Skocz do zawartości

ogqozo

Senior Member
  • Postów

    22 447
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    53

Treść opublikowana przez ogqozo

  1. ogqozo

    PERSONA 3

    Chyba każdy jak pierwszy raz grał w Personę to myślał na początku, że będzie levelować persony które ma hehe. No nie, to nigdy daleko nie zachodzi. Persony co prawda zyskują statsy, i przez kilka pierwszych leveli nowe ataki, ale zyskują levele baaardzo powoli i nigdy nie będą miały żadnych szans z nowymi personami, które już złapiesz/zfuzjujesz na wyższym poziomie. Co więcej, w Personie kluczowe jest używanie typów ataków, a jesteśmy jeszcze bardziej ograniczeni niż w głównym SMT, bo masz tylko kilka person do założenia, więc fuzje pozwalają na najważniejszą codzienną rzecz - posiadanie jednej persony, która np. ma atak lodowy, ognisty i elektryczny, zajmując jedno miejsce. Inaczej niż w Pokemonach, tutaj nie ma sensu się przywiązywać do nich. Na swój sposób to dobrze, bo nie trzeba wybierać spośród stu równie mocnych pokemonów hehe. Jest tylko sens trzymać stare persony, żeby zyskały parę poziomów i się nauczyły jakiegoś dobrego ataku, które następca "odziedziczy" w fuzji, ale tak naprawdę i tutaj można zastanowić się, czy jest to warte czasu, jaki zajmuje levelowanie - jak dla mnie prawie nigdy nie, bo te ataki też będą niedługo zastąpione lepszymi albo dostępne od razu. Fuzje będą główną metodą wzmacniania ekipy, czasami jedno porządne przysiądnięcie nad fuzjami zmieni twój team z takiego, który dostawał w ryj, do takiego, który będzie demolował dane piętra bez problemu. Zwłaszcza potem w grze, gdy masz wiele bonusów. Popatrz, co jest możliwe, popatrz na ich statsy, ataki - fuzje są główną metodą, by to mieć. Warto też od początku gry pamiętać, że social linki bardzo zyskują, gdy podchodzimy do rozmowy, mając założoną personę z danym arkanem. Na samym początku jest to ciężkie, ale postaranie się o posiedzenie z kompendium i ciągłe dostosowanie tego aspektu daje wiele punktów relacji.
  2. ogqozo

    PERSONA 3

    Łapiesz stworki, one się wzmacniają i zmieniają w inne i levelują, mają nowe ataki i wybierasz ataki i konstruujesz team w oparciu o statsy i przewagę typów z superefektywnymi atakami - gatunek to ewidentnie "klon Pokemonów".
  3. ogqozo

    PERSONA 3

    Same social linki dosłownie to naprawdę niewielka część gry. W Personie jest masa gadania, ale głównie wymaganego. Social linki to głównie pojedyncze scenki w grze na bodaj 100 godzin. Szkoły ogólnie zaś jest dużo hehe, w niej dzieje się gra. Część z tego to gadanie o demonach w szkole, a część to gadanie o szkole w szkole. Główny wątek jak widać przyciąga tak czy siak wielu fanów gry. Po prostu jest wyrażony w dość dużej ilości gadania dokoła niego. No i kwestia upływającego czasu. Persony są opowiadane dzień po dniu, godzina po godzinie. Są cały czas momenty, że możesz wybrać, jak wykorzystać daną porę dnia. Social linki i inne poboczne aktywności mają pewien wpływ na siłę teamu, "coś dają". Możesz też wykorzystać czas idąc do lochu walczyć, poza tym praktycznie nie ma walk. W Personie 3/4/5 nie ma specjalnie "jRPG-owej eksploracji" we współczesnym sensie, gra to raczej seria scenek z lokacjami które są bardziej tłem niż obszarem, bardzo prostych, oraz lochy, po których chodzisz w 3D, ale są też (zwłaszcza w trójce) prostolinijne i jeśli coś więcej się w nich dzieje, to tylko w kwestii scenek. W lochach można spędzić dużo czasu, pod względem "eksploracji" i proporcji jest to bardzo specyficznie zrobione - dungeon możesz odwiedzać niemal każdego dnia historii, ale zamiast odwiedzania go, możesz poświęcić czas na coś, co "się przyda", podwyższy ci statsy itp., dlatego większość ludzi stara się odwiedzać loch w jednej sesji, sesji jak najdłuższej, by zajść jak najdalej, ale pojedynczej sesji, np. w jednym dniu z miesiąca. Ogólnie trudno to porównać.
  4. Serio nigdy tego nie ogarniam czemu większość forumowiczów to ciągle powtarza. Tak patrzę na te wszystkie gry, liczę tak, liczę śmak, no i za cholerę mi nie wychodzi, żeby to było w jakimkolwiek wyobrażalnym znaczeniu "drogo". Po prostu nie ogarniam tego sloganu. No z której strony to jest "odklejone od rzeczywistości" żeby za 600 czy 700 zł mieć te wszystkie gierki jakie przez rok tam są, nie umiem tego ogarnąć. To nie jest tańsze tylko wtedy, gdy ktoś w ciągu całego roku gra tylko w kilka bardzo specyficznych gier i nie chce grać w prawie nic innego. Oczywiście może tak robić i jest na świecie wiele takich osób. Ale w takim przypadku... bardzo oczywiście nie jest klientelą na subskrypcje gierek, tylko do zakupu konkretnych sztuk? Czy na forach Netflixowych też wszyscy płaczą, że Netflix jest skandalicznie drogi, bo jak dwa razy pójdziesz do kina to jest tańsze niż rok Netflixa? A nawet nie ma Władcy Pierścieni a ja tylko lubię oglądać Władcę Pierścieni więc jak oni śmią że to jest aż tak drogie?
  5. W ogóle to Mario Bros., choć wydane tuż przed premierą amerykańską konsoli i w USA bodajże dostępne na start (niesamowite, że nikt tego chyba nadal dokładnie nie umie powiedzieć hehe. Historycy podają od launchu w październiku 1985 do nawet marca 1986), to też było szykowane przez Miyamotę jako swoiste pożegnanie konsoli m d r. No, nie do końca konsoli (Famicom był chyba w oczach N zbyt popularny, by go odstawiać, zamiast wykorzystać), ale nośnika. Famicom Disk System różnił się głównie samym zastosowaniem dyskietek, ale był widziany jako oczywista przyszłość, mając premierę za kilka miesięcy. Dyskietki były koniecznym krokiem naprzód - dużo większa pojemność, dużo niższe koszty produkcji, save, możliwość nadpisywania nowych gier w ulicznych automatach (o kurna, Nintendo na początku 1986 wprowadziło cyfrówki! Kto o tym pamięta. Była nawet możliwość zapisania dwóch gier na jednej dyskietce), znacząco lepszy dźwięk, możliwość wysyłania z niektórych dyskietek swoich wyników do Nintendo przez specjalne "faksy" (cholibka, Nintendo w '86 wprowadziło online leaderboardy!). Mario Bros. miało więc być łabędzim śpiewem kartridża, szczytowym i finalnym osiągnięciem tego medium przed przejściem Nintendo na format przyszłości na początku 1986. ...Prawie 40 lat później, Nintendo ma za sobą m.in. pięć lat więcej NES-a, brak w ogóle premiery Famicom Disk poza Japonią, szybki spadek popularności dyskietek w Japonii w ciągu kilku lat, przebicie pojemności dyskietki przez nowe kartridże już w ciągu roku, port Zeldy przez samo Nintendo na kartridż z opcją save już w 1987, portowanie wszystkich gier NES-owych poza Japonią na kartridże, długi czas bycia (pipi)a'nym za "wsteczne" trzymanie się kartridży, zwłaszcza w epoce N64, długi czas bycia (pipi)a'nym za "wsteczny" brak opcji online w swoich konsolach, kilka kolejnych różnej skali przejść na płytki... i ostatecznie teraz nadal wydaje wszystkie swoje gry na kartridżach heh. Kto by pomyślał, o każdym z tych zakrętów! Ot taki komentarz na temat tego, co próbują firmy z nowymi sprzętami, i jak różnie to wychodzi. BTW to i software'u, Miyamoto naprawdę nie chciał, żeby się skakało A. Co prawda chciał rozpocząć gatunek "gier atletycznych", jak to nazwał, opartych na skakaniu, ale bardzo chciał, żeby A było do strzelania, a skakało się tylko wciskając górę na krzyżaku.
  6. ogqozo

    No Rest for the Wicked

    Kurde jak zamknąć oczy i tylko słuchać, to wiadomo z jakiej gry to jest boss hehe.
  7. ogqozo

    NBA

    Dzisiaj Klay na ławce, Podziemski w podstawce. Nie wyglądało to jakoś świetnie, to ustawienie miało kilka strat i Utah trochę przycisnęło fizycznie. No kurde, ale prawie przeżyli, z jednej strony malutki ustawienie z dwoma mikrusami i "bigsami" w postaci Draymonda i Kumingi, a z drugiej strony TRZECH chłopów, Lauri, Kessler i Collins naraz, co za starcie. Dużo lepsza jednak była druga kwarta, starterzy wrócili z Klayem a bez Wigginsa, Klay trafił sporo trójek. Utah miało dobry pomysł chyba, ale z ławki skończyli im się ogromni kolesie i wtedy Warriors mieli łatwiej. Wiggins ogólnie nieco się ożywił raczej, ale nadal cień potęgi z playoffów 2022. Podziemski coraz bardziej lider ekipy, po prostu ile wariantów nie próbuje GSW w tym sezonie (ok. tysiąc pięćset), to widać, że oni są teraz mocniejsi z Podziemskim, zawsze. Wielu już było tych nowych, co mieli być przyszłością GSW, kto by pomyślał, że to będzie nasz rodak.
  8. ogqozo

    Premier League

    Raport UEFA co do przychodów klubów, kilka dość ciekawych wniosków. Ich podsumowanie stosunku wydatków na płace do przychodów klubu dość zaskakujące. Tyle się słyszy że Barcelona bankrutuje i tak się nie da żyć, a tutaj taka Aston Villa niby wydaje prawie 100% wysokości przychodów na zarobki swojego, nie jakiegoś wypchanego Neymarami, składu. Rywalizacja w Premier League wydaje się mocno kompetytywna, poza może największymi tradyjnymi klubami, które mają znacznie mocniejszą bazę stałych dochodów.
  9. ogqozo

    TRANSFERY

    Według wszelkich insajderów, Mbappe dotrzymał planu, żeby "przez powrotem do LM mieć to z głowy i nie mieć dalej dramy", i dzień przed meczem z Realem Sociedad powiedział prezesowi, że odchodzi. Sprawa jest w klubie uznana za rozstrzygniętą. Detale co do nowego klubu mogą zostać ustalone potem, na razie nic o nich nie wiadomo.
  10. Ogłoszenie jeszcze wiele konkretnie nie mówi. Na pewno będzie masa jęczenia na tę grę. Square-Enix nie wymyśliło nagle magii akurat w ostatnich miesiącach. Ostrzejszy anti-aliasing jest możliwy, ale też wszystkiego bynajmniej nie zmieni z rzeczy, które będą krytykowane. Square-Enix ma swoje podejście do tego co znaczy ładna gra. Mi się ogólnie podoba bardziej niż "standard" (jak pisałem, bardziej mnie rozwala że nie potrafią ciągle zrobić naprawdę przekonującego sterowania), innym nie. Po premierze pokemonów IX, jednej z najbardziej ojęczanych gier ever, oczywiście też twórcy ogłosili, że poprawią wydajność w patchu, jak to chyba każdy zawsze robi. Po kilku miesiącach, ostatecznie zresztą w pewnym sensie to się stało, kosztem cięć - zwłaszcza w tym ile pojawia się pokemonów i postaci na ekranie naraz, ponadto "zoptymalizowano" zasięg doczytywania, proste tricki i faktycznie klatek więcej, no ale coś za coś, a ponadto gra na pewno jest nadal bardzo daleko od zadowolenia któregokolwiek liczyciela klatek, może skoczyła z 1% na 1,5% zadowolenia. Samo ogłoszenie, że będzie patch i poprawi, wydaje mi się standardem branży. Co potem się dzieje to bardzo różnie bywa.
  11. Śmiać się zawsze będę z tego gadania że patch musi być, na pewno poprawią, demo było sprzed 5 lat z alfa wersji, na pewno żaden developer by nam tego nie zrobił, itd. Ale w tym przypadku brzmi realnie że COŚ zrobią, skoro badania ulubionych tutaj ekspertów wykazały, że gra renderuje się w całkiem wysokiej rozdzielczości (i niezbyt dynamicznej - ogólnie 1440), więc tzw. "efekt góvna rozmazanego" wydaje się kwestią tylko efektów, które mają niską rozdzielczość. Realnie, na pewno jakiś powód Square-Enix miało, by to zrobić, więc nie znaczy, że będzie tak czysto "ładniej", ale może niektórych zadowoli. Na pewno gra jest robiona kompromisowo jako open world, widać już teraz że im większe lokacje odwiedzamy, tym więcej typowej open-world "magii" żeby to na czym się typowo skupia wzrok wyglądało lepiej (jak zdąży), a wiele rzeczy ma mniej detali niż typowo w korytarzach Remake'u. To się raczej nie może zmienić znacząco na plus, ale anti-aliasing może być inny, zobaczymy. Nie jest łatwo robić gry, co widać po wiecznym jęczeniu gejmerów na piksele. Mamy 2024 rok, a ile dużych gier wyszło na PS5? Pięć? Wliczam God of Wara, Horizona itd. FF VII Remake wyszedł chwilę przed np. Last of Us 2, a co zrobili twórcy Last of Us 2 przez te lata, do końca nie wiadomo. Podobnie z Cuszimą, która też wyszła w tym okresie. W zeszłym roku Sony wydało jedną większą grę, Spider-mana 2, który opiera się mocno na poprzedniku. W dzisiejszych czasach, zrobienie tak dużej gry jak Rebirth w 4 lata wydaje się niemal zadaniem partyzanckim he he .
  12. To ma być coś zwracającego uwagę? Ile gier wychodzi rocznie które mają 7/10... albo wyżej. Na Nintendo Life w tym roku jest ich już piętnaście, a jest powolny okres i połowa lutego. Swoją drogą to ta stronka dowodzi koneserstwa switchowców, wiele niszowych perełek ze wszelkich gatunków recenzują, często jako jedni z jedynych albo nawet chyba jedyni w internecie.
  13. ogqozo

    Ultros

    Krótko na start powiem tyle. Gra jest przytłaczająca wizualnie, z masą opowiadania obrazem, tłem, gra gdzie dużo więcej sensu ma stać i patrzeć niż chodzić i robić hehe, ale też ten obraz mocno wali po oczach swoim nagromadzeniem i brakiem łatwych różnic. W grze są dość znaczące "accessability options". Możliwe jest rozmycie tła, oraz jego desaturacja (z paskami intensywności). Myślę, że dla wielu osób będzie to coś, co im uprzyjemni tak naprawdę grę. Sam się zastanawiam. Styl jest niesamowity, ale no człowiek jest przyzwyczajony właśnie do tego, że interaktywne elementy są znacznie wyraźniejsze, a nie tak jednolite z tłem. Przy samym bieganiu dokoła, jest jakieś właściwsze uczucie nawet dla mnie. Więc jednak w grze można to zmienić, ustawić sobie tło rozmyte, częściowo pozbawione koloru, a także w razie czego ustalić poświatę full metal koloru wokół głównego bohatera.
  14. ogqozo

    Champions League

    No i Liga Mistrzów przed nami. Mbappe miał ogłosić decyzję przed, ale podobno jest rozczarowany relatywnie niską ofertą Realu i jednak się zastanawia. Tak więc, niepewność w PSG trwa. Dzisiaj jednak na początek to Real zagra swój mecz, z w miarę niebezpiecznym Lipskiem. Mimo wszystko, Real jakoś zawsze wygrywa, i odpadnięcie z Lipskiem byłoby niesamowitą sensacją. A w to, że Kopenhaga postraszy Man City, to już raczej w ogóle nikt nie wierzy. Najłatwiej to uwierzyć w tym tygodniu tylko w porażkę PSG...
  15. Awarie - najczęściej na pewno kontrolery. Gałki nawalają relatywnie bardzo często, sporo osób narzeka też na problemy z działaniem bluetootha, chociaż nie wiem, czy nowe modele nie zmniejszyły znacząco częstotliwości obu tych rzeczy. Ale statystycznie, sporo osób to miało. Często te problemy wynikają z "niedbania o sprzęt" i nawet samo wyczyszczenie pomaga, ale też nierzadko jest pewne, że sprzęt po prostu "sam się zepsuł" i coś się normalnie starło na amen itp. Te gałki w porównaniu do dużych sprzętów (w tym pada Nintendo do Switcha) są po prostu cienkie. Gałki można wymieniać, zastępniki są tanie, i jak ktoś się zna to zajmie mu kwadrans je wymienić... jeśli się zna. W sumie to głównie te gałki, narzeka na nie 1000x więcej ludzi niż na cokolwiek innego na moje oko. Szyna, na której zaczepia się joycony, szybko może okazać oznaki użytku. Zazwyczaj w razie "dbania o sprzęt" są to bardziej oznaki widoczne (od wewnątrz) niż odczuwalne, ale bywają i odczuwalne - luz. Po drugie to na pewno bateria, wiadomo, jak w każdym sprzęcie dość podatna na wszelkie nagłe i stopniowe spadki efektywności. Joycony też mają baterię która się starzeje. Na zdrowy rozsądek to port USB-C może wydawać się wrażliwy, chociaż nie słyszałem osobiście, by komuś latał póki co, tak samo z wentylatorem, pastą itd. Oryginalny Switch miał dwie główne wersje, ta nowsza miała duużo dłuższe życie na baterii (z racji na mniej energożerny układ. Jak wymienisz baterię czy coś, bez znaczenia, V2 zawsze będzie działała na baterii dużo dłużej). To była prawdziwa zmiana w moim życiu. Ponadto można strzelać, że V1, jako że generowała więcej ciepła, pewnie jest też mniej żywotna od V2, Lite'a i OLED-a. Model OLED nie ma większych różnic pomiędzy żadną datą wydania. Switch nie jest kompatybilny ze starymi grami, jednolity program dostosowania gier na jeden ekran byłby dość ciężki. Istnieją tylko specjalne programy i porty. Programy - mając subskrypcję online, gracze mogą mieć dostęp do pewnego grona gierek na NES, SNES, N64, Mega Drive'a, GameBoya i GBA. Są to tylko największe klasyki, łącznie może z 300 gierek na ten moment. Emulator ma kilka przydatnych opcji, ale poza tym to czysta emulacja. Porty - po prostu to, co wydano, płatne jak każda gra. Z racji na popularność Switcha, wydano na niego masę starszych gier (czasem naprawdę zaskakujących, np. klasyki z lat 90. niewydane nigdy wcześniej w innym języku niż japoński), ale to oczywiście kropla w morzu. Jeśli ktoś lubi grać na Switcha, to jest to wielka gratka, niespotykana zupełnie wcześniej na konsoli, biblioteka jest pełna perełek, ale do zasięgu peceta nadal daleko. Ceny cyfrówek są podobne, jak na PC i wszędzie indziej, ale nieraz obniżki cen po premierze znacznie wolniejsze. Bardzo to zależy od planu wydawcy, trudno uogólniać. Gierek za 10 zł jest masa. Z drugiej strony, np. samo Nintendo nie obniża cen swoich gier niemal w ogóle. Mario Kart nadal kosztuje 250 zł, Zelda 290 zł, Animal Crossing 250 zł itd. Te gry tylko okazjonalnie (typu jeden tydzień w roku) mają obniżkę o 30%. Co mniej zrozumiałe, nawet mniej popularne gry Nintendo, których na pewno już prawie nikt nie kupuje, też z reguły trzymają się tego standardu, nawet 6 lat po premierze. Ogólnie nie da się tego podsumować, wejdź sobie na stronkę typu DekuDeals albo PSPrices i możesz obczaić historię cen i przecen każdej gry. Bardzo różnie jest. Zaznaczmy dla pewności, że gry cyfrowe są tak naprawdę 5% tańsze, niż oficjalnie są, bo zawsze dostajesz punkty na następny zakup. Np. kupisz grę za 100 zł, dostajesz "złote punkty" których wykorzystanie przy następnym zakupie obniży ci cenę o 5 zł, i tak dalej z każdą grą. Switch był superchodliwy, nawet w Polsce. Nie było problemem sprzedawanie gierek praktycznie bez straty, a i konsola zawsze miała chętnych. Być może teraz jest inaczej. Na pewno w ostatnich miesiącach czuć faktycznie (nie tylko wśród forumowych gderaczy) po raz pierwszy zauważalne spowolnienie w zainteresowaniu Switchem. Pod wieloma względami czuć, że nadchodzi coś nowego. Samo Nintendo zapowiedziało na 2024 jak na razie tylko jedną nową grę, raczej niskobudżetowe Princess Peach, a po jej wydaniu za miesiąc, nie ma informacji o naprawdę niczym. Również wydawcy indie nie opowiadają już tak wiele o tym, jaka Switch to żyła złota dla nich, a zainteresowanie zaangażowanych gejmerów na Zachodzie wydaje się mocniej zbliżać do PC w porównaniu do poprzednich lat. Ekscytacja tym, że powstał taki handheld i hybryda, jest coraz częściej zastępowana narzekaniem na niższą moc Switcha w porówaniu do większych maszyn, niedostępność coraz większej liczby nowych gier, oraz stosunkowo długie loadingi w tych, które są portowane. Nie wiadomo, jaki będzie nowy sprzęt Nintendo. Firma zapewniała ostatnio publicznie, że zamierza wprowadzać innowacje i zawsze będzie tworzyć nowy sprzęt po to, by istniały na nim gry, jakie nie mogły istnieć na niczym innym, i tak dalej. Jednak jak wiemy, o "pędzie do niesamowitych innowacji" to gada każdy, także Apple i Samsung prezentując co roku kolejny niemal identyczny prostokątny ekran dotykowy z aparatem jako swój nowy flagszip za dziesięć tysiaków. Więc uważam wszystko za możliwe. Nintendo już zarżnęło kiedyś Wii, wprowadzając bękarta Wii U, zamiast zrobić po prostu kolejne Wii tylko z lepszą grafiką i sterowaniem. Zarżnęło też GameBoya, ryzykując z DS-em, początkowo nazywając DS-a "trzecią drogą" badając rynek, ale po jego sukcesie, porzucono standard GameBoya. W skrócie mówiąc, nie jestem pewien niczego na 100%. Może będzie po prostu Switch 2, taki sam tylko mocniejszy, a może coś innego.
  16. ogqozo

    Ultros

    Oceny 82. Chwalona za oryginalność, niedopowiedzenie, opowiadanie otoczeniem, skupienie na eksperymentowaniu z sekwencją, zaskakujące kierunki jakie się obiera jako gracz. Krytykowany za małą przyjemność gry, utratę zdolności przy śmierci, backtracking i ogólną nieprzyjazność, niejasność, a także czasami za mało wybitne wykonanie standardów gatunku metroidowego.
  17. ogqozo

    Jaki laptop ?

    Laptopy nieminiaturyzowane mają raczej często możliwość dołożenia drugiego SSD ot tak. Gamingowe więc zwłaszcza. Także np. widzę Lenovo Ideapad Gaming 3 z takim slotem, za 700 euro. Na pewno nie jest to ogólnie drogie. Po prostu laptopy nastawione na jak najmniejszy rozmiar przestały to mieć, tak jak wiele innych ficzurów których nie szukają ich nabywcy. Biznesowe, np. Thinkpad X1 - nie nastawiaj się, że będzie (istnieje nadal opcja - wsadzenie odpowiedniego drugiego SSD-ka do slotu WWAN, ludzie to robią od lat, ale lepiej trochę wiedzieć o kompatybilności przed zakupem, także w sensie po prostu fizycznego zmieszczenia go tam). Laptopy do gier, jasne że często mają, wiadomo że gracze pecetowi dość często chcą mieć dużo więcej terabajtów w czasach gdy gierki są po 100 giga.
  18. ogqozo

    Ultros

    Cisza na temat tej gry mnie zastanawia. Opinie z dema na Nextfest były ogólnie świetne, jak na projekt o którym się mało mówi gdziekolwiek indziej na kilka dni przed premierą. Krytycy byli też, ogólnie podobni jak na forumie, "zbyt kolorowe", "nie dla mnie", ale już było trochę oryginalnych gier "nie dla ludzi grających tylko w to co reklamują w TV" i nieraz miały swoje świetne recenzje i fandomy itd., więc to nie tłumaczy wcale względnej ciszy o Ultrosie. Na Steamie też masa jakichś randomowych gier ma więcej followersów. Kto wie, po przypadku Chained Echoes mogę sobie wyobrazić nawet grę, która po prostu jest świetna bez "ale", tylko tyle że ma zero promocji... ale nadal zazwyczaj oznacza to jednak, że coś nie pykło finalnie i ucięto promocję. Zobaczymy za kilka dni. Z drugiej strony, to CO się czasem pojawia, zawsze niezawodnie mnie rozwala hehe. Ot wywiad o muzyce do gierki. Oczywiście koleś przeszedł swoistą "pielgrzymkę" i nagrywał na Gotlandzie czy też w puszczy w Peru, grając na fletach robionych z kości i piór kondora na tle tamtejszych ptaszków i drzewek. Bone Flutes, Whistling Jars, and Rainforests: Inside the Music of Ultros - Paste Magazine
  19. ogqozo

    Bundesliga

    Kane to świetny piłkarz, ma wszystko, jeden z najlepszych na pewno ogólnie. Średniaków? Genialny mecz z Dortmundem, kapitalny ze Stuttgartem, świetny z Manchesterem, nie najgorszy poprzedni z Leverkusen i Lipskiem, to są najmocniejsze ekipy, z jakimi Bayern grał w tym sezonie. Oczywiście, gra na szpicy, jak Bayern dominuje i wbije 10 goli to pewnie częściej słabiakom, tak samo może powiedzieć każdy... ale nie tylko słabiakom. Natomiast teraz cały Bayern trochę jest klapnięty, nie tylko Kane, no po przerwie nie wyglądają tak mocno, wygrywają większość meczów, ale nie tak przekonująco. Kurde, nie byłem w szoku, że Tuchel się posrał o środek i zmienił ustawienie na Leverkusen, Dier do obrony, nowy transfer (prawy obrońca) Boey na lewą stronę, było się czego bać, bo i tak ich stłamsili i w tym momencie to nie tak dziwne. Ale nie wyróżniałbym dzisiaj jakoś mocno Kane'a, dzisiaj to prawie każdy w Bayernie wypadł cienko. "Bild" dał każdemu 5 albo 6, poza bramkarzem. Jasne, Kane z szóstką wyróżniony. Ale ile może zrobić "dziewiątka" w takim meczu. Ale te oceny to tak trochę popisowo, w Leverkusen wszyscy dostali 1 poza Tapsobą i Adlim, którzy dostali 2, no trochę bym się obraził na miejscu Tapsoby i Adlego. Fani żartują po sieci: Tuchel chciał "6", to ma "6" hehe. Bo to z tym się wszyscy fani zgadzają, są bardzo krytyczni przede wszystkim wobec trenera. No i właśnie, wszyscy płakali o wzmocnienie środka pola, przecież nie tylko z powodu słabej dość formy Kane'a w styczniu i lutym.
  20. ogqozo

    NBA

    Dziwny mecz dzisiaj "rano". Dallas rozbiło rywala, ok. Dallas zdominowało go na deskach... bez Lively'ego. Okej, jeśli to się dzieje, to może Oklahoma naprawdę potrzebuje większych kolesi (dzisiaj podpisali Bismacka Biyombo na minimalnym, no i przychodzi Gordon Hayward, niekoniecznie duży gracz, ale duży jak na to jak gra). Dopóki grał Holmgren, to mecz wyrównany, ale jak siadł, to, fruuu.... posypała się OKC natychmiast. Nabytki Dallas, czyli Gafford i PJ Washington, wypadły dobrze, ogólnie ten mecz może dawać wiele optymizmu Dallas, że oni też dołączą może do grona wymieszanej czołówki walczącej o mistrzostwo. Fani Dallas (których sporo, bo fanów Doncicia sporo) szaleją po internetach obecnie.
  21. ogqozo

    Primera Division

    Ojjjj, nie ma bardziej niecelnego zdania niż że nikt nie płacze na Red Bulla hehe. W Niemczech w ogóle są najbardziej na świecie oddani ideom "tradycyjnego futbolu", liczba niekończących się protestów, przez które ciągle są przerywane czy opóźnione mecze, jak dzisiaj Bayer-Bayern, mówi wszystko, naprawdę masa ludzi naprawdę głośno jest przeciwko wszelkim zmianom. A o Red Bullu to się mówi tak (zazwyczaj nie nazwą marki, tylko cenzurując) w niemieckim internecie, że wydaje się że żaden Niemiec nie nienawidzi niczego tak mocno, jak RB Lipsk.
  22. Ja w ogóle nie wiem, co wygląda na coś nowego i świeżego w sektorze AAA na 2024 rok. Serio mam wrażenie, że ludzie już teraz tylko czekają na GTA VI. Chociaż to jeszcze prawie dwa lata! Jak guglam listy "najbardziej oczekiwane 2024", to, tak, taka relatywnie niszowa gra jak Hellblade 2 jest najczęściej na topie, obok może Dragon's Dogmy 2. I... tyle, to są największe hiciory zapowiedziane na 2024 rok! No i FF VII Rebirth, ale mimo kultowej marki, to też nie będzie żaden wielki system seller. Sprzeda się pewnie podobnie jak FF XVI, kilka milionów sztuk. To też jest gra w tym momencie specyficzna na rynku gier. Jak na poprzednie lata, to naprawdę niesamowita "bieda". Jakikolwiek zwiastun, ba, jeden obrazek z GTA VI zdobędzie więcej uwagi, niż cokolwiek z tych zapowiedzi. I to znaczące, że bieda wydaje się uderzać ze strony każdego wydawcy w tym momencie (w przypadku Nintendo, orzynajmniej ułudy/nadzieje są takie, że gry są trzymane w tajemnicy, by zostały na mocny start nowego sprzętu, może w 2024 roku. Reszta, raczej nie ma co marzyć o niespodziankach). W ogóle nie wiem, dokąd zmierzają duże gry ("indyków" ciekawych będzie w 2024 roku na pewno masa, ale who cares). Ich budżety są ogromne, zyski różne, wiadomo. Zelda praktycznie stworzyła nowy gatunek - "wolnościowy AAA" czy jak to nazwać - i zrobiła go od razu dobrze, a ludzie ją po internetach je'bią srogo, że stara mapa, choć inni z kolei chwalą pod niebiosa, więc chu'j wie, może będzie więcej takich gier, może nie. Na razie nadal dla innych firm hicior oznacza żelazne barierki i więcej pikseli i klatek, a gracze i tak tylko coraz częściej krytykują, że za mało pikseli i klatek, nie wiem jaki jest dalszy kierunek z tym.
  23. ogqozo

    Primera Division

    No, nawet tego nikt nie zrobił od 12 lat. A i wcześniej robiły to po prostu te kluby, które wtedy zamiast Atletico były największe, Valencia, Sevilla, wcześniej Deportivo. To chyba nadal byłby najbardziej szokujący sukces w historii Hiszpanii, nie widzę porównania. Girona praktycznie nie ma historii w La Liga. Ludzie mogą płakać, że posiada ich (w 47%) Man City, ale nie ma tu żadnego pompowania, które dało by się zauważyć. Nie widzę żadnego ogrywania talentów na chwałę Man City. Część piłkarzy Girony jest tam od wieeelu lat, jak Stuani czy Juanpe. Taki Aleix Garcia niby był w Man City, ale odszedł do innych klubów, grał w Eibarze, grał w Rumunii, nie szło mu - żadne pompowanie kasy przez szejków, że wrócił do Girony do Segundy. David Lopez ma 34 lata i tracił miejsce w Espanyolu. Dowbyk dobry get, ale koleś, który w wieku 26 lat nadal gra w Ukrainie, na pewno nie jest najbardziej rozchwytywanym talentem świata, który tylko Man City musiało korupcją załatwiać. Girona ma budżet poniżej średniej ligowej. Gra ofensywnie, wręcz ZA bardzo ofensywnie, jak dzisiaj widzieliśmy - to jest trochę fuks, że oni te mecze wygrywają 4-3 tak często, bo wygląda nieraz samobójczo. Ale no, futbolowo biorąc, jak tu nie szanować tej ekipy. W defensywnej La Liga, pokazali, że można rywalizować z Realem i Barcą inaczej, niż broniąc się, murując i faulując cały czas. Czy fani są smutni, że Man City nimi rządzi? Chciałbym się ich spytać. Dzisiaj też, chociaż dostali 4-0, to zaserwowali dobry mecz. Jasne, różowy wypadł na strasznego pajaca i podarował im mecz i mistrzostwo, ale te gole będą puszczane jako reklamówka Realu, wszystkie popisowe. Vinicius wyglądał dziś jak najlepszy piłkarz świata. Nie pierwszy raz, jasne, ale... no, co najwyżej piąty raz w tym sezonie.
  24. Od paru lat robię Top 10 roku w oparciu o DUŻO gier. Właściwie to idea jest taka, by spróbować, ile się da, wszystkiego, co ktoś pochwalił. Układając listę, uznałem to za lekką przesadę, życiowo mówiąc. Mam nadzieję, że to ostatnia taka lista. Po prostu życie jest tylko jedno i to, co było fajne jak się zaczęła korona, nie jest metodą którą człowiek może utrzymać na całe życie. Pochłaniały te gierki nierealną ilość czasu i kasy w ostatnich latach. Od roku 2024, będę raczej kupował na premierę tylko największe hiciory, i ogrywał jakieś mniejsze rzeczy na promocjach. Wybór był bardzo ciężki, w tym roku, i podejrzewam, że gry z ostatnich miesięcy miały pewne fory w porównaniu do tych z początku 2023. Wyjątkiem Midnight Suns, hehe. A co, nie załapało się rok temu. Tears of the Kingdom (Switch) – specyficzny kierunek po poprzedniku, ale ogólnie taki sam wniosek: jak bym nie patrzył, to kurde jest najlepsza gra wszech czasów. Po prostu trudno zaprzeczyć. Teoretycznie rozumiem, że niektórzy woleliby to samo na innej mapie, ale już mamy wystarczające setki gier robiących to samo na różnych mapach. Zelda kolejny raz sprawiła, że inne gry (jeszcze zanim dogoniły Breath) wyglądają tak prymitywnie. Coś sobie jest? Połącz to z czymkolwiek innym i rób z tym co chcesz! Gdzieś jest jakieś miejsce? Dostań się tam! Jak? Jak chcesz! Gra nadal ma też swoje niezrównane piękno świata i dźwięku i w jakiś sposób osiąga uczucie bardzo dla mnie rzadkie – jednocześnie relaksuje i wciąga. Jest jednocześnie bardzo inteligentna, jak i w pewien sposób bardzo prosta i niedenerwująca. Po prostu feel jest najlepszy, jaki kiedykolwiek był w grze. A produkcje AAA jest pewnie przez dekady nie dadzą nam tego, co dały nam Tearsy. Można by spędzić całe książki opisując osiągnięcia tej gry, ale inni to zrobią. W pewnym sensie, można narzekać, że „ten sam świat”, ale to kompletnie niecelny opis. Bo jeśli nawet weźmiemy wszystko „stare” z Tearsów, i zostawimy tylko kompletnie nowe elementy, miejsca, rzeczy – gra ma nadal dużo więcej, niż cokolwiek innego w tym roku. Jeśli cokolwiek może zbawić gry, to ta Zelda. Theathrythm Final Fantasy: Final Bar Line (Switch) – zaskoczenie roku, bo wersję na 3DS wyłączyłem od razu zawiedziony, że nie steruje się jak w Elite Beat Agents… nikt mi nigdy nie powiedział, że Theathrythm to znacznie więcej, niż po prostu wciskanie przycisków w rytm piosenek. W jakiś sposób, Final Bar Line okazuje się wciągającym RPG-iem, a najlepszy fenomen tej gry to fakt, że każdy sam sobie wybierze, z którego źródła ile będzie czerpał. Sprawy są bowiem dość niezależne, za sprawą mnogości opcji i wielu poziomów trudności. Można traktować grę jako wyzwanie nawalania w przyciski, i faktycznie nie zabraknie okazji do łamania palców. Można też jednak w pełni skupić się na konstruowanie zespołów i pakowaniu statsów – przykładowo, dodanie technik leczących dodaje masę tolerancji w kwestii błędów w egzekucji. W praktyce, Final Bar Line jest jak czysty RPG z najlepszym systemem walki, polegającym na nawalaniu w rytm setek wspaniałych utworów. To celebracja magii tej serii nie tylko w powierzchownym sensie – to najbogatsze świętowanie osiągnięcia naszej kochanej branży co najmniej od czasu Smash Bros. Ultimate. Spędziłem dziesiątki godzin ciągle myśląc o różnych buildach, które ostatecznie pozwolą mi wykonać określone questy, i tak dalej. Jest tu sporo obliczania obrażeń i wyliczania DPS-ów, jeśli chcemy cyknąć niektóre zadania. A jednocześnie świetnie się bawiłem przy tych utworach, bo Final Bar Line daje okazję i poprzeżywać w bardziej intensywny sposób klasyki (bardzo świadomie – przykładowo, twórcy wiedzą, że najbardziej „powtarzalne” kawałki z wielu edycji to battle theme’y, i właśnie te hitowe kawałki mogą dawać więcej expa, tak by osoby „pakujące” sięgały i tak naturalnie po nie, i tak dalej), i odkryć na nowo, jaki urok mają przeproste melodie z GameBoya, jaka jest niesamowita różnorodność FF XIV, czy też jakie bangery miała Dissidia. Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed (Switch) – wspominam tę grę bardzo dziwnie, bo pojawiła się i zniknęła, bardzo po cichu. Nie słyszałem, by ktokolwiek o niej gadał. Ja też przestałem, bo… była tak wciągająca, że przeszedłem ją w jeden weekend. A naprawdę mi się to nie zdarza. Formuła Xenoblade’a po prostu jest najbardziej wciągającą, jaką w życiu widziałem, nie mogę tego odłożyć, aż nie cyknę 100%. Dodatek to niby miniaturowa wersja wszystkiego, co już znamy z XC3, a jednak wnosi wspaniałe rzeczy do całego gatunku. Cały koncept, by rozwój ekipy zależał nie od powtarzania czegokolwiek, ale od robienia konkretnych rzeczy na mapie, wnosi zaangażowanie w eksplorację mapy i w rozwój ekipy zarazem na nowy poziom. Jednocześnie opcji dopakowania ekipy jest nadal tyle, a zarazem tak przejrzyste, że chciałoby się tylko więcej i więcej. Jaka szkoda, że wydanie tego DLC po cichu sugeruje, że to może być koniec serii, a Monolith zamieni się czysto w wyrobników open worldowych Zeld… A może nie szkoda, może dobrze, bo zmarnowałem na tę serię giereczek prawie tysiąc godzin m d m. Lisa The Painful (Switch) – ja pier’dolę. Co tu się dzieje. Zawsze mówiłem, że wpływ Last of Us na świat gier był okropny, więc muszę się pokajać. Oto przykład, że może z tego wyjść też coś dobrego. Oto projekt, wydany po latach na konsole w tym roku, który można niemal opisać jako próba zrobienia Last of Us jako dobrej gry, japońskiego RPG-a. Jak dla mnie, jest zupełnie inne w każdym aspekcie. Nic nie jest tu efekciarskie, ckliwe i moralizatorskie, wszystko jest faktycznie okrutne, wieloznaczne, powalone i szalenie zabawne. Gra potrafi zrobić się naprawdę trudna wskutek nieznajomości wielu dziwnych mechanizmów, albo po prostu losowych wydarzeń. Postaci z naszej ekipy mogą nagle zacząć padać jak muchy, albo nawet być muchami. W pewnym sensie gra może być bardzo „trudna”, ale w tym przypadku wszystko faktycznie zależy od gracza (banał, który w przypadku tej akurat gry jest jednak prawdą). Można powiedzieć, że gra jest tak odważna i ciekawa, jak produkcje Kojimy, ale jednocześnie nie każe nam człapać po górach godzinami, by doświadczyć mięska opowieści. Po prostu mamy opowieść, prosto do celu. Shadows over Loathing (Switch) – drugi z najlepszych scenariuszów roku. Shadows to po prostu więcej tej samej gry, i ma podobne zalety jak poprzednik. Jest niesamowicie zabawny, zrobiłem setki screenshotów by zapisać sobie złote cytaty tej pięknej, literackiej gry, a ponadto konstrukcja RPG-a jest bardzo fajna i angażuje ciekawe zadania do dodawania sobie statsów robiących różnicę w grze. Jak na grę głównie toczoną w okienkach dialogu i opisach, fajowe są tu wybory, wpływ decyzji, buildy itd. Nie wiem, kto to zrobił, ale jest geniuszem pisarstwa. Sea of Stars (Switch) – jest coś bardzo generycznego w Sea of Stars, ale ostatecznie gra po prostu mnie wciągnęła. Jest ładna, nie ma wiele powtarzania, i zmieszczono tu niemal każdy wciągający system, jaki znam, od ulepszania bazy po zbieranie ostatniej muszelki w ukrytym, ale nie bardzo trudno ukrytym, zakamarku. To jest mój słaby punkt, jak ktoś robi grę, która nie jest za duża, jest wypchana nowymi rzeczami, idzie prosto do przodu i wszystko jest w niej zrobione ładnie i dobrze. Dave the Diver (Switch) – Dave to jeden z fenomenów tego roku nie bez powodu. Gra ma ten rzadki dzisiaj vibe, że wszystko jest możliwe (i dzieje się szybciej, niż w Yakuzie). Co chwila wpada ci postać i odkrywa jakąś zupełnie nową stronę gry. Jednocześnie zarządzasz wieloma cyferkami i rzeczami, by rozwijać każdy aspekt swojej działalności nurka i restauratora. Jedyne, co mi nie przypasiło, to aspekt „soulsowy” i tracenie tysiąca rzeczy w razie śmierci w głębinach. Wszystko poza tym jest kapitalne. Pokemon: Indigo Disk (Switch) – nie mogę umieścić niżej, bo spędziłem masę godzin z tym dodatkiem, i z radością. Nie jest to nic nowego po zeszłorocznej rewolucji w serii. Nowy, mniejszy open world, a przede wszystkim więcej (nieciekawych) misji, więcej pokemonów, więcej rzeczy do zdobycia. Liczba kontentu zadziwia, a jakość jest spora. Co najbardziej zwraca uwagę, to najtrudniejsze walki w singlowej kampanii w historii serii – o kurde, czyli Game Freak wie, że można mieć naprawdę sensowne i dobre teamy, tylko wcześniej to ukrywał w multi. Te 5 walk naprawdę potrafi zmienic podejście człowieka do tego, o co chodzi w pokemonach. Na szczęście metod na dopakowanie zespołu też nie brakuje, bo dochodzi masa "nowych" pokemonów, nowych możliwości oraz kolejne udogodnienia w coraz łatwiejszym dobieraniu ruchów, natur, EV, IV, i tak dalej. Fascynujący świat kompetytywnych pokemonów jeszcze nigdy nie był tak blisko z singlem. Chants of Sennaar (Switch) – bądźmy szczerzy. Gry „logiczne” są po prostu najlepszymi grami. Pomysły w nich, zarówno narracyjne jak i estetyczne i gameplayowe, są po prostu najbardziej inteligentne i kreatywne, i te gry jako jedyne są warte nazywania naprawdę mądrymi, i tylko ich fani mają podstawy czuć się lepszymi ludźmi. Przykładów na to w tym roku była masa – Talos Principle 2, Void Stranger, Can of Wormholes, Rytmos, Puzzmo, American Arcadia, Birth, Viewfinder, i tak dalej. Jedyny powód, dla którego te gry nie dominują list GOTY, to fakt, że wymagają myślenia. Ludzie bowiem nie myślą – ja na pewno nie. Chants of Sennaar to przykład idealnego balansu. Gra ma bardzo unikalne zagadki, bez wskazywania palcem wciąga w bardzo wyjątkowy sposób myślenia, i czujemy się naprawdę jak geniusz, że to wykombinowaliśmy… ale jednocześnie NIE jest faktycznie tak wymagająca intelektualnie, żebym po prostu się poddał. Jest w sam raz. Do tego jest wspaniale narysowana i ogólnie cały pomysł jest kapitalny. Ta gra jest tak mądrze pomyślana, że grając w nią, aż niemal widzimy w rogu ekranu, jak fani Rockstara sypią jej minusy. Humanity (PS5) – gra aż zbyt godna podziwu... wręcz nieznośnie intensywna gra, w której nie wiem, na czym się skupić. Jest tu i transowa prostota i minimalizm rodem z tetrisowych gier studia, jak i zaskakujące bogactwo pomysłów. Intrygująca historia i przekaz, ciągle nowe mechanizmy i wymagania nowego sposobu myślenia, by przejść dalej i zdobyć złoto. Jednocześnie są tu nawiązania do masy innych gier, ale jednocześnie kompletnie unikalne odjazdy, a to wszystko w ciągu kilku godzin. Niestety, mam trochę za niskie IQ, by tych godzin nie zrobiło się więcej, bo czasem ciężko było znaleźć rozwiązanie. Humanity ma jednak to do siebie, że nie rozwija wymagań, piętrząc je, ale ciągle niemalże zmienia cały gatunek gry. Dredge (Switch) – zawsze chciałem, by ktoś zrobił grę Failbetter, ale, kurde… nie tak ciężką, a Dredge dostarcza to marzenie. Jest faktycznie mrocznie i ciężko – nadal czasami zbieramy długo na coś, by to stracić bo potwór nam walnął w łódź, ale jednak wszystko to w rozmiarze przekąski na 10 godzin. Kinder Cthulhu. Mamy akurat tyle wolności, by poczuć zew oceanu bez faktycznego zagubienia przez żaden dłuższy czas. Mamy wiele czynników wpływających na nasz sukces, ale zawsze znajdziemy drogę. Gra jest po prostu ładna i przyjemna. FF XVI (PS5) – okazało się, że to nie Mesjasz, który przywróci Japonię i PlayStation na sam szczyt. Ale nadal jeden z głównych powodów, bym w końcu widział sens mego kupna PS5. Gra jest bowiem naprawdę przyjemna i nie nudzi przez cały czas jakże rozbudowanej opowieści. Co najbardziej mi się podoba, to że oprócz ogromnych starć godzillasów rzucających w siebie planetami, nadal mamy uczucie poczciwej wioseczki, w której proste osoby mają swoje banalne zabawne tekściki o hodowaniu pomidorów czy umawianiu się z kimś tam. Bardzo fajnie oglądało się te proste menusy i wypełniało wszystkie zadania. System walki pokazuje swój precyzyjny potencjał tylko w kilku opcjonalnych trialach - i praktycznie nigdy w ogóle w żadnym innym momencie ani trochę nie, ale ma tak wiele zawartości, że daje możliwości pobawienia się wystarczająco ciekawie przez całą długą grę. Mam nadzieję, że to jedyny fajnal tego typu hehe, ale jak na grę godofowarową jest wyjątkowo sympatyczny i japoński. Pikmin 4 (Switch) – Nintendo obrało oczywisty, ubisoftowy kierunek, by przybliżyć jedną z najbardziej uroczych, najładniejszych serii szerszemu gronu graczy. Koniec ze specyficznymi wyzwaniami Pikmina, teraz robisz w tej grze to, co w każdej – zbierasz punkciki z mapy, wciskasz oczywiste interakcje na oczywistych obiektach, rozszerzasz swoją moc aż zbierzesz 100%. Nadal jest pięknie – może najładniejsza gra roku – i fajnie, że można sobie w nowoczesny sposób pospędzać czas z pikminami i tym przeuroczym pieskiem. Fani mogą tęsknić za bardziej wyjątkowym gameplayem, ale teraz bez frustracji można spędzić dziesiątki godzin, cyckając świat Pikmina. Jaka miła gra. Marvel’s Midnight Suns (PS5) – kto by pomyślał, że Marveloza znajdzie się tu kiedykolwiek! Jasne, już od dawna rzygam tą zbroją Irona Mana, naprawdę, rzygam, nie mogę już widzieć jego stroju czy spidermana, ile kurva można udawać że to jest ciekawe... ale w tej grze mogę szybko zebrać sto przebrań i go przebrać za jakiegoś stalowego rycerza i nie jest tak źle. Ale serio, tak poza tym jednym "detalem", to jest trochę idealna gra dla mnie. Rozwijanie całkiem rozbudowanej bazy, relacje z postaciami, RPG ale tak naprawdę pakowanie nic nie daje i trzeba myśleć, troszkę łażenia dokoła, no i głównie karty - nie tak liczne, żebym się pogubił, jak w większości karcianek. 8 na talię - okej, to mogę ogarnąć umysłem, i nadal jest ciekawie i zróżnicowanie. Wszystko przekłada się na coś, punkty przyjaźni, RPG-izacja życia, simsyzacja fantasy. No i można sobie zazwyczaj dobrać postaci tak, by mieć w ekipie takie nieznane specjalnie z filmów. Gra trochę w pewnym sensie donikąd nie zmierza na dłuższą metę, i scenariuszowo i rozwojem tych statsów, ale droga jest bardzo wciągająca. Neverawake (Switch) – nie byłoby listy ogura debila bez psychologicznego shoot-em-upa, co nie? Neverawake wnosi jedną z najbardziej przystępnych prezencji i opowieści w historii gatunku bez zrywania z sednem rozgrywki. Kluczowa jest tutaj płynność wyzwania – mając do wyboru mnóstwo akcesoriów, a nawet dostając więcej w razie porażki, zawsze sami decydujemy, jaki mamy potencjał ofensywny i defensywny. Gra więc nie będzie nigdy banalna, ale też nie stanie się niemożliwa. Oto shmup, który warto przechodzić, i każdy też może. A galeria narysowanych wrogów naprawdę robi wrażenie. Baldur’s Gate 3 (PS5) – trudno mi coś dodać o Baldurze po tym, co się stało z tą grą, świat oszalał na jej punkcie, a Gabe prawdopodobnie stał się najbogatszym człowiekiem świat po jej premierze. Niektóre rzeczy mówione o niej są po prostu nieprawdziwe. Niemniej, w pewien sposób to ideał pecetowego grania i świetna zabawa. W porównaniu do produkcji konsolowych, czuję tu wiele braków, pod względem scenariusza, rozgrywki, technicznie itd. Mimo wszystko, nowy Baldur to najlepsza egzekucja idei nerdowatego D&D od dawna, zachęcająca do różnorakich zabaw i dająca nam do ekipy wiele sympatycznych postaci. Chciałeś, nie wiem, rzucić na siebie niewidzialność i być niewidzialnym – w Baldurze 3 możesz. To nie zmieni jakoś niesamowicie wiele w grze, ale będziesz niewidzialny. Super sprawa. Goodbye Volcano High (PC) – visual novele, jak gry logiczne, miały niesamowity rok. Wymienić można tak różne stylem pozycje jak anime-klasztorna Misericorde, przepiękna Mediterranea Inferno, strasząca wyborem Slay the Princess, yuri Little Goody Two Shoes, japoński Paranormasight i Anonymous;Code, króciutki Murder of Sonic the Hedgehog, przedziwny World of Horror, gamepassowy Coffee Talk, retro Life after Magic, romansowy Jack Jeanne, nintendowskie Master Code coś tam, i tak dalej, ja nie mogę… Goodbye Volcano High było jednak dla mnie najciekawsze do faktycznego grania. Bo w końcu po co wymyślono visual novele - żeby stulejarze mogli romansować z laseczkami w fantazji, najlepiej kierując samemu jakiąś inną nastoletnią laseczką. Tutaj mogę „grać” (dino) nastolatką w liceum i mieć hot romans z inną (dino) laską. Dwa, że gra ma zaskakująco przyjemny, animowany flow, będąc nie tyle visual novel, co... visual film? Początkowo denerwowało mnie np., że tak powoli wybieramy opcje dialogowe, ale później uznałem, że to naprawdę dobrze pasuje do sytuacji, mamy okazję nieco poczuć, że faktycznie jest wybór, pomyśleć, z czego rezygnujemy. No i ten nastrój jest niezły – kurde, grasz dinozaurami i leci meteor, cóż za lepsza metafora dla czasu końca liceum, gdy wszystko w naszym życiu się kończy, i pora powiedzieć po raz pierwszy do widzenia tak wielu rzeczom. Gra trochę głupia, ale wciągnęła mnie na te kilka godzin. El Paso Elsewhere (Xbox) – wiem, co myślicie - fajnie by było, jakby wyszła w 2023 dobra gra związana z Maxem Paynem, najlepiej z wszechobecnym autorem gry. No i na szczęście jest El Paso Elsewhere, w którym twórca Xalavier Nelson i gra główną rolę, i wykonuje absurdalne piosenki, i tak dalej. A całość, jest to bardzo zrzyna z Maxa Payne’a, ale w pozytywnym znaczeniu. Latasz dokoła, strzelasz, przeładowujesz, bullet time, i tak w kółko, nic innego. Gra bierze najlepsze z czasów prostego grania na PS2 i wcześniejszych, ale ma też imponujący styl opowieści i dźwięku. Against the Storm (PC) – tradycyjna na liście jedna gra z peceta, przy której nie miałem czasu siedzieć setki godzin, ale żałuję, bo w czasach gimnazjum bym to kochał i siadał codziennie po szkole. Przy grach takich jak ta i Dotage, można powiedzieć, że 2023 był rokiem połączenia city buildera i rogalika. Formuła jest szalenie wciągająca – nowe zawartości i zadania to właśnie to, co potrzebne było szkieletowi zarządzania miastem/cywilizacją znanym od dekad z wielu pecetowych gier. Dynamika zadań sprawia, że Against the Storm ma te fajne elementy RTS-ów, ale nie te nudne części, gdy wszystko jest już ustalone. To wszystko nadal zajmuje nieraz masę czasu, ale pod względem znaczącej ingerencji gracza, dzieje się więcej, niż kiedykolwiek. Jakość jest świetna – wygoda menusów, estetyka, liczba rozwiązań pozwalających dostosować się do innych warunków. Tak wygląda klikanka, gdy się ją zrobi właściwie. 30XX (Switch) – jeszcze jeden gatunek, który połączono z rogalikiem, ale znów – warto było to zrobić, bo pasuje doskonale. 30XX okazuje się dzięki temu najfajniejszą od dawna kopią Mega Mana, a wychodzi ich co roku około dwunastu milionów. Nie ma dobrego rogalika bez dobrego sedna rozgrywki i sterowania, i 30XX je ma. Dodaje do tego zróżnicowane i długo świeże wyzwanie. Zawsze miło sobie popykać. Wyróżnienia: Astral Ascent (Switch), Coccoon (Xbox), Thirsty Suitors (Xbox), Frog Detective: Entire Mystery (PC), Lil Gator Game (Switch).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...