Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Ludwes napisał:

te residenty przed czwórka to te gry, w których jak głupi chodzisz od skrzyni do skrzyni, bo masz 6 okienek na ekwipunek i ciągle nie masz na nic miejsca?

 

no jednak wolę RE4

No jak kto woli. Ale ja jednak wole biegać od skrzyni do skrzyni i walczyć o miejsce w ekwipunku, przeciskać się wąskimi korytarzami i rozwiązywać zagadki niż latać od lewej do prawej po killromach. 
 

RE4 super gra ale nie Resident. 

Odnośnik do komentarza
12 minut temu, Paolo de Vesir napisał:

a ta wersja HD to nie był port z PS2 właśnie?

 

Swojego czasu gacek był wyśmienitym miejscem dla fanów horrorów. W ogóle boli mnie, że komuś pożyczyłem/oddałem mojego starego Gacka, ale totalnie nie pamiętam komu. ;/

To było na bank z GC/Wii, bo były odbłyski pioruna podczas burzy, a w tych współczesnych z PS4, tego nie ma, i chyba jeszcze czegoś brakuje.

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, XM. napisał:

Ta gra jest tak samo dobra teraz jak w 2005 roku. 

Wymieni ktoś taka druga nieśmiertelną grę? No nie, nie wymieni.

 

No ewentualnie wspomniana przeze mnie Ninja Gaiden. Ta gra może bez żadnych kompleksów i wstydu być oferowana w dniu dzisiejszym co z resztą się stało " w osobie" Master Collection. Wiadomo, czuć nieco upływ czasu, ale jak się dodatkowo pomyśli, że ta gra wyszła w ...2004 (!!!!!!!!!) roku to na to wspomnienie nawet dzisiaj mózg się dźwiga i lasuje:obama:

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
W dniu 6.09.2021 o 09:54, Mejm napisał:

Josh wracajac do Alone in the dark to na czym ogrywales? Zainstalowlem sobie na pc ale nie mam opcji wyboru rozdzielczosci w wersji z cda. Do tego polski dubbing zmienia te gre w komedie.

 

Chciałem pyknąć na ps2, ale coś nie zatrybiło i w sumie do teraz nie wiem co. Legitna konsola bez żadnych modów, legitna płyta z grą (wersja PAL), niby wszystko się wczytywało (płytka elegancko kręciła się w konsoli), ale pojawił się problem z obrazem, w sensie za każdym razem jak wkładałem płytę do napędu to automatycznie wywalało mnie do menu telewizora. Nie miałem tak dotychczas z żadną grą z ps2 odpalaną przez mój TV, więc nie mam zielonego pojęcia o co mogło tu chodzić. Tak więc niestety musiałem skorzystać z emulatorka ePSXe i po godzinie kombinowania z ustawieniami udało mi się w miarę sensownie w to pograć. Najważniejsze, że bez dubbingu xD WTF, że w ogóle ktoś wpadł na pomysł dubbingowania tej gry. 

 

5 godzin temu, Pupcio napisał:

Ciekawe jakie to uczucie grać w takiego kozag kurwa residenta 4 w dzień premiery. Jest tu ktoś z takim doświadczeniem? Przecież ta gra musiała niszczyć mózg, jeszcze jak się było nastolatkiem albo dzieciakiem

 

Zagrałem jakoś w 2 miesiące po premierze na ps2, czyli jeszcze na świeżo. Pamiętam jak dzisiaj, chodziłem wtedy jeszcze do gimby i o swoich własnych pieniądzach mogłem zapomnieć, na szczęście staruszek również był zapalonym graczem, więc pod choinkę sprawił mi RE4. Gierka kupiona z wyprzedzeniem (ze 2 tygodnie przed świętami), przez przypadek udało mi się na nią trafić (rodzice nie byli zbyt dobrzy w ukrywaniu prezentów), więc grałem wtedy "nielegalnie", cichaczem jak starych nie było w domu i oczywiście nie mogłem save'ować, bo by się wydało, że dorwałem się do giftu wcześniej niż powinienem. I tak sobie powtarzałem wiochę non stop przechodząc ją w kółko, aż wykułem na blachę każdy centymetr tej lokacji, od czasu do czasu zmieniając gacie i wycierając sobie dupę, bo momentami popuszczałem z wrażenia. Raz zrobiło się niebezpiecznie, bo akurat podczas grania wyjebało prąd na całej ulicy i płyta grą... utknęła w paszczy ps2 (pierwszy model, ten z wysuwaną tacką). Pomyślałem: SHEEEIT, będzie przypałl :shieeet:Już się przestraszyłem, że rodzice zdążą wrócić z pracy i odkryją, że wyniuchałem prezent, ale na szczęście elektryczność szybko wróciła i jeszcze zdążyłem trochę pograć :kaz:

 

Niesamowity tytuł, jedna z trzech gier mojego życia (obok RE2 i RE2 remake), a wrażeń jakie towarzyszyły mi podczas pierwszego jej ogrywania nie zapomnę nigdy. 

 

 

 

Edytowane przez Josh
  • Plusik 1
  • Lubię! 3
Odnośnik do komentarza
19 godzin temu, Pupcio napisał:

Ciekawe jakie to uczucie grać w takiego kozag kurwa residenta 4 w dzień premiery. Jest tu ktoś z takim doświadczeniem? Przecież ta gra musiała niszczyć mózg, jeszcze jak się było nastolatkiem albo dzieciakiem

Ja grałem w demko w okolicach premiery z @Blaise. Zesraliśmy się ze strachu i już nigdy więcej do niej nie wróciliśmy. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

:kaz:

Odnośnik do komentarza
W dniu 1.09.2021 o 09:26, ASX napisał:

Wczoraj skończyłem Psychonauts 2, swoje dłuższe wrażenia napisałem we właściwym temacie, a tu tylko dopiszę że to bardzo dobra gra i jeśli lubicie platformówki to koniecznie powinniście w nią zagrać 

Ogólnie byłoby chyba miło, gdyby każdy kto spłodzi jakąś bardziej rozbudowaną opinię o grze w jej dedykowanym temacie, wrzucał ją również tutaj. Albo kopiując treść, albo podając odnośnik, aby po kilku dniach nie trzeba było jej ręcznie szukać.

Wiadomo, że nie da się śledzić wszystkich dedykowanych tematów, ale szerszą opinię/recenzję zawsze fajnie w wolnej chwili przeczytać.

Oczywiście nie mówimy o wrażeniach jednozdaniowych "no przeszłem i polecam", takie niech pozostaną w dedykowanych tematach. Jednak jeśli ktoś się wysilił i nastukał znaków z akapitami, to większe zasięgi forumowe są jak najbardziej na miejscu.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
46 minut temu, Paolo de Vesir napisał:

Gry konsolowe na PC zaczęły mieć sens mniej więcej w połowie poprzedniej generacji. Jak sobie myślę właśnie o takim Residencie czy SH2 na PC to szkoda mi braci blaszanej.

 

Konsolowe porty to był sztos jeśli były to gierki zachodnie. Japończycy odstawiali patafiana nie wiedząc jak do tego podejść. Co prawda były wyjątki ale mało. Nawet jak sam port był spoko to z opcji graficznych mogłeś sobie zmienić tylko rozdzielczość np. DS1. 

Odnośnik do komentarza

Ukończyłem ostatnio remaster Mafii i jestem potwornie rozczarowany, gra zasługuje na 6/10 jedynie ze względu na poruszoną tematykę, voice-acting, odwzorowanie lokacji i pomniejsze kwestie.

 

Najpierw jednak chcę zauważyć, że nigdy w oryginalną Mafię nie grałem. Mafia wyszła na komputery osobiste w 2002r., a ja z niezrozumiałych dla mnie do dziś względów po nią wówczas nie sięgnąłem. Klimat Ojca Chrzestnego czy generalnie czasów prohibicji był zawsze dla mnie magnesem, ale z grą Czechów nie było mi po drodze. Dopiero przy okazji premiery Mafii II sięgnąłem do tego uniwersum i ta produkcja bardzo mi się podobała. Od trójki odrzuciły mnie niepomyślne recenzje, ale gdy usłyszałem o remake'u jedynki niejako w ciemno postanowiłem w niego zainwestować.

 

Nie mogę powiedzieć, że to były pieniądze wyrzucone w błoto, bo generalnie potrafię gier nie kończyć i nie mam z tym wielkiego problemu. Żal mi trochę kasy, ale nie na tyle, by poświęcać wolny czas na dokończenie czegoś, co mnie nie satysfakcjonuje. W tym wypadku grę ukończyłem, więc punktu krytycznego zniechęcenia nie przekroczono, ale skłamałbym, gdybym nie powiedział, że nie odczułem ulgi na widok napisów końcowych. Jeśli chodzi o mechanikę, to nie sprawiało mi żadnej satysfakcji poruszanie się pojazdami. Dodatkowo, odległości do pokonania w grze były duże, a słaby model jazdy z arcade'owymi poślizgami przy niskich prędkościach bardziej irytował, niż cieszył. Gdy przychodziło do konfrontacji, to przeciwnicy potrafili przyjmować masę kul, a aż się prosiło o to, by trafienie w serce albo w brzuch pozostawiało zwijającego się w konwulsjach przeciwnika na ziemi. Samym broniom brakowało odpowiedniego feelingu, strzelanie nie było w ogóle dla mnie satysfakcjonujące, bo nie widziałem wielkiej różnicy w broniach. Jeszcze gorzej było w walce wręcz. Pranie się po ryjach było cholernie schematyczne i oparte o te same animacje. To może fajnie było się poskradać? Żenujące to było, głównie przez umowność mechaniki i tragiczne AI przeciwników.

 

Same misje były niezbyt urozmaicone pod względem mechaniki. Przebijanie się w określony sposób przez kolejne plansze, choć ciekawe pod względem umiejscowienia czy dbałości o szczegóły, to jednak było schematyczną strzelaniną z przyklejaniem się do osłon.

 

Tak zachwalana przez wszystkich fabuła, a przynajmniej ja to tak zapamiętałem, dosłownie mnie striggerowała. Mamy w silącej się na poważną produkcję zupełnie nieprawdopodobną przemianę głównego bohatera z ci.powatego taksówkarza w bandytę pełną gębą (choć oczywiście z honorem). Oczywiście, nasz protagonista, pomimo iż jest bandytą, to mającym własne zasady, silnie ich strzegącym. Klisza, dodatkowo sam rozwój fabuły jest dla mnie niesamowicie schematyczny, bez praktycznie żadnych cliffhangerów.

Mało co dla mnie w tej produkcji zagrało. Wydaje mi się, że wykorzystała ona ogromny sentyment do produkcji. Ja byłem go pozbawiony i spoglądając na tę grę świeżym okiem, to uważam, iż nie dość, że jest gorsza od dwójki na każdej płaszczyźnie, to dodatkowo stanowiła skok na kasę.

  • Plusik 3
  • WTF 1
Odnośnik do komentarza

Psychonauts 2

Od gry nie oczekiwałem za wiele, ot wyglądało ładnie i może coś z tego będzie. Miło się czasem zaskoczyć, kiedy właśnie podchodzisz na chłodno do gry, a ona zaskakuje cały czas i okazuje się świetnym tytułem. Takie właśnie jest Psycho 2, świetna gra i nie sądziłem, że będę się tak zachwycać. Gra kontynuuje wątki z jedynki, ale sądzę, że śmiało można podejść bez ogrywania poprzedniego tytułu, na początku jest film, który nawet nieźle nas wprowadza do gry. Sam start to już jazda bez trzymanki pod względem lokacji i to trwa już do końca gry. Każdy etap wygląda niesamowicie dobrze, przepełniony pomysłami, wręcz najróżniejszymi dziwactwami, ale dzięki temu ciągle mamy wrażenie świeżości. Sam gameplay nie jest jakoś mega odkrywczy, ot dużo skakania, czasem walka, zabawa umiejętnościami, ale to właśnie odkrywanie kolejnych poziomów robi robotę i pcha nas do przodu. Samo skakanie po platformach jest ok, nie miałem problemu z wyczuciem odległości, prócz jednak różnych huśtawek i kołyszących się drążków, nigdy nie wiedziałem, czy dam radę się złapać. Sama walka jest raczej z tych ok, nic rewelacyjnego, ale też nie ma jej dużo. Każdy przeciwnik ma swoje słabości, więc musimy wykorzystywać nasze umiejętności do ich pokonania. I tutaj jest największy zgrzyt tej gry, czyli kombinacje z naszymi skillami. Możemy przypisać tylko 4 na spusty i bumpery i podczas starć, różnych skoków, trzeba je po prostu co jakiś czas zmieniać, co wyrywa z grania. Identyczne uczucie jest w Raczecie, kiedy otwieramy koło broni i musimy zmienić na inną, następuje stop i chwila zastanowienia. Nie jest to jakiś ogromny problem, ale sądzę, że dałoby się to zrobić lepiej.

Przejście gry zajęło mi 17 godzin i 30 minut, co sądzę, że jest świetnym wynikiem, jak na taki tytuł, spodziewałem się gry dwa razy krótszej, więc znowu się miło zaskoczyłem, zwłaszcza, że zostało mi trochę misji pobocznych, a jak ktoś lubi zbierać pierdoły, to pewnie powyżej 25 dobije.

Graficznie Raczet to nie jest, ale gra ma ten swój własny styl i jest po prostu śliczna, audio również jest bardzo dobre, świetnie dobrane głosy i muzyka.

Z kolejnych minusów to sam Microsoft, sam nie wiem co oni mieli w głowach, ale brak wersji pudełkowej mógł grze zaszkodzić jeżeli chodzi o sprzedaż, to samo z lokalizacją, a raczej jej brakiem. Było tłumaczone, że budżet był za mały, no nie trafia to do mnie. Coś nie poszło zbyt dobrze, a szkoda, bo jak ktoś trochę gorzej zna angielski, to nie wyciągnie tych wszystkich żartów, czym gra jest po prostu przesiąknięta. Niech się w końcu ogarną.

Podsumowując, dla mnie osobiście GOTY tego roku, wspaniały tytuł, przy którym bawiłem się rewelacyjnie, zwłaszcza dzięki świetnemu humorowi i perfekcyjnymi kreatywnymi lokacjami. Pomysły w tej grze mnie po prostu rozbawiły i przyciągały przed telewizorem.

Ocena 9/10


ef35937d0f63bbd891449639a6ee6ce6.png
caf75ba24ac6e78bf7bf8a5c1a4a8b64.png
d5490db8915f11469955a58fa45d56df.png
738dd6082d140b344638d365e568d682.png
3c85dd4f792894792cca072c43749ab5.png
316e54e4d91f6036ee0bcd2eea8d1bad.png 

Edytowane przez Moldar
  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza

NO to coś dla KONESERÓW GAMINGU.

 

Titan Quest [PS4]

 

Ło kurwa, podróż z prędkością nadświetlną do czasów PS2. Ma to sens, jeśli przyjąć do wiadomości fakt, że pierwotnie ta gra ukazała się na PC w roku 2006, a na konsole postanowiono ją sportować w 2018 roku. A Wy narzekacie na roczne exclusivy. Cóż, generalnie nie udaje jej się ukryć swojego długiego rodowodu. Jedynie wyższa rozdzielczość obrazu może dowodzić, że to gra z 2018 roku, bo cała reszta już niekoniecznie. Na statycznych screenach całość wygląda nawet zachęcająco, jednak w ruchu funkcjonuje już nie tak pięknie. Winę widzę w dużej mierze po stronie niechlujnego portu, ale do tego dojdę.

 

Co to za gra?

To hack and slash z klasycznym już zbieraniem dziesiątek ton złomu w poszukiwaniu tego jednego kawałka odrobinę lepszego niż ten, który mamy wyekwipowany. Gatunkowy reprezentant z wszystkimi jego zaletami i wadami. Ciągle budzi w graczu ten instynkt podpowiadający "a zajrzę jeszcze do tej pieczary" i okazuje się, że zleciała nam kolejna godzina gry. A ostatecznie i tak nie było warto, bo cały zebrany złom sprzedaliśmy. Staliśmy się odrobinę silniejsi, ale przeciwnicy również, więc nie jest nam wcale łatwiej.

Jednak co mnie przyciągnęło do Titan Quest to przede wszystkim setting. Zaczynamy w starożytnej Grecji i choć tamtędy przebiega większa część przygody, to zaliczymy też niemałe skoki w bok. Początkowo byłem nimi rozczarowany, jednak po kilkunastu godzinach rozgrywki doceniłem fakt, że autorzy w międzyczasie urozmaicili nieco otoczenie. Podziałało to odświeżająco.

 

1*di4Z0CoR3yhah1J-5GYnAA.png

 

Jak się w to ciora?

Gra nie poraża możliwościami i pod względem rozbudowania mechaniki jest dość uboga. Dość powiedzieć, że całość przeszedłem używając dwóch umiejętności na krzyż i lecząc się w miarę potrzeby (zawsze ponad 100 fiolek healujących w ekwipunku, bo wypadają zewsząd). Początkowo próbowałem coś kąsać łukiem, ale potem uznałem, że pierdolić konwenanse i głownie szedłem na wymianę ciosów toporem. Trójkąt, do którego miałem przypisany główny atak wcisnąłem chyba milion razy (ubiłem 20k przeciwników), bo nie wystarczy go trzymać (jak standardowy atak), trzeba wciskać. Trzymanie byłoby zbyt proste.

 

W ogóle obłożenie sterowania w wersji konsolowej to jakiś kurwa nieśmieszny żart. Niewygodne to, ciągle zdradza pecetowe pochodzenie (nieustannie coś piszą o prawym przycisku myszy). Umiejętności teoretycznie przypisuje się pod d-pad, co jest absolutnie niewygodne, bo za każdym razem trzeba zdejmować kciuk z gałki. Na szczęście dwa przyciski (trójkąt i kółko) są wolne i można pewne skille tam przypisać, co odrobinę ratuje sytuację. Niemniej to nie koniec kłopotów związanych ze sterowaniem. Postać często się "zawiesza" i przestaje reagować na podstawowe komendy, nie rejestruje przeciwnika, który stoi przed nią i napierdala ją w tej głupi ryj, trzeba naszego wojaka pobudzać jakimiś nerwowymi ruchami, niezwykle ciężko jest przy tym wskazać konkretny cel, co często ma znaczenie o tyle istotne, że zamiast skupić się na atakowaniu moba, który zadaje nam największe obrażenia, to ten ciołek z toporem najpierw wybija dziesięć karaluchów, które i tak nie stanowiły żadnego zagrożenia. Albo jak przychodzi nam zetrzeć się z kapliczką spawnującą przeciwników, gdzie każdy wie, że najpierw należy zniszczyć źródło. Ale nie nasz grecki heros. On woli skupić się na szlachtowaniu skutków, zamiast zainteresować się przyczyną. Na PC to żaden problem - wskazujesz kursorem i lejesz. Tutaj często robi się niepotrzebny dramat oraz frustracja.

 

Sama walka nie stanowi może największego wyzwania, o ile lubimy grzebać w ekwipunku. Bo odpowiedni dobór uzbrojenia przejdzie grę za nas. Przynajmniej na podstawowym stopniu trudności, co jest obligatoryjne, bo kolejne odblokują się dopiero po przejściu. A że przy okazji trzeba się przekopać przez TONY złomu? No trudno. Na ratunek przychodzi opcja filtrowania przedmiotów, więc na pewnym etapie polecam wyłączyć chociaż "zwykłe" uzbrojenie, dzięki temu gra będzie ignorować szmelc i na ekranie zrobi się schludniej.

 

A poza walką w tej grze nie ma więcej mechanik. Ot, biegamy po kolejnych lokacjach, ubijamy tysiące plugastwa, otwieramy setki skrzyń ze szrotem. Nie ma tutaj zbytnio skomplikowanych labiryntów, nie ma zagadek środowiskowych, nie ma nawet dźwigni otwierających drzwi (no dobra, są aż dwie na całą grę). Craftingu jako takiego zabrakło, możemy co najwyżej wmontować w uzbrojenie wybraną relikwię. Jest kowal i sprzedawcy, ale przez całą grę nie kupiłem od nich żadnego elementu uzbrojenia, bo to co znajdowałem po drodze było znacznie lepsze i wystarczające. Lokacje bywają przestrzenne, ale ostatecznie okazują się liniowe i nie oferują żadnych interakcji. Są zadania poboczne, ale  polegają głownie na dotarciu do jakiegoś miejsca i ubicia jakiejś paskudy. Za plus uznaję fakt, że nie wymagają przy tym backtrackingu oraz grindu - zaliczają się zupełnie przy okazji, jeśli jesteś metodyczny w plądrowaniu. 

 

A jak to się rusza?

 

O panie. Chwilami to dramat. Na statycznych obrazkach gra prezentuje się ładnie. I owszem - jest schludna, a lokacje mają swoje momenty gdzie widać przywiązanie do szczegółów. Ma trochę takich drobnych mechanik, które tarmoszą siusiaka i cieszą gracza (np. staczanie się truchła ze schodów).

Ale problemem jest wspomniana na wstępie niechlujność. Elementy graficzne często się gliczują. Oświetlenie wariuje. Postać się teleportuje. Otoczenie się teleportuje. Tła się nie doczytują (zerknijcie na tło w tym filmiku). Klatki spadają sporadycznie do wartości 10-15 fps. Raz gra mi się wykrzaczyła. Ogólnie w projekcie widać piętnastoletnią genezę, ale gdyby się pochylić nad tymi elementami i ich działaniem, to byłoby bez większych zgrzytów, bo bywa nawet ładnie oraz klimatycznie.

 

No i muzyka w sumie mnie rozczarowała. Pojawia się sporadycznie, ale zwracała moją uwagę głównie faktem, że się pojawiła, a nie jakością. W senie "o, muzyka", zamiast "o, ale fajna muzyka". Rozczarowanko.

 

Jak sie do podsumuje?

 

Gra to taki trochę no-brainer z trzymaniem/wciskaniem przycisku ataku (chociaż to moze zależeć od obranej klasy), ale paradoksalnie potrafi zrelaksować i pozwala poleniuchować w fotelu. I właśnie to mnie trzymało przy padzie. Taka wewnętrzna potrzeba wyczyszczenia kolejnego dungeona. Zwiedzenia kolejnej całkiem uroczej miejscówki. Zaliczenia kolejnego zadania pobocznego (ostatecznie komplet, więc duma, ale nie zarucham z tego powodu). I choć większej satysfakcji z tego nie miałem, to uwielbiam kończyć to, co zacząłem. 

 

I paradoksalnie, pomimo dość mieszanych uczuć może się okazać, że za jakiś czas zapałam do tej gry sentymentem. Bo pomimo technicznych ułomności i płytkiego gameplayu całościowo dała mi nieproporcjonalnie dużo leniwej przyjemności oraz feeling powrotu do czasów PS2. I ten ostatni element moze być decydujący. No i setting. Bo jak ktoś lubi starożytną Grecję, to może zyskać.

 

Gra ostatecznie zajęła mi 450 godzin. Przynajmniej tak wskazuje jej wewnętrzny zegar. Domyślam się jednak, że jest spierdolony (jak wiele innych elementów) i ufam, że wewnętrzny zegar konsoli wskazujący na 42 godziny jest znacznie bardziej wiarygodny.

 

Niemniej nie mogę nikomu tej gry z czystym sumieniem polecić xd

Jak to mówią - na własne ryzyko. Choć ja ostatecznie nie żałuję.

 

075220.jpg

Edytowane przez Kmiot
  • Plusik 2
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Echh TitanQuest. Pograłem trochę, dobiłem do 45levelu i wymiękłem w Oriencie. Do tej gry przydaje się Hori Gamepad z zaimplementowanym Turbo. Na początku, w Grecji tłukło mi się w to nawet fajnie ale w każdym kolejnym świecie robimy to samo, jedynie sceneria się zmienia. Znudziłem się po kilkunastu godzinach a to dziwne bo wiekszość gier, w które się angażuję to prędzej czy później dogrywam do końca. A tu nie wiem czy będzie mi się chciało bo to za bardzo zamulaszcza gra.

 

Wracając do tematu to ostatnio "ukończyłem" a w zasadzie doczytałem jedną z visual novel pt Cross the Moon. Historyjka o wampirach z genialną oprawą dźwiękową. Kilka godzin czytania i ogladania slajdów na tv ale zdecydowanie było warto!

Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, SebaSan1981 napisał:

Echh TitanQuest. Pograłem trochę, dobiłem do 45levelu i wymiękłem w Oriencie.

Coś chyba Ci się popiętroliło, bo ja przeszedłem całą grę (Orient to jakoś połowa) i nie dobiłem do 40 poziomu. Zresztą tak jak na screenach widać - Elizjum (czyli już w zasadzie końcowe godziny gry) to 33 lvl. Orient to pewnie coś w okolicach 20-25 lvl.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...