Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Mendrek 570 Opublikowano 16 Kwietnia Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia Przez ostatnie pół roku udało mi się mimo poważnej przeszkody zdrowotnej przejść pewne gry, więc postanowiłem zrobić małą listę krótkich recenzji. Asterix & Obelix: Heroes - ukryta perełka zjechana IMO niesprawiedliwie przez recenzentów za to, że jest w niej grind i jest kopią Slay the Spire. Ani jedno ani tym bardziej drugie nie przeszkadzało mi w grze. Gra ma absolutny urok komiksów poprzez bardzo ładną oprawę audiowizualną i super podejście do lore, oraz sporej dawki zabawnych dialogów charakterystycznych dla serii przygód wesołych Galów. Co więcej fabuła przeciąga nas miło po całym świecie z komiksów - od Galii i lasu druidów, przez Egipt, Brytanię, Skandynawię na Rzymie oczywiście kończąc. Po drodze napotykamy calą plejadę bohaterów - m. in. Numerabisa, Kleopatrę, Mentafixa, Adrenalinę i wielu innych. Co najlepsze - 24 z nich możemy mieć w drużynie. Gra nie ma co prawda voice actingu, ale jest w pełni i dobrze zlokalizowana na język polski. Gameplay to oczywiście karcianka i faktycznie kopia Slay the Spire, Mamy drużynę i każdy ma swoje statsy i zdolności specjalne. Są klasy postaci - mamy obronę, atak, medyka i wsparcie. Pierwsze trzy klasy możemy dobierać jak chcemy, ale wsparcie jest zawsze. Ci pierwsi używają wspólnej talii, a wsparcie ma osobną. Karty dzielą się te na atakujące, leczące, buffujące i obronne. Karty zdobywamy w trakcie gry, lub w karczmie między mapami (gdzie możemy także kupować przedmioty tymczasowo wzmacniające i modelować talie - możemy mieć ich nawet kilka). Po mapach chodzi się jak w grze planszowej, ale każda ma kilka dróg i odnóg, których wybranie określa jakich przeciwników i jakie skarby po drodze napotkamy. Cofać się jednak nie można i jeśli chcemy "wymasterować" mapę to musimy ją przejść drugi raz innymi ścieżkami. Mapy poziomów nie są jakieś przesadnie duże. Czasami na mapie są dodatkowe lokacje, które wymagają zdania testu jakiejś konkretnej umiejętności (a jest ich od groma i bohaterowie różni specjalizują się w danych zdolnościach), lub posiadania w drużynie konkretnej postaci na odpowiednim poziomie (tutaj ten niesławny grind). Jednak nie są one wymagane by przejść grę. Ta nie jest jakoś szczególnie wymagająca, szybko ogarniamy talie dość uniwersalne i jedyne na co musimy uważać i zarządzać tym to motywacja, której niższy poziom mocno obniża zdolności drużyny (a wyższy sprawia, że idzie jak burza). Karty w pełni odpowiadają klimatowi Asterixa i są dość zabawne. Również animacja efektów kart jest całkiem spoko. Sprawia to wszystko, że mamy do czynienia z jedną z najlepiej oddających komiks gier o Asterixie, która nie jest tylko tępą nawalanką. Ba, nawet fabuła ma plot twist i dramatyczne chwile, choć oczywiście kończy się jak każda przygoda odważnego Gala Ale moim zdaniem warto ją przeżyć i trochę się przy tym pośmiać 8/10 i wpadła platyna. Klonoa: Door to Phantomile (remake) - za czasów PS1 chyba lekko niedoceniona. Jest to platformówka 2.5D, która w bardzo fajny sposób te dodatkowe pól wymiaru umie wykorzystać. Klimat ma bajkowy, wypełniony antropomorficznymi istotkami i światem snów, a sama fabuła choć prosta, dziwnie czasem skręca w bardziej ponure tony. Gra sama w sobie jest stale pomysłowa, wymagająca, ale nie jest hardkorowo trudna. Dlatego tu też udało mi się wbić platynę. Przyjemna bardzo pozycja z trochę dziwacznym zakończeniem (pewnie wina niewyspania i przepracowania scenarzysty). 7+/10. Kurushi (PS1) - ta gra zawsze mnie urzekała na PS1, bo miała dziwny vibe nie będący Y2K, a bardziej czegoś z poprzedniej epoki. Surrealistyczny, nieco koszmarny los jakiegoś zwykłego człowieka, który biega po platformie w próżni i wysadza toczące się wielkie klocki i stara się nie być przez nie zgnieciony. Do tego przygrywa orkiestralna muzyka. Wymagająca dość pod koniec, ale tu też platyna (bo grałem w klasyka na PS5). 8-/10. Warhammer 40,000: Boltgun - jestem fanem boomer shooterów i jestem fanem W40K. Czego chcieć więcej? Cóż, gra w dość prosty sposób ukazuje posługę naszego space marine, fanatycznie oddanego słowu i chwale Imperatora. Ową wiarę szerzy przy użyciu ciężkiego kalibru różnego sortu - rozrywającego, wybuchowego, spalającego, dematerializującego, itd. I na takim szerzeniu wiary (a raczej skurczeniu niewiary) polega gra, a w wolnej chwili błądzimy po dość nudnawych i grubo ciosanych lokacjach. To co ratuję grę, to feeling strzelania i rozwałki. Faktycznie bronie mają w sobie ten power i czasami nawet mamy okazję szafować arsenałem w trakcie walki z ogromnymi ilościami przeciwników. Gra czasami wręcz przesadza i clusterfukk jest kosmiczny. Jest też jakaś fabuła i chyba jakaś muzyka, ale jakoś nie pamiętam nawet ani jednego ani drugiego. Lata z nami czaszka i coś tam smęci pod nosem. Na nasz koks (którego poruszanie się przypomina bardziej mecha) po prostu wszystko niszczy i może po wciśnięciu przycisku krzyknąć jakimś fanatycznym one-linerem. Gra nie jest zła, ale wybitna też nie. Takie 7-/10. Rage 2 - w pełni rozumiem pomysł Bethesdy. "Ej mamy chłopaków z Avalanche i zrobili Mad Maxa. Mamy chłopaków z ID Software i wydali Doom'a. Weźmy ich spiknijmy i niech zrobią to samo tylko połączone". I tak to wygląda. Mamy open world kalkę z Mad Maxa (plus pojazdy) i gunplay z Dooma. I wiecie co? To działa! Znaczy się, jeśli spodziewacie się super ambitnej fabuły i główkowania, cinematica i głębokich bohaterów, to szukajcie gdzie indziej. Jedyne co głębokiego w tje grze to torby z amunicją i dziury od niej. Całość to po prostu czyszczenie mapy z lokacji, zdobywanie nowych broni i nowych superzdolności, które służą nam do nowych sposobów zabawy. Taki surowy sandbox, którego fabułę możemy nawet szybko skończyć i dalej się bawić. A że ID Software umie zrobić fajne bronie i fajnie zaprojektować przeciwników, to jest tu po prostu bardzo radosna i powtarzalna rozgrywka. Aż do porzygu, potem można odinstalować i nie grać w coś podobnego przez pół roku. 8/10 - o ile wiemy na co się piszemy. Captain Tsubasa: Rise of New Champions - niby piłka nożna, ale to nie jest ani PES, ani FIFA, co samo w sobie już stawia grę w ciekawym świetle. Bo niby zasady są znane i wszystko jest, ale gra to ciągłe pojedynki na boisku na zasadzie papier-nożyce-kamień, a następnie strzelanie na bramkę, co powoduje osłabienie paska HP bramkarza (w zależności od siły strzału i czy był to strzał specjalny). Jak HP mu spadnie to zera, to zwykle wpuszcza piłkę do siatki. Choć przy odpowiednich okolicznościach i super-super strzałom można go pokonać nawet za pierwszym razem Oprócz tego są też super-podania i coś w rodzaju super-heat, który ładujemy dla drużyny robiąc udane akcje obronne i ofensywne, a skutkuje tymczasowym podniesieniem statsów graczy i fajną muzyką w trakcie. Fabuła to fan service dla fanów anime, ale dla każdego innego jest mdła i bez polotu. Co więcej powtarza wiele rzeczy z anime. w tym kultowe momenty typu kopnięcie w słupek Ishizakiego w trakcie gdy bracia Tachibana wykonywali swój popisowy numer z odbiciem się od owego słupka. Mamy w zasadzie 3 kampanie: Nankatsu (będąca tutorialem i easy mode jednocześnie), kampanię nowego czempiona (gdzie tworzymy swojego gracza, wybieramy jedną z wielu drużyn, levelujemy go i razem z drużyną próbujemy zdobyć mistrzostwo Japonii), oraz mistrzostwa świata (tutaj też gramy swoim czempionem, ale stawka zawodów i poziom trudności wyższy). W zasadzie jak ktoś lubił Tsubasę, to poczuje się jak w domu. Super strzały, powolne bieganie przez boisko, co chwila dialogi z dupy, mdłe dramy pomiędzy meczami i co chwila ekscytacja lub zdziwienie na twarzach bohaterów - wszystko tu jest. Ja jednak nie uważam tego tytułu za wybitny. 7-/10. Quake 2 (dodatek Call of the Machine) - Quake 2 to jedna z moich gier życia, toteż nowy dodatek bardzo chętnie odpaliłem. Jest... dość zachowawczo. W sumie jedyne co charakterystyczne to momenty z hordami. Wszystko to taki mocny recykling, choć epizod ze zrujnowaną Ziemią dodał nieco klimatu. No i znowu próba połączenia fabularnie/lore'owo Q1 i Q2, tutaj bardziej ochocza bo mamy stwory z Q1 (ale bez szału), ale to w sumie mocna powtórka z Q1 Realm of the Machine. Niczego nowego się tutaj nie dowiemy. Mimo wszystko fajnie, że komuś się chciało coś w ogóle jeszcze zrobić. Q1 pod względem modów społeczności miażdży Q2, ostatni - Slave X to jakiś komos i w ogóle praktycznie inna gra na silniku Quake. 5/10. Spiderman 2 (PS5) - o patrzcie! Mendrek przeszedł ex'a na PS5! Szok i niedowierzanie! W sumie tutaj każdy już napisał wiele o tej grze i nie mam nic szczególnie nowego do dodania. Ot, formuła z jedynki, ale z widocznym wpakowanym budżetem. Motyw szybkiej podróży w 3 sekundy, do tego wciąż błyskawicznie szybując i bujając się po Nowym Jorku - to sortie robi robotę. Mamy też dwóch bohaterów z innymi zdolnościami do grindowania. Chciano grę zrobić też bardziej cinematicową, więc mamy tu misje jako Peter Parker, a także próby ukazania relacji między postaciami, otrzymujemy nawet dziwne misje jako Mary Jane (i trochę nie pasujące do reszty). Fabularnie to praktycznie dwie cześci powiązane ze sobą i o ile ta pierwsza trochę męczy bulę i nie jest nawet jak na komiks zbyt ambitna, tak druga część to już mocny thriller i "rozje*anie na ekranie". Miłym bardzo zaskoczeniem były misje poboczne "Spidermana z sąsiedztwa", które miały chyba osobnego dyrektora kreatywnego, bo historie były ludzkie, ciekawe i w ogóle taki dość emocjonalny vibe w nich był. Generalnie gra pełna przepychu i znacznie usprawniona formula jedynki. Pewnie z powodu zmiany polityki finansowej takich gier nie zobaczymy już zbyt wiele, a szkoda. 9-/10. Tekken 8 (fabuła + epizody postaci) - uch, nikt się tu chyba już nie bawi w choćby krzty powagi, to jeden wielki cringefest. Ilość bzdur to kosmos, a obracanie się wokół nawróconego emo-Jina jest średnia. Za to epizody postaci będące w większości parodią to akurat miłe zaskoczenie. Dobrze, że gameplay porządny, choć oczywiście prosi narzekają na balans i powolne tempo usprawniania rozgrywki, a także no póki co tylko jedna nowa postać. Fabularnie 5/10, ale jako gra 8+/10. Homefront: The Revolution - dobra, zagrałem w tego crapa by mieć dostęp do arcydzieła ukrytego w grze, czyli Time Splitters 2 Remaster. Na konsolach trzeba przejść 90 procent gry by mieć do TS2 dostęp i... litości! Jaka ta gra jest niedopracowana i źle zaprojektowana! Nie wiem jak można było to przepuścić przez testy. Ambicje i zamiary były spoko - stworzyć poczucie zaszczutego ruchu oporu, który walczy z przeważającymi siłami wroga, często po partyzanckim ataku uciekając i chowając się w śmietnikach czy toi-toiach. Gra jest przy tym wybitnie opresyjna, nie fair i dodatkowo miewa głupie błędy czy momenty. Jeśli twórcy wiedzą, że mają niedopracowane AI, to nie robią do k*rwy nędzy misji z autonomicznym czołgiem, którego trzeba prowadzić za rączkę i który zacina się na co drugim kamieniu! Nie stawia się przeważających sił wroga tuż przy wyjściu z kryjówki, bo gracz wychodzi i od razu ginie albo traci cenne zasoby na próby obrony. Oczywiście fabuła dość słaba i jakżeby inaczej - niemy bohater (to naprawdę głupi pomysł w fabularnych fps-ach). Dwa pozytywy jakie doceniłem to ta cała walka partyzancka i powolne wzbudzanie poczucia rewolucji w obywatelach, wraz z ukazaniem jej mrocznych stron, a drugi element to nieco logiczny parkeur w przejmowaniu niektórych lokacji. Ja potrafię być wyrozumiały dla gier średnich, ale tutaj gra wyśrubowała moją cierpliwość na wyżyny. W grze jak wspomniałem jest ukryta pełna wersja Time Splitters 2 (trzeba ją odblokować kodami grając w "demo"). I serio, skoro robili remaster tego klasyka, to serio nie widzieli, że jest on 15 razy lepszym doznaniem gameplay'owym niż to g*wno co wy*rali i nazwali Homefront: The Revelution? Na ich miejscu zreflektowałbym się i skasował tego Homefronta, po czym wydał sam remaster Time Splitters 2. Do szczęścia naprawdę tak niewiele trzeba było, a tak to żeby ograć TS2 na konsoli trzeba to okupić kąpielą w szambie. No nic, ale przynajmniej. 4/10. Uf, sorka za błędy i pisałem na żywioł. Nadal jestem graczem i jestem z tego dumny 11 Cytuj Odnośnik do komentarza
SnoD 2 270 Opublikowano 16 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia Po blisko 70 godzinach gry udało mi się wreszcie ukończyć Slay the spire wszystkimi 4 postaciami Jedna z najlepszych karcianek w jakie grałem, a co najśmieszniejsze na początku odrzucił mnie design gry, ale po jakimś czasie wróciłem jak sprawdzałem gry z GP na telefonie i już wsiąkłem na dobre. Gra wymagająca, wymaga wypracowania określonej strategii dla każdej z 4 postaci, a przejście wszystkich poziomów daje ogromną satysfakcję A co najlepsze, to ostatnio zapowiedziano nową czesć na co od lat się w ogóle nie zanosiło. Spokojnie 9/10 dla fanów tego typu gier. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
dominalien 259 Opublikowano 17 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 17 Kwietnia (edytowane) The Excavation of Hob's Barrow na SD Pixelartowa przygodóweczka. Fajna tematyka na angielskiej wsi jakoś między wojnami światowymi. Bardzo możliwe, że zainspirowana całkiem niezłym filmem The Dig (był na Netflixie) z 2021 r., czyli rok wcześniej niż gra. Króciutka (poniżej 10h, a ja zwykle w grach mam +50% czasu niż inni) i łatwiutka (wystarczy wszystko obejść i wyklikać i rozwiązania się same pojawiają, byłem ze 2 razy przez dosłownie chwilę zablokowany pod koniec, ale to tylko dlatego, że myślałem, że rozwiązanie jest dużo bardziej skomplikowane niż było). Bardzo kwieciście napisana, dialogi są najmocniejszą stroną gry. Czasem przegadana. Trochę cierpi na przesadne tłumaczenie wszystkiego. Grafika jak od początkującego grafika, ale daje radę. Zbliżenia twarzy postaci, chyba niezamierzenie, dość przerażające. Historia przyjemna, momentami całkiem mroczna, ale ogólnie miła i tylko trochę na serio. Przy niezłej dbałości o szczegóły rażą niedoróbki, np. bohaterowie stoją i gadają w koszulach w strugach deszczu, szczególnie, że w innych scenach da się zrobić płaszcz i parasol. Na Steam Decku chodzi bez problemów. Sterowanie nawet specjalnie zrobione i w pomocy pokazuje wszystkie przyciski SD poprawnie (nawet pisząc L4 i R4). Jedna zmiana, jaką zrobiłem, to że podkręciłem troszkę szybkość kursora myszy pod prawym touchpadem, dla mnie było za wolno. 6/10 Edytowane 17 Kwietnia przez dominalien 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
Jukka Sarasti 347 Opublikowano 17 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 17 Kwietnia Korzystając z tego, że wylądował w GP, ukończyłem Evil West. Niby wiedziałem, na co się pisałem, ale początek wcale mnie nie zachęcił - absurdalna wręcz korytarzowość do punktu, w którym skrzynka na 20 centymetrów czy wręcz niewidzialna ściana nie pozwalają zrobić kolejnego kroku czy główna postać na tyle tępa, że w porównaniu do niej Marcus Fenix to specjalista od Heideggera. Zasadniczo to chodzi o to, że jesteśmy kowbojem bijącym wampiry pięścią z metalu i prądem, więcej tutaj nie trzeba, a patrząc na przebieg historyjki nawet nie warto, wiedzieć. Właśnie, ten Marcus wskoczył mi nieprzypadkowo, bo gra ma feeling wczesnej siódmej generacji. Jak się później okazało, nie jest to wcale wada. Na przestrzeni tygodnia przeszedłem sześć etapów. Nie ciągnęło. Później jednak - może kwestia humoru, może gra robi się lepsza - wciągnęło i w trzy dni dograłem resztę. Przede wszystkim z czasem pojawia się więcej opcji - o ile początkowo gra się w to trochę jak w upośledzonego klona nowych GoWów (przy czym gra znacznie słabiej radzi sobie z obsługą postaci i kamery, kiedy postać gracza stoi pod ścianą), to z czasem kolejne bajery podbijają znacząco frajdę z walki, a Evil West umiejętnie korzysta z zasady, że zainteresowanie gracza można podtrzymać co chwilę podsuwając mu nowe narzędzia mordu. Szkoda co prawda, że gra w żaden sposób nie zachęca do tego, aby żonglować broniami czy ciągnąć długie kombosy, co podniosłoby miodność, ale i tak bije się kolejnych frajerów elegancko. Poza tym biciem tak po prawdzie wiele tu nie ma - rzeczy, które zasługiwałyby na miano zagadek tutaj zwyczajnie nie ma, a urozmaiceń praktycznie brak. Z dwa razy pojedzie się wózkiem i z niego postrzela, no i tu się temat wyczerpuje. Same lokacje prezentują bardzo zróżnicowany poziom - "miejskie" są nijakie, natomiast pierwsza misja, w której podąża się tropem Edgara czy opera prezentują się bardzo przyjemnie. Na minus - ponownie poczułem się jak jakieś 15 lat temu - oczojebne łańcuchy sygnalizujące, gdzie mamy iść, co byśmy się nie zgubili. Ciekawostka - całkiem często gra pozwala wspiąć się na 50 centymetrów drewna i przez nie przejść (jest łańcuch), ale już nie zawrócimy (łańcucha nie ma). Ogólnie to ta gra wpisuje mi się w typową grą Flying Hogów - to przyjemny tytuł o solidnych fundamentach, któremu brakuje jakiegoś dopieszczenia czy lepszej wizji jak wykorzystać niegłupie przecież rozwiązania. Z perspektywy osoby, która ograła wszystkie Shadow Warriory (pierwszy najlepszy), Trek to Yomi i właśnie Evil West mam wrażenie, że ciągle brakuje jakiegoś błysku, który pozwoliłby się przebić do czołówki. Cóż, liczę, że studio zrobi jeszcze swój przełomowy odpowiednik Wiedźmina ( ), bo trudno mi im nie kibicować. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Plugawy 3 661 Opublikowano 17 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 17 Kwietnia Dzisiaj wjechał kolejny patch i udało nam się ukończyć w coopie Skinny and Franko Fists of Violence. Gdyby nie etapy strzelane i notoryczne bugi jakie się zdarzały to byłoby spokojnie 9/10. Gra stoi klimatem i brutalnościa, system walki też daje radę. Ogólnie teraz polecam, strach pomyśleć jak to chodziło na premierę. No i gra jest też trochę za trudna. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
kotlet_schabowy 2 671 Opublikowano 17 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 17 Kwietnia (edytowane) Super Mario Bros. 2 Sukcesywnie zaliczam klasyczne części Mario, odpalane na Switchu. Jak wiadomo (lub nie), dwójka, jaką znamy, to "przerobiona" na potrzeby zachodnich rynków, japońska gierka Doki Doki Panic. No i jak dla mnie czuć, że "coś tu jest nie tak". W sensie, że jakiś taki dziwny ten Mario. Ot choćby skupienie się na patencie z wyrywaniem różnego rodzaju bulw spod ziemi czy dziwne uniwersum i postacie, na czele z bossami (i powtarzającym się wielokrotnie starciem z Birdo). No i gra jest bardzo trudna i irytująca, zdecydowanie bardziej, niż SMB. Żeby było śmieszniej, prawdziwe SMB2 nie zostało pierwotnie wydane na zachodzie m.in z powodu zbyt wysokiego poziomu trudności, także aż jestem ciekawe, jak to tam wygląda xD. Tutaj już musiałem ratować się regularnym quick savem, bo inaczej bym po prostu odpuścił. Pomijając klasykę tamtych czasów, czyli małą liczbę żyć i brak save'a, to design leveli i rozłożenie przeciwników jest maksymalnie złośliwe, szczególnie na dalszych poziomach, i ścieżki trzeba zwyczajnie uczyć się na pamięć. Na pewno w tym kontekście zapamiętam "maski", które nas ścigają, gdy zabieramy klucze do zamkniętych drzwi xD. Ogólnie bawiłem się średnio, jakoś nie siadł mi ten styl rozgrywki, choć to nadal niezły platformer, wjeżdżający na ambicję. No i warto pochwalić spory postęp graficzny. Aha, grałem w wersję z NESa, ale SMB2 było też dosyć popularne w edycji dedykowanej GBA (będącej konwersją edycji z SNESa, wydanej na składance Super Mario All Stars), wydanej jako Super Mario Advance (będące bodajże jednym z tytułów startowych, przynajmniej w Europie), notabene ta wersja to był mój pierwszy kontakt z SMB2 i wtedy dosyć szybko odpadłem. Edytowane 17 Kwietnia przez kotlet_schabowy 7 Cytuj Odnośnik do komentarza
karmaster 359 Opublikowano 18 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 18 Kwietnia Fantasian Skonczylem wczoraj Fantasiana po prawie trzech latach grania z przerwami (Na liczniku miałem 61,5 godziny, ale na pewno było więcej, bo gdy padłeś podczas walki z bossem, czas nie był naliczany od ostatniego zapisu/checkpointa. Próbowałem ubić ostatniego bossa chyba 5-6 razy, tracąc średnio 30-40 minut na każdą próbę.). Fantasian to jRPG w starym stylu ‘fajnalowym’ z kilkoma ulepszeniami. Na przykład, zamiast ciągłych losowych spotkań, możemy zbierać przeciwników ‘do pudełka’ i rozpocząć walkę z 30-50 na raz. Dostajemy wtedy dodatkowe buffy do ataku, dodatkowe tury itp. Walki z bossami zwykle polegają na tym, że jeśli nie czytamy poradników, musimy rzucić umiejętność ‘analyze’ i sprawdzić, na co boss jest odporny/podatny. Później obserwujemy schemat jego ataków i po przegranej zakładamy odpowiednie gemy/ekwipunek, które niwelują dane ataki czy statusy. Czasami to potrafiło zmęczyć, na przykład kiedy walczymy z bossem przez 20 minut, wszystko idzie dobrze, a nagle rzuca klątwę i skamienienie na nasze postaci (a nie mieliśmy odpowiednich gemów) i trzeba zaczynać od nowa. Oczywiście, łatwiejszych przeciwników ubijemy ‘na raz’. Fabularnie jest dość standardowo, plus mocno ograny już motyw ‘multiwersum’, ale podany w przystępnym stylu. Historia całkiem mnie wciągnęła. Graficznie jest ładnie i nietypowo, bo wszystko jest rozgrywane na dioramach. Lekkim problemem dla mnie był format obrazu na iPadzie, co przy streamowaniu na TV dawało spore pasy po bokach (ale wtedy dużo wygodniej grało się na padzie). Gra ma wiele plusów, ale też minusów ‘starej szkoły’ jRPG. Jest też ekskluzywna na Apple Arcade, więc dostępność jest trochę średnia, ale jeśli ktoś posiada, to polecam. PS. To chyba też ostatnia ‘duża’ gra Hironobu Sakaguchi + Nobuo Uematsu. Cytuj Odnośnik do komentarza
Pupcio 18 271 Opublikowano 18 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 18 Kwietnia Skończyłem sobie Pumpkin Jacka. Miła aczkolwiek niczym niewyróżniającym się gra platformowa. Kupiłem ją w cenie lepszego piwa więc nie żałuje bo naprawdę dobrze się bawiłem przez te 4h+ robiąc sobie lvl dziennie. Grę w większości zrobił jeden chłop więc dla takich ludzi zawsze mam szacuneczek. Jakoś przed zagraniem miałem wrażenie że gra będzie zabugowanym crapiszonem ale zwracam jej honor bo nie natrafiłem nawet na jednego najmniejszego glitcha, sama gra też śmiga bez zarzutu przynajmniej na laktosach ale graficznie nie powala więc byłby przypał gdyby było inaczej. Gameplayowo jak to w platfomówkach skaczemy i bijemy stworki, czasem dostając urozmaicenie w postaci mingierek albo etapów na szynach, no nic specjalnego ale jest to na tyle spoczko zrobione że da się przy tym dobrze bawić. Mój największy zarzut to lvle w których idziemy jak po sznurku, nie ma nawet minimalnej swobody, nawet znajdziek nie ma gdzie ukryć xD ( to nie przeszkodziło mi w tym żeby ominąć trzy ) Miła gra ale polecam ją tylko fanom medievila bo nie możemy sobie pozwolić na wybrzydzanie, reszta raczej niech sobie odpuści bo nic nie wniesie ta gra to waszego zagrajmerskiego życia no chyba że też dorwiecie ją za grosze i bardzo lubicie proste platformówki 3d w starym stylu. 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
balon 5 323 Opublikowano 18 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 18 Kwietnia 29 minut temu, Pupcio napisał: Mój największy zarzut to lvle w których idziemy jak po sznurku, No śmieszne one były, ale deczko czułem się jakbym grał w pierwszego Crasha na PSX Cytuj Odnośnik do komentarza
Ludwes 1 682 Opublikowano 18 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 18 Kwietnia W dniu 16.04.2024 o 14:13, SnoD napisał: Po blisko 70 godzinach gry udało mi się wreszcie ukończyć Slay the spire wszystkimi 4 postaciami Jedna z najlepszych karcianek w jakie grałem, a co najśmieszniejsze na początku odrzucił mnie design gry, ale po jakimś czasie wróciłem jak sprawdzałem gry z GP na telefonie i już wsiąkłem na dobre. Gra wymagająca, wymaga wypracowania określonej strategii dla każdej z 4 postaci, a przejście wszystkich poziomów daje ogromną satysfakcję A co najlepsze, to ostatnio zapowiedziano nową czesć na co od lat się w ogóle nie zanosiło. Spokojnie 9/10 dla fanów tego typu gier. To teraz proszę zacząć się wspinać aż do Ascension 20, bo tu z każdym kolejnym poziomem robi się coraz trudniej i niektóre taktyki albo i karty, które wcześniej były efektywne, przestają działać. Ja już przegrałem blisko 600 godzin w Slay the Spire i choć nie gram w to tak regularnie jak kiedyś, to nadal trafiają się takie tygodnie, gdy gram tylko w to całymi dniami. To chyba moja ulubiona gra, więc jak widzę, gdy ja ktoś tutaj na forumku chwali, to mi się dobrze na sercu robi, hehe 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
HenrykIggO 250 Opublikowano 19 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 19 Kwietnia Cześć, to mój pierwszy post na forum. Wzięło mnie ostatnio na całkowanie więc właśnie skończyłem, a właściwie splatynowałem klasyczka GTA: Vice City. Wcześniej zrobiłem III i muszę powiedzieć, że VC przy III to bułka z masłem. Po pierwsze dużo łatwiejsza jest fabuła ze względu na jej liniowość - nie trzeba się obawiać że zrobi się jakąś misję i inna zniknie. Oczywiście są pomijalne trofea w misjach, ale chronologiczność ich wykonywania nie ma już znaczenia. Po drugie wszystkie misje "społeczne" typu karetka do zrobienia są nawet po ukończeniu fabuły (spróbuj przejechać karetką w III obok Saint Mark's po ukończeniu GTA III - 2x dostaniesz z obrzyna od Włocha i wasted). I po trzecie, po prostu te wszystkie dodatkowe questy typu rampage, unique jumps są prostsze ze względu na poprawione sterowanie i nowe pojazdy (motocykle). Naturalną siłą rzeczy by domknąć trylogię teraz zabieram się za klasyk klasyków - San Andreas. Ciekawe czy zamknę się w 70-80h . 9 Cytuj Odnośnik do komentarza
badzejo 335 Opublikowano 19 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 19 Kwietnia Właśnie ukończyłem Dredge wbijając platynowy dzbanek numer 67 ależ to była świetna przygoda, taki mega relaksujący tytuł, chyba że poziom schizy był za wysoki i główny bohater miał niezły odpał ale to tylko na początku noce bywały niepokojące, jak już wjechały ulepszenia łodzi i inne szmery bajery to było z górki i nocne eskapady przestały być straszne, ale dalej grało się bardzo przyjemnie Łowienie na duży plus, spora ilość ryb, krabów, krewetek i paluszków kapitana iglo dodatkowo z różnymi wariacjami grafika bardzo klimatyczna, nocą kolorki robiły wrażenie zwłaszcza w Stellar Basin Fabułka to w sumie nic odkrywczego, ale podobała mi się ta nutka tajemniczości świetny indyk o którym dowiedziałem się na forumku Widziałem że wiele osób tu zachwala Dave the diver i chyba to wpadnie w moje łapki między sesjami w Eiyudenka a Dredge polecam, chociaż w sumie każdy tutaj już to ograł 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Dandelion 26 Opublikowano 20 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 20 Kwietnia Yakuza 7 Like a Dragon To moja pierwsza ograna Yakuza i bardzo mi się podobała. Trochę przeraża mnie ten fakt z racji tego, że seria ma milion części i jeszcze mi się zachce skończyć je wszystkie. Co do samej gry, spędziłem w niej 52h i bawiłem się świetnie. Trochę tylko przeszkadzał mi grind w końcowych etapach, ale że walka siadła mi idealnie to nie męczyło jakoś za bardzo. Wymaksowałem biznesową minigierkę i zrobiłem prawie wszystkie substoriesy. Sama fabuła była spoko, chociaż często skręcała za bardzo w stronę telenoweli i miejscami przeginała (Mirror Man xD). Zestaw bohaterów też bardzo dający sie lubić, nikt mnie nie irytował, tylko Ichi czasami był za naiwny, ale ma dobre serduszko to mu wybaczam. Zabieram się teraz za Y0 i zobaczymy ile części skończę zanim dopadnie mnie przesyt. Mam pytanie co do długości tej gry, czy jest porównywalna czy jednak zajmie sporo więcej czasu? Bo patrzyłem na ilość substories i jest ich dwa razy więcej, jakoś ponad 100 xD 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
Pupcio 18 271 Opublikowano 20 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 20 Kwietnia Myśle że +-50h jeśli będziesz chciał zrobić fabułe, substoriesy i trochę się pobawić poza tym 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Dandelion 26 Opublikowano 20 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 20 Kwietnia 5 minut temu, Pupcio napisał: Myśle że +-50h jeśli będziesz chciał zrobić fabułe, substoriesy i trochę się pobawić poza tym To całkiem spoko czas, bo już myślałem, że trzeba będzie poświecić ok 100h. Jakby każda część zajmowała te 50h to może uda mi się je wszystkie skończyć. Chyba że dojadą mnie archaizmy Y3-Y5, bo nie wiem jak ciężkostrawne obecnie mogą być gry z PS3 Cytuj Odnośnik do komentarza
Pupcio 18 271 Opublikowano 20 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 20 Kwietnia Nieee myśle że właśnie na 7 i 0 mi najdłużej zeszło. Części z ps3 są bardzo ciężkostrawne i tak szczerze to nie polecam Ci w to grać chyba że serio złapiesz mega zajawke, ewentualnie sobie sprawdź y3 bo jest na okinawie i ma fajny klimacik ale to jeszcze 0, kiwi 1,2 przed Tobą 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Dandelion 26 Opublikowano 20 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 20 Kwietnia No jeszcze trochę czasu mi zejdzie zanim dotrę do tych staroci to różnie może być, ale plan jest taki, żeby skończyć wszystko. I nie wiem czy system walki mi się spodoba, bo turowka była idealna, a tu już będzie bitka w czasie rzeczywistym, wieczorem sie przekonam czy siądzie Cytuj Odnośnik do komentarza
Pupcio 18 271 Opublikowano 20 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 20 Kwietnia No jestem ciekawy jak będzie w odwróconej sytuacji do mojej bo dla mnie właśnie turowa bitka z y7 to już nie yakuza i kręciłem trochę nosem xD Cytuj Odnośnik do komentarza
Jukka Sarasti 347 Opublikowano 20 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 20 Kwietnia 31 minut temu, Dandelion napisał: To całkiem spoko czas, bo już myślałem, że trzeba będzie poświecić ok 100h. Jakby każda część zajmowała te 50h to może uda mi się je wszystkie skończyć. Chyba że dojadą mnie archaizmy Y3-Y5, bo nie wiem jak ciężkostrawne obecnie mogą być gry z PS3 Trójka potrafi być ciężkostrawna, bo ma najwięcej wspólnego z częściami na PS2, przede wszystkim walkę. 4 i 5 mają już fizykę walki raczej jak 0, do tego urozmaica ją granie różnymi postaciami (Akiyama krul). Trójkę bym ruszył i gdyby była zbyt ciężkostrawna to bym zrushował tylko główny wątek plus poboczny wątek Rikiyi, natomiast 4 i 5 bronią się fajnie także i dzisiaj. Możesz też spróbować Judgement - dwie części, "detektywistyczny" spin off Yakuzy, chodzi na silniku 6/Kiwami 2/Y 7. Lost Judgement, choć całościowo średnio mi się podobało, ma najlepszą walkę z całej serii. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Dandelion 26 Opublikowano 20 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 20 Kwietnia 50 minut temu, Jukka Sarasti napisał: Trójka potrafi być ciężkostrawna, bo ma najwięcej wspólnego z częściami na PS2, przede wszystkim walkę. 4 i 5 mają już fizykę walki raczej jak 0, do tego urozmaica ją granie różnymi postaciami (Akiyama krul). Trójkę bym ruszył i gdyby była zbyt ciężkostrawna to bym zrushował tylko główny wątek plus poboczny wątek Rikiyi, natomiast 4 i 5 bronią się fajnie także i dzisiaj. Możesz też spróbować Judgement - dwie części, "detektywistyczny" spin off Yakuzy, chodzi na silniku 6/Kiwami 2/Y 7. Lost Judgement, choć całościowo średnio mi się podobało, ma najlepszą walkę z całej serii. Jeszcze mam 3 części zanim dotrę do Y3, potem może obadam właśnie Judgementy bo też mam je na oku i Y8. Może do tego czasu uda im się zrobić Yakuza Kiwami 3 i będzie po problemie Cytuj Odnośnik do komentarza
janol 429 Opublikowano 20 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 20 Kwietnia Max Payne 3 - z niewiadomych mi przyczyn odpuściłem ten tytuł dwie generacje temu.To był błąd i to spory. No ale nadrobiłem teraz na Steam Decku i co mogę napisać? Piękny tytuł, gunplay bardzo fajny, klimat ciężki jak cholera Spoiler (chlanie i ćpanie to wiadomo, ale kradzież organów, sceny z postaciami z amputowanymi kończynami czy spalenie typa żywcem nie zdarzają się jednak w grach na każdym kroku) jestem zadowolony. Szkoda, że seria od tylu lat zniknęła. Chcąc pozostać w takim depresyjnym nastroju sięgnąłem po dwa inne szpile, Na pierwszy ogień poszedł Włóczykij - Melodia Doliny Muminków - czyli taki Max Payne ale z Muminkami. Spoiler Tak naprawdę to nie Nie miałem pojęcia, że taka gra w ogóle istnieje, dowiedziałem się o niej z... recenzji w PE i się zdziwiłem, że takie coś zbiera pochwały. No ale dobra, drogie nie było, to kupiłem i okazało się, że GOTY 2024 jest już znane. Wspaniała gra, w której jednak generalnie nie robi się nic, poza chodzeniem i rozwiązywanie prościutkich puzzli. Dokładając do tego kiepski framrate powstaje zatem pytanie skąd więc zachwyty? Ano stąd, że klimat tego tytułu, postacie (Ryjek <3 ), styl graficzny i przede wszystkim warstwa audio (Sigur Ros) tworzą taką kombinację, że nie można się oderwać. Jest to o tyle łatwe, że całość trwa ok 4 godziny, ale gra jest wyceniona odpowiednio do dugości, więc nie mam pretensji, poza tym przynajmniej nie zdąży się znudzić. Teraz próbuję moje dzieci zachęcić do oglądania Muminków (na yt są odcinki z polskim dubbingiem, swoją drogą beznadziejnie się ten dubbing zestarzał), ale coś mi się zdaje, że w tej kwestii poniosę klęskę, więc pozostanie mi oglądanie samemu w łóżeczku, jak przystało na dorosłego mężczyznę. A skoro już udowodniłem swoje machismo to z rozpędu wziąłem się za kolejny ciężki temat, czyli... Lost in play - 9,5/10, byłaby pełna dycha gdyby gra była dłuższa, a tymczasem jest to kolejny tytuł do przejścia za jednym posiedzeniem (co uczyniłem). Pięknie narysowana przygodówka a'la point'n'click z doskonałym humorem (nie zliczę ile razy parsknąłem przy niektórych gagach) i w 95% fenomenalnymi zagadkami (te 5% to takie które są fajne, ale nie rewelacyjne) i sympatyczną (z perspektywy dorosłego, który ma w domu dzieci w mniej więcej takim wieku jak rodzeństwo, które zagubiło się w świecie wyobraźni) fabułą. Bardzo żałuję, że cała zabawa kończy się tak szybko, bo napis końcowe ujrzymy po ok 4 godzinach, ale znowu - w promocjach ten tytuł chodzi za równowartość biletu do kina, więc każdemu polecam. 8 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
ASX 14 592 Opublikowano 21 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 21 Kwietnia 12 godzin temu, janol napisał: Lost in play - 9,5/10, byłaby pełna dycha gdyby gra była dłuższa, a tymczasem jest to kolejny tytuł do przejścia za jednym posiedzeniem (co uczyniłem). Pięknie narysowana przygodówka a'la point'n'click z doskonałym humorem (nie zliczę ile razy parsknąłem przy niektórych gagach) i w 95% fenomenalnymi zagadkami (te 5% to takie które są fajne, ale nie rewelacyjne) i sympatyczną (z perspektywy dorosłego, który ma w domu dzieci w mniej więcej takim wieku jak rodzeństwo, które zagubiło się w świecie wyobraźni) fabułą. Bardzo żałuję, że cała zabawa kończy się tak szybko, bo napis końcowe ujrzymy po ok 4 godzinach, ale znowu - w promocjach ten tytuł chodzi za równowartość biletu do kina, więc każdemu polecam. Nigdy o tym nie słyszałem, a brzmi i wygląda pięknie. Leci na wishliste na Steam, dziękuje Cytuj Odnośnik do komentarza
balon 5 323 Opublikowano 21 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 21 Kwietnia 12 godzin temu, janol napisał: Max Payne 3 - z niewiadomych mi przyczyn odpuściłem ten tytuł dwie generacje temu.To był błąd i to spory. No ale nadrobiłem teraz na Steam Decku i co mogę napisać? Piękny tytuł, gunplay bardzo fajny, klimat ciężki jak cholera Pokaż ukrytą zawartość (chlanie i ćpanie to wiadomo, ale kradzież organów, sceny z postaciami z amputowanymi kończynami czy spalenie typa żywcem nie zdarzają się jednak w grach na każdym kroku) jestem zadowolony. Szkoda, że seria od tylu lat zniknęła. Chcąc pozostać w takim depresyjnym nastroju sięgnąłem po dwa inne szpile, Na pierwszy ogień poszedł Włóczykij - Melodia Doliny Muminków - czyli taki Max Payne ale z Muminkami. Pokaż ukrytą zawartość Tak naprawdę to nie Nie miałem pojęcia, że taka gra w ogóle istnieje, dowiedziałem się o niej z... recenzji w PE i się zdziwiłem, że takie coś zbiera pochwały. No ale dobra, drogie nie było, to kupiłem i okazało się, że GOTY 2024 jest już znane. Wspaniała gra, w której jednak generalnie nie robi się nic, poza chodzeniem i rozwiązywanie prościutkich puzzli. Dokładając do tego kiepski framrate powstaje zatem pytanie skąd więc zachwyty? Ano stąd, że klimat tego tytułu, postacie (Ryjek <3 ), styl graficzny i przede wszystkim warstwa audio (Sigur Ros) tworzą taką kombinację, że nie można się oderwać. Jest to o tyle łatwe, że całość trwa ok 4 godziny, ale gra jest wyceniona odpowiednio do dugości, więc nie mam pretensji, poza tym przynajmniej nie zdąży się znudzić. Teraz próbuję moje dzieci zachęcić do oglądania Muminków (na yt są odcinki z polskim dubbingiem, swoją drogą beznadziejnie się ten dubbing zestarzał), ale coś mi się zdaje, że w tej kwestii poniosę klęskę, więc pozostanie mi oglądanie samemu w łóżeczku, jak przystało na dorosłego mężczyznę. A skoro już udowodniłem swoje machismo to z rozpędu wziąłem się za kolejny ciężki temat, czyli... Lost in play - 9,5/10, byłaby pełna dycha gdyby gra była dłuższa, a tymczasem jest to kolejny tytuł do przejścia za jednym posiedzeniem (co uczyniłem). Pięknie narysowana przygodówka a'la point'n'click z doskonałym humorem (nie zliczę ile razy parsknąłem przy niektórych gagach) i w 95% fenomenalnymi zagadkami (te 5% to takie które są fajne, ale nie rewelacyjne) i sympatyczną (z perspektywy dorosłego, który ma w domu dzieci w mniej więcej takim wieku jak rodzeństwo, które zagubiło się w świecie wyobraźni) fabułą. Bardzo żałuję, że cała zabawa kończy się tak szybko, bo napis końcowe ujrzymy po ok 4 godzinach, ale znowu - w promocjach ten tytuł chodzi za równowartość biletu do kina, więc każdemu polecam. Włóczykij chyba nie miła jeszcze premiery na konsolach? Lost in Play z tego co widzę z konsol tylko na switchu. Dzięki za polecajke! Cytuj Odnośnik do komentarza
janol 429 Opublikowano 21 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 21 Kwietnia Włóczykij też jest na Switchu. Lost in play jest też na iOS i Androidzie 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
ogqozo 6 533 Opublikowano 21 Kwietnia Udostępnij Opublikowano 21 Kwietnia Lost in Play właśnie było za 24 zł przez jakiś czas, dość często ma przeceny. Jak ktoś lubi to bardzo atrakcyjnie. Standardowo 80 zł. Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.