Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Doom 64 (razem z Lost Levels) - wreszcie ten unikatowy Doom do ogrania na popularnej platformie trafił na mój dysk i od razu się zakochałem. Plusem jest także ukazujące się po przejściu kampanii podstawowej, kolejne poziomy dorobione dla tej wersji (Lost Levels) będące zarazem mostem łączącym Doom 64 z nowymi cześciami (Doom z 2014 i Doom Eternal). Doom 3 pominięty (I BARDZO K*RWA DOBRZE). Co ciekawe, zrobiony wciąż na kodzie ID Tech 1, którego przerobiono by generował otoczenie 3D, wow. Tak jak już pisałem w "właśnie zacząłem", Doom 64 jest kwintesencją FPS-ów drugiej połowy lat 90. Korytarze, pierwsze fajne zabawy oświetleniem, fabuła to bardziej luźne lore, dużo monstrów, ciekawe bronie i labirynty. Do tego Doom 64 odciął się od pastelowych 1 i 2, robiąć się szary, bury, brudny i karmazynowy od krwi. Sama zaś muzyka Aubrey Hodgesa (który stworzył też muzykę do Doom'ów na PSX-a) to prawdziwy darkbient w stylu horroru, czegoś co po angielsku możemy określić "disturbing". W tej wersji poza rewizją przeciwników i broni (ależ one mają teraz feeling!), dodano jednego unikatowego przeciwnika (acz leniwie stworzonego), oraz nową broń, którą można upgrade'ować w sekretny sposób. Nagrałem nawet fragment rozgrywki (niestety w 30 fps-ach), jakby ktoś miał wątpliwości. Generalnie jeśli wychowałeś się na fps-ach, Quake zmienił twoje życie, to Doom 64 powinien być dla ciebie obowiązkową pozycją ;)

 

 

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Ukończyć grę od Ubi, to zaliczyć wszystkie możliwe, podobne do siebie misje, odkryć wszystkie możliwe lokacje i zebrać wszystkie znajdźki. Problemem gier od Ubi jest też to, ze tego wszystkiego jest nasrane bez umiaru, także nie ukończyłem Far Cry Pimal, ale zaliczyłem wszystkie możliwe zadania główne (+kilka dodatkowych), odkryłem wszystkie możliwe, ale kluczowe lokacje: forty i stosy, te drugie to odpowiednik słynnych punktów widokowych czy też wież, rozbudowałem maksymalnie osadę moich pierwotnych pobratymców i... więcej nie dałem rady.

Fajny pomysł na grę, silnik Dunia daje jak zawsze radę, niestety za dużo wypełniaczy. Kilka rodzajów misji dodatkowych w stylu: uwolnij więźniów, uratuj przed drapieżnikami, eskortuj krajan, zwiedź jaskinię i odkryj naskalne rysunki, ale po pomnożeniu tego razy ilość wychodzi breja. Przechodzisz jedną, 2 misje z każdego rodzaju i masz dość. Są odstępstwa od normy, również zwiedzanie jaskiń, ale o tyle nietypowe, że każda z nich stanowi oddzielną, sporą lokację. Na plus zróżnicowanie mapy: malownicze łąki, jeziora, wodospady, wzgórza, lasy, kaniony, ale też surowe i niegościnne łańcuchy górskie pokryte śniegiem i skute lodem. 

Jak w czasie społecznej kwarantanny ktoś już ograł wszystko, co miał do ogrania i chce pobiegać jakieś 25h z maczugą: można brać, zwłaszcza, że teraz ten tytuł można dorwać za grosze, jeżeli jednak masz przesyt gier kopiuj-wklej od Ubi - nie tykaj nawet kijem, odczekaj kilka miesięcy i można grać :).

 

3c709649-21df-4b9e-a941-f2f1fe1bf44b.PNG

fd26W7VDLbHkpwqW2KJ3qhs=

 

 

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
W dniu 5.04.2020 o 19:49, Sep napisał:

Mass Effect 2 - z jednej strony się cieszę, a z drugiej trochę mi wstyd że taką dobrą grę z poprzedniej generacji ogrywam dopiero teraz. Wszystko jest lepsze względem jedynki (może poza rozwojem postaci który uproszczono). Różnorodne lokacje, misje, mechanika bardziej przyswajalna. No tak jak w serii Assasin's Creed gdzie dopiero druga część była tym czym powinna być ta seria. Ale wracając do ME 2, choć jestem fanem jrpg tak tutaj bardzo mi podeszło kompletowanie drużyny i poznawanie ich historii. Sporo ciekawych i dojrzałych postaci czego często mi brakuje w japońskich rpgach. Do tego poznawanie różnorakich ras i ich rodzimych planet, uniwersum jest naprawdę dobrze rozbudowane. Dobiłem do prawie 50 godzin i nie czułem jakiegoś znużenia, może oprócz skanowania planet. Trójeczka już czeka na dysku i jestem ciekaw jak to wszystko się potoczy, ale to za jakiś czas. W każdym bądź razie bardzo dobry tytuł.


Trójeczka też fajna, miło spotkać znajomych, jest efekciarsko i epicko. Z jednej strony Ci zazdroszczę, a z drugiej współczuję, bo zakończenie było dla mnie sporym zawodem (ale gierkę mimo to wspominam bardzo dobrze).

Odnośnik do komentarza

L.A. Noire

 

No cholera jasna, niezła gra. Żadne arcydzieło to to nie jest, tym bardziej w 2020 (ale zleciało te 9 lat, dobry Jezu), ale bez wątpienia unikatowy tytuł. 

 

Bardzo mi się podobało tempo tej gry. Niespieszne, wszystko można było robić na spokojnie. Historia również na plus. Na początku nie wiedziałem o co chodzi - tu miałem jechać zbierać dowody, tu zaraz się pojawila retrospekcja, po chwili znowu jakaś historia z gazety, ale pod koniec wszystko fajnie łączy się w jedną całość. 

 

Główny bohater to straszna pi.zda. No nie mogłem go zdzierzyc, cwaniaczka yebanego. No co za cep. No ale dobrze - tak miało być i tyle, a i pod koniec w sumie troszkę mu wspolczulem. Przynajmniej do momentu, gdzie

 

umarł w sciekach; ta scena była tak słaba, że słabsza to chyba nie mogła być (i jeszcze to jego 'goodbye', lol)

 

Dobra, żeby nie przynudzac, to na szybko. Gra jest dość monotonna, jeżdżenie samochodem jest bardzo słabe, a strzelanie jeszcze gorsze. Misje poboczne są, eee... słabe, bardzo, ale nie przeszkodziło mi to w zrobieniu 20-kilku, a jest ich 40. Mamy tu oczywiście też otwarty świat, ale nie wiem po chuy (mapa jest bardzo duża). Gra ma też trochę nieścisłości fabularnych, a raz przez jakiś czas pytałem sam siebie 'ale dlaczego?' 

 

Ogólnie rzecz ujmując uważam, że to gra o niewykorzystanym potencjale. Tak naprawdę w każdym elemencie ta gra nie domaga i każdy z tych elementów dałoby się zrobić lepiej. Pewnie, zdaje sobie sprawę, że to gra sprzed 10 lat, ale wielokrotnie miewalem myśli, że gram nie tyle w grę z 2011 roku, co po prostu grę z PS2. Weźmy na przykład takie śledzenie kogoś samochodem. Śledzony zatrzymuje się na czerwonym, ty jedziesz za nim, ale musisz utrzymać odległość, więc faktycznie stajesz za nim, ale jakieś kilkanaście metrów od niego. Wyrwa na kilka samochódów, ale spoko - normalna rzecz, nie ma w tym nic podejrzanego, hehe

 

Ponarzekalem bardziej, niż pochwalilem, ale mimo wszystko bawiłem się całkiem nieźle przez te 20h, choć muszę przyznać, że końcówka zaczynała mi się dluzyc. A, no i jest zyebana tak swoją drogą

 

jak dostałem miotacz płomieni, to myślałem, że padne

 

Dobra, starczy, prawda jest taka, że chętnie zagrałbym w dwójkę. 

Edytowane przez Ludwes
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Właśnie skończyłem Guaamelee. Ukończenie gry na hard na 100% zajęło mi niecałe 12h z czego się cieszę, bo nie lubię przedłużania na siłę. Oprawa wygląda jak ręcznie rysowana, więc jest ładnie i kolorowo. Gameplay jest cudowny. Podoba mi się, że moveset do walki jest również wykorzystywany do elementów platformowych, a że dostajemy je prawie do końca gry, to skakanie jest ciągle "świeże". Jedynym minusem dla mnie jest to, ze nie wszystkie pomieszczenia są do końca przemyślane i wymagają precyzji co do sekundy. Mam na myśli np. etap z goniacą nas lawą. Kto wpadł na pomysł, że na sam koniec trzeba jeszcze walczyć z elitarnym przeciwnikiem powinien trafic do piekła. Nie wiem czy da radę to zrobić bez kostiumu +dmg i intenso.

Odnośnik do komentarza
W dniu 6.04.2020 o 23:36, Ludwes napisał:

L.A. Noire

Ale klimat ta gra ma za(pipi)isty. Do tego świetnie wykreowane miasto, muzyka. Lata 40/50 XX wieku w USA znam tylko z telewizji, ale sposób zaprezentowania tego w grze jest miodny. Sam planuję wrócić do tytuły za jakiś czas, a pierwotnie ogrywałem na premierę, czyli 9 lat temu, więc sporo już zapomniałem. 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, LukeSpidey napisał:

Ale klimat ta gra ma za(pipi)isty. Do tego świetnie wykreowane miasto, muzyka.

 

Pewnie, nie sposób się nie zgodzić. 

 

 

Swoją drogą właśnie ukończyłem Dead Space'a. Uwielbiam RE4, a DS jest nim ewidentnie zainspirowany, więc i on mi się spodobał. W bezpośrednim starciu nie ma jednak szans z dziełem Capcomu (powiedzmy sobie szczerze - jest gorszy w każdym elemencie), choć to wciąż dobra gra, nawet mimo blisko 12 lat na karku (wtf). 

 

To, co mnie zaskoczyło, to to, że ta gra nie jest straszna. Spodziewałem się gry, w którą będę się bał grać, a szczerze mówiąc klimat tej gry był dla mnie lżejszy niż we wspomnianym już Resident Evil 4. Pewnie, są momenty, kiedy serducho szybciej zabije, ale ogólnie rzecz ujmując - jest zadziwiajaco lekko. 

 

Podobał mi się patent ze strzelaniem w kończyny zamiast w głowę. Fajne było zbieranie kredytów, żeby kupić nowe bronie, ulepszyć je lub kombinezon. 

Choć nie da się ukryć, że wolałbym troszkę inne rozwiązanie (ulepszanie takiego parametru broni jaki chcę, a nie wędrowanie po tej 'mapce' i kupowanie ulepszeń, których nie do końca potrzebuję). 

 

Lipa, że po kliknięciu lewego analoga wyświetla nam się krecha do nowego celu, bo to sprawia, że kompletnie nie korzysta się z mapki. Nie podobały mi się również momenty, gdy atakowała nas większą liczba przeciwników, a i checkpointy niekiedy mogłyby być troszkę lepiej rozstawione. Poza tym jest tutaj troszkę chodzenia po tych samych lokacjach (większość rozdziałów zaczynamy i kończymy w tym samym miejscu), a że akcja dzieje się na statku kosmicznym to wiadomo, że nie ma też liczyć na jakieś nie wiadomo jakie zróżnicowanie lokacji. Gorzej, że w drugiej połowie gry zaczynało już mnie mocno irytować, że jestem chłopcem na posylki i niemal każdy cel misji to coś na zasadzie 'musisz iść tam i włączyć to, i będzie ok; a nie, sorry, jednak nie, musisz jeszcze zrobić to i to'. Uważam, że gra mogłaby być krótsza o te 2h czy te 2 rozdziały i nic by na tym nie straciła, a wręcz zyskała. 

 

Jeśli miałbym krótko podsumować tę grę, to powiedziałbym, że to fajna, rzemieślnicza robota. Brakuje tu czegoś ekstra, czegoś co zapamiętalbym na dlugo, ale w ogólnym rozrachunku to wciąż dobra gra. 

 

Odnośnik do komentarza

W Dead Space widzę więcej inspiracji z System Shock 2 niż z RE4, ale:

Cytat

Around 2005, the studio presented the idea of making a second sequel to System Shock to EA executives but had not gotten much support, until the release of Resident Evil 4 in 2005 which quickly became a top-selling title. That success led them to revise their System Shock concept, making it more a horror-driven game set in space, and which EA was more open to as to try to capture a similar type of success.

 

W wolnym tłumaczeniu: to nie samo RE4 zainspirowało devów do DS, ale sukces finansowy gry od Capcom. Idea System Shock'a została zmieniona bardziej w kierunku horroru, ale sam projekt dobrze przemyślanego statku kosmicznego, na którym dzieje się akcja, fabularne prowadzenie (dzienniki, zapisy audio) oraz dość rozbudowany ekwipunek wraz z możliwością jego modyfikacji zostały zaczerpnięte z System Shock 2.

Swoją drogą SS2 to cudowny tytuł, kto nie grał ten wielkanocne zgniłe jajo :bunny:

Odnośnik do komentarza

Nigdy nie grałem w System Shocka. Dla mnie sama perspektywa, to, że gra jest survival horrorem, kupowanie nowych broni i ulepszanie ich, nawet ta babka, która dzwoni do nas przez całą grę (jak Hannigan w RE4), czy nawet główny zły (w sensie, że dzwoni do nas) - wszystko to wpłynęło na takie, a nie inne skojarzenia. 

 

Trafiłem na artykuł o początkach Dead Space'a z jego tworcami: https://www.pcgamer.com/how-resident-evil-4-turned-system-shock-3-into-dead-space/

 

Kilka cytatów:

 

Cytat

It's pretty obvious when you play Dead Space, to look at it and go, 'Yeah, it's almost like they decided to make Resident Evil 4 in space,' which is exactly what we were doing

 

Cytat

"Even though Isaac didn't have a voice in the first game, seeing him and seeing him get grappled and eviscerated, I felt like there was a better chance to make a connection with the character. And that kinda gives the player a sense of who he is and the place he's in that we could have missed out on if we went the first-person shooter route and—man, we ripped off so much stuff from Resident Evil 4," Wanat stopped himself mid-sentence, laughing.

 

I ten najistotniejszy:

 

Cytat

It was like, 'Everybody, get your System Shock 2 copy, play it start to finish, and let's figure out what we're going to do,'" Wanat said, recalling the early days of development. "Then Resident Evil 4 came out and we were like, 'Oh. No, this is the shit.

 

Edytowane przez Ludwes
Odnośnik do komentarza

Days Gone

 

Ciekawy przypadek. O ile, jak już gdzieś wspominałem, na grę przed i tuż po premierze miałem wywalone (jestem uczulony na zombie), tak po parunastu godzinach stwierdziłem, że (jak też już ktoś tu pisał), Days Gone zostało mocno skrzywdzone przez recenzentów. Chyba nawet jeszcze bardziej przez opinie "zwykłych" graczy. Oczywiście, możemy zacząć dyskusję, czy "siódemki" oznaczają słabą grę itd. no ale chyba ciężko się nie zgodzić, że po premierze dominowały raczej głosy "zawód w ch.uj". Może zdystansowane podejście po roku od premiery działa na korzyść gry, w każdym razie ja jestem z niej bardzo zadowolony, a przez pierwszą połowę byłem bliski zachwytu. 

 

Po pierwsze, setting. Oregon, czyli górzyste, zalesione tereny, można powiedzieć, że dosyć swojskie i bliskie Polakowi klimaty. Dla nie bomba, zawsze w GTA uwielbiałem latać po podmiejskich miejscówkach, dlatego też tak lubię Blaine County z piątki. A tutaj taka jest prawie cała mapa. Dla odmiany dostajemy miejscówki typu ośrodek wypoczynkowy czy małe (naprawdę małe) miasteczka. Co najlepsze, świat, choć dosyć duży, jest dobrze zaprojektowany i skondensowany i nie mamy tu poczucia rozdmuchania rozmiaru na siłę. Jest co robić, ale jednocześnie nie spotykamy na każdym kroku nachalnie wpychanych nam znaczników, dodatkowych czynności etc. Gracz wie, że, o ile nie trafi mu się randomowa, czysto opcjonalna akcja (przydatne do nabicia xp lub poziomu przyjaźni z obozami), to miejscówki służą mu głównie do tankowania, nazbierania lootu i ewentualnie postrzelania. Tu tylko wtrącę, że sam patent związany z pilnowaniem paliwa i stanu technicznego motocykla jest spoko, ale trochę za często musimy się w to bawić. Koniec końców, przez kilkadziesiąt godzin może ze dwa razy zostałem na lodzie bez wachy, ale stosunkowo szybko wszedłem w posiadanie kanistra. 

 

Co do lootu, to gra mocno opiera się na słynnym craftowaniu, i za to akurat minusik. Ok, w 2013 w TLoU to mogło być fajną nowością, ale obecnie mam dosyć tego patentu, wciskanego co chwila w grach AAA. Co prawda przy rozsądnym podejściu do czyszczenia lokacji ze znajdziek, raczej nie powinno nam zabraknąć podstawowych gadżetów, ale i tak jest to upierdliwe. Nie pomaga też niewygodny interfejs (zarówno wybór broni i samo craftowanie w locie-tragedia, jak i menu pauzy, do którego trzeba przyzwyczajać się parę godzin, a i tak do końca jest nieprzejrzyste)

 

Z innych spraw gameplay'owych: strzela się bardzo przyjemnie i chociażby dlatego stosunkowo powtarzalny przebieg misji (szczególnie pobocznych) do samego końca nie nudzi. Z biegiem gry zdobywamy nowe zabawki, więc jest jakieś tam uczucie postępu. DG stawia też mocno na walkę melee, i tu znowu kłania się crafting, ale jak wejdziemy w posiadanie odpowiadającej nam broni, to naprawiając ją regularnie, w zasadzie nie trzeba sobie zawracać głowy szukaniem czegoś innego. Poruszanie po mapie nie do końca mi siadło. Sterowanie (a właściwie samo skręcanie) ma okropny input lag, co skutkuje częstymi wypadkami (jak jechałem szybko i widziałem kilka drzew w oddali, to mogłem być niemal pewien, że w któreś je.bnę). Fizyka płata figle, często mamy do czynienia z niewidzialnymi ścianami lub niezniszczalnymi przeszkodami, no także ogólnie jest mocno topornie, choć jazda ma swój urok (pochwalę na pewno pracę zawieszenia i ogólny "feeling"). Jak prawie wszystko w tej grze, pojazd możemy też upgrade'ować, i to z w miarę sensownym rezultatem. Nie do końca natomiast sensowne są dodatkowe umiejętności Deacona nabywane za skill pointy, ale to też ostatnio norma w grach AAA. Na 45 skilli, może z 10-15 jest wartych uwagi. Sztuka dla sztuki. 

 

Historyjka jest w miarę wciągająca, choć moocno rozwleczona, a pod koniec zupełnie już trochę mota się między tym, kto w zasadzie jest naszym wrogiem, a co celem. Plus przede wszystkim za postacie i dialogi, z naciskiem na głównego bohatera. No nie da się nie polubić tego drania. Duża w tym zasługa jego voice actora, dawno nikt nie zrobił na mnie w tym temacie tak dobrego wrażenia swoją naturalnością. Trochę taka mniej grzeczna wersja Nathana Drake'a, zresztą w dialogach w ogóle czuć ten Unchartedowy vibe Na drugim planie też dosyć ciekawe charaktery, ale nie ma ich zbyt dużo, a część to raczej takie standardy "kina akcji", klisze.  Mimo wszystko sam wątek zagłady i odkrywania lore miał większy potencjał, a odnajdywane gadżety i nagrania, które mają poszerzać ten świat, w większości są zwyczajnie nieciekawe. 

 

Dobra, parę minusów. Po pierwsze, czuć tu niedopieszczenie techniczne. Sporo bugów, to raz. Okropne, częste i długie loadingi, to dwa. Nie spotykam się w ostatnich latach z sytuacją, gdzie przejścia między gameplay'em a scenką na silniku, w której padają dosłownie dwa zdania, są oddzielane od siebie ekranami ładowania, a tutaj to norma. Mocno zaburza ogólne flow. Co ciekawe, szybka podróż, jak na dzisiejsze standardy, idzie całkiem szybko. Mamy tu często sytuacje, typu niewczytywanie napisów dialogowych, nakładanie się dialogów/myśli bohatera (to akurat nie błąd sam w sobie, co nieprzemyślany przez twórców patent), powtarzanie rozmów, bo przerwała nam jakaś akcja, niewczytane tekstury etc. Niby żaden big deal, ale jednak w tej skali robi mocną rysę na całości. 

Misje fabularne często są słabe, szczególnie, jeśli udział w nich biorą NPCe. Jak widziałem, że na "akcję" jadę z towarzyszem, to już przewracałem oczami. Klasyczne gamizmy, czyli powolne chodzenie za kimś i słuchanie dialogów, podpieranie, żeby wszedł wyżej etc. Zwyczajnie ślamazarne i nudne. Co więcej, w przypadku zgonu czy jakiejś wpadki (chory motyw z restartem misji po lekkim zboczeniu z trasy/wyjściu poza "obszar misji") często musimy powtarzać długi fragment drogi i słuchanie kolejny raz tej samej rozmowy. Słabe. Gra ogólne jako całość zaprezentowałaby się lepiej, gdyby trochę ją skrócić i skondensować. Misje poboczne od obozów polegają praktycznie na tym samym, a jest ich sporo. Czas gry przy czyszczeniu mapy i zadań to spokojnie 50h (nie ma licznika, ja grałem przez 4 tygodnie po 2-3h dziennie, ale nie codziennie, więc ciężko to przełożyć na konkretne liczby) i jakoś tak z 10h przed końcem zaczyna wdzierać się zmęczenie materiału, tym bardziej, że nie dostajemy już na koniec za bardzo nic nowego (poza rozwojem fabuły oczywiście). 

 

A właśnie, dwa słowa o oprawie. Gra jest przepiękna. Na ten moment wskakuje do mojej topki jeśli chodzi o stronę wizualną na PS4 (w moim przypadku Slim). Może lekko przesadzę, ale jak dla mnie to jest poziom Uncharted 4, ale w otwartym świecie. Pierwsze -naście godzin nie mogłem się nacieszyć graficzką, każda miejscówka zasługiwała na polizanie ścian i pooglądanie szczegółów przez lornetkę. Modele postaci (szczególnie pierwszoplanowych) są świetne. Roślinność, efekty pogodowe (burza, śnieg!) - rewelacja. Dbałość o szczegóły potężna (elementy ubioru, choćby słynna czapka Deacona). No i wszystko w FHD, bez aliasingu. Na minus dosyć często niedomagający framerate. Występują tu naprawdę mocne spadki. Muzyka natomist dobrze buduje klimat, moim faworytem jest "motyw hordy" (w ogóle hordy to fajny, choć później przez powtarzalność już tracący na świeżości, patent, potrafią nakręcić adrenalinę).

 

Ogólnie więc: dla mnie jedno z największych zaskoczeń na plus z ostatnich gierek. Nie nudziłem się, mimo pozornie nudnych i powtarzalnych czynności, bo po pierwsze, gameplay'owo sprawiały frajdę, a po drugie ten świat mnie zwyczajnie wciągnął. Fajnie było przyjechać po misji do obozu, zagadać do ludzi, naprawić sprzęt, coś kupić, sprzedać i ruszyć dalej na łowy. Klimat jest naprawdę dobry, choć nie jest to jakieś strasznie ciężkie post-apo. Obiektywnie patrząc, gra jest zbudowana ze znanych i mniej lub bardziej lubianych elementów (może poza słynnymi hordami), nic tu nie odkrywa Ameryki, ale Bend połączyli to w naprawdę dobrą całość. Będąc świeżo po Assassin's Creed: Origins mogę powiedzieć śmiało, że ubi gierki mogą się chować przy DG. Ba, powiem więcej, przygody Deeka były dla mnie większą atrakcją, niż przykładowo taki Horizon. Niezdecydowanym mocno polecam. 

  • Plusik 4
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Doom, ten 2016

 

Staroszkolny FPS przystosowany do dzisiejszych standardów, sporo broni, możliwości ich rozwoju, mniej lub bardziej wymagający przecienicy, fajnie zaprojektowane areny i mnóstwo funu ze strzelania. Tak naprawdę, w tym tytule wszystko zagrało a jedyne do czego bym się przyczepił to ten kosmiczny klimat, no nie moja bajka za bardzo, ale i tak się świetnie bawiłem. Wielki plus za ukryte lokacje, znajdźki, sekrety, wykańczanie wrogów i ekstrasy za to. Super motyw z łapaniem się krawędzi przy skokach. Ciekawi bossowie też robią robotę. Myślę, że to wzór FPSa z duszą i wyważeniem strzelania. Legancka gierka.

 

Ale jak czasami się ześlizgnąłem, albi przesadziłem ze skokiem i spadałem w przepaść to myślałem, że (pipi).icy dostanę xd

 

Trochę mam przesyt takiej energicznej rozgrywki, więc przed Eternalem zrobię sobie przerwę.

  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Luigi Mansion 3

 

Zaj ebiste 17h grania. Fajny, zróżnicowany gameplay ze względu na zagadki środowiskowe i Gluigiego. Poziomy z uwagi na różną tematykę pięter także mocno różne i ciekawe. Kilka mega fajnych jak np.  plan filmowy czy ogród botaniczny. 

Grafika to cudo, naprawdę na tak słabym sprzęcie to co oni zrobili to szok. Słynna jakoś pixara bardzo blisko. No i kolejna gra, która nawet nie ma aliasingu na duuużym TV UHD. 
Nie da się ukryć, że Nintendo dalej to potrafi. Ich gierki to esencja gejmingu (mocny singiel, kozak kanapowy coop, brak mikroshitów, zbędnych bzdetów czy przedłużaczy), a każdemu kto ich nie czuje bardzo współczuje :(

 

Teraz trochę wymaksować, na półkę i za jakiś czas przejść z juniorem albo juniorką tym razem w coopie. 
 

BARDZO POLECAM MOCNE 8/10

 

 

Edytowane przez balon
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Doom Eternal

 

Doom 2016 był moim zdaniem jednym z najlepszych FPSów tej generacji, więc poprzeczka została postawiona wysoko.

 

Muszę przyznać od razu od razu że ta poprzeczka została wypier.dolona przez sufit.

 

Zerknąłem aż na swój gameplay z poprzedniej odsłony i to co się dzieje w Eternal jest kompletnie nieporównywalne. Tempo akcji tak wyrywa z butów że w zasadzie odstawia również wszystkie Bulletstormy, serious samy, painkillery i inne takie. Jeden level z Eternal mógłby obdarować swoją intensywnością pół kampanii poprzednika.

 

Mnogość demonów na ekranie sprawia, że to pierwsza gra typu singleplayer, do których używałem wszystkich łopatek w padzie Elite. Kontrola terenu, zmiany broni, skok, dash, to całe AD HD jest niesamowicie przyjemne a combat flow mega wciągający.

 

Dzięki temu rozwiązaniu na pancerz/życie/ammo podrzucone pod miotacz/egzekucje/piłę mechaniczną powoduje, że na wyższych poziomach trudności trzeba MYSLEĆ! Przewidywać, podejmować ryzyko. Z boku to wygląda na bezmózgą rzeź, a ja po każdej grubszej walce albo fioletowej komnacie byłem mega usatysfakcjonowany że dałem radę.

 

Graficznie myślę że jest bardzo ładnie, na One X gra jest super płynna i ostra, ale też nie spadły mi kapcie. Też sam design jest taki... grzeczniejszy niż u poprzednika. Doom 2016 miał moim zdaniem jakieś zalążki horroru, tutaj jest czasami zbyt kolorowo. Dodać do tego zdecydowany bardziej arcadowy feeling gry z tymi wszystkimi latającymi dyskietkami, kluczami i głupotkami rodem z Metroida (szczególnie w levelu supergwiazdo juchy) powoduje że klimat jest moim zdaniem gorszy niż w poprzedniku. Szczególnie głupie były chociażby ścianki ognia rodem z Mario Bros i inne tego typu pomysły dorzucane do platformowych etapów gry. Rozumiem, miało być arkadowo ale moim zdaniem za bardzo.

 

Muszę przyznać za to, że muzyka równie ostra co w poprzedniku ale też nie zapadła mi w pamięć jak w Doom 2016. Nie wiem czemu, ale coś nie klikło w moim łbie.

 

To co jednak moim zdaniem najlepsze w tej grze to jak został poprowadzony gameplay w ciągu całej kampanii. W żadnym innym fpsie nie czułem się tak boski, wszechpotężny i w zasadzie to przed żadnym przeciwnikiem nie uciekałem tylko chciałem go rozkur.wić na atomy. Czyściłem wszystko i wszystkich. Z tego też powodu wydaje mi sie, ze gra jest łatwiejsza niż poprzednik. Ale też jednocześnie o wiele bardziej satysfakcjonująca.

 

Jeśli ktoś liczył na powtórkę z Dooma 2016 to się zawiedzie, bo ta część jest zdecydowanie bardziej "gierkowa". Wydaje mi się że jest bardziej tytułem dla wyjadaczy, entuzjastów, graczy szukających wyzwań. Nawet pokusiłbym o stwierdzenie że to sequel typu fan-service. Nie jest dla typowego pożeracza shooterów który nie przepada za tym gatunkiem a tylko od czasu do czasu lubi sobie postrzelać. Dlatego w sumie nie dziwie się temu co @suteq pisał. Doom Eternal wydaje się po prostu mniej przystępny.

 

Mnie się bardzo podobał. Nie było takiego efektu wow jak w poprzedniku, gdzie człowiek cieszył japę z każdego piłowania. Tutaj jest tego za dużo żeby walić konia do zabicia pojedynczego tarczo szatana albo tyrana. Potężna dawka AD HD i adrenaliny.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Resident evil 3

Mam problem z oceną tej gry, bo właśnie ten tytuł jest jednym z najlepszych jaki ogrywałem w życiu. Ale tyczy, to się pierwowzoru. W mojej pamięci była to gra typowo residentowa, zagadki, błądzenie, element zaszczucia, uwielbiałem właśnie tą serie za to! Aktualnie wydana gra wydała mi się strasznie okrojona z tych elementów, przez co stała się jakby taka prawie zawsze do przodu i strzelanka.... Fajna taka przygoda z ładną grafiką, ale dla mnie uleciał z tego duch Residenta. Nie zrozumcie mnie źle, bo to dobra gra, na 8, ale mówię, w mojej pamięci Resident 3 inaczej się wrył. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Wredny napisał:

Do remake'a dwójki ma się tak, że jest sporo krótszy, bardziej nastawiony na akcję i dosyć prostolinijny - praktycznie zero zagadek, parcie przed siebie i tyle.
Fajna gierka, ale bardziej DLC do RE2 niż pełnoprawny tytuł.

Dokładnie, a dla osoby która nie bardzo się orientuje w świecie Residenta i mechaniki tej serii, zdecydowanie bardziej przystępna, może Ci podejść 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Wolf among us

 

Najlepsza gra od telltale imo. 

Zacznę od tego, że gra ma na prawdę ciężki klimat, muzyka + mrok dają sporo w otoczce cell shadingu. Tytułowy Wilk to taki Pan detektyw, który prowadzi śledzctwa w bardzo nietypowy sposób. Nie potrzebuje broni palnej, bo sam jest bronią nie do zatrzymania. 

Historia fajnie po prowadzona. Otwartę zakończenie, które aż prosi się by zrobić part 2. Szkoda, że telltale umarło, dużo mogli by jeszcze zrobić na swoim growym podwórku, które widać - opanowali do perfekcji.

 

Warto zagrać, nawet bardziej niż w the walking dead od tego samego studia :lapka: 

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza
6 godzin temu, seb.maz napisał:

Dokładnie, a dla osoby która nie bardzo się orientuje w świecie Residenta i mechaniki tej serii, zdecydowanie bardziej przystępna, może Ci podejść 

A są te niezniszczalne "przeszkadzajki"  jak 

Spoiler

Mr X, czy jak mu tam było i przez akcje z tym gównem nie skończyłem gry.

 

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...