Skocz do zawartości
View in the app

A better way to browse. Learn more.

Forum PSX Extreme

A full-screen app on your home screen with push notifications, badges and more.

To install this app on iOS and iPadOS
  1. Tap the Share icon in Safari
  2. Scroll the menu and tap Add to Home Screen.
  3. Tap Add in the top-right corner.
To install this app on Android
  1. Tap the 3-dot menu (⋮) in the top-right corner of the browser.
  2. Tap Add to Home screen or Install app.
  3. Confirm by tapping Install.

własnie ukonczyłem...

Featured Replies

Opublikowano

Runaway: A Road Adventure

Dwadzieścia lat mi zajęło ukończenie tej gry. Nie grałem w nią oczywiście dwadzieścia lat, ale jakoś dwadzieścia lat temu grałem w nią po raz pierwszy. Zrobiłem chyba trzy podejścia, nigdy wcześniej nie dotarłem dalej niż do trzeciego rozdziału. Tym razem kliknęło i muszę powiedzieć, że mi się podobało. Owszem, nie jest to ta sama liga co Broken Sword czy Gabriel Knight czy gry LucasArts, ale jest naprawdę dobrze.

Największym plusem tej produkcji jest jej oprawa graficzna. Wszystkie tła są ręcznie rysowane i są przepiękne oraz bogate w detale. To się nigdy nie zestarzeje, co najwyżej rozdzielczość może być zbyt mała. Mimo że postaci są renderowane w 3D, to zastosowany na nich cel-shading i filtry sprawiają, że zdają się one również być narysowane. Inne gry z tamtych czasów, w których użyto trójwymiarowych modeli wyglądają dziś brzydko i topornie, a Runaway nadal wygląda dobrze. Podobało mi się również to, że wszystkie czynności podejmowane przez głównego bohatera są animowane, co nie jest standardem w przygodówkach, nawet tych współczesnych.

Zagadki są logiczne, raczej wszystkie mają sens, a ich rozwiązanie sprawiało mi przyjemność. W grze brak jest łamigłówek, wszystkie zagadki opierają się na interakcji między przedmiotami i otoczeniem, czyli taki przygodówkowy standard. Trudnością jest to, że gra nie posiada systemu hotspotów, interaktywnych przedmiotów jest masa i w żaden sposób nie wyróżniają się one z tła, więc powodzenia np w zauważeniu jednego gwoździa w jakiejś desce, która znajduje się gdzieś z boku ekranu. Dodatkowo bywa i tak, ze Brian, czyli główny bohater, nie może zebrać danego przedmiotu czy wejść z nim w interakcję dopóki przedmiot ten nie jest mu potrzebny. W efekcie trzeba obserwować otoczenie i zapamiętywać gdzie się widziało coś potencjalnie przydatnego, bo może będzie do tego miejsca trzeba wrócić później. Czasem bohater komentuje dany przedmiot dając znać, że może mu się przydać, ale jeszcze nie teraz, a czasem tego nie robi... Nie zacinałem się w tej grze na zagadkach, tylko właśnie w takich momentach gdy czegoś nie zauważyłem, bądź nie wiedziałem nawet, że czegoś szukam. Polecam stronę Universal Hint System, która nie daje gotowych rozwiązań (chociaż daje, jak ktoś chce), tylko delikatnie i stopniowo nakierowuje nas we właściwym kierunku. Mi kilka razy pomogła.

Fabularnie jest ok, myślę, że mogłoby być lepiej.

Generalnie jest to dobra gra, może nawet dobra z plusem. Cieszę się, że zdecydowałem się po nią sięgnąć ponownie.

  • Odpowiedzi 14,1 tys.
  • Wyświetleń 1,4 mln.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Najpopularniejszy posty

  • Jak widze forumowych "wspierajacych" day 1:   czwartek, caly dzien, statusy na forum - gdzie ten ku.rwa kurier, zaje.bie ch.uja, juz czwartek a jeszcze go nie ma, no ku.rwa lepiej zeby byl przed we

  • Call of Duty Black Ops 3 - nigdy nie lubiłem podserii Black Ops. Jedynka doceniana za fajny scenariusz moim zdaniem klęka od natłoku złych gameplayowych rozwiązań, dwójka miała tak żenująco naciąganą

  • kotlet_schabowy
    kotlet_schabowy

    Kingdom Come: Deliverance (PS4) Przykład na to, że gierkom warto dawać drugą, a czasami nawet trzecią szansę. Tym bardziej, jeśli instynktownie czujemy, że ów gra powinna nam siąść, tylko coś początk

Opublikowano

O dzięki za przypomnienie mi tej perły. Na steamie tanioszka za całość to machne 3 części

Opublikowano

Wczoraj wieczorem zakończyłem powrót do Thief: The Dark Project (a właściwie wydania Thief: Gold, które to wprowadza drobne poprawki i trzy dodatkowe misje) - ta gra się nie starzeje, to było kolejne doskonałe 17 godzin zabawy. Nie będę owijał w bawełnę i powiem otwarcie, że Thiefy to moje ulubione podejście do skradanek - wybaczcie Snejki, Fiszery, Rimikaru i Hitmany, ale król może być tylko jeden i jest to cyniczny cwaniak w osobie Garreta. Człowiek, który ma swoje zasady (kanonicznie nikogo nie zabija, a wyższe poziomy trudności poza dodatkowymi celami i nieco zmienionym rozkładem strażników dodają też wymogi związane z ograniczeniem lub brakiem zabijania - w końcu "przemoc to oznaka amatora", a to, że ktoś pracuje jako strażnik nie oznacza, że zasługuje na śmierć), ale najważniejsze dla niego pozostaje, aby wynieść jak najwięcej dóbr wszelakich z miejsca napadu.

Garret to niejedyny bohater Thiefa - równie dużą rolę odgrywa doskonale wykreowane Miasto. Miejsce, które z jednej strony wchodzi w rewolucję przemysłową, a z drugiej ciągle drzemią w nim stare i niezrozumiałe siły objawiające się chociażby w nieumarłych, magii czy samym głównym wątku, który tak naprawdę zaczyna się dopiero po paru pierwszych misjach. To miejsce klimatyczne, ze świetnie zrealizowanym lore (intra między misjami z cytatami z ksiąg religijnych czy notatki, które znajdujemy), a przy okazji pozwalające na duże zróżnicowanie w lokacjach - raz będziemy zwiedzać magiczną posiadłość w mojej ulubionej misji w postaci "The Sword", innym razem niczym Lara Croft pobiegamy po jaskiniach z pozostałościami dawnej cywilizacji, a gdzie indziej zinfiltrujemy gildię magów czy wyznawców technologii. Albo będziemy robić pod siebie ze strachu w misjach zbudowanych wokół Haunted Cathedral czy będzie nam brakowało tchu przy intensywności misji "Escape!".

Tak, Thief potrafi zadbać o dużą różnorodność przy jednoczesnym poszanowaniu dla swojego gameplay loopu. Choć nieraz cel misji zmieni się dramatycznie w trakcie, to zazwyczaj przybywamy na miejsce włamu dysponując pewnymi wskazówkami i zawsze uzasadnioną fabularnie dosyć ogólnikową mapą (a są miejsca, których mapa w ogóle nie uwzględnia - strasznie klimatyczny patent), a z tego punktu kombinujemy, jak dotrzeć do celu misji lub wpierw próbujemy go w ogóle zlokalizować przetrzepując notatki czy podsłuchując strażników. A w tym celu się skradamy. I pod tym kątem gra traktuje się bardzo poważnie.

Garret nie jest może totalnym lebiegą - potrafi wywijać mieczem i poskładać jednego przeciwnika w systemie opartym o cięcia i blok (lepszy system niż w SHf) - ale większa ilość przeciwników to pewna śmierć, a strażnicy ochoczo alarmują o tym, że ktoś się tutaj panoszy. Zamiast tego musi metodycznie przemieszczać się w cieniu, uważać czy podłoże po którym stąpa nie jest za głośne i dobrze wybierać momenty na przemknięcie za plecami strażnika lub jego ogłuszenie, a do tego trzeba też zająć się ciałem - gra nie traktuje gracza jak debila i oczekuje bezwzględnego respektowania jej zasad. Poza tym do dyspozycji ma łuk z wieloma rodzajami strzał (od mających zastosowanie ofensywne po takie, które gaszą pochodnię, wytłumiają odgłosy powierzchni czy pozwalają wystrzelić linę) i kilka innych przydatnych gadżetów jak np. granaty oślepiające czy miny. Głównie jednak będzie pełzał po rewelacyjnych poziomach.

To, czym najbardziej błyszczy Thief, także 26 lat po premierze, są rewelacyjne projekty poziomów. Są one czasami ogromne, zróżnicowane i zachwycają architekturą oraz pomysłami. Naprawdę, jak człowiek popatrzy na nowsze gierki to może poczuć wręcz zażenowanie, gdy porówna się ich mapy do wielokondygnacyjnych lokacji w Thiefie, gdzie na człowieka czekają zróżnicowane widoki i filozofie - od industrialnych kompleksów i surrealistycznych miejsc spaczonych magią, po "zwykłe" więzienia i ulice. Do tego mapy wypchane są opcjonalnymi znajdźkami, które przekładają się na zysk i możliwość zakupu gadżetów. Dwóch lokacji co prawda w tej grze nie lubię i uważam za upierdliwe (kasyno zmieniające się kanały zmieniające się w posiadałość... - ta misja dodana w Thief Gold to moim zdaniem zlepek odrzutów oraz misja, gdzie trzeba w krótkim czasie aktywować przełączniki), ale poza tym absolutnie wybitne mapy, nawet jeśli sporo sobie połazimy tu i tam.

Grafika oczywiście zestarzała się najgorszej, ale po wgraniu HD Moda było całkiem spoko. Audio natomiast jest dalej wybitne i to gra stworzona pod słuchawki. Przede wszystkim nasłuchiwanie pełni w skradaniu gigantyczną rolę. Po drugie Garret miał szczęście do rewelacyjnego aktora głosowego. Po trzecie, klimat, mimo, że to "tylko" skradanka potrafi niesamowicie zjeżyć włos na głowie. Niepokojące ambienty w trakcie misji, które jednocześnie są czasem podpowiedzią, że jesteśmy na dobrej drodze, horrorowate odgłosy przeciwników w niektórych misjach czy to, co słyszymy w misji z odzyskiwaniem pewnego oka... Rewelacja. Krótki motyw dźwiękowy w czasie intr z cytatami brzmi jak najlepsze mroczne ambienty.

Brzmi to jak wpis fanboja, ale nie mam problemu z przyznaniem się do bycia fanbojem tej serii. A teraz dam sobie chwilę przerwy i odpalam moją ulubioną dwójkę, aby zweryfikować czy to dalej dla mnie gra 10/10. Potem trójka i może w końcu zmuszę się do ogrania średnio przyjętego rebootu. Liczę, że Nightdive ładnie kiedyś odświeży trylogię, a seria dostanie wskrzeszenie na jakie zasługuje.

Opublikowano

Grałem w to ze dwa lata temu po raz pierwszy w życiu i muszę przyznać, że klimacior to ta gra ma, oj ma. Nie wiem jak daleko zaszedłem (grałem ze 12h czy coś takiego), ale chyba trochę zmęczyła mnie wielkość poziomów, ilość tych wszystkich korytarzy, no i te misje, gdzie pojawiają się te wszystkie dziwne stwory. Niesamowicie mnie rajcowało to gaszenie pochodni wodnymi strzałami, te strzały z mchem, które wyciszały kroki (bo powierzchnie w tej grze są różne i kroki bohatera chodzącego po takiej metalowej słychać na drugim końcu mapy, hehe) albo te z linami, które można było wstrzelić w drewniane powierzchnie i wejść wyżej.

Ostatecznie nie przeszedłem i pewnie nigdy tego nie zrobię, ale nie ukrywam, że zrobiła na mnie ta gra naprawdę duże wrażenie. W dwójkę też pograłem z 10h, ale już mi tak mocno nie zapadła w pamięci.

Opublikowano
27 minut temu, Ludwes napisał(a):

Grałem w to ze dwa lata temu po raz pierwszy w życiu i muszę przyznać, że klimacior to ta gra ma, oj ma. Nie wiem jak daleko zaszedłem (grałem ze 12h czy coś takiego), ale chyba trochę zmęczyła mnie wielkość poziomów, ilość tych wszystkich korytarzy, no i te misje, gdzie pojawiają się te wszystkie dziwne stwory. Niesamowicie mnie rajcowało to gaszenie pochodni wodnymi strzałami, te strzały z mchem, które wyciszały kroki (bo powierzchnie w tej grze są różne i kroki bohatera chodzącego po takiej metalowej słychać na drugim końcu mapy, hehe) albo te z linami, które można było wstrzelić w drewniane powierzchnie i wejść wyżej.

Ostatecznie nie przeszedłem i pewnie nigdy tego nie zrobię, ale nie ukrywam, że zrobiła na mnie ta gra naprawdę duże wrażenie. W dwójkę też pograłem z 10h, ale już mi tak mocno nie zapadła w pamięci.

Ja akurat bardzo lubiłem te misje z potworami, bo ładnie odświeżały klimat, no i przy końcu robi się nawet strasznie, zwłaszcza, że ich projekty też są pomysłowe.

Opublikowano

Jedynka top. Ta scenka z plot twistem do dzis mi robi. Jedynie za czym nie przepadalem to zombiaki, reszta spoko. Paradoksalnie dwojka, ktora calkiem porzuca watki paranormalne najmniej mi siadla. Wyzej cenie trojke. Natomiast thief z 2014 kupa straszna.

Opublikowano

Trójkę zapamiętałem najsłabiej - choć dalej jako bardzo dobrą grę - ze względu na wymuszony wersją Xboxową podział map na ładujące się obszary, aczkolwiek dziś można to obejść jakimś modem.

Opublikowano

Tam tez chyba pojawilo sie to miasteczko jako centralny hub, ale dawalo rade. W wersji 2014 och.ujec mozna bylo od ciaglego lazenia po nim bo nie bylo nawet zaznaczone do ktorej czesci nas przeniesie brama czy okno, trzeba bylo wszystko zapamietac xD

Opublikowano

Po 16 godzinach pękł Luigi's Mansion 3. Miła była to gra i lekki zawód jednocześnie bo przy zakupie nintendo 2 właśnie ta gra górowało na topie mojej listy gier do nadrobienia, no ale wole zacząć najpierw od spoko rzeczy.

Graficzka. Jeszcze kilka gier z s1 mam do nadrobienia, ale imo najładniejsza gra z tej konsoli. Ostra, kolorowa, pełno itemków na planszach na które działa nasz odkurzacz, styl graficzki typu nintendo PIXAR no jest pięknie, cieszyłem oczy od początku do końca.

Lokacje, 15 pięter nawiedzonego hotelu każde inne tematycznie i co jedno to lepsze, zero nudy. Bossowie kolejna największa zaleta bo na każdym pięterku dostajemy unikalnego przeciwnika, zajebiście sie z nimi walczy. Podobały mi się znajdźki chociaż nie zrobiłem wszystkich, ale do każdej trzeba było coś tam podziałać na planszy żeby je zdobyć.

Z minusów no to głównie mała różnorodność podstawowych przeciwników i sama walka z nimi. Zaświeć latarką, wciągnij odkurzaczem i tak 16 godzin. To samo przy przemierzaniu lokacji, wciągacie wszystko jak leci do tego odkurzacza żeby dostać hajs za który jak sie okazuje możemy kupić tylko oznaczenie znajdziek na mapce xD myślałem że będziemy robić jakieś upgrejdy sprzętu a tu taki chuy. No musze przyznać że w połowie gry poczułem nawet lekkie znużenie i moje przejście troche sie przeciągnęło. Drugi większy minus to sterowanie tym wąsatym cwelem. No do samego końca nie mogłem sie przyzwyczaić do tych jego obrotów a jak już miał czymś rzucić to znalezienie tego celownika graniczyło z cudem i tylko potęgowało wkurw podczas walk. No solidna gierka, ale spodziewałem sie mimo wszystko troche lepszej produkcji, czysto gameplayowo dla mnie taka 7mka a całościowo za atmosfere i inne walory (nintendo tax) moge dać max 8 na szelkach. Jedynke na pewno sobie sprawdze jak rzucą do abonamentu, ale z tego co kojarze to ta dwójka to raczej balas i ludzie nie polecają co nie?

Opublikowano

Drugi post pod rząd, nieźle sie opierdalacie panowie wujaszek

Skończyłem sobie Natsu-Mon: 20th Century Summer Kid

Gra typu jesteśmy chińskim gówiarzem na chińskiej wsi na wakacjach w 99' więc to gra dla takich seniorów jak wy, bo też wtedy lataliście po lasach.

Ogólnie to jest gra typów którzy stowrzyli cykl "boku no natsuyasumi" czy ostatnio gry na tym samym schemacie tylko z Shin chanem. Tylko że tutaj twórcy poszli w otwarty świat niczym z zeldy botw a nie pre-renderowane tła i statyczne kamery (chociaż te też sie tutaj znajdują) Powiedziałbym że to cozy gra, ale nie powiem bo mnie wkurwia to słówko )

Mamy w sumie jeden cel- zapełnić nasz dziennik wspomnieniami z miesięcznych wakacji, no i robimy sobie zadania dla mieszkańców wioski, a to zbieramy sobie robaczki (210) łowimy rybki, zbieramy skamieliny, wspinamy sie i inne pierdoły. Za wykonanie zadań dostajemy naklejki które zwiększają nam stamine i tak to leci. Bardzo spokojna gra, czasami powiedziałbym że nudna, ale jak złapie to już nie puści sc0rwensyn. Tutaj ja troche popełniłem błąd bo ustawiłem sobie żeby dzień był długi zamiast normalnego bo mój wewnętrzny gracz chciał zrobić wszystko co sie da, ale szybko zmieniłem i po prostu sobie grałem swoim tempem i nie zrobiłem wszystkiego. Grałem w to przez 2 miesiące i aż mi było szkoda wyjeżdżać od moich chińskich ziomeczków xD Raczej nie polecam, bo nie wiem czy ktoś tutaj lubi takie gry @Kmiot chyba grał w shina z tego co kojarze to jemu może siądzie. Graficzka jak na switcha 1 spoko i na małym ekranie na prawde wyglądało to porządnie czego nie oddają screeny które wrzuce xD

W przyszłym roku uderzam w inną gierke tego typu bo potrzebuje raz na jakiś czas takie relaksowe nudy a za symulatorami chodzenia niezbyt przepadam.

20251007162208-01K6ZFZ93D54WE2XP78248D40A.jpg

20251007162207-01K6ZFZGED12K1NHBC8DS5NZ2E.jpg

20251007162205-01K6ZG014AQCN53NH3YGTBAWZ3.jpg

Opublikowano
On 10/5/2025 at 7:19 PM, Pupcio said:

Jedynke na pewno sobie sprawdze jak rzucą do abonamentu, ale z tego co kojarze to ta dwójka to raczej balas i ludzie nie polecają co nie?

Czy ja wiem czy balas? Jedynkę skończyłem kilkukrotnie na przestrzeni lat, a dwójkę w usprawnionej wersji Switchowej w tamtym roku i bardzo mi się podobała, na pewno jest bardziej rozbudowana i o wiele dłuższa niż jedynka, natomiast różni się podziałem na krótsze zadania bez wolnego zwiedzania posiadłości w stylu Resident Evil tak jak ma to jedynka. Na pewno warto zagrać jak trafisz w dobrej cenie.

Opublikowano

Superliminal - na fali gier okołologicznych odpaliłem zachomikowanego Superliminala. Gra jest FPP, w której wcielamy się w no-name'a biorącego udział w jakimś eksperymencie i lądujemy w czymś w rodzaju snu, gdzie bawimy się perspektywą żeby móc podnosić przedmioty, powiększać je, lub pomniejszać torując sobie drogę, a niektóre są widoczne dopiero po odpowiednim ustawieniu się w danym kierunku. Trudno wyjaśnić czym tak naprawdę gra jest nie odpalając choć jednego levelu. I o ile początkowo zabawa wydaje się fajnie zaprojektowana to dość szybko wchodzi lekkie znużenie recyklingiem pomysłów (cała para poszła w początkowe levele), a im dalej w las tym mniej nowych elementów i też mniej zabawy logiką, a bardziej odnajdywaniem się w dziwnych pomieszczeniach gdzie biała ściana potrafi być ukrytym przejściem na, a czarny kwadrat pustą przestrzenią przenoszącą pietro niżej. Nie jest to gra zła, ale czuć, że niedopracowana i zabrakło pomysłu jak zrobić z niej coś więcej niż tylko OK. Plus taki, że jest krótka (jeden trofik to przejście jej w 30 minut), ale nie chciałoby mi się do niej wracać. 5.5/10.

Superliminal-exit-4.jpg

images-19.jpeg

Opublikowano

Borderlands 4 - nie wiem jak reszta endgamu sie zaprezentuje, ale po dobiciu solo do UVH5 jestem wniebowziety. Najlepsze jest to, ze procz treilera i doslownie polminutowego zwiastuna prezentujacego jakichs tam przeciwnikow nie wiedzialem o grze nic. Bardzo przypadla mi do gustu nieco odmieniona formula i piaskownica. Nie jest o wiele lepiej, ale takiej wlasnie innosci oczekiwalem. Wybralem sobie wiec Vault Hunterke (Harlowe) i ruszylem na nowe podboje.

Juz na samym poczatku zauwazylem, ze sterowanie i poruszanie sie naszymi bohaterami poddano srogiej zmianie. Wspominalem juz w dedykowanym temacie jak wiele zerznieto w tej kwestii z Destiny 2. Podwojny skok z niemal identycznym czuciem jak u huntera, glide to miks tytanowo-warlockowego stylu poruszania sie, dash w powietrzu jak u warlocka. Jedynie linka, jak slusznie zauwazyl Square, to koncept najbardziej przypominajacy gadzet Master Chiefa z Halo Infinite. Dzieki temu mozna wyczyniac niestworzone tance smierci, a bron (przynajmniej w moim przypadku) leciala jak marzenie, co tylko uprzyjemnialo naturalna i dosc malo wyboista progresje. Byly momenty przestoju vide jeden wkurwiajacy boss w jednej z pieczar czy trzech latajacych pojebow gniotacych mi jaja przy kazdym podejsciu, ale po dopakowaniu postaci i znalezieniu kilku bardzo ciekawych legendarek wrocilem i zemscilem sie okrutnie za moja wszesniejsza frustracje.

Projekty map i eksploracja wciagnely mnie niemilosiernie. Wszystko znalazlem sam. Czyscilem mapy jak nawiedzony co zaowocowalo tym, ze dobilem do 50go lvlu gdzies w polowie fabuly. Moze troszke za. Legendarny sprzet lecial dokladnie wtedy kiedy go potrzebowalem. Dorwalem Kaosona, ktory niosl mnie przez 15 lvli, Firepot, ktory mialem na sobie przez 25 lvli czy Jakobsowe auto rifle, ktore dzieki mojemu pro controlerowi mordowaly scierwo jak leci. Znalazlem wiecej sprzetu, wokol ktorego zbudowalem sobie mala krolowa lodu bazujac na splashu i critach. Tak wygladala Harlowe po ostatnim starciu prowadzacym do UVH5:

2899db07-01d0-4154-9a3b-02c8165d0f57.png

Nie jest to kompletnie build na bossow, ale nie chcialo mi sie juz kombinowac i badac wiec cisnalem tym co wykombinowalem. Hot Slugger to shotgun, ale rownie dobrze moze byc snajperka. Build umozliwia zamrazanie przeciwnikow nawet bez cryo. Dodajcie do tego duzo splashu, tarcze o nazwie bodajze Fireworks i po oddaniu jednego strzalu mozna isc na spacer.

5c8b114c-0a6c-4fa3-96a2-d00c51987010.png

Fabulka przynudzala przez pierwsze godziny niemilosiernie glownie za sprawa nijakich i bezbarwnych NPCow, ale pozniej nabiera rozpedu. Nawet taki antyfabulowy ignorant jak ja docenil rozwoj, a zakonczenie moim skromnym zdaniem zdalo podstawowy egzamin wiarygodnosci scenariusza. Niestety czasem glupoty, ktore wygaduja postacie nie pasuja do zdziczalego swiata Borderlands. Harlowe wykrzykuje „Huhuuuuuu! Juppppiiiiiiiii! Hahaaaaaaa!” odrywajac przeciwnikom mieso z twarzy. Brakuje mi tych dzikich i miesistych wolan Salvadora, Kriega (I like my treasure like my baby steaks - rare!) czy nawet Mayi. B4 broni sie bezproblemowo gameplayem i lokacjami, ale wisienka na torcie sa bossowie. Ostatnie starcie pieknie wpisuje sie w standardy epickosci, ale i wczesniejsi nie sa ulomkami. Endgame rzecz jasna weryfikuje to jak sa “twardzi” lecz pierwsze z nimi spotkanie moze byc intensywne.

Z minusow musze niestety napomknac o stanie technicznym gry gdzie czasem nie pojawiaja sie elementy otoczenia odpowiadajace za progresje. Zeby wlacznik czy wajcha byly tam gdzie maja byc trzeba zresetowac gre. Czasem brak jest drzwi do jakiegos pomieszczenia, ale niewidzialna bariera blokuje wejscie. No, takie glupotki sie zdarzaja. Debilne jest rowniez to, ze do farmy class modow trzeba uzywac innych VHow. Spolecznosc dziwi sie dlaczego grajac Amonem wypada z bossow po 10-13 class itemow dla innych klas, a tylko dwa dla postaci, ktora gramy. No cos nie halo.

Borderlands 4 to jednak swietna gierka. Teraz dopiero wbije kly w farme i bede sie nia zywil przez kolejne miesiace. A tuz za rogiem czeka jeszcze Cash. Bedzie co robic.

9/10

Opublikowano

Zdecydowanie luźniejszym okiem oceniasz niż ja, ale pewnie miałem "wygórowane" wymagania (nie bardzo).

Opublikowano

Wiekszosc mi zagrala bo nie wiedzialem wlasnie czego sie spodziewac. Gralo mi sie swietnie. Zrobilem sobie juz wszystkie cztery postacie na 50 lvlu i biegam za sprzetem teraz. Po rozstaniu z Destiny 2 brakowalo mi loot shootera, a B4 pomoglo pozbyc sie glodu.

Opublikowano
7 minut temu, Yap napisał(a):

Po rozstaniu z Destiny 2 brakowalo mi loot shootera, a B4 pomoglo pozbyc sie glodu.

69p4s0.jpg

Ale wiem jak to jest, kiedy trzęsą ci się ręce przez delirium, a organizm domaga się kolejnej dawki. Własnie skończyłem Ninja Gaiden Ragebound i mój głód platformówkowo-slasherowy też został zaspokojny. Przynajmniej na chwilę, do czasu NG4.

Ninja-Gaiden-Ragebound-Screenshot-2025-1

Gra tak prosta w założeniach, że już bardziej się nie da (idziesz w bok i kroisz co się da omijając przeszkadzajki i przepaście), a jednocześnie wymagająca sporo skupienia, bo o zgon łatwo. Żadnych skomplikowanych combosów, żadnych wymyślnych mechanik, jesteś tylko Ty, Twoja koncentracja i kilka guzików na padzie, nic więcej. No, może jeszcze dziura w ścianie po przywaleniu Dual Sensem. Dobra, trochę przesadzam, nie jest aż tak trudna, niemniej czuć, że ktoś próbował oddać tu ducha pierwotnych Ninja Gaidenów, tylko bez patentów powodujących zbędną irytację. Ginie się faktycznie często: wpadnięcie w przepaść to natychmiastowa śmierć, przeciwników nawalone na ekranie więcej niż w Contrze, bossowie na ogół wystarczy że przywalą kilka razy i też wąchamy kwiatki od spodu. Z drugiej strony etapy nie są jakieś super długie, checkpointów jest sporo i mamy nielimitowane kontynuacje, więc sądzę że każdy dałby radę przejść tę grę. Co zresztą nawet nie zamuje zbyt długo, bo może z 5 godzin. Wymasterowanie jej to już jednak inna para sandałów, warunki do uzyskania oceny "S" za misje są nieźle wyżyłowane, a do tego dochodzą opcjonalne zadania typu "przejdź dany etap bez zgonu" albo nawet "no damage", tu już jest wymagany nie tylko potężny skill, ale też dobra pamięć żeby wiedzieć co, gdzie i w którym momencie nas zaatakuje. Fabuła jak to fabuła w Ninja Gaiden, nigdy nie była zbyt wciągająca, o tyle dobrze, że jak ktoś jest fanem to pewnie się ucieszy z epizodycznego występu samego Ryu (to ten gość z Dead or Alive, jakby ktoś nie wiedział). Z początku zaciekawił mnie motyw współpracy naszego protagonisty należącego do klanu Hayabusa z babeczką z klanu Czarnego pająka, ale twórcom nie udało się tego w żaden sposób ciekawe rozwinąć fabularnie i w sumie szkoda bo widziałem w tym spory potencjał (liczyłem na jakieś dobre dramy, ale śmiertelni wrogowie zbyt szybko się ze sobą dogadują, a po chwili nawet wspólnie sobie heheszkują jakby kumplowali się od zawsze). Pozostaje więc mega soczysty i bardzo dynamiczny gameplay, przy którym można sobie połamać palce + ZAJEBISTA ścieżka dźwiękowa, która pięknie komponuje się z tym chaosem na ekranie

Dla mnie mocne 7/10.

Edytowane przez Josh

Opublikowano

Shady Knight kibicowałem od pierwszych trailerów - połączenie szybkiego i bogatego movementu, meelee i rang jak w DMC brzmiało elegancko. Do tego lubię formułę gier FPP, które zbudowane są wokół krótkich, ale intensywnych poziomów jak ogrywane na przestrzeni ostatniego roku Anger Foot i I Am Your Beast. Shady Knight z tych gier jest tytułem o zdecydowanie najbardziej rozbudowanych możliwościach, ale jednocześnie ostatecznie bawiłem się z tej całej trójki przy tym tytule najsłabiej.

Fabuła jest mocno pretekstowa, ciut enigmatyczna, ale zasadniczo po konfrontacji ze złym rycerzem lądujemy w czymś na kształt zaświatów, z których próbujemy się wydostać celem zemsty. W związku z tym czaszka (bo czemu by nie) zleca nam kolejne zadania, w ramach których nasz ostateczny cel to zawsze rozbicie kuli umieszczonej na najwyższej kondygnacji danej misji. No i w zasadzie tyle. Niemniej klimat jest bardzo fajny - z jednej strony gra ma mroczny ton, a z drugiej wszystko to jakieś ascetyczne i dające poczucie, że otacza nas zżerająca wszystko pustka i być może po prostu w ten sposób umysł protagonisty dogorywa.

A protagonista nie jest jakimś łapsem z pierwszej lepszej łapanki. Ma on do swojej dyspozycji sztylet na łańcuchu przydatny zarówno do walki, jak i platformowania, miecz z opcją zwykłego i ładowanego ataku oraz parowania, a także oczywiście skakanie, kopniaki i wślizg, a do tego dasha pozwalającego złapać broń lewitującą w powietrzu czy upuszczoną przez przeciwnika - czemu akurat dasha? Ano temu, żeby móc wpleść podnoszenie broni do platformowania lub przemieszczania po polu walki. Gra mimo krótkiego czasu (podstawowe przejście zajmie z 5 godzin, ale jak ktoś chce zbierać sekrety, robić wyzwania i śrubować rangi na levelach, to zajmie mu to dużo więcej) co chwilę wprowadza nowe mechaniki i zależności - szybko więc okaże się, że np. od ścian można i trzeba odbijać się kopniakami lub samo chwycenie broni w powietrzu może mieć dwie postacie i dwa zastosowania związane z przemieszczaniem. Wrogowie też robią się coraz bardziej skomplikowani - a to można ich ranić tylko backstabem lub wyrzuceniem poza arenę, a to trzeba najpierw podpalić - nudy nie ma.

Brzmi super? Byłoby super, gdyby sterowanie było nieco bardziej precyzyjne, a postać nie miała chwilami fizyki, jakby ważyła 5 kilo. Nieraz miałem wrażenie, że dany skok mi nie wychodzi nie dlatego, że nie umiem wykonać jakiegoś manewru, ale dlatego, że np. celność mojego herosa (który pośród wielu zalet nie ma akurat dostępu do standardowego celownika) nieco kuleje, gdy trzeba płynnie odbić się od bardzo konkretnego punktu na mapie, chwycić łańcuchem inny punkt, by na koniec skokami wspiąć się po odpowiednio oznaczonej ścianie. Również walka, choć chwilami bardzo satysfakcjonuje, to przy niektórych starciach nie wiemy w zasadzie od kogo dostaliśmy, a próby pozbywania się wrogów poprzez zrzucanie ich - co czasem jest wręcz wymagane - idą upierdliwie wręcz źle, bo wspomniana celność sztyletu-łańcucha nie zachwyca. Ciekawostka - co prawda nasza postać może przyjąć tylko dwa ciosy (po pierwszym po paru sekundach się regeneruje, ale dwa ciosy w krótkim czasie to zawsze game over i zaczynanie mapy od nowa), ale za to może dowolną ilość razy spadać do otchłani i odradza się na ostatnio zdobytym piętrze, więc często optymalną taktyką po otrzymaniu ciosu staje się rzucenie w przepaść.

Same poziomy dzielą się na trzy rodzaje. Standardowe mapy kręcą się wokół dotarcia na najwyższe piętro - walka nie jest wtedy obowiązkowa, choć czasem wyczyszczenie danego piętra z lamusów przydaje się, aby spokojnie przejść przez platforming. Inne mapy to areny, gdzie musimy zaszlachtować wszystkich. Do tego dochodzą cztery upierdliwe huby, które tylko spowalniają grę. Otóż trzeba w takim hubie wymyślić sobie jak dojść do miejsca, gdzie otwiera się dostęp do trzech poziomów, przejść te poziomy, potem to powtórzyć i tak aż do punktu, gdzie możemy przejść do nowego huba - niepotrzebnie spowalnia to grę i nic nie wnosi, zamiast tego moglibyśmy po prostu odpalać poziom po poziomie.

Stylistycznie - ładnie i schludnie. Prosta grafika daje zadowalającą czytelność, co się ceni przy grze tego typu. Muzyka jakaś tam sobie plumka, ale nic, co bym zapamiętał. Ogólnie to trochę zawód, bo wiele rzeczy w tej grze działa, ale niektóre mnie już zaczynały męczyć pod koniec i czekałem tylko, aż Shady Knight się skończy, choć to krótka gra. Z drugiej strony jestem chyba jedyną osobą na świecie, która narzeka na ten tytuł, więc jeżeli opis Was zainteresował, to warto sprawdzić, zwłaszcza na jakiejś promocji czy w bundlu. Gdybym bawił się w skalę ocen, to dałbym 6/10 - gra ma w sobie coś, nie żałuję poświęconego jej czasu, ale też nie będę rekomendował, dopóki ktoś nie jest nakręcony na ten typ rozgrywki na tyle, aby przełknąć omawiane wady. Wychodzi na to, że teraz muszę przy jakiejś okazji kupić Bloodthief i porównać, bo założenia się bardzo podobne.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

Ostatnio przeglądający 0

  • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

Configure browser push notifications

Chrome (Android)
  1. Tap the lock icon next to the address bar.
  2. Tap Permissions → Notifications.
  3. Adjust your preference.
Chrome (Desktop)
  1. Click the padlock icon in the address bar.
  2. Select Site settings.
  3. Find Notifications and adjust your preference.