Skocz do zawartości

Josh

Użytkownicy
  • Postów

    2 421
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    14

Treść opublikowana przez Josh

  1. Josh

    Konsolowa Tęcza

    Więcej open worldów, więcej woke, więcej gaasów, więcej remasterów, więcej super-hiper-duper równie pięknych, co i bezdusznych AAA. I to wszystko za skromne 350zł za podstawową wersję lub 780zł za deluxe + season passy, mikrotransakcje i inne gówna Jak dla mnie to mogą już wychodzić same indyki i raz na dwa lata nowy Resident, tak czy inaczej dobrych gierek nie zabraknie.
  2. Wreszcie jakiś głos rozsądku 

    444923737_10169150930455556_3958817261476786818_n.jpg

    1. Mejm

      Mejm

      Black girl magic.

  3. Killerek jest bardzo krótki, idzie spokojnie skończyć na jedno dłuższe posiedzenie.
  4. Josh

    własnie ukonczyłem...

    NMH >>>>>>>> NMH3 > NMH2. W dwójce bardzo nie podobało mi się to, że zabrali open world, w trójce to, że nie ma korytarzowych sekwencji z przeciwnikami tylko jakieś głupawe random encountery. Ogólnie fajna seria, mam w niej nawet dwie platyny (NMH3 katorga, nie polecam ), poziom absurdu w wykonaniu Sudy to coś absolutnie pięknego, starcia z bossami zapamiętam do końca życia, mimo ogólnego niedojebania tych gier zarówno pod kątem technicznym, jak i wielu wplecionych mechanik (sterowanie motorem...) uważam je za perełki.
  5. Stellar Blade - gram, jest ok, tytuł jest jak najbardziej poprawny, ale żeby jakieś ochy i achy? Souslike jakich wiele, gra mam wrażenie że bardziej stanowi zlepek innych produkcji (Nier, Scarlet Nexus, Bayo) niż twór, który miałby na siebie jakikolwiek pomysł. Dwie rzeczy trochę psują mi frajdę, mianowicie bardzo niski poziom trudności oraz muzyka, jakoś mnie wkurwia ten miałczący wokal podczas eksplorowania lokacji, jest to chyba nawet bardziej irtytujące niż w Automacie, z której ewidentnie to zrypano. Z drugiej strony dynamika jest niezła, spory plus to brak staminy (no bo ile można wałkować tę mechanikę...), da się naprawdę efektownie kroić przeciwników ("mignięcie" ). Główna bohaterka żywcem wyciągnięta z jakiegoś zboczonego hentajca z mackami, no ale to i tak o wiele lepsza opcja niż abominacje z zachodnich gier. Wstępnie mogę dać 7/10 Final Fantasy VI - tutaj już powoli zmierzam do końca i zdanie dużo mi się nie zmieniło na temat tej gry: dalej nie wiem czemu dla niektórych jest to jeden z najlepszych Finali, bo ani systemowo gra nie robi wrażenia, ani tym bardziej fabularnie. Ok, ten jeden motyw w środku gry jest niezły, ale poza tym dosyć oklepana historyjka z magią, smoka i dzielnymi wojownikami na pierwszym planie. Spokoju nie daje mi to, że tutaj... nie ma żadnego głównego bohatera. Patrząc po grafikach myślałem, że Terra będzie grać pierwsze skrzypce i nawet cieszyłem się, że w końcu laska jest MC (poza Lightning i Yuną w FFX-2 nie pamiętam żeby jakaś kobieta była główną bohaterką w tej serii), ale ku mojemu zdziwieniu wcale nie ma jej tak dużo w tej grze. Skończyć pewnie skończę, nawet jako-tako się bawię, ale nie będzie to moje ulubione FF.
  6. Josh

    własnie ukonczyłem...

    Dla mnie najlepszą rzeczą w Falloutach jest ta gigantyczna swoboda. Nie udawana swoboda jak w większości erpegów, tylko taka, która naprawdę daje wolną rękę graczowi. Swoboda chodzenia gdzie się chce, swoboda wykonywania questów w dowolnej kolejności i masa decyzji fabularnych, które mają wpływ na świat i postacie, które spotykamy. Jeżeli tego nie ma w Outer Worlds to słabo i chyba podziękuję.
  7. Josh

    własnie ukonczyłem...

    Fallout 3 = naklepane z 80 godzin Fallout NV = 150 godzin i zrobione wszystko co się dało. Fallout 4 = poleciało z dysku po 10 godzinach. Tyle ode mnie w temacie tej serii, jakoś na dniach będę jeszcze pykał w Dwójkę. A pykał ktoś z Was w The Outer Worlds? Bliżej tej grze do F4 czy do New Vegas (pytam oczywiście o fun z grania, bo wiem że klimat jest kompletnie inny)?
  8. Josh

    Konsolowa Tęcza

    Jeżeli faktycznie grę robią 7 lat, to równie dobrze może być już na ukończeniu. Poza tym jakoś nie widzę opcji, żeby ponad 2 lata miały minąć bez wypuszczenia Residenta, szefowie w Capcom chyba by wyglądali tak:
  9. Josh

    Konsolowa Tęcza

    Niestety, grono niezależnych ekspertów w temacie plotkarskim już obaliło te rewelacje.
  10. No niestety, ale muszę się zgodzić z Nyjaczem: brzmi to jak totalne pieprzenie. Mając do wyboru remake 1 i 5 albo 0 i CVX to dosyć oczywiste, że Capcom zdecydowałby się na to pierwsze. Remake 5 to naturalna kolej rzeczy po Czwórce, jedynka byłaby perfekcyjnym dopełnieniem obecnych odświeżeń, jakoś nie widzę w tym wszystkim (na chwilę obecną, nie że w ogóle) miejsca na 0 i CVX, zwłaszcza że to nie są ani ulubione części fanów, ani Residenty które jakoś wybitnie się sprzedały. To, że typek co chwilę zmienia narrację i próbuje uwiarygodnić gadkę swoimi "kontaktami" też sprawia, że średnio już wierzę jego fusom.
  11. tak

    LgJNZUmf0bBNXGujypotECaheyWgjMjq.jpeg

    1. Pokaż poprzednie komentarze  3 więcej
    2. kanabis

      kanabis

      Pisalem hipotetycznie. Nigdy w zyciu nie gadale, z kobieta z takimi balonami. Żywą

    3. Wojtas1986

      Wojtas1986

      Trzeba rozmawiać i pochwalić , one to lubią :nosacz3:

    4. Josh

      Josh

      Same świecąc cyckami wymagają, żebym patrzył im w oczy, ale jak ja wyjdę z domu bez gaci eksponując moją szlachetną 3cm pyzę to nagle wszystkie mają problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego. Precz podwójnym standardom!

  12. Tak jak napisał Bzdurek: może być lekki zawód podczas pykania w odświeżone RE3 jeżeli zagra się w niego dopiero po znacznie lepszej Dwójce. A tak to lepiej zagrać w gorszą grę (i tak bardzo dobrą!), zwłaszcza że tutaj fabularnie kolejność nie robi różnicy, a później już z pełną erekcją wbić się w najlepszy survival horror na konsolach. RE4R to naturalna kolej rzeczy, a po zagraniu w te trzy obowiązkowe produkcje można już na spokojnie zaznajomić się z pozostałymi odsłonami. I tutaj też bym raczej polecał cisnąć od RE0 (czyli tej nieco gorszej części), żeby później z większą przyjemnością docenić kunszt REmake'a.
  13. Jak nigdy nie grałeś, to radzę tak: RE3R --> RE2R --> RE4R, a jak Ci siądzie, to wtedy leć z klasykami chronologicznie.
  14. Schować katanę do pochwy muszę, bo się uduszę 

    442494791_998441065177972_7298142148390248744_n.jpg

    1. Boomcio

      Boomcio

      Dżosz ostatnio dostarcza w statusach.

    2. kanabis

      kanabis

      Josh? Zdolne, mlode pokolenie ku klux klanu. Szanuje. 

    3. messer88

      messer88

      wszystko przez grę Ubisoftu 

  15. Josh

    Silent Hill 2 Remake

    Fake. Bimber-Team nie dałby rady zrobić takiej oprawy.
  16. Ten Mordern Łorfer to trwa ile? Wczoraj grając na Village of Shadows przeleciałem ten fragment Chrisem w 10 min Poza tym z większością się zgadzam. Cudowna seria, dla mnie najlepsza ever od 1998 roku, kiedy to po raz pierwszy zagrałem w RE2 i nic się od tego czasu nie zmieniło. Wiadomo, że były też gorsze części, ale i tak to co osiągnęło Capcom z Residentami i to jaki poziom te gry trzymają przez te niemalże 30 lat to większość deweloperów może co najwyżej o czymś takim pomarzyć. Ponad 30 odsłon, 4 rimejki (większość serii na rynku nie doczekała się nawet jednego), masa filmów i animacji, milionowe zyski, gigantyczna fanbaza i nie zapowiada się, żeby w najbliższym czasie loty miały zostać obniżone
  17. Zero miało pierwotnie wyjść na N64, więc grubo przed remakiem jedynki mieli przygotowane story dla Rebeki. Słusznie Pupcio zauważył, że zrobienie z niej damy w opałach w rezydencji Spencera było kretynizmem. Ona tam powinna ratować tyłki całemu oddziałowi Alpha i brać na solo każdego mutanta No, ale to tam jest chuj. Najgorsze, że w animacjach też zrobili z niej Sanczo pansę, mimo że przeszła niewiele mniej od całej reszty ekipy...
  18. Na jesień gra powinna wlecieć idealnie, bo ma fajną halloweenową atmosferę i granie po ciemku podbije klimat (tylko nie liczcie na jakąś schizę, bo straszna nie jest wcale), no i na pewno będzie wtedy tańsza. Sam pewnie jeszcze do niej wrócę, żeby docisnąć znajdźki i wymasterować na lepszą ocenę ("B" jakoś mnie nie satysfakcjonuje), a kto wie, może do tego czasu wpadnie jakaś aktualizacja z nowym contentem.
  19. No i skończone, całe 6 godzin zabawy, a więc tak jak się spodziewałem. Walka jednak się nie rozkręciła, do samego końca miałem inventory zapchane apteczkami i pociskami, a pod nogami walało mi się drugie tyle Niby fajnie, że sekretów do odkrycia jest full - mi np udało się znaleźć miotacz płomieni, buciki, dzięki którym biega się szybciej i ammo do magnuma, chociaż samego magnuma już nie odkryłem- tylko niespecjalnie ma to jakiś sens, bo i tak z tego wszystkiego nie trzeba korzystać. Przeciwnicy padają szybko, można ich elegancko kasować rozsianymi wszędzie pułapkami (np. zestrzeliwując im żyrandol na łeb), a nawet bez problemu wymijać, bo korytarze są szerokie, natomiast bossów przez całą grę jest cały jeden i to też prosty. Za to łamigłówki później robią się fajniejsze. Of course to w żadnym wypadku nie jest przepalanie sobie zwojów mózgowych jak w Tormented albo Song of Horror, ale coś tam kojarzyć trzeba i grać dosyć uważnie, żeby nie przegapić jakichś hintów. Fabuła bez szału, zakończenie mnie nie rozsmarowało na ścianie, wszystkie postacie okazały się do bólu przewidywalne. A więc jak już grać, to głównie dla klimatu i eksploracji, bo inne elementy nie zostały wykorzystane w pełni, tak jakby twórcy trochę się cykali zrobić z tego trudniejszą grę dla starych wyjadaczy. 7-/10 ode mnie. Jeżeli macie pokończone wszystkie inne dobre survival horrory, to wtedy warto po Crow Country sięgnąć, w innym wypadku lepiej najpierw nadrobić zaległości, a po to sięgnąć jak już będzie w jakieś konkretnej promce.
  20. Odpaliłem w końcu Crow Country i po dwóch godzinkach mogę powiedzieć tyle, że gra się całkiem fajnie, jednak poziom Signalis to raczej nie będzie. Tormented Souls tym bardziej poza zasięgiem. Zaczynając grę możemy wybrać jaki mode nas interesuje, czyli tryb eksploracji (żadnej walki, ot czyste chodzonko i chłonęcie klimatu) albo survivalowy, czyli klasyczny horrorek z tłuczeniem stworków albo uciekaniem przed nimi. Jak ktoś wybierając ten drugi liczy na jakieś ostre wyzwanie albo chociaż dreszczyk emocji w stylu pierwszych Residentów, to szybciutko studzę emocje: gra jest bardzo łatwa, a przynajmniej do momentu, do którego ja doszedłem. Save'y są nielimitowane, brak tu czegoś na wzór szpulek do zapisywania stanu gry z RE, przedmiotów leczących, ammo oraz granatów dosłownie robiących mielone z przeciwników jest wszędzie rozsiane w cholerę, do tego gdzieniegdzie poustawiano wybuchające beczki, elektryczne panele w które można strzelać i tym samym razić wrogów prądem, a nawet pułapki na niedźwiedzie, w które te powykręcane kreatury ochoczo wpadają, a jakby to wszystko komuś nie wystarczyło, to zawsze może się cofnąć do auta na początku gry i odnowić zapas amunicji do pistoletu. Łamigówki też nie stanowią większego wyzwania. Większość opiera się na klasycznym schemacie "znajdź przedmiot "x", a następnie użyj go w miejcu "y", wpisaniu kodu, który na ogół jest zapisany w jakiejś notatce kilka pomieszczeń dalej albo na jakimś prostym skojarzeniu faktów. Gdyby jednak kogoś przerósł ten poziom skomplikowania to może skorzystać (max 10 razy w ciągu gry) ze specjalnego automatu z podpowiedziami, który nakierowuje gdzie się udać dalej. No niestety mam wrażenie, że twórcy postarali się zrobić tę grę tak, żeby żaden gracz zbyt mocno się nie napocił, co dla mnie jest trochę dziwne skoro oferują dwa tryby rozgrywki, a nazwa tego drugiego sugeruje jakąś hardkorową przeprawę. Co natomiast robi robotę i to naprawdę dobrze to styl oraz klimat. Pewnie nie każdemu przypadnie do gustu "klockowe" wykonanie postaci na modłę tych z FFVII, ale ciężko tu odmówić uroku oraz oryginalności. A tak poza tym to wszystko w tej grze jest dziwne, creepy i trochę bez ładu i składu, ale w pozytywnym sensie i podejrzewam że jest to zamierzone. Przeciwnicy nie mają jakiegoś określonego designu: niektóre z nich przywodzą na myśl uwalone keczupem zombie, inne wyglądają jak jakieś zmaltretowane pluszaki, a jeszcze kolejne to jakieś pająkowate-patyczaki albo dziwne bloby pałętające się pod nogami. Nawet NPCe, które spotykamy na swojej drodze są specyficzne i budzą niepokój np. zaburzonymi proporcjami (niektóre z nich są dużo większe od naszej protagonistki). Główna lokacja będąca od dawna zamkniętym, zasyfionym i ostro zrytym parkiem rozrywki, z takimi atrakcjami jak dom Drakuli, cele z uwięzionymi w nich duchami czy zalane brudną wodą tunele ładnie dopełnia całości, podobnie jak wrzucająca ciary na plecy nastrojowa muzyka (trochę się kojarzy z Silent Hill). Z rzeczy, które jeszcze mi się podobają, to na pewno to, że można swobodnie obracać kamerą w każdym kierunku, mapka jest bardzo przejrzysta, no i jeden ciekawy myk odnośnie walki: im bliżej przeciwnika stoimy, tym zadajemy mu większy damage, nie ma więc mowy o radosnym pluciu mu w ryj ołowiem z drugiego końca lokacji, tylko trzeba trochę ryzykować. Szkoda tylko, że celowanie jest do dupy, naprawdę ciężko precyzyjnie w tej grze wymierzyć headshota i to nawet po znalezieniu celownika laserowego Zobaczymy co dalej, może jeszcze się gierka rozkręci i zaoferuje coś więcej niż klimatyczną, ale też dosyć bezstresową przeprawę. Jak się elegancko wyśpię, wrócę z kościółka i zrobię kupkę to będzie grane do samego końca.
  21. Yasuke, skazuję cię na rytualne bukkake

    444150108_2094110170982519_1000174064487133262_n.jpg

    1. LiŚciu

      LiŚciu

      Ładnie Cie poskładało

  22. Tak miało być. Taka jest wizja artystyczna twórców, to jest ficzer i udogodnienie dla gracza, żeby jakiś tam głupi i niepotrzebny gameplay go nie wyrywał z filmowej immersji. Co Ty myślisz, że to jakaś pierwsza lepsza gra wideo? Plebs jesteś i się nie znasz.
  23. Wiadomo, trochę teraz zaśmieszkowałem. Niemniej nawet w mocno filmowej grze prosta walka nie musi być aż TAK prosta, bo z tego co piszecie jest gorzej niż w pierwszym Hellblade, a nawet tam było bardzo ubogo. Swego czasu pamiętam, że Kena Bridge of Spirits miała fajne starcia, bez żadnych rozbudowanych combosów, ale za to z uczeniem się patternu przeciwników i mimo wszystko był przy tych walkach spory fun.
  24. Słyszałem już różne argumenty na obronę kiepskich mechanik w grze, ale pisanie że system walki specjalnie został zjebany, żeby lepiej chłonęło się fabułę, to coś nowego szkoda, że Naught Dog tworząc The Last of Us też jakoś nie skretynił strzelania i skradania, bo ten cholerny gameplay to strasznie tam odciąga od poznawania historii i bardzo z nią koliduje.
  25. Czy można go rozliczać z pieniędzy? Nie. Czy kiedykolwiek osiągnie taki status i zasłuży na taki szacunek jak Kojima, Mikami, Schafer albo Carmack? Też nie. Swoje zarobił, niech się teraz pobawi, przynajmniej nie będzie już próbował forsować swojej dziwnej fryzury w żadnej grze Ninja Theory
×
×
  • Dodaj nową pozycję...