Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

bede dawal minusiki komu mi sie podoba i za co mi sie podoba. moje minusiki, panstwo mi przydzielilo, moge robic z nimi co chce

a jak kogos z tego powodu dupa piecze, to chyba powinien odpczac od forum
marian ma ewidentnie w dup.ie ze dostal minusiki i prawidlowo, bo sa gunwo warte i słuza do zabawy

gdyby kazdy tutaj chcial dyskutowac po wstawieniu przez kogos opinii to ten temat mialby milion stron, a tak to walne minusika, zaznaczajac bardzo ogolnie swoje stanowisko oraz naznaczajac stopien uniwersalnosci opinii i tyle, bede chcial sobie podsykutowac to wejde do tematu o grze, bo ten akurat nie jest do tego przeznaczony. ktos chce wiedziec dlaczego dalem minusika, to sie moze spytac

no ale nie, plusiki poważny interes, jak to tak za darmo minusika dac, matko boska policja bo mi reputacje na forum niszczo jak ja sie matce pokaze

Edytowane przez Dahaka
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

SOTC jest monotonny a kolosy to kaleki które uskuteczniają jedynie trzesiawkę jako formę obrony, Nasosznik trzęś to przy nich geniusz. Gdyby gierka wyszła np. tylko na PC to by ją tutaj wrzucono do nudnych indyków i nie wymyślano do tego całej filozoficznej otoczki.

Edytowane przez Szatanek
  • Plusik 1
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza
Gość mate5

tylko na PC to by ją tutaj wrzucono do nudnych indyków i nie wymyślano do tego całej filozoficznej otoczki.

Z tym się zgadzam, ograniczone konsolomaniaki segregują gry ze względu na liczbę ludzi, którzy jest tworzą i model dystrybucji.

Odnośnik do komentarza

Drugi raz postanowiłem pomóc ludzkości w Xcom: Enemy Unknown walce z obcymi. Tym razem na jedynym, prawdziwym poziomie trudności, czyli "Niemożliwym". Przewidzialem, że drużyna sporo uszczupli swoje grono i postanowiłem nie nadawać jego członkom imion znajomych. Poprzednim razem musiałem pożegnać dobrego kumpla... Dziwne uczucie :D Ktoś spyta się "jaka drużyna". O to właśnie chodzi w Xcomie. Jest to unikalne, jak na konsole, doświadczenie rpg i strategii w jednym. Tegio typu gier na konsolach nie ma, więc jest to must have nie tylko dla fanów science fiction. Poziom trudności nie bez powodu nazywa się Niemożliwy. Na TA raptem 3% graczy doświadczyła tej przyjemności. Bez cudzyslowie, bo to była przyjemność. W Gyrisach Insane momentami powodowało, że chciałem rzucić padem, a tutaj w systemie save and load kombinowało się, jak zajść obcych na polu bitwy od tyłu i ugoscic po polsku. Jest czym walczyć, bo klas do wyboru mamy 4 (snajper, medyk, support, szturmowiec) i każda z nich ma czym zabłysnąć i powalczyć w zniszczalnym środowisku (przy oskrzysleniu ma to znaczenie)

Napisałem save and load. Jest dostępny tryb "Classic Mode", w którym mamy do wyboru tylko jeden slot na zapis. Nie jest kolorowo, bo sam dokładnie 3 razy musiałem cofnąć się do wcześniejszego miejsca. Spróbuje tego Classica, ale na 3z4 poz.trudności, aż taki kozak nie jestem :rolleyes:

Gra była w Plusie, na allegro do wyrwania za dobrą cenę, więc polecam każdemu. Takich gier dużo nie mamy na konsolach, a jak ktoś nie dysponuje pc do gierek to musi przynajmniej obczic demo.

 

Ciężko mi ocenić Xcoma. Brakuje mi punktu odniesienia. Dlatego fani rpgostrategii idą po swoją kopię, aby deweloperzy mogi zobaczyć, że dobra strategia+dobre sterowanie to zyskowne combo na konsole

 

PS Dlc jest jedno i nie są to fragmenty wycięte z rozgrywki

PS2 Xcom Enemy Within to jak możnaby określić "dopakowany" Xcom, łatwiejszy i ze zmienianą fabuła

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Ukończyłem Zelda:Minish Cap - wstyd się przyznać ale to moja pierwsza ukończona Zelda (wcześniej grałem trochę w Ocarina of time i Majora Mask) w dodatku przeszedłem kieszonkowy odprysk serii, ale mimo to jestem zachwycony. Wspaniała przygoda z żywymi zabawnymi bohaterami, a wszystko to pomimo naprawdę szczątkowej narracji. Poza tym mimo iż, mamy do czynienia z grą na GBA zaskakuję zróżnicowany gameplay, który co rusz zaskakuję nowymi rozwiązaniami.

 

Poza tym ogrywam 

R.U.S.E-kupiłem po przeczytaniu Gry Endera- chciałem się sprawdzić jako taktyczny geniusz. Gra jest świetna aczkolwiek przydałaby się aktywna pauza aby ogarnąć wszystko na mapie

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Infamous Second Son a.k.a pedał w rurkach

Panie jak to wygląda ! Jeśli to jest pierwszy rzut exów od SONY to nie ogarniam co wyczarują Naughty Dog w swojej pierwszej grze.Ogromy skok w stosunku do IF2 i jedynie twarz głównej złej była dziwna.
Gra się w to też mega przyjemnie,ale jak ktoś lubił poprzednie części to ta da mu jeszcze więcej frajdy za sprawą nowych mocy,które wprowadzają dużo więcej dynamiki i różnorodności do starć w przeciwieństwie do piorunków Cole'a.

Minusy to wyróżniłem zasadniczo dwa.Pierwszym jest beznadziejne zrealizowanie misji pobocznych,które są mega wtórne i po prostu zasysają pałkę.Mimo wszystko jednak coś dziwnego przyciąga do pociśnięcia każdej z nich co nie jest specjalnie męczące jeśli chodzi o ilość czasu jaką na nich spędzimy.Wszystko robi się bardzo sprawnie. W Watch_Dogs był ten sam problem i zastanawiam się czy naprawdę tak trudno zrobić jakieś poboczniaki z zarysem fabularnym jak w GTA5,gdzie pomimo niczym nie zaskakującej rozgrywki przyjemnie się wykonywało dodatkowe zadania właśnie dzięki otoczce i fabule.

Drugi minus to bardziej odczucie.Gra jest jakaś taka mała i dosyć krótka.Miasto rozmiarami nie zachwyca,misji nie jest zbyt wiele i cały czas towarzyszyło mi uczucie grania w spin-off rzucony w oczekiwaniu na coś większego.

Mimo tych minusów grało mi się bardzo i przyjemnie i z chęcią zaliczę ścieżkę zła,bo tym razem grałem jako ten dobry.Jednak Delsin nie pasował mi do roli mordercy tak jak Cole.

Ocena 8-

Odnośnik do komentarza

Metal Gear Solid 3 HD.

 

w końcu... w zasadzie przeszedłem już w czwartek w nocy, ale musiałem sobie poukładać co nieco to co przeżyłem(bez kitu gra do przeżywania a nie do grania, no ale to MGS :D)

 

do gry miałem 3 podejścia. 2 pierwsze lata temu, bardzo lubię tą serię, ale poprostu nie umiałem sobie wyobrazić jak mozna w to grac bez radaru więc nawet nie kończyłem prologu tylko odpuszczałem :P. jednak jakiś czas temu miałem okazje kupić nową HD kolekcje w ładnej cenie to się skusiłem i przyżekłem sobię że w końcu przejdę ta trójkę, no bo siara w sumie, tym razem się przemogłem :D.

 

brak radaru okazał sie tylko utrudnieniem tylko na chwile. postanowiłem spędzić trochę czasu na początku, żeby obczaić jak się w to gra właściwie i na co reagują strażnicy itp. okazało się, że wsystarczy poprostu byc ciut ostrożnym i wszystko staje się łatwe :D.

 

co do samej gry to jest naprawdę epicka, jako prequel spisuje się nieźle, nawiązania do poprzednich części i takie tam fajne. chcoiaż na początku jakoś nie czułem jakiejś wielkiej mocy z tej gry, no ale im dłużej grałem, tym było coraz to lepiej i lepiej. przy końcówce to co chwile pękałem i płakałem, MOC :D

 

sam gameplay to nic specjalnego imo. standardowe skradanie, jak to MGSie. CQC to w sumie nowość, ale rzadko używałem, wolę usypiać, taki ze mnie pacyfista :potter: jedynym takim wyróżniającym się elementem w samej grze były walki z bossami

boże, ta walka z the endem, nie ogarnąłem za dobrze o co chodzi, i jak za pierwszym razem znalazłem go od razu i zabrałem prawie całą energię, tylko po to żeby szukać go przez 2 godziny i ostatecznie znaleźć go zupełnie randomowo i walnąć mu kulke w plecy

 

 

sam scenariusz i wydarzenia w grze to o matko. było trochę tych Kojimowskich bzdurek, ale nie dużo, na pewno mniej niż w dwójce :). tak czy siak scenariusz GOTY.

 

podsumowując, bardzo dobra, gra z super fabułą jak z filmów szpiegowskich. hd kolekcja jest niezła, nie licząc jednego filmiku to żadnych spadków animacji itp. nie uświadczyłem. gra nawet dzisiaj wygląda nieźle jak dla mnie. na ps2 i crt też by pewnie mi się podobało :P. jedna z najlepszych gier na ps2(w sumie na ps3 też xD) kto jeszcze nie ograł ten niech ogrywa czym prędzej. szacun Hideo za trójkę!

 

mocne 9 z plusikiem.

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

System Shock 2

 

Jeden z tych klasyków, którego poznałem niemalże od podstaw dopiero teraz. Jakoś gra umknęła mojej uwadze, poza wersją demo w jakimś czasopiśmie wieki temu, podczas gdy cały ówczesny "hajp" oscylował wokół Half Life czy Deus Ex. O SS2 wiedziałem tyle, że istnieje, że uznawany jest za kultowego klasyka i bardzo dobry surivial horror w otoczce sci-fi, ale to właściwie tyle.

 

No to zaczynam grę nie wiedząc do końca czego się spodziewać i tak po łącznie niecałych 18 godzinach jestem pod niemałym wrażeniem. Faktycznie, survival horror osadzony na okręcie kosmicznym, otoczka sci-fi, gra ukazana z punktu widzenia "niemego" żołnierza, a całość urozmaicona o dość rozbudowane elementy RPG. Z początku miałem wręcz skojarzenia z pierwszym Deus Ex, jeśli chodzi o styl graficzny oraz UI, ale podobieństwa okazały się być raczej powierzchowne.

 

Krótkie intro przedstawiające kontekst fabularny, tutorial, wprowadzenie do historii i gracz kończy przebudzony na okręcie kosmicznym, na którym wybuchło piekło, dosłownie i w przenośni. Poza faktem, że do czynienia mamy z chaotycznym AI i mutantopodobnymi istotami nie sposób wiele zdradzić, gdyż praktycznie całość wydarzeń poznajemy za sprawą odnajdowanych audiologów i okazyjnych wiadomości głosowych. Niemniej jednak cały klimat osamotnienia na wielkim okręcie, poczucie niepewności oraz ogólna atmosfera to zdecydowanie największe atuty gry. Żadnego "cinematic experience". Można powiedzieć, że ogółem nie dzieje się tu wiele, ale to co widzimy, słuchamy bądź czytamy przekłada się na niesamowite doznania.

 

Od strony rozgrywki pozornie mamy do czynienia z grą FPP, ale ilość opcji dostępnych od strony rozwoju postaci może okazać się z początku przytłaczająca. Postać rozwijamy pod względem statystyk głównych, pomniejszych specjalizacji, umiejętności władania określonym typem broni, a także zdolności Psi. Ilość otrzymywanych i znajdowanych punktów potrzebnych do ich zwiększania jest ograniczona, więc należy wybierać z głową i nierzadko myśleć przyszłościowo, a także brać pod uwagę odnajdowany ekwipunek i przedmioty. Miejsce w ekwipunku jest ograniczone, amunicja skromna, a replikatory stanowiące odpowiednik "sklepu" nieszczególnie opłacalne jeśli chodzi o koszty. Stąd też określenie survival - jak ktoś się spodziewa shooterka, to obawiam się, że daleko nie zajdzie.

 

A horror? Uczucie osamotnienia w połączeniu ze skromnymi zasobami to jedno, ale odwiedzane lokacje, informacje z audiologów, budująca nastrój muzyka, oraz ostatecznie sami przeciwnicy i udźwiękowienie... Cóż, powiedzmy, że pierwsze spotkanie z Cyborg Midwife jestem skłonny uznać za najbardziej niepokojące i "straszne" doznanie w grach wideo. Nawet największe pokraki z Silent Hill nie wywoływały takich ciarek na plecach, jak to coś, nawet słyszane z oddali...

 

 

 

Reszta gry też nie ustępuje pod tym względem. Może to nie typowo "odrażający" typ horroru niczym wspomniany SH, szczególnie z wiekową już grafiką, ale przez 3/4 gry uczucie niepewności i ostrożności nie ustępowało, szczególnie, że wrogowie pojawiają się ponownie nawet w lokacjach przez nas wcześniej oczyszczonych. Nie ma więc tej świadomości, że "tu będę bezpieczny, bo wszystko już wybiłem". Nope. Nawet pod koniec gry, kiedy nasza postać jest dobrze wyposażona, możemy natrafić na sytuacje niespodziewane, przez które skończymy marnie.

 

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to - na dzisiejsze standardy - nie najlepsze wyjaśnienie poszczególnych statystyk i ich istoty na przestrzeni rozgrywki, a także jeden z ostatnich leveli gry.

 

Body of the Many. No po prostu nie cierpię w grach etapów rozgrywających się w nieokreślonej organicznej masie, szczególnie kiedy pozbawieni jesteśmy jakiejkolwiek mapy.

 

Na tym etapie po prostu miałem już dość i chciałem, żeby gra się skończyła. No ale to była może godzina ze wspomnianych 18, więc wielkiej tragedii nie ma. Czasem doskwierał też backtracking - szczególnie w poszukiwaniu substancji do przeprowadzania badań, ale to właściwie tyle. Grafiki czy kilku przestarzałych rozwiązań czepiać się nie będę, gdyż mija się to z celem po tylu latach.

 

Ogólnie rzecz biorąc, bardzo dobry tytuł, który w dzisiejszych czasach nie miałby racji bytu w swej oryginalnej formie. Duchowy następca serii - czyli Bioshock - to tylko marne echo oryginału, gdzie klimat może i jest porównywalny, ale strzelanie i fajerwerki wzięły górę, zaś elementów RPG czy survivalu próżno szukać... I tak jak pierwszego Bioshock miałem serdecznie dość po dwóch godzinach (z nudów...), tak w System Shock 2 się wciągnąłem błyskawicznie i ukończyłem całość na przestrzeni tygodnia. Aż przykro się robi mając świadomość, że nie ma co już liczyć na produkcje tego kalibru, ale to temat na inny wątek.

 

Gra jest śmiesznie tania i łatwo dostępna cyfrowo, więc osoby potrafiące spojrzeć ponad grafikę zachęcam do nadrobienia zaległości, jeśli nigdy wcześniej nie miały z grą styczności.

  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza

No to kazalo sie, ze dzisiaj skonczylem.

 

Przygode z System Shock rozpoczalem jako gowniarz w okolicach 94 roku wraz z zakupem numeru 22 (chyba) Secret Service. Zamieszczono tam solucje, ktora rozpoczynala sie (i wlasciwie zostala napisana) w dosyc intrygujacy sposob. Byla to opowiesc bohatera gry, ktory bedac juz dziadkiem, relacjonuje dwom swoim wnukom wydarzenia po tym jak ci znajduja "zakrwawione zdjecie" i pytaja staruszka skad ono jest. Nie wiem czemu ale wtedy wywarlo to na mnie ogromne wrazenie (a chyba trudno nie bylo. wiek i poczatki zajawki na gierki robily swoje). Do dzis pamietam screeny no i wlasnie ten wstep ze zdjeciem. Ale wtedy z wielu powodow skonczylo sie jedynie na macaniu kartek pisma (ktore mam do dzis).

 

Minely 4 lata. Byl rok 98 a na rynku pojawila sie Zielona Seria wydana przez IPS Computer Group (dawna 1/2 obecnej Cenegi). Dlugo sie nie zastanawialem i wydalem te 19zl (chyba) na gre z dziecinstwa - na System Shock (kupilem tez Fade to Black i zaluje, ze nie wzialem Bioforge). Bylo to wydanie na plycie CD zawierajace poprawione intro a takze czytane audiologi (wersja 9o dyskietkowa byla tutaj niema. Ciekawostka jest, ze oba wydania dzielily 3... miesiace). Tak czy inaczej moj Pentium 60 byl idelna konfiguracja zeby poradzic sobie z ta produkcja. Zainstalowalem, odpalilem, wlaczylem Full HD (640 zamiast 320 c'nie) i zaczlem sie zastanawiac jak w to sie gra. Sterowanie jakies dziwne (nie mozna skonfigurowac bo przeciez gra z 94r.), myszka "uwolniona" (czyli kursor zachowuje sie jak w point and click'ach a nie jak w FPS'ach), kucanie i wychylanie ustawiane na hudzie, niby strzelanka a zbiera sie mase przedmiotow jak w rpg itd. Wytrzymalem 3 levele. I nie, nie z powodu (dzis bysmy powiedzieli) archaizmow ale z powodu atmosfery. Zaszczucie, zyjaca stacja kosmiczna pelna dzwiekow, ktore moga byc zarowno wrogiem jak i buczaca elktronika pokladowa, respawnujacy sie przeciwnicy i przede wszystkim bezwzgledny, zbuntowany komputer z cala masa pomyslow na zamordowanie gracza (i ten glos, te komentarze, glados miala czym sie inspirowac). Wiec odpuscilem bo kolejne sesje z gra powodowaly obfite poty i podniesiony puls.

 

Mijaly lata i nie pamietam czy wrocilem do SS wiecej niz raz i znow na krotko. Po drodze w 1999r. pojawil sie System Shock 2 (i mozna powiedziec, ze i z tym tytulem historia zaczela sie powtarzac bo znow nie dojechalem do konca z tych samych praktycznie powodow [mimo, ze tym razem mialem wersje premierowa - prezent na urodziny]). Gra lezala na polce przez ponad 14 lat. Ale zawsze wyeksponowana mimo, ze wiele tytulow z kolekcji trafilo do pudla i do piwnicy. Az do ostatniego tygodnia.

 

Zawsze jakos zastanawialo mnie czy ustawianie cd-romu w Dosboxie jest upierdliwe. Czy trzeba wpisywac milion komend czy to jakies proste polecenie. Okazalo sie, ze wystarczy pare wierszy wrzucic do pliku wykonawczego programu i cd rom dziala jak marzenie. Zatem dlugo sie nie zastanawialem na jakiej grze przetestowac obsluge plyty. Przywitalo mnie to samo klimatyczne intro, menu z charakterystycznymi dzwiekami i pierwszy poziom z pomieszczeniem medycznym, w ktorym jako haker budzimy sie po dlugiej hibernacji i odkrywamy, ze cos z ta stacja kosmiczna jest nie tak. Zawitalo takze i unikatowe sterowanie wiec postanowilem sprawdzic czy przez lata ktos wpadl na pomysl jak zbindowac klawisze. Okazalo sie, ku mojemy ogromnemu zaskoczeniu, ze w 2010 jakis typ z Brazylii (ps. Brazylia - Niemcy po pierwszej polowie 0:5 lol) nie tylko umozliwil przypisanie klawiszy wedlug wlasnego uznania ale jeszcze dorobil sterowanie myszka jakie wszyscy znamy! Teraz gralo sie dokladnie tak jak w dowolny shooter albo, zeby daleko nie szukac, w SS2 gdzie sterowalo sie myszonem ale po przejsciu w tryb inwentarza mysza sie "uwalniala". Miodzio, teraz to mozna grac. No wiec gralem. Ale po kilku pierwszych levelach... nie, nie odstawilem gry. Wywalilem moda. Stwierdzilem, ze ukoncze gre tak jak zostala stworzona i tak jak byla grana w 1994 roku. Bo wlasciwie na przestrzeni tych lat zdazylem sie do sterowania przyzwyczaic.

 

I oto dzis, po ponad 14h czystej gry i 930 zabitych System Shock zostal pokonany. Ciekawostka dropsa jest to, ze na koncowej planszy oprocz czasu i ilosci trupow widnieje rowniez punktacja (dawniej gralo sie na punkty ale nie spodziewalem sie, ze trafia one rowniez do tej hybrydy strzelanki i rpg). Przygoda dobiegla konca. Zly komputer zostal unicestwiony. A ja w koncu, po 20 latach ukonczylem tytul, ktory wryl mi sie w podswiadomosc dzieki randomowmu pisemku, ktore juz nie pamietam dlaczego kupila mi mama. Wtedy chyba tez zakwitla milosc do gatunku cyberpunka, z ktorego SS czerpie garsciami.

 

Ta przydlugawa historia zapewne skonczyla by sie jakims happy-endowym akapitem ale niestety tak sie nie stanie. Zawinilo (nomen omen) zakonczenie samej gry. Zatem bez wdawania sie w szczegoly napisze, ze final historii jest mocno rozczarowujacy (lagodnie mowiac). Nie spodziewalem sie, ze to sie tak skonczy bo caly klimat budowany na 9 poziomach zostaje praktycznie rozwalony w ostatnim. Takze to co dzieje sie po oddaniu ostatniego strzalu zakrawa na zart (nawet jak na standardy lat 90.). Nie wypada jednak w Systema nie zagrac. To gra geniusz, ktora wyprzedzila swoja epoke o dekade a rozwiazania jakie w niej zastosowano osmieszaja dzisiejsze wysokobudzetowe wydmuszki. Warto sprobowac zwlaszcza, ze grac mozna za free gdyz tytul ma status abandonware. Goraco zachecam i polecam.

 

 

A teraz wersja skrocona.

 

Plusy:

KLIMAT i owiane tajemnica wydarzenia, ktorych doswiadczamy przez odnajdywane logi i dzienniki

budowa etapow w stylu (wybaczcie) Zeldy - mimo, ze niektore pomieszczenia sa dostepne od poczatku nie da rady do nich wejsc bez sprzetu z dalszych leweli (lub wykonanych misji)

mnogosc ekwipunku poczawszy od kilku specyfikow konczac na masie broni, do ktorej mozemy wlozyc rozna amunicje. rzucanie granatami poprzez ruch myszka (tak, takie rzeczy w 94!)

dodatkowe sprzety w stylu tarczy energetycznej, latarki, podczerwieni, "wstecznego lusterka", bosstera, rysowanej podrecznej mapy itd. (tak, takie rzeczy w 94!)

roznorodni wrogowie z glowna zla na czele czyli  SHODAN

i cos o czym nie wspomnialem wyzej - Cyberspace czyli owczesne wyobrazenie esencji cyberpunku w PELNYM 3D (tak, takie rzeczy w 94!)

oraz klikanascie innych, o ktorych pewnie zapomnialem

 

Minusy:

zwienczenie historii

  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza

Mirror's Edge - hmm nie wiem co o tej grze myśleć... Z początku ciężko było się przyzwyczaić do sterowania, ale to głównie przez to, że po przejściu tutoriala i pierwszego levelu miałem dłuższą przerwę i po powrocie nie pamiętałem klawiszologi... ale potem już kolejne levele przechodziłem z automatu. Gra ma swoje wady, Faith nie zawsze robi to co my chcemy od niej, ale to raczej głównie dlatego, że to nie samograj. Klimacik bardzo fajny, czuć harmonie pomiędzy gameplayem, grafiką oraz muzyką. Walka jest frustrująca, ale każdy kto grał ten wie, że ona schodzi na drugi plan. Największym rozczarowaniem to "walka" z końcowym bossem. Ogólnie dałbym jej 8 z plusikiem, a 9 za soundtrack. 

Odnośnik do komentarza

 Faith nie zawsze robi to co my chcemy od niej, ale to raczej głównie dlatego, że to nie samograj. Klimacik bardzo fajny, czuć harmonie pomiędzy gameplayem, grafiką oraz muzyką. Walka jest frustrująca, ale każdy kto grał ten wie, że ona schodzi na drugi plan. Największym rozczarowaniem to "walka" z końcowym bossem. Ogólnie dałbym jej 8 z plusikiem, a 9 za soundtrack. 

 

Sterowanie w tej grze jest ostre jak zyleta. Mozna sie o tym przekonac masterujac time triale.

Odnośnik do komentarza

Infamous Second Son a.k.a pedał w rurkach

 

Panie jak to wygląda ! Jeśli to jest pierwszy rzut exów od SONY to nie ogarniam co wyczarują Naughty Dog w swojej pierwszej grze.Ogromy skok w stosunku do IF2 i jedynie twarz głównej złej była dziwna.

Gra się w to też mega przyjemnie,ale jak ktoś lubił poprzednie części to ta da mu jeszcze więcej frajdy za sprawą nowych mocy,które wprowadzają dużo więcej dynamiki i różnorodności do starć w przeciwieństwie do piorunków Cole'a.

 

Minusy to wyróżniłem zasadniczo dwa.Pierwszym jest beznadziejne zrealizowanie misji pobocznych,które są mega wtórne i po prostu zasysają pałkę.Mimo wszystko jednak coś dziwnego przyciąga do pociśnięcia każdej z nich co nie jest specjalnie męczące jeśli chodzi o ilość czasu jaką na nich spędzimy.Wszystko robi się bardzo sprawnie. W Watch_Dogs był ten sam problem i zastanawiam się czy naprawdę tak trudno zrobić jakieś poboczniaki z zarysem fabularnym jak w GTA5,gdzie pomimo niczym nie zaskakującej rozgrywki przyjemnie się wykonywało dodatkowe zadania właśnie dzięki otoczce i fabule.

 

Drugi minus to bardziej odczucie.Gra jest jakaś taka mała i dosyć krótka.Miasto rozmiarami nie zachwyca,misji nie jest zbyt wiele i cały czas towarzyszyło mi uczucie grania w spin-off rzucony w oczekiwaniu na coś większego.

 

Mimo tych minusów grało mi się bardzo i przyjemnie i z chęcią zaliczę ścieżkę zła,bo tym razem grałem jako ten dobry.Jednak Delsin nie pasował mi do roli mordercy tak jak Cole.

 

Ocena 8-

 

Wczoraj skończyłem i ogólnie się zgadzam z Panem powyżej.

Trochę wykastrowali względem dwójki, ale za to wizualia miażdżą pałę, zmienianie mocy w locie też super.

Jako, że nie grałem w tę serię prawie 3 lata, to ogólnie byłem konkretnie przyklejony do konsoli.

 

8/10.

Odnośnik do komentarza

Metal Gear Rising : Revengeance.

 

Słabo. Grałem na siłę, byle przemęczyć, bo nie mam w zwyczaju porzucać rozpoczętych gier (chyba, że są naprawdę ciulowe). Tytuł mnie interesował głównie z uwagi na uniwersum, ale zachęciła mnie też całkiem przyjemna sesyjka u znajomych. Niestety, jak to w slasherach bywa, przez chwilę jest zabawnie, ale robienie w gruncie rzeczy w kółko tego samego całą grę szybko zaczyna nużyć. Na normalu gierka jest dosyć prosta (podstawa to obcykać parry), oczywiście do momentu ostatnich dwóch walk z bossami. Nie wiem, co oni tam w głowach mieli, ale chyba nie słyszeli o czymś takim, jak balans. Na samego finałowego bossa straciłem chyba tyle czasu, co na resztę gry, i nie, nie uważam tego za fajne, niecasualowe itd, po prostu irytujące. Inna sprawa, że system ulepszeń, które można kupić, pozwala na to w niewielu momentach, więc jakbym w ostatniej potyczce chciał coś poprawić, to musiałbym cały chapter powtarzać. System walki i patent z blade mode jest całkiem spoko, wciśnięte na siłę natomiast wydają się sekcje skradankowe (i pudło, lol). Gierka całe szczęście jest dosyć krótka, no ale nastawiona na masterowanie. Z innych spraw : muzyka beznadziejna, design też mi się nie podoba (tandetne to wszystko), z uniwersum MG ma to w sumie tak naprawdę niewiele do czynienia, a przerywniki to momentami żenada, plus te patetyczne, błahe dialogi, szczególnie z bossami. Cóż, fanem slasherów nie jestem, więc zachowując jakiś obiektywizm nie będę z gry robił crapa, fanom gatunku, wnioskując po opiniach dookoła, się podoba. Dla mnie to takie 5+/10.

 

Aha, grałem na PC, na którym (a jakże), nie obyło się bez dziwnych problemów, ale przyznam, że graficznie wygląda to bardzo ładnie, no i zoptymalizowane też jest nieźle (na moim starym sprzęcie leciało całkiem płynnie).

Odnośnik do komentarza
Gość mate5

Bubble Bobble

 

Nie wiem co można napisać o tej grze. Steruje się zielonym smokiem, który puszcza bańki z pyska, w każdym levelu (jest ich 100) należy uwięzić każdego przeciwnika w tej bańce i potem w nią uderzyć, aby pozbyć się wrogich stworków. Gra ma dość dziwną mechanikę jeśli chodzi o poruszanie się po levelach. Zamiast zwyczajnie rozgraniczyć miejsce gdzie można się poruszać lub nie, często jest tak, że to co wydaje się solidną ścianą jest tylko spritem bez żadnej "fizycznej" ściany. Smok porusza się masakrycznie wolno, a niektóre levele zostały stworzone pod masochistów. Np. 57 i któryś z 85-89. Głównie denerwują momenty w których wrogie stworki umieszczone są w miejscach o takiej szerokości, że mieszczą się tylko one. Żeby go pokonać należy podskakiwać na bańkach wzdłuż ściany(która wydawałoby się że jest solidna) wystarczająco blisko, że wystrzelona bańka dosięgnęła stworka i wystarczająco daleko by od niego nie dostać. Ci co grali pewnie wiedzą o co chodzi. Nie pomaga też to, że po określonym czasie pojawia się na planszy nieśmiertelny duch jak w Spelunky.

 

Bubble Bobble ma trochę złych rozwiązań, ale ogólnie to nawet przyjemna gierka. Sympatycznie skacze się po tych zielonych bąbelkach czały czas słuchając tej samej zapętlonej melodyjki, ale nawet mi to nie przeszkadzało, bo wpada w ucho. Gra została stworzona pod dwóch graczy i może kiedyś przejdę ją w taki sposób.

 

 

5/10

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...