Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Gralem na padzie Elite. Pod prawa paletka mialem ustawiony atak robotem co ulatwia spamowanie i mozna sie skupic na pracy kamery, ktora czasem potrafi wariowac. Jest to jednak do ogarniecia. Jesli zdecydujesz sie na komplerowanie dungeonow, a warto bo konkretny loot z tego leci czasowki dodaja tone dynamiki i zabawy. Sa dwa dungeony, ktore sa zayebiscie trudne do obskoczenia na czas. Tam tylko skupilem sie na dwoch zadaniach. Oszczedzilem sobie frustracji wielogodzinnej nauki na pamiec. Z reszta sam zobaczysz.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, balon napisał:

Fak, a ciagle myślałem, że końcówka to cały czas kill roomy i walka. To co piszesz mnie mocno zachęciło. Thx man!

bo tak jest,

 

wchodzisz do wieży która składa się z kilkunastu (kilkudziesięciu?) małych aren i zaliczasz jedno po drugim. Nie jest to jakieś trudne, ale po prostu bardzo monotonne

 

no ale gra jest krótka i można samemu się przekonać

Odnośnik do komentarza

Alice Madness Returns - mial byc Wolfenstein NO ale zorientowalem sie, ze na ps3 i ps4 wyszedl w tym samym czasie wiec przekladam na nastepna generacje. Kiedys. Moze.

 

Co do Alicji, nie chce mi sie pisac wielkiej recenzji. Po sztywnym Remember Me czulem sie jakbym na powrot gral w pierwsza czesc God of War (no moze druga). Byly roznorodne swiaty, kilka broni, przeciwnicy na ktorych trzeba bylo znalesc sposob (i nie mowie o bossach czy sub bossach), bardzo fajnie poukrywane znajdzki (jest ich sporo), pare mechanizmow, pokreceni bohaterowie Krainy Czarow i dosc mocna fabula na bazie ktorej przy okazji poruszono kilka problemow uwczesnej epoki jak i takich niezaleznych od czasu i miejsca. Gra typowo dla doroslych wiec nie grajcie ze swoimi bombelkami bo to nie Crash a mimo, ze krwi i flakow nie ma, to widoki i niektore etapy sa jak serio wyjete z psychiatryka.

 

Wad jest kilka. Najbardziej niedomaga Unreal Engine. W polaczeniu z "moca" ps3 mamy flagowe doczytywanie sie tekstur juz po zaladowaniu planszy, chrupniecia i spadki klatek (serio, nie kumam jak mozna zaprogramowac napisy koncowe w 12 klatach). Wielokrotnie tez blokowalem sie jakich 2cm "podwyzszeniach" albo przy pochylych powierzchniach (przy uzywaniu zmniejszania). Kiedy w pozniejszych etapach dochodzi duzo platformowosci zaczynaja wku.rwiac detekcje kolizji i nieprecyzyjne sterowanie (nie widac gdzie ladujemy albo zaslania nam widok para). Kamera to dodatkowy przeciwnik i (nie tylko) przez nia bedziecie ginac czesto. Gra jest dluga przez rozbudowane poziomy, ktore w ostatnim czapterze juz niepomiernie sie ciagna (tam sa tez mocno wku.rwiajace zagadki z "wagami"). Moze to nie wada ale ten ostatni mnie zmeczyl.

 

Podsumowujac, mimo wad i faktu, ze wszystko to juz widzielismy (mechaniki) zagrac trzeba. Przez oryginalna stylistyke gra wydaje sie czyms swiezym. Jest bezposrednia kontynuacja jedynki (polecam) ale nie trzeba sobie jakos specjalnie odswiezac fabuly. Pewnie i tak nic nie zrozumiecie z gadania tych wszystkich zaczarowanych stworzen ale w niczym to nie przeszkadza jesli idzie o calosc. Jesli dobre dragi byly grane przy pianiu ksiazki to tutaj szlo w kilogramach. 8/10.

  • Plusik 7
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

No i pęknął Desperados 3. Gierką super, fajna odskocznia od wszelkich strzelanin. Możliwości przechodzenia etapów przeróżne. Bardzo mi się podobało sterowanie: widać, że twórcy bardzo się przylozyli, żeby dobrze grało się na padzie. Oprócz tego super przejrzysta grafika, świetna ścieżka dźwiękowa. No i gra rewelacyjnìe wytestowana, bo nie uswiadczylem żadnego Buga.

To co muszę przyznać, to że gra w moim odczuciu jest bardzo trudna. Przechodziłem na Normal, a i tak niektóre etapy zajmowały mi po kilka godzin. Prawdę mówiąc nie wiem ile cierpliwości i samozaparcia trzeba mieć, by skończyć na najwyższym poziomie trudności. A jak komuś będzie mało, to po skończeniu gry odznaki do zdobycia czekają. Ach te czasy za speedrun.. :yao:

 

Gra ma ode mnie -9, bo naprawdę mega przyjemnie się bawiłem.

  • Plusik 2
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Tomb Raider 2 Remake (Tomb Raider The Dagger of Xian)

 

Fanmade remake, ale zrobiony z duszą. Gra ma długość 3-4h (pierwsza lokacja chyba TR2) i jest zrobiona cymesik. Developerzy wzieli mechanike z underworld, naprawili ją i gra się cudownie. Dużo pracy w graficzkę, oraz szacunek do materiału źrodłowego (animacja flar, strzelania i skoków). Do tego Lara ma pełny dubbing (nie wiem czy wzieli z materiału źródłowego czy nagrali od nowa z tą samą aktorką głosową Jennifer Milward).

Muzyczka wykonana to ja nawet nie :obama: 

 

Polecam pobrać http://tombraider-dox.com/

 

I śledzić temat, może dostaniemy TR2 kiedyś takiego kalibru jak RE2 :problem:

 

 

Pare screenów na zachętę:

 

Spoiler

df121fe1939e6acec5a8bceed027e617ccb55cc3

 

88a79f8f425f340dfbd231f8f833fa43a67e3136

 

6b10b178f44458f353aefcc5f8a909e31f868c4d

 

6b31cd49772589bfda60d28722287ce6e0d31a36

 

51347957b6fa7f6bacd67056a6db607274151a4f

 

55d61e21451fc169627461a6fdd2d3d8e5e0e5f7

 

962894cd6bb0e8218832e84900c71aae315ca1d2

 

7b133253692553d46d03725cc7bcb56b0230dbb3

 

1f42cb626efff50e5591d9f88b1c5dc42bc9e3a3

 

 

 

Edytowane przez oFi
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Spyro The Dragon (ps4) - nie grałem nigdy więc na Reignited Trilogy miałem chrapkę. No i to jest staroszkolna platformówka. Zakres ruchów mamy od początku do końca stały, nie zdobywamy po drodze żadnych nowych umiejętności., a fabuła to raczej pretekst żeby po prostu zwiedzać kolejne krainy. Jest kolorowo, zabawnie i łatwo. No może tak nie do końca łatwo jak się idzie po platynę, bo trzeba zdobyć wszystkie kryształy, a te czasem są sprytnie poukrywane i wymagają kombinowania. Trzeba też skończyć na 100% plansze latane. Powtórki są niezbędne, ale frustracja jest minimalna. Tytuł jest bardzo ładny, kolorowy, sporo się dzieje w tle. Z ciekawości sobie porównałem jak w paru miejscach wyglądał oryginał. Pięknie to zremasterowali. Potrzebowałem jakiejś spokojnej, wesołej gry, bo ile można grać w zabijanie i Spyro spełnił swe zadanie. Do końca roku zapewne zamknę całą trylogie.

  • Plusik 2
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Doom: Eternal

 

W KOŃCU do cholery, w końcu! :yao: Co to była za gra...

Mój największy zarzut w jej kierunku? Bardzo nierówna pod względem trudności niestety. Przechodziłem na poziomie 2/4 i moim zdaniem jest źle zbalansowana w niektórych momentach. Na początku było trudno, ale dało się grać. Jak się sukcesywnie zbierało wszystkie ulepszenia, to mniej więcej od połowy gry ma się na max ulepszone najważniejsze giwery + od cholery zdrowia i pancerzu, wówczas przez grę idzie się bez większych problemów, niektóre kill roomy powtarza się raz, bądź dwa, ale ogólnie nic specjalnego. I wtedy przychodzi...

Khan Maykr... No masakra co za ździra :reggie:. Jak dla mnie chyba najbardziej pokurwiony boss w grach. Niestety, po 4 godzinach prób ubicia jędzy poddałem się i użyłem wzocnionego pancerza. Za trudna dla mnie, nie mogłem sobie poradzić, a że miałem już dość tej gry, to zależało mi na szybkim końcu. Ostatniego bossa też skończyłęm na "dopalaczu", wyjątkowo mnie ta sucz wymęczyła.

 

Drugi mój zarzut, to długość gry: jak dla mnie jest za długa o jakieś 2 etapy. Ok, fajnie się ubijało hordami te potwory, ale co nie wejdziesz do kill roomu, to pojawiały się ich kolejne dziesiątki i po prostu mi to zbrzydło już. No i raczej nie jest to gra na długie posiadówki, bo męczy swoją intensywnością.

 

Co mi się podobało?

Bez dwóch zdań grafika, bo ta jest fenomenalna. Nie mam słów i czapki z głów dla grafików i programistów, że bez względu na to, jak wielka jest zadyma, gra cały czas daje radę i jest stabilnie.  Do tego gra wyzwala emocje i potrafi odstresować nawet bardzo: wchodzisz do pomieszczenia i rozwalasz wszystko, co się rusza w ilościach hurtowych (przy czym na dłuższe posiadówki jest to męczące i trzeba dawkować). Muzyka również na +, bardzo wpasowuje się w to, co się dzieje na ekranie. No i bardzo mi się podobało sposób przedstawienia bohatera: wszyscy się go boją i jest prawdziwym Bogiem: tak ma być!

Arsenał do unicestwiania tysięcy potworów to ideał: każda broń ma swoje zastosowanie, każda się przydaje do samego końca gry i z każdej przyjemnie się wykańcza potwory. Superstrzelba? Najlepsza broń z jaką miałem do czynienia w grach :banderas:

 

Podsumowując:

Czy gra mi się podobała? Tak. Polecam zdecydowanie każdemu, przy czym trzeba mieć na uwadze, że jest bardzo wymagająca i momentami kurewsko trudna (przynajmniej dla mnie).

 

Czy zagrałbym ponownie? Nie. Udało mi się ją skończyć tylko dlatego, że przyjemnie się rozwalało potwory, ale były momenty, że miałem dosyć. Może dlatego, że po trudnym Desperados 3 chciałem coś lekkiego, a zostałem zaskoczony? Od pierwszego Dooma odbiłem się od ściany bardzo szybko. Eternal chciałem dać szansę, bo była mega chwalona w internecie. Przeszedłem, ale okupione to było dużym wysiłkiem z mojej strony.

 

Czy jest to najlepszy FPS, w jakiego grałem? Nie. Halo: Reach dalej jest moim najlepszym FPS'em. Doom: Eternal jest wyśmienity, ale dla mnie to nie top, za dużo mam do zarzucenia tej grze. 

 

 

Moja ocena to 8/10. Nie zagrałbym ponownie, ale szczerze doceniam to, co twórcy osiągnęli i niższa ocena byłaby krzywdząca. Jeżeli ktoś wystawi 10/10, to nie mam zamiaru polemizować. Jak dla kogoś to będzie FPS życia - również. 

  • Plusik 6
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Doom Eternal - wszystko mi sie podobalo. Odczucia mam insze niz kolega wyzej. Procz oczywistych spraw jak wyglad i plynnosc, ktore powinny byc standardem, calosc stanowi kwintesencje gry akcji FPP, tylko czasem przerywanej eksploracja. Zrobilem wszystkie wyzwania, znalazlem wszystkie znajdzki, a mialem przy tym nieziemska radoche. Mechaniki dostepne w grze swietnie weryfikuja design map, ich horyzontalnosc, wertykalnosc i przestrzen. 
Amunicji jest mnostwo. Caly czas sie kreci pod nogami czasem blokujac odwrot (to jedna z denerwujacych rzeczy). Do tego stopnia, ze pozniej kiedy BFG (zayebista nazwa dla giwery, choc juz wczesniej nazwa byla uzyta w Borderlands 2, choc tam brzmiala PBFG) wchodzi do gry niektore potencjalnie ciezkie starcia sa tylko troche wymagajace. Caly czas trzeba tanczyc, skakac, uzywac boostow i wystajacych ze scian palakow, ale wtedy bron jest juz na tyle podbita, ze perki robia za nas kawal roboty. 
No i tak sobie lecimy przed siebie radosnie bijac scierwo. Okazjonalnie trafimy na Marauder’a, ale hej - nie wszystko musi byc przyjemnie wymagajace. Po prawdzie jednak, jesli juz odseparuje sie dziada od reszty miesa armatniego to kolo nie stanowi wiekszego wyzwania. 

Zonglerka bronia jest nieustajaca. RB + prawy analog pracuja caly czas, czasem nie trafi sie w ta giwere, ktora chce wybrac, ale to uroki grania na padzie. Po jakim czasie przestaje to byc uciazliwe. I ta zonglerka wlasnie sprawila, ze ten boss, o ktorym wspomnial wyzej @Shago, padl za pierwszym razem. Mialem wyjasnienie jak i co robic. Snipe mod, rakietnica i super shotty byly w gotowosci i po kilku minutach pinda wybredzila jakis apokaliptyczny belkot. W pewnym momencie nie zorientowalem sie, ze ziemia grzeje stopy po ktoryms ciosie zadanym Khan i bylem bliski zgonu, ale strzal w glowe mobka dal mi tyle zycia i amunicji, zeby wystarczylo na zbicie ochrony i zadanie ostatecznego ciosu. Ostatni boss za trzecim razem padl byl bo nie znalem rozmieszczenia przeciwnikow czy intensywnosci przesiewu. Tutaj kilka razy bylem bliski wyparowania, ale pila i masa stuffu porozrzucanego na ziemi pozwolila utrzymac rozgrywke przy zyciu. 
 

Swietna przygoda. Cud, miod, palce lizac. I nie tylko...

 

9,5/10

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Akurat Maraudery u mnie padały raczej gładko, nie miałem z nimi większych problemów. 

A co do tej pindy, to myślę, że moim największym problemem byli Ci pomocnicy, których powinno się ściągać strzałem prosto w łeb. NIestety tego nie robiłem, bo nie mam takiej sprawności w celowaniu i ubijałem ich Superstrzelbą przyciagając się hakiem. A wiem, że jak się strzeli takiego w głowę, to wyrzuca mnóstwo dobrych rzeczy.

Odnośnik do komentarza

Alan Wake & American Nightmare

 

Chce się przygotować dobrze przed Control a przy okazji, że studio Remedy na zawsze w serduszku za jedną z moich pierwszych gier komputerowych - Max Payne to też chcę zobaczyć wszystkie gry studia a nie ma tego za wiele na przestrzeni dwóch dekad.

Alana już kiedyś kończyłem ale wtedy fabularnie wydawała mi się wielkim bełkotem z cliffhangerem (nie było jeszcze American Nightmare) i powtarzalną do znudzenia rozgrywką. Teraz po ograniu wszystkiego włącznie z minisequelem stwierdzam, że trochę zbyt surowo osądziłem wtedy tytuł. To wciąż giera, która niektórych odrzuci swoją ciut metaforyczną i filozoficzną konwencją, oczekując klasycznego horroru w leśnej florze. Przyznam szczerze jeżeli chodzi o książki jestem strasznym mugolem i Stephena nic nie czytałem ale Lovecrafta jak najbardziej więc wszelakie wyższe siły, z którymi istota ludzka nie ma żadnych szans zwyciężyć jak najbardziej do mnie trafia.

Tak jak wspominałem wcześniej gameplay jest powtarzalny, cały jego trzon polega na celowaniu latarką we wszystko co się rusza i poprawianiu strzelbą. Jak na grę na 15-20 godzin (w zależności czy chcemy bawić się jeszcze w te wszystkie znajdźki, co mnie osobiście w żaden sposób nie kręciło poza odcinkami Night Springs czy stacjami radiowymi) musiałem to sobie podzielić na dawki chociaż nie ma co ukrywać fabuła i insights bohatera to wszystko trzyma razem i dla nich chce się grać.

 

American Nightmare wprowadza kilka małych zmian, przede wszystkim serialowo-książkowy klimat Kinga schodzi na bok a wchodzimy w filmowy świat Rodrigueza/Tarantino. Z początku byłem sceptyczny ale tak naprawdę nigdy to nie był rasowy horror więc what the hell. Gameplay z grubsza taki sam ale Alan stał się bardziej responsywny, szybsza wymiana ognia z potworami, większy bagaż broni, doszło parę nowych paskud do oświecenia energizerami. W skrócie dostajemy 3 "duże" lokacje, które powtarzamy po kolei TRZY razy przez III chaptery xd Z jednej strony nie dziwie się, że niektórzy tak nędznie oceniają ten dodatek, z drugiej jest długości kampanii Call Of Duty więc nawet nie powinien zdążyć zanudzić. Tym razem dostajemy tylko dwa poziomy trudności z czego easy teraz nazywa się normal, gdzie faktycznie w moim odczuciu jest łatwiej niż normal w podstawce. Generalnie szkoda, że Sam Lake nie mógł wycisnąć z tego uniwersum czegoś więcej potencjał na pewno był ale słaba sprzedaż i brak zainteresowania ze strony M$ zrobiły swoje. Podstawka dostaje ode mnie 4/6 a American uczciwie będzie 3/6.

 

Spoiler

1502606128_AlanWake14_02.202120_57_30.thumb.png.d35bcd64f82ac4bc99d15173adfaccbe.png

 

Spoiler

262557314_AlanWake15_02.202123_47_07.thumb.png.11bb57845186b1d6aca10fd375591b54.png

 

Spoiler

1300597637_AlanWakesAmericanNightmarev1_03_17_1781gog.com16_02.202113_52_14.thumb.png.09957d481638f1d54b7d2ff3db217039.png

 

Dishonored 2

 

Strasznie długo mi to zajęło, na dodatek skacząc między platformami ale w końcu skończyłem na xboxie. Wersja PC ma jakiś skopany port, takie gierki jak Prey mi śmigają bez zająknięcia ale ten port ma dziwne problemy. Jedyne nad czym ubolewałem to granie padem Dishonored często wymaga u mnie precyzji do tego zwykły pad bez łopatek i wszystko w locked 30 fps no ale mniejsza. Ktoś tutaj pisał że level design Mankind Divided nie ma startu do tego z D2. Śmiem stwierdzić, że żadna gra immersive sim nie ma podjazdu do tego, co się tutaj wyprawia. Zjadałem zęby przy odsłonach Thief na tych wszystkich pokręconych poziomach ale to, co się odwala w gierce Arkane Studios bije na głowę to, co do tej pory moje ślepia widziały. Szczerze dawno nie zdarzyło mi się siedzieć godzinami nad jakimiś lokacjami i rozkminianiu gdzie pójść, by pozbierać wszystkie znajdźki i odkryć wszelkie sekrety istna uczta dla fanów lizania ścian. Dwójka ma znacznie większy replayability niż jedynka, nie tylko dwie postacie do wyboru ale multum stylów grania i wyborów, włącznie z odmówieniem daru Odmieńca, gdzie nie korzystamy w ogóle z nadnaturalnych umiejętności skupiając się tylko na gadżetach.

 

Nie będę się specjalnie rozpisywał nad tą grą, mimo że powinienem ale czuję, że ledwie ją nadgryzłem kończąc Emily zupełnie stealth. Na razie jednak nie mam parcia na ponowne przechodzenie gdyż w tle inne rzeczy czekają. Wiem natomiast, że dla fanów immersive sim to pozycja konieczna do obadania i z pewnością na podium gatunku. Daje 5/6 ale gra w 60 klateczkach i jakimś padem elite bądź myszak/klawiatura i odblokowany fov szczerze nie wahałbym się z szósteczką, bo o gierce wtedy nie mógłbym przestać myśleć. Może konsola microsoft dostanie update? Mam taką nadzieję.

Spoiler

Y8at7eH.jpg

Spoiler

7dpGsEL.jpg

Spoiler

nHK6TuJ.jpg

 

  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Alan Wake

 

Ty, no klawa gra. Podchodziłem do niej z lekkim uprzedzeniem, bo przez te kilka lat przeczytałem o niej sporo niedobrego - że nudna, że schematyczna, że ogólnie przeceniana to gra. No i miło się zaskoczyłem.

 

Gra ma fajny klimat, ciekawą historię, a i strzelanie, bo przecież głównie na tym polega ta gra, jest bardzo spoko. Nie raz i nie dwa myślałem sobie: 'Ty, Remedy, wrzućcie no mi tu jeszcze kilku przeciwników', bo po prostu walka sprawiała mi frajdę. Bywało jednak i tak, że niektóre sekcje strzelane były za długie, więc absolutnie potrafię zrozumieć ludzi, których gra zmęczyła schematycznością. Mnie nie, ale nie ukrywam, że wolałbym, żeby gra była o jeden epizod krótsza i zakończyła się w momencie, w którym czułbym delikatny niedosyt, że to już koniec, a nie wtedy, gdy człowiek mógł zacząć myśleć: 'no trochę jednak za długo'. 

 

Szkoda, że w grze nie ma jakichkolwiek zagadek. Pasowałyby tu jak ulał, ale nie - nic z tego. Chciałbym również, żeby arsenał był bardziej różnorodny, bo tak naprawdę w połowie gry strzelaliśmy już ze wszystkiego. Z minusów wymieniłbym jeszcze model jazdy samochodem (i fakt, że możemy wejść niemal do każdego samochodu, lol) i momentami ułomność w sterowaniu Alanem (chodzi o momenty, w których należy skakać - no nie działa to tu idealnie, a i denerwować może fakt, że jebany męczy się po 2 sekundach sprintu), a także ostatni epizod, który w moim odczuciu był najgorszym ze wszystkich (końcówce też czegoś brakuje, a i myślę, że te oskryptowane sekcje, które tu co jakiś czas występują, są w ogólnym rozrachunku takie sobie). 

 

Nie mogę się również pozbyć wrażenia, że pomimo tego, że to naprawdę udana gra (i to taka, która posiada jedne z fajniejszych znajdziek w grach), to to, co nam tutaj zaserwowało Remedy, jest tylko częścią tego, co sobie przed stworzeniem gry zaplanowali, a wyszło jak wyszło. I w sumie słysząc o tym tytule to i owo, tak właśnie pewnie było. Nie zmienia to jednak faktu, że to kawał dobrej gry.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Resident Evil 3 (XSX)

 

W końcu remake trzeciej części dostał swoją kolej i wylądował tydzień temu w czytniku. Podchodziłem do tytułu sceptycznie po przeczytaniu niepochlebnych recenzji, w których wymieniało się brak zawartości i odcinanie kuponów po części drugiej. Częściowo się z tym zgadzam, po fantastycznej i rozbudowanej części drugiej otrzymaliśmy grę, krótką i intensywną. Dokładnie tak samo było w przypadku oryginału z 1999 roku, który po dwupłytowej poprzedniczce wydawał się być tytułem krótkim i korzystającym z assetów poprzedniczki. Niekoniecznie jest to wadą gry. Szybkie tempo akcji nadaje grze charakteru, a zmiany w scenariuszu takie jak prolog w mieszkaniu Jill, inna ścieżka Carlosa lub ukazanie momentu ugryzienia Marvina przez zombie są in plus. Niestety, dla fana serii znającego oryginał na pamięć smuci okrojenie materiału i zrezygnowanie z lokacji takich jak Clock Tower albo cmentarz z pamiętną walką z Grave Diggerem. Sam Nemesis, choć odświeżony perfekcyjnie, denerwuje zdolnościami teleportu. Technicznie gra działa i wygląda pięknie w 4K. RE Engine jest silnikiem z ogromnym potencjałem, jeszcze wiele dobra dzięki niemu powstanie.

Brakuje tutaj scenariuszy dodatkowych, ale dzięki nagrodom w dostępnym w menu oraz potencjału do speedrunowania gry wrócę do niej kilkukrotnie. Gra nie jest warta swojej początkowej cenie 250zł, ale teraz, gdy jest dostępna za połowę tej kwoty mogę ją polecić każdemu.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

388894437.jpg

 

Plusy:

- fabuła i wykreowani bohaterowie

- super pomysł z Johnym Silverhandem

- questy poboczne mocno dopracowane

- wykreowany świat

- soundtrack

- możliwość różnego grania (cichy/technologiczny/rambo)

- udany polski dubbing

 

Minusy:

- bugi

- BUGI

- słabe AI przeciwników

- pewne wybory mają iluzoryczne znaczenie

- niektóre zastosowane rozwiązania są po prostu żenujące (np. najpierw konflikt z Silverhandem w fabule głównej, a po kilku chwilach kumpelski dialog w misji pobocznej)

- zasypanie mapy znacznikami od samego początku

- słaby ekran interfejsu

- problemy techniczno-graficzne

- tragiczny system policji

- za dużo zbędnych itemów

 

Ocena: 7/10 - kupiłem po raz pierwszy w życiu grę na premierę i powiem szczerze, że... żałuję. Mega się zawiodłem, bo po genialnej serii z Geraltem, zwłaszcza Wiedźminie 3 i dodatkach, CD Projekt Red miało u mnie status "growych mesjaszów", którzy robią mega wciągające produkcje. Tutaj na początku też miałem mega wczuwkę, nie mogłem się oderwać, ale im dalej w las, po pewnym kluczowym wydarzeniu, tym tempo i zainteresowanie siadało. Głównie przez bugi i inne techniczne pierdoły, o których można napisać niezłą książkę. Sorry, ale jeśli gra się blokuje, zacina, tekstury się doczytują, misje trzeba powtarzać to po prostu się odechciewa... Przesadzili też z tym zasypaniem mapy różnymi zbędnymi aktywnościami i śmieciami. To chyba mój największy zawód growy w historii.... Szkoda, bo potencjał był mega, a teraz Redzi będą mieli mega problem, żeby się odkuć i odzyskać zaufanie u graczy. Więcej w stosownym temacie, gdzie bardziej się rozpiszę i uzasadnię swoje plusy/minusy. W każdym razie, na ten moment, odradzam. Poczekajcie na ostatnie patche, wersje GOTY i dopiero grajcie. 

Edytowane przez lukas_k96
  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, lukas_k96 napisał:

388894437.jpg

 

Plusy:

- fabuła i wykreowani bohaterowie

- super pomysł z Johnym Silverhandem

- questy poboczne mocno dopracowane

- wykreowany świat

- soundtrack

- możliwość różnego grania (cichy/technologiczny/rambo)

- udany polski dubbing

 

Minusy:

- bugi

- BUGI

- słabe AI przeciwników

- pewne wybory mają iluzoryczne znaczenie

- niektóre zastosowane rozwiązania są po prostu żenujące (np. najpierw konflikt z Silverhandem w fabule głównej, a po kilku chwilach kumpelski dialog w misji pobocznej)

- zasypanie mapy znacznikami od samego początku

- słaby ekran interfejsu

- problemy techniczno-graficzne

- tragiczny system policji

- za dużo zbędnych itemów

 

Ocena: 7/10 - kupiłem po raz pierwszy w życiu grę na premierę i powiem szczerze, że... żałuję. Mega się zawiodłem, bo po genialnej serii z Geraltem, zwłaszcza Wiedźminie 3 i dodatkach, CD Projekt Red miało u mnie status "growych mesjaszów", którzy robią mega wciągające produkcje. Tutaj na początku też miałem mega wczuwkę, nie mogłem się oderwać, ale im dalej w las, po pewnym kluczowym wydarzeniu, tym tempo i zainteresowanie siadało. Głównie przez bugi i inne techniczne pierdoły, o których można napisać niezłą książkę. Sorry, ale jeśli gra się blokuje, zacina, tekstury się doczytują, misje trzeba powtarzać to po prostu się odechciewa... Przesadzili też z tym zasypaniem mapy różnymi zbędnymi aktywnościami i śmieciami. To chyba mój największy zawód growy w historii.... Szkoda, bo potencjał był mega, a teraz Redzi będą mieli mega problem, żeby się odkuć i odzyskać zaufanie u graczy. Więcej w stosownym temacie, gdzie bardziej się rozpiszę i uzasadnię swoje plusy/minusy. W każdym razie, na ten moment, odradzam. Poczekajcie na ostatnie patche, wersje GOTY i dopiero grajcie. 

 

Dzięki za info. Widzę, że grałeś na PC więc tym bardziej się wstrzymam, bo brakuje mi dobrej gierki aktualnie fabularnej. Forumek to zawsze dobrze doradzi :lapka: 

Odnośnik do komentarza

Grałem na laptopie, który powiedzmy, że swoje lata pełnej świetności sprzętowej ma już za sobą (na wodotryski graficzne sobie pozwolić nie mogłem), ale niezależnie czy ustawiłem high, medium czy low to i tak się cięło, bugowało, tekstury wczytywały przed nosem, zapałem się pod ziemię itd. Nie wyobrażam sobie jak to musi działać na konsolach... Fabularnie to jest dobra gra, zwłaszcza, jeśli kupujesz takie klimaty (ja tak średnio to czuję i zdecydowanie lepiej czuję się w wiedźmińskich :D ), ale cała reszta skutecznie psuje ten odbiór. 

Edytowane przez lukas_k96
Odnośnik do komentarza

Final Fantasy VII Remake

 

Pisząc cokolwiek o tym tytule po prostu nie da się nie zacząć od zarysu "historycznego", osobistych odczuć względem oryginału. Dominują raczej dwie opcje : "to moja gra życia, zaliczona za dzieciaka na szaraku niezliczoną ilość razy" oraz "jakoś mnie ominęła i do Remake'u podchodzę z czystą kartą". No to u mnie jest troszkę pomiędzy: FF VII znam i przeszedłem w całości, ale było to całkiem niedawno, bo trochę ponad 2 lata temu. Siłą rzeczy nie mam więc do niej jakiegoś sentymentu, nie mam związanych z nią intensywnych wspomnień z młodości i z czasów ogólnej szajby (co nie zmienia faktu, że zachwyty i kult na przestrzeni lat mi się udzielił i pewne ikoniczne wydarzenia czy postacie siłą rzeczy w taki czy inny sposób poznałem), jednocześnie doświadczyłem, czym gra jest, poznałem fabułę i postacie no i w jakimś stopniu zrozumiałem, o co tyle krzyku (swoje 3 grosze wrzuciłem zresztą w tym topicu). Co mogę powiedzieć z tej, zdystansowanej wobec nostalgicznego ładunku emocji, pozycji?

 

Że to bardzo dobra gra, sama w sobie. Ma kilka cech, których jakoś mi brakuje w wielu hitach kończącej właśnie żywot generacji, przede wszystkim oferuje poczucie uczestnictwa  czymś wielkim (mimo bycia wycinkiem oryginalnej historii, do czego jeszcze nawiążę), brania udziału w przygodzie, podróży, zaangażowania w wydarzenia. Dostajemy ekipę świetnych bohaterów, których losy nas ciekawią, oglądamy epickie cutscenki (wpadające w zalatujący anime przesadyzm), słuchamy przepięknej ścieżki dźwiękowej. To wszystko zaadaptowane do w miarę nowoczesnych standardów gameplay'owych (również z pewnymi minusami tej adaptacji, choćby w postaci słynnych gejmizmów, takich jak powolne spacery, marniutkie elementy "platformowe"), przystępniejsze dla gracza, ale jednocześnie nie prostackie. Całokształt się udał, jednak poszczególne elementy mają zarówno cechy zasługujące na pochwały, jak i krytykę.

 

Po pierwsze, system walki. Nowoczesny, satysfakcjonujący, łączący dynamikę real time'owego slashera/bijatyki/strzelaniny (w zależności od postaci), z rpgowymi naleciałościami i taktycznym sznytem. Ogólnie powiem: system mi się podoba, ale momentami drażnił. Na polu walki czasami występował mocny chaos, w czym udział miała też wariująca kamera i problematyczne lockowanie się na przeciwnikach. Denerwuje też głupota towarzyszy, motywująca do ciągłego przeskakiwania między nimi (co w skrajnych przypadkach i tak nie pomaga, kiedy np. chciałbym całą trójką schować się za zasłoną). Mimo aktywnej pauzy, wszystko dzieje się trochę za szybko. Na pewno lepiej czułem starcia 1 vs 1 albo 3 vs 1, niż ustawki ekipa na ekipę. Może to dlatego, że raczej nie grywam w RPGi, a może dlatego, że raczej w grach szukam efektywnych i szybkich sposobów na pokonanie przeszkód, co czasem może prowadzić do niecierpliwości wobec systemu (zwyczajnie nie lubię bawić się w porównywanie statystyk każdego itemu, czytanie taktyk i poradników na każdego wroga etc.), ale grając na normalu niektóre starcia sprawiały, że dłonie lekko się pociły, a parę razy po prostu zginąłem (zazwyczaj przy końcówce walki), nieraz zdarzyło się też, że ledwo udało mi się wygrać. Mam taką tezę, że system ma lekki handicap i w zależności od naszego skilla kieruje walką tak, żeby jednocześnie gracz czuł wyzwanie i miał wrażenie, że prawie zginął, z drugiej nie był sfrustrowany i zazwyczaj dawał sobie radę. No ale to takie luźne rozważania. W sumie efekt jest dobry, bo walki, szczególnie z większymi koksami, angażują i oferują jakieś wyzwanie. Generalnie starcia, szczególnie z bossami (których jest tu naprawdę dużo) są długie, co sprawia też, że trochę męczą. Mamy tu też do czynienia z, jak to ujął ktoś w PE, "gąbczastością" przeciwników. Paski HP są długie i spadają raczej powoli, a my sobie siekamy tysiącami ciosów i dziesiątkami spellów. Porażka po 20 minutach takiej sieczki, bo przeciwnik, którego już prawie zaciukaliśmy, odpala w ostatniej fazie jakiś z dupy atak robiący z nas miazgę, może wkurwić, głównie przez perspektywę powtórki żmudnych czynności (całe szczęście takie coś przeżyłem może ze dwa razy). Wiadomo, grunt to zastaggerować bydlaka po ówcześniejszym rozeznaniu, co na niego działa. No ale są wrogowie, o których gówno się dowiemy przy użyciu Assess i pozostaje poznawanie ich słabości metodą prób i błędów. Wszystko spoko, gdyby nie to, że do walki wchodzimy "z ulicy", z ustawionymi na potrzeby dotychczasowych okoliczności materiami, niekoniecznie idealnymi na nowego wroga. Efekt był taki, że nieraz wpadłem na arenę walki bez kulki, która jest fundamentalna dla danej walki (Domek bodajże bez Wind, no tak średnio było). Pozostaje męczyć się innymi sposobami albo poddać walkę i zmienić materie. Podobny problem mam z fabularnym przeskakiwaniem między postaciami, co łączy się znowu z przenoszeniem materii między nimi- upierdliwe. Jasne, teoretycznie mogę nakupić po kilka sztuk tych samych materii, ale raz, że poza wygodą (którą powinien mi zapewnić system) nie jestem do tego zmotywowany, a dwa, nie wszystkie można kupić. W 17 rozdziale ten problem staje się wręcz nie do zniesienia, bo mamy kilka takich przeskoków między ekipami. W ogóle 3/4 tego rozdziału do zaorania, chamskie rozwleczenie nudnymi walkami w nieciekawych miejscówkach, no niemiłe wrażenie na koniec.

 

Oprócz walki głównie sobie chodzimy i rozmawiamy z ludkami, czasem bawiąc się w mini gierki (które, w przeciwieństwie do tych z oryginału, są całkiem sympatyczne i wjeżdżające na ambicję, no może poza tą z rozwalaniem pudeł). Mimo złudzenia pewnej wolności, wszystko jest raczej liniowe, co akurat dla mnie jest mocnym plusem. O dziwo, słynne side questy, z których zdarzyło mi się zakpić przed premierą, wcale nie okazały się najgorszym i najbardziej rozwlekającym rozgrywkę motywem. Ba, nawet chętnie je zaliczałem, choć uważam, że postaci trzecioplanowe to popelina i jak na taki potencjał Midgaru i lore, to wyszło to marniutko i potencjał został zmarnowany. Większy problem mam z rozwleczeniem epizodów stricte fabularnych. Mało znaczące miejscówki, które FF VII przebiegliśmy w parę minut (albo w ogóle ich nie było) zostały rozbudowane do pełnych chapterów, opierających się na raczej powtarzalnej, mało ekscytującej podróży po nijakich miejscówkach, szlachtując kolejnych mobów. Tutaj niechlubne wyróżnienie dla wspomnianego już rozdziału 17, epizodu na serwisowym obszarze górnego plate'a, kanały, cmentarzysko pociągów (za każdym razem, jak myślałem, że to już koniec, pojawiało się coś nowego). No ale da się to przełknąć, bo większość czasu po prostu dobrze się gra. Swoją drogą, pościgi też są trochę wydłużone na siłę.

 

Jak zatem oceniam najbardziej chyba kontrowersyjną kwestię, czyli zrobienie ze stosunkowo małego fragmentu FFVII zabawy na co najmniej 40 godzin? No mam ambiwalentne uczucia. Nie będę rzucał hasłami o rozbudowanym demie czy dojeniu graczy (choć nie są one bezpodstawne, szczególnie to drugie), bo po zaliczeniu całości jestem w stanie powiedzieć, że sam pomysł nie był taki zły i generalnie dało się zrobić z tego niezłą, samodzielną przygodę. No ale mimo, że część dodatkowego contentu wypada spoko, tak niektóre elementy rozciągające są nadal mocno na siłę i zwyczajnie obylibyśmy się bez nich. Moglibyśmy się spotkać w połowie drogi i zrobić z Remake'u grę na 20-25h (plus opcjonalna zabawa w symulatorach, NG+ itd. dla chętnych), bardziej mięsistą, szybciej wydaną, po której czekalibyśmy na kolejny epizod trochę krócej (wiem, ktoś mi zaraz powie, że produkcja takich hitów tak nie działa). Albo przedstawić w pierwszej części większą część całej fabuły siódemki, kondensując poszczególne rozdziały (i w rezultacie skończyć np. w Junon). Koniec końców, znając już (choć nie pamiętając dokładnie) historię nie potrafiłem pozbyć się tego uczucia, że co bym nie zrobił i ile nie grał, to jestem na samym początku całości, i tak z Midgaru nie wyjdę i będę zostawiony z takim czy innym cliffhangerem na nie wiadomo jak długo. Łatwiej to chyba przełknąć jeśli nie zna się oryginału w ogóle.

 

Parę słów o fabule ,w końcu to jedna z najważniejszych kwestii. Nie byłem jakoś mocno zachwycony historią w FF VII, ale zarzuty miałem bardziej wobec lekkiego miszmaszu wątków. Tutaj, z oczywistych powodów, wszystko jest bardziej spójne, ale do czasu.

Spoiler

Głośne zakończenie i wprowadzenie "świeżych" pomysłów na historię, mimo, że nie spowodowało u mnie chęci skopania twórców po mordach, zdecydowanie mi się nie podoba. Ogólnie nie znoszę w grach i szeroko pojętych dziełach kultury motywu wieloświatów, przeznaczenia etc. Uznaję to za rozwiązanie wygodne dla scenarzystów, a odbiorcom zmniejszające zaangażowaniew losy bohaterów. No bo w sumie "wszystko się może zdarzyć", wszystko można wyjaśnić, nic nie jest ostateczne. Tutaj przybiera to namacalną wręcz formę "duchów", które wprost mają za zadanie zapobiec pewnym wydarzeniom, a do innych doprowadzić. Jasne, rozwalając ostatniego bossa, uwalniamy się z tych łańcuchów przeznaczenia (czyżby?), ale niesmak pozostaje. Wczytując się w kolejne wyjaśnienia i interpretacje utwierdzam się w tym, że twórcy chyba trochę przekombinowali, i to już na tak wczesnym etapie. Wolałem "przyziemną" (przynajmniej w pewnym aspekcie i do pewnego momentu) przygodę, niż już w Midgarze przeżywać decydujące dla bohaterów i świata wydarzenia, walczyć z Sephirotem prawie w klimatach ostatecznego starcia całej zapowiadanej serii etc. Nie przekonuje mnie też szeroko pojęte ugrzecznienie oraz ratowanie wszystkich jak leci (Wedge i spółka się kłania) zaprzeczając przy tym zarówno oryginalnej historii, jak i spłycając uczucie straty i dużej stawki, o jaką toczy się gra (sektor 7 w gruzach, ale chuj, zdążyliśmy się ewakuować).

 

Tak czy siak, jest interesująco. Raz, że wiele rzeczy z siódemki już zdążyłem zapomnieć, dwa, że co krok wprowadzane są jakieś, lepsze lub gorsze, zmiany. Patrząc w miarę obiektywnie: dobrze, że nie jest to historia odtworzona 1:1, bo również stare wygi mogą zostać parę razy zaskoczone. No ale nie trzeba od razu robić rewolucji. Tak czy siak, jestem ciekaw, w jakim kierunku dalej to pójdzie, obstawiam, że mimo wszystko z grubsza przygoda będzie się rozwijać tak, jak było w FF VII, z okazyjnymi retconami takimi jak w Remake i może jakimś twistem zmieniającym spojrzenie na całość na koniec. Albo i nie, nie wiem xd.

 

Oprawa: ogólnie mówiąc jest ładnie, a momentami pięknie. Mimo, że technicznie to nie czołówka generacji, to jednak design bohaterów, potworów i świata, efekty (światło i cząsteczki, miodzio) sprawia, że całokształt robi duże wrażenie. No i płynnniutko to działa (oczywiście w 30 klatkach). Jednocześnie są momenty (a raczej elementy), o których po prostu nie da się nie wspomnieć z lekkim zażenowaniem, bo strasznie kontrastują z resztą. Niektóre tekstury czy fototapeta w tle (żeby było lepiej, w jednym chapterze jest zdecydowanie gorszej jakości, niż w reszcie gry), ale też ogólny wygląd miejscówek: hubów, szczególnie za dnia, czy twarze i powtarzalność NPCów, to takie przykłady na szybko. Mimo wszystko mocniej niż brzydkie drzwi zapamiętam piękne modele głównych bohaterów, świetne przerywniki itd. Muzycznie jest rewelacyjnie, z nielicznymi przypadkami albo mało interesujących, nowych utworów, albo zepsucia starych. Ogólnie jednak wielki props za nowe, jednocześnie odpowiednio wierne aranżacje klasyków, zresztą niektóre dodatkowe kawałki też mi wpadły w ucho. Od wczoraj sobie słucham OST i jestem na trzeciej z bodajże sześciu płyt (ponad godzinę każda), więc jest tego ogrom, choć oczywiście część to wypełniacz albo powtórka z lekkimi zmianami.

 

No także mimo pewnych wpadek podobało mi się, zarówno mięso, czyli gameplay, jak i ogólnie pojęty świat przedstawiony, historyjka i bohaterowie. Na liczniku miałem więcej godzin, niż np. w takim TloU2, a w przeciwieństwie do tamtej gry, tutaj ten czas zleciał mi (poza wymienionymi wyjątkami) jakoś szybciej, nie odliczałem do końca. Wyobrażam sobie, jakie wrażenie musi taki tytuł robić na ludziach, którzy na siódmym Fajnalu się wychowali i trochę im tego zazdroszczę, bo dostać taki "prezent" to naprawdę coś wyjątkowego. Nie dziwię się patrzeniu przez różowe okulary i rzucaniu w oceniaczkach dyszkami. Cóż, może doczekam się kiedyś podobnego odświeżenia któregoś z osobistych klasyków, ale mam wrażenie, że ciężko będzie o taką skalę, choćby to był ukochany MGS (który zresztą remake'u się już doczekał). Nie czekam z ręką w majtach na Part 2, ale na pewno w swoim czasie (jeśli w ogóle się pojawi xd) go zaliczę. Ode mnie 8/10.

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 5
  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Yakuza 0 - gra w której za bardzo skupiono się na ilości a nie jakości. Jedyna inna część w jaką grałem to 4 gdzie fabuła, postacie i cutscenki wybijały się pozytywnie a reszta była średnia. W 0 jest ten sam problem, ale ze zwiększonym 'kontrastem'. Znowu główny wątek jest bardzo dopracowany, a reszta jest zrobiona na doczepkę. Mamy masę minigierek, ale tylko w dwie chciało mi się dłużej pograć. Jest chyba 100 subquestów, ale po 20tym zacząłem przewijać dialogi, bo na 2 dobre trafia się 8 słabych (już nie mówiąc o zadaniach gdzie aby popchnąć je do przodu trzeba wejść do lokalu zjeść/zagrać/wypić, wyjść i znowu wejść zjeść/zagrać/wypić i tak 3 razy).

Graficznie mamy pięknie świecące neony i ciekawą architekturę obok zmieniających się 5 metrów od kamery modeli wyjętych z początków PS3. Tekstury też czasem straszą niską rozdzielczością. W walce jest różnie, mamy nieźle animowanych głównych bohaterów z ciekawymi stylami, obok przeciwników wyjętych z PS3.  Wygląda to tak jak by w jednej grze spotkały się postacie z Dead or Alive 5 i Mortal Kombat Deadly Alliance (pod względem animacji, nie designu). Sam system jest ciekawy w przypadku Kiryu, wszystkie style są przydatne, mają swoje zalety i wady i całkowicie niezbalansowany w przypadku Majimy, jeden styl jest całkowicie OP, bossowie padali w minutę. W skrócie nie porwał mnie, ten z 4 bardziej mi się podobał.

W planach mam jeszcze ogranie Kiwami 2 i 6 i w ich przypadku skupię się tylko na głównym wątku bo po prawie 50h wymęczyła mnie ta gra. Z mojej strony 7/10, warto skończyć nie poświęcając masy czasu na wypełnianiu subquestów.

 

  • Plusik 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza

Subquesty w Yakuzie to złoto. Oczywiście nie wszystkie, ale przez całą serie co tam się w nich nie wyczyniało :fsg:. Zawsze staram się w każdej odsłonie zrobić wszystkie, no chyba że jest jakaś seria np. wyścigi samochodzików która po prostu mnie zaczyna męczyć. Ale fakt dialogów to jest tam zdecydowanie za dużo.

Odnośnik do komentarza

Darksiders Warmastered Edition - chciało mi się pobiegać Wojną, więc zabrałem się za nostalgiczny tytuł, który w przeszłości zaskoczył mnie niemiłosiernie. Jako że byłem wtedy blisko calaka postanowiłem tym razem nadrobić tą zaległość. Tą gierkę można podsumować następująco - łatwo i przyjemnie, od początku do końca. Apocalyptic niestety nie różnił się znacząco od normalu. Po prostu wiedząc jakie mody są potrzebne i gdzie ich szukać tworzy ścieżynę do sukcesu bez zgonów, bez frustracji, nawet nerwów, że pasek życia niebezpiecznie spada do koloru czerwonego. Trudny przeciwnik? Oto Chaos Form, które rozpłata go na dwoje? Trudny boss? Uniki czynią cuda. Za dużo ścierwa na ekranie? Oto przepaść/jezioro/urwisko i wierny przyjaciel "pchnięcie mieczem", który skraca walki do minimum. Grając na Apocalyptic wykupiłem tylko te skille, które używałem, żeby przez przypadek nie uruchomić jakiegoś niepożądanego ciosu. Cały czas podbicie do góry, krótkie combo i tak do porzygania. Twardziele natomiast jakimś dziwnym trafem zawsze byli staggerowani przy podstawowym combo co czasem prowadziło do kuriozalnych sytuacji kiedy zakapior nawet ciosu nie wyprowadził.

Eksploracja cud miód. Biegałem, zbierałem, znajdywałem. Gierka jest na tyle przejrzysta, że nie potrzebna jest żadna solucja, żadne YT vids. Należy tylko szukać. Jeśli natomiast znalazło się pewien mod do broni to nie potrzebne są nawet skrzynki z pierdolnikami odkrywającymi skrzynie w lokacjach.

Przyjemnie, łatwo, szybko.

 

Calak/10

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
8 minut temu, Sep napisał:

Subquesty w Yakuzie to złoto. Oczywiście nie wszystkie, ale przez całą serie co tam się w nich nie wyczyniało :fsg:. Zawsze staram się w każdej odsłonie zrobić wszystkie, no chyba że jest jakaś seria np. wyścigi samochodzików która po prostu mnie zaczyna męczyć. Ale fakt dialogów to jest tam zdecydowanie za dużo.

Parę się trafi ciekawych dialogów ale żeby się do nich przebić trzeba albo ganiać za jakimiś śmieciami albo skopać parę ryjów, a że walka mnie nie porwała to dałem sobie spokój z robieniem wszystkich. Wolał bym jak by ich było 2x mniej ale żeby były bardziej różnorodne i może był by wtedy budżet i czas żeby dodać do nich voice acting.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...