Skocz do zawartości

NETFLIX


Gość Rozi

Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, Patricko napisał:

Widać znudził im się hajs.

O to właśnie.

 

Ale dla mnie OK. Będzie to dobry pretekst, żeby w końcu usunąć konto. Już dawno bym to zrobił, ale rodzice i brat się przyzwyczaili, więc głupio przerywać, a jak każdy by sobie wziął HBO z lepszą selekcją treści to wyjdzie na zdrowie. 

Edytowane przez Wojtq
Odnośnik do komentarza
Gość Kraboburger_SpongeBoba

Jak widać powyżej, brać forumowa gustuje w miniserialach, które jeśli chodzi o to, co jest w materii kilku odcinków jakichś tam seriali dokumentalnych dostępnych ostatnimi laty na rynku, najlepsze pod każdym względem, w każdym aspekcie, są miniseriale realizowane przez Netflixa - przez tę platformę produkowane lub zlecane. Dlatego chciałbym zwrócić uwagę na pewien ,,produkt oryginalny", jak to współcześnie się nazywa, od szanownego Netflixa, który jako miniserial w gatunku dokumentu historycznego robi niesamowitą robotę zważywszy na to, że został on zrealizowany dla ogólnej publiczności, a nie wyspecjalizowanego odbiorcy. Tą produkcją jest:

 

 - "Era samurajów: Bitwa o Japonię (2021)" - rzecz osadzona gatunkowo i realizacyjnie w materii ,,inscenizowanego dokumentu", jak najbardziej godna polecenia. Sami zobaczcie, to tylko 6 odcinków; doświadczycie tego, jak specyficzny pod względem samego obrazu (chromowane ujęcia dokumentu - widoczne w wywiadzie z historykami, czy specjalistami, którzy wypowiadają się na temat epoki w historii Japonii okolic 1551 roku i dziesiątki lat później, gdzie również umiejscowiona jest historia niniejszym opowiadana i odtwarzana w retrospekcji) jest to twór małoekranowy! A aspekty samego dziedzictwa historycznego i kulturowego Japonii, zostają tu przedstawiane w najbardziej rzetelny i wiarygodny sposób, jaki zrealizowany dla masowej publiczności nieznającej historii kraju kwitnącej wiśni, można sobie wyobrazić. Fantastyczna rzecz! "Erę Samurajów" cenię sobie bardzo wysoko; po obejrzeniu całości, wystawiam miniserialowi ocenę: 8/10!

 

Z innych seriali Netflixa, tym razem animacji, którą poleciłbym obejrzeć każdemu, jest:

 

- "Rozczarowani (2018-21) ze swym trzecim sezonem, który szczególnie oceniam na: 8,5/10. W odniesieniu do poprzednich serii, nawet uwzględniające ciekawy zwiastun trzeciego cyklu odcinkowego produkcji, nie wszystko rozwinięto tu, tak jak można by tego oczekiwać: Steamland, intryga Odvala, wątek króla Zoga, i wiele, wiele innych. To wszystko w sezonie trzecim "Rozczarowanych", to sądzę elementy, które dopiero co ,,liźnięto". Również byliśmy świadkami sporego cliffhangera na koniec serii!

Kolejne małoekranowe produkcje w kolejce do oglądania na Netflixie:

1)"Ostatnie dzieciaki na Ziemi (2019-20)"

https://www.filmweb.pl/serial/Ostatnie+dzieciaki+na+Ziemi-2019-829036

2)"Podróżnicy (2016-18)"

https://www.filmweb.pl/serial/Podr%C3%B3%C5%BCnicy-2016-774221

Odnośnik do komentarza

Obecnie oglądam Król Tygrysów. Jak mało który dokument pokazuje absurdy ameryki. Każda ze stron ma coś za uszami, wszyscy są wielowymiarowi. Postać tytułowa bardziej przerysowana niż z niejednego anime. Zaginięcia ludzi, zlecenie morderstwa, odgryzione ręce. Wszystko to z biegającą ekipą netflixa między kilkoma hodowalami. Tygrysy wspaniałe tylko ludzie kurwy. 

Odnośnik do komentarza
Gość Kraboburger_SpongeBoba

spacer.png

 

"Resident Evil: Infinite Darkness" - jedno z najbardziej wyczekiwanych małoekranowych oryginalnych dzieł Netflixa, które ukażą się ,,niebawem" w 2021 roku na platformie tego giganta rozrywki streamingowej. To jedna z tych perełek, które ,,się na pewno obejrzy, o których się jednak niewiele mówi", bo zainteresowanie tą animowaną odcinkową wersją świata Resident Evil... nie jest zbyt duże. Osobiście, i to w kleszczach cierpliwości, czekam na debiut tego serialu na Netflixie; mam nadzieję, że niedługo sam Netflix poda jakiś komunikat, co do konkretnej daty premiery tego tytułu. Warto podkreślić, że pojawią się w nim postacie: Leon S. Kennedy i Claire Redfield - symbole tego Uniwersum. 

 

Nie dotarłem do informacji, która mówiłaby ile odcinków, o jakim czasie trwania - i czy będzie to jeden czy dwa, a może trzy sezony - będzie mieściło się we wstępnym cyklu "Resident Evil: Infinite Darkness". W końcu produkcję nazwano serialem animowanym, ba!, wykonanym w konwencji / nurcie... anime. Sęk w tym - jak wskazuje poniższe, wychodzące poza górną granicę pojęcia fotorealistyczności świata przedstawionego w filmach animowanych generowanych komputerowo, zdjęcie - że "Infinite Darkness" japońskiej animacji, jakkolwiek realizowanej, nie przypomina nawet o jotę.

 

spacer.png

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Gość Kraboburger_SpongeBoba

Paradise PD już było oglądane? Widzieliście sezon 3? Ten serial pisze sam siebie, tzn. jest tak odmienny, niezwykły od tego, co rozumiemy pod postacią ,,serialu animowanego, komediowego, z elementami parodii, dla dorosłych", że można mieć problem z interpretacją jego fabuły, w ogóle całej treści. Niekiedy jest niesmacznie, a w połączeniu z dziwnymi gagami i żarcikami "Paradise PD" daje nam jazdę bez trzymanki, na paliwie absurdu - tylko do obejrzenia dla funu, albo mega rozluźnienia się przy ,,wyskokowym trunku pijanym w kuflu"! Coś niesamowitego! Dusty i Pocisk, to te najbardziej ,,poukładane", te epicko genialnie zabawne sylwetki bohaterów z wszystkich postaci serialu!

Odnośnik do komentarza
Gość Kraboburger_SpongeBoba
W dniu 20.03.2021 o 18:39, Faka napisał:

Nie wiem, czy wiecie, ale na Netflix wylądują stare części Batmana, te Burtonowskie klimaty i Schumacherowe, będzie trzeba sobie odświeżyć. I trylogia Rambo, które moim zdaniem są najlepsze od pozostałych dwóch nowych części.

 

 

Joel Schumacher, to jeden z najbardziej kontrowersyjnych reżyserów w dziejach kina wśród adaptacji uniwersów komiksowych. "Batman Forever" oraz "Batman i Robin", które wyszły spod jego ręki (tak, to jeden z tych twórców o bardzo zróżnicowanym dorobku. Shumacher dał światu świetne kino sensacyjne/akcji, a o wyjątkowo dobrej i wciągającej historii "Upiór w operze" nie wspomnę, bo to również jego dzieło) zapisały się, jako te ,,dość specyficzne", częściowo niechciane, odpychane, a z drugiej strony przez niektórych fanów uwielbianie filmy. Osobiście "Batman i Robin" posiadam w swojej kolekcji filmowej: płyta 4K w wersji polskiego dubbingu bądź napisów; planuję zakup "Batman (1989)" Tima Burtona również w tej samej specyfikacji. W ogromnej głębi możliwość HDR, technologii wysokiego odświeżania obrazu etc. filmy z Kwadrologii Batmana (1989-1997) wyglądają wyjątkowo dobrze.

 

Dobrze wiedzieć, że Netflix wznawia możliwość ,,strumieniowania" danych tych czterech pamiętnych filmów batmanowskich. Wiele lat temu były one w ofercie platformy, lecz nie pamiętam czy wszystkie. 

Odnośnik do komentarza
Gość Kraboburger_SpongeBoba

Możliwe że kogoś zainteresuje "Not a Game" - film dokumentalny, z elementami historii, gatunku reportażu etc., o przeznaczeniu powiedziałbym geekowsko-informacyjnym. Spojrzeć ogólnie na dzieje przemysłu gier video, poznać co nieco z tej branży - zawsze, dla popkulturowego nerda, to będzie coś praktycznie bezcennego. Sęk w tym, że mało mamy takich filmów dokumentalnych właśnie, i nie ma znaczenia, jakiej byłyby one jakości, jaki miałyby wydźwięk. Ważne aby je realizowano! Najciekawsze jest to, że zainteresowanie możliwościami, które w kwestii rozrywki dają ludziom gry video, powinno przekładać się na coraz większą produkcję tego typu filmów. 

 

spacer.png

 

"Paradise PD" ze swym trzecim sezonem - właśnie zakończyłem watching tego serialu. Było mocno niepoprawnie, wręcz zjawiskowo, i poza schematem, poza stereotypami, poza kulturą... całkowicie ,,bez hamulców" w każdym aspekcie. Nie obyło się bez całej maści smaczków, easter-eggów i licznych mega dziwacznych nawiązań popkulturowych, które mogły być w 3-cim cyklu odcinkowym nieraz uważane za ,,totalnie przegięte" - na granicy dopuszczalnego smaku, jak przykładowo dziwaczny wątek z parą prezydencką Clintonów. Stąd też mimo geniuszu serialu pozostaje pewien niesmak.

 

Ogólna ocena całości "Paradise PD", po obejrzanym 3-cim sezonie wygląda następująco: 9/10

Odnośnik do komentarza

Kto zabił Sarę? - meksykański whodunnit, ale przypominał mi bardziej latynoską telenowelę. Postać ojca jest tak karykaturalnie przerysowana, że po każdym jego tekście przewracałem oczami. Tak, rozumiemy, jesteś zły do szpiku kości, wystarczy. W ogóle te dialogi to krindż straszliwy momentami, jest kilka dziur logicznych i obowiązkowy wątek gejów. Beka ze scen seksu, do każdej jednej jest ten sam podkład muzyczny, pod koniec jak się zaczynała muzyka to już było wiadomo co za chwilę będzie. Cały serial jest pełen takich schematów. No i a teraz najlepsze, włączyłem od niechcenia około 19 a skończyłem po północy wszystkie odcinki i czekam na drugi sezon bo mimo wszystko się wkręciłem xd dodatkowy plus za spektakularne cycki jednej z głównych bohaterek. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...