Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Miałem trochę jak Ty, ale gralem najpierw rozdzial Claire, który jest zauważalnie słabszy, bo nie ma takich dobrych walk z bossami jak Leon, a szczegolna robote robil

Mr.X

, który był protoplasta jednego z najlepszych bossow w grach, czyli

Nemesisa z nastepnej czesci.

 

 

 

Przecież on występuje w scenariuszu Claire B.

Odnośnik do komentarza

A to niech gra jak najbardziej, ale u mnie kolejnosc Claire A-Leon B i wyszlo, ze ten pierwszy byl taki sobie w porownaniu do drugiego, wiec pewnie tak to jest rozkminione, ze każdy pierwszy rozdzial jest słabszy obojętnie kim bys nie zaczal. Pewnie ta postac wystepuje , tylko w scenariuszach B.

Edytowane przez SlimShady
Odnośnik do komentarza

Shadow Warrior 2013 (PC)

 

Gierkę kupiłem kawał czasu temu na steamowej promocji za jakieś grosze, no i leżała sobie niemal w zapomnieniu, aż do niedawna. W oryginał nie grałem, tak więc podchodziłem do tego tytułu wiedząc tylko, że to z grubsza taka mocno Painkillerowa strzelanka z dodatkiem ciachania kataną i przaśnym humorem.  :gayos: 

Kiedyś już napocząłem, ale skończyłem tuż za prologiem, nie pamiętam nawet dlaczego. Teraz przysiadłem i w jakiś tydzień całość pękła. Wrażenie? Istna sinusoida.

 

Największą zaletą jest z całą pewnością  świetnie zrobiony system walki, z wymachiwaniem mieczem na czele - to, jak wrogowie rozpadają się na kawałeczki i  tryskają posoką pod naporem naszych cięć, sprawia nielichą satysfakcję. Strzelanie początkowo wydawało mi się strasznie kapiszonowe, acz po jakimś czasie do niego przywykłem. Pukawki potężniejsze od pistoletu maszynowego także sprawiały już lepsze wrażenie.

Fabuła niby jakaś tam jest, no ale nie oszukujmy się - w tego typu grach to tylko pretekst do koszenia kolejnych stad przeciwników. Liczy się to, że gramy niejakim Wangiem, który uzurpuje sobie miano króla wszystkich badassów po tamtej stronie ekranów i towarzyszy mu jakiś tam demon. Panowie przerzucają się mniej i bardziej zabawnymi tekstami i to w zasadzie tyle. Serwowane poczucie humoru przypadło mi do gustu, a w każdym razie rzadko reagowałem zażenowaniem na to co słyszałem, bądź też widziałem.

To tyle, jeśli chodzi o rzeczy, które bezsprzecznie mi się Shadow Warriorze podobały. Reszta, niestety, nie wypadła już aż tak różowo. Największe zastrzeżenia mam do strasznie nierównego poziomu trudności, który lubi sobie nic z tego ni z owego wystrzelić w stratosferę, by później zaoferować niemalże przechadzkę po parku, aż do końca poziomu. W kilku miejscach miałem też wrażenie, że twórcy postawili sobie za punkt honoru sfrustrowanie gracza sprawdzając, ile fal przeciwników w coraz to bardziej morderczych konfiguracjach można, za przeproszeniem, nasrać w jednym kill roomie, nim ten straci cierpliwości i zaraz postanowi coś rozwalić w swym nie-wirtualnym otoczeniu. :/

Być może z tym wiąże się wrażenie, że mimo wszystko gra jest... troszkę zbyt długa.  Intensywności jest spora, czasem poziom trudności daje w kość, a napisy końcowe oglądamy dopiero po jakichś 12-14 godzinach. Tak, zdarzało się, że się męczyłem. Może powinienem rzadziej zasiadać akurat do tej gierki i inaczej ją sobie dawkować? :dunno:

Sympatii nie wzbudziła też, moim zdaniem, aż nazbyt skomplikowana konstrukcja większości poziomów. Że niby to oldschoolowe i takie cool? No, jakoś mi się nie widzi - to ile mamy tu ścieżek wiodących w zasadzie donikąd, to jak często zacinałem się na kombinowaniu, co mam robić i gdzie iść, biegając przy tym w kółko. Bleh

 

Mógłbym jeszcze doczepić się do relatywnie małej różnorodności przeciwników, nijakiej ścieżki dźwiękowej, gdzie nie zapamiętałem kompletnie niczego poza orientalnym brzdękaniem w spokojnych momentach.

 

A, no i większość ulepszeń postaci wydały się bardzo wrzucone na siły - mało co ich używałem, aczkolwiek takie mamy w branży trendy.  :frog: 

W sumie... fajnie się grało. Nic wybitnego, ale solidnie.

7+/10

 

Co zaś tyczy się kontynuacji, aka Shadow Warrior 2, to z tego, co widziałem, tam przekombinowano już zupełnie, robiąc de facto kalkę Borderlandsów, których osobiście nie trawię. Jeśli w ogóle kiedyś zagram, to raczej nieprędko. Meh.

Edytowane przez Frantik
Odnośnik do komentarza

Bać się tu nie ma czego natomiast to w czym gra radzi sobie świetnie to budowanie s u s p e n s u :fsg:Parę razy ciśnienie skoczyło w momentach w stylu

pierwszej jatki w wiosce i typa z piłą, obrony domku, walki z garradorem w klatce czy sztosa w postaci walki z Verdugo

 

 

kolejny in your face wszystkim typom, którzy sadzili farmazony, że czwarty resident całkowicie porzucił w tej odsłonie survival horrorowy suspens, na rzecz typowego action shooter :pope:

 

jednak imo można się było najeść także troszkę zaszczucia, podczas zabaw z takimi Regeneratorami, Verdugo, czy z pewnym typem w kopalni

Odnośnik do komentarza

Najpiękniejsze w RE4 jest to, że który raz byś nie grał i tak smakuje tak wspaniale jak za pierwszym razem. Przeszedłem na czterech platformach i nigdy na dość, to jest klasa tytułu.

Czytając tego typu posty i te powyżej, gdzie zazdroszczę komuś przechodzenia pierwszy raz tego czystego game art'u, mój umysł a za nim palce, pad, kawałek plastiku z cyframi kieruje się co raz bardziej w kierunku PSS  :obama:  Co za banderas! Nie wiem, który to będzie raz, chyba piąty albo szósty, ale jestem pewien, że będzie... co za 11/10.

Odnośnik do komentarza

Tak chwalicie tego RE4, że chyba przesunę go w kolejce przed REmake. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie ukończyłem, a przy pierwszym podejściu, jakoś na początku roku, zniechęciło mnie strasznie toporne sterowanie, a tym bardziej strzelanie. Nieważne czy próbowałem grać na padzie z X360, czy na myszce i klawiaturze, to było to strasznie siermiężne w obyciu. :/ Nie wiem czy tylko wersja steamowa tak ma (Ultimate HD Edition), ale tak czy siak zamierzam się przemóc, bo widzę, że warto.

Edytowane przez Frantik
Odnośnik do komentarza

Ja grałem na PS3 w wersję HD i owszem sterowanie na początku było dziwne, odrobinę drewniane. Miałem ochotę to rzucić w diabły, ale pograłem po 2h i po tym czasie przyzwyczaiłem się i nic mi nie przeszkadzało. Grało się świetnie aczkolwiek miałem na względzie, że w edycji HD powinna być możliwość wyboru sterowania starego jak i powinno być zaimplementowane sterowanie z RE5 gdzie chociażby celujesz prawym analogiem. 

 

Czas się chyba w końcu zabrać za jedyneczkę i 0 w remasterze, bo stówka za dwa takie odświeżone klasyki to mała kwota. :)

Odnośnik do komentarza

Ja miałem to szczęście, że grałem w RE4 zaraz po premierze na PS2. Kuuuurva pany jaki to był szok jakościowy, to głowa mała :obama: Gra zrywała pape z dachu od pierwszej minuty. Ta kamera niespotykana w innych grach, te QTE które sprawiały, że czułem się jakbym grał w film. To była mała rewolucja. Nigdy tego nie zapomnę.

Odnośnik do komentarza

Ja miałem to szczęście, że grałem w RE4 zaraz po premierze na PS2. Kuuuurva pany jaki to był szok jakościowy, to głowa mała :obama: Gra zrywała pape z dachu od pierwszej minuty. Ta kamera niespotykana w innych grach, te QTE które sprawiały, że czułem się jakbym grał w film. To była mała rewolucja. Nigdy tego nie zapomnę.

 

Zaraz po premierze na PS2 czyli prawie rok po premierze na GC i to w gorzszej wersji graficznej. No nie ma czym się podniecać kolego.

Odnośnik do komentarza

Watch Dogs

 

Spodziewałem się średniaka na poziomie Assasin's Creed z podobnymi ułomnościami gameplayowymi, a dostałem solidną grę w świeżym klimacie. Skończyłem tylko wątek główny, który liczył około 30 misji. Był wystarczająco długi i sycący.

Na oko 80% misji mi się podobało co rzadko zdarza się w sandboksach. Strzelanin było raptem kilka, były one takie sobie. Reszta to głównie skradanie i pościgi. Skradanie wymusza gra, bohater sam przybiera postawę przykucniętą(!) - śmierdzi rakiem, ale ani razu mi to nie przeszkadzało. Same misje skradane bardzo ok, sporo w nich możliwości i interakcji hakerskich typu pułapki, gaszenie świateł itp bajery.

Pościgi bardzo mi się podobały dzięki hakowaniu w locie różnych elementów otoczenia i powodowania kraks, dużo w tym frajdy.

Fabuła niby prosta, ale nie denerwuje, choć w dwójce musieliby się mocniej wysilić.

 

Klimat Chicago bardzo mi przypadł do gustu, nocny spacer w deszczu robi robotę. Cała ta hakerska otoczka wnosi sporo świeżości i podchodzi mi lepiej niż kolejne gangsterskie porachunki.

Duża szkoda, że Ubi w dwójce poszło w klimaty gimbo - rurkowe, bo był potencjał na ciekawe i świeże uniwersum.

 

Mam przed sobą jeszcze GTA 5, ale jak pomyślę, że kolejny raz będę skazany na śmieszno - brutalne klisze rokstara to mi się odechciewa. Wolałbym kolejną przygodę w Chicago.

 

 

The Evil Within

 

Survival pełną gębą. Porównywany do tej gry Resident Evil 4 jest jak spacerek po parku. Chyba tylko klimat do połowy gry mają podobny, choć Evil Within zjada RE4 też lokacjami. Te zamczyska i budynki wewnątrz są naprawdę upiorne!

Z survivali TPP gdzie się walczy tylko stare Silenty potrafiły tak zorać głowę, ale one robiły to głównie atmosferą i chorą ścieżką dźwiękową, Evil zaś samym gameplyaem przytłacza. Amunicji jest tak mało, że trudno poczuć się chociaż na chwilę komfortowo. Do tego zbieranie zapałek i podpalanie martwych zombie, bo te mogą wstać. Kiedy przetrwałem pierwsze starcia z bossami to myślałem, że twórcy już nie posuną się dalej, ale zrobili to.

Rozdziały 9 i 10 jak dobrze pamiętam to przegięcie. Ucieczki przed kreaturami i starcia z nimi sprawiły, że musiałem się iść wykąpać po kilkugodzinnej sesji, bo tak się spociłem.

Kilka chapterów było wyjętych z dupy, jakby z innej gry. Po co one były?

 

Chciałbym bardzo kontynuację na takim samym poziomie, ale równiejszą, bez tych cudacznych kilku chapterów - wiadomo jakich. Tylko jak bardzo posunęliby się twórcy w gnębieniu gracza jeszcze mocniej? Boję się pomyśleć.

 

Dla ludzi lubiących adrenalinę i wyzwania to pozycja obowiązkowa. Jeśli chodzi o hardkorowość jak w dawnych grach to tylko Demon' Souls zrobił na mnie podobne wrażenie kilka lat temu.

Edytowane przez Pure Bladestone
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots

No cóż nie było tak źle jak się spodziewałem, przygotowany byłem na długi film z elementami gamepleyu i właśnie to dostałem. Na początku jeszcze coś tam gramy, niestety pierwsze trzy akty są kompletnie obdarte z klimatu, szczególnie trzeci to jakiś designerski dramat aż ciężko to opisać. Na szczęście tam gdzie kończy się gamepley zaczyna się dobry metal gear i prawdziwy tribute dla serii, przede wszystkim pierwszej części. Ostatnie akty ratują całość, fabuły nie oceniam, bo pogubiłem się gdzieś w połowie Sens of Liberty. Walki z bossami niestety slabiutkie.

Można zagrać tfu obejrzeć.

Odnośnik do komentarza
Gość DonSterydo

Batmna: Arkham Knight - świetne zwieńczenie jednej z moich ulubionych serii poprzedniej generacji. Tak jak poprzednie odsłony, także i ostatni Mroczny Rycerz dostarcza nie tylko świetnej akcji, ale również bardzo dobrze opowiedzianej historii i ciekawych rozwiązań fabularnych. Po trzech poprzednich odsłonach eksploracja i latanie po mieście dalej sprawiają sporą przyjemność - nawet Batmobil, który z początku nie przypadł mi do gustu, okazał się finalnie fajnym dodatkiem do utrwalonej z Arkham City oraz Origins formuły, tym bardziej, że jest to bajer opcjonalny, z którego właściwie nie trzeba korzystać. Ponownie wpadłem w wir zbierania i kompletowania wszystkiego co się da (za wyjątkiem zagadek Riddlera, bo na to zwyczajnie nie mam czasu) i łapania każdego ze zbirów przez co czas gry zamknąłem z 34h na liczniku (ostatni weekend z głowy). Za jakiś czas będzie pewnie trzeba się pewnie pokusić o dodatki fabularne, ale w tym przypadku będzie chyba trzeba poczekać na jakąś promocję, gdyż nie rozeznając się wcześniej w temacie, po zakupie podstawki zaskoczył mnie fakt, że są aż dwa główne dodatki fabularne i ze 3-4 mniejsze. Z pomniejszych irytujących wad bym wymienił praktycznie nieustający deszcz padający w Gotham, przez co obraz miasta jest czasem zwyczajnie mało wyraźny, pomniejsze dropy fps przy pościgach Batmobilem czy czasem momentami irytujące sterowanie furą Wayne'a (strzelanie do samonaprowadzających rakiet jest mało komfortowe i przez co bardzo denerwujące szczególnie ma początku gry). Z pewnością na wielki plus gra aktorów i momentami bardzo dramatyczna historia Batmana i jego "rodziny".

Odnośnik do komentarza
Gość DonSterydo

@Nemesis: To raczej obejrzę na YT. Nie mam czasu na to żeby kolejne kilkanaście godzin poświęcić tylko po to, by zobaczyć krótki filmik na koniec gry, wolę w tym czasie przejść inną grę (albo dodatki fabularne do Batmana), tym bardziej, że we wcześniejszych odsłonach raczej się nie bawiłem w zbieranie wszystkich zagadek  :)

 

@balon: Chodziło mi o przemieszczanie się po mieście - jak komuś za dużo, to może po prostu grać tradycyjnie. W misje fabularne czy "zagadki" Batmobil wpleciony jest bardzo dobrze, z pewnymi wyjątkami oczywiście, ale ogólnie rzecz biorąc in plus.

 

 

PS. A z wad bym dodał, że nie zawsze w przypadku opcjonalnych misji, które były dostępne dopiero z progresem w fabule (np. zniszcz wszystkie posterunki milicji), były one blokowane w menu do czasu wykonania konkretnego postępu - przez co nieraz traciłem czas na niepotrzebne latanie po mieście i szukanie czegoś czego nie mogłem znaleźć bo jeszcze się w ogóle na mapie nie pojawiło.

Edytowane przez DonSterydo
Odnośnik do komentarza

Dead Space

Zajęło mi to 11 godzin na medium. Gra mega, klimat rodem z Event Horizon połączony z The Thing. Co ciekawe pomimo że gra już dosć stara obsługuje ultrawide. wiek najbardziej po słabych teksturach widać jeśli jakaś gra zasługuje na remaster to właśnie Dead Space. Ale celowanie masakra lag, akceleracja, dead zone. Może i wygląda to realistyczniej jeśli chodzi o animację postaci ale nieźle wkurza.

Odnośnik do komentarza

Ni No Kuni: Wrath of the White Witch

Co tu dużo gadać, piękna, baśniowa przygoda, klimatem rodem z najlepszych japońskich animacji (w końcu to Ghibli :)). Przejście zajęło mi ponad 40h, więc jak na jrpg niezbyt długo ALE w sumie to dobrze, bo gra po 10-15 pierwszych godzinach staje się dość powtarzalna pod względem gameplayu. Niby cudów nie ma co oczekiwać, bo to w końcu jrpg, ale jakoś tak w drugiej połowie gra po prostu przestaje serwować nowe rozwiązania (początkowo pojawia się np rzut izometryczny, czy 2d, są też proste zagadki itp. Niby nic wielkiego ale cieszyło). Spokojnie dałoby się wsadzić dużo więcej do tego bajkowego świata. Zabrakło pewnej dozy szaleństwa czy mieszania rozwiązaniami. Sama mechanika jrpg jest ok, bez szału, ale w sumie połączenie pokemonów z tamagochi jest naprawdę spoko. Chociaż również tutaj można by było coś jeszcze dodać. Generalnie cała gra jest naprawdę bardzo dobra, ale chciałoby się wszystkiego więcej i przede wszystkim większego urozmaicenia. Swoją drogą to samo można powiedzieć o questach które szybko stają się męczące bo cały czas powtarzane są w nich te same schematy.

Cała reszta tiptop. Muzyka, grafika, klimat - sztos. Głównie to trzyma przy ekranie do samego końca. Fabuła niezła, ma jeden czy dwa bardzo fajne twisty, które potrafią trochę zagrać na emocjach. Końcówka natomiast jest łatwa do przewidzenia i to już po pierwszych godzinach. Zagadkę stanowią jedynie niektóre postacie pojawiające się w trakcie trwania przygody. Reasumując: jest dobrze i z przyjemnością śledzi się losy czołowych bohaterów.

Czy warto zagrać? Dla fanów Ghibli pozycja obowiązkowa. Dla fanów jrpg niekoniecznie, ale warto rzucić okiem, bo jest w tej grze coś (KLIMAT GURWA!) co nie pozwala się od niej oderwać. Natomiast jej schematyczności można łatwo zaradzić grając po prostu od czasu do czasu. :cool:

8/10 dla fana Ghibli, 7/10 dla fana jrpg.

P.S.
100% gry raczej nie wycisnę bo już skoczylbym do innych zaległych pozycji, a questów, znajdziek i grindowania trochę jeszcze zostało... Zrobiłem tylko wszystkie questy poboczne dostępne przed zakończeniem głównego wątku. Po głównym wątku pojawiają się nowe + dostajemy dostęp do wszyskiego, więc można sobie spokojnie wszystko robić. Tylko dla wytrwałych. :)

Edytowane przez ireniqs
Odnośnik do komentarza

Metroid Prime - jedne z najlepszych fpsów jakie wyszły. Kapitalny wręcz klimat, oprawa dzwiękowa i graficzna, design lokacji wszystko to robi. Do tego niesamowite wręcz starcia z bossami, mnóstwo ciekawych światów do przemierzenia przez te 15h. Właściwie gra ma tylko jedyną lecz gigantyczną wadę - backtracking. Ciągłe kręcenie się po lokacjach i szukanie jakiejś pipidówy czy artefaktu. Często jest tak, że z jednego końca lokacji trzeba wrócić do początku gry po nowa umiejętność po czym znowu wrocic do miejsca z którego przyszliśmy by popchnąć grę o 20 minut dalej i znowu powrót. Mam nadzieję, że pozostałe dwie czesci nie są w tym aspekcie tak spier.dolone bo gdyby nie to na pewno miałbym same pozytywne odczucia po przejsciu. Bioshock i HL OF nadal lepsze.

 

NSMB U - najlepsza platformówka w jaką grałem. Nie będę się rozpisywał - każdy świat, kawałek soundtracku i moneta do zdobycia to geniusz. Czegoś mi brakuje na pełna dychę (chyba ten niski poziom trudnosci przez 3/4 gry zaważył), ale wydaje mi się, że jak przejdę dodatek z Luigim to wpadnie maksik w moim prywatnym rankingu.

 

Teraz przyszła pora na Bayonette 2. :fsg:

Edytowane przez XM.
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Cod Ghosts - pierwszy cod jakiego ukończyłem. Nie rozumiem nagonki na tę serię. Przez te 3 wieczory strzelało się świetnie i co ważne nie było nudnych wstawek fabularnych cały czas zróżnicowana akcja. Wiadomo mogli se darować komunikaty typu - jesteś ranny schowaj się za osłonę. Aha grę kupiłem za 25zł na PS3. Jak ktoś kupuje gry z tej serii za 250zł dla singla to jest po prostu głupi.

Edytowane przez devilbot
Odnośnik do komentarza

Everybody's Gone to the Rature - Senne, angielskie miasteczko i ewenement, który doprowadził do wyludnienia całej doliny. Gracz zaś przemierza owe miasteczko w celu rozwiązania tajemnicy, która skrywają strzępy wizji z przeszłości...

Gra to symulator chodzenia czy raczej spaceru i to z balkonikiem. Ale o tym później. Całość rozgrywki opiera się na przemierzaniu z buta miasteczka i okolic oraz interakcję z otoczeniem jak i z wspomnieniami mieszkańców. Innymi słowy używamy gałek i dwóch przycisków.

Samo rozwiązywanie układanki wypada dobrze i co ważne wciąga na tyle by chciało się brnąć dalej i odkrywać kolejne wspomnienia. A te zawarte są w radiach, telefonach i... świetle. Jest co robić przez kilka godzin. 

Technicznie jest nie najgorzej aczkolwiek nie pojmuję dlaczego ta gra nie chodzi w stałych klatkach. I czemu nie w 60fps'ach. Tam się praktycznie nic nie dzieje poza latającym "świetlikiem". Podczas przechodzenia poszczególnych pór dnia przycina mocno. Samo obracanie kamery to mocna katorga. Sam świat dobrze wypada. Coć obiekty z bliska są brzydkie i nieostre. Słońce jednak ładnie przedziera się przez korony drzew. Roślinności dużo no może z wyjątkiem zboża, które ktoś posiał jak kukurydzę (ziarno co pół metra). Lepiej wyglądałaby tam kukurydza. Ale nie ważne. Strona audio jest niezgorsza. Bo oprócz okazjonalnej muzyki i dźwięków natury nic tam nie ma. Głosy podłożone doskonale. Mowa oczywiście o angielskiej wersji. Polski dubbing taki se. A te są kluczowym elementem gry.

Fabularnie gra wypada jak połączenie Super 8 Abramsa i Kontaktu Zemeckisa. Mieszkańcy to grupa typowych małomiasteczkowych ludzi: ksiądz, konserwatywni emeryci, miejscowe dziwaki, smarkacze chcący wyrwać się do metropolii, itd...Teoretycznie gra próbuje usprawiedliwić zniknięcie ludności. Spora większość ma niejedno za uszami ale głównie są to rodzinne problemy. Ktoś nie gada z kimś, ktoś się spotyka z kimś wbrew woli rodziców, ktoś kogoś zdradza. I o ile fajnie się odkrywa co doprowadziło do zjawiska tak finał rozczarowujący. Praktycznie niewiele wyjaśnia.

 

Czym owe światło jest to w jakiś sposób wytłumaczyli ale co się tak na prawdę stało z mieszkańcami już nie do końca. Owszem światło nieświadomie zabijało populację miasteczka ale czemu znikali w finalnej godzinie? Niby nalot miał zabić wszystkich i uwięzić "coś" w dolinie tylko gdzie ciała? Czyżby zamieniali się w świecące kulki? A może zostali teleportowani do odległej galaktyki albo innego wymiaru? Sam epilog to właściwie egzystencjalna paplanina, która nic nie wyjaśnia. Teoretycznie fabuła to wyjaśnia. Jeśli śledziliśmy losy mieszkańców dość uważnie to w pewnym momencie odsłuchamy zapis doktora, który diagnozuje bóle głowy i krwotoki jako gwałtownie rosnący guz w czaszce. Same ostatnie słowa mieszkańców są w pewnym stopniu nieskładne i pozbawione logiki więc to pewnie skutek nowotworu. Nie wiadomo co spowodowało zniknięcie mieszkańców. 

 

Gdyby postać poruszała się ździebko szybciej to grałoby się nawet przyjemnie. Samo odkrywanie fabuły nie irytuje ale przymierzając się do platyny trochę można się wkurwić. Wprawdzie można trzymając R2 w niewielkim stopniu przyśpieszyć ale to jak dorobienie kółek chodzikowi. 90-cio letniej emerytce z protezą nogi niewiele to pomaga.

Jednak najważniejszą kwestią, o której prawie zapomniałem to fakt iż gra nie jest dla każdego. Trzonem gry jest fabuła. Nie ma wybuchów, nic ci znienacka nie wyskoczy na twarz, nie spotkasz żywej duszy. 

Ocena: 3/6

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Cod Ghosts Aha grę kupiłem za 25zł na PS3. Jak ktoś kupuje gry z tej serii za 250zł dla singla to jest po prostu głupi.

Myślę, że nie ma co oceniać innych w końcu bogatemu nie zabronisz :) Poza tym jak ktoś kupi grę za te 220zł na premierę, przejdzie singla i sprzeda ze stratą 30zł to też nie ma tragedii ;)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...