Skocz do zawartości

Ten gatunek jest nie dla mnie. Chyba.


Rekomendowane odpowiedzi

5 godzin temu, balon napisał:

- FPS. Nie wiem czemu, ale nigdy nie przepadałem za tym gatunkiem, może za dużo imersja? :) No dobra w Dooma i Duka 3D na PC ciąłem jak głupi. Potem coś we mnie pękło jak w starym balonie. Obecnie nawet tuzy gatunku jak Doom Eternal odrzucają mnie od pada. Tak na szybko od czasu Duka (czyli jakieś 25 lat), z tego co pamietam to przeszedłem tylko HF2, 3 x Resistance, 3 x Killzone i  4 x Halo. Głównie dlatego, że były tam fajne uniwersa. Co innego FPP jak Mirrors Edge, RE7, czy RPG z pierwszej osoby, takie gierki są jak najbardziej dla mnie.

No nie trawisz, ale jednak trochę tych gier FPS przeszedłeś, więc nas nie nabierzesz. Gatunek na tyle szeroki, że zapewne jeszcze niejedną pozycję tam znajdziesz, która Ci podejdzie. Nie dramatyzuj ;]

 

5 godzin temu, Soban napisał:

- większość chińskiego dziwactwa z gołymi dziećmi które się okazują jednak 1000 letnią wampirzycą a nie 10 latkom - lubie japońszczyzne ale te wszystkie lolitki i fan service to mnie obrzydzają strasznie, no bo kurła kamera w trakcie dialogu fiksująca się na za krótkiej spódniczce nieletniej dziewczynki jest popierdolona

Brzmi jak dobra gra. To skrót z jakiegoś tytułu czy tylko Twoja fantazja?

 

2 godziny temu, Ukukuki napisał:

Metroidvania -  nie trawię takiej rozgrywki. Myślę ,że spore znaczenie ma tutaj moja niechęć do wracania w odwiedzone już lokacje. Jedyną grą która zaskoczyła i skończyłem u mnie z tego gatunku to pierwsze Ori. Jednak do drugiej części zabieram się już od kilku miesięcy i jakoś jeszcze nie nadszedł ten dzień. Martwi mnie też trend wrzucania elementów tego gatunku do dużych gier. Ostatnie przypadki w które grałem to God of War, jednak tutaj nie było to uciążliwe. Control, tutaj już trochę bardziej. Dla mnie takie elementy pasują do niskobudżetowych gier aby sztucznie wydłużyć czas spędzony z grą i zaoszczędzić czas na przygotowaniu nowych lokacji. 

Zaskoczenie, że ktoś może nie trawić metridvanii (a w związku z tym m.in. Metroida i Castlevanii, nie wspominając już o pozostałych sztosach), ale argumentacja w sumie mogłaby mnie przekonać, gdyby nie fakt, że sam metridvanie uwielbiam i nie jestem obiektywny.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
28 minut temu, Kmiot napisał:

Zaskoczenie, że ktoś może nie trawić metridvanii (a w związku z tym m.in. Metroida i Castlevanii, nie wspominając już o pozostałych sztosach), ale argumentacja w sumie mogłaby mnie przekonać, gdyby nie fakt, że sam metridvanie uwielbiam i nie jestem obiektywny.

 

Metroida nie trawię :lapka: Za to pierwsze kilka części Castlevanii to jest sztos. A wisienką na torcie jest 4:wub: Trójka na Famicoma miała dodatkowy chip odpowiedzialny za 3 dodatkowe kanały dźwiękowe. Wersja na famicom disk pozwalała zapisywać stan gry na dyskietce. Mam wszystkie 8 bitowe odsłony, z 16 bitowych brakuje mi wersji na MD. 

Edytowane przez Ukukuki
Odnośnik do komentarza
28 minut temu, Kmiot napisał:
6 godzin temu, balon napisał:

No nie trawisz, ale jednak trochę tych gier FPS przeszedłeś, więc nas nie nabierzesz. Gatunek na tyle szeroki, że zapewne jeszcze niejedną pozycję tam znajdziesz, która Ci podejdzie. Nie dramatyzuj ;]

Dlatego FPS (nie FPP) wpadły do tego drugiego koszyka czyli raczej nie dla mnie (chyba), ale jak jest ciekawy setting to sprawdzę, jak ujdzie to przejdę. 

Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, Ukukuki napisał:

Za to pierwsze kilka części Castlevanii to jest sztos. A wisienką na torcie jest 4:wub: Trójka na Famicoma miała dodatkowy chip odpowiedzialny za 3 dodatkowe kanały dźwiękowe. Wersja na famicom disk pozwalała zapisywać stan gry na dyskietce. Mam wszystkie 8 bitowe odsłony, z 16 bitowych brakuje mi wersji na MD. 

No tak, ale akurat te Castlevanie są podzielone na poziomy i pozbawione backtrackingu, więc mnie nie nabierzesz. Takiego SotN nie trawisz? Albo tych z DS-a?

 

Odnośnik do komentarza
2 minuty temu, Kmiot napisał:

No tak, ale akurat te Castlevanie są podzielone na poziomy i pozbawione backtrackingu, więc mnie nie nabierzesz. Takiego SotN nie trawisz? Albo tych z DS-a?

 

Do SotN podchodziłem kilka razy na Vicie i nigdy nie siadło. Świetny pixel art ale łażenie po tym zamku raz w jedną raz w drugą stronę :/ Lubię starą szkołę z lewej do prawej. Jak zaczynam błądzić to gierka zaczyna mnie irytować i nie chce mi się do niej wracać. 

Odnośnik do komentarza

Bardzo fajny temat :) 

 

Nie przepadam za "symulatorami chodzenia". Podobnie za "grami" w których fabuła/czytanie/oglądanie długich filmików jest ważniejsze od gameplayu". Wszelkich symulatorów (szczególnie wyścigów/latania samolotem). Wolę zdecydowanie arcadeowe podejście do tematu. RPG typu Pillars of Eternity które mają beznadziejny wg mnie system walki i "tonę tekstu". Gdy mam ochotę czytać to sięgam po książki. W grach oczekuję czegoś innego. No i niestety sporej części jRPG z powodu skrajnie infantylnego designu postaci. Szkoda bo często te gry mają fajny świat/system walki/muzykę itp. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

W każdym gatunku znajdzie się często kilka wyjątków, które z takich czy innych powodów mi się spodobają. Jednak gdybym miał uogólnić, to absolutnie nie trawię, nie śledzę, nie rozważam zakupów takich gier jak:

 

Sportowe - Nie pasjonuję się sportem w codziennym życiu. Tj. tak kompletnie. Czy piłka, czy siatka, czy skoki narciarskie - kompletnie nie interesuje mnie jak kto kopie piłkę z jednego końca boiska na drugie, nie obchodzi mnie czy wygra drużyna A czy drużyna B, a za rok odwrotnie, kto przeszedł z jakiego klubu i za jaką kasę itp. Oczywiście nie gardzę, ani nic w tym rodzaju. Niektórych sportowców podziwiam za poświęcenie i umiejętności, ale to raczej z newsów, które do mnie dochodzą mimowolnie. I w efekcie gry też w ogóle mnie nie interesują. W dużej mierze pewnie dlatego, że po gry sięgam, żeby jak najbardziej oderwać się od codzienności i rzeczywistości, a biegających ludzików kopiących czy rzucających piłką jest w TV już dość. I tak jak nie obchodzi mnie rozgrywka w RL, tak granie jakąś wirtualną drużyną też uważam za stratę czasu.

A już kompletnie nie jestem w stanie pojąć, jak ludzie mogą wydawać setki, jak nie tysiące dolarów rocznie, na te całe lootboxy w kolejnych Fifach, NBA itp. na wirtualnych sportowców... No nie czaję i liczę, że w końcu ktoś się dobierze do EA i zabroni tego wirtualnego kasyna...

I podepnę pod ten gatunek od razu wszelkie Managery, typu Footbal Manager itp. Powody te same - nie interesuje mnie sport, to nie widzę sensu prowadzić wirtualną drużynę nawet w formie gry strategicznej.

 

Ale tak jak wspomniałem, wyjątki się trafią. Głównie jeśli nie są osadzone w rzeczywistości. Tak jak nie zagram w grę o tenisie, tak pewnie w jakąś wersję z kontrolerem ruchowym bym pograł. Choć żaden konkretny tytuł nie przychodzi mi do głowy w tym momencie. Może też kiedyś zagram w Pyre, albo Frozen Cortex, bo wyglądają ok, ale to bardziej strategie w klimatach sportu, w fantastycznej otoczce.

 

Wyścigi - Powody podobne jak wyżej. Samochód ma na celu zawieźć mnie z punktu A do punktu B i być przyjazny w eksploatacji oraz wygodny. I wiem, że jestem w mniejszości, ale nigdy, nawet za dziecka, nie interesowała mnie motoryzacja i samochoy na zasadzie "woah, patrz jaka sportówka zasuwa! ooooo!". Ta, może mam nierówno pod sufitem, bo facet z założenia przecież musi się takimi rzeczami interesować, ale jakoś mnie to ominęło. Dlatego nie potrafię fascynować się wirtualnymi samochodami, choćby nie wiem, jak realistyczne wyścigi czy symulator by mi nie podali.

Wyjątek - gry akcji. Swego czasu uwielbiałem serię Burnout, tj. B3, Revenge, Dominator, czy nawet Paradise City. Było trochę adrenalinki, i była przy tym efektowna rozwałka. Bardziej to do mnie przemawiało niż czujne i precyzyjne wchodzenie w zakręt przy prędkości 50kmh w jakimś Gran Turismo.

Moooooże zagram kiedyś w Forze, jak się trafi w promocji, bo przyznam, że wygląda fajnie, ale nie jest to priorytet.

 

Online multiplayer - Za stary na to jestem. Wiem, że urok wielu gier tkwi właśnie w rywalizacji z innym człowiekiem, ale w moich oczach za dużo jest tu jadu, frustracji, plus poczucie straty czasu jest znacznie większe, niż w innych grach. W strzelanki wolę pograć samemu i postrzelać w kampanii, niż frustrować się na oszustów, czy lepszych randomów w multiplayerze. Bijatyki z osobami, których nie widzę na oczy, a którzy też mogą prezentować inny poziom od mojego też nie bawią mnie tak, jak dawniej rozgrywka ze znajomymi przy piwie na jednej konsoli. Wiem, że wiele osób widzi tutaj aspekt socjalny, ale ja nie mam ochoty na interakcje z obcymi ludźmi. Pogrywam w jedno MMO, w które gram samodzielnie, przełamując się tylko do sporadycznych rozgrywek z innymi tylko tam gdzie muszę. I też się irytuję często na innych, na bezmyślność, brak kooperacji, egoizm, lub wrogość i wylewający się jad bez powodu. No szkoda nerwów po prostu moim zdaniem. Jest tyle większych problemów i spraw na co dzień, więc po co mam się jeszcze denerwować na obcych ludzi w jakiejś gierce? Tym bardziej, że wiem, iż nie zawsze reaguję spokojnie na przegraną - nie jestem dobrym graczem i tego nie ukrywam, ale też nie widzę frajdy z ciągłych przegranych w grze, której nie chcę poświęcać pół swego życia. Wolę sobie popykać przeciwko AI ile mam ochotę i potem przejść do innej gry.

 

Platformówki - Nie. Nie. Nie... Nie lubiłem od dziecka. Nie lubię skakania po platformach czy wrogach, precyzyjnych skoków, zbierania świecidełek, spadania w przepaści i (dawniej) limtowanych żyć... Może gdybym sprawdził ukończone gry, to znalazłbym jakiegoś pojedynczego platformera, którego ukończyłem, ale raczej z gatunku tych łatwiejszych, typu Thomas Was Alone. Grałem troszkę w Electronic Super Joy, głównie ze względu na muzykę, ale i tutaj szybko odpuściłem. Raz jeszcze, jeśli umiejętności kuleją, to gra zamiast bawić zaczyna frustrować. Dlatego nie ważne jak pozytywne opinie zbierają wszelkie Mario i temu podobne, to i tak nigdy ich nie tknę.

 

 

 

Z drugiej strony, mówię "nigdy", ale gusta się zmieniają, albo człowiek przekonuje się z czasem do pewnych gatunków. W moim przypadku okazały się to być gry rytmiczne. Za gimbusa pogrywałem trochę na klawiaturze w jakieś amatorskie DDR na PC, ale to tyle. Kilka lat temu jak sięgnąłem spontanicznie po serię Project Diva, to jakoś poszło z górki i teraz co krok w mojej kolekcji lądują kolejne gierki, a kolejne mam na liście zakupów. Nie jestem w żadnym wypadku ekspertem i zwykle ograniczam się do Easy/Normal, czasem Hard w zależności od gry (Project Diva jest stosunkowo prosta, podczas gdy taki DJ Max to dla mnie kosmos). Po prostu gierki okazały się satysfakcjonujące i też zapewniające wyzwanie, adrenalinkę (przy mierzeniu w 100% nutek) i frajdę. Idealny w moim przypadku przykład, jak można się do pewnych gier przekonać, bo dawniej też bym pewnie wrzucił je do jednego wora z resztą powyższych.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Nie dla mnie jest każda gra gdzie sterowanie opiera się na klikaniu myszką. Fallout 1 i 2 oraz Diablo II, chętnie bym te tytuły skończył ale zdecydowanie nie dam rady sterować grą w ten sposób. :facepalm:

Nie interesują mnie też gry sportowe jak Fifa, NBA, i te modne ostatnio horrory w stylu P.T. Trzymam się tylko tych gatunków, które oczywiście nadal sprawiają mi przyjemność obcowania z nimi. Kolejne Tomb Raider, kolejne Resident Evil, seria WRC, kolejny wipeout, ridge racer. Ale czasami odkryje się kolejne perełki, kanapowe granie z żoną w It Takes Two, albo Subnautica czy No Man Sky potrafią zeżreć długie godziny po pracy, przerywane wyjściem na spacer z psem. 

Odnośnik do komentarza

Platformówki - nie mam cierpliwości to tego, by po raz osiemdziesiąty siódmy wpadać do tej samej dziury.

 

Przekomplikowane city buildery i tycoony - jeśli jest za dużo opcji, to jest za dużo opcji. Co innego np. gry Bullfroga, gdzie wszystko było z jednej strony intuicyjne, z drugiej pozwalało na kreatywną strategię. Wyznaję zasadę ETP-HTM :)

 

Gry logiczne/łamigłówki - gram w gry aby się zrelaksować, a nie żeby jeszcze bardziej zmęczyć.

 

Symulatory wyścigowe - jeśli gdzieś trzeba hamować przed zakrętem, to przestaje mi się podobać. Najlepiej w zakręty wjeżdża mi się bokiem, albo prawie tyłem. Bonusowa radość jeśli w trakcie turbo boosta ;)

Odnośnik do komentarza

Nie gram w bijatyki, horrory, jrpg, rogaliki. Ze sportówek umiarkowanie interesuje mnie tylko piłka nożna. Nie przepadam w sumie za platformówkami. Nie ciągnie mnie do gier Nintendo. Znudziły mi się ubigames. Generalnie nie lubię grindu i powtarzania tych samych lokacji dla lepszych itemów.

 

12 hours ago, Ukukuki said:

Wyścigi w otwartym świecie - marnowanie potencjału i nudy. Pierwszy zawód w życiu to Underground 2. Jeżdżenie od wyścigu do wyścigu do tego same trasy o wiele gorsze i mniej przemyślane niż w jedynce. Do dzisiaj jak widzę wyścigi w otwartym świecie robię w tył zwrot. Próbowałem już wielu gierek w tym Forzę czy ostatni Burnout i niestety dalej bez zmian. Pierwsza gra tego typu w którą zagrałem to zapomniane już Midtown Madness na PC. Na pewno zrobię jeszcze podejście do FH4 jednak spodziewam się znanych mi rezultatów. Same wyścigi arcade bardzo lubię (Mario Kart:wub:).

Akurat wiele gier tego typu oferuje dzisiaj teleporty czy wybieranie wyścigów z mapy. Ale ogólnie po prostu szukasz samych emocji wyścigu, natomiast open worldy pozwoliły fanom jeżdżenia poszaleć w wirtualnym świecie, gdzie nie da się nikogo zabić albo stracić prawka. Masz plus za Midtown Madness, zagrywałem się w to u kumpla w podstawówce.

3 minutes ago, Suavek said:

Wyścigi - Powody podobne jak wyżej. Samochód ma na celu zawieźć mnie z punktu A do punktu B i być przyjazny w eksploatacji oraz wygodny. I wiem, że jestem w mniejszości, ale nigdy, nawet za dziecka, nie interesowała mnie motoryzacja na zasadzie "woah, patrz jaka sportówka jedzie! ooooo!". Ta, może mam nierówno pod sufitem, bo facet z założenia przecież musi się takimi rzeczami interesować, ale jakoś mnie to ominęło.

Nie wiem czy jesteś w mniejszości, znam mnóstwo facetów niezainteresowanych motoryzacją.

8 minutes ago, Suavek said:

Online multiplayer - Za stary na to jestem. Wiem, że urok wielu gier tkwi właśnie w rywalizacji z innym człowiekiem, ale w moich oczach za dużo jest tu jadu, frustracji, plus poczucie straty czasu jest znacznie większe, niż w innych grach. W strzelanki wolę pograć samemu i postrzelać w kampanii, niż frustrować się na oszustów, czy lepszych randomów w multiplayerze.

Z drugiej strony fajne jest zastąpienie przewidywalnego AI kombinującym człowiekiem. Sprawdzałeś Battlefielda? O ile w takim CoD jest mało możliwości zrobienia czegoś innego poza bieganiem i strzelaniem do wszystkiego co się rusza, o tyle w BF'ie z racji dużych map można znacznie bardziej kombinować i grać na swój sposób, np. snajpiąc z oddali, wyspecjalizować się w pojazdach albo bawiąc się w support medykiem.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Mustang napisał:

Z drugiej strony fajne jest zastąpienie przewidywalnego AI kombinującym człowiekiem. Sprawdzałeś Battlefielda? O ile w takim CoD jest mało możliwości zrobienia czegoś innego poza bieganiem i strzelaniem do wszystkiego co się rusza, o tyle w BF'ie z racji dużych map można znacznie bardziej kombinować i grać na swój sposób, np. snajpiąc z oddali, wyspecjalizować się w pojazdach albo bawiąc się w support medykiem.

No dobrze, tylko i tak wszystko sprowadza się do tego, że mnie to nie ciągnie. Tj. lubię pograć w FPS, ale nie czuję potrzeby grania w multi. A nawet gdybym miał, to wolałbym coś w stylu dawnego Unreal Tournament, niż szarych żołnierzyków. Choć wiem, że jest np. Overwatch i wierzę, że to solidna gra, no ale multi mnie odpycha tak z założenia. Ogólnie, to wolę gry typu Doom, czy Shadow Warrior - do przejścia raz czy dwa, ale nie wałkowania meczów.

 

Gdybym miał uzupełnić wcześniejszy wpis, to bym jeszcze dodał wszelkie MOBA, z tego samego powodu. Gameplay może być fajny, ale zbyt mocne nastawienie na multi, rywalizację, koordynację itp. wystarczająco mnie odrzuca, bo wiem, że skończyłoby się na krzyczących frustratach wyzywających od noobów do mikrofonu itp. ;)

Odnośnik do komentarza

Może trochę odpłynę w opinii, bo w sumie osobistych doświadczeń nie mam, ale trudno, leci:

MOBA to już nie tylko gatunek, ale zupełnie inna kategoria gier, poboczna branża wręcz. Ludzie w to grający często są po prostu uzależnieni i nie przeszkadza im, że przepalają setki godzin na pewnego rodzaju życie zastępcze. Nawet chyba trudno byłoby znaleźć kogoś, kto lubi gry MOBA w ogólności, bo ten "gatunek" nie pozwala na ogrywanie kilku tytułów jednocześnie. Gracze zazwyczaj przywiązują się do jednej (góra dwóch) pozycji i młócą w nią bez opamiętania. Nie są przy tym zainteresowani "tradycyjnymi" grami, bo wszystko podporządkowują swojej ukochanej MOBIE-narkotykowi.

 

Tak samo trudno w ramach odrębnego gatunku liczyć gier mobilnych. One powstają w innych celach i mają inny target. Ludzie grają w nie dla zabicia czasu, często w jakieś idle clickery, endless runnery, albo w coś o nieskończonej pętli po prostu coraz silniejszych przeciwników (aby przypadkiem nie udało się gry "ukończyć", bo wtedy użytkownik może pomyśleć, by odejść), tolerują przy tym wyskakujące co chwilę reklamy, mikrotransakcje i radość dają im kolejne skórki oraz kosmetyka. 

 

To inne branże, nie tylko gatunki. Użytkowane świadomie są niegroźne i żaden szanujący się gracz nie wymieni MOBA/mobilki wśród ulubionych gatunków. Ale te gry powstają w innym celu, z innym zamysłem i ich sukces (albo porażka) jest inaczej rozliczany. 

 

Tak jak mówię, pewnie odleciałem nieco, ale to tylko taka luźna rozkmina obserwatora z boku.

  • WTF 1
Odnośnik do komentarza

No nie wiem. Czym się różni osoba grająca w 1-2 MOBA od osoby, która gra co roku w kolejne CoD czy Battlefieldy?

 

To samo mogę powiedzieć o tych całych battle royale, typu PUBG, Fortnite, Apex etc. Są tacy, co tkwią przy jednej grze latami, są tacy, co skaczą z jednej do drugiej. Myślę, że z MOBA jest podobnie. Masz fanatyków, masz casuali. Jedno nie wyklucza drugiego.

Odnośnik do komentarza

Jasne, trochę nieroztropnie przypisałem grom MOBA cechy, o których myślałem w kontekście gier MMORPG, ale wszystko i w każdym przypadku rozbija się o świadome użytkowanie.

 

Tak jak pisałem, to tylko luźna, nieugruntowana i niepoparta osobistym doświadczeniem opinia wstępna, być może jakiś zaczyn szerszej dyskusji. Żadna prawda ostateczna. Ja ogólnie jestem w tym temacie elastyczny i gotowy do ewentualnego "naprostowania".

 

Wiem, że na forum to będzie dla niektórych rzecz nie do pomyślenia, aby ktoś miał ochotę poczytać opinię ludzi lepiej obeznanych i był gotowy zmienić zdanie, niż upierać się betonowo przy swoim. No, ale zaryzykuję, że ten szok nikogo nie zabije.

Odnośnik do komentarza

Gry competitive to zupełnie inna gałąź rozrywki. 

 

Zobaczcie kto siedzi na turniejach z bijatykami, kto siedzi w topce starcrafta, csa czy lola. 

Bardzo odmienni od siebie ludzie. 

 

To ze nie otaczasz sie w gronie ludzi którzy graja w takie gry nie znaczy ze oni nie istnieja. 

 

 

Edytowane przez oFi
Odnośnik do komentarza

Mam dwa lub trzy ulubione gatunki gier, a resztę smakuję według moich ulubionych czynników składających się na każdą grę w ogóle. Miast mechaniki, grafiki itp na pierwszym planie jest u mnie setting (klimat). Zaraz za nim fabuła. W związku z tym nie można powiedzieć, że jakiś gatunek jest u mnie kompletnie skreślony. Platformy z którymi dorastałem na przestrzeni lat też miały spory wpływ na mój kształtujący się gust. Przykładowo większość gatunków stricte pecetowych to kompletnie nie moja bajka i raczej nigdy się to nie zmieni.

Gatunki gier których nigdy nie lubiłem i raczej nie polubię:

 

MMO - brak konkretnego celu, z reguły nielubiany przeze mnie klimat fantasy, poczucie, że gra nigdy nie dobiegnie końca, a chciałbym też pograć w coś innego/nowego.

 

Wszelakie pecetowe rpg ( Neverwinter, Icewind Dale, Fallout 1 i 2, Diablo) - przede wszystkim dlatego, że zwyczajnie nie trawię zachodniego fantasy, więc nie czuję żadnej satysfakcji ze spędzania czasu w takim świecie i sterowania rycerzem albo magiem. Diablo to z kolei jeszcze inna para kaloszy, bo nic mi nie pasi w tej grze. Od powtarzalnych, nudnych lochów, po ograniczony widok podczas wszelakich starć. Nie zawsze wiem co się dzieje na ekranie.

 

RTSy - coś kompletnie nie dla mnie. Nie interesują mnie militaria, armie, czołgi, budowanie jakichś fabryk itp. Może jestem za gupi na takie gry? W każdym razie kompletna zlewka.

 

FPSy - tutaj sprawa nie jest tak oczywista, bo zwyczajne, strzelanie dla strzelania typu np Doom, CODy itp po prostu nuży ale jak w każdym przypadku sprawę może uratować setting. Przykłady to Far Cry 3, Quake 2, Exhumed, Bioshock. Generalnie nie lubię, ale zawsze znajdę coś dla siebie. Poza tym od zawsze przedkładałem widok tpp ponad fpp. Widok postaci, którą kieruję podnosi poziom immersji.

Wyścigi - nawet za czasów wielkiego gatunkowego boomu związanego z premierą pierwszego Playstation, kiedy jak wiele osób wcześniej wspomniało: próbowało się wszystkiego i wtedy tak naprawdę wyrabiał się growy gust, nie interesowały mnie takie twory jak Gran Turismo czy F355 Challenge. Motoryzacja to zdecydowanie nie moja bajka, więc symulatory i grzebanie w bebechach jakiegoś ferrari tym bardziej. W wyścigowe arcade z kolei chętnie zagram, kiedyś jeszcze w serię V-Rally na PS1/DC, dziś już raczej jedynie w jeden z moich ulubionych gatunków gier w ogóle czyli karty typu CTR czy Mario Kart. Miłość do wyścigów ze zniszczeniami ala Destruction Derby też nie przeminęła, więc z pewnością sprawdzę Wreckfest zapowiedziany w ramach majowego czy czerwcowego Plusa.

 

Soulslike - dopóki setting tych gier to głównie fantasy, omijam szerokim łukiem. Mimo, że gameplayowo to chyba coś dla mnie.
 

Gatunki, które są całkiem ok, ale w większości przypadków przegrywają walkę o mój czas z bardziej cenionymi przez mnie gatunkami gier:

 

JRPG - lubię grind, 16/32bit old school klimacik, losowe, turowe walki, fabułę o ratowaniu świata, ale dziś z racji mniejszej ilości czasu wolę pograć w jakąś bijatykę niż w duże oczy. Nie przepadam jedynie za zbyt infantylnym settingiem jaki czasami zdarza mi się spotkać w tym zasłużonym japońskim gatunku przykładem Legend of Mana. FF6, FF8, Xenogears, Dragon Quest czy ostatni rpg jaki dane mi było skończyć w 2016 roku czyli Resonance of Fate to jest to co lubię, ale generalnie nie mam na te gierki czasu.

 

Platformówki - w czasach Pegasusa czy MegaDrive to siłą rzeczy był jeden z moich ulubionych gatunków, ale kiedy przyszły czasy 32bitowe to szybko spadł z piedestału, właśnie dlatego, że wreszcie zacząłem mieć alternatywę. Lubię, ale podobnie jak w przypadku jrpg, jeśli istnieje opcja pogrania w coś bardziej interesującego to nie chce mi się skakać po piniążki. Jedyna seria, którą po latach udało mi się ograć i czego zupełnie nie żałuję to Sly Cooper. Tam wszystko zagrało - setting, fabuła, postaci.

Horrory - przestałem grać dawno temu ponieważ... się ich boję. Ostatni tytuł na rozkładzie to Project Zero/ Fatal Frame (twór wybitny) ale ta schizowata muza, podobnie jak w pierwszych odsłonach SH, przyprawiała mnie o koszmary. Hmm, może dziś dałbym radę?

 

Sportowe - przez ostatnie parę lat trochę osłabło we mnie zainteresowanie sportem ( w postaci biernego widza, bo w realu nadal go uprawiam), co zaczęło iść w parze z unikaniem sportówek z PESem, Fifą czy resztą stuffu. Gram okazyjnie jak kumple/kuzyni zaproszą na jakieś domowe mini zawody ale jednak od czasów brazylijskiego mundialu jestem mocno poza tematyką gier sportowych. Pomijając snowboardy.

Sandboxy - sprawa jest prosta. Generalnie ten gatunek mnie przytłacza ogromem aktywności itd, ale jeśli setting mnie oczaruje (Far Cry 3, Assassins Creed 3, batmany od Rocksteady) to ogrywam z bananem na facjacie.

 

Piszę na kacu, więc na ten moment więcej nie skleję.

 

EDIT: Zapomniałbym, powyższa lista często nie współgra z retro sentymentem. Do takiej Pierwszej Plejstacji Świętej potrafię wrócić i ograć ze spora porcją pasji np Porsche Challenge, którego w bardziej współczesnym wydaniu (jakieś need for speedy np) już w ogóle nie ruszam.

 

Edytowane przez ciwa22
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Japońszczyzna - nie tyle gatunek co kraj pochodzenia gier. O ile kulturowo jeśli są wkomponowane trochę w zachodni świat jak np. Rewident Evil albo Devil May Cry to owszem, ale wszelkie jRPGi i inne dziwolągi powodują u mnie odruch wymiotny. Nier Automata to dla mnie kwintesencja tego czego nie trawię i wstydziłbym się przyznawać że takie gry mnie jarają. Nie lubię kultury japońskiej, nie przekonam się nigdy, zapewne w wiele "perełek" nie zagram i dobrze mi z tym.

 

Fantasy RPGi - nie grałem nigdy i ciężko mnie przekonać do tego bo zwyczajnie nie gustuje w fantasy ale mam zamiar w niedalekiej przyszłości w końcu zabrać się za Wiedźmina 3.

 

Symulatory chodzenia - nie próbowałem póki co ale nie ciągnie mnie do nich. Może coś z game passa spróbuje i się przekonam.

 

Gry z Zombie - nie lubię tych klimatów i tego rodzaju przeciwników, nie wiem czy w cokolwiek w tym gatunku poza Left 4 Dead i The Last of Us grałem (chociaż w tym drugim drugim to tak naprawdę co innego niż zombiaki), ale zombie powoduje u mnie od razu trybu no-no.

Odnośnik do komentarza
Gość suteq

Staram się wychodzić ze swojej strefy komfortu i grać w gry z przeróżnych gatunków ale część z nich do mnie zwyczajnie nie trafia. 

 

Gatunki, które wiem że nie są dla mnie:

jRPG - z racji że nie jestem zbytnio zwolennikiem japońszczyzny ze względu na specyficzne motywy wrzucane do gier z tego kraju (chociaż sam kraj ze strony kulturowej chętnie poznam jak już tam polecę), ten gatunek jest mi praktycznie obcy. Turowe walki są nudne, grind jeszcze gorszy, światy czy historie w ogóle mnie nie zachęcają do dania szansy. A, no i klikane dialogi, ugh.

 

bijatyki - kiedyś pograłem w kilka tytułów z tego gatunku (MK, Soul Calibur IV, Injustice, Killer Instinct, Virtua Fighter V) i bawiłem się OK przez krótki czas ale to jest ten gatunek gdzie żeby być naprawdę dobrym trzeba poświęcić setki jak nie tysiące godzin co mi się kompletnie nie widzi. Lubię sobie czasem obejrzeć jakieś walki ogarniaczy na YT ale nie widzę ani jednego powodu dla którego miałbym w to grać.

 

Survivale - głównie z tego względu że ten gatunek najlepiej smakuje jak gra się z kilkoma osobami w coopie/na jednym serwerze, a niestety nie każdy lubi takie gry więc ciężko mi znaleźć kilka osób które byłyby skłonne zaryzykować i pograć w grę z tego gatunku. Samemu tego nie widzę bo szybko mi się odechciewa szukania chuja w śmietniku żeby coś sobie wytworzyć. 

 

Symulatory sportowe/wyścigowe - próbowałem Asseto Corsy i owszem, wrażenia z jazdy na kierownicy są super ale ktoś musiałby mi dać naprawdę dużo hajsu żebym grał w takie gry w wolnej chwili. One są po prostu nudne.

 

MMO - nudny grind przez X godzin. :bad:

 

Gatunki, które od czasu do czasu ruszam jak trafi się coś interesującego:

Rogaliki - staram się próbować najgłośniejszych tytułów ale w większości przypadków odpuszczałem po kilku godzinach bo w ogóle nie czułem że robię jakikolwiek postęp nawet mając dobre runy. Jedyny rogalik który mi siadł swego czasu to był Isaac i go przemieliłem całkiem dobrze, nawet doszło do takiego momentu że nie musiałem sprawdzać co robią dane przedmioty bo już to wiedziałem od razu. A taki polecany przez ludzi Undermine wciągnął mnie na początku ale po kilku godzinach nie miałem dalszej motywacji do grania. 

 

Slashery - tutaj jest różnie. Większość kompletnie zlewam ale są takie gry jak God of Wary starsze czy DMC które akurat mi siądą z różnych względów, ale jak już siadam do jakiejś gry z tego gatunku to musi być ona co najwyżej na kilka godzin (6-8h) bo jak gram więcej to przestaje mnie bawić walka czyli w zasadzie wszystko o co chodzi w tego typu grach.

 

Przygodówki/Walking simulatory/HOPA - tutaj przede wszystkim musi trafić do mnie historia/setting i gra nie może być dłuższa niż 3-4h bo wtedy zaczynam odczuwać znużenie i zwyczajnie nie chce mi się dalej grać. Z walking simów podobał mi się Ethan Carter czy The Suicide of Rachel Fostera ale niedawno wydany Paradise Lost jest tak kurewsko nudny że ledwo godzinę wytrzymałem. Przygodówki od Amanita Design biore w ciemno, Oxenfree tak samo mi bardzo siadło ale Observer czy Irony Curtain tak średnio. HOPY to są tytuły bardzo relaksujące kiedy jest się zmęczonym po całym dniu więc lubię sobie coś takiego odpalić od czasu do czasu.

 

Horrory - tutaj sytuacja jest skomplikowana gdyż nienawidzę hororrów w których nie mogę bronić się przed przeciwnikami i w takie nie gram, wyjątkiem było Alien Isolation bo lubię to uniwersum. Jak horror trafia we mnie settingiem i da się walczyć z przeciwnikami zamiast przed nimi tylko uciekać to również się skuszę (np. Condemned). Jakieś Amnesie czy Outlasty odpadają z miejsca. 

 

Izometryczne RPG - tutaj dwie rzeczy muszą być żebym się zainteresował: wciągająca historia i/lub ogromne możliwości w kwestii dialogów jak np. w Pillars of Eternity czy Divinity: OSII. Nawet walka może być średnia ale bez tych rzeczy nawet nie myślę o daniu szansy. 

 

Strategie/RTS/Turówki - kiedyś miałem więcej czasu i chęci na siadanie do takich gier i grania po kilka godzin. Teraz takie tytuły mnie zazwyczaj szybko nużą lub przytłaczają mechanikami na początku a żeby mi się chciało ich uczyć musi mi podejść setting i dlatego chciało mi się grać ostatnio w dodatki do Age of Empires III ale do Civilization V, mimo bycia w bibliotece i chwalenia przez wszystkich dookoła, jakoś mnie nie ciągnie. Turówki są bardzo spoko ale tutaj dosyć często zaczynają mnie nużyć w późniejszej fazie gry, a w Gears: Tactics odpuściłem przez durne wymuszanie robienia misji pobocznych. 

 

Na razie tyle, jak coś mi się przypomni to dopiszę. 

Odnośnik do komentarza

A ja gram we wszystko. Z tym ze bardzo duzo zalezy od weny i po prostu ochoty na dany rodzaj gry. Np taki "Beyond", przy pierwszych dwoch podejsciach zasnalem i nie dalem rady. Za trzecim pyklo i czerpalem przyjemnosc z takiego cinematic experience. Bo po prostu mialem ochote na odrzucenie zrecznosci i spokojnym skupieniu sie na fabule.

 

Ale moj ulubiony gatunek to chyba jednak soulslike. Czyli 99% akcji i 1% fabuly w postaci nic nie mowiacej notatki na sraj.tasmie znalezionej za krzakiem na bagnach

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
17 minutes ago, Alastor84 said:

Tak sobie czytam opinie i okazuje się że dużo osób (w tym ja) nie przepada za symulatorami (wyścigi). Odnoszę wrażenie że więcej jest gier wyścigowych AAA nastawionych na symulację niż prawdziwego arcade. Szkoda. 

Nie do końca się zgodzę. Symulacyjne Assetto Corsa czy Project Cars są raczej niszowe na konsolach, z serii Forza, to mniej symulacyjny Horizon budzi ostatnio znacznie większe emocje niż Motorsport, The Crew to arcade, NFS arcade, ostatni Dirt też bardziej arcade... W Hotshot Racing chyba mało kto grał, a to już w ogóle czyste arcade (jest w passie). Jest tego trochę, a do tego na Nintendo wyszła przecież masa kartingów z Mario.

Odnośnik do komentarza

Łał, temat rzeka.

Generalnie wszelkiego rodzaju symulacje samochodowe omijam szerokim łukiem. Gdybym miał siedzieć i studiować technikę samochodową tylko po to by mnie nie zarzucało na zakrętach, odblokowywać części samochodowe i inne takie bzdety ugryzłbym konia w tyłek i czekał na kopyto. Zupełnie inaczej ma się historia moich doznań z arcade'ówkami. WRC2/3/4 na PS2 czy później Burnouty i Split Second wchłaniałem bez popity. I znów, nie podoba mi się koncept szukania wyścigów po mapie. Ot, jest menu, jest wyścig, którego jeszcze nie ukończyłem na pięć pucharków (czy jakikolwiek system not to ma) i jechane. Cały czas wierzę, że marka Burnout kiedyś wróci w dowolnej postaci.

Kolejne gry, których nie mogę zdzierżyć to wszelkie GTA. Grałem w trójkę, zmęczyłem ją ledwo co i to wspomagany przez młodszego brata, który przeszedł za mnie z 50% gry. Czwórkę próbowałem. Nie, dziękuję. Paradoksalnie RDRy uwielbiam. Może coś jednak jest z tą gangsterką współczesną co nie pozwala mi na imersję. Bardzo mi się podobał świat azjatyckiego świata kryminalnego w tej gierce, której tytułu nie pamiętam, ale coś chyba tam z 'dogs' było. Nie wiem, może coś ze mną jest nie tak.

FFy i wszystkie tego typu japońskie gierki olewam krowimi rzygowinami. Fabułę mam w pompie. Że niby rozbudowane? Pięknie zmontowane? Co z tego skoro ich pompatyczne kwestie, gameplay i cała otoczka odstręczają mnie stawiając między mną, a tymi grami ścianę nie do przebicia. I tu nie chodzi o wstręt lecz absolutną obojętność na ten nurt, spusty nad nim i co tam jeszcze.

Kolejne gry, które traktuję jak byłą dziewczynę sprzed 25 lat są heavyrainowe krówki ciągotki. Farenheit mi się podobał. Być może ze względu na setting, inwazję obcych i MOMENT, w którym się za to złapałem. Heavy Rain przemęczyłem choć ziew był wiernym kompanem. Przestoje, włączanie prądu, wyłączanie prądu, otwieranie szuflady...kuźźźwa, daj mi giwerę lub miecz w łapę i daj się cieszyć akcją.

Lubię dobrą historyjkę w grach. Bez pompatycznych mów, bez morałów, nauk, lecz z przesłaniem, które będę mógł sam zinterpretować i zaakceptować bądź olać. Dlatego gierki jak souls-like'i, DMC czy inne zawsze będą głęboko w moim serduszku. Jasne, że można w nich podłubać i poczytać lore, który może się okazać zaskakująco dobry (jak w Bloodborne chociażby), ale mi się po prostu nie chce. Najważniejsze czynniki w gierce to dla mnie: gameplay, dynamika, płynność rozgrywki i replayability. Reszta jest tylko upiększaczem. Coś co jest mile widziane, ale nie konieczne do zabawy.

Edytowane przez Yap
  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...