Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

@LudwesJak chcesz skradankę z mniejszą liczbą umowności to polecam Intravenous. Idealnie testuje twojego skilla. Przeciwnicy na wyższych poziomach trudności widzą, że drzwi otwarte, światło zgaszone, kolegi z patrolu nie ma, stróżki krwi itd. Grafika może tylko umowna, bo wygląda jak Hotline Miami ale grywalność w swoim gatunku wywaliło poza skalę.

https://store.steampowered.com/app/1486630/Intravenous/

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Songs of conquest

 

Jako wielki fan Heroes3 jestem totalnie zauroczony ta gierkę, w 40h skończyłem wszystkie obecne w Early Access kampanie (3 z 4). Świetna oprawa (wiem że niektórzy twierdzą że niewyraźny Pixel art ale mi bardzo podeszła), nastrojowa muzyka porywająca w tle. 

 

Gameplay to z grubsza kalka herousow z kilkoma istotnymi zmianami min z zarządzaniem zamkami i wioskami, magią (tutaj zwaną esencją) i armią (limity na maksymalną ilość jednostek w oddziale). Pierwsze misje kampanii sprawiają mylne wrażenie że całość nie jest rozbudowana ale im dalej w las tym rozbudowanie odpowiednie, a i poziom trudności w niektórych misjach może dać mocno w kość i trzeba dobrze planować co robić.

 

Prócz misji fabularnych mamy tryb gorących krzeseł, online, generator losowych map, mapki i kampanie społeczności. 

 

Mi siadła gierka mocno, w grudniu wyszedł patch z prawilnym sterowaniem pod pady wieś coś czuję że po wersji 1.0 gdzieś w tym roku wleci cyfrowo na konsole.

 

 

pobrane - 2024-02-03T223557.079.jpeg

pobrane - 2024-02-03T223610.993.jpeg

pobrane - 2024-02-03T223635.138.jpeg

pobrane - 2024-02-03T223653.663.jpeg

pobrane - 2024-01-22T202604.631.jpeg

pobrane - 2024-01-22T202618.410.jpeg

  • Plusik 2
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

W ostatnim akapicie pisze przecież o patchu z sterowaniem pod pady czyli na decku prawilnie gra się jak na konsoli, wcześniej też nie było źle, touchpad robił na kursor, tylne spusty za klawisze myszki. Zresztą wspominałem o tym też w dedykowanym temacie o gierce 

Odnośnik do komentarza

Murdered: Soul Suspect (PS4) - dałem szansę bo część osób ma pozytywne opinie na temat tego tytułu, a że kosztował niewiele więcej niż paczka czipsów to nie było nad czym się zastanawiać.

   Gra ma bardzo ciekawe założenia, wcielamy się w postać detektywa-ducha który musi rozwikłać zagadkę seryjnego mordercy (też zabójcy bohatera). Rdzeń rozgrywki polega na znajdowaniu poszlak i przypisywaniu ich do danej tezy. Będąc duchem nie możemy bezpośrednio wpływać na świat materialny więc czasami musimy wejść w umysł NPCa i nakierować go na jakieś działanie czy uruchomić/dezaktywować elektronikę. Brzmi nieźle ale sprowadza się to do dosłownie bieda wersji przygodówek Telltale, szukamy interaktywnych miejsc (co nie zawsze działa jak trzeba) i wybieramy pasujące poszlaki. Najgorsze jest to że złe wybory nie mają żadnej konsekwencji więc całą grę można przejść klikając losowo ikonki.

   Pomiędzy "śledztwami" wplątane są elementy prostej skradanki i eksploracji pół otwartego świata podzielonego na . Te pierwsze polegają na chowaniu się przed wzrokiem dementorów, te drugie na zbieraniu masy śmieci i robieniu małych sidequestów (na wzór głównych) aby poznać historię miasteczka Salem. Do niektórych miejsc trzeba się dostać wchodząc w ciało kota lub używając teleportu. Różnorodności w tym mało, funu z rozgrywki jeszcze mniej. Typowe zapychadło żeby wydłużyć gierkę.

 

   Gdyby skupić się tylko na gameplayu to była by bieda, na szczęście fabuła i sam klimacik noir jest ok. Dzięki temu że spotykamy zarówno postacie żyjące jak i duchy to jest ciekawie mimo tego że większość NPCów jest jednowymiarowych. Dialogi nie są rozwleczone, dostarczają niezbędnych informacji i fajnie budują intrygę. Szkoda tylko że gra jest strasznie liniowa więc ich wybór nie ma żadnego znaczenia. Same lokacje upstrzone znikającymi zjawami i gęstą mgłą też budują klimat.

 

   Niestety techniczna strona gry to porażka. Gra nie wygląda jakoś dobrze a na PS4 Pro lata strasznie niestabilnie. Wykonanie i animacje głównych postaci jest średnie, pobocznych bardzo słabe. Jest też masa bugów jak np. to że już wyświetlone tutoriale pojawiają się ponownie przy każdym uruchomieniu gry, tragiczny system autosave (nie wiadomo kiedy gra się zapisuje i można wykonać sidequest, wbić trofeum a na drugi dzień mieć ten sidequest nawet nie rozpoczęty), kolizje i kamera też mogły by być dopracowane, dolna część ekranu podczas cutscenek ma artefakty, wybranie opcji dialogowych/poszlaki wiąże się z rozświetleniem całego ekranu na biało, co kontrastuje z mroczną kolorystyką i męczy wzrok. Wygląda mi na to że gra została wypchana te pół roku przed skończeniem i ze względu na słabą sprzedaż nigdy nie załatana.

 

   Gra jest krótka i tania jak barszcz więc mimo wszystko warto sprawdzić bo część pomysłów jest ok, gorzej z ich realizacją. Wydaje mi się że te założenia lepiej by się sprawdziły w czymś jak Until Dawn, bo sekcje mające urozmaicić gameplay nic pozytywnego nie wnoszą a jednak różne zakończenia (jak właśnie w UD) czy wybory zmieniające przebieg wydarzeń mocno podkręciły by żywotność, a tak gra ukończona i za pół roku nie będę o niej pamiętał. 5+/10

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, Ludwes napisał:

Splinter Cell Chaos Theory

 

Ja nie mogę, ja wiem, że ta gra swego czasu zebrała fantastyczne recenzje, a Ubisoft te kilkanaście lat temu to była porządna firma, ale mimo wszystko ta gra wzięła mnie z zaskoczenia. Oczywiście jak to zwykle w moim przypadku bywa nie od razu się z tą grą polubiłem, więc skończyło się na tym, że przeszedłem dwie pierwsze misje i wziąłem się za co innego, ale jak już wróciłem do niej po tych kilku miesiącach, to napierdalałem jak głupi. 

 

Nie jestem pewny, czy najpierw zagrałem w dwa pierwsze Thiefy czy właśnie Chaos Theory, ale wydaje mi się, że najpierw grałem w przygody Garreta. Piszę o tym dlatego, ponieważ jestem zaskoczony, że potrzebowałem kilku miesięcy, żeby zrozumieć, że te gry są do siebie w pewnych elementach do siebie bardzo podobne. Mamy w obu wskaźnik tego jak bardzo jesteśmy widoczni i w obu grach działa to tak, że choćby przeciwnik stał pół metra naprzeciwko gracza i wydawałoby się, że musi cię widzieć, to jeśli znajdujesz się w kompletnej ciemności, to jesteś kompletnie niewidoczny dopóki nie robisz żadnego hałasu. To, plus podłączenie pada (no nie mogłem ogarnąć tego powolnego chodzenia za pomocą kółka myszy), sprawiło, że gra siadła mi niesamowicie. 

 

Jasne, gra jest troszkę zbyt prosta, bo jak już trochę pograsz, to tak naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, by wszystkich napotykanych przeciwników ogłuszać bez większych konsekwencji. Za pomocą pistoletu można też na kilkanaście sekund wyłączać pracę urządzeń elektrycznych i o ile przeciwnicy zawsze przyglądają się takim nagłym zakłóceniom, gdy wyłączysz na chwilę światło na korytarzu, tak wydaje mi się, że ci oglądający monitoring mają wyjebane, gdy na jakiś czas wyłączysz kamerę. Wiadomo, to tylko gra, i to jeszcze z 2005 roku, więc taka umowność musi być zachowana, ale troszkę szkoda, że przeciwnicy nie zauważają zniknięcia kolegi z którym dopiero co mijali się patrolując korytarze, nie? W idealnym świecie gra miałaby kilka rodzajów przeciwników, których niekiedy należałoby omijać, bo takie ogłuszanie wszystkich na swojej drodze troszkę burzy immersję. Z tego też powodu od pewnego momentu starałem się większość strażników omijać i bawić z nimi w kotka i myszkę.

 

W Chaos Theory doświadczyłem pełno takich momentów, w których przeciwnik zaniepokojony odgłosami postanowił sprawdzić pomieszczenie w którym się znajdowałem, a ja w ostatniej chwili gasiłem światło, by już w ciemnościach na palcach go obejść i mu zajebać w ryj. Takich close callów miałem w tej grze pełno i za każdym razem wprawiały mnie w niemałą ekscytację. Wrażenie potęguje świetna, ale to powtarzam, świetna muzyka. W jednym momencie, gdy załączył się pewien utwór, to aż mi się pojawił banan na ryju. Wiem, że ludzie lubią się śmiać, gdy recenzenci piszą, że pewna gra sprawiła, że poczuli się jak Batman czy inny Spider-Man, ale w tym konkretnym momencie poczułem się jak pierdolony AGENT, no nawet nie żartuję.

 

Ta gra ma już prawie 20 lat, ale nadal wygląda bardzo zjadliwie, a te w połowie oświetlone korytarze to jest kurwa poezja. Bardzo podobały mi się również dialogi między Samem a ekipą. Wszyscy oni są bardzo łatwi do polubienia i zabawni, ale najlepszy jest oczywiście główny bohater podczas przesłuchań. Ilość zabawnych odzywek jest bardzo duża, nic dziwnego więc, że po przejściu gry od razu wskoczyłem na YouTube'a i przesłuchałem (hehe) je po raz kolejny.

 

Trochę słów już z siebie wyplułem, a nie wspomniałem nic o samych misjach. Większość z nich jest oczywiście bardzo dobra, niektóre jak pierdolony BANK znakomite (choć Penthaouse, Battery, Kokobu Sosho są niewiele gorsze, o ile w ogóle; Cargo Ship też bardzo spoko), ale końcówka ŁAŹNI... Ble, najgorsza cześć gry. To była jedyna misja, a właściwie jej część, w której miałem wyjebane na wykrycia i zabójstwa, i chciałem ją jak najszybciej przejść. 

 

Dobra, kończę. Chaos Theory to po prostu gra kompletna, nawet w 2024 roku. Dobrze wygląda, świetnie brzmi, ma świetne misje i dobry movement. Prince of Persia The Two Thrones to jedna z moich ulubionych gier, ale ten Splinter Cell sprawił, że jedno pytanie od kilku dni nie może wypaść mi z głowy - czy Splinter Cell Chaos Theory to najlepsza gra w historii Ubisoftu?

 

Na pewno w czołówce razem z Warrior Within

Odnośnik do komentarza

W domu wolę pograć na konsoli w inne gry. W każdym razie Steamdeck idealnie mi trafił w potrzeby. Ekran jest na tyle duży, że mogę na nim grać w strategie myszą, a jednocześnie mogę go używać jako konsoli do gier długich których nie miałbym szans przejść w domu na TV. Teraz gram w Hogwarts Legacy i gra się świetnie

Odnośnik do komentarza

Po ok. 80h mogę powiedzieć, że "ukończyłem" Forzę Horizon 5 na XSX.

 

Co tu dużo mówić? Nawet najgorszy Godrizon to wciąż najlepsze arcade na rynku.

 

Formuła już nieco trąci sandałem, ale Playground wciąż udowadniają, że są najlepszym studiem Microsoftu - w tę grę po prostu przyjemnie się gra. Czy mówimy tu o różnorodnych rodzajach wyścigów, wydarzeniach, biciu rekordów znajomych czy niezobowiązującą jazdę aby zachwycać się fenomenalnie wyglądającym światem. Tutaj kolejny raz wychodzi punkt siły Playground - ci ludzie nawet tak pozornie monotonne środowisko jakie oferuje na początek Meksyk potrafią uczynić zapierającym dech w piersiach, a przede wszystkim - różnorodnym.

 

Trzymam mocno kciuki aby Fable dostarczyło, bo szkoda marnować potencjał tak zdolnego studia. Wciąż warto.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

image.png.527fdde7c1bb46fb579c8f21082f74a5.png

 

Medal of Honor Allied Assault jest jedną z tych gier w które pogrywałem te "naście" lat temu na swoich pierwszych pecetach. Nigdy gry nie ukończyłem, ale miałem do niej jakiś sentyment i tak jakoś ostatnio mnie naszło na zakup całego pakietu AA z dodatkami zwanego "War Chest". Przed momentem ukończyłem kampanię po raz pierwszy i muszę przyznać, że grało mi się w ten tytuł bardzo dobrze, z wyjątkiem jednej, bardzo irytującej snajperskiej misji, którą zapewne pamięta niejedna osoba która ograła ten tytuł. Niemniej, ta jedna misja nie wpłynęła negatywnie na moją opinię o Allied Assault i uważam, że to kawał solidnego, wojennego FPSa. Na dniach być może zabiorę się także za ogrywanie dodatków, ale póki co czuję się nasycony strzelaniem do szkopów i może zagram w coś "lżejszego" dla odmiany :)

Od siebie serdecznie polecam gierkę! :D

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

The Expanse: A Telltale Series na SD

 

Serial na netfliksie mnie ominął, miałem na liście ale przez te wszystkie japońskie kreskówki nigdy się nie zabrałem. Podobno dobry. Jak się dowiedziałem, że będzie gra od Telltale to aż odrobinkę podskoczyłem do góry.

 

Bardzo fajny styl graficzny, postacie lekko przerysowane, ładnie animowane. Jedno, co mnie zirytowało, to że jak się lata na zewnątrz odrzuty w plecaku włączają się w całkowicie przypadkowy sposób i nie mają nic wspólnego z tym, gdzie się leci. Statki śliczne, i na zewnątrz i wewnątrz. Rozgrywka relaksująca, symulator chodzenia z drobnymi elementami omijania laserów, od czasu do czasu proste QTE. Dobre dialogi, dobre głosy.

 

Narracja bardzo słaba. Nic nie wynika z niczego, motywacje postaci nie mają sensu i ich zachowania są całkowicie przypadkowe. Poniżej w spoilerze parę przykładów. Sami bohaterowie są amerykańsko dwuwymiarowi i stereotypowi, można na początku typować kto jest zły i kto dobry i się człowiek nie pomyli ani razu.

 

Pokazany wszechświat jest bardzo bezwzględny i brutalny, wszyscy sobie nawzajem próbują dopierdolić, włącznie z członkami załogi tego samego statku, ale nie ma do tego wyraźnego powodu. Generalnie jest miła atmosfera, żarciki i sympatyczne rozmowy, a potem wypierdalaj do śluzy i w kosmos bez kasku. Jest w tle jakiś konflikt między wewnętrznymi planetami i ludźmi z obrzeży, gdzie ci z wewnętrznych planet są bezwzględnymi mordercami i tych z zewnątrz nie traktują nawet jak ludzi, ale to też nie ma żadnego powodu. Generalnie sobie mieszkasz na planecie, wszyscy jesteście najlepszymi kumplami, ale jak wsiądziesz na statek i polecisz to od razu jesteś dzikie zwierze i można i trzeba cię odstrzelić jak zwierzę. Ale wszystkie postacie w grze, które są z wewnętrznych planet są bardzo empatyczne i w ogóle nie podzielają tego poglądu. A nawalają się między sobą tylko ci zewnętrzni. Po prostu gra mówi: wewnętrzni źli, zewnętrzni dobrzy, ale w narracji nie ma po tym śladu.

 

Kilka przykładów nonsensu:

Spoiler

Na samym początku kapitan próbuje zabić naszą bohaterkę. Jedynym powodem jest to, że jest zły no i źli tak robią. Gra mówi, że on to robi bo nie chce się dzielić z nią zyskiem z tego czegoś, po co teraz lecą, ale ani nie wie co to jest, ani nie wie czy w ogóle to znajdą, ani nie wie czy uda się sprzedać i za ile a tak w ogóle to mają na ogonie okropnych piratów i może kompetentny członek załogi by się przydał, ale nie, kobita musi zginąć bo to takie będzie straszne wydarzenie a on jest taki zły.

 

W trakcie gry dowiadujemy się, że zły kapitan nie jest właścicielem statku. Właścicielem jest pilotka i jest umówiona z kapitanem, że ona se lata a on ogarnia resztę. OK, fajny zabieg fabularny. Jak się kapitan okazuje zły pilotka nic nie mówi i nie robi, no bo dowodzenie przejmuje nasza bohaterka, która jest oczywiście dobra. Ale potem kolejny zły przejmuje dowodzenie, zostawia część załogi (tę dobrą) na pewną śmierć no i pilotka po prostu odlatuje bez mrugnięcia okiem. I nie ma tak, że się boi nowego złego czy coś, bo pół godziny później z morderczą skutecznością zabija najgorszego ze wszystkich piratów, więc tego też by mogła. Ale nie, tylko siedzi i leci do przodu. I nie jest tak, że ma po prostu na wszystko wyjebane, bo tak poza tym ma bardzo konkretne opinie na każdy temat i dużo do powiedzenia.

 

Na pokładzie jest medyk. Medyk jest dobry, ale skrywa mroczną tajemnicę. Dowiadujemy się co to za tajemnica i jest bardzo mroczna. Konfrontujemy się z medykiem. No medyk kiedyś był zły, ale to przez nieświadomość, ale zrobił się świadomy i podjął decyzję, że teraz będzie dobry i jest dobry, wszystkim pomaga i leczy rany i gotuje jedzenie i w ogóle fajny gość. Ale ją OKŁAMAŁ. Połowa twojej załogi cię zabije przy dowolnej okazji, głupia cipo, drugą połowę sama byś przy byle pretekście sama zabiła, ale bierzesz jedną ewidentnie pozytywną postać i nie możesz przeżyć, że ci czegoś nie powiedziała. Bo on tam był, gdzie źli robili złe rzeczy. On sam nic złego nie robił, był medykiem i ratował życie, ale tam był. Co z tego, że jak już się opamiętał to zdezerterował i teraz go szukają i chcą zabić. Ale on tam był. I nie powiedział. No normalnie komedia.

Mógłbym tak jeszcze trochę, ale mi się nie chce. Mnie akurat takie lenistwo fabularne bardzo przeszkadza i zabiera całą przyjemność z konsumowania popkultury.

 

Na Decku bez problemu trzyma 40 fps poza dosłownie kilkoma ujęciami na zewnątrz statku (chyba związanymi ze światłem z silników) gdzie wydajność spada do na oko kilkunastu klatek, ale to we wstawkach filmowych i nie wpływa na grywalność. W jednym przypadku w QTE ikonka co nacisnąć była tak malutka, że praktycznie nieczytelna i musiałem zgadywać (co nie było trudne, bo w QTE są używane dwa przyciski na krzyż).

 

4/10

Edytowane przez dominalien
Odnośnik do komentarza

Dark Souls Remastered (PS4/PS5)

W 2024 roku w wieku 30 lat ukończyłem swój pierwszy tytuł souls-like :balon: Tak wiem. Rychło w czas. Zaczynałem i grałem w wiele tytułów, pokonywałem 6-8 bossów i rezygnowałem bo albo zderzałem się już ze ścianą a inne gry kusiły albo zaczynałem w złym czasie, wyjeżdżałem na dłużej z domu, traciłem flow, skilla, zainteresowanie i tyle było z tego. Tym razem się zawziąłem, zamówiłem pudełko z grą, poinformowałem domowników (narzeczoną i kota :D), że sprawa jest poważna i Krzysiu będzie teraz ostro ciorał w gierkę i proszę to traktować poważnie. Ustawiłem sobie wyzwanie, o którym poinformowałem dwóch kumpli, że wóz albo przewóz i teraz kończę całe Dark Soulsy albo jestem już totalnym niedzielniakiem i nigdy już nie spojrzę w stronę takich gier mimo, że zawsze mi się bardzo podobały.
Rozwaliłem wszystkich bossów + DLC, bez pomagierów NPC i online. Potyczki z bossami fair play bez uciekania się do sposobów z sieci, żadnego havel armora, grzybka w dodatku i takich tam. Ornstein i Smough padli za drugim podejściem, wielu padło za pierwszym. Leciałem z Black Knight Swordem praktycznie całą grę bo wypadł mi z pierwszego czarnego rycerza i był na tyle dobry, że starczył do końca. Największe wyzwanie to były niektóre lokacje, forteca Sena doprowadzała mnie na skraj załamania same potyczki z bossami to była przyjemność i nagroda .
Wspaniała gra, genialnie rozplanowane lokacje i skróty, otwartość rozgrywki to chyba największy geniusz tej gry, dużo o niej czytałem i to jak można sobie ją ułatwiać lub utrudniać to jest kosmos możliwości. Mógłbym skorzystać z wielu patentów i skończyć ją dużo szybciej albo utrudnić i skończyć finalnie w pokoju bez klamek. Jeśli polecać komuś pierwszy tytuł gatunku to uważam, że Dark Souls 1 to najlepsze miejsce na rozpoczęcie przygody z soulsami.
3.thumb.jpg.55d18f00551112dab41ef4fd1f1f2183.jpg

 

Spoiler

2.thumb.jpg.2e7af9fa12233812c9494139b5872d46.jpg

1.thumb.jpg.72cfef5fa8a220c31dee6c921fb19a49.jpg

4.thumb.jpg.6d822f1e2ecfbac2f0384e349e290a45.jpg

5.thumb.jpg.f852085cc45266d54f93fb8a6ec2e834.jpg


 

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Fatal Frame III: The Tormented - No i w końcu poleciała trójka. O wiele dłużej ta przygoda zajęła mi od poprzednich części, bo drugie tyle (ponad 22h, gdzie tamte to gry na około 10h).

 

Wcielamy się w Rei Kurowsawe - Nową postać w serii. Profesjonalna fotografka pewnego dnia podczas sesji w jakimś opuszczonym, zdemolowanym domowisku zaczyna dostrzegać swojego zmarłego chłopaka, który zginął podczas ich wypadku samochodowego. Trauma, która została po tamtym zdarzeniu nie opuściła jej i zostanie przez to naznaczona klątwą, która zaprowadzi ją do dziwnej posiadłości, w której przyjdzie się mierzyć ze zjawami w czasie jej snu. Pod względem fabuły i lore jest to najbardziej obszerna gra z trylogii. Tym razem mamy do dyspozycji 3 grywalne postacie z własnymi mechanikami i ścieżkami rozwoju dla aparatu. Powraca Miku (znana nam bohaterka z jedynki) jako asystentka Rei, oraz kolejna nowa postać - Kei (wujek bohaterek z dwójki). W ten oto sposób Fatal Frame III łączy się fabularnie z poprzednimi odsłonami.

 

Pod względem konstrukcji trójka trochę odbiega od 1 i 2 i przywodzi na myśl Silent Hill 4, gdzie mamy świat gry podzielony na eksplorację niebezpiecznych lokacji (kiedy idzie spać) i hub mieszkanie, gdzie można "odpocząć" od zagrożenia (jak można się domyślić w grze o duchach nie zawsze będzie nam to dane:nvmnd:). Przez taki desing mam wrażenie, że tempo gry również zostało rozwleczone, a ponieważ Fatal Frame'y nie należą do gier szczególnie szybkich pod względem "tempa" trochę schodzi czasu na łażenie od pokoju do pokoju po obu stronach świata gry. Inną zasadniczą zmianą jest to, że tym razem zbierane przedmioty nie stackują się nam wraz z postępem fabularnym. W poprzedniczkach można było zbierać klisze do aparatu, medykamenty itd i były one zawsze przy nas do końca. Tym razem po przejściu do następnego chaptera wszystko co mieliśmy wraca do "domyślnych" wartości, a więc klisze '14 (te z których będziemy najczęściej walić w tych grach) w liczbie 30 sztuk i 3 herbatki do leczenia, ale na pocieszenie za każdym razem kiedy "wracamy" do nawiedzonego domostwa te wszystkie przedmioty czekają na nas w tych samych miejscach na mapie.

Podejrzewam, że taka zmiana wynika z tego, że Fatal Frame II był zwyczajnie zbyt prosty i tu muszę zaznaczyć, iż The Tormented to zdecydowanie najtrudniejsza część z trylogii. To nie jest gra, od której zaczynałbym z tą serią ponieważ tutaj twórcy oczekują już, że gracz opanował wszystkie podstawy używania kamery. Duchy są agresywniejsze niż kiedykolwiek + nie przyjdzie nam już z taką łatwością wymaksować wszystkich statystyk aparatu, jak do tej pory. Teorytycznie zawsze możemy wrócić się do bezpiecznego huba, gdzie nasze hp i przedmioty zostaną zresetowane i grindować duchy, ale rozwój postaci to nie jest coś na czym ta gra się koncentruje + marnujemy czas więc i ocena końcowa leci nam w dół, w końcu to survival horror:)

 

W moim odczuciu pod względem lokacji trójka nie ma aż tak "gęstej" atmosfery jak dwójka (lokacje wydają się jakby bardziej kolorowe, ale może to być efekt uboczny emulacji?), ale paradoksalnie zdecydowanie jest najstraszniejsza, nie tylko ze względu na trudniejsze starcia, ale również świetne kreacje duchów. Główna antagonistka będzie nas nękać niczym Piramidogłowy albo inny Nemesis. Znacie to uczucie, kiedy śni wam się koszmar i uciekacie przed kimś ale jesteście powolni jak w wodzie i panikujecie? No to ta gra często mi to robiła :notlikethis: 

Muszę przyczepić się do jednej rzeczy - Lokacje męczą bułę, bo cały czas do nich wracamy. Wraz z późniejszymi chapterami, kiedy już odkryjemy całą mapę w zasadzie gra nie rzuca nam już nic nowego i po prostu pojawiamy się w innej części tych samych miejscówek, które wcześniej czyściliśmy. Osobiście wolałem jak to wyglądało w poprzedniczkach, gdzie oczywiście również był częsty backtracking ale czułem, że posuwamy się do przodu. Tutaj wygląda to tak, że przebiegniemy jedną postacią, żeby zaraz znowu lecieć ale w drugą stronę inną. Czułem lekkie znużenie szczególnie biorąc pod uwagę długość gry i konieczność powrotów do hubu co chapter.

 

Całościowo jednak uważam, że to świetna gra, znakomity survival horror. Wyciągnęli pewne wnioski z poprzedniczek i wycisnęli co najlepsze z systemu walki. Po przejściu gry odblokowuje się całkiem dużo nowych trybów i bonusów, endingi (wgl beka chyba po skończeniu dopiero pojawia mi się opcja progresive scan dla obrazu XD) więc replayability jest bardzo duże. Daję 5-/6 i mój ranking trylogii Fatal Frame z ps2 zamknąłbym tak: 2>3>1. Teraz czas na czwórkę :gigabeta:

 

20240129162808_1.jpg

20240129204553_1.jpg

20240129213641_1.jpg

20240204203543_1.jpg

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza

U mnie wszystko na Steamie. 

 

Najsmutniejszy dla mnie po trójce tylko los

Spoiler

Kei i Mio. Wiem, że są inne endingi ale te na normalu chyba są kanoniczne. Wychodzi na to, że nie udało im się przeżyć:nvmnd: Mayu z FF2 też prze(pipi)ane od samego początku gry, opętana i złożona w ofierze. W ogóle ending dwójki strasznie przybijający + biorąc pod uwagę wiek postaci to już wgl ...

 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...