Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

The Suicide Squad

 

Jakoś tak sięgnąłem z braku laku. W sumie nawet nie wiedziałem, czy to sequel czy jakiś reboot, jak to lubi ostatnio robić Hollywood, no ale parę znajomych twarzy rozwiało wątpliwości. Z "jedynki" pamiętam w sumie tyle, że był to słaby film i że miał nowego Jokera (mi Jared w sumie przypasował) i Harley, którą jarała się publika. A jak wypadła nowa część? Również słabo xd. Może nie jest żenująca i "zła" w typowym tego słowa znaczeniu, ale ma jeden, może nawet gorszy grzech: nudzi w chuj. No fajnie, że mamy różnorodne, śmieszne postacie, ale ich potencjał jest słabo wykorzystany, a większość akcji zwyczajnie zamula. Wątek główny to w ogóle nieporozumienie. Twórcom chyba wydawało się, że gore i wyższy rating wiekowy załatwi sprawę sam w sobie. No niestety, mam wrażenie, że część krwistych scen to sztuka dla sztuki. Aaa nie chce mi się więcej pisać, marne to było i nijakie. Props chyba tylko za Cenę, Rekina i mimo wszystko kilka śmiesznych tekstów/sytuacji.

Odnośnik do komentarza

Zack Snyder's Justice League

 

Wersja z 2017 to dla mnie crap z dosłownie kilkoma zjadliwymi momentami i paroma zaletami. Cały fandomowy ruch dotyczący wypuszczenia wersji "prawdziwej" mignął mi gdzieś tam bokiem, ale po prostu z reguły nie wczuwam się za bardzo w otoczkę tych wszystkich komiksowych filmów, ot wyjdzie, to obejrzę (lub nie). No ale interesując się chociaż trochę kinem nie da się nie uznać całej tej sytuacji za swego rodzaju ewenement. Jak natomiast wypadł sam film? Zdecydowanie lepiej niż edycja pierwotna. Po pierwsze, bohaterowie (szczególnie ci, którym nie udało się załapać na własny film) mają wreszcie jakąkolwiek (lepszą lub gorszą, mocno kliszową, ale jednak) motywację, podbudowę i nawet jakieś zalążki ewolucji charakteru w trakcie filmu. Owszem, nadal Cyborg to największe nieporozumienie w całej ekipie, ale tym razem jest on jednak, paradoksalnie, człowiekiem. Reszta odwala swoje, ma swoje momenty (generalnie trochę mało tu Batmana, a za dużo WW, fajnie natomiast oglądać w akcji Flasha, który ogólnie jest jednym z najjaśniejszych punktów obu wersji tego filmu), bijo się i strzelajo, w sumie standard, ale ekipa (plus drugi plan i cameo) robi dobrą robotę. CGI nadal słabuje, główny zły jest marny (ale-znowu-poznajemy go troszkę lepiej), no i ogólnie cała fabuła to mocny pierdolnik, skakanie po lokacjach i bohaterach i zwyczajnie (mimo MROKU) lekki plastik. No ale ja nigdy w komiksach i ich adaptacjach nie lubił wątków "międzywymiarowych, potężnych bytów" i tego kosmicznego pierdololo, stąd zawsze najchętniej śledziłem losy Spidermana, X-Menów (choć tu też w pewnym momencie "odleciano") czy Batmana. Ale mimo wszystko (przede wszystkim mimo przerośniętego czasu trwania) ogląda się to bez zgrzytu, jak już wspomniałem na początku, jest to po prostu lepszy, niż pierwsze wydanie, film. Trzeba oczywiście pamiętać, że to nadal Snyder: slow-mo (bez którego film spokojnie mógłby trwać z pół godziny mniej), epickie, wręcz nadęte sceny, pompatyczna muza. Ja to łykam, ale wielu może zniechęcić.

Edytowane przez kotlet_schabowy
Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, MBeniek napisał:

Winni (netflix) - najgorszy film jaki widziałem nie pamiętam od kiedy. Dawno nie miałem już takiego uczucia zmarnowania 1,5h. Ciężko znaleźć tu jakiekolwiek pozytywy - nawet Jake tu beznadziejnie gra. I jeszcze to z dupy zakończenie :rotfl:

 

Tak to jest jak się Holiłódy wezmą za remake europejskiego filmu. Potwierdzam, straszny balas. 

Odnośnik do komentarza

Mumia (1999)

 

Jakoś omijałem tyle lat, a tu proszę, bardzo przyjemny film przygodowy. Odpowiedni miks akcji (która raczej nie nudzi) i spokojniejszych momentów, do tego sympatyczni (lub niesympatyczni) bohaterowie i słynna chemia między nimi, naturalne aktorstwo, luz i śmieszne momenty. CGI może obecnie trochę razić, ale nie jest tragicznie.

 

No Sudden Move: czyli najnowszy film Soderbergha, z gwiazdorską obsadą (m.in Don Cheadle, Benicio Del Toro, Ray Liotta), który okazał się czysto obiektywnie poprawny, ale mimo wszystko jakiś taki nijaki, wylatujący z pamięci. W czym rzecz? Mamy tu intrygę kryminalno-sensacyjną osadzoną w latach 50 w USA. Zaczyna się od prostej, przestępczej roboty paru kolesi raczej z końcówki mafijnego łańcucha pokarmowego, a rozwija w aferę sięgającą władz i wysoko ustawionych przedsiębiorców. Film wciąga, ale nie emocjonuje jakoś mocno i jak wspomniałem, jest dosyć mdły. Ale czasem jest chęć na takie kino i wtedy warto sprawdzić.

Odnośnik do komentarza

Grenlandia - polecany na forumku i faktycznie przyjemny film katastroficzny (komety lecące na ziemię, zagłada itp.), gdzie główny wątek to przede wszystkim relacje rodzinne w obliczu końca świata. Podobało mi się, 7/10.

 

Boss level - czyli jak przenieść grę komputerową na film. Gość budzi się codziennie w tym samym miejscu i okazuje się, że wszyscy chcą go zabić a z każdą śmiercią wraca do punktu wyjścia. Więc ćwiczy, testuje różne taktyki żeby przejść nieco dalej. Taki feeling levelovania w Bloodborne, tematycznie podobny do The Edge of Tomorrow, trochę sztampowo zagrany, chwilami nieco przegadany, ale sama akcja i levelowanie bohatera wypadają bardzo dobrze. 6/10

Odnośnik do komentarza

Ostatnia noc w Soho - ależ fatalne :(. No ciężko mi coś ciekawego powiedzieć o tym filmie, jedyne co to mogę go odradzić. Edgar Wright nie odnajduje się zupełnie w konwencji horrorów a wszystkie jego szablonowe sztuczki jakoś tak bledną( i też nie ma ich za wiele). Jeśli ktoś liczy na przemyślany horror - nie ma nic takiego, jak ktoś liczy na thriller w latach 60 - jest go zaledwie 10/15 minut.

 

Nie wiem co napisać. Wtórne dialogi? Są. Fabuła w której rzeczy się dzieją a postacie robią totalnie bezsensowne rzeczy? Jak najbardziej. Jedyne co się broni to trojka aktorów - Thomasin, Matt i Anya. Czekałem mocno na ten film a wyszło nic. Sad.

 

3/10

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza

Dune - dawno nie ogladalem filmu SF z tak wolno postepujaca akcja. A jednak ciezko powiedziec mi cos zlego o tym filmie procz kocowki gdzie wilm konczy sie niejako w polowie sceny i sprawia, ze czekanie na kontynuacje jest nie niecierpliwoscia, a nieprzyjemnym wkurwem. 
Tak jak nie przepadam za Chalamant’em tak w tym filmie ze sceny na scene jest coraz bardziej znosny. Reszta kadry aktorskiej to klasy same w sobie. Skarsgard jako Baron to absolutny majstersztyk. Bautisty jest tu malo, cale szczescie, wiec nie odstaje tak bardzo od calosci. 
Calosc to wizualny majstersztyk. Plynnosc scen, wyrazistosc fikcyjnych przedmiotow oraz ich zespojenie z prawdziwymi przedmiotami i aktorami potrafia zachwycic. Widac, za za film zabrali sie ludzie, ktorzy wiedzieli co robia, a efekty specjalne nie ograniczaja sie tylko do scen walk. 
Polecam. Malo takich filmow w kinach. Ostrzegam, ze nie ma tu beztroskiej zabawy rodem z innych filmow SF. Film czesto zwalnia do gestych scen wizji czy dialogow z pauzami. 
Ja na kontynuacje nie bede czekal. Na dole czeka na mnie wielkie tomisko trzech czesci z pewnie wielkim zawodem po przeczytaniu bo Herbert postanowil sobie zemrzec przed domknieciem historii, ale mam nadzieje, ze film zarobi tyle, zebym mogl doswiadczyc slusznego konca.

Odnośnik do komentarza

The VVitch - A New England Folktale - strasznie się ostatnimi czasy zapuściłem filmowo. Na debiut Eggersa czaiłem się od momentu obejrzenia Lighthouse, czyli będą już ze 2 lata. Wieczór ha ha halołinowy był dobrym pretekstem do nadrobienia zaległości, no i kurde ale to było dobre :banderas:

Budowanie napięcia przez odpowiednie kadrowanie i przede wszystkim udźwiękowienie sprawia, że momentami można lekko obsrać zbroję w filmie pozbawionym jumpscareów. Do tego wierność realiom epoki, ze staroangielszczyzną na czele, robią klimat aż miło. Eggers za punkt honoru postawił sobie chyba, żeby jego filmów nie dało się oglądać bez napisów. 

 

Jeżeli miałbym się czegoś lekko czepić, to zbytniej dosłowności, w jaką film z czasem idzie. Przy czym plansza przed napisami końcowymi wyjaśnia, że takie było założenie - oparcie całości scenariusza na zachowanych przekazach z czasów purytańskiej histerii na punkcie doszukiwania się przejawów szatańskiej działalności, nie sprzyjało tworzeniu atmosfery niedomówień.

  • Plusik 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza

Ronin - kapitalne kino sensacyjne, które z czasem coraz bardziej doceniam, starzeje się jak dobre wino. 

Wszystko tu zagrało począwszy od międzynarodowej obsady osadzonej we francuskich malomisteczkowych klimatach,zakończywszy na kapitalnych pościgach wąskimi uliczkami Nicei. 

Polecam szczególnie zremasterowaną wersję z kamery 4k.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Army of Thieves - prequel Army of the Dead, skupia się na niemieckim kasiarzu i tym co robił przed wydarzeniami z filmu Snydera. Trochę zbyt wiele dłużyzn, sztampowe i przerysowane sylwetki bohaterów (komisarz Delacroix, lol), ale sama akcja, otwieranie sejfów, plus różne miejscówki i widoczki dają radę. Jako całość na pewno lepiej niż Army of the Dead, ale więcej niż 5.5/10 bym nie dał. 

 

Sonic - przyjemne zaskoczenie, myślałem, że będzie balas a bawiła się dobrze cała rodzinka. Film nie udaje niczego czym nie jest, można się czasem uśmiechnąć, a motywy z gry wkomponowane zaskakująco rozsądnie. 6.5/10 i z chęcią obejrzę kontynuację. 

 

Ford vs Ferrari - jedna z moich ulubionych ról Bale'a, gość ciągnie umiejętnie cały film i mimo długości nie odczuwa się znudzenia. Żaden game changer, ale nawet ktoś kto motoryzacji nie lubi się tu odnajdzie. 7/10.

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Rezoo7 napisał:

Ronin - kapitalne kino sensacyjne, które z czasem coraz bardziej doceniam, starzeje się jak dobre wino. 

Wszystko tu zagrało począwszy od międzynarodowej obsady osadzonej we francuskich malomisteczkowych klimatach,zakończywszy na kapitalnych pościgach wąskimi uliczkami Nicei. 

Polecam szczególnie zremasterowaną wersję z kamery 4k.

 

Też stosunkowo niedawno widziałem i zupełnie mnie nie porwał. Chyba trochę zbyt naciągane jak na mój gust były różne akcje i ich skutki. Ale końcowy pościg na pewno zapamiętam jako jeden z bardziej realistycznych i dobrze nakręconych pościgów w filmach.

 

Ostatnio widziałem też:

 

Wonder Woman 1984: tak, wszyscy trąbili, że to gówno obesrane i sam mimo sprawdzania głośniejszych komiksowych filmów, z premedytacją odpuściłem go po premierze. Ale zaliczyłem niedawno nową wersję JL i jakoś nabrałem smaka na takie kino, a ostatnio za bardzo nic nie wychodzi, no to sięgnąłem po WW. No i film faktycznie jest tak zły, jak mówią. Takiego stężenia głupoty w scenariuszu dawno nie widziałem. Sam pomysł na fabułę jest totalnym niewypałem i z każdą minutą jest coraz gorzej. WW snuje się pół filmu z ograniczonymi lub całkiem odebranymi mocami i w efekcie oglądamy w jej wykonaniu coś bliższego bohaterce zwykłego kina akcji, niż półbogini. A jak wleciała w tym nowym stroju to mocne xD na twarzy. Przeciwnicy: szkoda gadać. Pascal próbuje tchnąć w swoją postać jakąś duszę i na poziomie czysto aktorskim mu się udaje, ale co z tego, skoro cała jej konstrukcja jest po prostu słaba. Lata 80 jako tło są tu tylko sztuką dla sztuki i poza paroma motywami krzyczącymi do widza "HEJ, TO FILM OSADZONY W 80S!!!" to nawet nie da się tego za bardzo odczuć. Powrót Pine'a i umotywowanie tego: śmiech na sali. Ogólnie film to syf i radzę trzymać się od niego z daleka.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
W dniu 16.10.2021 o 16:18, Dud.ek napisał:

Wesele - Pan Wojtek kontynuuje kręcenie jednego filmu. Tym razem mamy dwie osie czasu przeplatające się i mieszające. Poważne i dosadne sceny co jakiś czas rozładowywane są scenami z wesela. Soft reboot niektórych scen z poprzedniego wesela imo pozytywnie wpłynął na odbiór. Dla mnie bardzo dobry, poruszający ważne kwestie film. Osobiście nie jestem fanem gloryfikacji Żydów, ale bezpośredniość z jaką są pokazane represje wywołała zamierzony efekt. Dla mnie poziom Wołynia ale do geniuszu starej części zabrakło.

 

Film dobrze zrobiony pod względem sztuki filmowej ale zawiera wiele krzywdzących manipulacji stawiających nas w negatywnym świetle.

 

Spoiler

W Polsce oczywiście pojawiały się incydenty antysemickie ale Smarzowski tutaj stawia praktycznie znak równości pomiędzy nami a Niemcami z tamtego okresu. W scenie na weselu pojawia się dziadek (jakoby ocalony), który mówi, że w jednych stodołach żydów się paliło, a w drugich ukrywało. Sugeruje, że zjawisko było równomiernie rozłożone, a to nieprawda. Scena, w której brat głównego bohatera z rodziną zostaje zastrzelony przez Niemców za ukrywanie żydów może być zrozumiała tylko dla Polaków (i to nie koniecznie, bo nie każdy zna historie i wie o tym, że tylko w Polsce była kara śmierci za ukrywanie żydów). Jak ten film będzie oglądany za granicą, to nikt tego nie zrozumie. A jestem pewien, że film albo jego fragmenty będzie pokazywany za granicą aby "udowadniać" polski antysemityzm. Antysemityzm, którym jest przeładowany ten film, a nam dorabia się gębę antysemity jako całemu narodowi, a nie tylko pojedynczym jednostkom. Reżyser pokazał skąd ta niechęć do żydów w ówczesnym społeczeństwie ale moim zdaniem zbyt słabo. Tak jakby reżyserowi nie chodziło aby wytłumaczyć negatywne emocje społeczne względem żydów czy w jakiś sposób usprawiedliwić ich motywy, a przedstawić sytuację czarno białą. W pewnym momencie film pozuje na paradokument (!?) jak przewijają się stylizowane zdjęcia na materiały z okresu (celowe postarzanie, zniszczona rolka i czarno biały obraz). W Polsce ratowano najwięcej żydów z narażeniem własnego życia i rodziny, a przy scanie jak się stodoła pali to tylko jedna kobieta próbuje protestować i nawoływać do opamiętania. Jeszcze jest pokazane jak polski chłop lata z bronią w czasach okupacji niemieckiej... Jak byłem na świeżo po obejrzeniu filmu to miałem jeszcze więcej zastrzeżeń. Świadomie czy nie film doskonale wpisuje się w politykę historyczną żydów i Niemców. I coś czuję, że reżyser będzie tam chwalony...

 

Ale dość marudzenia. Od siebie mogę polecić świeży film pt. Furioza. Nie jestem fanem kibiców, ustawek i tego całego klimatu ale lubię pójść na polski film. Czasem nawet idę obejrzeć jakiś paździerz Vegi i trochę podobnego kina tym razem się spodziewałem. Jak się okazało Furioza to dobre, a może nawet bardzo dobre polskie kino. Zwłaszcza jak zestawi się film z innymi popularnymi w Polsce filmami od pana V. Niczego ponad to się nie spodziewałem, a dostałem bardzo przyzwoitą produkcję, której bliżej do doskonałego "Jak zostałem gangsterem, historia prawdziwa" niż tego co cyklicznie wypluwa nasz najbardziej znany reżyser w kraju ;) Na początku nie leżała mi kreacja Damieckiego ale to chyba tylko dla tego, że znamy go z ról grzecznego chłopca, a nie chuligana. W miarę oglądania filmu coraz bardziej się do niego przekonywałem i doceniam to, co zrobił przygotowując się do tej roli. Średnio podeszła mi ta Książek ale to pewnie dlatego, że nie lubię lasek na krótko ściętych ;)

Odnośnik do komentarza

A Quiet Place Part II - po świetnej, zaskakująco dobrej jedynce, tutaj przychodzi zawód.
Wszystko przez próbę upchnięcia dużo większej ilości wydarzeń w te same, wąziutkie ramy czasowe (niecałe 90 minut, podobnie jak część pierwsza).
Początkowa retrospekcja fajna, ale za krótka i tak w sumie można napisać o każdym z wątków - próbowali coś tam przedstawić, ale wszystko po łebkach i kończy się, zanim ma szansę się na dobre zacząć.
Dużo większa ekspozycja na stwory plus większe nastawienie na akcję trochę też odebrały z klimatu, no i film stał się jakiś taki banalnie przewidywalny.
W jedynce głównymi bohaterami byli rodzice, tutaj ciężar przeniesiono na dzieci i momentami wyszło bardzo cringe'owo - zwłaszcza końcówka i scena w studio nagraniowym.
Plus taki, że oglądając Cilliana Murphy'ego w towarzystwie tej dziewczynki, miałem nachalne skojarzenia z The Last of Us i dla serialu byłoby o wiele lepiej, gdyby faktycznie oni grali ten gierkowy duet (w sensie ogólnego podobieństwa).
Ofiara niespodziewanego sukcesu części pierwszej i sequel zupełnie nijaki, chyba że nie oglądamy go osobno, tylko jednym ciągiem z jedynką (wyjdzie niecałe 180 minut, a wrażenie pozostawi lepsze).
Ocena 6/10

Tomorrow War - kolejna "netflixowa" produkcja, tym razem od Amazon Prime.
Przeładowany tandetnymi efektami, sztuczny, bezduszny obraz, będący filmowym odpowiednikiem gierkowych dokonań Ubisoftu.
Sam pomysł ciekawy, ale scenariusz to jedno wielkie XD, a relacje interpersonalne to typowe woke-raczysko, jakich teraz pełno w tego typu produkcjach.
W roli głównej Chris Pratt, co w sumie bardzo mnie dziwi, patrząc na ilość czarnoskórych osób mu towarzyszących oraz "strong-female-protagonists", które co rusz nim pomiatają i dają do zrozumienia, że są lepsze we wszystkim, co robią (no chyba, że taki był zamysł, aby pokazać, że białym facetem trzeba pogardzać).
Reszta postaci to straszne no-name'y, będące na ekranie po to, by zginąć. Żenująco nieśmieszny, "komediowy" Charlie, a także zupełnie niewykorzystany, zajebisty przecież JK Simmons (no chyba, żeby pokazać, jaką  szują jest kolejny biały facet).
I kolejne gierkowe spostrzeżenie - oglądając Pratta i Simmonsa razem, miałem przed oczyma idealny duet Drake/Sully, ech...
No i Yvonne Strahovski, której twarz nie dawała mi spokoju przez cały film ("Skąd ja ją znam?"), aż na koniec olśniło mnie, że to Miranda Lawson :wub:
Ale oczywiście gra tutaj kolejną silną (w tym ch#jowym, nowoczesnym stylu) kobietę, więc ciężko pałać do niej sympatią.
Design i wykonanie potworków na duży plus - fajny projekt plus dobre osadzenie ich w autentycznych pomieszczeniach (ale już słabo to wyglądało, kiedy miejscówka była generowana komputerowo).
Końcowka to połączenie The Thing z Prometeuszem/pierwszym Alienem, inspiracje aż nazbyt wyraźne, a sam ending żenująco przewidywalny i ckliwy.
Ocena 5/10

The Little Things
- podstarzały, przygruby i siwy Denzell Washington w niezłej formie (aktorskiej, nie fizycznej).
Kryminał, trochę w klimacie "Kolekcjonera kości", z seryjnym mordercą w Los Angeles i tajemnicą sprzed lat w tle.
Denzellowi towarzyszy Rami Malek, który coraz bardziej drażni mnie tą swoją manierą i w każdej roli jest po prostu sobą (nawet Freddie nie do końca mu wyszedł, mimo że ludzie się podniecają jego rolą).
Dużo ciekawszy był Jared Leto, który w drugiej połowie wyrósł na motor napędowy tego filmu, ale nadal to niewiele, by obraz jakoś szczególnie zapadł w pamięć.
Lekko smętny, melancholijny klimat, plus ciekawe, ale zupełnie niesatysfakcjonujące zakończenie.
Ocena 6/10

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...