Skocz do zawartości

Cahir aep Callah

Użytkownicy
  • Postów

    235
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Cahir aep Callah

  1. Z takich, które tu chyba nie padły i mała szansa, że padną: Prospect. To dostępny na HBO GO skromny, tani, kameralny film science fiction o łowcy kosmicznych pereł i jego nastoletniej córce. Cała wyprawa dosyć szybko zbacza w złym kierunku, a córka musi się nauczyć ufać swojemu niedoszłemu oprawcy, który okazuje się być Oberynem Martellem, który zagubił się w kosmosie. Pomimo minimalnego budżetu, klimat wytworzony na kadrach jest wyborny. Chociaż widać, że aktorzy latają po jakimś swojskim ziemskim lesie, twórcy dwoją się i troją, żeby całość miała w sobie jak najwięcej obcości i filmowej magii. Plus, muzyka jest wprost przepiękna. Takie niskobudżetowe sf w najlepszym stylu. Kondzio poleca, 8/10
  2. Cahir aep Callah

    Astral Chain

    Z tego co czytałem, częściej atakują z własnej woli.
  3. Cahir aep Callah

    Archeage

    Kod zdobyty. :3 Dzięki śliczne, smoo :3
  4. Monthy Python's Life of Brain - 100/10. Czy naprawdę muszę uzasadniać? Jak ktoś nie oglądał i nie odrzuca go humor Pythonów, to nie ma żadnej wymówki, żeby nie zobaczyć tej najlepszej satyry na wyznawców religii i jakichkolwiek ideologii jaka powstała.
  5. Cahir aep Callah

    Bioshock: Infinite

    Do narzekaczy i ludzi przywołujących System Shocka 2. Jest jeszcze jedna kwestia, a mianowicie - pieniądze. Gra taka jak Infinite nie jest tania. Cholernie droga musiała być. Sam Levine to mówił. Nikt by nie wyłożył na tą grę kasy, gdyby nie była shooterem o szybkiej akcji. To na pewno był jeden z czynników. Pieniądze, jakby to nie brzmiało. Twórcy często stoją przed wyborem, kompromisami. Lawirują pomiędzy artyzmem, a dostępnością. To nie te czasy, kiedy gry robiła garstka osób. A dzięki temu, że gra miała wysokie szanse sukcesu, mogła być droga. A za pieniędzmi idą programiści, graficy, aktorzy, muzycy. A chyba nikt nie zaprzeczy, że Infinite jest artystycznym osiągnięciem. Columbia to niesamowite miejsce, zapierające dech w piersiach. Jasne, jeśli chodzi o gameplay, to jest mocno uproszczony. Ale nie można go porównywać do innych shooterów - są Vigory (dużo lepiej zrobione niż w "jedynce") i system Skyline, który świetnie wpasowano w gameplay. Mi w to się po prostu świetnie grało. Też chciałbym, żeby było bardziej taktycznie, ale ważne jest także to, jak Infinite różni się od poprzedników fabularnie. W System Shocku i "jedynce" trafialiśmy do świata już zniszczonego, gdzie doskonale uzasadnione było survivalowe podejście do rozgrywki. Świat Infinite to świat trawiony przez rewolucję - choćby z tego względu podejście do gameplayu musiało być inne. I to jest chyba w każdym "Shocku" obecne, że gameplay wynika z fabuły, a nie odwrotnie. Choć w "jedynce" świetne były wplecione plasmidy w samą fabułę, Vigory troszeczkę gorzej. I co dla mnie najważniejsze - gameplay jest idealnie spleciony z historią, w fajny sposób wzajemnie się razem dopełniają. Nie przeszkadzają sobie nawzajem. PS: Nie rozumiem jak zaletą gry może być "można się zaciąć". PS2: Skomplikowanie gameplayu nie jest dla mnie ważne, a samo przeżycie jako całość, dlatego mogę mieć dosyć spaczone podejście. PS3: Rozumiem, że ktoś mógł oczekiwać czegoś innego, ale to już pretensje bardziej do oczekiwań, nie zaś twórców. ;d PS4: Jestem fanbojem Bajoszoka i kocham Kena Levine'a.
  6. Broken - Nietypowa historia coming of age o jedenastoletniej Skunk, wychowująca się na brytyjskich przedmieściach, otoczona przez złamanych życiowo ludzi. Cudo, nie film. Może przesadzam ale dla mnie to współczesne arcydzieło brytyjskiej kinematografii. Piękne, nastrojowe zdjęcia, urocza muzyka Damona Albarna, najwyższej klasy aktorstwo (Tim Roth, Cillian Murphy!). Na początku jest niewinnie, a później robi się z tego thriller nie dramat obyczajowy, tak trzyma w napięciu. Brak muzyki, zaraz stanie coś bardzo, bardzo złego, a tu na całość nałożony jest przeciągły płacz jednego z bohaterów. Pozytywne postaci okazują się negatywne i na odwrót. Miazga, tak mnie na żadnym filmie dawno niewytelepało. Brzmi na pesymistyczne kino, ale wymowa jest niezwykle pozytywna. Jeden z najlepszych filmów tamtego roku, a przeszedł zupełnie niezauważony przez mainstream.
  7. Nie wiem, czy to wymyślił Tarantino, ale po prostu chodzi o wspólny motyw tych trzech filmów, nic więcej. Przecież zemstę miałyby ze sobą wspólną. Żydzi na nazistach, niewolnik na swoich prześladowcach, prześladowanych żołnierzy na innych żołnierzach.
  8. "Trylogię zemsty" Tarantino łączy tylko i wyłącznie motyw zemsty. Podobno następny film ma wrócić do II wojny, gdzie biali żołnierze dyskryminowali czarnych w armii - ci drudzy będą się mścić na tych białych.
  9. Rozumem, gdzie zmierzasz, ale filmy staram się odbierać jak najprościej. W mało którym filmie szukam jakiegoś ukrytego dna. Same bestie jak dla mnie mogły symbolizować bliżej nieokreślony kataklizm, z którym bohaterowie przez cały czas się mierzyli, jak i samą Hushpuppy (odnajdywanie i opanowywanie wewnętrznej siły). No i to prawda, obraz był trochę gloryfikacją życia członków takich wycofywanych, żyjących na peryferiach społeczności, o czym zresztą mówili sami twórcy. Jak dla mnie zbyt wielu rzeczy się doszukujesz. Dla mnie "Bestie..." to przede wszystkim niesamowita scenografia, baśniowość, wspaniały klimat, piękna muzyka, pełne pasji aktorstwo - no i prostota, w pewnym sensie pierwotność (przynajmniej dla mnie) - uczuć i przekazu. Według mnie był wprost, wręcz do bólu, bez udziwnień. @mate5 Ten film nie ma nic wspólnego z "Labiryntem Fauna" oprócz dziecka w roli głównej i świata na pograniczu baśni. Nie wiem skąd mogło Ci takie porównanie przyjść do głowy. O_O
  10. Czekaj, ale co w tym filmie było przedumanego i artystycznego? Pole do miliona interpretacji? Dla mnie to typowy film "coming of age", o dorastaniu, mierzeniu się ze światem i samym sobą. Nic więcej. Piękna, banalnie prosta baśń, którą puściłbym i swoim dzieciom (gdybym je miał). Prawdziwe cudo i wydawało mi się niezwykle proste w odbiorze, mimo że czasami podejmujące dosyć ciężkie tematy (alkoholizm ojca). Nie musi się podobać, ale polecam go każdemu, z kim o filmach rozmawiam, bo to jest perełka jakich mało. Dla mnie 9/10. Beyond the Black Rainbow - pokręcone kino sf. Formie, bo historia jest wręcz banalna (nie wiem skąd się biorą teorie o metafizycznym charakterze), a samo dzieło balansuje na granicy kiczu (zamierzenie). Miks horroru i sf, trochę Lyncha, trochę Kubricka, trochę Cronenberga. Piękna scenografia i cudowna muzyka. Odsyłam do zwiastuna, jak zaintryguje, film nie zawiedzie. 8/10
  11. Ja nakładam na moje i nie czuje się przy tym jak idiota, bo innego wyjścia nawet za bardzo nie mam. Czy to mnie czyni jeszcze większym idiotą? :ph34r:
  12. Cahir aep Callah

    The Last of Us

    Postać jest zła, bo nie jest nieatrakcyjna fizycznie? To każda postać musi być atrakcyjna fizycznie? To dopiero by było, gdyby Tildę Swinton zatrudnili do tej roli. Nie ważne, że jest wspaniałą aktorką i będzie grać interesującą postać. Ważne, że nie ma typowej urody. Po za tym ciekawie, jak wy byście wyglądali podczas apokalipsy - wygłodzeni i wyczerpani. A jak bohaterowie płci męskiej są mili dla oka (vide Raiden, czy nowy Dante), to się wiesza psy, że za ładni i że pedały, bo facet to ma mieć bajceps i zawziętą mordę. Zresztą, to tylko kwestia gustu jest.
  13. Ale, tak szczerze mówiąc, po co, w dobie Internetu i zwiastunów na wyciągnięcie ręki, tak bardzo potrzebujecie tych screenów w recenzjach? Dla mnie liczy się tylko wyłącznie opinia recenzenta, bo resztę mogę sprawdzić sam. Screeny i obrazki z gier przy recenzjach traktuję tylko jak ozdobniki tychże, nic więcej. Podobnie zresztą ze sprzętem. Rozumiem, że chodzi o zdjęcia i screeny redakcji, ale na youtube jest pełno testów sprzętu, gdzie można zobaczyć co i jak.
  14. OK, trudno się kłócić z autorem książki. Mój błąd. xd Choć z drugiej strony, już to napisałem, że mogłoby by tak być. Że jednak znamię oznacza reinkarnację. Ale dalej mimo wszystko uważam, że reinkarnacja nie jest celem, a tylko drogą do pokazania, że historia się powtarza i pewne rzeczy są niezmienne.
  15. Te historie były połączone, ale na bardziej, że tak powiem, subtelnym poziomie - na poziomie ideałów bohaterów. Każdy z nich podważał zasady rządzące ich światem. Znamię to nie reinkarnacja, ale pewien symbol, każdy z bohaterów walczył z "systemem". A nawet jeśli reinkarnacja była, to raczej wyglądałoby to tak: Sturgess -> Wishaw -> Berry -> Broadbent -> Bae (albo znowu Sturgess, już nie pamiętam) -> Hanks. Wszyscy mieli znamię. Aktorzy w różnych raczej nic znaczą - to taka zabawa bardziej. Tak myślę. A te subtelne nawiązania dotyczą właśnie m. in. brytyjskiej komedii i historii science fiction. Broadbent żartuje, że jedzenie podawane w domu starców to Soylent Green (Zielona Pożywka). Zielona Pożywka to komedia science fiction, w której ludzi przerabiano na jedzenie. Takich drobnych smaczków pewnie jest więcej.
  16. Brytyjska ekranizacja Wallandera (BBC oczywiście) jest jednym z najlepszych serial, jakie widziałem w swoim krótkim życiu. Sir Kenneth Branagh w roli głównej.
  17. Jest zły na M, bo Po za tym przy jego problemach psychicznych, raczej nie potrzebował specjalnego powodu, żeby mordować, bo wyraźnie sprawiało mu to frajdę. Mi to przerysowanie bardzo się podobało, zwłaszcza z przeszarżowaną grą Bardema. A scena jego wejścia (długi monolog, nakręcony w jednym ujęciu) i rozmowa z Bondem (to erotyczne napięcie) to majstersztyk.
  18. Adriana Panka, jak już, mośku. A film zgadzam się, spoko. Na plus dodam świetny epizod młodego Stuhra i momentami schizowy klimacik. Na minus: dłużyzny i role Nowickiego i Stenki. Zwłaszcza na tym pierwszym okrutnie się zawiodłem. Sztuczny i jakby wyrwany z innego filmu. Mój tydzień z Marilyn - historia romansu Colina Clarka, trzeciego asystenta reżysera na planie "Księcia i aktoreczki" oraz Marilyn Monroe. Na podstawie książki tego pierwszego, więc pewnie podkoloryzowane. Naprawdę uroczy film. Ze ślicznymi zdjęciami, dobrą muzyką, zgrabną reżyserią. Atrakcją zdecydowanie jest świetna Michelle Williams w roli Marilyn - jest zjawiskowa. Zostawia nawet Kennetha Branagha, który jak zawsze jest pierwsza klasa jako Laurence Olivier. Na plus też rola Eddiego Redmayne'a, który nie ustępuje tuzom kina. Piękne zdjęcia, piękni ludzie, ładna muzyka. Minusów nie stwierdziłem, ale to nic wybitnego. Przyjemne takie. EDIT: Poprawione.
  19. Ja mam pytanie do kogokolwiek, kto skończył oglądać Awake. Zacznę od napisania, że to kawał świetnej telewizji i polecam. Serial głównie trzyma świetna gra Jasona Isaaca, którego już uwielbiałem jako dzieciak, gdy wcielił się złowieszczo w rolę Luciusa Malfoya. Kawał dobrej roboty. To chyba też najlepsza procedural drama jaką widziałem, sposób w jaki dwie równoległe sprawy się mieszają i łączą jest genialny. Jednak to przede wszystkim świetny serial o stracie i próbie poskładania rozbitego przez tragedię życia. Bardziej dramat niż kryminał. A teraz pytanie. Spojler, bo dotyczy samego zakończenia serialu (w sumie szkoda, że nie sezonu). PS: Bardzo fajny wywiad z twórcą wyjaśniający parę rzeczy i nie tylko: http://www.hitfix.com/whats-alan-watching/awake-series-finale-interview-with-creator-kyle-killen
  20. A później ludzie by jęczeli: "Nieee tylko nie kolejny Batman Nolana, nieeeeeeee". Po części bym się z nimi zgodził, bo Nolan tylko by się marnował, ale z drugiej strony bardzo bym chciał żeby Gordon-Levitt był nowym Batmanem/Nightwingiem/Robiniem. Ale bardziej nie chcę niż chcę tego.
  21. Tylko że demo tape to pokaz możliwości. To nie jest tak, że muzyk przychodzi i mówi "Mam na pomysł na płytę, która łączy dubstep, soul i disco polo". Przynosi gotową próbkę swoich umiejętności - gotowy materiał, nad którym siedział i pracował. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wkłada w pieniędzy w pomysł. Co innego, gdy jakieś małe studio przychodzi z gotową grą lub jej fragmentem. Nie sam pomysł, ale jego realizacja. Trzeba pokazać, że potrafisz pracować, twój pomysł ma prawo bytu i się sprzeda. Przecież ludzie w studiach mają absurdalną liczbę pomysłów, tylko garstka z nich zostaje zrealizowana.
  22. No to zwracam honor. Ale dziwi mnie, że nawet po obejrzeniu "Gnijącej..." uważasz Burtona za przereklamowanego.
  23. Bardziej nie zgodzić się nie mogę. Jego Batmany były świetne - groteskowe, ponure, mroczne. Jeśli nie widziałeś "Gnijącej Panny Młodej", "Edwarda Nożycorękiego" czy choćby "Charliego i fabryki czekolady" to wypowiadasz się na temat, o którym nie masz pojęcia. Zupełnie innym filmem stylistycznie od reszty jest "Duża ryba" z McGregorem w głównej roli. Nie gra tam też Alan Rickman ani Depp, co też jest jakąś świeżością. Natomiast, jeśli jednak widziałeś te filmy i dalej nic... To już nie wiem. Chyba po prostu trzeba lubić jego specyficzny styl. Nowy de Niro nie jest przereklamowany, bo chyba wszyscy teraz na niego narzekają. Zgadzam się, z tym że Nicolas Cage jest naprawdę dobrym aktorem (ostatnio to świetny epizod w Kickass). Choć Cusack w "1408" nie był taki zły. No i zagrał w "Być jak John Malkovich". Jestem ciekawy jak wypał jako Edgar Allan Poe w "Raven".
  24. Tom Cruise w "Magnolii" był zupełnie prześwietny. Cały wywiad przeprowadzany z jego postacią to miód dla zmysłów. A Nicholas Cage świetnie sprawdza się w rolach ludzi niezrównoważonych. W "Adaptacji" i "Naciągaczach" był mega.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...