Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Postów

    4 158
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. kotlet_schabowy

    Zakupy growe!

    Nie znam takowego, raczej szedłbym po prostu w kierunku googlowania hasła typu "is Evil Within PS3 port worth playing". Takie dyskusje lubią być na reddicie chociażby.
  2. kotlet_schabowy

    Zakupy growe!

    Slim jest spoko, ale od pewnego modelu wywalili małe elementy "wykończenia" typu podświetlane przyciski power/eject, niby nic, a jednak całościowy efekt wizualny już gorszy. Co do wyboru platformy, to myślę, że temat nie byłby tak KONTROWERSYJNY gdyby nie to, jak marne technicznie były najczęściej porty na PS3. Rozdziałka to jedno (miłego podziwiania ~720p na dużym TV 4K), ale ten framerate.... Ja też co do zasady wolę konsolę, ten mityczny klimat i bądź co bądź większą wygodę, ale czasami wybór niedomagającego sprzętu mając alternatywę to już lekki masochizm. I sam bywam tego ofiarą, np. teraz gram w The Evil Within na PS4, z pełną premedytacją wybierając gorszy port, ale widząc, jak to działa, momentami żałuję swojej decyzji. A początkowo miałem grać właśnie na PS3 xD (co odradzano mi, i słusznie, nawet tutaj).
  3. Porzuciłem Incredible Crisis na PSX. W okolicach premiery mocno mnie ten tytuł zaciekawił, ale jakoś nigdy nie miałem okazji zagrać, to niedawno postanowiłem sobie go nadrobić. No i cóż, konstrukcja gameplay'u sprawia, że raczej nie podołam. O co konkretnie chodzi? Cała zabawa to następujące po sobie mini gierki na parę minut, opierające się głównie na mashowaniu przycisków lub innych zręcznościowo/refleksowych sprawach. No i sęk w tym, że save robimy co 2-3 etapy, a "żyć" mamy ograniczoną liczbę, więc jeśli trafimy na wyjątkowo irytujący poziom, wpadamy w pętlę powtarzania poprzednich leveli, żeby dojść do tego, na którym znowu możemy się wyłożyć. Co więcej, każda nowa mini gierka rzuca nas do "zabawy" z mocno lakoniczną instrukcją, co mamy właściwie robić, więc najczęściej pierwsza próba z automatu jest nieudana (a naszym wrogiem dodatkowo jest czas i spadające przy błędach "hp"). Za stary jestem na takie tracenie czasu. Cóż, IC to i tak mocno japońska, dziwaczna ciekawostka na ~2 godziny, więc nie jest to wielka strata, no ale trochę szkoda, że z takiego powodu.
  4. Fajnie, jakby Łapusz w końcu pomyślał o ustanowieniu zastępstwa i udostępnienia jakiemuś wybrańcowi "dostępów" na wypadek kolejnych problemów zdrowotnych, bo to nie pierwszy raz i wypada to już trochę kuriozalnie.
  5. Rozumiem ludzi, którzy faktycznie mają daleko do kiosku/marketu (sam nie mam go pod nosem, ale wolę przejść się na długi spacer, niż czekać w nieskończoność na przesyłkę), ale wchodzenie w taki interes mając sensowną alternatywę, przy znanych od wielu miesiącach problemach, to już jakaś forma masochizmu. No ale ja kupuję pismo, bo faktycznie mam ochotę dosyć szybko i na świeżo sobie je przewertować, a przykładowo taka recka nowego GoWa byłaby pierwszą większą opinią na temat tej gry, jaką zamierzałem przeczytać i jakiej w ogóle jestem ciekaw, więc w tym miesiącu tym bardziej słabo.
  6. kotlet_schabowy

    God of War: Ragnarok

    No mając Prosiaka to naprawdę jest się w komfortowej sytuacji, bo sporo gierek nie dość, że nadal wygląda rewelacyjnie, to jeszcze celuje w 60 klatek w performance mode, a to jak dla mnie jedyny naprawdę ważny aspekt oprawy, który oferują mocniejsze konsole. Ale i tak ogra się z przyjemnością na prawie 10 letnim sprzęcie A exy Sony zazwyczaj oferują stałe 30 klatek, więc nie jest źle, będzie FILMOWE doświadczenie.
  7. Stray Przyjemna, śliczna gra. Nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać, ot uległem lekkiemu hype'owi (choć z opóźnieniem) i nie żałuję, czasem warto sobie pozwolić na taki strzał w ciemno. Kociarzem nie jestem, więc pewnie z automatu przynajmniej jedno oczko w ocenie niżej, ale mimo wszystko ciężko nie pochwalić poziomu odwzorowania zachowań naszego futrzaka. Gra się lajtowo, można się odprężyć, choć momentami trzeba gdzieś poszperać, wrócić się, chwilę zastanowić, a i zdarzy się jakiś irytujący fragment bardziej zręcznościowy. Brak "czystego gatunkowo" skakania mi nie wadził, przy takiej budowie leveli mógłby niepotrzebnie wprowadzić zamieszanie. Podobał mi się mocno specyficzny klimat i tajemnica miasta, po którym łazimy. Design "postaci" i miejscówek całkiem niezły, no i wygląda to wszystko (z naciskiem na oświetlenie) naprawdę dobrze, co więcej, gierka jest dobrze zoptymalizowana i śmiga płynnie nawet na słabym kompie (bo na tym sprzęcie raczyłem się Stray'em). No także fajna, odpowiednio krótka przygoda, żadne wiekopomne dzieło skłaniające do refleksji, ale dla samego uroku świata przedstawionego no i bądź co bądź, nietypowego bohatera, którym kierujemy, warto sprawdzić.
  8. Crafting to rak, mógłby zdechnąć i nie wracać i wyszłoby to tylko z korzyścią dla gamingu. Nie wnosi wartości dodanej, żadnej.
  9. No ale drewno to drewno i nie ma sensu sięgać po argumentum ad skrajnościum, bo między "utartymi schematami" a drewnem jest dużo pomiędzy. Jak dla mnie chyba pierwszy naprawdę bardzo potrzebny remake z ostatnich paru głośniejszych tego typu zapowiedzi. Jebać blacharskie klikanie myszką w celu robienia młynków, nie mówiąc już o innych archaizmach typowo gamingowych (backtracking i męczące, powolne łażenie, swoją drogą jeszcze dwójka na to cierpiała). A dorabianie do tego jakiegoś niemalże elitaryzmu to już w ogóle beka. Jakoś w przypadku ME, który też wyszedł w 2007, nikt nie ma problemu ze stwierdzeniem, że to drewno, ale setting, fabuła i bohaterowie są pryma sort. No ale Wieśmak i klikanie miało DUSZĘ.
  10. kotlet_schabowy

    Silent Hill 2 Remake

    Czy ci "fanboje oryginału" są teraz z nami w pomieszczeniu? Widzę, że teraz to trzeba być EXCITED i hypować z automatu wszystko, co oferują nam wspaniałomyślni developerzy (nawet, jeśli jeszcze daleko do premiery), bo jak nie to boomerstwo i stetryczałość xD Zresztą to taki trochę chochoł z tymi starymi fanami, bo więcej widzę pisania o tym, jacy to oni są źli, niż rzekomego marudzenia w ich wykonaniu.
  11. kotlet_schabowy

    God of War: Ragnarok

    No z tą delikatną różnicą, że dwie generacje wstecz takie rzekomo podobne sequele pojawiały się co dwa lata i to w obrębie tej samej generacji, a w czasach prehistorycznych nawet co rok. A i tak często były mocno odmienne od prequela.
  12. To nie jest kwestia "czucia", tylko obiektywnych czynników, gra na każdym kroku wyczerpuje "definicję" ubiraka i pozostaje kwestia subiektywnej tolerancji tego typu zabawy, plus tego specyficznego, Ubisoftowego braku duszy, który sprawia, że w teoretycznie podobne w założenia gry innych devów gra się zazwyczaj dużo lepiej. Poprawili walkę, setting i prezencja są super, odświeżono parę kwestii, ale schemat jest dokładnie ten sam od lat, misje poboczne są męczące i generyczne, fabuła pretekstowa, mapa przerosnięta i zapełniona absurdalną ilością gówno wartych znaczników, do tego wszelkiego rodzaju żmudne craftingi, loot i inne zdobycze gejmingu drugiej dekady XX wieku. Dla mnie to był powrót do serii po zmęczeniu się jej formułą w trylogii Ezio (może gdybym grał we wszystkie crapowate sequele po kolei, to bardziej bym "docenił" przygodę Baeka) i mimo, że grało się znośnie, to tylko utwierdziłem się w swoim zdaniu na temat serii i tym mocniej zniechęciłem do jakiegokolwiek kontaktu z nią w przyszłości.
  13. Tak, tylko trochę beka, że nawet jego ksywa się tam nie pojawiła xD. No i ten, kto składał tę rubrykę, też mógł zrobić to bardziej przejrzyście. Listy i tak zajmują mało miejsca, to ranking i posty z forum można było jakoś ładniej opakować i wyeksponować. Czytam sobie po trochę nowy numer i tradycyjnie doczepię się elementów graficznych w tekstach, tym razem "padło" na (skądinąd dobry) tekst o Alienie na PSXa. Zamiast mniej lub bardziej pasujących do kontekstu artów (Alien i Lara...?) uważam, że obowiązkowo powinny pojawić się jakieś screeny z wersji TPP.
  14. Terminator: Resistance Gra znana tu i ówdzie jako "ponoć crap, a w rzeczywistości całkiem spoko FPS". No i w sumie tak jest. Oceny marne, powierzchowność (i nie tylko) słaba, ale gierka coś w sobie ma i grało się nieźle, choć nie da się ukryć, że to nawet nie druga, ale trzecia liga gejmingu. Zaznaczę, że jestem fanem uniwersum (w zasadzie to dwóch pierwszych filmów, ale z większym lub mniejszym entuzjazmem oglądałem następne, no bo po prostu byłem ciekaw, co tam znowu wymyślili, nie widziałem tylko serialu, podobno zjadliwego), może nie jakimś die-hard, ale T2 to jeden z filmów życia. Tutaj opisywana gierka ma z automatu plus, bo realiów trzyma się w miarę blisko i czuć tu klimat znany z futurospekcji właśnie z obu dzieł Camerona. Bo, jak zainteresowani pewnie wiedzą, akcja ma miejsce w post apokaliptycznej przyszłości, tej klasycznej, czarno-niebiesko-metalicznej (choć sporo biegamy też za dnia, w sumie gra prezentuje się wtedy znacznie lepiej), znanej z T1 i T2, z Johnem Connorem jako przywódcą ruchu oporu. Jest trochę easter eggów i nawiązań, ale generalnie mniej, niż się spodziewałem. Inna sprawa, że ciężko tu o jakąś znajomą postać czy choćby nazwisko (nie spoilerując powiem tylko, że ta, którą spotkamy, niezbyt przypomina wersję filmową). Tu potencjał uważam za zmarnowany, bo ogólnie historia jest straasznie miałka, postacie bez wyrazu (abstrahując od ich powierzchowności, o czym później), a plot twisty prostackie. No ale jak się gra? Cóż, podsumowałbym to doświadczenie jako, paradoksalnie, powrót do przeszłości. Jeśli chodzi o ogólny feeling, to gierka totalnie siedzi w generacji PS360. Jest archaicznie i o ile niektórzy mogą uznać, że ma to swój urok, tak ja sentymentu do tego akurat okresu gejmingu aż tak dużego nie mam. Ma to jakieś tam plusy, bo nie jest samograjowo, można trochę pokombinować i grać w swoim stylu (levele, pomijając te opierające się na czystej rozwałce i te "fabularne", gdzie chodzimy po bazie i gadamy z NPCami, są rozległe i półotwarte). Raczej trzeba tu stawiać na skradanie (moim zdaniem za mocno utrudnione przez swoją upierdliwość i przegiętą czujność wrogów), otwarta wymiana ognia ma sens dopiero później, gdy zdobędziemy lepsze pukawki. Mamy tu klasykę generycznej gry akcji, czyli nabijanie expa i rozwój postaci (o dziwo, dosyć sensowny), gównomisje dodatkowe, których nie chce się robić, "crafting" czy rozszerzenia broni. Wszystkie te "poboczne" elementy są zwyczajnie meh, a lootowanie miejscówek po jakimś czasie wychodzi już bokiem (a i tak gromadzimy głównie "kasę", której nie wydajemy). Czułem tu trochę klimat Falloutów i tamtejsze wygrzebywanie śmieci z każdej szafki. Dobrze, że samo strzelanie jest całkiem przyjemne i mięsiste, choć w tym przypadku może bardziej pasuje powiedzieć "metaliczne". Ogólnie gra jest nawet na normalu dosyć trudna, głównie ze względu na wspominane już OP Terminatory, trochę kwadratowe sterowanie, szybko spadające HP (używamy apteczek) no i przede wszystkim rzadkie save/checkpointy. No można się wkurwić, kiedy przeczeszemy mapę, oczyścimy pół "obozu" Terminatorów i powinie nam się noga, zanim wskoczy autosave. Co gorsza loadingi są KOSZMARNIE długie, ponad minuta po każdej śmierci czy między misjami. W ramach przerywników mamy minigierkę hakerską (w sumie przyjemne, ale zdecydowanie za często występuje) i włamywanie się do zamków (niemal żywcem zerżnięte ze wspomnianych już Falloutów). Co poza tym? No niestety na każdym kroku czuć tu tanioszkę. Fabularnie, jak już wspomniałem, jest słabo. Dialogi nie są interesujące i widać, że twórcy nieco na się próbowali przepchać tu interakcję z innymi osobami, poznawanie ich historii (ziew) i jakąś mniej lub bardziej iluzoryczną możliwość wyborów i wpływania na losy bohaterów i świata. W sumie nie sprawdzałem, czy są inne zakończenia i jakie one są, no ale niech będzie, że plus za dobre chęci xD. Gra wygląda biednie, choć design, kolorystyka i (przede wszystkim) wierne oryginałom modele przeciwników i wszelkiego rodzaju sprzętu robią robotę i tworzą klimat. Niestety, sylwetki postaci klimat już trochę psują. Gęby zalatują wczesnym PS3, a mimika i animacja nie pomagają. Zresztą, wystarczy zobaczyć na screeny niżej xD. Cóż, grafika to nie wszystko, ale trochę z immersji wybija, a to w końcu gierka z 2019. Animacja na PS4 to jakieś 35-45 klatek na sekundę ze spadkami, co ciekawe można zablokować framerate na 30, ale gra działa wtedy okropnie, coś im ten tryb nie pyknął xD. Lepiej jest z oprawą muzyczną, oczywiście z tematem przewodnim na czele. Początek był trochę odrzucający, później się mocno wciągnąłem i autentycznie dobrze bawiłem, żeby pod koniec być już zmęczony schematem i brakiem urozmaiceń. Nie wiem, ile zajęło mi zaliczenie całości (platyna wpadła niejako przy okazji), obstawiam z 10h i te dwie, trzy godziny mniej mogłoby wyjść grze na plus, tym bardziej, że lokacje w pewnym stopniu się powtarzają (ot zwiedzamy je raz w dzień, raz w nocy). Gunplay jest ok, gra jest mocno "growa", a największym plusem jest atmosfera zniszczonego świata i poczucie niepewności, jakie budzi (szczególnie na początku) każde pojawienie się Elektronicznych Morderców (lub większych gagatków). Uczciwie byłoby dać takie 5+, ale niech będzie 6 ze względu na uniwersum. Czy polecam? Za grosze/za darmo, jeśli lubi się te klimaty, warto dać szansę przynajmniej do momentu po prologu. Jak nie pyknie, to olać, bo już dużo lepiej nie będzie. No i trzeba przymknąć oko na nieco tandetny vibe całości. xD
  15. Z tymi młodymi to racja, choć i tak mam wrażenie, że większość z nich ma gdzieś w tle, bardziej lub mniej podświadomie, wizję większej i łatwiejszej kabzy i/lub fejmu w przyszłości, nie bez powodu od jakiegoś czasu najpopularniejsza odpowiedź na pytanie "kim chcesz być w przyszłości" to "jutuber". Zabrzmię teraz boomersko, ale myślę, że z uwagi na panujący teraz, wszechobecny konsumpcjonizm i wręcz fetysz bogactwa i swagu (na przykładzie chociażby tego, jaki "rap" ma teraz najwięcej wyświetleń) wygląda to obecnie inaczej, niż za "naszych czasów". Może się mylę. No ale meritum było stricte pisanie o gierkach, w kontekście samego PE. A tutaj nie zaprzeczysz, że do dyspozycji naczelnego są głównie same, no właśnie, zgredy xD. I chyba każdy zasuwa gdzieś na etacie. Co do reszty, to poniekąd o to mi chodzi: domyślam się, że kasa z tego jest na tyle sensowna, że oprócz czystej zajawki jednak motywacją jakaś jest, ale dopóki sobie gdybamy i tylko czytamy w hyde parkach, jaka to jałmużna, to takie dyskusje będą się pojawiać. Dla plusików, to chyba jasne. Nie no osobiście robię selekcję i raczej nie gram na siłę,
  16. Generalnie się z nim nie zgadzam, szczególnie w temacie takiego zimnego "kapitalistycznego" spojrzenia na pisemko o grach (choć nie oszukujmy się, że wydawca nie skupia się na tym, żeby wyjść na plus i na dłuższą metę ma gdzieś, górnolotne hasła o pasjonatach) , ale w poszczególnych podpunktach trochę racji ma (szczególnie o tej prenumeracie xD). Padło tu porównanie do siłowni czy innych pasji, którym się poświęcamy "za darmo" po godzinach. Ok, tylko jak dla mnie zajawka powinna być satysfakcjonująca i przyjemna sama z siebie. A jak czytam jedną czy drugą reckę kolejnego generycznego rogalika ocenionego na 6/10 (o prawdziwych crapach nie mówiąc), gdzie z tekstu wynika, że autor męczył/nudził się kilka-kilkanaście godzin, a takich tekstów trzeba wysmażyć przynajmniej kilka, to jak dla mnie trochę się to mija z prawdziwą pasją. Oczywiście, koniec końców jakaś kasa za to wpływa (może kiedyś przestanie to być tabu i trochę się w temacie rozjaśni, jak ze słynną stawką za newsy), ale myślę, że takie rozkminy są dosyć naturalne, gdy mówimy o 30-40 latkach z rodzinami i mieszkaniami do utrzymania. Tu dochodzimy do kwestii, która już kiedyś była poruszana. Obecnie nie znajdziesz 15-20 latka, który chciałby pisać do "gazety", będąc podjaranym samym faktem, że ma za darmo gierki, a jego ksywa będzie widoczna w świeżym numerze. A sam fakt dostania kasy za wierszówkę byłby potężną gratyfikacją (wiem co mówię, bo też w czasach szkolnych miałem epizod z pisaniem dla zajawki a jak już trafiła mi się jakaś promka za fatygę, to czułem się jak gość). Czasy się zmieniły, ten pociąg odjechał i tyle. A przecież w dużej mierze tego typu demografia to był trzon redaktorów piszących do PE przez -naście lat. No, może później to już bardziej 20-25, ale wiecie, o co chodzi.
  17. kotlet_schabowy

    Death Stranding

    Raczej: jak atrakcyjna dziewczyna, która po pierwszych paru zdaniach rozmowy wydaje się interesująca i czarująca, ale na dłuższej randce męczy bułę opowieściami o astrologii i swoim ukochanym kocie, nie dając facetowi dojść do słowa, więc po 3h spotkania jesteś zmęczony bardziej, niż po fizycznej harówce.
  18. kotlet_schabowy

    Trening

    "Kółko" na brzuch, najlepiej (po dojściu do wprawy i wzmocnieniu brzucha) z pozycji stojącej.
  19. Takie podejście to trochę myślenie życzeniowe. Spójrz na to z drugiej strony: wysyłasz wiadomość, że robienie remake'ów i oferowanie ich w pełnych kwotach to świetny pomysł na biznes. A no to jak LORE jest takie samo, to nie ma tematu, w końcu to jedyna wartość MGSów. Właściwie to można przeczytać komiksową adaptację, tam chyba też jest wszystko zgodne z kanonem. Tak serio to rozumiem, że nie znając serii może Ci się wydawać abstrakcją to, co piszę/piszą ludzie znający ją na wylot, ale sprowadzanie tego do absurdu i świadome pozbawianie się pewnych niezaprzeczalnych zalet oryginału (choćby legendarny OST) "na przekór boomerom" to już ignorancja i trochę zalatuje racjonalizowaniem sobie tego, że zwyczajnie nie chce się grać w starocia w brzydkiej oprawie xD. Czasami po prostu jak 9 na 10 osób ci mówi, że A jest lepsze, niż B, to mimo wszystko warto im zaufać. Notabene TTS to gameplay'owo prawie takie samo drewno, jak oryginał (ot dodali FPP, co swoją drogą mocno ułatwia i tak łatwą grę), a strona wizualna po prawie 20 latach też szału nie robi, no także pomijając już naszą polemikę i osobistą ocenę, nie widzę za dużo obiektywnych plusów takiej decyzji. Także kończę offtop i już eot z mojej strony
  20. Fajnie wygląda, no ale w sumie czemu miałoby być inaczej. Kiedyś się zagra. Doskonałe podejście, a potem tacy sobie wyrabiają opinię o grze/serii na podstawie rimejku z zupełnie innej bajki, pozbawionego cech, które w głównej mierze zadecydowały o sukcesie i legendzie oryginału. Pomijam to, że seria MGS z natury rzeczy ma tylko "starych fanów", więc nie wiem kogo innego w ogóle można by w tym kontekście słuchać. Ludzi, którzy zaczęli od piątki xD?
  21. Deliver Us The Moon No takie podręcznikowe AA. Sporo zabrakło, żeby konkurować z pierwszą ligą i w wielu momentach czuć, że to niższa półka gamingu, jednocześnie gra jest na tyle rozbudowana (mimo krótkiego czasu, potrzebnego do jej zaliczenia, co jest akurat w tym przypadku zaletą) i dopieszczona, że nie ma się za bardzo czego wstydzić i trudno ją wrzuć do worka z mniej poważnymi popierdółkami. Dla mnie robotę robi oczywiście sam setting, bo szeroko pojętym kosmosem po prostu od zawsze mniej lub bardziej się interesuję i uwielbiam te klimaty w popkulturze, czy to bardziej na serio, czy stricte w formie sci-fi. Tu mamy do czynienia z dosyć wiarygodną w założeniach wizją niezbyt odległej przyszłości, gdzie Ziemia, wskutek działalności ludzi, stała się w przeważającej części wyjałowioną skorupą i musi polegać na energii przesyłanej z Księżyca (gdzie znajdują się stałe placówki zapełnione obsługą zarówno ludzką, jak i w postaci małych droidów). Wskutek tajemniczej awarii i różnych dziwnych sytuacji, energia przestaje być przesyłana, a Ziemi grozi totalna katastrofa. Tu wkraczamy my. Poruszamy się kosmonautą wyposażonym w kilka przydatnych gadżetów (zdobywanych z postępem w grze), czasem obserwując otoczenie w TPP, czasem w FPP. Wciskamy przyciski, wkładamy w odpowiednie miejsce baterie, czytamy notatki, czasem trzeba też poskakać czy coś przesunąć (to akurat męczące). Co jakiś czas trafiamy na jakąś zagadkę logiczną, ale są one zazwyczaj banalne. Ogólnie feeling jest trochę ociężały, ale w gruncie rzeczy całkiem przyjemny (gorzej, jak się gdzieś zatniemy, co zdarzyło mi się w pewnym miejscu dwa razy z rzędu i skutkowało restartem ostatniego zapisu). Od pewnego momentu towarzyszy nam wspomniany już droid, którym w dowolnym momencie możemy kierować, np. w celu "wślizgnięcia" się w niedostępne dla naszego anonimowego bohatera miejsca. Całość trwa jakieś 5-6h i to jest odpowiednia długość, bo po troszkę wkradało się już poczucie monotonii. Niestety, gra jest jak dla mnie nieco zmarnowanym potencjałem, nie tyle przez naturalne ograniczenia wynikające z samej skali projektu, co ze względu na słabą fabułę i sposob jej poznawania. Setting prosił się o coś lepszego, a dostaliśmy zamotaną i zwyczajnie nieangażującą historykę, przedstawianą nam (poza standardowymi notatkami) przez nagrane wcześniej "hologramy" (gdzie postaci są pokazane w mocno symbolicznej formie). Bohaterowie, których losy w ten sposób poznajemy, byli mi zwyczajnie obojętni i widząc ikonkę zapowiadającą "scenkę" (sami je odtwarzamy) w pewnym momencie przewracałem już oczami. Developerom zabrakło też momentami wyczucia w temacie poziomu trudności, szczególnie uwzględniając brak możliwości zrobienia save'a poza ustalonymi z góry momentami, co, biorąc pod uwagę dosyć kontrowersyjne rozmieszczenie tych momentów, może skutkować powtarzaniem sporej liczby czynności w razie wpadki. Bo zginąć tu (wbrew pozorom, bo zagrożenia w postaci jakichś przeciwników czy potworów tu brak) można w wielu miejscach i to dosyć szybko. Niestety, czasem bardziej z winy gameplay'u, a nie naszej. Ale generalnie jest łatwo i raczej przemy przed siebie bez większych przeszkód (czasem zatrzymując się, żeby chwilkę pogłówkować). Prezentuje się to ładnie (grałem na PC i niestety musiałem momentami iść na kompromisy w temacie ustawień), choć design na dłuższą metę jest mało oryginalny i zaskakujący. Ot, sztampowe kosmiczne bazy, korytarze, terminale. I tak jest ogólnie z całą grą: niby spoko, ale nic ponad znane nam schematy i standardy. Mimo wszystko ma swoje momenty, szczególnie kiedy możemy podziwiać jakieś szersze kosmiczne panoramy. Jak już wspomniałem, lubię takie motywy, więc dla mnie sama obecność takich motywów, jak startowanie rakietą w FPP (bardzo fajnie gejmplejowo zaprezentowany) czy jeżdżenie łazikiem po Srebrnym Globie zapewnia fun, a że dodatkowo gra się w to całkiem przyjemnie, to mimo rożnych niedoskonałości, zabawę oceniam pozytywnie, takie 6/10. Choć za sequel już chyba się nie będę brał. Nie będę gorszy i też zacznę dorzucać screeny do "recek":
  22. Miałem na liście Hollow Knight, bo wszyscy się jarajo. Patrze na howlongtobeat: 26h. No nie wiem, jak na taką formułę (popatrzyłem na gameplay'e i mam wrażenie, że gdziekolwiek bym przewinął, to na ekranie dzieje się to samo, no ale wiadomo, "nie znasz, nie oceniaj") to chyba trochę za dużo. Jak dla mnie 8-12h to optymalny czas na gry "mięsne", intensywne, czysto giereczkowe, że tak to ujmę, 20-30 na "przygody" które się ma powoli pochłaniać, szukać notatek, poznawać lore, przeczesywać levele, no i 35+ na jakieś kolosy, gdzie faktycznie jest dużo interesującej zawartości, wielki świat itd. No ale też, jest Wiesiek, gdzie 100h zleciało praktycznie na czystej, dobrej zabawie, Fallouty, gdzie po 40h jestem zmęczony, ale też Assassiny, gdzie poziom bólu zaczyna się koło 10h, także różnie z tym bywa xD.
  23. A czym się różni granie dla singla w 2007 od grania dla singla w 2022 (tym bardziej, że piszemy w kontekście fajnie napisanej kampanii, a nie doklejonego na siłę szajsu), poza tym, że jesteśmy starsi ? Dla mnie to nawet korzystniejsze, że sobie pyknę 5 godzin intensywnej kampanii dla odmiany od 40h przygody w otwartym świecie z elementami RPG. Takiego Blacka też zaliczyłem dosyć niedawno i dla mnie to jest akurat formuła, która się zdecydowanie gorzej zestarzała. Rozwałka i feeling strzelania spoko, ale poza tym strasznie to wszystko płytkie i nijakie, nie mówiąc o upierdliwych archaizmach.
  24. Spoko, po prostu nie gram w multi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...