Opublikowano 20 kwietnia20 kwi 28 minut temu, oFi napisał(a):To z redem?SpoilerNiby wszystko ok, ale ludzkość umarła więc planeta pozbyła się raka ktorym byli ludzie i kosmici.Takie słodko gorzkie bym powiedział. But still przesłanie to jakieś mialo jako całość.To z redem jest tym po napisach. W pierwszym po prostu uratowali swiat a oberwal tylko SpoilerMidgar
Opublikowano 20 kwietnia20 kwi 43 minuty temu, Homelander napisał(a):Właśnie z powodu tego cringu od którego zęby bolą zrezygnowałem z gry (FF7 part 1)Generalnie bolączka wielu jRPGów, ale jak już się trafi na takiego niekrindżowego sztosa.
Opublikowano 20 kwietnia20 kwi Ending FFX był słodko-gorzki. Z jednej stronyto co spotkało Tidusa i Auronaz drugiejostateczne pokonanie Sina, zakończenie długiego cyklu poświęceń kolejnych summonerów i obalenie sekty Yevona co finalnie doprowadziło do rozwoju technologii, który wcześniej był zakazany. Ludzkość została w pewnym sensie wyzwolonaWiększość FFów ma zakończenia utrzymane w takim stylu i podobnie jak Ofi właśnie za to cenię tę serię. Nie lubię typowo złych zakończeń, bo mam wrażenie że wtedy cały wysiłek protagonistów poszedł na marne, ale też nie jestem fanem słodkiej pierdziawy jak w innych joterpegach. Według mnie jedyne Finale, które naprawdę źle się kończą toCrisis Core i Type-0Zwłaszcza po tym drugim byłem w ciężkim szoku. Edytowane 20 kwietnia20 kwi przez Josh
Opublikowano środa o 11:204 dni Bastion PS4Kolejna gra Supergiant Games skończona. Hades to było dla mnie mega zaskoczenie i gdyby nie gamepass pewnie bym go nawet nie sprawdził. Transistor wpadł chyba z plusa i wspominam go całkiem dobrze (może oprócz tych nieszczęsnych psów przed którymi było ciężko uciekać). Przyszła kolej na Bastion jako odskocznia od większych tytułów i jak zwykle w przypadku Supergiant Games nie było rozczarowania. Chociaż jak rozmawiałem ze znajomym to mówił, że jak kiedyś grał to był grą trochę zawiedziony ale może wynikało to z tego, że miał za duże oczekiwania. To już moja trzecia gra od tego studia i w sumie powinienem się spodziewać co będzie ale wcześniej widziałem tylko jakieś pojedyncze ujęcia z gry bez gameplayu i myślałem, że będzie spokojniejszy klimat ale podobnie jak w Hadesie cały czas coś się dzieje i to do niego Bastion chyba jest najbardziej podobny. Wiadomo, że same założenia są inne ale widać pewne podobieństwa w stylistyce i systemie walki.Tym razem przemierzamy świat po klęsce, która zniszczyła miasto Caelondia i zamieniła większość ludzi w posągi. Z racji tego, że w planach była platyna pierwsze przejście było na szybko i gdybym miał grę oceniać po tym jednym przejściu faktycznie też był bym zawiedziony. Przy takim podejściu całkowicie pominąłem wyzwania, powiązane z odkrywanym uzbrojeniem, które też wymagają trochę kombinowania ale są bardzo dobrą odskocznią od głównego wątku gry. Mamy też do zrobienia dodatkowe zadania związane z różnymi aktywnościami, które wymuszają też korzystania z różnych broni, dzięki czemu można lepiej je poznać i wybrać co nam najbardziej pasuje. Każda broń ma kilka poziomów ulepszeń gdzie możemy wybrać jedną z dwóch opcji np. albo lepsza celność albo większe obrażenia. Jeśli ktoś lubi dodatkowe wyzwania to możemy sobie grę utrudnić na 10 różnych sposobów np. wrogowie wyrzucają bomby w momencie śmierci lub poruszają się szybciej i są agresywniejsi. Oprócz utrudnienia daje to korzyść w postaci większej ilości exp i waluty obecnej w grze. Kojoną rzeczą, którą pominąłem w pierwszym przejściu są sny gdzie poznajemy historie naszych bohaterów przed klęsko. Są to areny na których walczymy z kolejnymi falami przeciwników. Areny są cztery, pierwsze trzy odpowiadają każdej z krain przedstawionych w grze a na ostatniej jest to wszystko połączone. Prawdziwa zabawa zaczyna się w momencie kiedy trzeba te wszystkie sny przejść z włączonymi wszystkimi dostępnymi w grze utrudnieniami, parę razy wiązka poszła. Na szczęścia są też eliksiry, które dają nam pewne przewagi bo bez tego było by krucho.Grę można czasem wyrwać za grosze na promocjach, także polecam jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji zagrać. Trochę taki beta Hades ale warto mu dać szanse. Edytowane środa o 11:504 dni przez BRY@N
Opublikowano 13 godzin temu13 godz. Skończyłem sobie po 4 godzinach DARKWATCH. Kurde nie wiedziałem że na ps2 były takie fajne strzelanki zabijanki fpp. Po ograniu killzona i jakiegoś coda praktycznie porzuciłem ten gatunek na tym sprzęcie bo sterowanie było katorgą a tutaj mamy gierke z 2005 roku a gra się tak samo dobrze jak nie lepiej niż w pierwszych fpsach z ery ps3.Mamy dziki zachód organizacje która walczy ze stworkami, nasz bohater zostaje pół wampirem i im pomaga odnaleźć szefa wampirów który go ukąsił, koniec fabuły. Mamy wybory moralne które pewnie wpływają na zakończenie czy coś ale dają też różne moce, ja grałem jako dobry wampierz bo jestem zawsze miłym gościem w grach, na normalu raczej sporadycznie się przydawały i nie były zbyt ciekawe. Brońki też klasyk gatunku i z niczym twórcy nie poszaleli chociaż sam ich design mi się podobał, z hellsingiem mi się mocno kojarzyły. Najlepsze z tej gierki to zdecydowanie klimat, stworki, lokacje i samo strzelanie jest mega przyjemne, stworki mają fizyke szmacianej lalki więc w tamtych czasach bym się zesrał na widok latających zwłok jak to miałem w zwyczaju. Jak ktoś miał te gierke na oku wcześniej albo pierwszy raz o niej słyszy a lubi starocie to jak najbardziej polecam
Opublikowano 11 godzin temu11 godz. Nie miałem pojęcia o istnieniu tej gry, dzięki Pucio, będzie grane.
Opublikowano 1 godzinę temu1 godz. Jeżeli ktoś powiedziałby mi z 15 lat temu, że będzie takie Final Fantasy z głównej serii, gdzie walki wygrywa się mashując kwadrat, a po prawej stronie ekranu wyskakuje coś na kształt punktów za styl, to powiedziałbym mu, żeby przestał jarać to gówno. Świat jednak poszedł do przodu, a Final Fantasy XVI jest w gruncie rzeczy pod kątem systemu slasherem. Nie żebym miał problem z samym tym faktem. Problemy mam z innymi, ale po kolei.Na poziomie historii rzecz mocno wali na początku (może inne numerowane Finale też się już "uzachadniały", nie wiem, ostatnia numerowana część w którą grałem to dziesiątka) fantasy spod znaku Gry o Tron. Nawet mamy wilkora, przerośniętego gościa opóźnionego w rozwoju (tylko mówi trochę więcej, niż "Hodor") i bardzo brutalne zawiązanie akcji z tożsamością prowodyra wydarzeń w trakcie prologu-retrospekcji, który przywodzi właśnie na myśl sagę Martina. Gramy sobie Clive'm, który zaczyna jako kukła bez charakteru, by z czasem się nim wypełnić, aby pokonać złego boga i zakończyć nierówności społeczne - znaczy się do końca pozostaje prostolinijnym dobrym chłopem, ale ciągle to lepsze od grania zjebem pokroju Tidusa. Ogólnie na poziomie fabuły jest okej, ale wady widać gołym okiem. Przede wszystkim gra ma problemy z kreowaniem antagonistów - z tych ludzkich dopieroSpoilerBarnabaswypada przekonująco i pierwsze bezpośrednie spotkanie z nim powinno odbyć się tak góra w dziesiątej godzinie zabawy, a nie, gdy historia zmierza już ku zamknięciu. Reszta ludzkich adwersarzy to zmarnowany potencjał, a najwięcej czasu z nich wszystkich dostaje w ogóle typ, którego od seby z siłowni różni tylko posiadanie zaklętego w sobie Eikona. O tych ostatnich za chwilę. Do pewnego momentu zadania poboczne też są bardzo słabe i komicznie wręcz eksploatują Clive'a jako "przynieś-podaj-pozamiataj". Zanim następują pewne wydarzenia, które zmieniają nieco zakres obowiązków Clive'a (żeby nie spoilerować), to tylko dwa zadania poboczne się do czegoś nadawały ("Zabaweczka" i to z tresowanym wilkiem). Nie kupowałem również konstrukcji świata, gdzie ludzie obdarzeni magicznymi mocami są najniższym sortem i ani razu w grze nie pada nawet zdanie o tym, że jakiś dręczony Janusz w końcu podpalił fireballami swojego pana. W jednym z subquestów niby zdobywamy książkę o zniewoleniu "nosicieli", ale nie poznajemy niestety zawartych w niej tez.Szczęśliwie jednak od pewnego zwrotu akcji jakoś w jednej trzeciej gry historia nabiera rumieńców - nie to, że robi się jakaś specjalna, bo to zaskakująco bezpieczne generyczne fantasy, ale jednak robi się po prostu ciekawiej. Na pewno pomagają fajnie napisani kumple głównego bohatera i kilka motywów związanych za antagonistą (ten natomiast pod kątem designu i tego jak gada jest aż za bardzo jRPGowy), choć brakowało mi tu jakiejś większej bomby. Nieco bawiły wrzuty o wolnej woli, miałem wrażenie, jakby ktoś ze scenarzystów zaczął czytać opowiadania Thomasa Ligottiego i bardzo przestraszył się tego, co tam znalazł. Przynajmniej subquesty robią się znacznie ciekawsze, a gra pozwala sobie odpiąć wrotki w najbardziej charakterystycznym dla siebie motywie. Chodzi o wspomniane Eikony - tak się składa, że w tym FF summony są "zaklęte" w niektórych ludzi od urodzenia, a jak już się uwalniają to... dostajemy bitki gigantycznych bestii ze scenami-cytatami zarówno z filmów o Godzilli, jak i Dragon Balla. Zajebiste To jak z gameplayem? Fundamenty systemu są solidne - gra ma dobrą "fizykę" i pomyślane elementy związane z unikaniem/stunowaniem/dobijaniem. Tyle, że poza siekaniem przez te kilkadziesiąt godzin nie robimy absolutnie niczego innego. Żadnego zarządzania drużyną, żadnego dobierania czarów, po prostu Clive napierdala z mieczem do przodu i masakruje wszystko i wszystkich kombinacją kwadrat-kwadrat-kwadrat-kwadrat albo ewentualnie kwadrat-kwadrat-kwadrat-trójkąt-kwadrat. Repertuar standardowych ruchów jest dosyć ubogi, a my przez całą grę mamy jedną broń o takim samym movesecie i bez żadnych praktycznie combosów. Już dwadzieścia lat przed premierą FF XVI twórcy slasherów wiedzieli, że w znacznie krótszych przecież grach, aby uniknąć uczucia znudzenia, należy dać bohaterowi różne kombinacje (już mniejsza czy mieszanie lekkiego i ciężkiego ataku czy może oparcie o timingu jak w DMC) i bronie. Tutaj tego nie ma. Ten sam combos z początku gry będzie z Wami także po 40 godzinach.W teorii znużeniu powinny zapobiegać Eikony-summony, które z czasem zyskujemy i zmieniają dostępne ataki specjalne oraz ruch przypisany do kółka na padzie. Tyle tylko, że te ataki specjalne w sumie nie różnią się w praktyce jakoś bardzo, więc po prostu dobieramy sobie je na zasadzie obrażenia/stun/zasięg. Żadnych synergii i słabości przeciwników lub rzeczy w tym rodzaju. Eikonów na raz możemy mieć maksymalnie trzy, a w grze łącznie dostajemy sześć możliwych skillów pod kółkiem - te trzy, które mamy wyposażone przełączamy na L2. I nie rozumiem tego za cholerę - ta gra naprawdę nie ma takiego skomplikowanego sterowania, żeby nie upchać wszystkich zyskiwanych skillów (z tych przypisanych do kółka, nie ataków specjalnych pod R2) jako aktywnych, zamiast wymuszać dostęp jedynie do trzech i to przełączanych. Przykładowo magiczną łapę można podrzucić pod i tak bezużyteczny przycisk lockowania na przeciwniku, pioruny Ramuha pod R3, tarczę aktywować po dłuższym przytrzymaniu uniku itp. Ale nie, te nie tak duże w sumie elementy różnicujące gameplay i tak będą ograniczone do maksymalnie trzech naraz.Ale nie musicie przejmować się tym, które trzy zestawy wyposażyć. Gra jest po prostu cholernie łatwa i praktycznie nie da się tutaj zginąć. Nieważne czy robicie totalnie korytarzowe misje główne, włóczycie się po nudnawych otwartych połaciach w ramach celów pobocznych czy może walczycie z ostatnim bossem, rzadko nawet musicie patrzeć na ekran. I to w trybie akcji, nie chcę nawet myśleć o tym fabularnym.Całość prezentuje się natomiast bardzo ładnie, efektownie wypada w cutscenkach (i QTE - coś mówiłem o tym, że nie uwierzyłbym w takie Final Fantasy 15 lat temu?) i solidnie brzmi. Co ciekawe, najbardziej podobał mi się kawałek pasujący do reszty soundtracku jak pięść do nosa. Podczas walki zSpoilerostatnią formą Tytananagle wlatują gitary, skrecze i przetworzone wokale. Brzmi to jak z Yakuzy. I brzmi elegancko.Dużo tutaj narzekałem, bo i na tym tytule nieco się zawiodłem - cieszę się, że dostałem go jako prezent na święta, bo byłoby mi ciut smutno, gdybym zabulił za niego pełną cenę jak przez chwilę planowałem. Ostatecznie jednak bawiłem się nieźle, z rzadka czułem magię Finali i jako tako nie mam problemu z innym podejściem do walki czy mocno przesiąkniętym zachodnim podejściem światem i fabułą. To jest dobra - i tylko dobra - gra. A mogłaby być czymś znacznie więcej, gdyby ktoś nie bał się podkręcić fabuły i przede wszystkim porządnie przemyślał system.
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.