Skocz do zawartości

Bioshock: Infinite


MYSZa7

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...

Masakra....ale to zakończenie jest świetne :D !!! Właśnie skończyłem nowego Bajoszkoa, przez całą grę śledziłem fabułę ale tak na luzie, bez rewelacji, ot ciekawa historia, spoko bohaterowie i tyle. Ale ostatnie 15-20 minut gry to taki szczękoopad że masakra :D

 

 

Niech mi ktoś powie, o co dokładnie chodziło z motywem z Rapture? Tzn resztę zakończenia zrozumiałem, że Dewitt oddał dziewczynkę za długi, potem sam się udał do miasta i został Prophet'em. Spoko, to jest jasne. Ale o co chodziło z Rapture, jakby to było zatopione miasto latające czy były jakoś inaczej powiązane? Wie może ktoś, było gdzieś wytłumaczone ?

 

Odnośnik do komentarza

Masakra....ale to zakończenie jest świetne :D !!! Właśnie skończyłem nowego Bajoszkoa, przez całą grę śledziłem fabułę ale tak na luzie, bez rewelacji, ot ciekawa historia, spoko bohaterowie i tyle. Ale ostatnie 15-20 minut gry to taki szczękoopad że masakra :D

 

 

Niech mi ktoś powie, o co dokładnie chodziło z motywem z Rapture? Tzn resztę zakończenia zrozumiałem, że Dewitt oddał dziewczynkę za długi, potem sam się udał do miasta i został Prophet'em. Spoko, to jest jasne. Ale o co chodziło z Rapture, jakby to było zatopione miasto latające czy były jakoś inaczej powiązane? Wie może ktoś, było gdzieś wytłumaczone ?

 

To jest wytlumaczone. W skrocie powiem Ci tak, ze

jest wiele rownoleglych swiatow, w ktorych zawsze jest jakas latarnia, jakies miastoi czlowiek pokroju DeWitta czy Jacka z pierwszego Bio. Po prostu Elizabeth przeniosla Cie do Rapture do rownoleglego swiata Jacka. Wszystko jest polaczone w jednym miejscu, gdzie masz ten las latarnii poloczony pomostkami.

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dzisiaj skończyłem i...jestem bardzo zawiedziony. Na początku gra robi dobre wrażenie genialnym designem, pięknymi widokami, grafiką. Później zaczyna się fabuła i strzelanie którego im bliżej końca tym jest więcej, mniej więcej po 3/4 gry byłem tak znużony gameplayem, że chciałem rzucić grę w kąt, jednakże chciałem dowiedzieć się jak się to wszystko skończy- no i się dowiedziałem. Po napisach końcowych miałem pustkę w głowie, jak ta gra mogła otrzymywać takie oceny? Gameplay mierny, fabuła w finale tak interesująca, że mogłaby być opowiadana dzieciom na dobranoc. Pierwsze dwa Bioshocki były o wiele, wiele lepsze, albo po prostu to gra totalnie nie trafiła w moje oczekiwania.

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Ogólnie Irrational do tej pory nie uczy się na błędach. Jedynka też miała bajeczną fabułe i klimat, ale gameplay był toporny i trudny. Wepchane na siłe elementy RPG, jakaś popierdółkowata mini gierka i mozolne "szczelaniny". Nawet epickie potyczki z Tatuśkami (które pod koniec też się zaczęły nudzić) nie ratowały tytułu. W Infinite jest podobnie. Teraz jeszcze usunęli hakowanie, wszystko odbywa się za wciśnięciem kwadrata, gameplay jest jeszcze gorszy (jedynie Vigory są jak dla mnie fajniejsze od Plasmidów). IMHO jak dla mnie, to lepiej by się w to grało, jakby kamera była TPP i gra miała cover system... Przeciętny FPS z piękną grafiką i nieziemską fabułą. Tytuł nie jest zły, ale po dłuższych przemyśleniach na miano Gry Roku zdecydowanie nie zasługuje. Są i jeszcze będą o wiele lepsze tytuły.

 

Co do relacji Booker + Eli, średnio to wyszło, szczególnie jak się pogra w TLoU. W porównaniu z perypetiami J i E, rzucanie pukawek, drętwe dialogi o Paryżu i "złej wieży" a także okazjonalne brzdękanie na gitarce + śpiewanie wydaje się drętwe. Każdy mówi, że wokół TLoU się zrobił nieziemski hype. Przynajmniej twórcy sprostali zadaniu. Tutaj niestety nie wyszło. 

 

Obejrzcie sobie dawne gameplaye. Przecież oni przynajmniej dwa razy wyzerowali mechanikę rozgrywki. Nie mają pojęcia do takich gier i tyle... Może niech Irrational się weźmie za przygodówki w stylu TWD?

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Miałem okazję pograć w nowego Bioshocka. Podobnie jak poprzednie części, zebrał ekstatyczne opinie i został uznany za arcydzieło i najlepszą grę ostatnich lat... no i cóż, w tym kontekście jest rozczarowujący.

 

Bez jaj, ta gra jest naprawdę ładna. Te rzeźby, kolorki, wszystko się fajnie rusza. Scenariusz jest dość chaotyczny i efekciarski, ale robi wrażenie.

 

Tyle że granie już naprawdę wygląda jak chodzenie po muzeum. Piękne to muzeum, ale bez przesady... od czasu System Shocka z każdą częścią jest coraz mniej interaktywności, aż tym razem w zasadzie nie robi się nic poza parciem do przodu i od czasu do czasu wciśnięcia przycisku, żeby zobaczyć, jak rączki Bookera coś tam machają np. otwierają drzwi albo łapią pieniążka. Jedyne co się poza strzelaniem robi, to zbiera, niestety ciągle to samo - kasę, jedzenie i od czasu do czasu z rozpędu alkohol, który nic nie daje, tylko zabiera sól. Fascynujące. Aha, no i klasyczny przebój, czyli w grze jest 1589 kranów i wszystkie je można sobie odkręcić. Ileż to mówi o filozofii, religii, rasizmie i społeczeństwie! Za każdym razem widząc rząd kranów jako jedyną interaktywną rzecz w całym budynku, przeżywam prawdziwy kryzys egzystencjalny - recenzje miały rację. Moje życie nie będzie już takie samo.

 

W przeciwieństwie do poprzednich gier, tutaj jest trochę więcej ludzi dokoła. Nie wiadomo jednak po co, bo zazwyczaj nawet nic nie powiedzą. W każdym razie też wydają się eksponatami w muzeum. Domy są oczywiście zamknięte, a jeśli już czasem otwarte, to, niespodzianka - można w nich zebrać jedzenie i monety z kosza na śmieci. Ewentualnie strzelić jakiejś stojącej beztrosko osobie w łeb i zabrać jej pieniądze i jedzenie. Nic więcej się nie wydarzy. Sposób narracji nadal mnie bawi: FPP, w którym nie masz wpływu prawie na nic (czy zrobienie czegoś jak Half-Life 2 nadal jest niemożliwe dla nikogo innego?), a ponadto gra udająca realizm i filmowość, w której większość wydarzeń poznajemy w suchych relacjach ze znajdowanych nagrań. No ale to na pewno też trzeba uznać za filozoficzne wizjonerstwo genialnych scenarzystów, którzy w ten sposób komentują epokę YouTube'a i odwieczną dla człowieka konieczność poznawania większości wydarzeń poprzez ograniczające percepcję reprodukcje.

 

 

Jak na razie (parę godzin), w grze w zasadzie nic nie zrobiłem, poza paroma większymi, ale nadal bardzo prostymi walkami (rywale biegną w moją stronę, ja w nich wtedy strzelam - nie wiem jak ten Levine wpadł na coś tak zmieniającego życie). W taki sposób, ta niesamowicie dramatyczna otoczka jest tylko zabawna. "Okej, dasz radę", mówi do siebie przerażony Booker w sytuacji, gdy mam za zadanie po prostu iść przed siebie i oglądać niby to niebezpieczne wydarzenia dokoła. Booker, wyluzuj - tego po prostu nie ma możliwości zepsuć. Dookoła mogą się walić budynki, ale to tylko dekoracja w tle. Przypomina mi to moment, gdy w pierwszym Bioshocku stanąłem naprzeciw Big Daddy'ego i byłem pod wielkim wrażeniem, że mnie zaraz zmasakruje tym wiertłem, ale potem się kapnąłem, że przecież mam 5 sekund z komory odrodzenia, żeby mu znowu nastukać, więc on tak naprawdę jest jak mucha, której wyrywam skrzydełka. W Infinite nie było nawet tego jednego momentu napięcia ani odkrycia, póki co cała gra po prostu się przechodzi.

 

 

Nie pomaga, że jest to dość wtórna produkcja. Większość elementów do tej pory jest po prostu powierzchownie odmienioną wariacją tego, co już widziałem w wielu ostatnich grach "AAA". Batman kopiuje z Bioshocka, Dishonored z Batmana, nowy Bioshock z Dishonored i Fallouta... Nowe "czary" są nowe tylko dla Bioshocka, były w innych grach, a większości i tak nie ma po co używać (na razie?). Architektura, cóż, ładniejsza niż w Dishonored (rzeźby!), ale momentami męcząco podobna. Nowym elementem rozgrywki jest... hookshot, czyli to samo, co w każdej grze. Za każdym razem pomaga mi to doceniać Okarynę, ale niespecjalnie grę, która kolejny raz używa tego pomysłu, z niemal identycznymi zastosowaniami w architekturze lokacji. Słyszałem (chyba na E3), że te trakcje mają zupełnie zmienić sposób grania - zobaczymy, na razie są po prostu nieco efektowniejszą metodą przejścia z jednej lokacji do następnej, która się nie wiąże.

 

 

Ogólnie gra jest bardzo ładna, ale niestety ambitność nie tylko cieszy, ale też irytuje, gdy... nie ma za bardzo co robić poza oglądaniem. Powstaje efekt sztuczności. Ludzie, którzy narzekają na to, co się w tej generacji (w sumie od połowy poprzedniej) stało z mainstreamowymi grami video... Narzekają prawdopodobnie właśnie na kult Bioshocka.

 

W ogóle gdzie teraz pracuje Koso? Wystawił grze "10+" i nazwał najlepszą rzeczą wszech czasów?

Edytowane przez ogqozo
  • Plusik 4
  • Minusik 2
Odnośnik do komentarza

Poprzeglądałem temat i widzę, że jest sporo podobnych uwag do moich. Zaiste to zauważalny zgrzyt: gra, która ma kapitalnie piękny świat dokoła i bardzo prostą, banalną mechanikę strzelania... polega na chodzeniu wprzód i strzelaniu, a ma kadłubkową eksplorację. Słabo.

 

Parę osób napisało, że Bioshock używa "typowo growej narracji". No nie bardzo. Oglądanie filmu z perspektywy jednej postaci (FPP czy POV) to nie jest typowo growa narracja. Gry polegają... na graniu. To, że można zobaczyć jakieś wydarzenie z boku, a potem pojawia się napis "wciśnij X by pocieszyć Elizabeth", wciskasz i to z kolei oglądasz, to nie jest tak bardzo growe posunięcie, raczej remediacja technik filmowych. Typowo grową narrację mamy tam, gdzie nasze akcje i eskploracje koniecznie budują całość wymowy gry, choćby Hotline Miami albo Fez. Bioshock zaś korzysta w głównej mierze z narracji filmowej, nawet w głównej osi narracji, która niestety coraz bardziej wywołuje chęć powiedzenia Levine'owi: "spoko, koleś, ja też oglądałem Lost". Interaktywność sprowadza się w głównej mierze do strzelania do ludzi.

 

 

Mimo wszystko, Bioshock zawsze był grą efektowną, ale pozbawioną większego pomysłu na rozgrywkę. Nadanie mu formuły przejażdżki na rollecoasterze bez większych przerw (choć etap gry w zrujnowanym mieście jest przesadnie chaotyczny i pozbawiony treści) uwypukla liczne wady gry, ale w zasadzie czyni ją bardziej sensowną. Gra naprawdę wciąga i robi wrażenie. Jeśli skończę grę, to wydam jeszcze ostateczną opinię, ale mam wrażenie, że to ostatecznie najlepszy Bioshock, może dlatego, że nie oczekiwałem aż tak wiele, jak po pierwszej części, gdy chyba naprawdę myślałem, że gra będzie w środku cykać tak, jak wygląda z zewnątrz.

Edytowane przez ogqozo
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Trailer pierwszego DLC:

 

 

Skupiony na walce... MEH :pinch:

 

 

Teaser drugiego DLC:

 

 

Tutaj już lepiej :)

 

Rapture_Online.jpg.jpg

 

"The first of BioShock Infinite's three promised instalments of downloadable content is finished and goes on sale today, Irrational Games has revealed.

However, the bigger news is that the second and third DLC packs will form a two-part detective story set in Rapture. "Called Burial at Sea, it will star Booker and Elizabeth as private investigator and femme fatale respectively, and you will get to play as both of them.

The DLC pack released today is called Clash in the Clouds. It's a wave-based arena game that makes the most of Infinite's varied combat system. It also includes new voxophones, written by creative director Ken Levine, as well as kinetoscopes and other unlockable goodies to keep fans happy.

Clash in the Clouds will cost $5 on Steam, where it should be live at 12pm ET / 5pm BST / 6pm CEST.

Irrational said PlayStation Network and Xbox Live versions will appear as soon as Sony and Microsoft push the button on their weekly updates.

So is Clash of the Clouds any good? You can find out by reading my BioShock Infinite: Clash in the Clouds review. (Spoiler: it's not bad, as stopgaps go.)

As for Burial at Sea Episode One and Two, we don't know exactly when they will be released, but Levine indicated to me that Part One would arrive this year, while Part Two will probably be along a little later.

Burial at Sea is set on New Year's Eve, 1958, the night of the bombing that was the beginning of the end for Rapture. In the first episode you play as Booker, and then in the second episode you play as Elizabeth.

"At the very beginning, you're Booker, private detective in Rapture, in your office and this woman comes in, and you two don't seem to know each other, and we don't explain that," Levine told me.

"We always like to put people in a place where there's a story that ends up making sense, but we don't want the obvious... We like people immediately having a sense of wondering what's going on."


Interestingly, both Clash in the Clouds and Burial at Sea are entirely new content, with Irrational keen to avoid scraping things back up off the cutting room floor. "We have a bit of a different approach to some people to DLC," Levine explained to journalists who assembled at a Boston hotel for the unveilings.

"When we started this, we really tried to listen to the fans, and to us the fans were clearly saying to us, look, we want the A team on the DLC, we want the same team who did the actual game, we don't want it to be stuff that's on the disc, we don't want it to be stuff that some marketing guy came in and said 'leave that aside'.

"So basically the day we finished - literally, pretty much the day we finished Infinite, we went to work on the DLC, starting pretty much from scratch on the game content."

While Clash in the Clouds is "a sort of a compromise between timeliness and scale", with no huge build-up, Burial at Sea is "a bit of a love letter to the fans", Levine said. "We're pretty deep into this one - we're about to enter beta. I've been working on this with a lot of the narrative team since we shipped Infinite.

"So it's a two-part experience... The second part has a slight twist to it. You play Booker obviously in the first one, but we were listening to the fans and we know how they feel about Elizabeth, and we decided we wanted to shift things around a little for the third one, so the player character in the third DLC, you get to play Elizabeth, and the gameplay is quite different as her.

"She's not the tank that Booker is, and we'll see how all the story's coming together."

 

 

 

 

http://www.eurogamer.net/articles/2013-07-30-bioshock-infinite-dlc-will-take-you-back-to-rapture

Edytowane przez SzczurekPB
Odnośnik do komentarza

Mistrzostwo z tym DLC! Pierwszą paczkę jeszcze spokojnie będzie można ograć, dodatkową zachętą są zdecydowanie challenge, muzeum i nowy zestaw pucharków. Druga to marzenie każdego fana, prolog do pierwszego Bioshocka pewnie w stylu Infinite czyli przedstawianie świata > walka. Sądząc po długości Minerva's Den (5 godzin średnio) liczę na coś około 10 godzin dla 2 i 3 zestawu łącznie.

Odnośnik do komentarza

Świetny pomysł z tym Rapture, ciekawe czy będziemy świadkiem upadku podwodnego miasta.

 

Polecam wywiad na gametrailers z Levinem. Tak w skrócie to:

- cieszy się, że będzie miał okazje połączyć 2 światy (ten z B1,2 i Infinite),

- na początku plazmidy będą pitne (planują to jakoś wytłumaczyć),

- pierwszy quest to poznanie miasta, wysłuchanie ludzi, zobaczenie w jaki sposób Rapture żyje,

- akcja to oczywiście rok przed wydarzeniami z Bioshock 1,

- połowa pierwszego dodatku to eksploracja: "na wzór plaży z Infinite". Druga połowa to wyprawa z Elizabeth do: "Fountaine's Apartment Store" zamknięty przez Ryana: "ma on swoim designem przypominać zniszczone Rapture",

- na temat trzeciego dodatku gdzie wcielamy się w Elizabeth nie podał, żadnych informacji,

Edytowane przez RajuPL
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...