Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Po blisko 70 godzinach gry udało mi się wreszcie ukończyć Slay the spire wszystkimi 4 postaciami :obama:

 

Jedna z najlepszych karcianek w jakie grałem, a co najśmieszniejsze na początku odrzucił mnie design gry, ale po jakimś czasie wróciłem jak sprawdzałem gry z GP na telefonie i już wsiąkłem na dobre. Gra wymagająca, wymaga wypracowania określonej strategii dla każdej z 4 postaci, a przejście wszystkich poziomów daje ogromną satysfakcję :)

 

A co najlepsze, to ostatnio zapowiedziano nową czesć na co od lat się w ogóle nie zanosiło.

 

Spokojnie 9/10 dla fanów tego typu gier.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

The Excavation of Hob's Barrow na SD

 

Pixelartowa przygodóweczka. Fajna tematyka na angielskiej wsi jakoś między wojnami światowymi. Bardzo możliwe, że zainspirowana całkiem niezłym filmem The Dig (był na Netflixie) z 2021 r., czyli rok wcześniej niż gra.

 

Króciutka (poniżej 10h, a ja zwykle w grach mam +50% czasu niż inni) i łatwiutka (wystarczy wszystko obejść i wyklikać i rozwiązania się same pojawiają, byłem ze 2 razy przez dosłownie chwilę zablokowany pod koniec, ale to tylko dlatego, że myślałem, że rozwiązanie jest dużo bardziej skomplikowane niż było).

 

Bardzo kwieciście napisana, dialogi są najmocniejszą stroną gry. Czasem przegadana. Trochę cierpi na przesadne tłumaczenie wszystkiego.

 

Grafika jak od początkującego grafika, ale daje radę. Zbliżenia twarzy postaci, chyba niezamierzenie, dość przerażające.

 

Historia przyjemna, momentami całkiem mroczna, ale ogólnie miła i tylko trochę na serio.

 

Przy niezłej dbałości o szczegóły rażą niedoróbki, np. bohaterowie stoją i gadają w koszulach w strugach deszczu, szczególnie, że w innych scenach da się zrobić płaszcz i parasol.

 

Na Steam Decku chodzi bez problemów. Sterowanie nawet specjalnie zrobione i w pomocy pokazuje wszystkie przyciski SD poprawnie (nawet pisząc L4 i R4). Jedna zmiana, jaką zrobiłem, to że podkręciłem troszkę szybkość kursora myszy pod prawym touchpadem, dla mnie było za wolno.

 

6/10

20240417113230_1.jpg

Edytowane przez dominalien
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Korzystając z tego, że wylądował w GP, ukończyłem Evil West. Niby wiedziałem, na co się pisałem, ale początek wcale mnie nie zachęcił - absurdalna wręcz korytarzowość do punktu, w którym skrzynka na 20 centymetrów czy wręcz niewidzialna ściana nie pozwalają zrobić kolejnego kroku czy główna postać na tyle tępa, że w porównaniu do niej Marcus Fenix to specjalista od Heideggera. Zasadniczo to chodzi o to, że jesteśmy kowbojem bijącym wampiry pięścią z metalu i prądem, więcej tutaj nie trzeba, a patrząc na przebieg historyjki nawet nie warto, wiedzieć. Właśnie, ten Marcus wskoczył mi nieprzypadkowo, bo gra ma feeling wczesnej siódmej generacji. Jak się później okazało, nie jest to wcale wada.

 

Na przestrzeni tygodnia przeszedłem sześć etapów. Nie ciągnęło. Później jednak - może kwestia humoru, może gra robi się lepsza - wciągnęło i w trzy dni dograłem resztę. Przede wszystkim z czasem pojawia się więcej opcji - o ile początkowo gra się w to trochę jak w upośledzonego klona nowych GoWów (przy czym gra znacznie słabiej radzi sobie z obsługą postaci i kamery, kiedy postać gracza stoi pod ścianą), to z czasem kolejne bajery podbijają znacząco frajdę z walki, a Evil West umiejętnie korzysta z zasady, że zainteresowanie gracza można podtrzymać co chwilę podsuwając mu nowe narzędzia mordu. Szkoda co prawda, że gra w żaden sposób nie zachęca do tego, aby żonglować broniami czy ciągnąć długie kombosy, co podniosłoby miodność, ale i tak bije się kolejnych frajerów elegancko.

 

Poza tym biciem tak po prawdzie wiele tu nie ma - rzeczy, które zasługiwałyby na miano zagadek tutaj zwyczajnie nie ma, a urozmaiceń praktycznie brak. Z dwa razy pojedzie się wózkiem i z niego postrzela, no i tu się temat wyczerpuje. Same lokacje prezentują bardzo zróżnicowany poziom - "miejskie" są nijakie, natomiast pierwsza misja, w której podąża się tropem Edgara czy opera prezentują się bardzo przyjemnie. Na minus - ponownie poczułem się jak jakieś 15 lat temu - oczojebne łańcuchy sygnalizujące, gdzie mamy iść, co byśmy się nie zgubili. Ciekawostka - całkiem często gra pozwala wspiąć się na 50 centymetrów drewna i przez nie przejść (jest łańcuch), ale już nie zawrócimy (łańcucha nie ma).

 

Ogólnie to ta gra wpisuje mi się w typową grą Flying Hogów - to przyjemny tytuł o solidnych fundamentach, któremu brakuje jakiegoś dopieszczenia czy lepszej wizji jak wykorzystać niegłupie przecież rozwiązania. Z perspektywy osoby, która ograła wszystkie Shadow Warriory (pierwszy najlepszy), Trek to Yomi i właśnie Evil West mam wrażenie, że ciągle brakuje jakiegoś błysku, który pozwoliłby się przebić do czołówki. Cóż, liczę, że studio zrobi jeszcze swój przełomowy odpowiednik Wiedźmina ( ;) ), bo trudno mi im nie kibicować.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dzisiaj wjechał kolejny patch i udało nam się ukończyć w coopie Skinny and Franko Fists of Violence. Gdyby nie etapy strzelane i notoryczne bugi jakie się zdarzały to byłoby spokojnie 9/10. Gra stoi klimatem i brutalnościa, system walki też daje radę. Ogólnie teraz polecam, strach pomyśleć jak to chodziło na premierę. No i gra jest też trochę za trudna. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Super Mario Bros. 2

 

Sukcesywnie zaliczam klasyczne części Mario, odpalane na Switchu. Jak wiadomo (lub nie), dwójka, jaką znamy, to "przerobiona" na potrzeby zachodnich rynków, japońska gierka Doki Doki Panic. No i jak dla mnie czuć, że "coś tu jest nie tak". W sensie, że jakiś taki dziwny ten Mario. Ot choćby skupienie się na patencie z wyrywaniem różnego rodzaju bulw spod ziemi czy dziwne uniwersum i postacie, na czele z bossami (i powtarzającym się wielokrotnie starciem z Birdo). No i gra jest bardzo trudna i irytująca, zdecydowanie bardziej, niż SMB. Żeby było śmieszniej, prawdziwe SMB2 nie zostało pierwotnie wydane na zachodzie m.in z powodu zbyt wysokiego poziomu trudności, także aż jestem ciekawe, jak to tam wygląda xD. Tutaj już musiałem ratować się regularnym quick savem, bo inaczej bym po prostu odpuścił. Pomijając klasykę tamtych czasów, czyli małą liczbę żyć i brak save'a, to design leveli i rozłożenie przeciwników jest maksymalnie złośliwe, szczególnie na dalszych poziomach, i ścieżki trzeba zwyczajnie uczyć się na pamięć. Na pewno w tym kontekście zapamiętam "maski", które nas ścigają, gdy zabieramy klucze do zamkniętych drzwi xD. Ogólnie bawiłem się średnio, jakoś nie siadł mi ten styl rozgrywki, choć to nadal niezły platformer, wjeżdżający na ambicję. No i warto pochwalić spory postęp graficzny.

 

Aha, grałem w wersję z NESa, ale SMB2 było też dosyć popularne w edycji dedykowanej GBA (będącej konwersją edycji z SNESa, wydanej na składance Super Mario All Stars), wydanej jako Super Mario Advance (będące bodajże jednym z tytułów startowych, przynajmniej w Europie), notabene ta wersja to był mój pierwszy kontakt z SMB2 i wtedy dosyć szybko odpadłem.

 

Clipboard02.jpg.f06752da88532109b146dc95fc34dff1.jpg

 

Clipboard01.jpg.838a0bbb561d45b9d4eb2dfaef69266c.jpg

 

 

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 7
Odnośnik do komentarza

Fantasian
undefined

Skonczylem wczoraj Fantasiana po prawie trzech latach grania z przerwami :potter: (Na liczniku miałem 61,5 godziny, ale na pewno było więcej, bo gdy padłeś podczas walki z bossem, czas nie był naliczany od ostatniego zapisu/checkpointa. Próbowałem ubić ostatniego bossa chyba 5-6 razy, tracąc średnio 30-40 minut na każdą próbę.).
 

Fantasian to jRPG w starym stylu ‘fajnalowym’ z kilkoma ulepszeniami. Na przykład, zamiast ciągłych losowych spotkań, możemy zbierać przeciwników ‘do pudełka’ i rozpocząć walkę z 30-50 na raz. Dostajemy wtedy dodatkowe buffy do ataku, dodatkowe tury itp.
 

Walki z bossami zwykle polegają na tym, że jeśli nie czytamy poradników, musimy rzucić umiejętność ‘analyze’ i sprawdzić, na co boss jest odporny/podatny. Później obserwujemy schemat jego ataków i po przegranej zakładamy odpowiednie gemy/ekwipunek, które niwelują dane ataki czy statusy. Czasami to potrafiło zmęczyć, na przykład kiedy walczymy z bossem przez 20 minut, wszystko idzie dobrze, a nagle rzuca klątwę i skamienienie na nasze postaci (a nie mieliśmy odpowiednich gemów) i trzeba zaczynać od nowa. Oczywiście, łatwiejszych przeciwników ubijemy ‘na raz’.
 

Fabularnie jest dość standardowo, plus mocno ograny już motyw ‘multiwersum’, ale podany w przystępnym stylu. Historia całkiem mnie wciągnęła.
 

Graficznie jest ładnie i nietypowo, bo wszystko jest rozgrywane na dioramach. Lekkim problemem dla mnie był format obrazu na iPadzie, co przy streamowaniu na TV dawało spore pasy po bokach (ale wtedy dużo wygodniej grało się na padzie).
 

Gra ma wiele plusów, ale też minusów ‘starej szkoły’ jRPG. Jest też ekskluzywna na Apple Arcade, więc dostępność jest trochę średnia, ale jeśli ktoś posiada, to polecam.
 

PS. To chyba też ostatnia ‘duża’ gra Hironobu Sakaguchi + Nobuo Uematsu.


 

Odnośnik do komentarza

Skończyłem sobie Pumpkin Jacka. Miła aczkolwiek niczym niewyróżniającym się gra platformowa. Kupiłem ją w cenie lepszego piwa więc nie żałuje bo naprawdę dobrze się bawiłem przez te 4h+ robiąc sobie lvl dziennie. Grę w większości zrobił jeden chłop więc dla takich ludzi zawsze mam szacuneczek. Jakoś przed zagraniem miałem wrażenie że gra będzie zabugowanym crapiszonem ale zwracam jej honor bo nie natrafiłem nawet na jednego najmniejszego glitcha, sama gra też śmiga bez zarzutu przynajmniej na laktosach ale graficznie nie powala więc byłby przypał gdyby było inaczej.

Gameplayowo jak to w platfomówkach skaczemy i bijemy stworki, czasem dostając urozmaicenie w postaci mingierek albo etapów na szynach, no nic specjalnego ale jest to na tyle spoczko zrobione że da się przy tym dobrze bawić. Mój największy zarzut to lvle w których idziemy jak po sznurku, nie ma nawet minimalnej swobody, nawet znajdziek nie ma gdzie ukryć xD ( to nie przeszkodziło mi w tym żeby ominąć trzy :wujaszek:) Miła gra ale polecam ją tylko fanom medievila bo nie możemy sobie pozwolić na wybrzydzanie, reszta raczej niech sobie odpuści bo nic nie wniesie ta gra to waszego zagrajmerskiego życia no chyba że też dorwiecie ją za grosze i bardzo lubicie proste platformówki 3d w starym stylu.

?imw=5000&imh=5000&ima=fit&impolicy=Lett

?imw=5000&imh=5000&ima=fit&impolicy=Lett

  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
W dniu 16.04.2024 o 14:13, SnoD napisał:

Po blisko 70 godzinach gry udało mi się wreszcie ukończyć Slay the spire wszystkimi 4 postaciami :obama:

 

Jedna z najlepszych karcianek w jakie grałem, a co najśmieszniejsze na początku odrzucił mnie design gry, ale po jakimś czasie wróciłem jak sprawdzałem gry z GP na telefonie i już wsiąkłem na dobre. Gra wymagająca, wymaga wypracowania określonej strategii dla każdej z 4 postaci, a przejście wszystkich poziomów daje ogromną satysfakcję :)

 

A co najlepsze, to ostatnio zapowiedziano nową czesć na co od lat się w ogóle nie zanosiło.

 

Spokojnie 9/10 dla fanów tego typu gier.

 

To teraz proszę zacząć się wspinać aż do Ascension 20, bo tu z każdym kolejnym poziomem robi się coraz trudniej i niektóre taktyki albo i karty, które wcześniej były efektywne, przestają działać.

 

Ja już przegrałem blisko 600 godzin w Slay the Spire i choć nie gram w to tak regularnie jak kiedyś, to nadal trafiają się takie tygodnie, gdy gram tylko w to całymi dniami. To chyba moja ulubiona gra, więc jak widzę, gdy ja ktoś tutaj na forumku chwali, to mi się dobrze na sercu robi, hehe

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Cześć, to mój pierwszy post na forum.

Wzięło mnie ostatnio na całkowanie więc właśnie skończyłem, a właściwie splatynowałem :platinum: klasyczka GTA: Vice City.

Wcześniej zrobiłem III i muszę powiedzieć, że VC przy III to bułka z masłem. Po pierwsze dużo łatwiejsza jest fabuła ze względu na jej liniowość - nie trzeba się obawiać że zrobi się jakąś misję i inna zniknie. Oczywiście są pomijalne trofea w misjach, ale chronologiczność ich wykonywania nie ma już znaczenia. Po drugie wszystkie misje "społeczne" typu karetka do zrobienia są nawet po ukończeniu fabuły (spróbuj przejechać karetką w III obok Saint Mark's po ukończeniu GTA III - 2x dostaniesz z obrzyna od Włocha i wasted). I po trzecie, po prostu te wszystkie dodatkowe questy typu rampage, unique jumps są prostsze ze względu na poprawione sterowanie i nowe pojazdy (motocykle).

Naturalną siłą rzeczy by domknąć trylogię teraz zabieram się za klasyk klasyków - San Andreas. Ciekawe czy zamknę się w 70-80h :platinum:.

  • Plusik 9
Odnośnik do komentarza

Właśnie ukończyłem Dredge wbijając platynowy dzbanek numer 67 

ależ to była świetna przygoda, taki mega relaksujący tytuł, chyba że poziom schizy był za wysoki i główny bohater miał  niezły odpał :leo: ale to tylko na początku noce bywały niepokojące, jak już wjechały ulepszenia łodzi i inne szmery bajery to było z górki i nocne eskapady przestały być straszne, ale dalej grało się bardzo przyjemnie

Łowienie na duży plus, spora ilość ryb, krabów, krewetek i paluszków kapitana iglo dodatkowo z różnymi wariacjami  

grafika bardzo klimatyczna, nocą kolorki robiły wrażenie zwłaszcza w Stellar Basin 
Fabułka to w sumie nic odkrywczego, ale podobała mi się ta nutka tajemniczości 
świetny indyk o którym dowiedziałem się na forumku :hi:  
Widziałem że wiele osób tu zachwala Dave the diver i chyba to wpadnie w moje łapki między sesjami w Eiyudenka 

a Dredge polecam, chociaż w sumie każdy tutaj już to ograł :D

 

IMG_2983.jpeg

IMG_2986.jpeg

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Yakuza 7 Like a Dragon

 

To moja pierwsza ograna Yakuza i bardzo mi się podobała. Trochę przeraża mnie ten fakt z racji tego, że seria ma milion części i jeszcze mi się zachce skończyć je wszystkie. Co do samej gry, spędziłem w niej 52h i bawiłem się świetnie. Trochę tylko przeszkadzał mi grind w końcowych etapach, ale że walka siadła mi idealnie to nie męczyło jakoś za bardzo. Wymaksowałem biznesową minigierkę i zrobiłem prawie wszystkie substoriesy. Sama fabuła była spoko, chociaż często skręcała za bardzo w stronę telenoweli i miejscami przeginała (Mirror Man xD). Zestaw bohaterów też bardzo dający sie lubić, nikt mnie nie irytował, tylko Ichi czasami był za naiwny, ale ma dobre serduszko to mu wybaczam. 
Zabieram się teraz za Y0 i zobaczymy ile części skończę zanim dopadnie mnie przesyt. Mam pytanie co do długości tej gry, czy jest porównywalna czy jednak zajmie sporo więcej czasu? Bo patrzyłem na ilość substories i jest ich dwa razy więcej, jakoś ponad 100 xD

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
5 minut temu, Pupcio napisał:

Myśle że +-50h jeśli będziesz chciał zrobić fabułe, substoriesy i trochę się pobawić poza tym

To całkiem spoko czas, bo już myślałem, że trzeba będzie poświecić ok 100h. Jakby każda część zajmowała te 50h to może uda mi się je wszystkie skończyć. Chyba że dojadą mnie archaizmy Y3-Y5, bo nie wiem jak ciężkostrawne obecnie mogą być gry z PS3

Odnośnik do komentarza

Nieee myśle że właśnie na 7 i 0 mi najdłużej zeszło. Części z ps3 są bardzo ciężkostrawne i tak szczerze to nie polecam Ci w to grać chyba że serio złapiesz mega zajawke, ewentualnie sobie sprawdź y3 bo jest na okinawie i ma fajny klimacik ale to jeszcze 0, kiwi 1,2 przed Tobą

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
31 minut temu, Dandelion napisał:

To całkiem spoko czas, bo już myślałem, że trzeba będzie poświecić ok 100h. Jakby każda część zajmowała te 50h to może uda mi się je wszystkie skończyć. Chyba że dojadą mnie archaizmy Y3-Y5, bo nie wiem jak ciężkostrawne obecnie mogą być gry z PS3

Trójka potrafi być ciężkostrawna, bo ma najwięcej wspólnego z częściami na PS2, przede wszystkim walkę. 4 i 5 mają już fizykę walki raczej jak 0, do tego urozmaica ją granie różnymi postaciami (Akiyama krul). Trójkę bym ruszył i gdyby była zbyt ciężkostrawna to bym zrushował tylko główny wątek plus poboczny wątek Rikiyi, natomiast 4 i 5 bronią się fajnie także i dzisiaj. Możesz też spróbować Judgement - dwie części, "detektywistyczny" spin off Yakuzy, chodzi na silniku 6/Kiwami 2/Y 7. Lost Judgement, choć całościowo średnio mi się podobało, ma najlepszą walkę z całej serii.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
50 minut temu, Jukka Sarasti napisał:

Trójka potrafi być ciężkostrawna, bo ma najwięcej wspólnego z częściami na PS2, przede wszystkim walkę. 4 i 5 mają już fizykę walki raczej jak 0, do tego urozmaica ją granie różnymi postaciami (Akiyama krul). Trójkę bym ruszył i gdyby była zbyt ciężkostrawna to bym zrushował tylko główny wątek plus poboczny wątek Rikiyi, natomiast 4 i 5 bronią się fajnie także i dzisiaj. Możesz też spróbować Judgement - dwie części, "detektywistyczny" spin off Yakuzy, chodzi na silniku 6/Kiwami 2/Y 7. Lost Judgement, choć całościowo średnio mi się podobało, ma najlepszą walkę z całej serii.

Jeszcze mam 3 części zanim dotrę do Y3, potem może obadam właśnie Judgementy bo też mam je na oku i Y8. Może do tego czasu uda im się zrobić Yakuza Kiwami 3 i będzie po problemie ;)

Odnośnik do komentarza

Max Payne 3 - z niewiadomych mi przyczyn odpuściłem ten tytuł dwie generacje temu.To był błąd i to spory. No ale nadrobiłem teraz na Steam Decku i co mogę napisać? Piękny tytuł, gunplay bardzo fajny, klimat ciężki jak cholera 

Spoiler

(chlanie i ćpanie to wiadomo, ale kradzież organów, sceny z postaciami z amputowanymi kończynami czy spalenie typa żywcem nie zdarzają się jednak w grach na każdym kroku)

jestem zadowolony. Szkoda, że seria od tylu lat zniknęła.

 

Chcąc pozostać w takim depresyjnym nastroju sięgnąłem po dwa inne szpile, Na pierwszy ogień poszedł

Włóczykij - Melodia Doliny Muminków - czyli taki Max Payne ale z Muminkami.

Spoiler

Tak naprawdę to nie

Nie miałem pojęcia, że taka gra w ogóle istnieje, dowiedziałem się o niej z... recenzji w PE i się zdziwiłem, że takie coś zbiera pochwały. No ale dobra, drogie nie było, to kupiłem i okazało się, że GOTY 2024 jest już znane. Wspaniała gra, w której jednak generalnie nie robi się nic, poza chodzeniem i rozwiązywanie prościutkich puzzli. Dokładając do tego kiepski framrate powstaje zatem pytanie skąd więc zachwyty? Ano stąd, że klimat tego tytułu, postacie (Ryjek <3 ), styl graficzny i przede wszystkim warstwa audio (Sigur Ros) tworzą taką kombinację, że nie można się oderwać. Jest to o tyle łatwe, że całość trwa ok 4 godziny, ale gra jest wyceniona odpowiednio do dugości, więc nie mam pretensji, poza tym przynajmniej nie zdąży się znudzić. Teraz próbuję moje dzieci zachęcić do oglądania Muminków (na yt są odcinki z polskim dubbingiem, swoją drogą beznadziejnie się ten dubbing zestarzał), ale coś mi się zdaje, że w tej kwestii poniosę klęskę, więc pozostanie mi oglądanie samemu w łóżeczku, jak przystało na dorosłego mężczyznę. A skoro już udowodniłem swoje machismo to z rozpędu wziąłem się za kolejny ciężki temat, czyli...

 

Lost in play - 9,5/10, byłaby pełna dycha gdyby gra była dłuższa, a tymczasem jest to kolejny tytuł do przejścia za jednym posiedzeniem (co uczyniłem). Pięknie narysowana przygodówka a'la point'n'click z doskonałym humorem (nie zliczę ile razy parsknąłem przy niektórych gagach) i w 95% fenomenalnymi zagadkami (te 5% to takie które są fajne, ale nie rewelacyjne) i sympatyczną (z perspektywy dorosłego, który ma w domu dzieci w mniej więcej takim wieku jak rodzeństwo, które zagubiło się w świecie wyobraźni) fabułą. Bardzo żałuję, że cała zabawa kończy się tak szybko, bo napis końcowe ujrzymy po ok 4 godzinach, ale znowu - w promocjach ten tytuł chodzi za równowartość biletu do kina, więc każdemu polecam.

  • Plusik 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, janol napisał:

Lost in play - 9,5/10, byłaby pełna dycha gdyby gra była dłuższa, a tymczasem jest to kolejny tytuł do przejścia za jednym posiedzeniem (co uczyniłem). Pięknie narysowana przygodówka a'la point'n'click z doskonałym humorem (nie zliczę ile razy parsknąłem przy niektórych gagach) i w 95% fenomenalnymi zagadkami (te 5% to takie które są fajne, ale nie rewelacyjne) i sympatyczną (z perspektywy dorosłego, który ma w domu dzieci w mniej więcej takim wieku jak rodzeństwo, które zagubiło się w świecie wyobraźni) fabułą. Bardzo żałuję, że cała zabawa kończy się tak szybko, bo napis końcowe ujrzymy po ok 4 godzinach, ale znowu - w promocjach ten tytuł chodzi za równowartość biletu do kina, więc każdemu polecam.

Nigdy o tym nie słyszałem, a brzmi i wygląda pięknie. Leci na wishliste na Steam, dziękuje :lapka:

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, janol napisał:

Max Payne 3 - z niewiadomych mi przyczyn odpuściłem ten tytuł dwie generacje temu.To był błąd i to spory. No ale nadrobiłem teraz na Steam Decku i co mogę napisać? Piękny tytuł, gunplay bardzo fajny, klimat ciężki jak cholera 

  Pokaż ukrytą zawartość

(chlanie i ćpanie to wiadomo, ale kradzież organów, sceny z postaciami z amputowanymi kończynami czy spalenie typa żywcem nie zdarzają się jednak w grach na każdym kroku)

jestem zadowolony. Szkoda, że seria od tylu lat zniknęła.

 

Chcąc pozostać w takim depresyjnym nastroju sięgnąłem po dwa inne szpile, Na pierwszy ogień poszedł

Włóczykij - Melodia Doliny Muminków - czyli taki Max Payne ale z Muminkami.

  Pokaż ukrytą zawartość

Tak naprawdę to nie

Nie miałem pojęcia, że taka gra w ogóle istnieje, dowiedziałem się o niej z... recenzji w PE i się zdziwiłem, że takie coś zbiera pochwały. No ale dobra, drogie nie było, to kupiłem i okazało się, że GOTY 2024 jest już znane. Wspaniała gra, w której jednak generalnie nie robi się nic, poza chodzeniem i rozwiązywanie prościutkich puzzli. Dokładając do tego kiepski framrate powstaje zatem pytanie skąd więc zachwyty? Ano stąd, że klimat tego tytułu, postacie (Ryjek <3 ), styl graficzny i przede wszystkim warstwa audio (Sigur Ros) tworzą taką kombinację, że nie można się oderwać. Jest to o tyle łatwe, że całość trwa ok 4 godziny, ale gra jest wyceniona odpowiednio do dugości, więc nie mam pretensji, poza tym przynajmniej nie zdąży się znudzić. Teraz próbuję moje dzieci zachęcić do oglądania Muminków (na yt są odcinki z polskim dubbingiem, swoją drogą beznadziejnie się ten dubbing zestarzał), ale coś mi się zdaje, że w tej kwestii poniosę klęskę, więc pozostanie mi oglądanie samemu w łóżeczku, jak przystało na dorosłego mężczyznę. A skoro już udowodniłem swoje machismo to z rozpędu wziąłem się za kolejny ciężki temat, czyli...

 

Lost in play - 9,5/10, byłaby pełna dycha gdyby gra była dłuższa, a tymczasem jest to kolejny tytuł do przejścia za jednym posiedzeniem (co uczyniłem). Pięknie narysowana przygodówka a'la point'n'click z doskonałym humorem (nie zliczę ile razy parsknąłem przy niektórych gagach) i w 95% fenomenalnymi zagadkami (te 5% to takie które są fajne, ale nie rewelacyjne) i sympatyczną (z perspektywy dorosłego, który ma w domu dzieci w mniej więcej takim wieku jak rodzeństwo, które zagubiło się w świecie wyobraźni) fabułą. Bardzo żałuję, że cała zabawa kończy się tak szybko, bo napis końcowe ujrzymy po ok 4 godzinach, ale znowu - w promocjach ten tytuł chodzi za równowartość biletu do kina, więc każdemu polecam.

Włóczykij chyba nie miła jeszcze premiery na konsolach?

 

Lost in Play z tego co widzę z konsol tylko na switchu. Dzięki za polecajke! 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...