Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

11 godzin temu, Wojtq napisał:

 Nie nastawiałbym się zbytnio na cokolwiek, choć w tym biznesie wiadomo, że wszystkie opcje są otwarte, o ile tylko będzie zainteresowanie. Musiałaby być jednak wielka odezwa, żeby Disney chciał bardziej rozwinąć któryś z tych projektów.

 

Obejrzałem z rana epizod Village Bride - o rany, jakie to dobre. Nostalgiczny i niespieszny nastrój rodem z filmów Ghibli, gdzie nawet design postaci przypomina filmy tego legendarnego studia. Do tego bardzo fajny pomysł na umiejscowienie akcji i pokazanie rytuałów z nowej planety, przepiękny soundtrack przywodzący na myśl Nier: Automata, a to wszystko dążące do bardzo satysfakcjonującej końcówki. Takiego świeżego podejścia trzeba Gwiezdnym Wojnom.

Następny odcinek to też niezłe sztosiwo moim zdaniem.

Odnośnik do komentarza

Zombieland: w okolicach premiery odrzuciłem, bo na zombie reagowałem alergicznie. Teraz obejrzałem i okazało się, że to naprawdę fajny, luźny filmik z kilkoma bekowymi momentami. No i Woody Harrelson, który robi robotę dosłownie wszędzie, gdzie się pojawi. Między członkami ekipy czuć chemię i można ich po prostu polubić. Propsuję.

 

Prawnik z Lincolna: nawet niezłe kino "sądowe" (choć sama rozprawa i momenty kręcące się wokół niej to stosunkowo niewielka część filmu). W pewnym momencie idzie to wszystko trochę za bardzo w przeciętnego akcyjniaka i scenariusz robi się naciągany, ale ogląda się dobrze, czego zasługą jest na pewno grupa aktorów, na czele z jak zawsze charyzmatycznym McConaughey'em. Można obejrzeć.

 

Cry Macho: czyli ostatni Eastwood. No takie sobie to było. Raz, że Clinta ogląda (i słucha) się już naprawdę coraz ciężej (a motywy takie, jak bycie "uwodzonym" przez 2 razy młodszą kobietę zakrawają wręcz na autoparodię, swoją drogą, gdzieś wyczytałem, że scenariusz prawdopodobnie przeleżał w szufladzie jakieś 20 lat, co mogłoby trochę tłumaczyć ten dysonans), dwa, że sama historia nie jest jakaś porywająca. Dialogi mało błyskotliwe, całość raczej w klimatach "feel good movie". Dla tych, którzy nie kojarzą: emerytowany jeździec rodeo z Teksasu na prośbę znajomego jedzie do Meksyku odnaleźć i sprowadzić jego nastoletniego syna. Później mamy klasyczny motyw docierania się różnych charakterów, poznawania się przez bohaterów etc. Przeciętniak, którego oglądanie nie boli, ale liczyłem na jakiś skok poziomu w stosunku do Mule.

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Big Lebowski

 

Lubię nadrabiać starsze produkcje filmowe, które mnie ominęły, szczególnie z lat 80 i 90. Na Netflixie znalazłem Big Lebowski i gdzieś tam ciągle mi się przewijało, oceny dobre, a sama produkcja raczej kultowa, bo i w sieciówkach odzieżowych co jakiś czas pojawiały się koszulki z motywem. No muszę przyznać, że kompletnie mnie nie porwało, a nawet bym powiedział, że trochę przynudziło. Niczym szczególnym nie czułem się pozytywnie zaskoczony, a jedyne pozytywy jakie znalazłem to rola Goodmana i muzyka Creedence Clearwater, bo jestem fanem.

 

The Way back

 

Ulany i spuchnięty Ben Affleck w roli trenera drużyny kozykówki. Film ciężki, bo główny aktor w alkoholiźmie i depresji. Motyw sportowy do bólu schematyczny i oklepany już wiele razy w filmach o koszykówce, ale tu ma się wrażenie, że obok niego równolegle przebiega też ten motyw bólu głównego bohatera. No taki średniak, ale mocny, można obejrzeć, jest na Netflixie.

 

 

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Ja miłości do Lebowskiego też nie podzielam. Obejrzałem go sobie w tym roku po raz drugi, po wielu latach od pierwszego seansu, zachęcony do tej rewizji po usłyszeniu jakiegoś podcastu w którym rozpływali się nad tym filmem. Owszem, dużo tu wyjątkowych i nawet zabawnych scen, ale generalnie nie porywa mnie to jakoś szczególnie. Zauważyłem jednak, że mam pewien problem z filmami, w których jakiś samotny detektyw przemierza Los Angeles napotykając co krok jakieś ekscentryczne postaci. Nie wciąga mnie to w żaden sposób. Tak miałem z Chinatown, Under the Silver Lake, Inherent Vice i Big Lebowskim, który też podpada pod ten śledczy schemat. 

Odnośnik do komentarza
On 9/1/2021 at 1:06 AM, kotlet_schabowy said:

Nobody

 

Z tego co widzę na necie to film ma zadatki na KULTOWCA, ludzie się jarają scenami akcji, porównują do Drive etc. No cóż, zupełnie inna liga, ale film spełnia swoją rolę jako taki trochę staroświecki akcyjniak, przy oglądaniu którego trzeba odłożyć na bok rozkminki na temat logiki i wiarygodności wydarzeń i po prostu oglądać cool akcje głównego bohatera, którego gra tutaj Bob Odenkirk (spisał się poprawnie). Końcówka to już trochę przeginka, ale ogólnie jest spoko.

 

Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz

 

Nie wiem, jakim cudem ten film (z 2007 roku) tak długo umknął mojej uwadze. Raz, że świetna obsada (P.S. Hoffman jak zwykle zjada każdą scenę, reszta też nieźle), dwa, reżyserował Sidney Lumet, trzy, ciekawy punkt wyjścia (bracia planują napad na sklep jubilerskich rodziców, oczywiście coś idzie nie tak) i trochę przeruchany, ale mimo wszystko nadal atrakcyjny motyw zaburzonej chronologii. Nie rozpisując się powiem tylko tyle: mocno polecam. Kino dosyć dobijające bezsilnością bohaterów wobec kolejnych (ściągniętych przez siebie samych), gromadzących się problemów i niepowodzeń, swoistego fatum. Jest ciężko, klimatem troszkę mi się kojarzyło z "25 Godziną". No i jak kogoś jeszcze to nie zachęciło, to dodam simpiarsko, że Marisa Tomei, będąca tutaj chyba w swoim peaku jeśli chodzi o urodę, świeci cysiami bez większego skrygowania.

 

Cienka Czerwona Linia: co tu dużo  gadać, klasyk, kino "wielkie" (może trochę pretensjonalne, no ale w końcu to Malick, ja raczej bez zgrzytu łykam jego styl), długie, z po prostu przepotężną obsadą (inna sprawa, że niektórzy to chyba tu wystąpili na zasadzie cameo, bo ich bohaterowie w sumie nic ciekawego nie robią, vide John Cusack czy Adrien Brody). No i scena, w której wjeżdża "Journey to the Line" Zimmera, moc. Trzeba znać.

no, i takich ludzi ten kraj potrzebuje.

Odnośnik do komentarza
On 9/28/2021 at 11:17 PM, standby said:

Obejrzałem właśnie dawno temu w Ameryce i mam pytanie. Gdzie jest jakieś wyjaśnienie co się stało z chłopakami z gangu, w sensie max i noodles to wiadomo, ale co z tą dwójka? 

  Hide contents

Niby zginęli ale ja w tej netflixowej wersji nie mam tej sceny, chyba że się rozkojarzylem i jej nie zobaczyłem. 

 

Polecam obejrzeć na Prime. Tam jest oryginalna pełna wersja. Ta krótsza ma wycięte sceny i film bardzo traci.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Nie czas umierać- jako fan filmów z Bondem jestem zawiedziony. Mało Bonda w filmie o Bondzie. Casino Royale już chyba nikt i nic nie przebije. Moore’a w roli agenta też. Craiga uważałem za spoko do tej roli, filmy z nim jak każde inne były sinusoidalne. Raz gorzej, raz lepiej, raz więcej gadżetów, a raz mniej. Filmy się zmieniły i James w końcu miał ludzkie i codzienne rozkminy. Film stawiam za Casino i Skyfall, ale lepiej niż w Quantum. Ciekawe jak wybrną z tego w następnym filmie po tym teraz. Jeden wątek zakończyli który sie ciągnął od kilku ost filmów. Ten jest trochę przydługawy, grubo ponad 2 godziny. 
Jestem zmartwiony przyszłością agenta MI6. Kobieta? Trans-murzyn? Nie wiem :sapek: Odtwórca roli znany z filmu o Queen spoko, ale Malik nie miał pola do popisu. 

Dla fanów spoko ogólnie, ale to ostatni taki James Bond. 

2D4B1BDA-6B38-4683-B8FE-04EFC27536BF.jpeg

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Dżejms Błond Nie Ma Czasu Zdychać - nie jest zly. Troche przegadali niektore momenty, a glowny złol to nieodgadniona zagadka bo czego on tam chcial, co bredzil pod nosem i jaka mial durna motywacje to ja nie wiem i, prawde powiedziawszy, nie wiem czy chce wiedziec. Cieszy, ze jest to film o Bondzie, a nie o 007. Kolo jak zwykle pakuje olow w plotki z predkoscia swiatla, bije sie z chlopakami, przedrzeźnia kilka osob i robi rozpierduche. Na olbrzymi plus Ana de Armas. Pojawia sie tylko na chwile, ale jest to chwila warta kazdej sekundy.

Edytowane przez Yap
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Old

 

Kurwa jakie to głupie było xD. Ale raczej z kategorii "tak złe, że aż dobre". No bo nie wierzę, że reżyser i cała ekipa robili to na serio. Nawet jeśli, to i tak do filmu należy podejść jak do czarnej komedii, względnie jakiegoś wybryku ala The Room, bo momentami śmiałem się mocniej, niż właśnie na typowej komedii. A że niekoniecznie miały to w zamierzeniu być momenty zabawne, to inna sprawa. Dziwaczne ujęcia, dialogi i przemyślenia bohaterów pojawiające się od czapy w nieprzystających do tego momentach, ekspresyjna mimika bohaterów, pospieszne prowadzenie akcji (by nagle z dupy zamulić jakimiś rozterkami) itd. itp. Aktorstwo jest naprawdę marne, szczególnie recytowanie kwestii przez dwoje "głównych" bohaterów-rodziców (na dodatek aktorzy z racji pochodzenia mówią ze specyficznym akcentem). Gdyby nie to, że w ekipie jest kilka znanych twarzy, które pokazały się widzom w innych filmach od dobrej strony, to uznałbym, że to wina zwyczajnie słabego warsztatu. Ale tutaj to chyba po prostu tak miało być albo Sialajaman tak ich poprowadził xd. O historyjce i logice rządzącej wydarzeniami nie ma się co rozwodzić, bo jest tak absurdalna i niekonsekwentna, że trzeba zawiesić swoje logiczne rozumowanie na kołku i po prostu oglądać w oczekiwaniu na kolejny żenujący lub bekowy odpał (bryluje tutaj doktorek).

 

W skrócie: oczywiście, że polecam. No może nie gekonowi, bo on jedynie utwierdzi się w swojej niechęci do wizjonerskiego reżysera.

Edytowane przez kotlet_schabowy
Odnośnik do komentarza

Wesele - Pan Wojtek kontynuuje kręcenie jednego filmu. Tym razem mamy dwie osie czasu przeplatające się i mieszające. Poważne i dosadne sceny co jakiś czas rozładowywane są scenami z wesela. Soft reboot niektórych scen z poprzedniego wesela imo pozytywnie wpłynął na odbiór. Dla mnie bardzo dobry, poruszający ważne kwestie film. Osobiście nie jestem fanem gloryfikacji Żydów, ale bezpośredniość z jaką są pokazane represje wywołała zamierzony efekt. Dla mnie poziom Wołynia ale do geniuszu starej części zabrakło.

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, kotlet_schabowy napisał:

Old

 

Kurwa jakie to głupie było xD. 

Też wczoraj obejrzałem i sam pomysł był ciekawy i początek filmu spoko (tym bardziej ze mam jakąś dziwną słabość do Shyamalana). Ale potem jest ku.rwa strasznie, te akcenty rodziców xd poziom voice actingu pierwszego Residenta :)

 

Ogólnie średnio, końcowy twist ok

Odnośnik do komentarza

Johnny English 3 - nawet nie wiedziałem, że powstało i w sumie mogłem żyć dalej w tej niewiedzy. Żarty cringe'owe, więcej tu Jasia Fasoli niż Englisha, niczym nie wciąga poza cyckami Olgi Kurylenko. 4/10

 

JoJo Rabbit - byłem mega zaskoczony poziomem gry młodych aktorów, którzy ciągną film, dają się lubić i są w tym wiarygodni. Zresztą cała obsada z Adolfem na czele wywiązała się bezbłędnie. I zabawny i smutny i refleksyjny, świetne kino. 9/10

 

In Time - w kółko mi się przewijał w rankingach dobrych filmów s-f. No ale coś nie pykło. Sam koncept płacenia czasem ciekawy, ale reszta do zaorania - drętwe aktorstwo, brak jakiegoś wątku głównego tylko zlepek scen, nijaki finał, nic mi tu poza Amandą Seyfried w pamięć nie zapadnie. 3/10

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...