Skocz do zawartości

Deathloop


MBeniek

Rekomendowane odpowiedzi

Obejrzałem recke Quaza. 
Wygląda na kupsko mocne, choć mi nigdy Dishonored nie podchodziło tak jak i Prey od nich :notbad:
Wrogowie w tej recce wyglądali jak jakieś plastikowe żołnierzyki,w sensie jednolitego koloru. Ci co grają mogą to potwierdzić?
No masz jeden rodzaj przeciwników, którzy są jakimiś pomalowanymi manekinami, a przynajmniej tak wyglądają. W dodatku są strasznie słabej jakości, jakby im się tekstury nie wczytały. Najbardziej mnie rozwala to, że po zabiciu od razu znikają, ale inni i tak mogą zobaczyć jego "resztki", których my nie widzimy. Może po zapachu? Bossowie za to wyglądają już w miarę ok i można ich zabić po cichu, ale to tyle z plusów.
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Jordanensis napisał:

To świetna gra, żadne kupsko. To jest gra w którą trzeba zagrać by poznać jej walory i zrozumieć je. Zresztą średnia na meta jest bardzo mocna. 

Dishonored obie części to jedne z najlepszych gier dla mnie i Deathloop niema podejścia, ale jak ktoś lubi taki klimat jaki mamy w tej grze to na pewno się nie zawiedzie, że kupił. 

Może i macie racje :gayos:

Jak grałem w Dishonored to dla mnie już ta gra była słaba,graficznie,stylistycznie i gameplayowo. Może przez to,że zjadłem zęby na Bioshocku i Batmanach i nic nowego w niej nie widziałem. Każdy ma swój gust :notbad:

Edytowane przez Szajka
Odnośnik do komentarza

Ale Sony z Bethesda spartolili marketing tej gry. Od pierwszej zapowiedzi nie do końca było wiadomo czym ta gra chce być i jawiła się (przynajmniej mi) na wariację Dishonored z komponentem multi i roguelike. To tylko częściowo prawda ale ta gra to nie jest absolutnie roguelike ani multi. Bałem się, że Arkane chce eksperymentować i robi multiplayera na jednej mapie gdzie walczyć będzie ze sobą dwóch graczy w gameplayu Dishonored, z każdą nowością traciłem zainteresowanie i przejść grę planowałem dopiero za jakiś czas, ale kiedy ukazały się recenzje, postanowiłem brać od razu bo mówiły one jasno - to stare dobre Arkane. 
 

I bardzo się cieszę, że tak zrobiłem. To chyba (bo jeszcze nie wymaksowałem) najlepsza gra francuzów. Bardzo cenie Prey natomiast w rankingu ich gier stawiam wyżej wszystkie części Dishonored i Deathloop jest genialną wręcz kombinacją. Tak, jest powtarzający się jak w Dniu Świataka dzień, ale wszystko skonstruowane jest w ten sposób, żeby nie męczyć ciągłym graniem od początku i każdy loop przynosi jakieś zmiany i postęp w fabule. Jeden cykl tak naprawdę podzielony jest na 4 pory i nie trzeba wszystkiego grać cięgiem. Zginąć możemy w jednej lokacji 2 razy i dopiero za 3 wracamy do początku. Przez cała grę zginąłem 3 razy o jednej porze tylko raz, kiedy odblokujemy Shift (Blink z D2) i Nexus (Domino z D2) lub Aerher (niewidzialność, wykorzystanie ma podobne jak Bend Time z D2) to o smierć trzeba się postarać. Dodatkowo, gra zawiesiła mi się 2 razy w menu i musiałem ją restartować ale po powrocie grałem nie od samego początku loopa tylko od początku lokacji. Gdyby tego było mało to po zabiciu Julianny i wchłonięciu jej zwłok - ilość dopuszczalnych zgonów wraca do 2-óch. Jeżeli ktoś tak jak ja obawiał się roguelikeowych mechanik to może spać spokojnie, każdy kto przeszedł Dishonored tutaj tez da radę. 
 

Gameplayowo uwielbiam Dishonored 2 z dodatkiem, a w to gra się… bliźniaczo podobnie. Różnica jest taka, że jest tu większy nacisk na bronie palne ale poruszanie się, wertykalności map jest niemal identyczna. Nawet moce są bardzo podobne do tych z Dishonored. Gra, w którą po odpaleniu pograsz minutę i ze 100% pewnością jesteś w stanie wskazać studio, które je zrobiło. 
 

To co mnie najbardziej zaskoczyło - bo myślałem że będzie wręcz szczątkowa - to fabuła. To pełnoprawna gra singlowa, a mechaniki roguelike i multi to tylko ich urozmaicenie, ale nic co nie wpływa na przyjemność z pokonywania tego świata samemu i grania we własnym tempie. Ja nie spieszyłem się i przejście zajęło mi 17 godzin. Myśle że to bardzo dobry czas, zakładając że wszystko dzieje się na jednej mapie. Fabuła jest poprowadzona w taki sposób że chciałem ja odkrywać dalej. Główne postacie tego spektaklu, czyli Colt i Julianna są świetne, a relacje między nimi i to jak są odegrane to małe mistrzostwo. 
 

W zasadzie z minusów, które mogę wymienić to AI, które wydaje się gorsze niż w D2 i duży backtracking który może przeszkadzać wrażliwym na to osobom. Cała reszta to zajebisty szpil, który jest pretendentem to GOTY. 

 

Panowie z Game Passami. Za rok jak ta gra się w nim pojawi to ściągać i grać bo warto i to bardzo. Nie żałuje ani złotówki wydanej na Deathloopa. 

  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza
W dniu 23.09.2021 o 18:26, Patricko napisał:

Niestety im dłużej się w to gra tym jest coraz gorzej. Na siłę wymuszanie skakanie po tych samych mapach o różnych porach, do tego stopnia, że się już ulewa. Otwierasz sejf? Kolejny etap na innej mapy o innej porze dnia. Robisz krok? Kolejny na innej mapie o innej porze dnia. I tak w kółko... Jeszcze są momenty, że przeciwnicy dosłownie respią się ze ścian i wychodzą w nieskończoność (impreza Aleksia). Dorzucić do tego mega słaby system strzelania i mamy katastrofę. Jeszcze te kilka broni na krzyż z kilkoma modami na krzyż. Rozumiem gdyby to był indor, ale gierka za full cenę? Nie ma opcji.

Początkowo było fajnie, te zagadki i dochodzenie. Ale jak robimy to po raz setny na tych samych 4 mapkach to przestaje być fajne. No coś tu nie pykło i moja ocena zjeżdża do 5/10, a czuje że jak ukończe to będzie 3/10. Szkoda, bo sam zamysł i design bardzo fajny. Kupować tylko na własne ryzyko na jakiejś giga promocji.


Każdy ma prawo do własnej opinii. Jasna sprawa. Wiele gier jedni chwalą, inni niekoniecznie. Wystarczy przywołać do tablicy takie The Last of Us II, które od jednych zbierało 10/10, inni wystawiali 8/10, a jeszcze inni grający.... wiadomo.
RDR II, który szczyci się najwyższą średnią na poprzedniej generacji, też nie jest przez każdego kochany.

Jeżeli nie podoba ci się samo strzelanie, masz do tego święte prawo, bo to podlega subiektywnej ocenie i ciężko z gustem dyskutować, ale nie zgodzę się z częścią zarzutów.

Nie jest tak, że Wilki w rezydencji Dorseya wyskakują zewsząd w nieskończoność. Masz dwójkę przy bramie (rozmawiają z kobietą). Południe na dachu jest patrolowane przez kolejne dwie osoby. Od strony północy mamy siedmiu przeciwników (ich ilość zależy od tego ilu wizjonerów jest na imprezie). Przemowy wysłuchuje grupka przeciwników, a główny plac patroluje sześć osób. Piątka jest na pierwszym piętrze, a w piwnicy dialog prowadzi dwóch oponentów.

Ta arena zmagań jest największa i najcięższa przy tym. Należy pamiętać, że złoty eternalista może przywołać posiłki. Jeżeli się go ustrzeli, to agresorów nie powinno być więcej jak 40. Wiem, ponieważ zaliczyłem tę planszę kilkanaście razy na wiele sposobów. Od wyeliminowania po cichu tylko głównych przeciwników (więc doskonale znam rozmieszczenie każdego wroga), poprzez metodę na Rambo i uwierz, że da się ten plac w kilka(naście) minut cały wyczyścić bez obawy, że ktoś nadejdzie - przeciwnicy spoza rezydencji nie mają prawa wejść na jej obszar.

Jeżeli chodzi o bronie, to Colt ma kilkanaście różnych pukawek. Od pistoletów, poprzez strzelby po karabin snajperski. Są tu też takie indywidua, jak podwójne pistolety, które można połączyć w karabin. Jest różnorodnie i osobiście nie sądzę, by liczba kilkunastu narzędzi mordu była liczbą, na którą można narzekać, szczególnie, że Doom Eternal miał podobną ilość i chyba nikt krzywo na ten aspekt tam nie patrzył. Wybitny Bioszok miał ich dwa razy mniej i ludzie byli zachwyceni grą.

Też nie powinieneś psioczyć na powtarzalność. Tzn. możesz, ale chyba wiedziałeś, że to rogalik, a w tego typu grach chodzi o to by je zaliczać raz po raz. To trochę tak, jakbym chciał Dead Cells obniżyć ocenę, bo po każdym zgonie zaczynam w wiezieniu. :unknown:
A szkielet gry jest skonstruowany w taki sposób by odwiedzać kolejne etapy i popychać fabułę dalej.

Ja ostatecznie całą pętle robię obecnie nieco ponad 16 min. a pamiętam, że na początku zaledwie poranek w Kompleksie zajmował mi dobrą godzinę.

No szkoda, że ci nie siadło. Jeżeli chodzi o mnie, to mam opinię zbliżona do tej, jaką Voytec przedstawił i Bigby.
:platinum: już zdobyta, wiec jak znajdę chwilę, to opiszę co i jak z tym Deathloop, ale według mnie, tak na szybko - bardzo dobry tytuł. :good2:

 

W dniu 24.09.2021 o 00:04, Szajka napisał:

Obejrzałem recke Quaza. 

Wygląda na kupsko mocne, choć mi nigdy Dishonored nie podchodziło tak jak i Prey od nich :notbad:

Wrogowie w tej recce wyglądali jak jakieś plastikowe żołnierzyki,w sensie jednolitego koloru. Ci co grają mogą to potwierdzić?


Jak Dishonored ci nie spasował, to raczej nie masz tu czego szukać. Natomiast jeżeli chodzi o przeciwników, to racja. Wyglądają jakby wrócili z festiwalu kolorów.

Q0vQMFt.jpg

tFqhYn2.jpg

Ale też nie wszyscy są umorusani farbą. Ci jednokolorowi to strażnicy, którzy alarmują pozostałych. Tak zostali wyróżnieni, by graczom było łatwiej ich dostrzec.

Przyznam, że początkowo średnio mi podobał się ten zabieg stylistyczny, ale przywykłem i wręcz doceniłem to, że nie mam do czynienia z kolejnymi, klasycznie przedstawionymi żołnierzami. Choć zdaję sobie sprawę, że ta pstrokatość nie każdemu będzie odpowiadała.
 

Odnośnik do komentarza

oHmmloC.jpg


No dobrze. Jako, że ukończyłem Deathloop, to kila słów ode mnie.
 

Bardzo, ale to bardzo dobra gra.:good2: Swoistego rodzaju połączenie Bioshock Infinite z Dishonored, a to wszytko przedstawione w formie rozbudowanego rogalika. Rozkręca się co prawda niemrawo, ale jak już nabierze rozpędu, bawi na najwyższych obrotach.
 

Zacznę może od grafiki. Ta jest co najwyżej ładna. Raczej ma się wrażenie, iż gramy w tytuł między-generacyjny, który otrzymał 60 klatek, bądź w remastera pozycji z ósmej generacji. Mógłbym wymienić wiele gier, które mają znacznie lepiej wykonane modele postaci, jak i areny zmagań. Raczej nie ma tu nic czego Pro/One X nie ogarnęłyby w 1440p przy 30 k/s. Z drugiej strony większość tekstur prezentuje się dobrze, oświetlenie robi przysłowiową robotę, a jakby tak przyjrzeć się obiektom z bliska, to niczego im nie brakuje - no gdzie ostatnio tak dobrze wymodelowanego burgera widzieliście. :ohboy:


x7M1hge.jpg


Animacja to niby glorius 60 k/s, choć nie jest tak, jak Digital Foundry to przedstawiło i zdarza jej się w kilku momentach ostro przyciąć. Głównie na placu Dorseya nocą, gdzie urzęduje sporo przeciwników, cały teren jest ładnie oświetlony i jeżeli Colt zacznie bawić się swoimi umiejętnościami, animacja na chwilę klęka. Niemniej zdarza się to relatywnie rzadko i raczej w jednym miejscu o danej porze, wiec nie ma co psioczyć.
 

Do wyboru mamy trzy tryby graficzne i zdecydowanie rekomenduje ten nastawiony na wydajność. Rozdzielczość jest w nim niższa niż w dwóch pozostałych, ale gra wciąż wygląda dobrze, a jednak komfort grania w niemal stałych przez całą grę 60 k/s robi swoje. Tryb jakości grafiki oferuje wyższą rozdzielczość (i to rzuca się w oczy) oraz śledzenie promieni (i to także z miejsca widać), niemniej jak wypróbowałem go po trybie wydajności, to ała. Zupełnie jakby się pokaz slajdów oglądało. Jeżeli ktoś lubi, ok, ja jednak po spędzonych siedmiu latach w 30 klatkach na poprzedniej generacji nieszczególnie chcę doń powracać. Mamy jeszcze tryb pośredni. Niestety wypada on tak sobie. Rozdzielczość, to coś pomiędzy trybem wydajności i jakości, podobnie jak animacja. I o ile to pierwsze nie przeszkadza, tak granie z pływającymi 40-60 k/s mija się według mnie z celem. Widać to i rozgrywka na tym traci.
 

9Rhu8VV.jpg


Jeszcze lepiej niż grafika wypada sfera audio. Muzyka jest bardzo dobra i przypomina motywy ze starych filmów akcji. Natomiast gdy te radosne pląsy przerywa moment muzyczny, gdy nasz świat atakuje Juliana - świetna sprawa. Wszelakie wystrzały, cięcia, okrzyki też dają radę. Wiele pochwał zbiera polonizacja. Ja mam mieszane odczucia w tym aspekcie. Przeciwnicy brzmią znakomicie, głowni bohaterowie (którzy mają do wypowiedzenia najwięcej kwestii) teoretycznie bez zastrzeżeń, niemniej protagonista jest Afroamerykaninem. Z miejsca da się rozpoznać głos czarnoskórego i w oryginalnej wersji językowej Colt brzmi kapitalnie. Polski aktor głosowy choć odrobił pracę domową, to w porównaniu z oryginałem wypada .... (heh) blado.


Sama rozgrywka jest znakomita. Zapewne znacie jej szkielet. Ot budzimy się na plaży. Na wyspie Blackreef, na której się znajdujemy mamy do odwiedzenia 4 dzielnice. Każda z nich może być eksplorowana o 4 różnych porach dnia - poranek, południe, popołudnie, noc. Zmienia to ustawienia przeciwników, występowanie bossów (wizjonerzy) ich ilość oraz poszlaki, które odnajdujemy. Przykładowo w kompleksie znajduje się sejf, który rankiem jest zamknięty, a w południe jego zawartość jest już zabrana. W innej porze dnia w zatoce odnajdujemy zapiskę która zawiera szyfr. Wracamy z nim wczesnym rankiem do kompleksu i grabimy zawartość, która przykładowo pozwala na to by dwóch wizjonerów spotkać nocą na innej mapie.

Przez pierwsze 3 godz. gra się bez rewelacji. Nie znamy układów planszy, nie wiemy za co się tak po prawdzie zabrać, Colt nie ma żadnych umiejętności, bądź ma jedną, ale im dłużej gramy, tym frajda płynąca z rozgrywki jest znacznie większa. Zasadniczo pod koniec możemy dwójkę wizjonerów w kilka min. ustrzelić będąc niezważonym, bo wzorem serii Souls odkryjemy każde tajne przejście i doskonale poznamy układ wrogów.

Colt do dyspozycji ma całkiem przyjemny arsenał mordu. Strzelby, karabiny, broń biała, umiejętności specjalne (teleport, niewidzialność, łączenie przeciwników, by grupę zabić jednym strzałem). Wszytko można ulepszać za pomocą tabliczek i umiejętności, a jest tego sporo. Modyfikatory broni (szybkostrzelność, większy magazynek), bohatera (stalowe płuca, podwójny skok, błyskawice hakowanie), umiejętności specjalnych (zasięg teleportu, unieruchamianie przeciwników w powietrzu) i tak dalej. Pod koniec gry Colt to istna maszyna do zabijania.
 

Jeżeli na coś miałbym kręcić nosem to sama fabuła. Ni jak ma się do tej przedstawionej w przygodach Corvo Attano. Zwrot fabularny jest niesatysfakcjonujący, wręcz marny, a samo zakończenie przygody miałkie. Liczyłem na więcej. Niestety sama gra jest stosunkowo łatwa. Zdecydowanie brakuje tryby hard. Całości nie pomaga fakt, że tak tragicznej sztucznej inteligencji nie było w grach od czasu Mafii III.
Dwóch twoich oponentów stoi na balkonie w odległości trzech metrów od siebie. Ty jednemu z nich wbijasz maczetę w bebechy, on jęczy z bólu, a tamten nie reaguje. Nawiązujesz strzelaninę z siedmioma przeciwnikami, wchodzisz po schodach na półpiętro, a oni nie potrafią.:dunno: Mija kilkanaście sekund i rzucają "gdzie jest Colt, czy to był Colt" i przerywają pościg. Dramat.


wDUkDcb.jpg


Mnie Deathloop podobał się od pierwszych zapowiedzi i nie zawiodłem się. Dishonored podobało mi się bardziej, ale i przerwanie pętli czasu ma swój niezaprzeczalny urok. Z przyjemnością powrócę do niej, gdy już ukaże się na Serii X.
Gorąco polecam, żaden to mesjasz, ale z całą pewnością jedna z najlepszych growych pozycji bieżącego roku.


uuXNhcr.jpg


7/10 - grafika;
8/10 - audio;
8/10 - grywalność;

8/10 - ocena końcowa;

  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza

Pogrywam też w tego cudaka sobie. Trochę ryzykowałem bo Dishonoredy nie siedziały mi zwykle, ale tu mi idealnie pykło :D Także, niektóre opinie mówiące, że jak Dishonored nie siadł to nie ma tu czego szukać są dość błędne. Klimat jest zajebisty, cały setting, design i koncept miodzio. Strzelanie super, skradanko również. Nie przepadam za bardzo za skradankami, szczególnie kiedy coś spiernicze i jest mega rozwałka, która z tego co kojarze to w Dis kończyła się zwykle śmiercią. Tutaj uważam jest to trochę lepiej ogarnięte i można przeżyć praktycznie zawsze jak się zacznie strzelać, a nie uciekać. Kolejna fajna gra na plejke, lista gier na PS5 puchnie mi i trochę rzeczy do ukończenia jest xD Oby się udało do premiery Elden Ringa :D

Odnośnik do komentarza

Klimat gierki mi bardzo siadł. Dubbing też bardzo dobry. Jednak na razie jestem bardzo zdezorientowany w tej grze xd Kropnąłem już 4 wizjonerów. Wieczór przyatakuje parę zakochanych. Dobrze kminie, że jest tutaj dużo dowolności w kwestii wykonywania zadań, a i tak fabuła idzie do przodu?

Odnośnik do komentarza

I tak i nie. Każdą dzielnicę możesz odwiedzić o każdej porze. W każdej z nich o różnych porach dnia znajdziesz inne poszlaki i wykonasz odpowiednie, dostępne tylko na niej czynności. Zatem wybierając przykładowo kompleks za dnia, zawsze (no, do pewnego momentu) odnajdziesz jakiś element tej układanki. Niemniej po pewnym czasie będziesz musiał wykonać wszytko bardzo precyzyjnie, wykorzystując ciąg przyczynowo skutkowy, ponieważ pory dnia są 4 a wizjonerów znacznie więcej. Dobrym przykładem jest tutaj wspomniany romans - co, gdzie i jak zrobić, by ta dwójka pojawiła razem w tym samym miejscu.

Miłej gry i szampańskiej zabawy na przyjęciu u Aleksisa Dorseya. :headbanger:

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Już kumam wszystko. No z początku byłem zakłopotany, ale teraz już jest super. Grałem bardzo zachowawczo, ale nie ma co się czaić, a po zdobyciu i nasyceniu umiejętności, medalionów, tabliczek i spluw to już jest easy. Jedynie problem miałem w jednej misji gdzie nie można było używać tabliczek. 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

No dobra. Gierka prawie ukończona, bo się wkur na koniec i niechce mi się już powtarzać pętli, bo ginę na samym końcu, więc sobie zakończenie po prostu na youtube obejrzałem. 

Ogólnie bardzo dobra i pomysłowa produkcja. Muzyka, grafika też solidna. Fabuła też w sumie spoko plottwist ciekawy i się nawet nie domyśliłem

Spoiler

że Juliana to córka Colta

Minusy? Chyba tylko brak możliwości zmiany FOV na PS5 i strzelanie średnie. Leciałem shotgunem samym. 

Szkoda, że się nie sprzeda, bo zasługuje na bardzo dobrą sprzedaż. Takich pomysłowych gier własnie brakuje. Sony też mogło się bardziej postarać i wytłumaczyć czym ta gra jest, bo wielu pewnie myślało, że to online, a tu gra fabularna z malutką domieszką online, którą można wyłączyć. 9/10

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Deathloop

DEATHLOOP_20210917132913.jpg

Backstory

Z góry zaznaczę, że jest ogrom nieścisłości w określaniu tej gry. Spotkałem się z nazywaniem jej roguelitem, na co teraz mogę zareagować ogromnym XD

To nie jest w żadnej mierze rogalik. W żadnej. I swoje argumenty wysunę za chwilę poniżej. To w pełni fabularny FPS w duchu Dishonored (autorstwo Arkane zobowiązuje) i równie swobodny w doborze preferowanego sposobu rozgrywki. A może nawet bardziej.

 

Dlaczego to nie jest rogalik?

Bo kurwa nie.

Rozłóżmy to sobie.

Czym się charakteryzuje rogalik przede wszystkim? Losowością pola gry (mapa/przeciwnicy). W Deathloop mamy cztery poziomy, a każdy z nich możemy odwiedzić w trakcie jednej z czterech pór dnia (poranek, południe, popołudnie, wieczór). Czyli szesnaście wariantów. Rzecz w tym, że te warianty poza tym się już niczym nie różnią. Rozstawienie przeciwników o danej porze jest takie samo. Konstrukcja poziomu się nie zmienia. Główne wydarzenia i aktorzy spektaklu zawsze są na tym samym miejscu. Możemy własnymi działaniami nieznacznie wpływać na pewne aspekty, ale nie ma to zupełnie związku z losowością, raczej relacją przyczyna - skutek. Jedyna losowość jaka w tej grze jest, to randomowy loot, ale ten jeszcze z Diablo nie uczynił rogalika, prawda?

 

Czym jeszcze się charakteryzuje rogalik przede wszystkim? Odstraszającą świadomością, że po zgonie tracisz wszystko. I to tutaj również nie ma miejsca. To znaczy owszem, możesz stracić właśnie zdobytą pukawkę czy medalion, ale na tej samej zasadzie, co w każdej innej grze możesz stracić postęp, póki nie dotrzesz do z góry ustalonego checkpointu. Nie dążmy do absurdu, że skoro gra nie ma autosave po zdobyciu nowego uzbrojenia to już jest rogalikiem xd Tutaj checkpointy są, tylko rozstawione co poziom, a ten może trwać od 5 minut, do godziny, zależy co chcemy osiągnąć. Po wyjściu z mapy możemy swobodnie zapisać sobie zdobyte dobra "na zawsze". Wszystkie fabularne odkrycia i wskazówki zostają z nami na stałe już w momencie ich zdobycia, nawet jeśli za chwilę zginiemy.

 

A teraz zajmijmy się wreszcie grą.

Skoro krzywdzące mity mamy już za sobą, to czym ta gra jest? Silnie osadzoną fabularnie opowieścią o pętli czasowej. Zostajemy zrzuceni na wyspę Blackreef o poranku, wraz z północą wracamy tam ponownie. Ale to czego dokonamy w trakcie całego dnia zostanie z nami. Raz poznamy jakiś kod do drzwi czy sejfu? Ponownie nie będziemy zmuszeni go zdobywać. To każdorazowo nieco przyspiesza nasz progres. Możemy poświęcić cały dzień na zdobycie jakiejś informacji, ale w kolejnej pętli wykorzystamy tę wiedzę już o poranku, co otworzy nam nowe możliwości na resztę dnia. Osobiście jestem ogromnym fanem tematyki podróży w czasie (pętla czasowa w jakimś sensie jest tym samym), więc szybko połknąłem haczyk tej opowieści i zaintrygowany brnąłem od wskazówki do wskazówki. 

 

Nieuniknionym jest, że każdy gracz na początku będzie się czuł zagubiony. No nie ma chuja, by ktokolwiek czuł się swobodnie w tym natłoku wskazówek, postaci, wydarzeń. Więc krążymy po omacku. Ale w Deathloop cierpliwość popłaca jak w niewielu innych tytułach. Stopniowo klaruje się nam jasna ścieżka. Mamy kilka tropów do zbadania, ale gra dość opiekuńczo prowadzi nas za rękę, a kolejne informacje zaczynają się szybko układać się pewien szablon. I w mig łapiemy co musimy zrobić w kolejnej iteracji pętli, by popchnąć fabułę do przodu. Całkiem satysfakcjonujące doświadczenie, nie przeczę. 

 

Zaznaczę jeszcze raz - żadnych postępów nie tracimy. Ewentualnie loot, ale nawet jeśli zginiemy "po południu", to nie ma przymusu przebijać się przez "poranek" i "południe". Możemy od razu przejść do popołudnia. No rogalik jak chuj xd Naprawdę, gra w żądnej mierze nie stara się nawet kraść naszego cennego czasu. Bez obaw.

 

A fabuła?

No jest niezła. Nie urywa niczego, ale skutecznie napędza nasze działania. Kilka mniejszych, bądź większych twistów, ale też cała masa opcjonalnych sekretów wyjaśniających LORE gry. Relacja Colta z Julianną iskrzy i ich dialogi są kapitalne, muszę to zaznaczyć. Reszta Wizjonerów również ma swój niepowtarzalny charakter (czasem uroczo zabawny), który oczywiście możemy, a nawet powinniśmy wykorzystać na własną korzyść. To w jakimś sensie zachwycające, jak wraz z kolejnymi iteracjami pętli zaczynamy zauważać pewne schematy zachowań i w naszej głowie gracza układa się plan na "ostateczne rozwiązanie", czyli zabicie wszystkich siedmiu Wizjonerów w trakcie jednego dnia - rzecz początkowo wydawałoby się, że niemożliwa staje się satysfakcjonująco wykonalna i umiejętny gracz upora się z nią w czasie krótszym, niż początkowo zaliczenie tylko jednej pory dnia.

 

No i warto wspomnieć o świetnej stylistyce, bo ta mnie absolutnie urzekła. Wiele elementów gra tutaj niezależnie, ale razem tworzą całkiem przyjemną melodię. A i same melodie bywają niezwykle urokliwe. Niejednokrotnie zatrzymywałem się, by posłuchać nutek lecących z głośników, bo sama gra raczy nas tylko coraz bardziej wyrazistą (choć powtarzalną) melodią wraz ze zbliżaniem się do wroga (system wczesnego ostrzegania).

 

Całość w zupełności jest w stanie wynagrodzić poświęcony grze czas. Bo powtórzę - to w pełni wartościowa fabularnie opowieść. 

 

Jak się w to gra?

Ogólnie mówiąc - jak chcesz. Choć mimo wszystko preferowany jest tryb stealth, to metodą na Rambo również krzywdy sobie nie zrobisz. Tym bardzie, że przeciwnicy wybitnie inteligentni nie są, choć ślepymi idiotami trudno ich nazwać. Ale jeśli preferujesz bardziej skrytobójczy styl, to również szybko dostaniesz tutaj do tego narzędzia. Broń, akcesoria, moce, ich ulepszenia, coraz więcej otwartych ścieżek (dzięki znajomości kodów z poprzednich iteracji), no jest się czym bawić. 

 

Strzelanie? Całkiem przyjemne, choć pewnie rasowi FPSowcy będą kręcić nosem. Dla mnie - rasowego stealthowca - było ze wszech miar wystarczające, resonsywne i zadowalające. Choć głownie skupiałem się na sadzeniu headshotów. W połączeniu ze Splotem jeden strzał eliminuje kilku wrogów - duma gracza gwarantowana. 

 

Tylko cztery poziomy (w czterech wariacjach) rodzą oczywisty problem z pewną powtarzalnością. No nie dało się tego uniknąć przy takim założeniu fabularnym. Gdybyś Ty miał wielokrotnie przezywać ten sam dzień, to ile razy musiałbyś znosić samego siebie walącego sobie konia? Niemniej należy to upatrywać jako wadę, bo kiedy spędzasz na Blackreef kilkadziesiąt godzin gry, to przyłapujesz się na tym, że już niczym nowym Cię nie zaskakuje. Mnie całość zajęła ok. 30 godzin, ale jestem dość powolnym, metodycznym graczem. Niemniej wciąż byłem raczony nowymi dialogami między Coltem a Julianną, więc chyba limitu nie wyczerpałem.

 

Inną kwestią, na którą mógłbym ponarzekać, to pojawiająca się w losowych momentach Julianna, która ma za zadanie nam uprzykrzyć życia i nadać mu krztyny nieprzewidywalności. Rozumiem koncepcję, ale zazwyczaj nie wpływała ona pozytywnie na moje poczucie gameplayu. Inni gracze (bo w Juliannę mogą się wcielić inni gejmerzy) nie zawsze podejmowali walkę fair, kampiąc czy w ogóle chuj wie o co im chodziło. Z kolei Julianna-AI (tryb offline) trzymała się schematów i jej żywot zazwyczaj kończył się serią z odpowiedniego karabinu, albo miną, która wypierdalała ją poza mapę (loot przepada, ale na pewnym etapie chuj z nim). No nie mogę tego elementu ocenić pozytywnie.

 

Cała reszta to cymes. Poziomy szalenie mi imponują swoim projektem, zawsze gdzieś czai się jakieś tajemne przejście, półka pozwalająca prześlizgnąć się niespostrzeżonym, zakraść się. Otwarte okna skrywają warte uwagi dobroci, czajenie się na gzymsie potrafi przynieść sporo zysku. Elastyczność stylu jest ogromna. Wątków i sekretów do zbadania jest mutum. Całość cieszy oko i ucho. Czego chcieć więcej?

 

 

W ramach podsumowania, czyli TL,DR.

Gra nie ma absolutnie NIC z rogalika. Myląca łatka roguelite to krzywdząca fasada, bo Deathloop oferuje w pełni fabularne doświadczenie, choć na ograniczonej przestrzeni i czasie.

Czy polecam?

Tak.

Gdyby to kogoś.

  • Plusik 6
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

@SpacierShark123 po ukończeniu misji "Wszechobecność" (początek gry) masz możliwość nasycenia broni, tabliczek, umiejętności dzięki rezyduum. To co nasycisz zostaje już z Coltem na stałe (chyba, że odsprzedasz daną rzecz). Dlatego też nie do końca zgodzę się z opinią, którą przedstawił Kmiot - że gra nie ma nic z rogalika. Zarówno w Dead Cells, czy Curse of the Dead Gods, podobnie jak w Deathloop zaczynamy niemal goli i wsoli. Podczas kolejnych przejść zbieramy dany surowiec (komórki, czaszki, rezyduum) i z gry na grę stajemy się lepsi, a nasza postać z każdą dobrze wykorzystaną śmiercią jest potężniejsza. :drag:
Jeżeli odnajdziesz coś naprawdę wyjątkowego (pistolet Trybunał mający tłumik) z miejsca nasilaj surowcem taki przedmiot/umiejętność.
Warto podczas gry zbierać jak najwięcej rezyduum.

@cotek to co opisał Patricko jest bardzo dobre i bardzo pożyteczne.

Przeskok (shift) podobnie, jak w znakomitych Dishonored (tam nazywało się to "mignięcie), to absolutna podstawa. Umożliwia ci to teleportację w wybrane miejsce. Dodać należy, że umiejętności mogą być (i powinny) ulepszane. Dzięki temu taki teleport można wykonać na większą odległość i może być też wykonany z powietrza, wówczas eksploracja danej areny zmagań jest szybsza i przyjemniejsza.

Karnekineza (karnesis) wypada z Aleksisa w posiadłości Dorseya (Updaam nocą) - dzięki niej możesz odrzucać wrogów lub zawieszać ich w powietrzu na kilka sekund.

Amok (havoc) powoduje, że Colt jest znacznie wytrzymalszy i zadaje większe obrażenia (dobre do bezpośrednich starć). Odwiedź pannę Zborowską, a zdobędziesz umiejętność (ale na randkę przyjdź ze strzelbą, a nie z czekoladkami). :shotgun:
Splot (nexus) to nagroda za kwiaty z ołowiu przeznaczone dla Hariet w Zatoce Karla. Bardzo dobra umiejętność, która łączy nawet siedmiu przeciwników - wówczas jednym strzałem powalasz grupę oponentów.

Eter (aether) - załącza ci kamuflaż a' la Predator. Posiadacz Egor Serlink w Kompleksie. Szalenie przydatna opcja, szczególnie w początkowej fazie gry, gdy nie jesteśmy zbyt potężni. Gra jest relatywnie łatwa, więc nie ma się co obawiać pociągając za spust, ale w pierwszych 3-4 godzinach zabawy nie ma co odwiedzać posiadłości Dorseya dla przykładu (od groma Wilków), więc niewidzialność się przyda.

Dodam, że warto ustrzelić Julianę, gdyż z niej także wypadają umiejętności i niemało rezyduum. Więc może być tak, że zanim weźmiesz się na dobre za wizjonerów, będziesz miał co najlepsze.

Warto nadmienić, że każdego wizjonera można załatwić w oryginalny sposób, unikając zapoznania ich z naszymi pociskami. Podobnie było z bossami w Dishonored. Nie będę oczywiście zdradzał szczegółów, ale zbieraj informację w grze, uważnie wszytko obserwuj, a otrzymasz taką możliwość. 

Ja raz przeszedłem całą pętlę będąc niezauważonym przez nikogo, likwidując tylko w specyficzny sposób główne cele (tzn. przykładowo trujący gaz zrobił to za mnie). Jest nawet za takie podejście osiągnięcie potrzebne do :platinum:

Na zakończenie podpowiem jeszcze aby zdobywać odpowiednie bronie i tabliczki gwarantujące stosowne ulepszenie.
Wizjonerzy często upuszczają broń specjalną (uzi, które dodaje ci energii, gdy strzelasz do przeciwnika - proszę bardzo).
Polecam strzelbę Strelak 50-50 dopakowaną tabliczkami zwiększającymi szybkostrzelność. Gra oferuje także legendarny oręż mordu.
Należy zająć się bonusowymi misjami. Sepulchra Breteira to dla przykładu kapitalny karabin snajperski, a jedną z  najlepszych broni jest pistolet Trybunał wyposażony w tłumik.









 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc temu...

Zabiłem murzynkę pierwszy raz i zdobyłem ten medalion teleportu, używałem go do czasu aż padłem w innej misji. Teraz w menu wybieram go sobie do ekwipunku i nie wiem jak mam go wywołać w grze, wcześniej był tam gdzie granat i krótkofalówka. Coś robię źle czy tak ma być?

Jestem w momencie gdzie zabiłem babę naukowca - pierwszy mój cel. 

Odnośnik do komentarza
56 minut temu, Pure Bladestone napisał:

Zabiłem murzynkę pierwszy raz i zdobyłem ten medalion teleportu, używałem go do czasu aż padłem w innej misji. Teraz w menu wybieram go sobie do ekwipunku i nie wiem jak mam go wywołać w grze, wcześniej był tam gdzie granat i krótkofalówka. Coś robię źle czy tak ma być?

Jestem w momencie gdzie zabiłem babę naukowca - pierwszy mój cel. 

Musisz go nasycić rezyduum, żeby został do następnej pętli. Jak i broń itp. Ale możliwość nasycenia dostanę się chyba po zabiciu chyba właśnie pani naukowiec.

 

Ja jestem pod koniec i trochę gra ni się nuży. Fajne są złote bronie (gdzie ten tłumik?), ale za dużo powtarzania, postacie nudne trochę. Fajnie się gra, strzela, kombinuje, ale jakoś mega nie wciąga jak na początku. Został mi lead co do Juliany i wykminienie jak wszystko na raz zgrać.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dobra post pod postem, ale trudno.

Fajne zakończenie. W sumie jest kilka, ale mówię o kanonicznym imo. Ciekawie sklejone, trochę niedopowiedzeń.

Plus

Spoiler

Jak rozumiem całość dzieje się w uniwersum dishonored (grałem tylko trochę w jedynkę).

No smaczne to było, ale kilka powtórzeń i nawalania się niepotrzebnego było.

Arcane jednak ma nadal to coś!

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Dla mnie ta gra to jeden wielki zawód, słaba eksploracja, słabe strzelanie, wtórność, tak naprawdę jeden sposób na zrobienie pętli i zabicie "bossów" (a ich zabijanie jest niczym nieumotywowane), głupie AI; gra ratuje się w zasadzie tylko ciekawym klimatem i niczym innym. Najsłabsza gra od Arkane, SkillUp w recenzji powiediał wszystko - ta gra to Prey Mooncrash, ale sporo słabszy.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Fakt, że 10/10 to nie jest, ale mimo wszystko wkręciłem się totalnie i ostatni tydzień cisnąłem po nocach (@balon widziałem, że martwiłeś się o mnie, żyję :*).

Na początku nie wiadomo o co chodzi, jest się słabym i zagubionym. Potem stopniowo następuje odkrywanie mocy, ekwipunku, praw rządzących wyspą i pętlą, poznawanie motywacji poszczególnych wizjonerów i Julianny. Fabularnie mi siadł bardzo klimat Dnia Świstaka i tej bezkarności w działaniach.

 

Gameplay to w zasadzie Dishonored. Instynktownie zacząłem robić build pod stealth (mój ostatni run był z Eterem, Splotem + amulety podnoszące regenerację Mocy i czerpiące Moc ze zdrowia), chociaż gra jest dobra również pod rozwałkę bez żadnych kar do reputacji czy coś. Eksploracja mi bardzo podpasowała - za każdą pętlą starałem się podchodzić nieco inaczej (frontowymi drzwiami, pod nogami przeciwników, po dachach ze snajperką). Teraz już po przejściu spróbuję wyekwipować się pod rozpierduchę (Amok + Karnekineza + dużo zdrowia, pancerz).

 

AI jest klasycznie durne - podczas alertu lecą jak muchy na odstrzał, ponadto mimo że mnie widzieli, to głupio gadają między sobą "better not be Colt..." (nie, wielki czarny facet, który właśnie do was strzelał z 5 metrów i zniknął, to pewnie nie on). Walki z naszą nemesis dodają trochę emocji i elementu niespodzianki, ale miałem ją cały czas sterowaną przez AI, nie chciałem się wkurzać, że będą na mnie wpadać prawdziwe typy i będę na strzała w trakcie dłuższego questa xD Chociaż teraz chętnie spróbuję tego trybu co gramy sami Julianną i upoluję kogoś (btw, jak tu działa skill matching - mogę trafić na totalnych noobków w grze czy raczej dopasowane to jest jakoś ewkipunkiem/czasem gry etc?)

 

Ciekawe, że to co normalnie nazywalibyśmy powtarzalnym ("przejdź 3 razy by coś widzieć/zdobyć") tutaj stanowi główny trzon. Rób runa, zbierz łupy, moce, naładuj je rezyduum, odkryj jakąś nową wskazówkę i od nowa, aż nie ustawimy sobie bossów pod finalnego runa. Ten wyszedłby mi za pierwszym razem, ale wczoraj w nocy tak spieprzyłem, że aż się wściekłem - mianowicie po wybiciu wszystkich na imprezie, instynktownie zacząłem wracać w kierunku wyjścia i wlazłem do tunelów zamiast do rakiety xD I patrzę jak to ciele, że mogę tylko przewinąć do poranka xdd Powtórzyłem cały ostatni run w godzinę na speedzie bo chciałem już to domknąć, ale zakończenie (-nia) mnie zawiodło. Jeden dialog, krótka scenka i w sumie nie bardzo wiadomo co się dalej potoczyło.

 

Dla mnie ogólnie rewelka, chcę jeszcze parę sesyjek pocisnąć, a zwykle po ukończeniu gry odkładam.

 

 

edit:

z tym multi coś nie teges, szukanie gry trwa już z 10 minut i nie ma kogo najechać. Cztery próby, trzy disconnecty, jedna walka, 30 min stracone. Nie bardzo.

Za to run w singlu z Karnekineza i Amokiem to rzeźnia w porownaniu do stealtha :obama: W necie naczytalem się, ze to Splot jest przepakowany, a Kineza obszarową rozwalcowałem cała imprezę Aleksisa w kilka minut. Świetny gameplay, można się rozerwać.

Odnośnik do komentarza
  • 7 miesięcy temu...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...