Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

19 hours ago, Ludwes said:

 

W Celeste grałem tylko chwilę, jakąś godzinę czy coś w tym stylu. Nie porwała mnie jakoś szczególnie - ot, spoko gra, ale żebym jakoś szczególnie chciał do niej wrócić (skończył mi się game pass chwilę po zagraniu)? Nah

zabawne ale ja tez zagrałem ok. 1 godziny w ta gre i tez nie mam wielkiej potrzeby do niej wrócić. Jeden czlowiek z tego forum chyba mial nawet w avatarze postac z tego mash upa przypominającego srednie gry z PC z konca XX wieku jak Jazz Jackrabbit.

Odnośnik do komentarza
Gość suteq
12 godzin temu, michal napisał:

Jeden czlowiek z tego forum chyba mial nawet w avatarze postac z tego mash upa przypominającego srednie gry z PC z konca XX wieku jak Jazz Jackrabbit.

Dalej mam bo to super bohaterka ale gra mi nie siadła chociaż zaszedłem dosyć daleko troszkę się zmuszając i mówiąc że 'zaraz sie na pewno rozkręci'. 

Odnośnik do komentarza

The Medium - czasem zwykle ‘Nie’ potrafi zachecic. Tak bylo w tym przypadku kiedy to majac obawy przed slamazarnym sterowaniem (poczatkowe wrazenie) padlo pytanie czy ta gra to cos w rodzaju Heavy Rain. Nic o The Medium nie wiedzialem. Nawet tego, ze to polska gra. 
No i co? No i fajnie. Calkiem niezla gierka. Klimatu nie pozalowali, a i sam pomysl na rozrywke nieglupi. Do samego konca cala przygoda trzymala rowny poziom, a jesli komus chcialo sie czytac, to i ciekawiej sie robilo. Wiadome cos potrafilo przyspieszyc rytm serca, a miejscowki caly czas sugerowaly bym byl w gotowosci na wytrzepanie kalu z nogawek. 
Bardzo udana gierka. Jest takich malo wiec tym bardziej sie ciesze, ze @Bzduras wyprowadzil mnie z bledu.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza

Ruiner - dziś skończyłem Ruinera. Niczego specjalnego się nie spodziewałem, jednakże zaskoczyła mnie miła dla oka grafika oraz całkiem niezła muza. Rozgrywka bardzo fajna, bohater wraz z postępem rozgrywki i zdobywanej Karmy (punktów doświadczenia) rozbudowuje swoje umiejętności. Nie powiem, są one fajne i znacząco potrafią ułatwić spotkania z przeciwnikami. W sumie to pierwsze moje podejście do tego gatunku i całkiem fajnie się gra. Jedyne rozczarowanie to ostatni Boss, który nie był wymagający. Z poprzednimi czasami miałem problemy a tu pyk i po. Epilog, taki tam do poszczelania. 

Jakie jeszcze tego typu gierki polecacie? Od razu eliminuję pixelart w stylu 8 bitów.

Odnośnik do komentarza

Mark of the Ninja Remastered (ps4) - no fajna skradanka, zawsze chciałem sprawdzić i dobrze że w końcu wyszło na konsole Sony. W tej grze metoda na Rambo nie ma racji bytu więc trzeba wszystko załatwiać po cichu. Spory umiejętności, gadżetów + korzystanie z dobrodziejstw rozmieszczonych w etapach i jest co robić. Poziom trudności nie jest za wysoki, każdy etap da się bez problemu skończyć bez wykrycia przez wrogów. Te parę godzin gry mija bardzo przyjemnie.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Sep napisał:

Mark of the Ninja Remastered (ps4) - no fajna skradanka, zawsze chciałem sprawdzić i dobrze że w końcu wyszło na konsole Sony. W tej grze metoda na Rambo nie ma racji bytu więc trzeba wszystko załatwiać po cichu. Spory umiejętności, gadżetów + korzystanie z dobrodziejstw rozmieszczonych w etapach i jest co robić. Poziom trudności nie jest za wysoki, każdy etap da się bez problemu skończyć bez wykrycia przez wrogów. Te parę godzin gry mija bardzo przyjemnie.

 

Podpisuję się pod tym, i dzięki tej grze wiem, że mógłby wyjść fajny MGS, czy Splinter Cell 2D. Sequela biorę day1.

Odnośnik do komentarza

Horizon: Zero Dawn, wersja kompletna, grane na Prosiaku w 1080p

Ukończone misje (oprócz wyzwań związanych z łowami), umiejętności na 100%, poziom 60 osiągnięty, mapa wyczyszczona ze wszystkich możliwych znajdziek, 71h z życia wyrwanych.

 

Nie napiszę nic nowego, jeżeli stwierdzę, że jest to jedna z najładniejszych gier, w jakie dane mi było grać. nie napiszę nic nowego, jeżeli stwierdzę, że jeżeli chodzi o otwarty świat, twórcy ewidentnie brali co najlepsze z gier Ubi, ale i widzę silna inspirację Tomb Raiderem. Nie napiszę też nic nowego, jeżeli skrytykuję animację i "drewniane" scenki dialogowe. I pewnie nie napiszę nic nowego, mówiąc, że jest to jedna z tych gier, gdzie znajdowane zapiski bardziej mnie wciągnęły, niż czasami sama rozgrywka. Scenarzysta mógłby spokojnie wydać książkę, bo podjęty temat aż się prosi o rozwinięcie.

 

Co do samej rozgrywki: poprawna, wciągająca, zmuszająca do stosowania różnych taktyk, ale do czasu. W pewnym momencie walki mnie kompletnie nużyły, tam , gdzie można było stosowałem jedynie łuk + skradanie, nie powiem, że trafiały się porządne wyzwania, które potrafiły zaskoczyć, misje poboczne ogólnie wypadły dość miernie, na plus zasługuje wątek główny, naprawdę świetnie zrealizowany. Co do misji pobocznych i wcześniej wspomnianej "drewnianej" animacji postaci, pozbawionej naturalności, wyobraźcie sobie co by było, gdyby na ten element odpowiadali ludzie z Naughy Dog :banderas:, ale jest jak jest, oby w dwójce Guerilla ten element poprawiła.

Co poza tym? Za mało elementów związanych z eksploracją, aż prosi się o więcej informacji ze Starego Świata, więcej ruin do zwiedzenia, więcej historii związanych z przeszłością. Sporo w tym temacie daje bardzo dobre DLC, ale wciąż czuje pewien niedosyt fabularny.

 

Gra na "piątkę", ale jeżeli ktoś za bardzo nie przepada za "otwartym światem" nic nowego i przełomowego tutaj nie znajdzie. 

 

 

 

 

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Mam nadzieje, że ogarną cinematiki w dwójce, bo to jest jedyna rzecz przez którą nie dałem tej grze 10tki. Drewniane przedstawienie historii, papierowi npce oprócz Sylensa i rudej tak naprawdę.

A Pan Sylens to potrzebuje rozwinięcia tematu. Dałoby się zrobić z tej marki potężne uniwersum :obama: 

Odnośnik do komentarza

Super Mario 64 (zdobyte 120 gwiazdek):

 

Myślę, że to do teraz wzór do naśladowania jak powinien wyglądać platformer. A powinien posiadać interesujący hud z sekretami, w którym wybiera się level w jakiś oryginalny sposób (tutaj jest to skok w obraz). Powinien posiadać dobrze zrealizowany movement, tak żeby poruszanie się postacią sprawiało przyjemność, no i tak tu też jest, bo kontrola nad Mario to kwintesencja zajebistości. I trzeba dodać, że w Odyssey to ten sam Mario z N64, który po prostu nauczył się kilku nowych akrobacji. I trzeba także oddać, że ćwierć wieku temu SM64 było rewolucją, nie tylko ze względu na najlepsze w historii przejście z 2D w 3D, ale właśnie przez movement. Analogowy movement. Czyli z pełną kontrolą nad postacią, z truchtu po sam bieg, aż Mario rozpędzi się do prędkości małego samolociku. Jednak najważniejsza rzecz w platformerze - moim zdaniem - to idealny balans szukania, czy też główkowania, ze skakaniem. Tak żeby nie tylko palce bolały, ale i głowa pracowała. Oczywiście dziś jest dziś, a wczoraj było wczoraj, zatem co bym zmienił, gdyby SM64 miało dopiero wyjść? Przede wszystkim trochę je ułatwił, coś na wzór 3D Worlda, żeby nawet 7 letnie dziecko mogło je - z małą pomocą - przejść. Tak, to najtrudniejsze Mario, jeśli nie liczyć topornego Sunshine, choć 70 gwiazdek (potrzebnych do zobaczenia napisów końcowych) to jeszcze żaden wyczyn, tak gdy chcesz zdobyć wszystkie 120 to już musisz się trochę napocić. W grze znajduje się 15 światów, prawie każdy o innej tematyce, a do tego każda gwiazdka ma pomysł na siebie, oprócz 2 na 7. Jedną otrzymasz za zajrzenie w każdy kąt danego levelu, a drugą za jego wyczyszczenie, że tak powiem. Na koniec krótkie podsumowanie:

 

Na plus:

- hud

- movement

- design leveli

- pomysły na gwiazdki

- długość gry

 

Na minus (dzisiaj):

- grafika już nie ta

- zbyt trudna

- momentami może frustrować

- kamera czasem wariuje

 

Mimo, że sercem jestem z Galaxy 1 i 2 to muszę uczciwie przyznać, że to najlepsze Mario w historii, najbardziej kultowe. I w swoim czasie rewolucyjne. I co najlepsze jako pierwszy platformer 3D wciąż jest wzorem. I jako bonus napomknę, że zjeżdżanie na doopie jest rajcowniejsze, niż na jakimś ziomku w kolejnych częściach. To był piękny, sentymentalny powrót po latach. 10+/10.

Edytowane przez zdrowywariat
Odnośnik do komentarza

Super Mario Galaxy (zdobyte 120 gwiazdek):

 

Zacznę od tego, że jeśli można podzielić gry na 2D, 3D, a nawet 2.5D, to jak nazwać grę, w której wielokrotnie biega się po kulistej planecie do góry nogami - 4D? I skacze. I opada z dołu do góry. Wiem, brzmi karkołomnie. I kamera sobie przy tym wszystkim jakoś radzi. Ale i tak można dostać oczopląsu! Nie będę ukrywał, że uwielbiam Galaxy i sequel, który w sumie nie muszę recenzjować, bo wystarczy, że przeczytasz tą mini-reckę pierwszej części, a do drugiej dodasz: bigger, better and more badass. I Yoshiego. Śmiem twierdzić, że przy tworzeniu dwóch części Galaxy developerzy coś brali, bo to jest niepojęte jak ta gra na każdym kroku zaskakuje. Nie da się nudzić. Tutaj jest pomysł na pomyśle. Zabawa grawitacją. Kuliste levele. Płaskie. Raz biegniesz po jabłku zawieszonym wśród gwiazd, a za chwilę po robaku, który z tego jabłka wyszedł. No niezły śmietnik w tym kosmosie. Lewituje tam wszystko. Do tego niezła zgraja szefów. Natomiast wisienką na torcie - są wspaniałe power-upy. Mario pszczoła, Mario... i więcej nie zdradzę, żeby nie psuć zabawy. I wszystkie te power-upy są zajebiste. Czy wspomniałem przy SM64, że ważny jest dla mnie balans szukanie-skakanie? No to w tej (podwójnej) kosmicznej przygodzie został zachowany. A coś z minusów? Jedną z wad dla niektórych było sterowanie na Wii, które wraz z wersją na Switcha odeszło w zapomnienie. Tak jakby, bo teraz po prostu jest wybór. Na koniec krótkie podsumowanie:

 

Na plus:

- grafika dalej robi

- muza robi jeszcze bardziej

- design leveli

- zabawa grawitacją

- najlepsi w serii bossowie

- najlepsze w serii power-upy

 

Na minus:

- nie każdemu podejdzie taka formuła "4D"

 

Cóż więcej mogę dodać? Brać, grać, cieszyć japę i modlić się o port drugiej części... i o trzecią. 10/10 x2.

 

Edytowane przez zdrowywariat
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Pokemon Sword - gra dosc mocno mnie wymeczyla. Poza widowiskowymi walkami to swiat jakis taki malo interesujacy i zle przemyslany. Poprzednie pokemony oprocz walk potrafily zaskoczyc gameplayem zwiedzania krainy. Koncowka dala mi w kosc, od walki do walki praktycznie non stop. 

 

Jedne z gorszych pokemonow jakie gralem. Wygladu niektorych stworkow nawet nie skomentuje bo zal. 

 

6/10

 

 

received_440580523847024.jpeg

Odnośnik do komentarza

Outer Wilds  :banderas:

 

Kurwancka co za gierunia, dawno nie gralem w cos tak dobrego jak to. Nie chcę za dużo pisać o niej, bo jest to gra o odkrywaniu i szkoda mi nawet o jej podstawowych założeniach mówić, bo po prostu lepiej je odkryć samemu. W końcu to gra o odkrywaniu, tak?

 

No ale z oczywistych rzeczy mogę powiedzieć, że jest to przygodówka, taki trochę walking simulator, ale jednak jakieś mechaniki ma. Latamy sobie po układzie słonecznym, odwiedzamy planety i odkrywamy co się tam działo zanim wyruszyliśmy w kosmos. Podróżowanie ma charakter lekko symulacyjny, trzeba zmagać się z grawitacją, paliwem w kombinezonie, tlenem czy uszkodzeniami statku. Jest to elegancko zbalansowane, bo nigdy nie przeszkadza, a dodaje immersji, napięcia i trochę główkowania z dysponowaniem zasobami. Jest to na tyle rozwinięte, że można faktycznie poczuć się, jakbyśmy podróżowali po kosmosie i musieli z rozwagą podchodzić do tego gdzie się zapuszczamy, ale nie na tyle, żeby musieć się tym przesadnie przejmować czy frustrować, to nie survival.

 

Gra jest nieliniowa, nie ma z góry wyznaczonej ścieżki przez twórców, więc możemy lecieć gdzie chcemy i zwiedzać co chcemy. Zbieramy informacje, które potem wykorzystujemy, żeby odkrywać kolejne rzeczy, albo próbujemy je odkrywać na pałę (bo nic nie jest nigdy zablokowane, nawet do końca gry się można dostać dosłownie od samego początku, jeśli wie się już jak). Nie ma czegoś takiego jak niewidzialna ściana, którą odblokujemy dopiero w konkretnym momencie gry - wszystko jest dostępne od razu, ale może być ciężkie do znalezienia bez poszlak znalezionych gdzie indziej.

 

Wszelakie wskazówki i informacje gra notuje nam w czytelny i zwięzły sposób w menu, więc nie trzeba się głowić nad zapamiętywaniem wszystkiego czy też rozkminianiem co jest istotną informacją, a co nie - wszystko co istotne dla nas jest automatycznie zapisywane. Mało tego, paniczne lizanie ścian w obawie przegapienia czegoś także nie jest problemem, ponieważ gierka informuje nas o tym, czy w danym miejscu odkryliśmy już wszystko czy nie. A najlepsze jest to, że e dostęp do tych informacji mamy tylko na naszym statku. Dzięki temu z jednej strony podczas zwiedzenia planet nie musimy przejmować się lizaniem ścian w obawie, że coś przegapimy, gdyż dowiemy się o tym później, ale z drugiej - zwiedzając nie możemy sprawdzić stosownego menu, więc nie ma ciągłego sprawdzania, czy już na pewno wszystko odhaczone i zaliczone. Takie rozwiązanie powoduje, że można zanurzyć się w zwiedzaniu miejscówek bez obawy, że coś przegapimy, ale też bez ciągłego sprawdzenia czy to już na pewno wszystko. Idealnie rozwiązanie, które maksymalizuje satysfakcje z grania, zwiedzania, odkrywania, jednocześnie nie wywierające na nas presji, że coś możemy przegapić. Rzecz jasna, zdarzają się też elementy, które musimy odkryć sami bez wskazówek, ale akurat one nie są jakiś dużym problem do ogarniecia (no,dobra, byl jeden moment, ktory mogl miec jedna poszlake wiecej, ale to wyjatek od reguly)

 

Level design jest bajeczny. W sensie, nie jest to jakieś super nie wiadomo co, ale każda miejscówka w grze jest unikalna i z pomysłem na siebie. Nawet nie przesadzę jeśli powiem, że wizyta na każdej kolejnej planecie była równie ekscytująca co wejście do nowego levelu w Mario, bo aż człowiek był ciekaw co się tam będzie działo. Gierka świetnie korzysta ze swoich prostych mechanik, żeby stworzyć miejsca, które zapadają w pamięć. Nie ma tu miejsca na kopiuj wklej, każdy skrawek terenu jest bardzo dobrze wykorzystany, nie ma tu błądzenia po połaciach niczego, bo nawet jeśli takie się zdarzą, to ich powierzchnia jest na tyle mała, że przeczesanie zajmuje chwilkę. Planety są po prostu świetnie zaprojektowane i nie ma ich dużo. Zdecydowanie poszli w jakość, a nie ilość.

 

A odkrywanie? Kurrrwa panie, jeśli myślicie, że znajdywanie nowych miejscówek w Breath of The Wild było satysfakcjonujące, to poczekajcie na eureka momenty tutaj. Rozkminienie niektórych rzeczy, mimo że bynajmniej nie trudne, daje mnóstwo satysfakcji. Nie mówię tu o zagadkach logicznych, bo takowych prawie, że nie ma, ale znalezienie lub dostanie się do ukrytej lokalizacji jest mega przyjemne. Nie ukrywam, że raz musiałem skorzystać z poradnika, ale jak się dowiedziałem co mam zrobić, to załamałem ręce, że jestem takim dzbanem i nie pomyślałem trochę więcej na własną rekę. Bo dzięki temu, że gra jest świetnie zaprojektowana, to naprawdę nie ma tutaj momentów, w których jest ciężko bez poradnika. Trzeba pomyśleć, zajrzeć do notatek, przypomnieć sobie inne miejsca, czy mechaniki gry, nawet nie jakieś detale, ale duże, oczywiste rzeczy. Jeśli kiedyś zagracie, stanowczo odradzam sięganie do telefonu w chwilach zacięcia. Nie warto.

 

A fabuła? Dobra. Tajemnicza, czujemy się jak detektyw zbierający elementy układanki. Minus taki, że w sumie prowadzi ona donikąd. Nie ma na końcu jakiegoś plot twistu wielkiego ani nic, ale całość jest na tyle intrygująca, a raczej może powinienem powiedzieć - zaprojektowana -  że bardzo dobrze motywuje do dalszego grania. Bardziej istotna jest tutaj podróż, niż sam cel.

 

I ja wam powiem tak, mam to wszystko w piździe i daje 10=/10. Dawno się tak dobrze nie bawiłem przy giereczce. Wiem, że nie będzie ona dla wszystkich przez nie za szybkie tempo i brak jakiejś mechaniki walki czy rozwoju postaci etc, ale w moje gusta wpasowała się idealnie. Nie mam się tu nawet do czego przyczepić, wszystko działa ze sobą idealnie, fabuła wciąga, miejscówki są świetnie pomyślane i zaprojektowane, mechaniki współgrają ze sobą i z fabułą, no i co chyba najważniejsze - nie ma drugiej takiej gry, a przynajmniej mi o niej nie wiadomo. Polecam z całego serduszka.

  • Plusik 1
  • Lubię! 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza

The Last of Us 2 - no nie powiem, zaskoczył mnie ten tytuł. Pierwszą część uważam za świetnie opowiedzianą historię z bardzo dobrą rozgrywką i oprawą, top gierek poprzedniej generacji (ukończona z 6 razy). 

 

Sequel robi dwa kroki do przodu w gameplayu - uniki, czołganie, lepsza mobilność, różnorodni przeciwnicy. Dodatkowo bardziej otwarte tereny potyczek (można kombinować na wiele sposobów) i różnorodność w ich klimacie - mamy trochę skakania i rozwiązywania zagadek, sekcje skradankowe (albo strzelaninę, co kto lubi) i potyczki mocno kojarzące się z Dead Space'em.

 

3 kroki do przodu w przypadku oprawy - jest to najbardziej 'naturalnie' wyglądająca gra w jaką grałem, wszystko jest na najwyższym poziomie od udźwiękowienia, przez animację, modele i kończąc na prze-genialnym oświetleniu. Jedyna gra która jest na podobnym poziomie to Resident Evil 2 na max detalach na PC (Gearsy 5 są o pół punktu niżej).

 

A w przypadku fabuły mamy chwiejny krok kończący się rozbiciem swojego głupiego ryja. To jaki regres mamy w historii to nie mieści mi się w głowie. Największy atut jedynki czyli moralnie szare postacie (które miały motywację do tego co robiły) wyparowały, od początku wiadomo kto postępuje dobrze a kto źle. Brak logiki w zachowaniu Ellie aż bije po oczach i po 3ch godzinach gry śmiałem się z tego co wyprawia wraz z postaciami towarzyszącymi, jej zachowanie strasznie mi się skojarzyło z Chloe z Life is Strange, a najgorsze jest to że takich postaci jest kilka. To pierwsza gra gdzie specjalnie przegrywałem niektóre starcia żeby sprawdzić czy przypadkiem nie ma jakiegoś sekretnego zakończenia. Odnośnie wątków LGBTQWRT+-, pierwszy główny (patrząc na to kiedy pojawia się w grze) był mi obojętny, niczego nie wniósł oprócz paru niby zabawnych dialogów i cutscenek, a drugi widać że został dodany na siłę szczególnie po voice actorze (który na tle reszty wypada jak ivona czy inne siri) i po wytłumaczeniu fabularnym, słabe to było (po ukończeniu gry polecam przejrzenie concept artów które można odblokować, coś mi się zdaję że drugiego wątku miało nie być). Szkoda czasu na wymienianie wszystkich głupotek fabularnych, w skrócie regres totalny.

 

Gra sama w sobie jest bardzo dobra, jakby skipować cutscenki, dialogi i wywalić część postaci to dał bym 9+/10, ale nie tego się spodziewałem. Ta gra w żadnym wypadku nie zasługuje na te wszystkie wyróżnienia (no chyba że oceniamy tylko kwestie techniczne) dla mnie to jest fabularna karykatura patrząc przez pryzmat jedynki. Mimo wszystko doceniam rozgrywkę i kunszt artystów. 8+/10

 

Edytowane przez łom
  • Plusik 2
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Okładka The Last of Us: Remastered (PS4)

 

Plusy:

- świetna fabuła

- klimat apokalipsy, wykreowany świat

- zapadający w pamięć bohaterowie

- sposób prowadzenia historii

- świetny gameplay (mix skradanki, strzelania i survivalu)

- genialne ukazanie relacji głównych bohaterów

- bardzo dobry soundtrack

- polski dubbing

 

Minusy:

- w pewnych momentach irytowała mnie liniowość (np. jak widziałem wodę to wiedziałem, że trzeba będzie szukać tratwy)

- delikatne problemy techniczne

 

Ocena: 9+/10 - to znakomita produkcja, która mocno angażuje gracza i przykuwa do ekranu. Mogę sobie tylko wyobrazić, że skoro teraz robi takie wrażenie (mimo siedmiu lat na karku!) to co działo się w dniu premiery. Warto nadrobić, jeśli ktoś ma zaległości, bowiem gra w żaden sposób się nie zestarzała, ani pod kątem graficznym, ani też gameplayu. Fabuła i przedstawiony świat (w obecnej sytuacji pandemicznej człowiek sobie myśli, że w sumie to nie jest jakaś mega przesadzona wizja) powodują, że grę się chłonie. Takiej relacji głównych bohaterów w grze chyba jeszcze nie widziałem. 

 

Okładka The Last of Us: Left Behind (PS4)

 

Plusy:

- wyjaśnienie pewnych wątków z podstawki

- niezmieniony gameplay

- podział gry na dwa wątki: spokojny i dziecięcy oraz brutalny

 

Minusy:

- nic by się nie stało, gdyby te treści były w podstawce

- wątek współczesny mocno na siłę i tak jakby nadal ucięty

- krótki

 

Ocena: 7/10 - jak podstawkę mogę chwalić tak DLC muszę uznać za... no dobre, nic więcej. Mam wrażenie, że zostało stworzone trochę na siłę, te treści spokojnie mogłyby być w podstawce. Historie mnie nie wkręciły, mam nadzieję, że zwłaszcza wątek z Riley będzie miał odniesienie w dwójce, bo w sumie kilka pytań jest. Poza tym standardowy gameplay, urozmaicony trochę dodatkiem dziecięcej zabawy i beztroski. 

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza

Battletoads the najnowsze

 

Straszny kupsztal. Gdyby nie co-op z ziomeczkami to bym tego nie skończył nigdy. Fabuła i klimat to taki cringe fest na poziomie polskich kabaretów i ani razu żaden z nas się nawet nie uśmiechnął pod nosem.

Gameplay to też bieda. Sekcje gameplayowe powtarząją się do znudzenia po kilka razy - raz bym ten stateczek czy inne platformowe coś wytrzymał, ale po którymś razie w tej samej otoczce i z tą samą muzyczką to już miałem ochotę pada wywalić przez okno. 

Spencerze nie idź tą drogą z odświeżaniem klasyków. Balas jakieś 4/10 bo graficzka całkiem miłą dla oka i muzyka fajna, mocna akcjowa. Jak ktoś chce beat em upa to w gp są sztosowe streets of rage 4 i river city girls.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Metro: Last Light Redux (PS4)

 

Grało mi się zdecydowanie lepiej niż w jedynkę, przede wszystkim bezboleśnie się od początku wkręciłem. Może przez ograniczenie motywów paranormalnych i większe skupienie na wątku konfliktów różnych frakcji ludzkich? Nie wiem, ale całość wydaje mi się bardziej spójna. W ogóle wątek główny jest ciekawszy. Podstawa gameplay'u to niemal kopia prequela i mimo że grałem w obie części całkiem niedawno, to nie jestem w stanie wymienić chyba nawet jednej znaczącej różnicy w tym aspekcie między nimi. No ale niekoniecznie musi to być wada, szczególnie przy dosyć krótkim odstępie czasowym między premierami obu tytułów, no i tej samej generacji, na której się ukazały. Grafika w remasterze bardzo ładna, wszystko gładkie i płynniutkie. Strzela się spoko, na normalu jest na początku dosyć łatwo, a ekwipunku mamy po uszy, ale jakoś od połowy (dosyć krótkiej co by nie mówić) przygody bywa już momentami trochę ciężej. Nadal cieszą różnego rodzaju gadżety i interakcje typowe dla postapokalipsy, dosyć ciężkawy, ruski klimat (z pewną dozą ironii), nie pasował mi tylko, znowu, rosyjski dubbing (jakiś taki mało naturalny, a wiele głosów brzmi strasznie podobnie). Bez szału, ale całkiem spoko przygoda. Minus za bugi, a szczególnie za zepsuty rozdział (bodajże Noc albo tuż po nim), który musiałem powtarzać od nowa, bo animacja NPCa, który miał umożliwić mi dalszą grę, się zacięła. A w pewnym momencie byłem dosłownie kilka razy wyrzucany do dasha. Co prawda nie gram w setki pozycji rocznie, ale takie coś zdarza mi się naprawdę bardzo rzadko. Nieładnie.

 

Black (PS2)

 

Granie niemal na zmianę w te dwa tytuły wprowadzało mi trochę dezorientacji z uwagi na mocno odczuwalne różnice w sterowaniu, ale potraktowałem to jako "ćwiczenie" dla mózgu xD. A sama gra troszkę mnie zawiodła. Wiadomo, ogrywanie starocia to zawsze inna perspektywa, więc staram się być łaskawy, no ale demo, w które pykałem jakoś po premierze (prezentujące pierwszy level) nastawiało na coś lepszego. Mój największy zarzut to strasznie słaba moc broni. Oczywiście można to tłumaczyć na różne sposoby, ale koniec końców efektem jest umiarkowana frajda z prucia do wrogów. No bo jak gość przyjmuje dosłownie kilkanaście kulek z kałasza ze średniej odległości, albo kilka niemal idealnych headshotów z większej, no to robi się to trochę upierdliwe i mało satysfakcjonujące. Albo taki shotgun: prawie nie ma rozrzutu i w sumie wystarczy, że przeciwnik dosłownie parę cm zejdzie z linii strzału i jest bezpieczny xD. Ciekawostką jest implementacja tłumików, których używanie ma sens może kilka razy przez całą grę: po prostu faza, którą z braku laku nazwę "alarmem", jest tutaj naturalna i nie ma się co czaić, bo nawet jak zastrzelimy kilku gości po ciuchu, to zaraz zlatuje się cała fala ich kompanów.

 

Gra to ogólnie raczej mało zobowiązujący shooter, co akurat jest plusem, skupiamy się na rozwałce i parciu do przodu, choć pomyliłby się ten, co myśli, że jest to szybka, bezmózga sieczka. Sporo tu taktycznego chowania się za rogami, powolnego zdejmowania pojedynczych oprychów z dystansu. Do tego jest zwyczajnie trudno: checkpointy występują bardzo rzadko (jeden level to zazwyczaj ok. godzina gry i dostajemy na nim może ze dwa-trzy takie punkty), HP momentami leci naprawdę szybko i modlimy się o jakąkolwiek apteczkę (i że w drodze do niej nie dostaniemy w łeb rakietą). Fajna jest rozwałka elementów otoczenia, świetny jest wygląd broni i efekty towarzyszące ich użyciu (można by rzec, że są wręcz fetyszyzowane). Ogólnie gierka wygląda jak na PS2 naprawdę nieźle, choć szarobura paleta barw może znudzić. Niefajny jest natomiast niemal całkowity brak muzyki i mimo wszystko niespecjalna dynamika starć. Spodziewałem się, jak to się mówiło w okolicach premiery, Burnouta wśród FPSów, a dostałem grę w sumie dosyć bliską zamulonemu Killzone'owi. Aha, całość jest do skończenia w 5-6 h.

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Okładka Wolfenstein II: The New Colossus (PC)

 

Plusy:

- przyjemne zabijanie nazistów

- bronie mają moc, strzelanie jest miodne

- różnorodne lokacje

- Blazkowicz i ogólnie dobry zarys postaci

- kilka śmiesznych momentów

 

Minusy:

- brak zapadających w pamięć bossów

- w pewnych momentach niepotrzebne intelektualizowanie i przedłużanie fabuły

- czasami gra dziwnie zwiększa poziom trudności

- AI wrogów często szwankuje

 

Ocena: 8+/10 - ogólnie bawiłem się bardzo dobrze. Jedynkę kończyłem rok temu, ale pamiętam ją jak przez mgłę, natomiast śmiało mogę stwierdzić, że dwójka chyba jednak bardziej do mnie trafia. Strzela się miodnie, bronie mają swoją moc, zabijanie nazistów rajcuje. Jedynie na minus dla mnie fakt, że nie ma tu tutaj zapadających w pamięć bossów. Sama fabuła jest ciekawa, wiele niezłych i zapadających w pamięć momentów, natomiast nie ukrywam, że czasami twórcy poszli za bardzo i wstawki z dzieciństwa Blazkowicza czy niektóre gadki są zbędne i wybijają z gry. Bez zbędnego przedłużania - przyjemnie spędzone godziny, mogę śmiało polecić! 

Odnośnik do komentarza

Mass Effect Andromeda - nosz kierwa...co ja mam o tej grze napisać? Podejście numer 3 jest kompletną negacją tego co czułem za pierwszym i drugim razem kiedy to powstrzymywałem się przed zaśnięciem nieudolnie próbując utrzymać pada w łapskach. Niewiele pamiętałem ze wstępu, jakim cudem wylądowałem na Eos i kto wcisnął mi pierwsze zadanie. Jak przez mgłę widziałem epilog, kto tam grał pierwsze skrzypce i jak doszło do przejęcia tytułu Pathfinder'a przez naszego bohatera.

A jednak jakimś cudem zaskoczyło. Przypomniały mi się rewelacyjne sesje z trylogią i za co stawiam ją na panteonie cudów growych. Andromeda zachęciła mnie bardzo skutecznie do skakania od jednego questu do drugiego, poszukiwania kolejnych zadań (nieważne jak bardzo puste były ich rozwiązania), umożliwiła cieszenie się z godzin spędzonych na budowaniu relacji z ekipą, a co za tym idzie wypracowanie sobie stylu walki i zaufania w umiejętności pewnej dwójki z mojego fireteam'u. To wszystko i więcej spowodowało, że bawiłem się świetnie. Dziwne to wziąwszy pod uwagę, że kontynuacja gry niewiele się różni od jej początku. Schematy się powtarzają, ale poczucie budowania czegoś i rozciągnięcie w czasie całego procesu dały mi wrażenie budowania czegoś co ma znaczenie. Podobnie było w przypadku przygód Shepard'a. Nie znaczy to, że lekka monotonia nie wkradała się sporadycznie, ale nie mierziła mnie ona tak bardzo. Dlaczego? A dlatego, że zdarzały się miłe zaskoczenia. Oto jeżdżę swoją dopakowaną furą kiedy nagle widzę ogromne stworzenie na nieboskłonie. O, fajnie. Podjadę bliżej, żeby się bestii przyjrzeć. Szpyta na gaz, podbijam do tego monumentalnego zjawiska...a ta pinda nagle ląduje i mam fhuj wielkiego bossa do ubicia. Skurkowaniec o tyle ciekawy, że nie pozwala chować się jak tchórz za węgłem, tylko zmusza do skakania jak poyebany, żeby uzyskać lepszy kąt do ataku na newralgiczne punkty.

I tak generalnie to wygląda cały czas. Zwykłe uświadomienie sobie tego co tak właściwie Ryder robi i dlaczego pozwoliły na imersję, która nie puszcza nawet teraz. No bo tak wyobrażam sobie kolonizację innych planet, exodus, szukanie JAKIEJŚ szansy w zupełnie obcym miejscu. Te wszystkie spory, zbieranie surowców, badanie warunków naturalnych występujących na danej planecie pod kątem przydatności do zasiedlenia i cała otoczka dążenia do stworzenia warunków, w których ludzkość może walczyć o przetrwanie zostały mi sprzedane z powodzeniem. Można, a nawet należy lekko naginać/zmieniać warunki atmosferyczne, żeby środowisko naturalne na planecie nie redukowało szans na stworzenie społeczności.

Combat system jest typowo masseffectowski więc nie wiem czy jest sens spuszczania się nad czymkolwiek. Znalazłem sobie kompanów, którzy wiernie służyli mi pomocą w największych opałach, a rzec muszę wychodziło im to bardzo dobrze. Jeśli mam do czynienia z AI pomagierami w grach to chcę, żeby wydawane komendy miały ujście w skuteczności. I miały. Przeciwnicy non stop unosili się w powietrzu, combo za combem czułem się w ich towarzystwie coraz lepiej i pewniej. Dodać muszę, a dla mnie jest to niesamowicie ważne, NIE WCHODZĄ MI W DROGĘ. Dlaczego? Ponieważ jako członkowie firteam'u skupieni są na ataku i akcji, a nie na zasłanianiu mnie klatą, żebym czasem kuku sobie nie zrobił. Dzięki temu przejrzystość pola walki nie była zaburzona. Nnno może czasem, ale to raczej uwarunkowania terenu to powodowały, a nie kompani. Jeden z nich dał się nawet na końcu gry przelecieć.

A'propos, nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, że gra mnie lekko pcha w objęcia wagino-sceptyka. Próbowałem flirtu z różnymi laskami, ale środkowe serducho w konwersacji nie pojawiało się tak często jak w przypadku pogaduch z kolesiami. Nie wiem, pewnie to tylko mylna konkluzja bo zbyt często latałem z niewiastami. Na koniec dostałem nawet achievement za skończenie trzech romansów z trzema różnymi niewiastami. Nie wiem jakim cudem.

Słabe strony? Paradoksalnie główny bohater. Nie czuję, żeby ten kolo był żołnierzem. Nie ma znaczenia jak brutalne i radykalne jest rozwiązanie konfliktu, jak wiele zależy od tego kto zaraz zginie, usłyszymy jedną jedyną tonację głosu. Chciałbym, żeby Ryder od czasu do czasu ryknął, syknął w zniecierpliwieniu czy najzwyczajniej w świecie zyebał podwładnego. Nie, zamiast tego mamy moralne ciepłe kluchy i po jakimś czasie (nie biorąc pod uwagę ważnych miłosnych czy politycznych wyborów) po prostu przestałem zważać na to którą opcję dialogową wybierałem. Prawdę mówiąc przewijałem z 60% gadki. Nudne pierdzielenie o niczym.

Dopiero dziś przejrzałem achievementy na TA i do teraz zachodzę w głowę jakim cudem niektóre z nich zdobyłem zupełnie ignorując ich treść.

 

U mojego młodszego synka zdiagnozowano syndrom Aspergera. Czasem bywa nerwowy i chwilę nam zajmuje dojście do źródła jego niezadowolenia. Wyczaiłem natomiast, że uspokaja się kiedy latam od jednej planety do drugiej i zbieram surowce. Wczoraj kiedy wściekł się, że nie dostanie "cekoladki" zaniosłem go do swojego pokoju i lataliśmy po galaktyce godzinę. Siedział cichutko i słuchał dwóch kwestii "I found something" i "Anomaly detected" bez cienia znudzenia. Przyznać muszę, że spektakularność, ogrom wszechświata, ta delikatna i ledwo słyszalna muzyczka oraz głos doktor Suvi nie tylko koiły nerwy mojego syna, ale i przywołały pamięć oryginalnej trylogii, a co za tym idzie nostalgię i wspomnienia z innych odkrywanych światów w tej kosmicznej epopei. A widoczki w tej grze są kojące. Mistyka, parcie w nieznane, walka o przetrwanie ludzkości, obawa...Mass Effect Andromeda.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
W dniu 5.03.2021 o 16:47, Dahaka napisał:

Outer Wilds  :banderas:

 

Kurwancka co za gierunia, dawno nie gralem w cos tak dobrego jak to. Nie chcę za dużo pisać o niej, bo jest to gra o odkrywaniu i szkoda mi nawet o jej podstawowych założeniach mówić, bo po prostu lepiej je odkryć samemu. W końcu to gra o odkrywaniu, tak?

 

No ale z oczywistych rzeczy mogę powiedzieć, że jest to przygodówka, taki trochę walking simulator, ale jednak jakieś mechaniki ma. Latamy sobie po układzie słonecznym, odwiedzamy planety i odkrywamy co się tam działo zanim wyruszyliśmy w kosmos. Podróżowanie ma charakter lekko symulacyjny, trzeba zmagać się z grawitacją, paliwem w kombinezonie, tlenem czy uszkodzeniami statku. Jest to elegancko zbalansowane, bo nigdy nie przeszkadza, a dodaje immersji, napięcia i trochę główkowania z dysponowaniem zasobami. Jest to na tyle rozwinięte, że można faktycznie poczuć się, jakbyśmy podróżowali po kosmosie i musieli z rozwagą podchodzić do tego gdzie się zapuszczamy, ale nie na tyle, żeby musieć się tym przesadnie przejmować czy frustrować, to nie survival.

 

Gra jest nieliniowa, nie ma z góry wyznaczonej ścieżki przez twórców, więc możemy lecieć gdzie chcemy i zwiedzać co chcemy. Zbieramy informacje, które potem wykorzystujemy, żeby odkrywać kolejne rzeczy, albo próbujemy je odkrywać na pałę (bo nic nie jest nigdy zablokowane, nawet do końca gry się można dostać dosłownie od samego początku, jeśli wie się już jak). Nie ma czegoś takiego jak niewidzialna ściana, którą odblokujemy dopiero w konkretnym momencie gry - wszystko jest dostępne od razu, ale może być ciężkie do znalezienia bez poszlak znalezionych gdzie indziej.

 

Wszelakie wskazówki i informacje gra notuje nam w czytelny i zwięzły sposób w menu, więc nie trzeba się głowić nad zapamiętywaniem wszystkiego czy też rozkminianiem co jest istotną informacją, a co nie - wszystko co istotne dla nas jest automatycznie zapisywane. Mało tego, paniczne lizanie ścian w obawie przegapienia czegoś także nie jest problemem, ponieważ gierka informuje nas o tym, czy w danym miejscu odkryliśmy już wszystko czy nie. A najlepsze jest to, że e dostęp do tych informacji mamy tylko na naszym statku. Dzięki temu z jednej strony podczas zwiedzenia planet nie musimy przejmować się lizaniem ścian w obawie, że coś przegapimy, gdyż dowiemy się o tym później, ale z drugiej - zwiedzając nie możemy sprawdzić stosownego menu, więc nie ma ciągłego sprawdzania, czy już na pewno wszystko odhaczone i zaliczone. Takie rozwiązanie powoduje, że można zanurzyć się w zwiedzaniu miejscówek bez obawy, że coś przegapimy, ale też bez ciągłego sprawdzenia czy to już na pewno wszystko. Idealnie rozwiązanie, które maksymalizuje satysfakcje z grania, zwiedzania, odkrywania, jednocześnie nie wywierające na nas presji, że coś możemy przegapić. Rzecz jasna, zdarzają się też elementy, które musimy odkryć sami bez wskazówek, ale akurat one nie są jakiś dużym problem do ogarniecia (no,dobra, byl jeden moment, ktory mogl miec jedna poszlake wiecej, ale to wyjatek od reguly)

 

Level design jest bajeczny. W sensie, nie jest to jakieś super nie wiadomo co, ale każda miejscówka w grze jest unikalna i z pomysłem na siebie. Nawet nie przesadzę jeśli powiem, że wizyta na każdej kolejnej planecie była równie ekscytująca co wejście do nowego levelu w Mario, bo aż człowiek był ciekaw co się tam będzie działo. Gierka świetnie korzysta ze swoich prostych mechanik, żeby stworzyć miejsca, które zapadają w pamięć. Nie ma tu miejsca na kopiuj wklej, każdy skrawek terenu jest bardzo dobrze wykorzystany, nie ma tu błądzenia po połaciach niczego, bo nawet jeśli takie się zdarzą, to ich powierzchnia jest na tyle mała, że przeczesanie zajmuje chwilkę. Planety są po prostu świetnie zaprojektowane i nie ma ich dużo. Zdecydowanie poszli w jakość, a nie ilość.

 

A odkrywanie? Kurrrwa panie, jeśli myślicie, że znajdywanie nowych miejscówek w Breath of The Wild było satysfakcjonujące, to poczekajcie na eureka momenty tutaj. Rozkminienie niektórych rzeczy, mimo że bynajmniej nie trudne, daje mnóstwo satysfakcji. Nie mówię tu o zagadkach logicznych, bo takowych prawie, że nie ma, ale znalezienie lub dostanie się do ukrytej lokalizacji jest mega przyjemne. Nie ukrywam, że raz musiałem skorzystać z poradnika, ale jak się dowiedziałem co mam zrobić, to załamałem ręce, że jestem takim dzbanem i nie pomyślałem trochę więcej na własną rekę. Bo dzięki temu, że gra jest świetnie zaprojektowana, to naprawdę nie ma tutaj momentów, w których jest ciężko bez poradnika. Trzeba pomyśleć, zajrzeć do notatek, przypomnieć sobie inne miejsca, czy mechaniki gry, nawet nie jakieś detale, ale duże, oczywiste rzeczy. Jeśli kiedyś zagracie, stanowczo odradzam sięganie do telefonu w chwilach zacięcia. Nie warto.

 

A fabuła? Dobra. Tajemnicza, czujemy się jak detektyw zbierający elementy układanki. Minus taki, że w sumie prowadzi ona donikąd. Nie ma na końcu jakiegoś plot twistu wielkiego ani nic, ale całość jest na tyle intrygująca, a raczej może powinienem powiedzieć - zaprojektowana -  że bardzo dobrze motywuje do dalszego grania. Bardziej istotna jest tutaj podróż, niż sam cel.

 

I ja wam powiem tak, mam to wszystko w piździe i daje 10=/10. Dawno się tak dobrze nie bawiłem przy giereczce. Wiem, że nie będzie ona dla wszystkich przez nie za szybkie tempo i brak jakiejś mechaniki walki czy rozwoju postaci etc, ale w moje gusta wpasowała się idealnie. Nie mam się tu nawet do czego przyczepić, wszystko działa ze sobą idealnie, fabuła wciąga, miejscówki są świetnie pomyślane i zaprojektowane, mechaniki współgrają ze sobą i z fabułą, no i co chyba najważniejsze - nie ma drugiej takiej gry, a przynajmniej mi o niej nie wiadomo. Polecam z całego serduszka.

 

Zachęciła mnie twoja recenzja, fajnie napisana, że aż miałem brać, ale na Switcha niestety summer 2021. W każdym razie day1.

Odnośnik do komentarza

GTA IV 

:banderas::obama::pizza:/10

Ponowne skonczenie tego sztosa chodziło za mną od pierwszego ukonczenia gry w 2008 roku. No i udało się drugi raz, prawie.

Tzn skonczyłem i nie skończyłem. Dzięki mocy najpotężniejszej konsoli w historii  ludzkośći XSX dostajemy ten świat w 60 fps. Oczywiście to Rockstar, więc coś musiało pójść nie tak. No i nie da się ukonczyc tej gry w 60 klateczkach. Niezależnie czy wybierzecie zakonczenie "Money" czy "Revenge", w ostatniej misji wywala sie wszystko na cut-scence. Problem istnieje  i na konsolach i na PC. Tylko, że oczywiście na PC da się to obejść, choćby wymuszając 30 fpsów. Na konsolach, no cóż. Nie jest tak dobrze. Czy mimo to było warto? No było, jak cholera.

Czy gry się starzeją? Jak cholera. GTA IV też sie starzeje. Wkurza niemożliwe fatalny sytem strzelania, autocelowanie często dostaje kręćka, celowanie manualne z wcisnietym do połowy triggerem działa jak chce i kiedy chce. Brak checkpontów w niektórych misjach nie raz doprowadzi do furii graczy rozpieszczonych częstymi checkpointami. I nie bardzo tu pomaga system szybkiej powtórki misji z SMS-a. Nie daje rady kamera, która na zakrętach często nie nadąża za samochodem. Polecam kamerę znad maski, cóz za widoki :dafuq: Zupełnie chybiony był pomysł interakcji przez telefon. Kolejne zaproszenie na kręgle czy do knajpy...no kurwa nie, nie. Na szczęście niemal całkowicie to olałem i jak rasowy piwniczniak nie socjalizowałem się, trauma po pierwszym przejściu gry w 2008 roku jednak wciąż była silna :reggie:

Ale mimo wad, to wciąż jeden z najlepszych sandboksów. Świat nie zestarzał się ani troszkę. Mimo nieco niegdysiejszej grafiki to żyjące miasto wciąz powoduje opad szczeny (CDP Red pewnie ma inne zdanie, ale cóż). Misje wciąż potrafią wrzucić ciareczki, a "Three Leaf Clover" to do dziś najlepsza adaptacja "Gorączki" M. Manna. Model jazdy? Och, ileż na ten temat stoczono wojen. Zupełnie inny niż w GTAV, większa bezwładność aut, przegięte bączki na ręcznym, mi się jeździło świetnie. Chociaż to wciąż nie jest model jazdy, który można by wrzucic do rasowego racera.

No i postaci, wiadomo. Jak one są napisane, jak one są zagrane :xboss:. Warto odświeżyć sobie tę grę, chocby dla linii fabularnej, tu znowu Rockstar gra w swojej własnej lidze. Fabułka jest oczywiście mocno przeciętna, ale dialogi, rezyseria scenek, aktorstwo - genialne.

Oczywiście na dysku czekają jeszcze dwa rozszerzenia, sa wspaniałe, ale sorry, zbyt wiele, muszą poczekac kolejne 13 lat.

Oczywiście polecam wszytskim KONESEROM gamingu, pragnącym wrócić do tego porąbanego świata, wszystkim czującym głód nowej gry od Rockstar. Nie polecam ludziom szukającym dobrego strzelania, cinematic experience i UKONCZENIA gry (jesli chcecie grac na nowej generacji w 60fps).

  • Plusik 5
  • Lubię! 4
Odnośnik do komentarza
33 minuty temu, dee napisał:

GTA IV 

:banderas::obama::pizza:/10

Ponowne skonczenie tego sztosa chodziło za mną od pierwszego ukonczenia gry w 2008 roku. No i udało się drugi raz, prawie.

Tzn skonczyłem i nie skończyłem. Dzięki mocy najpotężniejszej konsoli w historii  ludzkośći XSX dostajemy ten świat w 60 fps. Oczywiście to Rockstar, więc coś musiało pójść nie tak. No i nie da się ukonczyc tej gry w 60 klateczkach. Niezależnie czy wybierzecie zakonczenie "Money" czy "Revenge", w ostatniej misji wywala sie wszystko na cut-scence. Problem istnieje  i na konsolach i na PC. Tylko, że oczywiście na PC da się to obejść, choćby wymuszając 30 fpsów. Na konsolach, no cóż. Nie jest tak dobrze. Czy mimo to było warto? No było, jak cholera.

Czy gry się starzeją? Jak cholera. GTA IV też sie starzeje. Wkurza niemożliwe fatalny sytem strzelania, autocelowanie często dostaje kręćka, celowanie manualne z wcisnietym do połowy triggerem działa jak chce i kiedy chce. Brak checkpontów w niektórych misjach nie raz doprowadzi do furii graczy rozpieszczonych częstymi checkpointami. I nie bardzo tu pomaga system szybkiej powtórki misji z SMS-a. Nie daje rady kamera, która na zakrętach często nie nadąża za samochodem. Polecam kamerę znad maski, cóz za widoki :dafuq: Zupełnie chybiony był pomysł interakcji przez telefon. Kolejne zaproszenie na kręgle czy do knajpy...no kurwa nie, nie. Na szczęście niemal całkowicie to olałem i jak rasowy piwniczniak nie socjalizowałem się, trauma po pierwszym przejściu gry w 2008 roku jednak wciąż była silna :reggie:

Ale mimo wad, to wciąż jeden z najlepszych sandboksów. Świat nie zestarzał się ani troszkę. Mimo nieco niegdysiejszej grafiki to żyjące miasto wciąz powoduje opad szczeny (CDP Red pewnie ma inne zdanie, ale cóż). Misje wciąż potrafią wrzucić ciareczki, a "Three Leaf Clover" to do dziś najlepsza adaptacja "Gorączki" M. Manna. Model jazdy? Och, ileż na ten temat stoczono wojen. Zupełnie inny niż w GTAV, większa bezwładność aut, przegięte bączki na ręcznym, mi się jeździło świetnie. Chociaż to wciąż nie jest model jazdy, który można by wrzucic do rasowego racera.

No i postaci, wiadomo. Jak one są napisane, jak one są zagrane :xboss:. Warto odświeżyć sobie tę grę, chocby dla linii fabularnej, tu znowu Rockstar gra w swojej własnej lidze. Fabułka jest oczywiście mocno przeciętna, ale dialogi, rezyseria scenek, aktorstwo - genialne.

Oczywiście na dysku czekają jeszcze dwa rozszerzenia, sa wspaniałe, ale sorry, zbyt wiele, muszą poczekac kolejne 13 lat.

Oczywiście polecam wszytskim KONESEROM gamingu, pragnącym wrócić do tego porąbanego świata, wszystkim czującym głód nowej gry od Rockstar. Nie polecam ludziom szukającym dobrego strzelania, cinematic experience i UKONCZENIA gry (jesli chcecie grac na nowej generacji w 60fps).

Właśnie gram w dlc o geju Tonym i panie - ta gra daje dalej dużo frajdy. Ja zawsze cenie w grach zabawę z fizyką i obiektami, a jest tego tutaj troche (co wykastrowali w gta v).

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...