Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

FF8 w ogóle warto było przechodzić na najniższym możliwym levelu (enemy scaling), a jedynie nassać czarów dla podbicia statystyk. 

FF7 za to polecam przejść na emu, z obsługą Dual Shocka, z buttonem do przyspieszania FPSów na pomijanie summonów i animacji wchodzenia w tryb walki. Wtedy można skupić się na tych solidnych realnych 30h fabuły, zamiast 80h na oglądaniu popierdółek. Cóżem też niedawno uczynił po raz chyba piąty :banderas: 

Edytowane przez _Red_
Odnośnik do komentarza
7 minut temu, Mejm napisał:

No wlasnie cos do mnie docieralo, ze system magii w ff8 to jest troche nie ten teges. A da rade ukonczyc grajac normalnie, z pominieciem jakichs subquestow i z pewnym grindem? Jak mysle o questach typu tower defense na tej gorze fenixa z ff7 to mnie wzdryga.

ff8 miał najlepszą na swiecie karciankę, innych bzdur nie pamiętam typu obrona zamku albo dziwne automaty.

FF8 to wspaniała opowieśc i  wspaniała gra.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Doom

Którego ukończyłem wczoraj... trzeci raz(zbugowane trofea). Najmiodniejszy shooter w jakiego grałem od czasów Bullestorma. Wszystko jednak zależy jaką bronią gramy, bo osobiście największą frajdę dawały mi shotguny, szczególnie dubeltówka z  odblokowanym podwójnym wystrzałem. Z kolei kompletnie nie podeszły mi takie spluwy jak działko Gaussa czy karabin plazmowy. Pewnie dlatego, że to bronie laseropodobne, gdzie w ogóle nie czuć mocy takich broni. O pierdołowatym pistoleciku nie wspominając. Kampania dla jednego gracza do walnięcia w 10h, ale za to intensywna, bez zbędnego gadania, tylko parcie przed siebie, ewentualnie z lekkim bactrackingiem, który w ogóle nie przeszkadza w ogólnym odbiorze. Żałuję, że ograłem tak późno, ale w sumie w sam raz przed zbliżającą się premierą Eternal, także zajawka zrobiona. Polecam gorąco tym, którzy jeszcze nie ograli, a chcieliby ograć shooter w klasycznym stylu we współczesnej oprawie. O ile w ogóle są takie osoby :potter:

8/10

Edytowane przez MYSZa7
  • Plusik 3
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Mejm napisał:

Pamietam to oburzenie jak w wersj PC zrobili midi zamiast muzyki w cd xD i nadal tego nie zmienili.

 

Trochę liznąłem ten temat i (w uproszczeniu) wyglądało to tak, że pierwsze edycje zarówno na PC jak i PSX miały te same kompozycje/pliki, tyle, że przeciętny komp w tamtych latach dysponował marną kartą z dziadowskim interfejsem midi i efekt końcowy był odczuwalnie słabszy (PSX pod kątem dźwiękowym dawał radę). Jednakże, kto miał dobry sprzęt, ten wyciągnął efekt momentami nawet lepszy, niż na szaraku. W 2012 wyszła wersja na Steama/sklep SE i tam wrzucili (niezależną od sprzętu) muzykę właśnie w tej gorszej formie ze starej wersji pecetowej (nie wiadomo, czemu, pewnie lenistwo). Chyba wywołało to duży niesmak, bo po jakimś czasie wypuszczono patch i obecnie towarzyszy nam muzyka 1:1 z PSXa, także ja już grałem całe szczęście prawilnie. Jak ktoś jest ciekawy różnic (tych porównań jest na YT multum), to proszę :

 

 

 

Jedną z najbardziej zauważalnych zmian jest brak chórków w One Winged Angel, także lol. 

 

Poniżej jest wersja, która do mnie trafia chyba najbardziej, teoretycznie najlepsza możliwa (podobno najbliższa prawdziwym "intencjom" Uematsu): 

 

 

6 godzin temu, Kmiot napisał:

Zresztą dla mnie mogliby już przestać wydawać nowe gry w ogóle, a i tak miałbym w co grać do śmierci.

 

Powiem Ci, że PS4 leży i odpoczywa już ponad miesiąc, mimo Spidera czy kilku zaległości i szczerze mówiąc zupełnie mnie do niej nie ciągnęło. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, kotlet_schabowy napisał:

zabawa z materiami też (tylko wku.rwia trochę ich przerzucanie między postaciami w zależności od potrzeby)

Jako gówniarz odbiłem się w latach 90-tych od jRPGów właśnie przez FFVII i te (pipi)ane kulki materii. Wspominałem o tym podczas rozważań nad trzecim Wiedźminem. Wiedzę czerpałem wtedy z pism, nikt nie grał w okolicy na konsoli (jak już to sportowe), a mnie brakowało cierpliwości i kompletnie nie ogarniałem kulek. Randomowe walki co 5 kroków też w(pipi)iały gdy latałem po lokacjach by pchnąć fabułę do przodu. I choć klimat wciągnął mnie mocno utknąłem w slumsach więc summa summarum podziękowałem gierce. Dopiero Wiedźmin 3 (wcześniej DCU Online ale to przez tematykę) na nowo zainteresował mnie gatunkiem (chociaż japońskich dziwadeł unikam jak ognia) i to po dłuuugim i dogłębnym badaniu gruntu patykiem. 

Czasami wraca do mnie myśl by spróbować raz jeszcze... Teraz na pewno jest łatwiej. Jest internet, są ziomki z imprezy więc kto wie...

Odnośnik do komentarza

Wiesz, ja, w porównaniu do niektórych maniaków, gierkę wręcz przebiegłem (nie wszystkie materie odnalazłem, tylko kilka wymasterowałem, używałem w walkach raczej paru, głównie czysto ofensywnych) a nie miałem problemów z zaliczeniem wątku, więc dla klimatu i historii warto spróbować. Faktem jest, że bez poradnika można stracić sporo ciekawego contentu (ot choćby postacie do drużyny) i nie dziwne, że większość grała lata temu z opisem na kolanach. Kto wie, może za dzieciaka też bym się odbił, taki Chrono Trigger mocno mnie wciągnął, ale poległem po paru godzinach na jakimś bossie i się zniechęciłem. 

Odnośnik do komentarza

Heh, muzyka w MIDI. Ciekawy format, bo to nie jest nagranie, a zestaw instrukcji dla karty dźwiękowej, które ta odtwarza po swojemu. Jak się projektowało pod jeden rodzaj, to można było się zdziwić przy próbie odpalenia tej samej kompozycji na innym modelu. No i na przykład motyw DOOM na SNES-a był nie bardzo z tego co pamiętam, bo tamtejszy układ nie umiał w mocne gitarowe brzmienia, na którym ten się opierał. 

  • Plusik 1
  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Ukończyłem God of War, co prawda zeszło mi z tym cały miesiąc ale wrzesień u mnie był tragiczny w pracy, 12h 6 dni w tygodniu praktycznie. 

 

Końcówka świetna, aż mi przysłoniła słabsze elementy we wcześniejszych miejscach. Crafting do zaorania i wywalenia, nie mam 16 lat żeby wyciskać z gry soki w taki sposób bo nie mam kasy na kolejną nową gierkę. Jest to najsłabszy i najtragiczniejszy element tej gry. Na normalnym poziomie trudności można to kompletnie olać. Jedynie podczas walki z ostatnim bossem musiałem zmienić poziom trudności na najłatwiejszy bo jednak byłem zbyt słabo przypakowany. Mam nadzieje ,że to przebudują w jakiś przyjemniejszy sposób i dostępniejszy dla takich ludzi jak ja :d

 

Sam projekt gry i świata dla mnie cudny. Na początku nie mogłem się przyzwyczaić do systemu walki, w poprzednikach był bardziej w klimatach arcade i to mi się podobało. Tutaj jest to bardziej stonowane. Jednak z każdą godziną jest lepiej. Same relacje ojca z synem momentami są bardzo dobrze przedstawione. Fabuła też całkiem niezła. Sama reżyseria gry tez, wkurza trochę odwiedzanie ponownie tych samych miejscówek ale idzie to przeżyć. Elementy metroidvania tak samo do zaorania dla mnie, również nienawidzę tego w grach już od ponad 20 lat ;d

 

Mimo obecności dwóch znienawidzonych elementów w grach jak crafting i elementy metrodivania gra jest dla mnie bardzo dobra i czekam na kontynuacje. Brakuje obecnie takich gier i cieszę się ,że Sony wspiera takie projekty dla singlowych graczy. 

 

Jestem pod wrażeniem jak zmienia się reżyseria i projekt samej gry na obecnej generacji. Fajnie ,że gry starają się być coraz bardziej dojrzalsze w odbiorze. Co prawda czasem wychodzi komicznie ale na pewno nie w tym przypadku. 

 

 

Odnośnik do komentarza

GTA 5 remaster - długo się zbierałem do zagrania, ale warto było. Pierwsze godziny kampanii mocno średnie dla mnie, chociaż misje starał się być takie cool.

Dopiero po około 1/3 gry fabuła mnie wciągnęła i trzymała do końca.

Udane patenty z kilkoma postaciami czy daniem wyboru w pewnym momencie historii. Tylko te miasto, niby ogromne i wszystko na swoim miejscu, ale to trochę jak sztuka dla sztuki. Zrobić wielką makietę miasta, w którym można odwiedzić raptem kilka % wnętrz  budynków. Cała ta podnieta z ogromem miasta przesadzona. 

Dla mnie wygrywają otwarte światy jak w Deus Ex gdzie możesz włamać się do prawie każdego mieszkania, chociaż w GTA nie było by po co tego robić i to też chyba jest jakiś problem tej serii. Następne GTA musi być w klimatach Vice City, serii potrzeba odmiany od współczesnych klimatów. Niestety europejskie miasta nie wchodzą w grę.

 

 

Doom - Początek przeciętny, ale to co dzieje się dalej to mistrzostwo strzelanin. Nigdy nie przypuszczałbym, że mordowanie hord demonów w killrómach może dać tyle frajdy. Do takich gier nigdy mnie nie ciągnęło. Jednak nowy Doom ma też sporo sekretów i bajerów typu tuning broni, pancerza. Wszystko to jest dobrze zbalansowane i pasuje do siebie. Nie mogłem się oderwać od konsoli. Ostatnio tak dobrze bawiłem się grając w FPSa prawie 10 lat temu kiedy odkryłem pierwszego Bioshocka. Porównywalne tytuły, które prędko się nie zestarzeją, bo przecież czerpią mocno ze starej szkoły strzelanin. Wspaniałą gra.

 

Na deser Resogun, skończyłem za jednym posiedzieniem. Podobnie jak w Doomie, syndrom jeszcze jednej rundy był tutaj obecny. Gierka przypomina proste strzelaniny statków kosmicznych z pegazusa, ale robi wszystko 100 razy lepiej. Od wybuchów i dynamiki można dostać oczopląsu. Miodny, hardkorowy tytuł. Szkoda, że nie dłuższy o kilka godzin.

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Pure Bladestone napisał:

Na deser Resogun, skończyłem za jednym posiedzieniem. Podobnie jak w Doomie, syndrom jeszcze jednej rundy był tutaj obecny. Gierka przypomina proste strzelaniny statków kosmicznych z pegazusa, ale robi wszystko 100 razy lepiej. Od wybuchów i dynamiki można dostać oczopląsu. Miodny, hardkorowy tytuł. Szkoda, że nie dłuższy o kilka godzin.

Bo takie tytuły właśnie są specjalnie tworzone na te kilkadziesiąt minut, bo powtarza się je wielokrotnie w celu uzyskania coraz to lepszych wyników.

Odnośnik do komentarza

Giereczki oparte na schemacie kilku minut intensywnego gameplayu to jest kwintesencja tego co mnie rajcuje.

 

Mam tak w Downwell gdzie na dobra sprawę grę można skończyć w 20 minut, ale stopniowo rosnący stopień trudności sprawia ze po śmierci masz to cudowne uczucie że było przecież tak blisko, więc spróbuje jeszcze raz.

 

Czytam że Resogun mógłby dostarczyć mi podobnych emocji.

Edytowane przez Paolo de Vesir
Odnośnik do komentarza

Ja po cichu liczę, że Housemarque jeszcze wróci do takich gier, a w szczególności do Nexa. Ostatnio wspominali, że może po zakończeniu obecnych projektów jak będzie czas to coś mogą dodać do NM, może jak tytuł trafi do Plusa. Ale szczerze wątpię, bo sprzedaż była bardzo słaba.

Odnośnik do komentarza

Dragon Quest XI (PS4)

 

Bardzo dobry przedstawiciel starej szkoły tworzenia jrpg zrobiony na współczesnej technologii. Do bólu klasyczny. Walka dobra ze złem, turowe potyczki i mapa świata. Ta gra nie ma w sobie nic odkrywczego. NIC. A mimo to wciąga i chce się w nią grać, chociaż zdaję sobie sprawę, że może odrzucić zaraz na początku lub w późniejszej części. Powtarzalność i pewna infantylność całości to główne wady tej gry. Ja osobiście trochę stęskniłem się za takim klasycznym jrpgiem, więc dobrnąłem do samego końca, czego oczywiście nie żałuję. W DQ11 chciało mi się grać przede wszystkim za sprawą świetnych bohaterów z którymi się podróżuje, nie da się ich nie lubić. Poza tym fabuła która początkowo jest bardzo prostacka w późniejszej części gry (akt 2 oraz zwłaszcza akt 3) nabiera odpowiednich rumieńców i potrafi nieźle zaskoczyć swoją powagą i mrocznością. Innymi słowy historia wciąga, ale jak to zwykle w takich grach bywa, powoli się rozkręca (nie jest to gra dla niecierpliwych, którzy szukają epickości od pierwszych minut). Oczywiście nie ma mowy o poziomie Persony 5 czy któregokolwiek Xenoblade, ale wpasowuje się  idealnie w świat gry. No i na koniec jeszcze jeden ważny element który przyciąga do ekranu, a w zasadzie elementy: rozwój postaci i zdobywanie nowych ciuszków dla postaci. Nie da się mi ukryć, że znajdowanie coraz to ładniejszych wdzianek dla postaci (przy takim poziomie graficznym) stanowi frajdę. Nie tylko ze względu na to że te bardziej unikatowe stroje zmieniają wygląd postaci, ale też ze względu na coraz to lepsze statystyki (ehh to erpegowe pakowanie postaci zawsze działa na mnie jak lep na muchy). Rozwój drzewek umiejętności też przynosi satysfakcję, zwłaszcza gdy przenosi się to realnie na granie (a w tym przypadku tak właśnie jest).

 

Wady DQ11? Wolno się rozkręca, o czym wspomniałem. Mała różnorodność potworków, lokacji i dungeonów jak popatrzy się na długość gry. Zdupcony post-game (akt 3), nie pod względem fabuły, bo jest wtedy najciekawiej, a mechaniki. Grindowanie i odwiedzanie jeszcze raz tych miejscówek z mocniejszymi wersjami tych samych przeciwników. Niby wszystko w normie jak na jrpg, ale nie do końca jest to dobrze przemyślane, bo do grindu postaci służą w zasadzie tylko "metal slimy". Cała reszta przeciwników nie daje odpowiedniej ilości doświadczenia, a od levela 60 potrzebna jest jego ogromna ilość. Gra staje się być na siłę dłuższa niż jest tego warta, przez co metal slimy to w tym przypadku zbawienie, a wydaje mi się że nie powinno to tak wyglądać.

 

Techniczne sprawy: grafika z jednej strony rewelacja gdy popatrzymy na modele postaci, niektóre miejscówki czy wykonanie potworków i bossów, z drugiej taka sobie gdy zobaczymy pewne braki w szczegółowości otoczenia. Niektóre elementy to poziom PS3, kanciaste skałki czy średnia jakość tekstur, ale jako całość to jeden z lepiej wyglądających jrpgów na rynku, biorąc pod uwagę ten styl graficzny (marzy mi się Xenoblade1 z taką jakością...). Muzyka to jakaś kpina, zwłaszcza że mamy erę nośników blu-ray. Powinna grać orkiestra symfoniczna, a jest jakieś brzdąkanie midi, które do tego powtarza się już po 5h grania. Jestem za to pozytywnie zaskoczony angielskim dubbingiem. Początkowo trochę koli w uszy, ale później zaczyna się doceniań jego jakość. Przez całą długość gry doświadczyłem też tylko jednego poważnego babola przez którego musiałem wczytać poprzedni save.

 

80h grania, true ending odfajkowany i 99lvl każdą postacią. Nie obyło się bez grindu, ale na szczęście nie był zbyt uciążliwy. Tak pokrótce prezentują się u mnie statystyki na koniec. Gra ma dwa zakończenia, warto je poznać, zwłaszcza to drugie, a jeżeli nie ma się ochoty na grind to w tym przypadku polecam zobaczyć je w sieci.

 

8/10

 

 

Edytowane przez ireniqs
  • Plusik 6
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

90330953.jpg

 

Warto było CZEKAĆ, oj warto. Ten tytuł jest niesamowity. Na płaszczyźnie rozgrywki, GRAFIKI, (pipi)a muzyki (ja pierdolę, ciareczki), L O R E, atmosfera, stylistyka, sztywniutka eksploracja, bez przeginania w jedną i drugą stronę (ale za White Palace trochę batów się należy), idealny balans wszystkiego. Pomysł z mapą i pinami? Oj stary, niesamowite! Troszkę zniwelowałbym jednak to bieganie i dał więcej możliwości teleportu, ale czy na to tak naprawdę można narzekać, kiedy ogromne plusy zakrywają malutkie minusy? Człowieku, zagraj w to. Jeden z indyków życia. Powtarzam - życia. 

 

 

To jest soundtrack z duszą.

Odnośnik do komentarza

Ukończylłem Yakuze Zero i Kiwami.

Nie podobało mi się zero - głownie przez skakanie miedzy postaciami. Fabularnie oczekiwałem cudów na kijaniu po ochach i achach na forum, a mocno średnio było. Masa pierdół do robienia też nie dla mnie - chwile na początku się pobawiłem, a potem wszystko olałem. Ogólnie mocno mnie wymęczyła ta gra - nie zdawałem sobie sprawy, że po pracy na 2h "gry" faktycznie będę trzymał pada z 30 minut w rękach.

Kiwami mi się za to podobało - od początku fabuła mnie zainteresowała, do tego już nie było tak od zayebania tych scenek, nawet te debilne subquesty były, choć nadal lekko hóiowe, lepsze niż w zero i nawet pare zrobiłem.

Co do obu części to system walki mnie nie urzekł choć pewnie nie ogarnalem go w jakims dużym stopniu i dlatego mnie nie zachwycił. W każdym razie zero kał, ale kiwami mi się na tyle spodobało, że pewnie sprawdze K2 dla fabuły, a może i dalej. Całę szczęście, że można było olac te cała poboczna srake jak kluby i zdobywanie dzielnic i obyło się bez grindu. Chyba tylko raz w kiwami musialem dobic z 50k żeby kupic jakas (pipi)e i pchnąć fabule dalej wiec zle nie było.

 

A no i warto było ograc Zero przed kiwami bo lepiej mi się patrzyło na przemianę Nishiki.

  • Plusik 2
  • WTF 1
  • Smutny 3
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

@XM. czy za szczyla oglądałeś jakieś animu? Do mnie Yakuza trafia mocno nostalgicznie, została ta EMOCJA do tych męskich charakterów z zasadami, którzy niby nie okazują emocji, ale gdzieś tam zawsze pojawi się jakieś MANLY TEARS. No dałbym głowę, że wygrzebałbym jakąś marynarę z szafy rodziców i biegalibyśmy z kumplami po podwórku wykrzykując NANDATOU czy tam KONOYAROUUUU.

Edytowane przez chmurqab
  • Lubię! 3
Odnośnik do komentarza

Observer (PC) - gra lepsza od Layers of Fear, ale powiela to co niezbyt mi się podobało w Layersach, czyli momentami istny chaos na ekranie. Za dużo tych wszystkich efektów jak na mój gust. Klimat za to miodzio. Cyberpunk w swoim najbardziej mrocznym wydaniu. Graficznie i dźwiękowo też w dechę. Fabuła? Ok, ale dupy nie urwała, spełnia swoją rolę żeby sobie połazić tu i tam. Tak jak wspomniałem gra lepsza pod każdym względem od Layers of Fear, ale kilka rzeczy można by było poprawić. Głównie chodzi mi tutaj o gameplay, trochę za mało zabawy w detektywa, a za dużo łażenia. xd To tak w skrócie. Warto sprawdzić jak dorwie się gdzieś w promo.

 

 

7/10

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...