Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Horizon II Forbidden West - jedna z tych gier, ktore sa wybitne pod kazdym wzgledem procz wielowarstwowego gameplay’u i fabuly od laureata nagrody Nobla w dziedzinie literatury. FW jest jednak kwintesencja pojecia „gra wideo”. Jest Aloy, czyli nasza bardzo cool protagonistka, bohaterka ludzkosci, najtwardsza z twardych, pomyslowa, inteligentna, ze swiadomoscia swojej roli. Wkurwia fakt, ze wszyscy jej o tym przypominaja. Przesyt pochlebstw i uwydatniania zajebistosci osoby Aloy mierzi nawet ja („Just Aloy”). Jest rozlegly w uj swiat, ktory eksplorowalem do granic mozliwosci, a ktory MUSI jeszcze dostarczyc bo Ultra Hard wymaga by pewne warunki sprzetowe zostaly spelnione. Sa przeciwnicy o gabarytach 20u zawodnikow sumo, jak i kurduple, ktore wlaza na klate i zjadaja twarz. Wszedzie czychaja rebelianci o snajperskich zdolnosciach, ktorzy potrafia celnie cisnac w nas molotowa nawet jesli jestesmy ukryci trzy pietra wyzej nad urwiskiem i do tego w rudej trawie. Roznorodnosc flory i fauny nie pozwala oczom sie nudzic, a gra dzieki temu, uksztaltowaniu terenu i zakmarkom do zwiedzenia pod woda czy na szczytach gor potrafi skutecznie namieszac w tempie rozgrywki. Takie rzeczy do mnie przemawiaja. Horizon II wciaz dostarcza mi ogromnego pokladu zabawy i rozgrywki na najwyzszym poziomie. Zlapalem sie na tym, ze maszerujac z lokacji do lokacji, podziwiajac otoczenie i „budowanie” naszej postaci na innych plaszczyznach niz arsenal, zaczalem miec ciezkie problemy z ubijaniem przeciwnikow (gralem na Hard’zie). Ciezko jednak walczyc z przeciwnikami w zaawansownym juz regionie mapy biegajac z zielonym lukiem. Zaczalem grzebac w arsenale, zainwestowalem w jakies fioletowe luki, dzidy, pokleilem mody, ustawilem Aloy pod rozwalke i stealth i nagle…wszystko padalo jak muchy. Piekna konsekwencja i realizacja zalozen buildow sprawila, ze gra zyskala na kolorycie jeszcze bardziej. Po prostu super. 
Fajnie rowniez budowana jest drabinka wydarzen. Im dalej w las, tym wazniejsze i bardziej istotne rzeczy sie dzieja. Nie chce tu przepompowac emocji na rozwoj zdarzen z watka glownego czy pobocznych, bo niestety mialy dla mnie znaczenie marginalne i przewinalem znaczna wiekszosc dialogow, ale czuc, ze zaraz bedzie akcja, zaraz stanie sie cos istotnego, co nas albo zblizy, albo oddali od koncowego sukcesu. Koncowka z jej zajebistym CZAAAAAAAAAAAARDŻ! podobala mi sie nader bardzo. Jak wspomnialem wczesniej - kwintesencja gry wideo, widowiskowosci i prostoty zarazem. 
Teraz powiem o tym co nie przypadlo mi do gustu, a wbrew pozorom jest tego sporo. 
Kupujecie ten swiat? Ten plemienny system, malowane twarze, stroje z lisci i ogolna glupote kulturowo-cywilizacyjna ludzi? Czy naprawde po tysiacu lat bylibysmy tak malo rozwinieci? Wszyscy wygladaja na modle cywilizacji azteckiej, inkaskiej czy plemion afrykanskich. Dokopali sie tej wiedzy zanim dowiedzieli sie o szeroko pojetym swiecie zachodnim naszych czasow? A co z inzynieria wsteczna? Zaden madrala nie zdolal nauczyc sie do czego moga sluzyc podzespoly, czesci, narzedzia? Sylens w tym wszystkim wydaje sie najroztropniejszym i najbardziej kumatym przedstawicielem ludzkosci. A inni? Organizuja chory i naprawiaja spiewajace mechy. Nie wierze, ze ta stagnacja rozwojowa wziela gore nad ludzka ciekawoscia. 
Nie wiem czy ktos sie ze mna zgodzi, ale mialem lekki przesyt postaci zenskich. Przemierzamy doliny, gory i rowniny od questa do questa, ktore to w olbrzymiej wiekszosci sa dawane przez babeczki, maja na celu uratowanie babeczki (kolesie zazwyczaj byli trupami, ktore znajdywalismy na koncu sciezki), ktora to babeczka miala cos niesamowicie waznego do zrobienia, a dzieki czemu spolecznosc bedzie mogla cos zrobic. Wiekszosc dowodcow, przewodnikow i liderow to rowniez babeczki. Jakas kaplanka, The Enduring…bylo ich wiele. Moze moja dusza mizogina sie tu odzywa. Poprawcie mnie jesli sie myle. 
NPCki, procz Kotallo, to z reguly postacie nudne. Jeszcze na poczatku sluchalem Varl’a czy Zo, ale po jakims czasie pierdoly, o ktorych prawili bez konca przestaly mnie kompletnie interesowac. Przewijalem rozmowy bez zadnego zalu. Jedynie watek glowny, historia Zenith’ow czy Beta mnie interesowaly. Reszta? Magiczne przyciski X i Skip. 
Jedynymi elementami gameplay’u, ktore wplynely negatywnie na odbior rozgrywki byly okazjonalne wieszanie sie Aloy na elementach wspinaczkowych oraz dosc slamazarne odskoki. Z jakiegos powodu nie potrafilem ich wyczuc do konca. Reszta jest co najmniej solidna. W momencie kiedy posiadamy juz arsenal zdolny rozprawic sie z najwiekszymi skurkowancami w pol minuty nie ma przeciwnika/bossa, ktory nie kleknie przed rudowlosa Aloy. Jest ona najjasniejszym punktem calej gry. Jej przygody, upor i ogolny obraz postaci zagraly z moja wizja bohaterki, a do tego Ashly Burch swietnie ja udzwiekowila. 

Fajne fhui/10
 

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
23 minuty temu, Yap napisał:

Nie wiem czy ktos sie ze mna zgodzi, ale mialem lekki przesyt postaci zenskich. Przemierzamy doliny, gory i rowniny od questa do questa, ktore to w olbrzymiej wiekszosci sa dawane przez babeczki, maja na celu uratowanie babeczki (kolesie zazwyczaj byli trupami, ktore znajdywalismy na koncu sciezki), ktora to babeczka miala cos niesamowicie waznego do zrobienia, a dzieki czemu spolecznosc bedzie mogla cos zrobic. Wiekszosc dowodcow, przewodnikow i liderow to rowniez babeczki. Jakas kaplanka, The Enduring…bylo ich wiele. Moze moja dusza mizogina sie tu odzywa. Poprawcie mnie jesli sie myle. 


Nie mylisz się - masz całkowita rację.
Powiem więcej - faceci w tej grze to albo nieudaczne pizdy, które babki muszą ratować, albo małostkowe szuje, którym należy się nauczka.
Niestety nawet sama Aloy stała się w tej odsłonie bardziej jędzowata i mniej sympatyczna, niż w jedynce, gdzie wszystko mi pasowało.
Oczywiście sama gra ogólnie rzecz biorąc jest w praktycznie każdym aspekcie lepsza od poprzedniczki, ale lewactwo trochę za mocno wkroczyło w sferę kreowania postaci.

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza
39 minutes ago, Wredny said:


Nie mylisz się - masz całkowita rację.
Powiem więcej - faceci w tej grze to albo nieudaczne pizdy, które babki muszą ratować, albo małostkowe szuje, którym należy się nauczka.
Niestety nawet sama Aloy stała się w tej odsłonie bardziej jędzowata i mniej sympatyczna, niż w jedynce, gdzie wszystko mi pasowało.
Oczywiście sama gra ogólnie rzecz biorąc jest w praktycznie każdym aspekcie lepsza od poprzedniczki, ale lewactwo trochę za mocno wkroczyło w sferę kreowania postaci.

Tez mialem takie odczucie jesli chodzi o Aloy, ale tlumaczylem sobie, ze musiala troche przykoksowac osobowosciowo, zeby udzwignac ciezar obowiazkow. Natomiast cala reszta sie zgadza. Szczegolnie spotkanie z The Enduring mnie rozbawilo. W takim Ninja Gaiden II kiedy Muramasa zarzyna ninjasow jak prosiaki to jeszcze rozumiem. Bezgranicznie arcadowa gierka z przerysowanymi i nadludzko poteznymi postaciami. Tutaj to jednak wyglada groteskowo. 

Odnośnik do komentarza

Bo tak groteskowo dziś wygląda szeroko rozumiany szołbiznes, a gierki również się pod to łapią.
Jak widać plotki o zaangażowaniu Druckmanna w proces powstawania HFW nie były wyssane z palca.
W Zero Dawn wszystko było jeszcze po staremu, ale tutaj już nadeszło "nowe" i od razu widać różnicę.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Wredny napisał:


Nie mylisz się - masz całkowita rację.
Powiem więcej - faceci w tej grze to albo nieudaczne pizdy, które babki muszą ratować, albo małostkowe szuje, którym należy się nauczka.
Niestety nawet sama Aloy stała się w tej odsłonie bardziej jędzowata i mniej sympatyczna, niż w jedynce, gdzie wszystko mi pasowało.
Oczywiście sama gra ogólnie rzecz biorąc jest w praktycznie każdym aspekcie lepsza od poprzedniczki, ale lewactwo trochę za mocno wkroczyło w sferę kreowania postaci.

Zdecydowanie widzisz to co chcesz widzieć.

Wychowawcą, trenerem i opoką dla Aloy był... facet.

Osobą która ciągle ją przechytrzała, byłą o 5  kroków do przodu i manipulowała nią był... facet.

Osobą która ma cwany plan i zamierza siłą zmusić  Aloy do porzucenia  jej idei i przyjaciół, i przejścia  nagle na ciemną stronę mocy co jest najkomiczniejszym dialogiem chyba w grze jest... kobieta :D

Można tak wymieniać  zależnie co się  chce uzyskać.

Odnośnik do komentarza
6 minut temu, Rtooj napisał:

Zdecydowanie widzisz to co chcesz widzieć.

Wychowawcą, trenerem i opoką dla Aloy był... facet.

Osobą która ciągle ją przechytrzała, byłą o 5  kroków do przodu i manipulowała nią był... facet.

Osobą która ma cwany plan i zamierza siłą zmusić  Aloy do porzucenia  jej idei i przyjaciół, i przejścia  nagle na ciemną stronę mocy co jest najkomiczniejszym dialogiem chyba w grze jest... kobieta :D


Widzę co jest, bo jest to bardzo ostentacyjne. Gdybym na siłę się czegoś doszukiwał to pewnie i w Zero Dawn bym coś wytknął, a tego nie robię.

Wychowawca? Owszem - w części pierwszej. W drugiej Rost pozostaje wspomnieniem, które Aloy usilnie odrzuca.

Sylens? No fajnie, ale to właśnie ta szuja, o której wspomniałem.

Manipulowanie? Oczywiście, przecież nie pisałem, że wszystkie babki są tam aniołami, co nie oznacza, że nie pełnią ról dominujących w HFW.

Odnośnik do komentarza

Mam alergię na "diversity/inclusion/representation" a nie na "kobiety w grach". Nie wiem, czy przeszedłeś każdy quest w tej grze, ale ja tak i wiem, o czym piszę i do czego pije @Yap.
Nie widziałem tam również "cwańszych facetów", którzy rządzą kobietami, bo nawet jesli jest jakiś, który niby piastuje wyższe stanowisko to w porównaniu ze swoją podwładną jest zupełnie nijaki (w sumie to nasuwa mi się tylko jeden taki przypadek - tego "głównego" wodza Tenakthów i siwej milfy z irokezem - z tej dwójki tylko ona ma jaja). Wszędzie indziej rządzą baby, a jeśli nie rządzą, to i tak od swoich szefów są mądrzejsze/lepsze.
Wątek Rosta "porzucono" w taki sposób, że gdyby nie

Spoiler

zginął dawno temu to obstawiam, że w tej części jakiś babochłop zagrałby z nim w golfa

- takie odniosłem wrażenie, jakby Aloy wstydziła się swojego wychowania i dopiero później trochę się w temacie ogarnia.

Odnośnik do komentarza

Skończyłem sobie grę wideo Nightmare of Decay.

 

Odkryłem to przez przypadek na jutubku gdzie gość opowiadał o resi podobnych grach. Szybki rzut oka na steam. 20zł. Oke tyle moge zaryzykować. Było warto :banderas:

Ta gra to jeden wielki hołd dla resident evil ale też dla innych horrorów i gier w ogóle bo nawiązań jest mnóstwo a sam gameplay to czysty resident z pierwszej osoby, strzelamy do stworków i rozwiązujemy zagadki snując się po posiadłości.

Jak ktoś jest fanem residenta pozycja obowiązkowa, szczególnie za taką śmieszną cene.

Jedyny minus to że taka króciutka bo skończyłem ją w równe 2 godziny :nosacz2: no i pewnie niektórzy nie będą zachwyceni tym że gra graficznie stylizuje się na gierke z psxa. Mnie ten styl ani grzeje ani ziębi. Imo pasuje do tej gry bo to bardziej hołd dla gier z tamtej epoki niż samodzielny twór

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Snajper vel. Sniper: Path of Vengeance oczywiście na PC

 

Któż nie zna tego jakże kultowego "crapa" rodzimej produkcji :D Gra ma 20 lat na karku, więc pewnie grał w nią niejeden z was. Osobiście znałem ten tytuł już lata temu, ale nigdy go nie ograłem. Tym razem, z okazji zabawy z moim laptopem z Windowsem XP, postanowiłem ukończyć ten tytuł. Gra jest okrutnie "koślawa", niedorobiona i tak dalej, ale jak mi się w to dobrze grało :banderas: Może to masochizm, może zamiłowanie do "tanich" gierek, które umilały mi czas nie raz i nie dwa za małolata, ale ta gra po prostu w mojej opinii jest tak zła, że aż dobra. Niby ciągle widać jakieś bugi i glitche, raz nawet zaliczyłem softlocka w jednej misji, ale mimo tego wszystkiego, gdy bierze się poprawkę na to jaki to rodzaj produkcji, to gra się w to naprawdę przyjemnie. Gra wbrew pozorom nie jest bardzo długa, ale za to wypełniona tym takim... "polskim" klimatem. No i te suchary rzucane przez Snajpera :dynia:

Odnośnik do komentarza

Ride 3

 

Brum brum motorki. Pierwsze zetknięcie z seria i motorami w ogóle (kiedys jakies motocrossy i moto gp jeździłem na psx ale to chyba tyle). Z braku fajnych ścigałek brat namówił mnie na mutury. Kupiłem więc na sporej promocji by przekonać się o co tutaj się rozchodzi. 

No i wsiąkłem. Jaka jest różnica względem aut? A no taka, ze te motorki to lubią się łatwo przewracać na zakrętach i trzeba się do tego 'składać' przed wejściem w zakręt. W samochodówkach gdzie jeździ się po torze, po jakimś czasie zawsze juz jeździłem na autopilocie i szybko się nudziłem. Tutaj nie ma takiego czegoś. Jedna gleba i możesz się pożegnać z pierwszym miejscem. 

 

Jest oczywiście system cofania czasu, bo bez tego to nie nauczysz się w ogóle wchodzić w zakręty. Później już się tego nie używa zazwyczaj jak poczujesz dwa kółka. 

 

Motorków jest cala masa i każda klasa inaczej się zachowuje na zakrętach. Te ciężkie motóry słabo się składają przed zakretem więc trzeba oszczędnie z gazem, z kolei lekkie fajnie wbijają się w wąskie zakręty ale gorzej przyspieszają. 

 

Czy polecam? Jak najbardziej, motorki są troszke bardziej angażujące i wystarcza na bardzo długo jak chcecie sobie powbijać wszystkie pucharki ze wszystkimi dlc. Do tego nie wymagają zbyt dużo czasu bo wszystkie wyścigi są oddzielone więc włączasz konsole, przejeżdżasz sobie wyścig lub dwa i kończysz. 

Odnośnik do komentarza

Recettear: An Item Shop’s Tale

 

Piąta gierka w tym roku i przy okazji również prezent z forumkowych mikołajek od Velsa.

Jak podpowiada podtytuł prowadzimy sklep. Gramy małą Recettą, której ojciec wyruszył w przygodę (jest to jedno z wielu w tym tytule nawiązań do Dragon Questa :leo:) i zostawił córkę z masą długów. Mała wróżka, która pracuje dla windykacji przybyła po spłacenie należności i postanowiła jej pomóc w otworzeniu biznesu. 

 

Znajdą się indory roguelite action rpg z prowadzeniem sklepu takie jak np Moonligher, ale formuła Recettear skupia się zdecydowanie bardziej na samym sklepie, a chodzenie po lochach jest tu w 100 % opcjonalne. Naszym pierwszym krokiem jest skup towaru z hurtowni a następnie handel. 

Możemy sprzedawać (jak i kupować od npc) różności od jedzenia po miecze, tarcze, skarby i ubrania na zimę. Nadrzędnym celem gry jest stopniowe zdobywanie zaufania npców, którzy do nas przychodzą na zakupy. Z początku nie będziemy mogli walić wysokiej marży za towar i kupujący będą się obrażać jeżeli przesadzimy, do tego inny zasób portfela ma załóżmy pracownik hurtowni, a inny mała dziewczynka, co też należy brać pod uwagę. 

Musimy starać się trafiać tak z cenami aby wszyscy byli zadowoleni, przez co rośnie im ukryty xp a nam lvl sprzedawcy. To drugie pozwala nam później na większy wybór towaru w hurtowni/rynku albo możliwość rozszerzenia sklepu i jego wystroju. Musimy dbać o jego wygląd jak również o rodzaj towaru, jaki wystawiamy ponieważ ma to wpływ na „nastrój” i tym samym osoby, jakie nas odwiedzają. Jest to o tyle sprytnie rozwiązane ponieważ np jeden z tańszych typów skarbów jaki przyjdzie nam zdobyć może zapewnić szybki strzał pieniędzy, ale właśnie przez stan nastroju jeżeli zawalimy nim półki przyjdzie mało osób (wystraszą się, że burżuazja). 

Jest dużo gagów nawiązujących do wspomnianego DQ czy nawet Amazona :CoolStoryBro: aczkolwiek czuć trochę budżetowość gry ze względu na malutką ilość postaci w fabule i w ogóle typów npc, jakich spotkamy w sklepie, czy w różnych eventach po mieście. Budżetowość czuć też troszkę niestety w łażeniu po lochach. Poznajemy różnych bohaterów i w trakcie rozgrywki możemy dostać ich kartę postaci, dzięki czemu będziemy mogli nimi grać i zbierać skarby. Oni również mogą pojawić się później w sklepie i handlować z nami. Warto wtedy pomyśleć o „oddaniu” im lepszego oręża gdyż na tym zyskamy i nie trzeba będzie im za każdym razem pożyczać kupionego przez nas, co zajmuje drogocenne sloty potrzebne do znalezionych skarbów. Sam system walki jest dosyć prymitywny i nie ma tu nawet combosów, ot prosty hack and slash z lotu ptaka. 

 

Wszystko to robimy po to by pod koniec danego tygodnia spłacić pożyczkę, a każdy kolejny tydzień staje się coraz trudniejszy. Jeżeli nam się takiej pożyczki nie uda spłacić dostajemy cutscenkę, że to był tylko zły sen i budzimy się znowu w day 1, ale z uzyskanymi przedmiotami i lvlem. Czyni to grę znacznie prostszą lecz jeżeli zależy nam na czystym clear runie pierwsze przejście może być niemałym wyzwaniem. 

 

Ogólnie polecam gierkę i szkoda, że nie ma więcej takich pozycji w tym konkretnym stylu rozrywki, lub chociaż sequela, który mógłby wiele rzeczy poprawić. Bardzo przypomina mi produkcje z czasów Nintendo DS i uważam to za naprawdę ogromny komplement. 72 zł na steamie to zdecydowanie przesada, ale na zniżce potrafiła schodzić bodajże do 12 zł, co uważam już za kradzież tbh:leo: Daje 4+/6.

image.thumb.jpeg.f606d2540223ed2420f3a4e53bbec714.jpegimage.thumb.jpeg.909de599bc0f6ec7389446c87800aa8b.jpegimage.thumb.jpeg.37ffe12e4d96a20c286e742c01396999.jpeg

 

  • Plusik 2
  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

[kopia z dedykowanego grze tematu]

 

Postanowiłem rzutem na taśmę przed oddaniem głosów na forumkowe GOTY zaliczyć jeszcze jakieś gry z 2022. Padło na:

 

Tinykin [PS5]

 

1674332199270.thumb.jpg.91f61bd7226a411c03aabef2ccd83e34.jpg

 

Gra koncepcyjnie z zupełnej innej epoki, gdy do szczęścia graczom wystarczało zaledwie kilka mechanik, proste cele, a za motywację do szperania po kątach służyła sama ambicja, by postawić ptaszka przy każdym ukrytym przez twórców elemencie.

 

Więc biegamy jak szaleni po tych niewielkich, ale ciasno upchanych atrakcjami poziomach i uśmiech nam z mordy nie schodzi. Tak samo jak wtedy, gdy bawiliśmy się tanimi figurkami na biurku, zamiast odrabiać lekcje. Teraz możemy pobiegać cyfrowymi ludzikami po cyfrowym, ale skrupulatnie zaprojektowanym świecie, gdzie wszystko jest jakieś takie znajome, urocze i sentymentalne. Wskakujemy na mydełko i grindujemy po krawędziach kuchennego blatu, wanny czy zabawkowego toru wyścigowego. Zbieramy setki, tysiące pojedynczych świecidełek, licznik wariuje i nie przestaje się kręcić, bo gra nie robi przerwy w dostarczaniu nam dopaminy, co sekundę uszczęśliwiając nas drobnymi nagrodami za bycie ciekawskimi. Festiwal barw, zachwytów, radości i frajdy z samego śmigania po tych przytulnych wnętrzach. A całość opiera się po prostu na kolekcjonowaniu rozrzuconych łakoci. Żadnej walki, żadnej presji, niesforność, swobodna zabawa i dziesiątki małych stworzonek biegających za nami, gotowych do natychmiastowej pomocy.

 

No jest na wskroś sympatycznie i rozluźniająco. Poziomy cieszą oczy, melodyjna muzyka pieści uszy, nic nas nie frustruje, wszystko budzi zainteresowanie. Bo na pewno za tą doniczką twórcy coś ukryli. Pod łóżkiem pośród kurzu odnajdziemy kolejne stworki. Podwinięty dywan tworzy tunel z rozrzuconymi pysznościami. Jak uda nam się otworzyć szufladę, to na bank tego nie pożałujemy. A wypadałoby również dostać się do wnętrza pianina, albo telewizora. Ogranicza nas tylko własna fantazja i ciekawość.

 

I tak mija nam blisko 10 godzin - na zbieraniu niewiele znaczących szpargałów, odwiedzinach kolejnych pomieszczeń domostwa i rozkoszy kolekcjonerstwa. To gra prosta, ale doskonale pieszcząca psychikę gracza. Z oczywistych przyczyn przywołała w mojej pamięci PSX-owe Toy Story 2. Podobny stopień skomplikowania, tylko Tinykin działa lepiej, wygląda pięknie, brzmi błogo. Nie stanowi wyzwania pod względem zręcznościowym, za to eksploracyjnie wymaga już niemało uporu, uwagi i metodyczności. Bo jak gdzieś przegapisz trzy świecidełka (spośród np. 1500 na poziom) to musisz sobie zadać ważne pytanie: czy jestem na tyle ambitnym graczem, by je odnaleźć? Bo w grze nie ma żadnej pomocy w namierzeniu zguby, a poziomy nie są duże, ale wystarczająco rozbudowane, by przeszukanie ich dokładnie zajęło kilkadziesiąt minut. Choć również to nie da gwarancji, że zagubiony pyłek się odnajdzie, więc tak - może dojść do frustrującego incydentu, ale właśnie na tym polega Szkoła Życia imienia Tinykina.

 

Udana gra, smakuje jak lody na gałki o wyszukanych smakach. Liżesz (ściany) i czujesz się dobrze.

 

1674332199263.thumb.jpg.a97842c090145698cf3aa335992ef9ea.jpg

  • Plusik 5
  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Pamiętam, że w jednym miejscu chyba w łazience wyraźnie dropiło za każdym razem, gdy tamtędy przebiegałem. Jakiś wrażliwy fragment poziomu. Ale ja nie jestem specjalnie spostrzegawczy w tej kwestii, więc możliwe, że czegoś więcej nie zauważyłem. Przeszedłem Sable chwilami dropiące do 3-5 kl/s, więc Tinykin działał dla mnie jak złoto.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...