BRY@N
UżytkownicyOdpowiedziano
Nie masz łączenia z jakąś domeną firmową i dlatego za pierwszym razem Ci nie zaciąga tych reczy.
Mam taki problem na kompie służbowym, że po którejś aktualizacji win10 ponad rok temu komputer po włączeniu zachowuje się jakby był włączany pierwszy raz tzn. brak tapety, plików na pulpicie, domyśle ustawienia windowsa. Muszę go uruchomić ponownie, żeby zatrybił. Czy ktoś może się spotkał z czymś takim? Dział IT do dziś nie ma czasu na zerknięcie na to
No i fantastyczna przygoda z Guybrush Threepwoodem dobiegła końca. "Księżniczka" uratowana, a lekcja na dziś to: "Na duchy najlepsze jest piwo korzenne"
Teraz kusi zagrać w kontynuację
Odpowiedziano
Coś szybko. Było grane z pamięci czy z walkthrough?
Odpowiedziano
Nie no ja za cienki w uszach jestem na rasowe zagadki z Point'n Clicków. Bez solucji bym do tego nie podszedł. Uwielbiam takie gry ale nie mam cierpliwości na szukanie igły w stogu siana i tym podobne
Odpowiedziano
Akurat pierwszy Monkey jest prościutki i idzie się jak po sznurku nawet bez opisu. Za to dwójka to dopiero masakra xD
Odpowiedziano
Może i generalnie faktycznie gra nie jest zbyt skomplikowana, ale ma też swoje bardziej "myślące" momenty. Na przykład ta akcja na statku, gdy załoga się buntuje. Ja za cholerę bym sam nie wykminił co i jak z tym wywarem voodoo i tym jakich trzeba składników użyć
Ogólnie myślę, że jestem dosyć kumaty, ale serio niektóre zagadki by mnie położyły na dłużej
Dwójkę też chyba sprawdzę, tylko muszę się zebrać i zrzucić te kilkanaście dyskietek
Odpowiedziano
Akurat granie w MI na Amidze to trochę kek, ale rozumiem, że taką masz ideę. To są wersje znacznie gorsze, niż PC. W sensie jeśli masz możliwość wyboru, to chyba lepiej grać w wersję enhanced?
Odpowiedziano
Co do łatwych zagadek, to ja do dziś mam PTSD po "monkey wrench". W czasach kiedy tę grę ogrywałem pierwszy raz dopiero się uczyłem angielskiego, a w przygodówki grałem z żółtym słownikiem angielsko-polskim w ręku i nie miałem dostępu do Internetu. Nie było szans, żebym wymyślił tak głupie rozwiązanie zagadki bazujące na dobrej znajomości języka obcego.
Odpowiedziano
@Meanthord - To nawet nie idea co po prostu świadomy wybór Domyślam się, że wersja DOSowa może mieć nie wiem, bogatszą warstwę dźwiękową czy coś, ale Amigę kupiłem po to aby na niej grać, niezależnie czy istnieje też lepszy odpowiednik jakiejś gry na innej platformie. Chodzi o czystą przyjemność z grania.
Z resztą ja nierzadko grywam w gry na tych niezbyt "najlepszych" dostępnych do wyboru platformach. Ograłem Half-Life 2 na oryginalnym Xboxie, Soldier of Fortune na Dreamcascie i tak dalej, a to już dla wielu podchodzi pod growy masochizm
Odpowiedziano
Spoko, dlatego napisałem, że pewnie chodzi Ci o ideę i tak właśnie jest i to rozumiem Jak dla mnie granie w 32 kolorach, z pocięta animacją (ba, w MI2 nawet scrollowania ekranu nie ma, tylko pocięte ekrany), z powolnymi loadingami to żadna przyjemność. Za stary jestem na takie nostalgiczne pierdy, po prostu szkoda mi czasu na doświadczanie tych wszystkich niedogodności skoro można szybciej, łatwiej i przyjemniej. Zwłaszcza, że ja w te gry grałem na premierę i nie muszę sobie ponownie fundować tego, co kiedyś wkurzało
ale fajnie, że grasz i na zdrowie!
@DarkStar masz na myśli MI2? No tam zagadki były od czapy, ale sama gra zacna z debilnym zakończeniem. Pewnie wiesz, ale są naprawdę dobre spolszczenia do MI1 i 2 (włącznie z SE).
Odpowiedziano
O widzisz, wydawało mi się, że to w jedynce było. Tak, chodzi o zagadkę, w której należy użyć małpy jako klucza francuskiego, czyli po angielsku monkey wrench. Ta gra słowna ma sens w angielskim (mimo że nadal jest to zagadka z gatunku moon logic), ale dla polskiego dzieciaka stawiającego pierwsze kroki w nauce języka obcego ni wuja.
Ja się uznaję za weterana gatunku, praktycznie nie tykam solucji i wiele gier ukończyłem samodzielnie (w tym MI). Spolszczenia może i są, wątpię, że były w latach 90 ubiegłego wieku A teraz mi nie są potrzebne.
DarkStar
UżytkownicyOdpowiedziano
To ja wolę, żeby deweloperzy tworzyli gry wg ideologii Swena Vincke. Chyba że naprawdę chcą sami grać w GaaS, to ok (ja i tak nie sprawdzę). Bo w tym tekście, który wkleiłeś jest mowa o profitach, czyli tworzeniu gier dla kasy. Oczywiście każde gry robi się dla kasy, ale np. Larian najpierw robi grę dla funu, a kasa (niemała) przychodzi przy okazji jako efekt stworzenia czegoś wyjątkowego. Odwrotna kolejność.
ogqozo
Senior MemberOdpowiedziano
Larian tak samo jak każdy robi grę "dla kasy", w sensie ktoś płaci te setki milionów by gra powstała, i ten ktoś nie jest organizacją charytatywną, tylko chciałby mieć jakieś widoki na przynajmniej zbliżony zwrot. Ty jakbyś miał komuś zapłacić setki milionów, to jakoś podejrzewam, że też by cię to obchodziło tak naprawdę, co z tego będziesz miał. Jako że Larian miał rozwijaną przez 20 lat historię bardzo cenionych gier, i zdobył kultową markę, to byli w stanie zapewnić sobie te fundusze. ORAZ element "współczesnych wstrętnych gasów" jak najbardziej był, bo kilka milionów ludzi zapłaciło pełną cenę 60 euro za niedokończoną grę w Early Accessie, co nawet po odjęciu Gabe'a i podatków oznacza prawie 100 milionów zarobionych na sprzedawaniu niedokończonej gry. (...) Ale to że się jest dobrym to nie jest ideologia, po prostu są w robieniu popularnych gier (i finansowej efektywności produkcji) aż tak dobrzy, że byli w stanie to osiągnąć. Tak jak komuś się trafia taki talent do jakiejś innej pracy, że może pracować godzinę tygodniowo i z tego żyć - nie jest to od razu żadna lekcja, że każdy na świecie nie ma po co robić 40 godzin. Czysto obiektywnie, rynek "tradycyjnych gier" jest ograniczony i każdy kto robi gierki walczy o wyrwanie kawałka jednego tortu, i też obiektywnie - obecnie powoli, ale się zmniejsza.