Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

No sa serie, ktore jesli ogrywa sie do gory nogami to traci sie troche zabawy. Dobry przyklad tutaj podany to MGS. Nikt nie zabroni zaczac od 4ki no ale potem nie przyjmujemy postow "nic tu nie ma sensu, Kodżimbao znow odpier.dolil w swoim stylu". A sa jeszcze asy co pytaja czy nie lepiej grac tego MGS chronologicznie i zaczynac od 3ki :reggie:

Odnośnik do komentarza

Jak wychodziła jedynka i dwójka nie wiedziałem o istnieniu PS360. Byłem wygrywem a nie graczem. Dopiero w 2011 jednak w 2010 w wakacje jak rozjebałem kolano na orliku wiedząc że będzie długie el quatrro kupiłem PS3 z GoW3 i też od niego zacząłem :kaz:  Później tona gier od znajomych. Ale spokojnie ,później nadrobione tak jak pan buk przykazał i ostatnio remasterki  :wub:

 

 

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Pupcio napisał:

Tylko 6 części?:nosacz3:

 

Trochę się jebnąłem w tych swoich obliczeniach, racja. W ogóle jak sobie pomyślę, że niby najlepszą Yakuzę Zero przechodzę od początku tamtego roku, to aż mnie przechodzą dreszcze na myśl gry we wszystkie poprzednie. 

 

Pograłem kilka godzin w tę Castlevanię tak swoją drogą, no i jednak średnia to gra. Walka polegająca na zadaniu dwóch ciosów i uniku (i tak w kółko), upośledzone i bardzo wolne sekcje platformowe, wariująca kamera, długie, nudne filmiki i notatki zaczynające każdy podrozdział, których nawet nie czytam/słucham, oraz fakt, że twórcy traktują gracza jak idiotę ciągle pokazując mu za pomocą kamery i podświetlania obiektów (niekiedy wszystko naraz), że tak, to tutaj musisz iść dalej, debilu - wszystko to sprawia, że jednak pierdolę to i wolę pograć w co innego. 

Odnośnik do komentarza

  

8 minut temu, Figuś napisał:

Jak wychodziła jedynka i dwójka nie wiedziałem o istnieniu PS360. Byłem wygrywem a nie graczem. Dopiero w 2011 jak rozjebałem kolano na orliku wiedząc że będzie długie el quatrro kupiłem PS3 z GoW3 i też od niego zacząłem :kaz: 

 

 

 

 

No tak, ale nie ma przepisu zabraniającego grać w gry, które wyszły parę lat wstecz xD

 

Wiadomo, ktoś powie, że to "tylko gry", no i z punktu widzenia marketingu każda z nich jest mimo wszystko tworzona jako produkt, który może funkcjonować samodzielnie i zawsze gracz nie znający serii jest brany pod uwagę jako potencjalny target (a że w przypadku takich tytułów, jak ME, tacy stanowią pewnie <10% klientów, to inna sprawa), no ale to jest pozbawianie się z własnej woli i w sumie bez większego powodu dużej ilości DOZNAŃ i przeżyć. Jeszcze pół biedy, jak zaczynamy od gry nowszej, ale chronologicznie pierwszej (ja tak zagrałem w DMC3), choć wtedy też tracimy sporo magii.

Edytowane przez kotlet_schabowy
Odnośnik do komentarza
2 minuty temu, kotlet_schabowy napisał:

No tak, ale nie ma przepisu zabraniającego grać w gry, które wyszły parę lat wstecz xD

No nie ma i w sumie nie ma nawet takiego ktory mowi w jakiej kolejnosci. Czasem po prostu warto zagrac tak jak to bylo wydawane bo niektore studia lubia robic fanservice.

 

A przypomnialo mi sie, ze na ps2 pierwszym silentem w jakiego zagralem byla 4ka, potem 2 i 3.

Odnośnik do komentarza
2 minuty temu, kotlet_schabowy napisał:

  

 

 

No tak, ale nie ma przepisu zabraniającego grać w gry, które wyszły parę lat wstecz xD

 

Wiadomo, ktoś powie, że to "tylko gry", no i z punktu widzenia marketingu każda z nich jest mimo wszystko tworzona jako produkt, który może funkcjonować samodzielnie i zawsze gracz nie znający serii jest brany pod uwagę jako potencjalny target (a że w przypadku takich tytułów, jak ME, tacy stanowią pewnie <10% klientów, to inna sprawa), no ale to jest pozbawianie się z własnej woli i w sumie bez większego powodu dużej ilości DOZNAŃ i przeżyć. Jeszcze pół biedy, jak zaczynamy od gry nowszej, ale chronologicznie pierwszej (ja tak zagrałem w DMC3), choć wtedy też tracimy sporo magii.

Normalnie później ukończyłem trylogię tak jak powinno się to robić.

Odnośnik do komentarza
20 minut temu, Mejm napisał:

A przypomnialo mi sie, ze na ps2 pierwszym silentem w jakiego zagralem byla 4ka, potem 2 i 3.

Tutaj miałeś o tyle dobrze, że silenty, to oddzielne części poza trylogią SHO-SH-SH3, ale zgaduje, że przed trójką grałeś w jedynkę. Z tym, że nawet jeśli nie, tutaj jest to do wytłumaczenia, bo gra

Spoiler

raczej nie było jakoś specjalnie reklamowana jako sequel, więc to chyba miało być takie uderzenie w ryj dla niczego niespodziewających się fanów.

 

Odnośnik do komentarza

Ta, jedynka byla dawno ograna. I fakt, nie wiedzialem, ze trojka to sequel a laska, ktora gramy to wiadomo kto. Na to tez sie mogl zlozyc fakt, ze nie czytalem psxa jak trojka wychodzila (i 4 zreszta tez) wiec zupalnie nie wiedzialem o co biega w obu ale ze gralo sie w 1 wiec sequele byly obowiazkowe. Fajnie bylo wrocic po 6 latach przerwy do konsol, wszystko sie wydawalo takie zaawansowane, takie do przodu i nieznane.

Odnośnik do komentarza

State of Decay Year-One Survival Edition (XSX)

Wczoraj zaliczyłem główny wątek i obejrzałem napisy końcowe, przy okazji prawie wbijając calaka z podstawki (zabrakło tylko 25 killsów z zapalającej amunicji, ale mimo przeszukania wszystkich budynków oraz zrzutów Cleo, ani razu nie znalazłem odpowiedniego shotguna:dunno:).
130902543_StateofDecayAcziki.jpg.60fcdd23e98b66ad059e65177df7ccc7.jpg

Przy okazji wyżalę się, że wkurza mnie brak podziału na acziki z podstawki i DLC na XBOXie.
Tutaj jeszcze idzie się jakoś zorientować, bo podstawka to tło czerwone, a dodatki to odpowiednio kolory niebieskie i żółtawe, ale i tak niefajnie, że to wszystko wrzucone jest do jednego wora.
Zaliczyłem nawet jakiś wrześniowy challenge z wbiciem 20 gwiazdek w okresie od począku września do początku października 2021 :notbad:
Sama gra to tytuł, którego od dawna zazdrościłem posiadaczom konsoli Microsoftu (do tego stopnia, że próbowałem w to grać na moim "lapku z biedry", ale nie dałem rady na klawiaturze i touchpadzie).
Tutaj od razu dostaję remaster z obydwoma dodatkami (o czym później) i gram jak panisko w glorious 1080p :fsg:
030441eb-06e0-423e-bd6e-54c220209a25.thumb.png.47d46888f48fc18987b8c2bed3163158.png

Uwielbiam survivale i uwielbiam zombie-post-apo, więc tytuł idealnie dla mnie.
Bawiłem się wyśmienicie, skradając się, eksplorując, lootując, jeżdżąc (choć model jady raczej z tych ch#jowych) i oczywiście zabijając hordy nieumarłych.
Do tego dość uproszczone zakładanie własnej bazy, rekrutowanie nowych ludzików i dbanie o ich morale - to zabawa sama w sobie i czasem z bólem serca wysyłałem na pewną śmierć (pozbawiając wcześniej ekwipunku) osobę, która często się awanturuje, za dużo pije, jest leniwa, albo jest zwykłą mendą.
Jasne, że nasze ludziki to takie trochę simy, ale szło się do nich przywiązać i troszku serce mnie zapiekło, gdy na sam koniec (niepotrzebnie wziąłem ją na ostatnia misję i po dojechaniu na miejsce skrypt kazał jej wracać do bazy) zginęła Maya, która od samego początku była moją drugą najlepszą postacią (pierwszy oczywiście Marcus - poniżej obydwoje na wspólnej fotce).

28287faf-948e-4720-88f5-f89a2d278939.thumb.png.d0ac5f86530680e9f18fd31cb003d549.png

Graficzka przyjemna, miejscówki klimatyczne, zombiaki pocieszne, ale w większych grupach groźne, a system rozwoju postaci dodaje dodatkowego smaczku eRPeGowego.
Strzela się fajnie, jeszcze lepiej rozbija się głowy w walce bezpośredniej (fajne akcje kontekstowe i finishery).
Muzyka i efekty dźwiękowe też spoko, ładnie budują klimat, zwłaszcza kiedy słyszymy warczenie Ferala w pobliżu.

Po napisach chciałem polecieć za ciosem i odpalić pierwszy z dodatków, ale się zdziwiłem, bo mimo że gra nosi tytuł Year-One Survival Edition to jednak wersja z Gamepassa jest niekompletna i dodatki trzeba zakupić samemu (mimo że są jakby nieodłączną częścią tej edycji, więc całkiem ch#jowa zagrywka).
Całe szczęście posiadam wydanie pudełkowe, ale niestety musiałem zerwać folię, więc Phil ma u mnie minusa :xboxssie:
1273456415_StateofDecayFolia.jpg.156ac4b4ec4e9a782091bf9e3f214046.jpg

Gierkę z czystym sumieniem polecam, bo mimo swojego przedpotopowego (i niskobudżetowego) rodowodu, wciąga niemiłosiernie i jest jedną z fajniejszych (i oryginalniejszych) w gatunku zombie-survivali.
Ocena IGN na okładce to trochę :yao:, ale na te 7/10 spokojnie zasługuje, a jak już mamy wersję pełną (tak jak ta na zdjęciu, a nie z Gamepassa) to można i z pół oczka dorzucić, bo w pakiecie dostajemy masę survivalowej zabawy.
Lecę z dodatkami, a dopiero później wezmę się za "dwójkę" (którą już swego czasu "nadgryzłem") i mam nadzieję, że trójeczka z odpowiednim budżetem również dostarczy, bo chciałbym, żeby ta seria była jedną z flagowych marek Microsoftu, wymienianych jednym tchem obok słynnego trio "HFG".

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Trochę się uzbierało od maja.


Bloodstained: Ritual of The Night - czuje zawód, bo spodziewałem się ciekawsze metroidvanii. Za dużo tutaj biegania i ciachania potworów, za mało jakichś elementów platformowych. Bossowie też niespecjalni. Motyw z shardami może i ciekawy ale i tak jeśli chodzi o ofensywne to korzystałem z 2-3, a reszty nawet nie sprawdzałem.


Spyro 2 Ripto's Rage - wzorcowy przykład jak zrobić lepszą kontynuację. Spyro zyskuję nowe umiejętności, walki z bossami wreszcie przypominają walki z bossami, doszły zabawne scenki związane z każdym światem. Do tego odwiedzane krainy mocno kojarzyły mi się z różnorodnością światów w Ratchet & Clank, ale w końcu to ten sam deweloper. Bawiłem się bardzo dobrze.

 

Sexy Brutale - fajny motyw z przeżywaniem ciągle tego samego dnia i próbą ratowania od zguby różnych postaci, ale niestety poziom wyzwania jest zbyt niski. Zagadki są raczej proste, liczyłem na bardziej skomplikowane zadania, a tu 2-3 próby jak dobrze poznamy gdzie co jest i można uderzać z ratunkiem dalej. Historia uderza w dramatyczne tony, więc jak dla mnie to pozytyw. Sprawdzić warto.

 

Concrete Genie - gdyby nie dali w ps plus to pewnie bym nigdy nie zagrał, a tak w ramach czyszczenia tego co mi się uzbierało odpaliłem. Tytuł dość krótki ale przyjemny. Chodzimy po depresyjnym prawie pustym mieści i przy pomocy magicznego pędzla ożywiamy malunki na ścianach. Trochę zagadek, trochę wspinania i hasania po dachach. Historia to taka typowa bajka z morałem.


Observer - trochę mam problemy z tymi grami Bloober Team. Początek jest świetny i intrygujący. Ten głos Rutgera Hauera :fsg:. Poczułem się jakbym grał w jakieś Blade Runner. Środek przygody w pewnym momencie stał się męczący, a pod koniec znów zrobiło się ciekawie. Podobne odczucie miałem przy Layers of Fear. Observer w kilku momentach przygody oferuje sekcje gdzie jesteśmy można by powiedzieć "atakowani" ciągłą zmianą otoczenia i różnymi dźwiękami. Jest to klimatyczne ale też meczące, bo sekwencje te są za długie. Ale poza tym bardzo fajna produkcja.

 

Blasphemous - ależ mi sie spodobało. Tutaj dostałem wszystko to czego brakowało mi w Bloodstained. Bardziej żróżnicowany gameplay, więcej skakania, omijania pułapek, ciekawszych bossów. No i ta religijna otoczka. Spodziewałem się też że gra będzie trudniejsza, a tutaj przeważnie bossowie padali po 2-3 próbach, bo dość łatwo można nauczyć się ich ataków.

 

Sherlock Holmes: The Devil's Daughter - dodano pseudo motyw otwartości, że możemy sobie pobiegać po paru ulicach przy naszej siedzibie przy Baker Street i potem w paru misjach zanim do dojdziemy do celu, i na tym nowości w serii się kończą. Gra moim zdaniem jest słabsza od Crimes and Punishment. Przede wszystkim podtytuł i postacie które spotykamy na początku sugerują już w jakim kierunku pójdzie główny wątek. Druga rzecz, sprawy jakie rozwiązujemy są mało ciekawe. Tylko jedna mnie tak naprawdę mocno zanagażowała. Za mało też korzystamy z laboratorium Sherlocka. No jest po prostu w każdym aspekcie gorzej niż w poprzedniej cześci.

 

Spyro 3 Year of the Dragon - nowością w serii jest to że możemy w paru misjach pobiegać innym postaciami które posiadają własne umiejętności. Poza tym reszta to to samo co było w poprzednich. Tutaj chyba jednak upchano największą liczbę minigier w serii. No i udało mi się zaliczyć całą trylogie w ciągu tego roku, ale już przy tej cześci zacząłem odczuwać znużenie. Ale warto było wreszcie ograć Spyro, przyjemna, kolorwa seria.

  • Plusik 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza

Co tam ostatnio wartego uwagi udało mi się skończyć?

 

Psychonauts [PS2]

 

Nahajpowany Waszymi opiniami uznałem, że z pewnością będę chciał ograć sequel. A że lubię robić rzeczy po kolei, to postanowiłem nadrobić pierwszą część, choć doskonale sobie zdawałem przy tym sprawę, jak bolesne to może być doświadczenie.

 

Odpaliłem więc i co? No zero zaskoczenia z początku. Gra zasadniczo cierpi na te bolączki, które są do przewidzenia dla tytułu w jej wieku. Technicznie najbardziej oczywiście doskwierają spadki klatek, bo człowiek ostatnio jest w tym względzie rozpieszczony coraz częstszym standardem w postaci 60fps, nawet jeśli odbywa się to kosztem oprawy. A Psychonauts potrafi momentami spaść nawet do kilkunastu klatek i nie da się tego nie zauważyć, można jedynie wyrozumiale cmoknąć pod nosem. Rzecz jasna kamerze zdarza się świrować, Razowi odrobinę brakuje większej responsywności tak bardzo ważnej w platformówkach.

 

Ale mimo to gra wciąż jest warta zainteresowania, bo oferuje w zamian całkiem sporo. Opowiada o niełatwych problemach w dość swobodny, beztroski i ciepły sposób. Do tego raczy nas niebanalnym humorem, a te dzieciaki z obozu da się autentycznie obdarzyć sympatią. Są uroczo nienormalne i chciałoby się je przytulić. Jak zwykle scenki w platformówkach mnie nudzą (szczególnie te z wczesnych generacji, gdzie nie było nawet na czym oka zawiesić - same klocki low poly), tak tutaj całkiem przyjemnie mi się obserwowało poczynania Raza i ekipy. No i dialogi oraz voice acting też na poziomie.

 

Nie do końca wiem dlaczego, ale czułem od tej gry taki vibe Raymana 2, szczególnie w samym obozie-hubie nocą. Zresztą ten jest bardzo nastrojowy i przytulny, więc z wielką ochotą śmigałem po nim szukając znajdziek. A kolejne levele? Z pewności nie można odmówić im różnorodności, bo w zasadzie każdy leci na odrębnym patencie, więc nikt się nudzić nie powinien. Pewnie, że jeden jest lepszy, drugi gorszy, ale każdy jest JAKIŚ i nie zlewają się w mdłą całość, nawet jeśli ogrywane jeden za drugim. Ogólnie struktura gry mi się podoba, bo niby prowadzi po sznurku, ale zostawia też nieco swobody, byśmy nie poczuli duszności i eksplorowali na własną rękę.

 

Niestety kilka chyba nie do końca przemyślanych patentów usilnie stara się odebrać przyjemność z rozgrywki. Przede wszystkim te jebane Figmenty, czyli pół-przezroczyste znajdźki w rożnych kolorach i kształtach setkami poukrywane w levelach. Często ich po prostu nie widać, w dodatku ich stopień przezroczystości się zmienia i jeśli spojrzysz w kąt w nieodpowiednim momencie, to możesz tego gówna po prostu nie dostrzec. No i jak wspomniałem - są ich setki, więc tym łatwiej przegapić jednego, czy dwa, a potem szukaj go po całym poziomie. Ech, katorga dla graczy z syndromem zbieracza.

 

Druga sprawa wiąże się po części z pierwszą, bo kolorystyka niektórych poziomów nie ułatwia sprawy. Lewitacyjny tor wyścigowy, dyskoteka, albo level z bykiem to potrafią być udręką dla wzroku i trudno czerpać z nich satysfakcję czy przyjemność, gdy oczy bolą od wypatrywania jebanych Figmentów. Gdyby nie ten fakt, to poziomy są w pytę, a jeśli komuś nie zależy na komplecie (nie jest obowiązkowy) to może machnąć ręką i lecieć dalej.

 

Co tam jeszcze? Moce niby fajne, ale mam wrażenie, że część z nich jest zbędna i wrzucona na siłę. Niby czasem da się je wykorzystać np. podczas starć z bossami, ale generalnie zbędny to trud.

Fragmenty zjeżdżania na wszelakich szynach bym wyjebał z gameplayu, nigdy ich w grach nie lubiłem i Psychonauts nie są tutaj wyjątkiem, szczególnie, że po drodze musiałem zbierać jebane Figmenty.

 

Ale poza tym bawiłem się w sumie lepiej, niż mógłbym oczekiwać po grze starszej od Pupcia. Nie żałuję ani godziny z tych 18, które zajęło mi splatynowanie tego retro-cacka. Z czego pewnie z 3 godziny latałem w poszukiwaniu pojedynczych Figmentów. Jebane.

  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Kmiot napisał:

Technicznie najbardziej oczywiście doskwierają spadki klatek, bo człowiek ostatnio jest w tym względzie rozpieszczony coraz częstszym standardem w postaci 60fps, nawet jeśli odbywa się to kosztem oprawy. A Psychonauts potrafi momentami spaść nawet do kilkunastu klatek i nie da się tego nie zauważyć, można jedynie wyrozumiale cmoknąć pod nosem. Rzecz jasna kamerze zdarza się świrować, Razowi odrobinę brakuje większej responsywności tak bardzo ważnej w platformówkach.


W dwójce jest już sztywniutko i płynniutko w tych aspektach podlane  sosem z 60 ks.

Odnośnik do komentarza

Udało się! "Skończyłem" jakieś gry! 

 

W zasadzie od lutego, jak kupiłem "piątkę", ogrywałem Days Gone. Dziś z rańca oglądałem napisy końcowe i cóż, kawał dobrego kodu z mocno niewykorzystanym potencjałem, który mógł wybrzmieć w części drugiej. Czujecie to Marciny, jeszcze lepsza oprawa i np. 5 x większe hordy? Bardziej randomowe akcje, typu obozy broniące się przed hordami. Ciekawsze, bardziej zróżnicowane misje. Brakło kilku szlifów do brylantu, bo klimat, świat, główny bohater, feeling gameplayu byłby bardzo ok. No i w końcu od czasów RE2R i ganiającego mnie skurwesyna Xa, poczułem dreszczyk słysząc darcie jap 367 frakersów. No i zobaczenienie na końcu: 

 

Spoiler

image.png.a377ec21d1ca3cfe08de40d6cd03843e.png

 

Ambrozja. Jedna z bardziej irytujących postaci w grach ever. Krwar wiecznie zjebie.

 

Tak więc, być może nie podzielam aż takiej podniety części FPE, ale generalnie bawiłem się dobrze - 8--/10.

 

 

Hades

 

Oj Hadesik Hadesik. Mogłeś być moją ulubioną grą indie ever i pernament 10/10, jednak okazało się, że twórcy tworząc rogala zapomnieli o stworzeniu mocnych podwalin gatunkowych. Do pierwszego przejścia piałem z zachwytu widząc zmiany fabularne, gameplayowe, skillowe - miód lał się tonami, a pad trzeszczał jak szalony pod naporem kombosów. Po pierwszym pokonaniu wiadomo kogo przyszło jednak pewne rosnące rozczarowanie. Z każdym kolejnym runem okazywało się, że gra rusza już do przodu o wiele, wiele mniej, a etapy i przeciwnicy bardzo szybko się przejadają. Gra ma według mnie zdecydowanie zbyt mało "zawartości" w postaci levelów, a przede wszystkim rodzajów przeciwników. Losowość również nie sprawiała już takiej frajdy, kiedy byłem pewien kogo spotkam za kolejnymi wrotami. W konsekwencji 

Spoiler

nie doprowadziłem nawet Persefony do podziemi

bo zwyczajnie po wyjęciu płyty z konsoli nie mam póki co ochoty wkładać jej z powrotem :dunno: Tak czy owak rozumiem nagrody, popularność i globalny zachwyt, bo to cholernie dopracowany kod i gameplay; wypełniony humorem, smaczkami i świetną oprawą a/v (kto nie stał i nie słuchał wiadomej piosenki ten lama!). I cyk 8/10 bez serduszka na Filmwebie.

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Sporo wrzutek w weekend, to i ja się dołączę.

 

Devil May Cry (PS2)

 

Ależ się nawkurwiałem momentami. No niestety to jest oldschool z kategorii "męczących". Męczących nie z powodu mitycznego "oldschoolowego poziomu trudności" per-se, tylko z powodu "oldschoolowej upierdliwości i dziwnych decyzji designerskich, skutecznie drażniących gracza". Choć jakby się zastanowić, to chyba dosyć często jedno wiąże się z drugim.

Ot choćby brak tak oczywistej dziś rzeczy, jak opcja załadowania stanu gry z poziomu pauzy. Albo to, że kontynuacja po śmierci jest możliwa tylko z użyciem określonego itemu (możemy go kupić albo znaleźć). Ok, samo w sobie jest to do przełknięcia, ot taktyka, wyzwanie (zresztą orby są dosyć tanie i można je spokojnie gromadzić w ekwipunku). Tyle, że zamiast zużyć cztery orby, lepiej po prostu załadować stan gry. Żeby było ciekawiej, możemy nosić tylko jednego orba odnawiającego HP, więc jeśli przy pierwszej próbie go zużyjemy, to przy drugiej (o ile respawn nie jest w miejscu bliskim "sklepikowi") już go nie mamy i z automatu jest trudniej. Do czego zmierzam: w 90% przypadków bardziej opłaca się po prostu zrobić load game. A że jest to upierdliwe z wymienionych wcześniej powodów, to dodaje "smaczku" zabawie.

 

Gra utrudnia nam życie również kamerą (obiekty są w pełnym 3D, ale ustawienia kamery statyczne jak w Residentach), której ujęcia przy niektórych walkach wydają się być wręcz trollingiem ze strony twórców. No nie widzimy kompletnie niczego, co robi przeciwnik. Sterowanie też jest marne (a przy wspomnianej kamerze tym bardziej daje popalić, no bo zmienia się ujęcie i nagle wychylenie gałki to nie bieg do przodu, tylko do tyłu), a Dante porusza się jak mucha w smole. Ogólnie ruchy ma mało dynamiczne i niezbyt dokładne (szczególnie skoki). Takie pół drogi między "normalnym" slasherem a residentowym rodowodem. Levele są dosyć małe, ale i tak zdarza się, że po oczyszczeniu kilku pomieszczeń, rozwiązaniu "zagadki" itd. mamy na końcu bossa albo sub bossa, który nas poniewiera i jeśli nie skorzystamy z opcji continue (albo zużyliśmy wszystkie orby), to oczywiście musimy za każdym razem cały poziom przechodzić od nowa. Co więcej, w niektórych miejscach w trakcie gry (bo domyślnie robimy to między misjami) mamy opcję zapisu stanu, ale jest ona bezużyteczna, bo po loadingu cofa nas na początek poziomu xD. Generalnie: idź pan w chuj z takim sztucznym utrudnianiem.

 

DMC na pewno robił wrażenie w czasie premiery, no ale dziś to jest już gra o dosyć wysokim progu wejścia. Sam pomysł wyjściowy jest spoko, a ciachanie przeciwników na zmianę z używaniem broni palnej (granatnik+ Ifrit to połączenie mocno OP, co swoją drogą ogranicza widowiskowość starć) sprawia nawet sporą satysfakcję, choć tak jak wspomniałem, jest to dosyć ślamazarne i mało responsywne. Broni mamy kilka, ale i tak każdy znajdzie sobie raczej swój stały zestaw. Upgrade'owanie to ryzyko, bo jest bardzo kosztowne (orby łapane po rozwaleniu wrogów), a do końca nie wiemy, czy efekt będzie się opłacał i czy w ogóle za chwilę nie znajdziemy lepszej broni, a ta, w którą inwestowaliśmy, pójdzie w odstawkę. No ale to już takie typowo growe "problemy".

 

Wizualnie DMC może się podobać nawet dziś (no i jest płynnie), choć zakładam, że jeśli ktoś do tej pory nie grał a zamierza, to pewnie sięgnie po edycję HD.  Muzyka mi natomiast nie przypasowała. Fabuła jest raczej pretekstowa i momentami po prostu głupia, a dialogi to mocny cringe (z jednym tekstem który, z tego co widziałem, stał się już memem, nie bez powodu xd). No ale to jest tylko tło. Mimo, że gierka jest króciutka (ok. 6h), to i tak wydłużono ją mocnym backtrackingiem i recyclingiem bossów (z jednym, wyjątkowo frustrującym skurwielem, walczymy aż 3 razy!), a ostatnie poziomy są zrobione jakby na odczep się. No słabo.

 

Cóż, ciężko mi powiedzieć, że bawiłem się dobrze, skończyłem trochę z rozpędu, trochę przez pseudoambicję, bo momentami robiłem rage quita. Jedyna część serii, którą dotąd zaliczyłem, to trójka, a było to jakoś w 2005 i na ten moment zupełnie nie pamiętam, jak opisywane wyżej kwestie wyglądały w jej przypadku, ale mam wrażenie, że postęp w "przystępności" rozgrywki był duży, a grało mi się po prostu dobrze. Doceniam wkład pierwszego DMC w gaming, ale po 20 latach od premiery to chyba tyle z jej plusów.

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza

Z tego co pamiętam Save jest po to żeby zapisać zdobyte orby w trakcie bieżącej misji, więc można łatwo podpakować postać jak trafi się na odpowiednie miejsce. Gra premiuje też szybkie przechodzenie, długie combosy i robienie Secret Mission bo wtedy dostaje się masę orbów za rangę ukończonej misji. Dla mnie pierwszy DMC określił standardy jeśli chodzi o slashery, mimo małej ilości ataków można je mieszać do woli, czuć siłę ciosów i przeciwnicy mieli więcej ruchów niż standardowe 1-2 w innych grach (no i zmieniali się wraz z wyższymi poziomami trudności). Gierka wymasterowana na wszystkie sposoby i daje mega satysfakcję z ogarnięcia (no i ten design zamczyska). A jak komuś nie przypasuje to jest DmC (koniecznie w edycji Definitive) które jest świetne i pozwala klecić eleganckie akcje po paru godzinach gry.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...