Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Troche zajmuje obczajenie ze to kolejny tytuł Bugfesty gdzie jest w (pipi) do zrobienia ale wszystko tak naprawde jest bezcelowe i płytkie. 
Plus nie lubie jak Bethdrony mi wyjeżdżają z tym argumentem z dupy pt "Zabawa sie zaczyna po 60 godzinie"  albo "nie grałeś X godzin to sie nie wypowiadaj". 

No i to próbowanie modów tez zajmowało w (pipi) czasu. 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Canaris napisał:

Nie to jest desperacka próba wyciągnięcia z tej gry choć minimum funu i radości, instalowanie i próbowanie tysięcy modów itp. Niestety nie udało mi sie. 

 

Poświęcając na to 600 h? Faktycznie:

 

2 godziny temu, suteq napisał:

jest w tym jakiś heroizm

:kaz:

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Thimbleweed Park - klasyczny point'n'click (w tym przypadku point'n'press) od Rona Gilberta, czyli twórcy klasycznych i kultowych point'n'clicków. Przygoda w stylu Twin Peaks, czyli jest wysoko, no jest (pipi)a fajno. Dużo nawiązań do popkultury, dużo łamania Czwartej Ściany, dużo żartów i puszczania oczka. Tempo gry jest powolne, nie ma tutaj strzelania i wybuchów (w sumie...), postaci są dobrze nakreślone i charakterystyczne (szeryfo-koronero-recepcjonista XD), ale naprawdę warto ograć-a-reno.

Edytowane przez Rozi
Odnośnik do komentarza

Ratchet and Clank (2016, "remake")

 

No średnio. Tak naprawdę gra nie ma wiele wspólnego z jedynką poza kilkoma planetami i postaciami, nawet fabuła jest poprowadzona zupełnie inaczej. W sumie to poza graficzką (malina, ale za to 30 fps i spadki, a także słabszy design ala saga Future, której zbytnim fanem nie jestem) wszystko wypada tu gorzej niż w klasyku, a znam go na wylot, bo to jedna z moich ulubionych gierek z PS2, którą zaliczyłem na wszystkie sposoby kilka razy. Może tym razem w punktach: 

 

- dialogi, scenariusz i humor kilka poziomów w dół. Wszystko w klimatach generycznej bajki dla dzieci (tyle, że pewnie dzieciaki wcale się takim czymś nie jarają), bez jaj, bez pazura, a przecież trylogia z PS2 to do dziś dobre gagi również dla starszych graczy, chemia między bohaterami (a w samej jedynce Ratchet zdecydowanie nie był typowym herosem, ot trochę dupek), parodia motywów "z życia" itd. Nie mówiąc o tym, że przeplatanie się pociętych fragmentów filmu i gry burzy spójność narracji (a niektóre postacie w ogóle wyskakują jak króliki z kapelusza, po czym przestają pełnić jakąkolwiek rolę). 

 

- muzyka, która była kolejną mocną zaletą oryginału, jest zupełnie bez wyrazu, nie rozumiem decyzji o całkowitym odcięciu się od znanych melodii. 

 

- gameplay został podciągnięty pod patenty z nowszych części, chociażby nieobecne w jedynce levelowanie czy patenty takie jak lewitacja, co może i kogoś cieszyć, ale dla mnie stary Ratchet bez tych motywów był najlepszy. Hackowanie stało się bardziej upierdliwe. Doszło sporo nowych broni, ale fun z ich używania jest umiarkowany, często nie czuć mocy (najfajniej wypadł Pixelizer). 

 

- na plus szybciutkie loadingi

 

Gra się mimo wszystko przyjemnie, bo schemat jest znany i lubiany: strzelanie, rozwalanie skrzynek, elementy platformowe i jakieś tam przerywniki. Tyle, że wszystko to już było (i to nie raz, ani nawet nie trzy) i weteran serii może być już lekko znudzony. Niestety, dawka nostalgii jest na tyle mała, że nie rekompensuje minusów. Dla mnie zawód. Tyle dobrze, że w końcu mogę się zabrać za syty materiał od Thegamingbritshow. 

Odnośnik do komentarza

Oj, nie zostawia on suchej nitki na tym tworze. I dobrze, bo jedynka była naprawdę wyśmienita, a ten "remake" to wręcz kpina. Grafika i gameplay to jedno, to nie jest spartolone, ale mnóstwo uroku pierwszej części jest w jej inteligentnej narracji, ciekawych postaciach i niebanalnym humorze. W 2016 zrobiono z tego miałkie byle co.

Odnośnik do komentarza

Jak to w komentach ktoś napisał, jego film jest lepszy, niż sama gra xd. Ładnie wypunktował wszystko co trzeba. Generalnie seria od przeskoku na PS3 zaczęła zmierzać w trochę dziwnym kierunku, coraz dalej od pierwotnego klimatu, a "remake" jest ukoronowaniem tej drogi. Na ten moment nie czekam na odświeżoną dwójkę i trójkę, bo w sumie po co?

Odnośnik do komentarza
W dniu 9.06.2019 o 20:29, Pupcio napisał:

Żeby Raven chwalił gre z serii rdr czego ja dożyłem...  Mam nadzieje że chociaż Ragus i Mejm to dalej porządne chłopaki które powyzywają rdr 2

 

RDR2? Gra roku, top 3 od R*.

Odnośnik do komentarza

Dai Gyakuten Saiban albo jak kto woli The Great Ace Attorney - no kurwa wyśmienita gierka. W odróżnieniu od głównej serii, która poszła kompletnie w przydługie czytanki bez jakiegoś sensownego rozwoju, tutaj wprowadzono nowe mechaniki gameplayu i jest cudownie. Prawdą jest, że nie są one specjalnie skomplikowane, ale działają bardzo dobrze i w grze rzeczywiście się kmini, a nie tylko klepie przewijanie dialogów.

 

Tak pokrótce, dwie nowości w procesach to ława przysięgłych i jednoczesne przesłuchiwanie kilku osób. W przypadku tego pierwszego nie mam zarzutów: jak dojdą do jednogłośnego, niekorzystnego werdyktu, to w naszych rękach zostaje przekabacenie ich na naszą stronę. Jeżeli chodzi o ten drugi patent, to w sumie tylko jedna zmiana chodziła mi po głowie. Mechanizm działa tak, że przesłu(pipi)ąc jednego świadka, inni mogą zacząć robić coś podejrzanego i wtedy możemy zwrócić na to uwagę i wydobyć nowe informacje. Problem leży w tym, że to jest praktycznie komunikowane jak głupiemu: inny świadek wydaje jakiś dźwięk, pojawia się przy nim ikonka.. wolałbym jednak subtelniejsze sygnały, których trzeba się doszukiwać - satysfakcja byłaby zdecydowanie większa.

 

Nowy zestaw postaci jest cymesik i nie ma nikogo kto nie przypadłby mi do gustu. Historia jest ciekawa, ale skurwysyn Takumi musiał wiedzieć, że będzie sequel, bo czuć tu w powietrzu 'origin story' i sporo podejrzanych rzeczy dziejących się 'w tle' zostaje tutaj niezamkniętych. No i prokurator jest super, ale praktycznie nie było ruszone jego backtory: tylko sygnały, że może coś.. ale do samego końca nic się w tej kwestii nie rozwija. Teraz muszę czekać kolejne pare lat, aż fani zrobią translację dwójki :frog: Capcom, ty chuju, rób tłumaczenie i portuj to na Switcha.

 

a5jFK2S.png/10

 

O kurła, sprawdziłem Activity Log w 3DS'ie i przejście zajęło mi prawie 35h. Nawet nie zauważyłem kiedy to pyknęło, jakbym miał mówić na wyczucie to bym powiedział, że grałem z 15 xd

Edytowane przez chmurqab
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Spider Man -  Dla mnie najlepszy eks na PS4. W tej gierce gra wszystko, świat, grafika, walka, nawet dialogi nie są złe i fajnie się śledzi losy bohatera. Kiepski wątek romantyczny był też w komiksach więc wiernie to odwzorowali xd  Poruszanie się po mieście to jest kosmos, mega intuicyjne, wygodne i szybkie. Jest to tak fajnie zrobione ,że nie raz łapałem się na 20 minutowym bujaniu bez celu dla samej przyjemności. Kolejną rzeczą która ta gra robi genialnie to znaczniki na mapie i rzeczy do zbierania. Nie wiem czy to wynik krótkiego opisu przez pająka danego znaleziska czy przez to poruszanie się po mieście. Będzie to chyba jedyna gra w moim życiu w której zrobię wszystkie znaczniki a zawsze ignorowałem takie rzeczy w grach. Jedynie laboratoria są dla mnie meh. Tak samo zdarzenia losowe są powtarzalne ale jak człowiek się nauczył poruszać i walczyć to jest piękny taniec z wrogami :obama:

 

Grafika to jest miodzio jedna z najładniejszych gierek na tej generacji, muzyki nie zapamiętałem ale nie irytowała więc robiła pewnie to co trzeba czyli brzdękała w tle. 

 

Zdecydowanie polecam 10/10 i znaczek jakości. Gierka o dwie klasy lepsza od innych otwartych światów u Sony. Polska wersja językowa dla mnie miodzio. 

 

Metro 2033 Redux - ogrywałem na PC, jest to pierwsze moje zetknięcie z serią i już wiem ,że ogram wszystko. Świetny klimat, bałem się ,że gierka jest monotonna przez te kanały ale nic bardziej mylnego. Przez te 7-8h jakie gierka mi zajęła ani razu nie czułem znużenia. Grafika na ultra miodzio. Ma ta gierka coś z Half- Life 2 jeśli chodzi o klimat.  Podobały mi się etapy na powierzchni, zupełnie inny klimat niż w kanałach. Na początku gierki możemy wybrać czy chcemy grać jak w typową grę akcji (mój ulubiony tryb) czy w survival. W ten drugi sobie nie wyobrażam grać, gierka musi być mega ciężka i wolna wtedy, kompletnie nie dla mnie. Nienawidzę liczenia naboi i kombinowania ze skradaniem albo ucieczką to mam w życiu a od gierki oczekuję czegoś innego. W trybie nastawionym bardziej na akcje brakło mi amunicji może w 3-5 miejscach i wtedy musiałem uciekać albo kombinować. 

 

Czuć ,że gierka ma swoje lata ale jest odnowiona perfekcyjnie jeśli chodzi o grafikę. Śmierdzi poprzednią generacją jeśli chodzi o pewne rozwiązania w rozgrywce, mocno rzucające się w oczy skrypty albo czasem geometria otoczenia. 

 

Skończyłem dzisiaj więc ciężko mi wystawić jakąś miarodajną ocenę ale jak już to bym się zastanawiał 8 albo 9. W każdym razie gierka przywróciła mi chęć do grania i była bardzo miłym zaskoczeniem bo ściągnąłem ją na steam od niechcenia. 

 

 

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Observer

 

Zaczynając grę w cyberpunkowym Polonezie na ulicach tak samo cyberpunkowego i zniszczonego Krakowa, na dodatek otrzymując tajemniczą wiadomość od własnego syna, liczyłem, że przygoda Daniela Lazarskiego naprawdę mnie wciągnie. Niestety od razu powiem, że się strasznie wymęczyłem.

 

Sam pomysł na historię był spoko, ale wykonanie zawiodło. Design lokacji uznaje za duży plus na dodatek z kilkoma nawiązaniami do naszej kultury w postaci klasycznych, jamnikowych odkurzaczy czy oferty menu w jednej z gastronomicznych lokacji. Niestet fajny pomysł przyćmiły technikalia. Każda zmiana lokacji,  nawet wejście na inne piętro w tym samym budynku, wiąże się z drastycznym spadkiem framerate'u. Trwa to z sekundę, dwie, ale biorąc pod uwagę, że często zmieniamy pomieszczenia można sobie wyobrazić jaka to katorga. Z kolei sterowanie miało chyba w zamyśle twórców wprowadzić jakieś napięcie, gdy każde otwarcie drzwi wiążę się najpierw ze "złapaniem" klamki by później w odpowiednim tempie je otworzyć. Na początku nie wiedziałem jak to działa, później gdy skumałem, średnio mnie to bawiło, by na końcu tylko irytować. A jak już dali "celownik" to mogli go zrobić troszkę większego niż wielkości piksela. Namierzanie nim czegokolwiek bywało frustrujące.  

 

Dalej wychodziła zwykła niskobudżetowość. Postacie praktycznie w ogóle nie posiadają mimiki. Kasy starczyło chyba tylko na dozorcę Janusa, którego zagrał Arkadiusz Jakubik a i u niego ta mimika była znikoma i sama postać też nie sprawiała jakiegoś większego, pozytywnego wrażenia. Reszta rozmów z NPC'ami to zapętlona seria obrazków, ewentualnie tak przyciemniona facjata, że i tak człowiek nic nie zobaczy. Co muszę uznać za jednak za plus, związany zresztą z tym jak prezentowały się lokację, to klimat. Momentami był bardzo gęsty, dodatkowo bardzo po(pipi)any, że granie na słuchawkach sprawiało, że miałem pełne gacie.

 

Wiedziałem, że to będzie głównie symulator chodzenia, ale nie z tyloma elementami horroru, tu kolejne zaskoczenie, choć ambiwalentne, nie lubię się bać :potter:Bloober Team ewidentnie lubi te klimaty. Plan był ambitny, jednak pewnych rzeczy nasze polaki rodaki nie dali rady przeskoczyć. Trochę więcej budżetu jak i umiejętności i byłby hit. Tak to niestety nie wiem czy jestem w stanie dać chociaż 7. Dla mnie:

 

6/10

Edytowane przez MYSZa7
Odnośnik do komentarza

ig9iyp.jpg

 

 

Odin Sphere: Leifthrasir - cóż, nie była to może pierwsza gra od Vanillaware w którą zagrałem, lecz pierwsza która tak naprawdę mnie wciągnęła w ich styl, będący mieszanką bijatyki 2d, rpg-a i slashera. Muszę przyznać, że są naprawdę świetni w tym ile można z 2d wyciągnąć. Gra ma naprawde mocne elementy pozytywne.

 

Pierwszym mocnym punktem jest bardzo ładna grafika 2d w stylu anime, w przypadku postaci nieco przesłodzona, może lekko karykaturalna, ale na pewno jest to unikatowa kreska. Tła są naprawdę świetne.

Drugim mocnym punktem jest soundtrack - epicki, piękny, czasami pompatyczny, każdy jednak utwór oddaje klimat lokacji - zamek Odyna będzie miał muzykę pompatyczno-wojenną, las wróżek hipnotyczną ze skrzypcami, stolica Titanii będzie dworskim pobrzdękiwaniem, itd. Można spokojnie jej słuchać poza grą, a główny utwór z pięknym wokalem zapada w pamięć.

Trzecim mocnym punktem jest system walki - gra jest niemalże relaksującym festiwalem ciągnących się w dziesiątki hitów combosów. Typowi przeciwnicy latają po całej planszy jak szmaty, czekając tylko aż pan ich życia i śmierci wybierze kolejny sposób na ich wykańczanie. Sub-bossowie i bossowie też przeważnie służą za chłopców do bicia, tylko trzeba ich męczyć dłużej. Jeśli któryś sprawi nam problem, to wyniknie to głównie ze złego przygotowania, lub totalnego zignorowania zasad bezpieczeństwa :) Bo choć klepanie ich nie jest wymagające, to samo się nie zrobi, a brak w koncentracji i uwadze skończy się tak, że boss to boss wklepie nam. Po prostu musimy cały czas kontrolować walkę i będzie gites. Każda walka jest oceniana i względem tego otrzymujemy nagrody, natomiast rzadko miałem na normalu problem z oceną "S" (czyli najwyższą).

Czwartym mocnym punktem jest crafting - gra powoli nas w niego wprowadza, dokładając kolejne elementy. Jest intuicyjny i nie jest to minecraft, ale mamy alchemię i pozyskiwanie pożywienia przez sadzenie ziaren, czy motyw z postawieniem jajka -> wykluciem pisklaka -> nakarmienie go ziarnem -> wyrasta kura -> karmimy ziarnem - wytwarza jajko -> karmimy dalej dla większej ilości jajek lub zabijamy dla mięsa. Jest trochę zabawy, ale nie na tyle by odwróciła uwagę od głównej czynności, jaką jest wchodzenie do nowych lokacji i klepanie hord przeciwników. Do tego mamy rozwój postaci - drzewko skillów, które mogą być fizyczne lub magiczne, a także pasywne (np. szybsza regeneracja życia). Zrozumienie tego jest banalne i to kolejny atut gry.

Piątym mocnym punktem jest fabuła, która może nie jest jakaś skomplikowana, niemniej zawiera kilka smaczków i jest przyjemna, taka raz szczęśliwa, innym razem smutna, a także w pewnym sensie poznajemy ją od końca - poprzez różne postacie, które swoimi działaniami nadają poznanym wydarzeniom większej głębi lub innego znaczenia. No właśnie, zapomniałem wspomnieć, generalnie jest pięć różnych postaci o różnych stylach walki, każda tworzy własną historię, która ostatecznie zmierza do epickiego finału. Gra nawet na koniec lekko "trolluje" gracza, każąc mu przeczytać dłuższy tekst w celu zintepretowania go i dokonania słusznych wyborów w ostatnim epizodzie, aby uzyskać true ending (ale od czego jest internet :D ).

 

To teraz ponarzekać można też - główną wadą jest recykling. O ile każda postać ma swój styl walki i gra się nieco inaczej, tak osatecznie lokacje które zwiedzi są wspólne dla wszystkich postaci. W innej kolejności, ale jednak. Podobnie jak przeciwnicy i bossowie - jasne, czasami w jednej lokacji zawalczymy z kimś innym, ale generalnie wiemy czego się spodziewać. Powoduje to pewne znużenie. Zwłaszcza, że rozpoczęcie przygody nową postacią, oznacza jego rozwój od początku. Kończymy więc rozdział dopakowaną postacią, by za chwile przesiąść się na leszcza, którego trzeba dopiero dopakować. Ja trochę musiałem za każdym razem odczekać, by znowu nabrać ochoty.

Kolejną wadą gry jest raczej niski poziom trudności, przynajmniej na normalu. Jeśli ktoś szuka wyzwań, to chyba nie ta gra. Tutaj rzadko ma się kłopoty i może tylko kilka starć (głównie z kilkoma sub-bossami i ostatni boss) są wymagające. Nie próbowałem gry na wyższym poziomie trudności, nie masterowałem jej, nie odblokowałem special true ending, bo to by otarło się o masochizm. W sensie gra wyczerpuje chęć do takiego beztroskiego grind-slashowania i chyba minie sporo czasu, nim znowu zagram w grę Vanillaware w tym stylu.

 

Ostatecznie grę uznaję za bardzo dobrą. Jest to ulepszona wersja klasyka z PS2 (wersję "klasyczną" też można odpalić), dopieszczona, upiększona, upłynniona. Kończąc ją czuję się usatysfakcjonowany i mogę ją śmiało polecić dla lubiących beztroski, kreatywny i dynamiczny slashing. Zwłaszcza, że w swym gatunku jest w pewnym sensie unikatem na rynku ;)

Odnośnik do komentarza

Horizon Zero Dawn

 

Długo podchodziłem do tej gry, nawet bardzo. Pierwsze trofeum zdobyte w grudniu 2017, kolejne podejście to wiosna 2018: mniej więcej 1/3 gry po czym wyleciała z dysku. Niedawno wymieniłem jednak telewizor, a Horizon Complete Edition który akurat był na promocji za 110zl był idealną okazją aby sprawdzić na co stać ten sprzęt w tantiemie z PS4 PRO. No i nie powiem, to co zobaczyłem nieźle mną potelepało, ale po kolei...

 

Przejście gry zajęło mi spokojnie z 50h, bo robiłem zadania pogodne, po kolei odhaczałem znaczniki na mapie i dużo polowałem. Nawet bardzo dużo. Kiedyś walkę w Horizonie porównywałem do Tomb Raidera, ale z perspektywy czasu łączy je głównie to że obie panie walczą łukiem, ale tylko gdy obie walczą z ludźmi (serio niesamowita nuda, a raczej brak głębi o czym dalej). Błąd.

 

Walka ze zwierzętami to w sumie powód dla którego zostałem z Horizon na dłużej i w konsekwencji go skończyłem: to jaką satysfakcję daje konsekwentne rozczłonkowywanie mechanicznej fauny to jest istna poezja! Wrażliwość na ataki konkretnym typem amunicji, niszczenie elementów aby uniemożliwić maszynom wykonywanie pewnych ataków lub spowodować ogromne obrażenia obszarowe (niektóre zadają obrażenia w czasie, inne zwiększają wrażliwość wrogów na ataki lub ich chwilowo ogłuszają). Do tego sami maszyny możemy obezwładniać linami, ogłuszać dzidą czy zastawiać na nie pułapki. Dla porównania walka w Wiedźminie 3 wyglada ze swoimi prostymi kombosami i prostym nakładaniem trucizny/piciem odwaru wyglada przy Horizonie jak ubogi krewny z białoruskiej wsi.

 

Porównanie do Wiedźmina jest nieprzypadkowe, bo cała mechanika gry jest grą redów wyraźnie inspirowana: począwszy od rodzajów aktywności (obozy bandytów, polowania czy siedliska potworów) po tryb detektywistyczny i drobne fabuły dla zadań pobocznych. Jednak chociaż pod kątem walki Horizon Wiedźmina ma na widelcu tak fabularnie Horizon wyraźnie odstaje jakością od przygód Geralta z Rivii.

 

Najważniejszy punkt zwrotny fabuły Horizona dzieje się mniej więcej w 2/3 gry i wtedy na dobrą sprawę wszystko zaczyna się rozkręcać. Jednak wszystko co spotkało mnie przedtem to straszny piach. Los postaci pobocznych, ich motywacje, problemy były często tak niesamowicie bezjajeczne, że postanowiłem pod koniec grę przerushować. Nie wzruszyłem się ani razu, nic mnie nie zdziwiło, nie zaintrygowało. Widać że tutaj Guerillasi muszą się naprawdę sporo nauczyć, fabuła, a raczej sama narracja to największa wada tej gry. Co boli tym bardziej przy tak ciekawie wykreowanym świecie.

 

O samej grafice powiem krótko: nie widziałem piękniejszej gry. Narobiłem niesamowitą ilość screenów, a modele, kolory (BOSKI HDR) to jakiś graficzny orgazm. Skala potrafi przytłoczyć, gra działa płynnie i w 4K rozyebuje na każdym kroku. Twarze średnie z racji mimiki, ale 

 

Podsumowując: Horizon jest fantastycznym sandboxem o bliskiej doskonałości walce (czasem zaczepiałem maszyny dla samego polowania), ciekawym świecie o spójnej i intrygującej przeszłości, ale nie sprawdza się jako gra fabularna. Tak jakby twórcy wymyślili świetny pomysł na świat, ale z zadne skarby nie wiedzieli jak do tego dorobić ciekawą fabułę. Nie wzruszyłem się, nie bylo mi szkoda postaci, które czasem pojawiały się i znikały tak szybko, że nie moglem nawiązać z nimi żadnej więzi, co sprawiało że ich losy obserwowałem beznamiętnie. Takie kino sci-fi o ciekawej otoczce, ale po wyjściu z kina dochodzisz do wniosku, że bylo to niesamowicie płaskie. Z pewnością czekam na dwójkę, w której ktoś napisze jednak lepszy scenariusz, mniej poukrywany w logach, a za jakiś czas sprawdzę dodatek.

 

Generalnie warto było, ale mam wrażenie że mocno na mój pozytywny odbiór wpłynęła oprawa audiowizualna. 

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Uncharted 4

 

Kurde, no nie wiem. Bardzo lubię trylogię z PS3 i bardzo mi podobały doniesienia, że tereny są większe i nie trzeba aż tak bardzo gnac przed siebie, ale ostatecznie nie siadla mi ta część za bardzo. 

 

Fajnie, że można większość etapów przejść po cichu, i tak też zresztą robiłem, linka to fajny dodatek, ale no nie wiem. 

 

Im dłużej grałem, tym gorzej się bawiłem.

Niestety końcówka to napyerdalanka jak w każdej poprzedniej części. Masa wybuchow, masa przeciwników, masa zawalajacego się wszystkiego.

W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że byłbyś bardziej zaskoczony, gdyby ten most się jednak nie zawalił, dzięki czemu mógłbys przejsć na drugą stronę bez problemu (najlepszy przykład to dwa mosty w odstepstwie 30 sekund - pomyślałem, że skoro pierwszy się rozpadł, to przez drugi już przejdę spokojnie - no właśnie, kur.wa, nie). Może to kwestia tego, że to już czwarta część, pewnie tak, ale niestety jest to męcząca sprawa.

 

Patrząc z perspektywy przejścia gry, szczyt formy ta gra osiąga w

Szkocji. Niestety problem w tym, że pozegnalem ja po 6h, a grę ukończyłem w trochę ponad 17. Tak jak wspominałem - z każdą kolejną godzina jest gorzej, a przecież początkowe godziny też nie są jakieś super.

 

 

Wkur.wia to, że Drake wykonuje skoki na 20 metrów, ale nie potrafi się wspiąć po kamieniu i przejść na drugą stronę. Nie potrafi, bo masz przejsc tak, jak chcieli twórcy. Irytują momenty, w których musisz znaleźć rozwiązanie jakiegoś problemu, chodzisz chwilę i nic nie możesz zrobić, bo partner, który miałby ci w tym pomóc, jeszcze ci tego nie zaproponował. Nie wiem, czy to naprawdę byłby az taki problem dodać w każdej tego typu sytuacji możliwości przywołania drugiej osoby, żeby ta pomogła ci przepchnac te je.bana belkę? No chyba że za każdym razem się da. 

 

Z co 'ciekawszych momentów' na wyróżnienie zasługuje moment, w którym

należało roz(pipi)ac opanczerzony samochod z RPG. Zrobiłem to, zebrałem kolejne naboje do bazooki i nagle pojawił się następny. Strzeliłem dwa razy, ale nic się nie stało, bo musiałem (pipi)c z buta do momentu, aż dobiegnę do Sully'ego, którzy zrzuci mi wyrzutnie, żebym mógł rozyebac te ciężarowe, lol

 

 

No ogólnie jestem rozczarowany. Nie wiem, czy kiedykolwiek do niej wrócę, chyba jednak trochę zbyt rozwleczona jest to gra. 

 

Aha, główny zły to taka pizda, że ja pyerdole

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza
W dniu 24.06.2019 o 13:47, Ludwes napisał:

Uncharted 4

 

Kurde, no nie wiem. Bardzo lubię trylogię z PS3 i bardzo mi podobały doniesienia, że tereny są większe i nie trzeba aż tak bardzo gnac przed siebie, ale ostatecznie nie siadla mi ta część za bardzo. 

 

Fajnie, że można większość etapów przejść po cichu, i tak też zresztą robiłem, linka to fajny dodatek, ale no nie wiem. 

 

Im dłużej grałem, tym gorzej się bawiłem.

  Ukryj zawartość

Niestety końcówka to napyerdalanka jak w każdej poprzedniej części. Masa wybuchow, masa przeciwników, masa zawalajacego się wszystkiego.

W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że byłbyś bardziej zaskoczony, gdyby ten most się jednak nie zawalił, dzięki czemu mógłbys przejsć na drugą stronę bez problemu (najlepszy przykład to dwa mosty w odstepstwie 30 sekund - pomyślałem, że skoro pierwszy się rozpadł, to przez drugi już przejdę spokojnie - no właśnie, kur.wa, nie). Może to kwestia tego, że to już czwarta część, pewnie tak, ale niestety jest to męcząca sprawa.

 

Patrząc z perspektywy przejścia gry, szczyt formy ta gra osiąga w

  Ukryj zawartość

Szkocji. Niestety problem w tym, że pozegnalem ja po 6h, a grę ukończyłem w trochę ponad 17. Tak jak wspominałem - z każdą kolejną godzina jest gorzej, a przecież początkowe godziny też nie są jakieś super.

 

 

Wkur.wia to, że Drake wykonuje skoki na 20 metrów, ale nie potrafi się wspiąć po kamieniu i przejść na drugą stronę. Nie potrafi, bo masz przejsc tak, jak chcieli twórcy. Irytują momenty, w których musisz znaleźć rozwiązanie jakiegoś problemu, chodzisz chwilę i nic nie możesz zrobić, bo partner, który miałby ci w tym pomóc, jeszcze ci tego nie zaproponował. Nie wiem, czy to naprawdę byłby az taki problem dodać w każdej tego typu sytuacji możliwości przywołania drugiej osoby, żeby ta pomogła ci przepchnac te je.bana belkę? No chyba że za każdym razem się da. 

 

Z co 'ciekawszych momentów' na wyróżnienie zasługuje moment, w którym

  Ukryj zawartość

należało roz(pipi)ac opanczerzony samochod z RPG. Zrobiłem to, zebrałem kolejne naboje do bazooki i nagle pojawił się następny. Strzeliłem dwa razy, ale nic się nie stało, bo musiałem (pipi)c z buta do momentu, aż dobiegnę do Sully'ego, którzy zrzuci mi wyrzutnie, żebym mógł rozyebac te ciężarowe, lol

 

 

No ogólnie jestem rozczarowany. Nie wiem, czy kiedykolwiek do niej wrócę, chyba jednak trochę zbyt rozwleczona jest to gra. 

 

Aha, główny zły to taka pizda, że ja pyerdole

 

Ja splatynowałem i do żyda. Wracać? Do czego? Multi doklejone na siłę przemilczę.

 

Ale singielek takie 8+/10. W porównaniu z poprzednimi odsłonami to tutaj wszystko o klasę wyżej było. No i fajne widoczki.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...