Skocz do zawartości

Indywidualne podsumowanie roku w grach.


Kmiot

Rekomendowane odpowiedzi

Ogólnie nie komentowalbym tego bo mnie to już męczy co roku to samo, ale Ja pracuje zazwyczaj 2/3ygodnie pod rząd( całe dnie przed kompem), weekend wolnego i znowu to samo, na dodatek w transporcie koordynuje cała cebulandie więc w czasach pandemii mam roboty na 3 etaty.

Już pisze to od wielu lat- to ze nie potraficie sobie ogarnąć swojego czasu to wasz problem, wszystko zależy od tego jak go sobie rozdysponujecie. Spanie po 5h included.

  • Plusik 1
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Nie wiem co w tym dziwnego, ja jak patrze to w 2016 roku skończyłem 43 gry (w tym duże DLC jak Krew i Wino, małych nie zaliczam jak te do Mass Effecta 3) i to chyba był najbardziej aktywny rok gierkowo odkąd wpisuje na hltb, mając do tego normalne życie i takie rzeczy jak pracę, znajomych, dziewczyne i zaliczajac wtedy kilka festiwali muzycznych i jeden filmowy. I tak jak pisze XM, dobre zarządzanie czasem i wszystko się udaje, balon z tego co pamietam to miał własną firme, dzieci a skończył prawie 30 gierek, także się da.

 

U mnie: 

 

Gears Tactics
RUINER
State of Decay 2 
Mafia: Definitive Edition 
Carrion  
Batman: Arkham Knight 
Minecraft Dungeons 
Astrologaster 
Watch Dogs 2 
Rage 2 
Control
Mutant Year Zero: Seed of Evil
Journey to the Savage Planet 
The Outer Worlds
Devil May Cry 5 
Afterparty
Doom Eternal 
Ori and the Will of the Wisps 
Batman: The Enemy Within 
Tacoma
Star Wars Jedi: Fallen Order 
Life Is Strange 2 
Batman: The Telltale Series
Into the Breach 

 

Najlepiej bawiłem się z Doomem Eternalem, Ori and the Will of the Wisps, Gears Tactics, Control i Carrionem :banderas: Kupę godzin przegrałem w Destiny 2 z chlopakami, trochę w Fife kanapowo i po onlinie z ziomem i w FUTa tez nagrałem się, zobaczyłem co to ten Warzone, trochę w Deep Rock Galactic postrzelaliśmy discordowo, NBA 2K20 też trochę pograne ale lagi na multi takie, że je,bać. Nie skończyłem w sumie The Last of Us 2, chociaż 20h nabite to jednak zbyt podobna gra do jedynki przez co męczyła już mnie swoim schematem, może dokończe po Cyberpunku

Edytowane przez bluber
Odnośnik do komentarza
30 minut temu, bluber napisał:

dobre zarządzanie czasem i wszystko się udaje, balon z tego co pamietam

Tiaaaa, dobre zarządzanie czasem to podstawa do efektywnej pracy jak i przezywania życia, w tym także realizacji zajawek. 
Od lat mocno dbam o ten aspekt. W tym roku skończyłem 27 gier, odpaliłem ok 40 i przed konsolą spędziłem ok 425h :) Każdą h grania mam odnotowaną;) - zał.

 

Dodam do tego, że od maja do września praktycznie nie gram (w tym roku tylko chyba w Tlou2) oraz że gierki to w cale nie jest moje główne hobby (choć czasowo chyba najwięcej na nie przeznaczam):problem: 

 

ps żeby nie było, nie znam innych sytuacji i piszę tylko o sobie:lapka:

 

2A42942C-9B28-403F-BD89-3578F578440B.png

Odnośnik do komentarza

Każdy ma też inne podejście do gierek. Ja przejdę raz i nie przechodzę ponownie tak samo nie zwracam uwagi na osiągnięcia a to sporo skraca czas gry w danym tytule. Organizacja to podstawa, sprawdźcie sobie ile czasu spędzacie przed ekranem telefonu czy komputera (no chyba ,że ktoś pracuje z domowego sprzętu). 

 

U mnie prawie 30 gierek skończonych (do listy zapomniałem dopisać wszystkich gierek ze switcha). A mijający rok był ciężki dla mnie pod względem czasu wolnego, wykańczanie mieszkania plus 400h nadgodzin w pracy (rozruch nowego działu). A człowiek ma też inne hobby. 

 

Ten rok mam nadzieje będzie spokojniejszy w życiu prywatnym i w pracy to może uda się zaliczyć wszystkie zaległości i skupić na nowej generacji. 

Edytowane przez Ukukuki
Odnośnik do komentarza
13 minut temu, Ukukuki napisał:

Każdy ma też inne podejście do gierek. Ja przejdę raz i nie przechodzę ponownie tak samo nie zwracam uwagi na osiągnięcia a to sporo skraca czas gry w danym tytule. Organizacja to podstawa, sprawdźcie sobie ile czasu spędzacie przed ekranem telefonu czy komputera (no chyba ,że ktoś pracuje z domowego sprzętu). 

 

Tiaaa u mnie też zero trofeów, oraz maniakalnego czyszczenia map (oczywiście jak mi gra mocno podejdzie to czyszczę na co mam ochotę), brak grania w multi, unikanie New Game+, dlc i innych sezon passów. To wszystko  także pomaga mi zaliczać dość dużo gier (mimo mocno ograniczonego wolnego czasu) oraz od tylu lat nie mieć kryzysów growych.

 

13 minut temu, Ukukuki napisał:

Ten rok mam nadzieje będzie spokojniejszy w życiu prywatnym

No to jest bardzo ważny aspekt. Jak głowa czysta, to się milej sięga po pada. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Swoją drogą, Sony nie robiło w tym roku tej akcji podsumowującej rok na profilu PSN?

 

 

Godzinę temu, XM. napisał:

Już pisze to od wielu lat- to ze nie potraficie sobie ogarnąć swojego czasu to wasz problem, wszystko zależy od tego jak go sobie rozdysponujecie. Spanie po 5h included

 

Nie no stary, zarządzanie czasem to jedno, ale spanie 5h to jest katowanie organizmu. No chyba, że należysz do jakiegoś procenta ludzkości, któremu tyle wystarczy do dobrego egzystowania (albo wydaje im się, że wystarczy, bo jadą na rozpędzie i monsterkach). Jakbym ja tak spał, to albo bym zasnął na siedząco w pracy, albo po pracy, a w weekend odsypiał 14 godzin xD.

 

Można rzucać hasła o zarządzaniu czasem, co nie zmienia faktu, że choćbyśmy się zesrali, to nadal wszyscy mamy do dyspozycji 24 godziny, minus czas na sen i pracę. Wiadomo, że warto ograniczyć marnowanie czasu na bezmyślne scrollowanie papki w necie, ale faktem jest, że doby nie rozciągniemy, więc im więcej czasu spędzam na innych aktywnościach, tym mniej mam na giereczki, proste. W moim przypadku to jest hobby mocno zależne od szeroko pojętego nastroju (a bardziej poczucia luzu, wypoczęcia) i klimatu (no nie odpalę sobie Residenta o 16:00 w czerwcu). Dlatego dosyć zaskoczony przeglądam Wasze listy, bo mimo, że w tym roku miałem wyjątkowo dużo wolnego, a pracuję standardowe 40h tygodniowo, to i tak moje 20 gierek (nie liczyłem powtórek retro, no ale naciągnijmy to do 22-23) to jest jak na mnie wynik świetny i raczej w górnych granicach moich możliwości. Jeżeli ktoś, jest w stanie wyciągnąć dziennie więcej, niż 2-3h (uśredniając, bo wiadomo, że są dni, kiedy nie gramy), to jak na dorosłego człowieka jest to moim zdaniem już sporo.

 

No chyba, że o tych "innych aktywnościach" to tak tylko każdy pisze, a w praktyce większość jest ze sportem na bakier, neta lurkują w pracy, znajomych widzą raz na miesiąc na domówce, a żoną i dziećmi pogadają w przelocie przy obiedzie xd.

 

Co do mojego podsumowania, to listy nie robię, bo i tak mało komu się chce takie rzeczy czytać (a mi pisać), swoją potrzebę napisania czegoś o gierkach realizuję bardziej we "właśnie ukończyłem",  tu musiałbym się trochę powtarzać. Zaliczyłem wspomnianą wcześniej liczbę "dużych" tytułów, kilka interesujących mnie z 2020 i multum zaległości, gierkowo jestem zadowolony, w sensie "zadowolony z wyniku", bo jeśli chodzi o same doznania i oceny poszczególnych tytułów, to raczej rok upłynął pod znakiem gierek na 7, w porywach 8. Poza Sekiro (przy mocno ambiwalentnych uczuciach), RE2 i RE7 oraz Crashu 4, nic mnie tak naprawdę nie zachwyciło, zresztą słowo zachwyt jest chyba za mocne nawet wobec wyżej wymienionych, ot bardzo dobrze się pykało. Brakowało mi jakiegoś naprawdę mocnego pierdolnięcia, może nawet bardziej w kontekście narracji i wykreowanego świata, niż samego gameplay'u. Liczyłem trochę w tym temacie na TLoU2 i CP2077, no ale z przypadku jednego nie wyszło, a drugiego nawet nie odpaliłem.

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

No i warto pamiętać, że gra gierce nie równa co do poświęconego czasu, więc same liczby mało co mówią. Ja osobiście każdego molocha/większą grę przegryzam czymś krótszym.

 

Wychodzi mi, że w 2020 grałem średnio ok 1h 20 min, a wiele dni w ogóle nie dotykałem pada, wynik podkręcają okazjonalne maratony (urlop, poranne wstawianie ale wtedy zasypiam ok 22).

 

Jakby nie koszykówka (sam nadal jeszcze dość dużo gram, trenowanie syna, oglądanie NBA LP), szeroko pojęte życie rodzinne, a przy dwójce jest już co robić oraz trzeba trochę bardziej za hajsem pobiegać niż kiedy jako singiel brałem w 2006 PS3 i plazmę Panasa na raty) , wieczory filmowe (i nie tylko) z Wife i inne wakacje to bym pewno i z 1 tys h przegrał, pytanie tylko czy miałbym w co? :Coolface:

 

Co do nie dbania o kondycję fizyczną w obecnych czasach wszędobylskiej chemii i smogu to jest to deko heroizm. 

 

Odnośnik do komentarza

To lecim z tą listą:

 

COD:MW 2019:platinum:- Zaskoczonko multikowe roku. Single player wciągnąłem nosem, platynka była bardzo przyjemna. Multi razem z warzonem to najlepsze co mnie w 2020 spotkało jeśli chodzi o sieciową strzelanko-zabijankę. InffnityWard to potrafi jak trzeba dostarczyć. *Dodam od siebie jeszcze, że tryb bez respawnów to najlepsze co codzik ma do zaoferowania, rozgrywką bardzo zbliżona do mojego kochanego CSa - tutaj Search & Destoy Hardcore.

 

God of War - piękna gra. Jedna z pereł poprzedniej generacji. Na normalu istnieje wyzwanie, także każdy znajdzie coś tu dla siebie. Niestety system walki jest bardzo uproszczony i nie dałem rady tego splatynować, bo gameplay po zakonczeniu fabuły mnie po prostu znużył.

 

Dragon Ball Z : Kakarot:platinum: - nostalgia mocno, aż mnie delikatnie masowała po jajkach. Idealny powrót do marki, która zdefiniowała całe pokolenie. Oryginalna muzyka anime jeszcze w tym pomogła. Dla tych co pamietają DBZ i do dzisiaj nucą pod nosem CHA-LA HEAD CHA-LA :lapka: 

*czekam teraz DB:GT i walki z Baby oozaru

 

The Wolf among us - chyba najlepsza gra od Telltale. Oczko wyzej nawet od TWD

 

Conrete Genie :platinum: - cudowna gierka z genialną mechaniką malowanka. Warto zagrać, przypomniał mi czasy dobrych platformerów z ery PSXa, a taka rekomendacja w dzisiejszych czasach naprawdę wiele znaczy.

 

WRC 8 :platinum: - zaskoczonko rajdowe roku IMO. Grałem w Dirt2 i mimo, że zniszczenia i fizykę ma trochę lepszą, to trasy w WRC 8 to prawdziwe mistrzostwo świata. 

 

Final Fantasy Vii Remake - zmusiłem się by odpalić oryginał przed wlączeniem rimejku by mieć porówanie. W skrócie - no zyebali z tą narracją. ALE muzyka to jest perła tej dekady + cutscenki. Szkoda, ze poważny klimat oryginału nie został tutaj zaimplementowany, ale chyba nie można mieć wszystkiego. Gameplay to meh, nie chciało mi się robić platynki przez ten schematyczny do bólu system walki.

 

Erika - fajny samograj od Sony, gdzie wybieramy ścieżkę jaką potoczy się fabuła. Do ogrania z kimś kto w gierki nie gra

 

Sekiro :platinum: - GOTY GOTY GOTY, chce więcej.

 

Call of Duty: Modern Warfare 2 Campaign Remastered - nostalgiczny powrót do kompani ghost/price/soap + muzyczka Hans Zimmer. Kiedyś to było.

 

Days Gone :platinum:kolejne zaskoczonko roku. Tak przemyślanej gry dawno nie otrzymałem. Mechaniki w tej grze to złoto. Hordy atakujące obozy przejęte przez wrogów, jazda motocyklem i to dynamiczne cutscenki podczas zasadzek na drodze - doceniam takie zabiegi deweloperskie. Skradanko chyba jedno z lepszych jakich doświadczyłem na mijającej generacji.

 

Top Spin 4 : gra sportowa, do tego tennis. Ale najlepszy jaki powstał (i to na PS3). 

 

 

 

Ukończonych gier 11

 

Ale to pewnie przez to, że dużo czasu spędziłem w Codziku z forumkowymi wariatami :bunny:

Odnośnik do komentarza

Uwielbiam czytać takie tematy, zwłaszcza kiedy ktoś fajnie potrafi coś o gierkach napisać (sama lista ukończonych tytułów niezbyt mnie robi).
Zainspirowany Waszymi wynurzeniami, sam sporządziłem swój rachunek sumienia 2020 - znajduje się on w spoilerze poniżej, gdyż mimo niewielkiej liczby ukończonych tytułów, jest dość obszerny:
 

Spoiler

 

Oto moje kilkanaście ukończonych tytułów:
 

1. Ancestors Humankind Odyssey:platinum: - rok już tradycyjnie rozpocząłem od gierki z gatunku survival, a ten akurat tytuł jest świetnym jego przedstawicielem.

Bardzo fajny indyk, dzieło niespełna 30 osób, które podejmuje dość karkołomną próbę przedstawienia milionów lat naszej ewolucji w formie gierki video.
Z przyjemnością wbiłem platynę i bardzo polecam osobom niezdecydowanym, odpornym na powtarzalność i powolne tempo rozgrywki.

 

2. Subnautica:platinum: - kolejny survival i kolejna platyna, tym razem zdobyta w pięknych okolicznościach oceanicznych z ciekawą historyjką i obcymi w tle.
Co prawda technicznie to kupsztal (wygląda ładnie, ale dropi klatki, a i tekstury często pojawiają się z opóźnieniem), ale klimat odkrywania tajemnic w głębinach oceanu jest niesamowity.

 

3. Maneater:platinum: - z początku zabawna, sympatyczna gierka, w której wreszcie sterujemy czymś innym niż człowiek, na późniejszym etapie przeradza się w powtarzalnego średniaka o czyszczeniu mapy.
W odpowiednio małych dziennych dawkach jest jak najbardziej spoko, zwłaszcza że humor i różne popkulturowe nawiązania są fajne, ale na dłuższą metę może nużyć, no i technicznie im dalej w grze tym gorzej. Platynka wbita, bo była prosta, ale gierka to zwykły średniak na max 6/10.

 

4. The Last of Us Part II:platinum: - arcydzieło i moje osobiste GOTY 2020. Techniczny majstersztyk, gameplayowe cudeńko, klimatyczny masakrator, fabularny... no OK, tutaj było trochę wpadek, narracja "silnych kobiet" ciut drażni, niektóre postacie są zupełnie nijakie, a wątki typu "diversity/inclusion" drażnią swoją nachalnością i nienaturalną częstotliwością, ale to w jaki sposób fabuła jest prowadzona, jak zręcznie gra się tu na uczuciach gracza, jakie emocje wywołują różne zwroty akcji, czy samo zakończenie...
Długo żadna gra nie zbliży sie nawet do tego poziomu - z utęsknieniem czekam na trójkę. Platynka oczywiście wbita.

 

5. Ghost of Tsushima:platinum: - kolejny sztos na wyłączność dla PS4 i kolejny techniczny majstersztyk. Przepiękny otwarty świat, który imponuje wykonaniem, mnogością detali, a także fajnym zaimplementowaniem nienachalnej eksploracji. Do tego te błyskawiczne loadingi...
Poza tym fajny bohater, sporo zapadających w pamięć postaci, interesująca historyjka, klimacik i naprawdę rajcowny system walki.
Nazywanie tej gry "ubisofciakiem" to oznaka upośledzenia, bo jak każdy z open worldów od Sony, Ghost of Tsushima jest o przynajmniej ligę wyżej niż francuskie kopiujwkleizmy.
Oczywiście platynka :)

 

6. Beyond Blue:platinum: - sympatyczny, podwodny indyk, o nurkowaniu i poznawaniu morskich stworzeń (od czasu PSX i Treasures of the Deep uwielbiam nurkowanie w gierkach).

Totalny relaksator, zero walki i niebezpieczeństw, tylko my, spokojna muzyka, poznawanie historii rodziny wielorybów i ekologiczne przesłanie.
Przyjemny tytuł, platynka łatwiutka.

 

7. Killzone Shadow Fall - pod koniec ósmej generacji postanowiłem wreszcie poznać tytuł z jej początków. Co prawda multi odpaliłem już wcześniej, ale to singiel mnie interesował, a ten... no cóż, nie zestarzał się najlepiej.
Początek spoko, takie typowe Call of Duty, bardzo ładne, organiczne miejscówki, gra świateł itp (choć okropny aliasing mocno walił po oczach), ale później te szarobure, metalowo-industrialne lokacje powodowały odruch wymiotny, podobnie jak do zrzygania wałkowany motyw z umieszczaniem niebieskich rdzeni w slotach, żeby coś odblokować (ktoś musiał być strasznie dumny z tej "zagadki" i gwałcił ją do upadłego).
Historyjka, podobnie jak i bohater zupełnie nijakie, max 6/10, do zapomnienia.

 

8. Playerunknown's Battlegrounds:platinum: - tu ciężko pisać o "ukończeniu", ale wpadła wreszcie platynka, więc zaliczamy.
Uwielbiam tę gierkę, kocham ją wręcz - uwielbiam w nią grać (ostatnio tylko duety), wykonywać dzienne wyzwania, odblokowywać skiny, a kiedy w nią nie gram, uwielbiam na YouTube oglądać chocoTaco, który jest w to mistrzem.
Przez tę genialnie podaną formułę battle royale nie potrafię już wczuć się w żadne inne multi, a nawet inne BRy mi nie pasują, bo po prostu PUBG robi to najlepiej, najbardziej realistycznie, a każdy mecz to niesamowita adrenalina.
No i ta gra to główny powód moich mizernych zdobyczy w tym roku - 1200h musiało się odbić na innych tytułach.

 

9. Death Stranding:platinum: - moja ostatnia platyna 2020 i gierka, którą przeszedłem na dwie raty. Od początku byłem zachwycony widokami, fajnym pomysłem na gameplay, a także ciekawą fabułą, która niestety z biegiem gry stała się typowo japońsko cringe'owata i zwyczajnie przestała mnie obchodzić.

Za to ten pozornie nużący gameplay loop trzymał mnie do samiutkiego końca i z przyjemnością rozbudowywałem infrastrukturę, która pomagała mi zgarniać pięciogwiazdkowe oceny za udane doręczenia.

 

10. Gears of War Ultimate Edition - na dobrą sprawę moja pierwsza styczność z "Pudzianami", bo o epizodzie lata temu na X360 "u kolegi na kolanach" już praktycznie nie pamiętam.
Kapitalne odrestaurowanie klasyka, świetny klimat, design miejscówek, szczegółowośc pomieszczeń, muzyka, a nawet zróżnicowanie gameplayu i wybór ścieżki.
Na minus lakoniczna fabuła, zupełny brak przedstawienia wrogiej armii (kto, dlaczego i skąd się w ogole wzięli?), kapiszony w większości giwer (snajpa i gnasher to wiadomo, ale reszta to pukawki na wodę) i mało satysfakcjonujące zakończenie.
Tak czy siak gierka zestarzała się kapitalnie i gdyby nie awaryjność mojego klocka to z marszu jechałbym "dwójeczkę", bo chciałem poznać dalsze losy Delta Squad.
Mocne 8/10.

 

11. DOOM Eternal - świetna kontynuacja zajebistej poprzedniczki. Co prawda dużo bardziej wolałem "organiczne" projekty miejscówek poprzedniej odsłony, a także spokojniejszy (choć przecież też kurewsko dynamiczny) gameplay, nastawiony na ich eksplorację i szybkie, acz w granicach manualnego rozsądku, wymiany ognia w akompaniamencie ostrej muzy, zagrzewającej do walki z demonicznym ścierwem. Eternal to wszystko podkręca na maxa, robiąc z DOOMa grę dla miłośników japońskich, skillowych slasherów i kręcenia combosów na SSS.
Wielu osobom ta zmiana przypadła do gustu, mi niekoniecznie, ale nie sposób docenić tej gameplayowej czystości i serca, które developerzy włożyli w ten projekt- od razu czuć, że to gra od fanów dla fanów, a nie żaden korporacyjny wysryw i za to szacun.

 

12. Final Fantasy VII Remake - z oryginałem miałem jedynie przelotną, max godzinną styczność, więc dla mnie to zupełnie nowa gra i historia.
Po demku na PS Store wiedziałem, że musze to mieć na premierę.
Śliczny graficznie, przepiękny muzycznie, absolutnie wyjątkowy jRPG akcji z bardzo fajnym systemem walki, kapitalnie napisanymi i odegranymi postaciami, a także świetnie oddanymi relacjami pomiędzy nimi.
Już dawno "wyrosłem" z japońskich klimatów, bo zbyt często wywołują one u mnie ciarki żenady, ale tutaj tego nie było - naprawdę dojrzała, fajna historia i ekipa, którą człowiek momentalnie lubi. Mój numer dwa tego roku i czekam na kontynuację.

 

Oprócz tytułów ukończonych na uwagę zasługują jeszcze takie, w których spędziłem dużo czasu, ale z różnych względów nie zobaczyłem napisów końcowych:

 

Sunset Overdrive (9h) - gdyby nie awaryjny XSX to pewnie też bym wpisał ten tytuł na listę ukończonych, a może nawet i scalakowanych.
Kapitalnie zabawny i cukierkowo śliczny szpil z rajcownym gameplayem.

 

Resident Evil 3 (16h) - w sumie to nie wiem, jakim cudem tego nie przeszedłem - wkurzył mnie jakiś fragment z hunterami w szpitalu, odłożyłem, później wyszło coś innego i już nie wróciłem. Dwójka była lepsza, ale RE3 to nadal świetny tytuł, a Jill w nowej odsłonie jest śliczna. Muszę wrócić i dokończyć w roku obecnym.

 

Generation Zero (50h) - szwedzkie robo-post-apo w przepięknych okolicznościach przyrody wciąga klimatem i oprawą dźwiękową.
Jasne, gameplay jest powtarzalny i sprowadza się do czyszczenia mapy, lootowania miejscówek i pokonanych przeciwników, ale jest w tym jakaś magia.
Po wielu łatkach ten projekt lokalnego oddziału Avalanche wreszcie przypomina gotowy produkt, a nie wersję alpha.

 

Stranded Deep (prawie 40h) - uwielbiam survivale a ten o rozbitku na proceduralnie generowanych wysepkach wciągnął mnie na długie godziny.
Pływanie, nurkowanie (wspominałem już, że uwielbiam?), craftowanie, zabijanie rekinów, uprawa roślinek i zbieranie części samolotu, by się wyrwać do cywilizacji...
To ostatnie jeszcze przede mną, ale myślę, że powinno się udać w tym roku.

 

Assassin's Creed Origins (ponad 100h) - tego tasiemca nie trzeba przedstawiać, to już będzie trzeci rok, jak gram i wciąż nie mogę skończyć.
Niby klimat i setting fajne, Bayek i historyjka również nie najgorsze, ale ta wielgachna mapa, uyebana aktywnościami, generyczne side-questy, zlecane przez dwa manekiny na krzyż...
Spoko gierka na granie z doskoku, ale w większych dawkach męczy i stąd taki czas tej mojej przygody.

 

Mad Max (78h) - powrót z powodu zamknięcia serwerów i muszę przyznać, że nawet mnie wciągnęło.
Oczywiście nadal doskwiera tu brak fabuły, ale klimat, model jazdy i ogólny wygląd gierki skutecznie to rekompensują.

 

Watch Dogs 2 (30h) - chyba czwarte podejście i wreszcie zaskoczyło. Przestał mi przeszkadzać joł joł gimbo-klimat i zyebany model jazdy wszystkiego, co nie jest jednośladem (i tak nie jest z tym najlepiej), a zaczęła mnie wciągać fabułka, możliwości kombinowania, parkour, a nawet byłem zaskoczony, jak przyjemne i zróżnicowane są poboczne aktywności w UBI-gierce.
Faktycznie, mimo tego, że Aiden miał zarówno lepszą historię, jak i klimatyczniejszą otoczkę to obiektywnie rzecz biorąc WD2 jest lepszą odsłoną.

 

Cyberpunk 2077 - w sumie w 2020 dopiero napoczęta, ale warte odnotowania, bo przez nią przerwałem WD2 :dafuq:
Aktualnie na liczniku ponad 70h, po tych wszystkich patchach na podstawowym PS4 wygląda to bardzo dobrze i raczej na pewno będzie to pierwszy ukończony tytuł w 2021.

 

Hmm... Mimo chronicznego braku czasu (bajki o nieumiejętności nim zarządzania możecie sobie wsadzić, teoretycy bez żony, cięzkiej fizycznej pracy itp), a także swego rodzaju uzależnienia od multi w PUBG, udało się kilka fajnych gierek skończyć i jedynie z tych mocno napoczętych, ale porzuconych w trakcie nie jestem dumny - muszę wyrobić w sobie więcej konsekwencji i samozaparcia, bo czasem zbyt szybko jakis tytuł odstawiam i później ciężko wrócić.

 

 

  • Plusik 4
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
Cytat

Assassin's Creed Origins (ponad 100h) - tego tasiemca nie trzeba przedstawiać, to już będzie trzeci rok, jak gram i wciąż nie mogę skończyć.
Niby klimat i setting fajne, Bayek i historyjka również nie najgorsze, ale ta wielgachna mapa, uyebana aktywnościami, generyczne side-questy, zlecane przez dwa manekiny na krzyż...
Spoko gierka na granie z doskoku, ale w większych dawkach męczy i stąd taki czas tej mojej przygody.

Ja z moimi 30h podczas których skończyłem podstawkę i oba dodatki: :kaz: 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Jak sobie tak podsumuje 2020, to był to zdecydowanie najlepszy rok w mojej karierze gracza. To był też kolejny rok ogrywania zaległości i trochę mi się smutno robi na myśl, że niedługo już się te zaległości skończą, a na horyzoncie nie ma zbyt wielu sztosów, current geny póki co rozczarowują i nie widzę sensu zakupu nowej konsoli.

Nie będę wymieniał wszystkich gier, jakie ograłem w zeszłym roku bo jednak sporo tego było, wspomnę tylko o tych największych, żeby pokazać jak mnie ten rok rozpieścił:

 

Zelda Breath of The Wild

DMC5

Persona 5 Royal :banderas:to jest jedna z tych niewielu gier, po których ukończeniu czułem smutek i pustkę

COD MW - pierwszy od lat multi, w którego się wkręciłem

Ghost of Tsushima - na ten tytuł czekałem jak nigdy na żaden inny i z wywieszonym jęzorem leciałem po odbiór pre ordera. Pierwsza platyna w życiu i masa niesamowitych wspomnień, z najsmutniejszą i najpiękniejszą sceną w grach ever na czele.

God of War

THPS 1+2

TLoU 2

RDR2 - zacząłem w grudniu, więc zaliczam do 2020.

 

Poza hitami ograłem jeszcze sporo innych tytułów, wróciłem do Borderlands 3 w celu sprawdzenia DLC, zagrałem w kilka naprawdę fajnych indyków na ps4 i Switchu (River City Girls, Old Mans Journey, Sayonara Wild Hearts <3, Oxenfree). No kurła, udany to był rok.

Odnośnik do komentarza

Dla mnie też 2020 był rokiem grania w wyjątkowo dużo gier, byłem nawet w stanie zrobić całą listę. Nadrobiłem sporo gier starszych, ograłem wyjątkowo dużo nowości, przeszedłem nawet The Last of Us, żeby było że przeszedłem.

 

Szkoda że nie mogę znaleźć czegoś jak Filmweb dla gier, żeby wszystkie gry faktycznie tam były i bym mógł przejrzyście im wystawić jakiś komentarz. Łatwo zapominam. Dlatego 90% gier z tego roku już nie pamiętam, nawet jeśli były dobre. Opiszę tylko tych, których pamiętam jako faworytów.

 

[spoiler]

Kentucky Route Zero - zaraz minie 10 lat od czasu wydania gry Dark Souls, i od tego czasu w sumie wyszły dwie gry single player, co do których nie widzę możliwości zaprzeczyć: inne pozycje muszą się do nich równać. Są to Zelda i Kentucky Route Zero, dwie gry, których nie umiem nawet podsumować, bo za bardzo... wszystko jest tu najlepsze. Trzeba by napisać książkę, by to streścić. Wszystko jest tu tak na miejscu, że trudno uwierzyć, że nie ma tego w innych grach; że dopiero inne gry mogą się inspirować, i, miejmy nadzieję, będą. Fantastyczny pomysł na dialogi, reżyserię, historię, wyjątkowy klimat i zabawa z uczuciami. Każdy z pięciu epizodów mógłby być GOTY, a teraz są jedną całością, genialnie też ze sobą (współ)grającą. Wow. Bardzo łatwy wybór.

 

Tales from Off-Peak City - powiem tak, dla mnie ta gra pokonuje inne tym, że jest krótka. Zazwyczaj nie jest to wymieniane jako zaleta, ale dla mnie jest. Podczas gdy wiele gier ma genialne momenty, ale potem je topi w zbyt długich powtarzalnych, nudniejszych kwestiach - czasami nawet nie są one obowiązkowe, ale ja jako gracz muszę ich spróbować - to Tales jest grą narracyjną i po prostu idzie do przodu jak film. Ta gra dała mi dwie godziny i nie żałuję ani jednej z nich, i to jest dla mnie świetny deal. Nie wiem no, miałem koparę na ziemi na to co tu się dzieje, i jak gładko idziemy przez tę historię w pierwszej osobie. Nie jestem nawet fanem jazzu, ale to może być najlepsze udźwiękowienie, jakie... słyszałem, ze względu na efekt przestrzenny i narracyjny, który robi. Grałem we wszystkie gry Cosmo-D i były dość ciekawe, ale nigdy się nie spodziewałem przed zagraniem w Talesy, że tę pozycję określę jako genialną.

 

Paradise Killer - ta gra mogłaby właśnie być na drugim miejscu, gdyby nie pewne obciążenia bardziej tradycyjnej, "growej" formuły (oraz stosunkowo mało ekscytujące zakończenie). Nie żeby było tu zbyt wiele rzeczy, które stoją gdziekolwiek blisko "zwyczajnych". Pierwsza godzina czy parę w świecie Paradise Killer to lista zachwycających odkryć. No kurna, co za bezczelność zrobić grę, która jest... aż taka. Twórcy mieli wyje'bane na to, co starzy mówią. W każdym elemencie. A przecież przy tym wszystkim, nie jest to w ogóle jakiś eksperyment, ale trzymająca się kupy, bardzo żwawa i fajna giereczka, z kapitalnie ciekawym światem i historią, przyjemną eksploracją, dość wygodnym przemieszczaniem się, całkiem oczywistym interfejsem, znajdźkami, przeplatającymi się wątkami do odkrycia i kapitalną muzyczką. Do tego z gry nauczyłem się sporo rumuńskich przekleństw - największy pożytek z grania od czasu, gdy Yakuza 0 zapoznała mnie z wieloma wartościowymi japońskimi gwiazdami porno. Cudo.

 

Hades - po wyjściu Hadesa myślałem, że to musi być GOTY, musi być w top 2 każdej listy, no nie ma bata. Ostatecznie... w sumie Hades był w top 2 w chyba każdym medium, jakie umiem wyguglać, ale u mnie zszedł nieco niżej. Po prostu dlatego, że pod względem emocji nie dał mi niczego aż tak wyjątkowego, jak gry powyżej. Jeśli chodzi o samo szpilowanie, cioranie, szarpanie, gierkowanie - na pewno gra niesamowita. Nic pojedynczo w tej grze niby nie jest zupełnie nowe, ale wymieszane jest tak, jak nigdy - niby robimy jeden dungeon w kółko, a ciągle coś się dzieje i idzie historia do przodu. Skończyć grę można niby i zawsze, i nigdy, bo po blisko 100 godzinach nadal miałem pewne ambicje do spełnienia. Ale też to dobrze, że gra kiedyś jednak pozwala od niej odejść, dając różnego typu graczom różne stadia, po których mogą powiedzieć: "basta, deinstalacja" i iść dalej z życiem. I znów - dla mnie szacunek dla gracza i jego czasu to w 2020 roku ogromna zaleta.

 

Haven - chyba od czasu Breath of the Wild nie czułem się tak bosko podczas eksploracji świata 3D. Strasznie mi przypasił ten vibe, po prostu para młodych, zakochanych ludzi, rzucająca żarty na zwyczajowe tematy. Zarąbisty temat, dalej nie wierzę, że nie było wcześniej żadnej dużej gry która po prostu wzięła taką życiową relację (nie dla gamerów-lonerów...) za podstawę "składu". Jednocześnie przelatujemy przestrzeń, która relaksuje barwami i sielskim nastrojem. Pewnie nie podjarałoby mnie to ani w połowie tak bardzo, gdyby nie wspaniały soundtrack - no naprawdę nie miałem takich uczuć od lat 90., że muzyka więcej mi opowiada, niż wszystkie słowa i scenki. A opowiada mi o byciu młodym i joie de vivre.

 

Moon - ja pierdzielę, żeby dzisiaj ktoś zrobił taką grę, w bardziej nowoczesny sposób, ale bym się jarał. Wiadomo że lubię klasyczne jRPG-i, ale tym bardziej uwielbiam "RPG-izowanie" jakichś rzeczy ciekawych pod względem historii, niż ratowanie zamków i królem przed Złym Lordem poprzez ciągłe siekanie potworków mieczem. Moon to gra z 1997 roku, która może wyjść po angielsku w 2020 roku i nadal być lepszym komentarzem na temat gierek jako takich niż większość indyków, które dziś tego próbują. Moon: The First Indyk? Wielce zaskakujące odkrycie dla mnie. Strasznie mnie to wciągnęło, ale gameplayowo gra ma masę wad. Bez poradnika to można się ze'srać, a nie przejść Moona, od samych podstaw rozgrywki po detale historii wymagane do przejścia gry: chciałem rzucić joyconem po sytuacji, kiedy już czułem się pewnie, myślałem że mam wszystko obcykane, idę tylko do przodu bez przeszkód, a tutaj nagle jakaś postać zabrała mnie w trwającą półtora dnia wycieczkę (XD) podczas której nie mogłem ani nic cofnąć, ani nawet kliknąć menu (XD), żeby dodać sobie staminy, mogłem tylko stać i patrzeć na mijający czas... i umarłem, tracąc caaały mozolny progres od ostatniego dawnego sejwa. 

 

Final Fantasy VII Remake - najlepszy klasyczny jRPG od dawna, i ogólnie najlepsza "duża gra" do dawna. Każda z nich to generalnie seria scenek, ale tutaj scenki są dobre, to wiele zmienia. Ryłem srogo, są naprawdę dobrze wyreżyserowane i "zagrane" i mają dobre dialogi. Byłem momentami w szoku, o ile fajniej wypadają tematy z oryginału w takim wykonaniu. Trzy odmienne, ale trzy przewspaniałe, wrażliwe, mądre, empatyczne, ciepłe i piękne dziewczęta starają się o względy kolesia, który na pierwszy rzut oka jest jakby wyjęty z typowej gierki AAA: autystyczny żołdak burkający teksty, które mają być męskie. Jednak świetne w tej grze jest to, że szybko staje się dla wszystkich oczywiste, jak upośledzony jest Cloud, i nikt nie ma hamulców z robieniem sobie z tego beki, a partnerzy z zespołu próbują wszyscy zabić go nie kijem golfowym, a miłością. Niektóre pomysły twórców na zagranie ze standardami i oczekiwaniami fanów mnie rozwaliły. Tifa to być może najbardziej pociągająca nieistniejąca kobieta, jaką spotkałem. Tifa i Aerith to ogólnie jedne z moich ulubionych postaci w historii gier 3D. A co jest niesamowite po tym wszystkim - to że ta gra akurat to nie tylko seria scenek, bo ma też być może najlepszy system walki w historii serii, łączący dynamikę z RPG-owym dyrygowaniem składem i względną mnogością opcji. Przez bodaj 40 godzin nawet nie zacząłem się nudzić, bo walki mają swój rytm i nie stabilizują się nigdy na klepaniu jednego przycisku - krytycy powiedzą, że podobno jest to możliwe, ale i tak, po co, skoro można szybciej, ciekawiej i efektowniej? Ostatecznie, nie wszystko zagrało - ten genialny system walki nigdy nie jest do końca wykorzystany, a historia ma słabsze momenty i aspekty, na czele z okropnym zakończeniem - ale zagrało tak wiele, jak w mało której grze. I serio, o mało której grze w życiu pomyślałem: serio szkoda, że nie ma więcej.[/spoiler]

 

 

Kurde dobry rok! To tylko gry, które najbardziej mnie podjarały, a było przecież tyle więcej. Sakuna czy Spiritfarer byłyby tuż za nimi na liście. Rok zacząłem ciorając w pociągu w Slay the Spire, kończyłem ciorając w Grindstone'a. Zagrałem na Switchu w drugą część Ori, niby będącą na poziomie pierwszej. Na PS4 wyszedł np. 13 Sentinels. I tak dalej. Świat gierek jeszcze nigdy nie był tak bogaty.

fak nie umiem zrobić spoilera a edytować postów nie mogę :X

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Filmweb byłby niemal idealny - możliwość przeglądania po kolei, filtry, komentarze, sortowanie po ocenach, przejrzystość itp. Tylko że połowy gier na nim nie ma. Filmy są obecnie na Filmwebie prawie wszystkie, jakie oglądam, ale z grami jest bieda. Z listy powyżej choćby Paradise Killer - znana gra, popularna, nagradzana, wydana już jakiś czas temu... nie ma. Teraz właśnie chciałem sobie gdzieś wpisać Blaster Master Zero 2 - nie ma, tylko jedynka. I tak dalej. Czyli i tak muszę mieć osobną listę, co mija się z celem.

 

Marzenie me to o wszystkim ostatnio granym pisać choćby dwa słowa na blogasku, ale wychodzi w 99% tak jak teraz, jest niedziela późny wieczór, trochę się wypiło, jutro rano wstać, zmęczenie, grę się przeszło, ale trzeba by to przełożyć.

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, XM. napisał:

Ale z godzinami cos mi sie nie zgadza - chyba liczy czas byle uchomienia gry i pauzy w menu, a nie faktycznego grania bo 1800 ponad h to bez szans

Liczy różnie. Ja w niektórych grach mam niby w chuj więcej czasu niż pokazują to sejwy i to nie jakieś drobne różnice jak 5-10%, a mam też pozycje, w których pokazuje mniej. Ogólnie jest to spoko opcja, ale całkowicie nie ma co się na niej opierać.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...