Skocz do zawartości

Final Fantasy XVI


Rekomendowane odpowiedzi

11 minut temu, wet_willy napisał:

Dla niektorych to jest podobno gra zycia @Dahaka 

Dla mnie to wciąż jedna z 549 najlepszych gier życia. 

21 minut temu, KOMARZYSKO napisał:

Finałowy boss z dlc to momentami taki ro(pipi) na ekranie, że nie wiadomo na co się patrzeć emoji16.png nagroda ze niego bardzo fajna, przyda się na ng+ final fantasy. Samo dlc bardzo krótkie i niekoniecznie warte tych 40+ zeta.

Mam nadzieję, że się przyda na ostatnie DLC z Leviathanem, NG+ to raczej nigdy nie zrobię :)

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc temu...
39 minut temu, Banan91PL napisał:

70 procent kampani i mam dosyć jakoś się zmuszę na easy żeby to dokończyć ale mogłaby być krótsza o 10h

Co Ty tam na easy chcesz pograć :D? Na normalu praktycznie nie da się zginąć, zamiast przyśpieszyć sobie to zafundujesz sobie nudę, bez sensu. 

Jedynie bossowie z sidequestów i ten z pierwszego DLC coś więcej sobą prezentują, w sensie trudności gry na normal. 

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...
W dniu 28.08.2023 o 11:27, smoo napisał:

Final Fantasy to jedna z moich ulubionych serii od czasu pierwszego kontaktu z cudownym FF7 w 1997 roku. Na "szesnastkę" czekałem z umiarkowanym optymizmem, który jednak został srogo podsycony tuż przed premierą za sprawą świetnego dema i hype'u wykreowanego przez social media. Wleciała zatem edycja deluxe day one z myślą, że to będzie legenda serii i tytuł kultowy za te xx lat.

 

Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te nadzieje. Grę skończyłem (a raczej, zmęczyłem) po prawie 2 miesiącach... Ten jeden fakt w dużej mierze mówi o tym tytule wszystko.

 

Ale żeby nie było, wypadałoby napisać coś więcej, przejdźmy zatem do konkretów. Będzie dość chaotycznie, ale chciałbym przelać myśli na gorąco po ukończeniu, także z góry sorry za strukturę posta. Wrzucę całość w spoiler, bo będzie sporo tekstu.

 

 

  Pokaż ukrytą zawartość

Demo pokazało wycinek z najlepszej części gry, czyli jej pierwszej 1/3. Już od początku czuć tutaj mocną inspirację Grą o Tron, zadbano o szczegółowe przedstawienie tła historyczno-fabularnego dla świata Valisthei. Jest brutalnie, jest dojrzale i szokująco.

 

Niestety, z każdą godziną gry para uchodzi. Miało być epicko, miało wyrywać z butów i zapadać w pamięci. Tymczasem jedyna epicka scena walki jest tuż po prologu (Tytan vs Shiva), a potem do końca gry nie ma nic. No, jest jeszcze krótkie CGI z Odynem i Bahamutem, które nie ma za wiele sensu ale o tym później.

 

Historia ma kilka świetnych postaci drugoplanowych (Cid, Kupka, Benedykta), lecz co z tego skoro

  Pokaż ukrytą zawartość

praktycznie po kilku godzinach wszyscy z nich zostają uśmierceni i ich potencjał zmarnowany?

 

Ogólnie historia w wielu miejscach nie trzyma się kupy a niektóre motywy są wrzucane na szybko, a następnie kończone. Np cały motyw z 

  Pokaż ukrytą zawartość

matką Rosfieldów i potem dzieciakiem - przyrodnim bratem Diona

 

Wyraźnie chcieli tu upchnąć wątki inspirowane GoT i rozbudowujące fabułę, lecz czuć w tym wszystkim taką bylejakość, jak by zabrakło pomysłu lub czasu by to rozwinąć.

 

Świat miał być wielki i rozbudowany, lecz jest pusty nudny. Cały kontynent to kilka korytarzyków łączących większe pola/jaskinie, gdzie z jednego końca "kontynentu" na drugi jedzie się 3 minuty. Cesarstowo Sanbreque to wielki zamek (którego nigdy tak naprawdę swobodnie nie zwiedzimy), duża łąka i parę mniejszych lokacji z paroma chatami na krzyż. Gdzie tu jest ta epickość, gdzie mieszkają ci wszyscy ludzie, gdzie są jakieś pomniejsze miasta?

 

Waloed to samo, przez prawie całą grę mówi się o potężnym imperium na Popiele, a jak przychodzi co do czego to tylko kupa skał, mała spalona wioska i pustawe zamczysko wyjęte żywcem z Dark Souls.

Dhalmekia? Wielka pustynia na której nie ma nic ciekawego, a na środku małe miasteczko-bazar, plus 2 osady miedzy skalnymi korytarzami.

Za czasów FFXIII narzekano, że świat to korytarzyk i nie ma w nim miast a tutaj jest niemalże to samo.

 

Eksploracja świata nie istnieje, nie ma żadnej zachęty by zwiedzać te lokacje, itemy które są rozsiane w skrzyniach czy iskrzące znajdźki to jakiś żart (5gil do podniesienia, gdy zwykły potion kosztuje kilkaset gil??), szkoda czasu na zbieranie tych śmieci. Randomowe walki się po prostu omija bo też szkoda na nie czasu (sprowadzają się do żmudnego napyerdalania gąbczasych wilków). W dodatku obecność obelisków teleportacji kompletnie zabija jakąkolwiek potrzebę przemierzania tych lokacji. Swoją droga, sama ich istota jest idiotyczna i jest jedną z tych rzeczy które mocno zaburzają logikę i immersję świata. Bohaterowie dosłownie teleportują się po całym świecie w mgnieniu oka na potrzeby gameplayu, ale żeby dostać się gdzieś w kontekście fabularnym to trzeba użyć statku, zrobić wielką ekspedycję albo inne cuda na kiju. No kompletnie kładzie to wiarygodność świata.

 

No i do tego te nieszczęsne zadania poboczne. W zasadzie cała gra to symulator fetchquestów przerywanych od czasu do czasu wątkiem fabularnym. Przez całą grę ma się wrażenie, że te dwa elementy gry (sidequesty i główna oś fabularna) były robione przez 2 różne ekipy i na końcu ktoś próbował to wszystko złożyć do kupy, niestety skutek jest mizerny.

Same sidequesty sprawiają wrażenie stworzonych według jednego szablonu w jakimś RPG-makerze. Pogadać z jakimś NPC, udać sie do lokacji X, tam bedzie walka z jakimś randomowym mobkiem. Następnie powrót do zleceniodawcy, jakaś wzniosła moralizatorska gadka i koniec. Czasami powtórz punkt 2 i 3. W nagrodę otrzymujemy jakiś bezwartościowy itemek.

Niektóre z tych side questów opowiadają nawet ciekawą historię, niestety ich realizacja żywcem wyjęta z MMO kompletnie je rujnuje, nawet fakt że są w całości zdubbingowane nie pomaga. NPC są niejakie, szczerze nie pamiętam nawet ich imion (nawet tych "większych" jak burdelmama z Sanbreque czy ten koleś w turbanie na pustyni). Gdyby chociaż pokuszono się o jakąś sensowną reżyserię tych sidequestów, ale niestety dostajemy stojące kukły bez wyrazu z 4 animacjami na krzyż. W dodatku postaci poboczne mają chyba 3 aktorów głosowych na krzyż, którzy mimo modulacji głosu nie są w stanie pozbyć się wrażenia że wciąż gadamy z tym samym/podobnym generycznym NPC z kiepskiego MMO. No dramat.

 

Natomiast największa bolączka gry związana z historią, to tragiczny pacing. Bezmyślnie, idiotycznie wplecione sidequesty pomiędzy wątki główne. W jednej chwili ważą się losy królestwa, Clive który przed chwilą toczył epickie starcie w postaci Ifryta z Tytanem, niszcząc przy tym pół królestwa, nagle zajmuje się problemami wieśniaków i leci na drugi koniec kontynentu po czosnek albo garść ziemi dla ogrodnika. Serio? Przywódca banitów, wielki Cid nie ma nic lepszego do roboty?
Największy absurd jest pod koniec gry, gdy ważą się losy świata i trzeba natychmiast udać się w punkt X lub kogoś uratować, ale chwilunia piękny kawalerze! Właśnie jest 10 innych problemów do rozwiązania. Udaj się na drugi koniec kontynentu zabić wiwernę, bo inaczej cośtamcośtam. To nic, że lada chwila wydarzy się katastrofa na skale globalną, jakiś chłopek ma inne przyziemne problemy wymagające interwencji najpotężniejszego człowieka na tym świecie. Widać jak na dłoni, że te sidequesty były dorzucone trochę na siłę, żeby rozbudować bardziej lore, no ale nie pykło to od strony realizacji.

 

Lecimy dalej, system walki. Na początku obiecuje złote góry, ale szybko staje się nudny i prostacki. Umiejętności jest mało, a ograniczenie do jedynie 3 zestawów naraz to porażka. Dużo już napisane tutaj w temacie o problemach systemu walki, więc nie ma sensu się rozpisywać. Całość ogranicza się do wybrania schematu skili i odpalaniu ich w danej kolejności, a w oczekiwaniu na cooldown robimy uniki i maszujemy kwadrat. Od pewnego momentu już nawet nie bawiłem się w ustawianie skili i zmiany eikonów, bo mi sie nie chciało, a nowe umiejętności były po prostu nieciekawe (szczególnie bahamut ssie mocno). Jedynie Odyn był w miarę spoko. FFVIIR mimo podobnych założeń, był o niebo ciekawszy, nawet klepanie trash mobków dawało radość i satysfakcję. W FFXVII cała "trudność" polega na tym, że przeciwnicy to gąbki z milionami HP, a ich bicie to nuda i katorga. Przekłada się to też na idoityzmy fabularne z wiązane z tymi nieszczęsnymi zadaniami pobocznymi. Clive, najpotężniejszy człowiek na świecie który posiadając potęgę kilku eikonów potrafi rozpyerdolić w drobny mak góry i miasta, nagle musi zająć się jakimś wilkiem czy innym chocobo, polerując go tym swoim patykiem i najpotężniejszymi skillami eikonów 10 minut, najlepiej w towarzystwie 2 innych dominantów. :facepalm: Ja pierdole, jakie to jest słabe.

 

Kolejny grzech fabularny, to idiotyczny power-level bohaterów. Wspomniana wyżej sytuacja, gdzie potężny Clive męczy się z byle wilkiem czy innym mobkiem by obronić miasto przed atakiem, a tymczasem na drugiej flance takie same moby na luzaku odpierają jacyś wiesniacy wyposażeni w widły i zardzewiałe miecze :kekw:. No nie można brać takich momentów na poważnie, takie rzeczy masakrują immersję i obnażają nieudolność w opowiadaniu historii.

Z innych głupotek, niby wszystkie Eiokny są równie potężne, ale taki Odyn potrafi jednym cięciem rozpierdolić dosłownie wszystko i wszystkich na świecie, to wytłumacz mi ktoś jakim cudem cios ten przeżył Clive? Po co te szopki z walką z Bahamutem czy Shivą, skoro oni nie mogli mieć żadnej szansy w tym pojedynku? Jakim cudem Barnabas nie zawładnął jeszcze całą krainą Valisthei, gdzie praktycznie nie ma siły która mogłaby się mu przeciwstawić? Głupoty, głupoty i jeszcze raz głupoty.

 

Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to oprócz Clivea, Joshuy i Cida, reszta jest kompletnie nijaka. Najbardziej boli to w przypadku Jill, gdzie w każdym FF główna heroina była mocno narysowana i charyzmatyczna. Na ich tle nasza szarowłosa panna wypada bardzo blado. W dodatku, mamy tutaj najsłabszy wątek miłosny w historii serii. Zero chemii, zero zaangażowania, no po prostu dramat.

 

Eikony i ich epickie starcia miały być śmietanką tej części, a w praktyce pojedynków tych jest raptem kilka, wszystkie schematyczne i prostackie gameplayowo (QTE które ogarnąłby nawet Stevie Wonder). Eikony to zmarnowany potencjał, jest ich za mało i pojawiają się zbyt rzadko. Liczyłem na realizację tego pomysłu podobnie jak w Xenogears, gdzie gramy równie dużo w postaci "małej i dużej". Nietety, zmarnowany potencjał.

 

Graficznie jest słabo. CGI i najważniejsze wydarzenia fabularne są zrealizowane pięknie, ale 80% gry to statyczne ujęcia bez polotu, bez lip synca. Modele postaci w ważnych cutscenkach versus te podczas normalnej gry i sidequestów to różnica jak niebo a ziemia. FFVIIR tutaj masakruje szesnastkę w bezpośrednim porównaniu, a to tytuł w poprzedniej generacji. No ale to też inny silnik, inna ekipa, i pewnie innny budżet. Framerate jest tragiczny i męczący nawet w trybie 60fps. Najgorszy jest jednak ten cholerny blur i nieczytelność. W szczególności pojedynki eikonów, no kurde przez większość czasu nie wiadomo, co się dzieje na ekranie, tak to wszystko rozmazane, kolory się zlewają, kamera wariuje. No po raz kolejny - zmarnowany potencjał.

 

Dubbing jest świetny, szczególnie główni bohaterowie i Ultima robią robotę  ale jak już wspomniałem razi mała ilość VA dla postaci pobocznych, co jest kolejnym gwoździem do trumny dla immersji.

Muzyka jest ok, 2 może 3 motywy które są rozpoznawalne i dobre, reszta mocne meh. Nie ma nawet co porównywać do twórczości Uematsu, czy aranżacji stworzonych na potrzeby FFVIIR.

 

Żeby nie było, że gra to mega bubel. Z plusów na pewno ogólna historia świata, system aktywnego lore, główny wątek fabularny jest ciekawy a postać Ultimy bardzo spoko. Clive, Thorgal, Joshua, Cid, świetnie napisane postaci. Fantastyczny dubbing, dobra muzyka ze smaczkami w postaci wplecienia niektórych motywów muzycznych z innych odsłon serii.

 

Reasumując, mocny zawód i szczerze nie wiem, czy kiedyś wrócę do tej gry. Nawet platyny nie chce mi się na razie robić. Może jak połatają framerate to wrócę by zrobić NG+, ale póki co poczułem ulgę wyjmując płytę z napędu by móc w końcu zagrać w coś innego.

 

Dla casuali gra to pewnie będzie 8/10 lub więcej, ale jak na FF to słabiutkie 7. Ciężko porównać tę grę do innego Finala, bo wychodzi ich niewiele, ale myślę że FFVII Rebirth zmiecie tę grę z powierzchni ziemi pod każdym względem.

 

Wczoraj, późnym wieczorem w końcu skończyłem/"zmęczyłem" XVI. Tak +/- w 90% się zgadzam. Dla mnie ta gra to duże rozczarowanie. Odnoszę wrażenie że na początku tworzenia gry była kasa/ludzie, a potem spora część poszła do produkcji (mam nadzieję) dużo lepszego FF7:R.

 

Przechodzenie tej gry to był istny rollercoaster. Były momenty zarówno mocno wciągające, gdzie siedzaiło się przed konsolą kilka godzin bez przerwy, a także i takie gdzie grało się "na siłę" (nudne questy, większość). Jasne nie są one obowiązkowe, no ale ja tak mam że lubię z danego tytułu wyciskać maxa. Nawet myślałem o platynie, ale po przejściu gry jakoś nie mam ochoty (przynajmniej na chwię obecną) grać w tę grę. No i FF7:R czeka :)

 

Największe wady wg mnie to nudny/pusty świat. Szególnie "arabskie" lokacje. Grafika podczas eksploracji i walk z mobkami to poziom PS4. Animacja w trybie wydajnościowm w bardziej otwatrych lokacjach/z większą ilością postaci klatkuje często i zauważalnie. Dziwne, przecież gra była robiona tylko pod PS5. Mapa świata mała, każde państwo to stolica i kilka wiosek/miasteczek na krzyż. A reszta to łąki/lasy/pustynie itp. Takie coś byłoby ok w generacji PSX/PS2 lub nisko budżetowych RPGach. No i jak wcześniej wspomniałem większosć zadań pobocznych.

 

Reszta jest wg mnie niezła/dobra/zajebista :)

 

Kiedyś zagram pewnie w arcade, bo system walki jest całkiem fajny. Jasne ma pewne "bolączki" ale i tak jest to coś pozytywnego w tej grze.

 

7/10 to wg mnie max dla tej gry.

 

 

Najlepszy wg mnie utwór. W kryjówce umilał bieganie z punktu A do punktu B :)

Edytowane przez Alastor84
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

W wywiadzie Yoshidy dla Game Informera pojawiło się też pytanie o wersję PC. "Obecnie myślimy nad ostatnimi etapami optymalizacji. (...) Data premiery będzie głównie zależeć od tego - jaki sprzęt będzie potrzebny, więc staramy się to teraz określić. Naturalnie, wymagania sprzętowe zapowiadają się CAŁKIEM WYSOKO. (...) Prace idą dobrze, ale jeśli pytasz, kiedy to wyjdzie, to poprosiłbym o więcej czasu, zanim będzie można odpowiedzieć. (...) Chcemy ogłosić wymagania przed czasem (...) Dlatego też pojawi się demo wersji PC przed jej premierą, ale jeszcze nie wiemy, kiedy. Jedno jest pewne, to nie będzie daleka przyszłość, to nie będzie za rok, ani za dwa lata, to nie powinno zająć tyle czasu".

Odnośnik do komentarza
2 minuty temu, ogqozo napisał:

W wywiadzie Yoshidy dla Game Informera pojawiło się też pytanie o wersję PC. "Obecnie myślimy nad ostatnimi etapami optymalizacji. (...) Data premiery będzie głównie zależeć od tego - jaki sprzęt będzie potrzebny, więc staramy się to teraz określić. Naturalnie, wymagania sprzętowe zapowiadają się CAŁKIEM WYSOKO. (...) Prace idą dobrze, ale jeśli pytasz, kiedy to wyjdzie, to poprosiłbym o więcej czasu, zanim będzie można odpowiedzieć. (...) Chcemy ogłosić wymagania przed czasem (...) Dlatego też pojawi się demo wersji PC przed jej premierą, ale jeszcze nie wiemy, kiedy. Jedno jest pewne, to nie będzie daleka przyszłość, to nie będzie za rok, ani za dwa lata, to nie powinno zająć tyle czasu".

Wspominał coś kiedy premiera Leviathan DLC?

Odnośnik do komentarza
27 minut temu, michu86- napisał:

Proszę o wypowiedz tych którym się FF16 podobał i go tu bronili. 

 

Pograliście już zapewne w Rebirth, teraz możecie śmiało napisać jakim G. jest szesnastka.

 

Ja wiem, że bardzo trudno przyznawać się do błędów. Ale może coś w Waszym życiu się zmieniło?

Dobra gra, słaby final? :spicy:

 

Dobra grafika i dobrze, że nie wyszła po Rebirth :).

 

Imo to całkiem różne gry i nie ma co porównywać :D.  

Odnośnik do komentarza

Zwiedzanie Grasslands (na chwilę obecną tam jestem) w 7 dużo przyjemniejsze niż wszystkie lokacje w XVI. Otoczenie w XVI aż tak "chamsko" przed nosem się nie wczytuje. To chyba jeden z nielicznych plusów "graficznych" XVI. No i postacie są mniej "rozmazane" (tryb wydajnościowy). Ogólnie VII przyjemniejsza dla mnie graficznie/wydajnościowo niż XVI. No i system walki lepszy w VII.

Odnośnik do komentarza
1 minutę temu, Alastor84 napisał:

Zwiedzanie Grasslands (na chwilę obecną tam jestem) w 7 dużo przyjemniejsze niż wszystkie lokacje w XVI. Otoczenie w XVI aż tak "chamsko" przed nosem się nie wczytuje. To chyba jeden z nielicznych plusów "graficznych" XVI. No i postacie są mniej "rozmazane" (tryb wydajnościowy). Ogólnie VII przyjemniejsza dla mnie graficznie/wydajnościowo niż XVI. No i system walki lepszy w VII.

Grasslands jest najbrzydsze z całego FF VII Rebirth, wiec będzie tylko lepiej :). 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...