprzednimi grami z uniwersum srodowisko graficzne, cutscenki pelne patosu, slow-mo i stroje postaci uwydatniajace najdrobniejsze sciegno i miesien ciala. Raiden jest przerysowanuy do bolu, ale kto gral w MGS 4 ten nie bedzie za bardzo tego zauwazal.
Sa niestety rowniez i minusy, a raczej wielki minusiska, ktorych nie sposob przebolec. W grach tego typu nie sposob nie zaimplementowac przycisku bloku. Mozna pfzytoczyc przyklad DMC, ale tam wszystko opieralo sie na ataku i skokach. W MGR:R jest blok, ale jest on tak skopany, ze moja frustracja na brak reakcji siegala czasem zenitu. Kolejna sprawa to kamera. Co to ma kutwa byc? Jak moze rzut zmieniac sie samodzielnie i to z taka intensywnoscia w najbardziej kluczowych momentach? Ostatni boss przez te dwa mankamenty przyprawil mnie o kilka siwych wlosow. Nienawidze glupich walk, a ostatnia jest nad wyraz popier#£×ona. No i na sam koniec zostawilem sobie dlugosc gry. Jak mozna wypuscic szesciogodzinny produkt na rynek to ja nie mam pojecia. Polecam poszperac w zakamarkach za znajdzkami bo dlugo sie gra nie nacieszycie.
To caly czas solidny, dynamiczny i nje nudzacy sie szpil, ale dodatkowe trzy godzinki i przycisk bloku urozmaicilyby go o dodatkowe oczko, a tak...
7+/10

 


O chłopie, nie masz pojęcia ile tu jeszcze błędów jest wychodzących przy dłuższym obcowaniu z tytułem -  przenikające obiekty, kolizja która woła o pomstę do nieba, przeciwnicy przeskakujący przez ściany/sufity, masa błędów z samym blade mode. Kamera oczywiście zasługuje na 250 przekleństw, do tego spier.dolony lock-on. Niestety nie są to błędy nad którymi łatwo zapanować, samoistne przeskakiwanie celu czy właśnie wariująca kamera to chleb powszedni. ALE i tak ta gra jest świetna. Przyznam szczerze, dopóki nie dałem drugiej szansy i nie wziąłem się za najwyższy poziom trudności to mocno ją objeżdżałem, ale systemowo jest genialnie. Psioczenie na brak normalnego bloku można sobie darować - dzięki implementacji intuicyjnego systemu polegającego na wychylaniu gałki w kierunku ataku/ perfect timing na parrowanie ciosów sprawdza się niezwykle dobrze podczas większej ilości przeciwników. Niestety, tu jest mały minusik bo kamera przy większej ilości przeciwników powinna lekko uciekać do tyłu coby ogarnąć łatwiej ilość przeciwników i późniejsze blokowanie/parrowanie, ale to jest akurat zamysł twórców żeby było trudniej, a nie wada. Blok blobkiem, ale w tej grze sprawdza się naprawdę zawodowo, wreszcie coś innego niż stanie z L1 i czekanie z palcem w du.pie na lag u przeciwnika. Poza tym walka z Monsoonem, Samem czy Senatorem na Revengeance gdzie w ciągu 3 sekund broni się 15 hitowe comba? OJAPIER.DOLE GROWY ORGAZM. Osobiście uważam MGR za DMC1 tego dziesięciolecia - easy to learn, hard to master. Łatwy system który ma masę smaczków.
A saptis i jego gadanie o brak evade czy innych to w ogóle lolek pojawiający się nonstop w dzisiejszych czasach w recenzjach i opiniach o troszkę bardziej skomplikowanych grach niż sr.anie na twarz ze strony EA, Acti czy Ubisraki.
A, i w Bayo jest blok/counter ale trzeba mieć wyekwipowany artefakt, to tak dla Twojej jasności.

Odnośnik do komentarza

Jedyny minus to czas gry. Jak sie ogarnie unik to w sumie jest zbędny blok, by było juz wogóle za łatwo. 

 

Dla mnie 8/10 a gdyby była dwa razy dłuzsza spokojnie dąłbym 9/10

 

A ostatnie walki z bossami to ORGAZM i cała esencja gry konsolowej. 

 

Czekam na dwójke.


A teraz jestem w połowie RE Revelations, i jak narazie jest super, oprócz grafiki ktora moglaby byc lepsza to dobry oldskulowy residenciak. Nie to co ta kupa szóstka

Odnośnik do komentarza

Jakbyś chciał pomocy w trybie raid w RE Revelations lub chciał pograć tak po prostu, to daj znać... :) Ostatnio znowu gra mnie strasznie wciągnęła i w nic innego nie gram... :) Obecnie mam lvl 48, więc w łatwy sposób mogę pomóc zaliczyć wszystkie poziomy Przepaści i Okopu z rangą S... :D Z Otchłanią idzie już trochę gorzej, ale też da radę... :)

 

A co ostatnio ukończyłem? Z singla to Killzone 2, a z multi to The Last of Us drugie 12 tygodni :) Do ukończenia multi w RE Revelations zostały mi już tylko 2 poziomy doświadczenia i wpadnie ostatnie trofeum... :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...